Dodaj do ulubionych

Bańka Borejków - realistyczny klasizm?

11.04.23, 19:12
Przyznam się, że trochę się bałam ujawniać z poniższymi refleksjami. Wiekowo jestem między Anią a Norą i nie znam z autopsji czasów, o których piszę, więc raczej mogę się spodziewać reakcji w stylu "dziecko, co ty wiesz o życiu…". Ale te refleksje i pytania wzięły się właśnie stąd, że jestem ciekawa zdania forumnych skamielin, które osobiście odczuły niżej omawianą "zmianę czasów". Więc co się będę krępować:

W starej dobrej Paleojeżycjadzie jedną z licznych rzeczy, które mi się podobały była duża różnorodność. Postacie wywodziły się z bardzo różnych środowisk, mniej lub bardziej odległych od siebie i nie przeszkadzało im to żyć ze sobą w przyjaźni, np. grupa ESD, od bananowych Pawła i Danki z fiatami mirafiori i zamkami nad Loarą, po Anielę z prowincji i Janusza znikąd, mieszkających kątem i dorabiających na swoje utrzymanie. Główna obsada nie ograniczała się do inteligencji, pojawiały się postacie pozytywne bez wyższego wykształcenia (Robrojek, Pyziaczek, Kasia Kurka, pani Lelujkowa, Lewandowscy, babcia Jedwabińska).
Ale im dalej w przyszłość, tym węższe jest środowisko bohaterów pod względem wykształcenia, statusu społeczno-ekonomicznego i ogólnego "prestiżu" (a potem nawet i pokrewieństwa, ale to już inna sprawa). W Neo- wszyscy idą tą samą drogą: liceum -> studia -> "intelektualny" zawód, względnie artystyczny. I jest na to widoczna presja - prześciganie się w rozpoznawaniu cytatów, żeby nie wydać się niedouczkiem, kto nie czyta poezji ten głupi, z niezdania matury robi się złośliwą rodzinną anegdotkę…
Powoli buduje się też pogarda względem "ludu prostego", którego przedstawiciele opisywani są protekcjonalnie, jako przykłady zepsucia współczesnego świata lub przaśne comic-reliefy. Wyjątek stanowi Robwąs, któremu dla odmiany dopisano kompleksy względem "tak szanowanego człowieka" Ignaca. A ludzie ze wsi to już bez względu na wykształcenie są opisywani jako prymitywy (babcie Rumiankowe).

I zastanawiam się, czy ta zmiana w podejściu do ludzi nie jest trochę odzwierciedleniem zmieniających się realiów?
Jakiś klasizm w społeczeństwie zawsze istniał, jednak w PRL, kiedy inteligencję i robotników odgórnie lokowano w jednym bloku, a ich dzieci w jednej szkole, łatwiej było o konfrontację uprzedzeń z rzeczywistością i (niekiedy) zniwelowanie ich. Potem zmienił się ustrój, a z nim zarobki i dostępność różnych "wygód", pojawiła się możliwość wyboru do jakiej szkoły posłać dzieci, gdzie i przy kim mieszkać (akurat Borejkowie się nie wyprowadzili, ale zrobili to prawie wszyscy ich sąsiedzi, co daje podobny efekt). Więc siłą rzeczy powstały lepsze warunki do segregowania się, tkwienia w swojej bańce i nie stykania z ludźmi spoza niej. No i rozrzut wykształcenia w społeczeństwie się zmienił, już nie sztuka mieć wyższe, a ludzie ze średnim lub poniżej stali się mniejszością.
Obserwuj wątek
    • kocynder Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 20:45
      Kryjóweczko, temat jest ciekawy i(moim zdaniem) wart poruszania. Każda ze "skamielin" ma zapewne nieco się różniące wspomnienia, bo też w dużym stopniu są one (te wspomnienia) uzależnione od środowiska (inaczej wieś inaczej miasteczko inaczej duże miasto), regionu (inaczej "wiatr przemian" wiał nad śląskimi kopalniami a inaczej nad stoczniami Gdyni i Gdańska), inaczej rodzina liczna a inaczej mała itd.
      Zacznę od siebie.
      Rocznikowo - dwa lata młodsza od Pulpy, czyli 1975. Masz trochę racji, w PRLowskiej szkole "mieszały się" dzieciaki inteligenckie, chłopo-robotnicze, czy wręcz szlacheckie (pomimo, że szlachty jako takiej już nie było). W szkołach była rejonizacja, więc nikt nie miał za wiele do powiedzenia. Natomiast nie do końca było to "bratanie się", nawet wśród młodych ludzi. Owszem, trafiało się. Ale równie często bywało, że chłopo-robotnicze "andrusy" wrogo patrzyły na "paniczyka", a potomek "herbowych" kolegów z niższej kasy społecznej traktował jak ciekawostkę przyrodniczą. Co zdecydowanie było "klasowało" już wówczas - to majątek. Synek ogrodnika (parę hektarów pod szkłem) zwykle wiązał się z córeczką górnika, którego żona siedziała w kasie kopalni. "Marynarzówna" nie wybierała sobie na przyjaciółkę córki przedszkolanki i nauczyciela historii w podstawówce. Czy znaczy to że takich relacji nie było? No nie, bywały. Zwłaszcza w mniejszych środowiskach (wieś) gdzie równolatków było po prostu mniej. Owszem, taka "wspólna" szkoła na pewno ułatwiała zniwelowanie różnic "klasowych". A potem runął mur berliński, rozpadł się Związek naszych bratnich sąsiadów... Klasizm pozostał, a wręcz się nasilił, z tym, że utrwaliło się a nawet "zaogniło" dobieranie kręgów materialne.
      I, wracając do Borejków - moim zdaniem ich alienacja to nie jest efekt "wiatru przemian", a wyłącznie zmian jakie zaszły w autorce. Kiedyś MM po prostu lubiła ludzi. Nie konkretne osoby, a ludzi jako takich. Interesowali ją, chciała ich poznać, zrozumieć, pomóc w kłopotach. A potem coś zaszło, nie wiem co i, przepraszam, ale nie chcę wiedzieć, i MM przestała. Przestała ludzi lubić, przestali ją ciekawić, zaczęli, najdelikatniej mówiąc, wkurzać. Mógł mieć na to wpływ wiek autorki, mogło zajście z"psychofanką" (ponoć była taka, która ją nachodziła prywatnie), mógł fakt, że kiedyś MM miała bezpośredni kontakt z młodzieżą, koleżanki i koledzy dzieci własnych kotłowały się licznie w jej domu, a potem - cóż, jej dzieci dorosły, i pisarka straciła wgląd w prawdziwe życie młodzieży.
      I masz rację - opisy z ostatnich tomów są "rasistowskie". Te wsiowe kobiety, proste, nieumne, ale zacności, ten lokalny folklor w postaci pijanicy Chrobota, taki wyraz... życzliwego może, ale jednak poczucia wyższości. Dodajmy - kompletnie nie uzasadnionego, bo odmawiam uznania za objaw intelektu wkucia łacińskich formułek. Nadmieńmy też, że MM jest w tym swoim "rasizmie" niekonsekwentna: obie babcie Rumiankowe SĄ wykształcone, a równocześnie opisywane jako nie tylko upiorne harpie, ale też kobiety po prostu głupie i oderwane od realiów (vide chociażby scena po pożarze, kiedy to Wikta chyba łazi z czapką Chrobota i MONETA PO MONECIE zbiera "na odkupienie". Nożżżż... Zjarało się zboże za ładne parę tysięcy. Ile ta baba mogła do tej czapki zebrać? Dwieście złotych? Trzysta? Niechby pięćset. Jaka to pomoc?! A ona ponoć wykształcona - toż sto razy lepiej by było, gdyby po tym pożarze podeszła do zapłakanej Nowakowej, objęła ją ramieniem i powiedziała coś w rodzaju "No, już, nie martw się, sąsiadko. Strata duża, ale nie koniec świata. Dobrze, że ogień nie przeniósł się na las! A przyjdź no do nas jutro/w środę/kiedy tam, pomogę ci wypełnić wniosek na zapomogę/do ubezpieczalni". No, coś, co by było realną pomocą!?)...
      No dobra, kończę, bo jak zawsze długo. ;)
      • kooreczka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 21:03
        Myśląc o mojej szkole (lata 90) to niby podziału nie było- na pewno nie pod względem zabawek czy majątku, ale jednak tworzyły się grupki mówiące wspólnym językiem i operujące podobnymi memami.

        Chodziłeś do przedszkola albo babcia nauczyła cię czytać? Rodzice zapisali cię do biblioteki i obejrzałeś filmy Disneya? Niby bawiłam się że wszystkimi, ale przyjaciółek szukałam wśród tych z którymi miałam o czym pogadać. I za czasów mojej mamy działało to tak samo- córka rolnika mogła być zamożniejsza, ale po szkole biegła do obowiązków kiedy moja mama z paczką zbierała na kino i zwiedzała po kolei darmowe zajęcia w domu kultury

        W późniejszym życiu moim wielkim poszerzaczem były hobby- zwłaszcza te tanie. Konwenty, schroniska górskie, zajęcia w domach kultury, nawet duszpasterstwo. Tymczasem Borejko nigdzie nie wychodzą, bo jeszcze ich pobiją- więc kogo mają poznać?
        • kocynder Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 21:31
          A tu masz trochę racji, Koreczko. Z tym, że... No właśnie, jak piszesz. Tworzyły się grupki, "klasy", mówiące tym samym językiem. Ale na ów język miał tez wpływ stan p[osiadania rodziców. Być może na wsi mniej, ale w mieście - na pewno. Bo właśnie - Aniela w wakacje musiała pomagać tacie, a Danusia te zamki nad Loarą. Joanna kolory ziemi, a Kreska własnoręcznie uścibolony szalik. Nie ma tego "wspólnego języka" jeśli Asia ma w domu odtwarzacz video, jej tatuś jeździ mercedesem a mama kosmetyki kupuje w Baltonie, natomiast Kasia ma skakankę, jej tata jeździ autobusem a mama na obiad podaje mortadelę panierowaną udającą "prawdziwe" kotlety... :)
          No i słusznie prawisz, że w wieku nastoletnim te "kręgi" się poszerzały głównie zgodnie z zainteresowaniami, kursy językowe, treningi sportowe, Oaza... I Borejkowe dzieciaki nie chodzą nigdzie i nie mają jak poznać kogokolwiek. Ale też i nie mają w sumie żadnych zainteresowań, więc gdzie niby mięliby wychodzić? Czym się interesuje IGS? Poza budową sonetu...
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 22:04
            kocynder napisała:
            >Czym się interesuje IGS? Poza budową
            >sonetu...

            Ja myślę, że on nawet tym się nie interesuje. Raczej wmówił sobie, że tak jest, bo wie, że za takie zainteresowania dostanie w domu aprobatę.
            Jak nawijał o tym do Magdy, to też była zwykła żebranina o taką uwago-pochwałę, o nagrodę, którą IGS (przez swoje doświadczenia z patologiczną rodzinką) utożsamia z miłością.
    • kooreczka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 20:51
      Nie mogę mówić za wszystkich, ale ja nie widzę tu zamyslu- zwłaszcza, że gdyby takowy istniał to zgodnie z założeniami wymagałby negatywnego komentarza.

      Boreje nie wyglądają mi na typowo izolacjonistyczną rodzinę z klasy średniej- taka, gdzie rodzice zapisują dziecko do dobrych szkół, pilnują z kim się zadaje, dobierają znajomych wg klucza zamożności czy wykształcenia- po prostu narzekają, że świat jest zły, ale nic z tym nie robią, choćby nie próbują szukać innej szkoły . Dzieci dostają wiadomość nie że są ludzi trzeba segregować, ale że ludzie są do de... I należy się z tym pogodzić.

      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 22:31
        Wychowanie na sposób borejczy generalnie polega na pozostawianiu dziecka samemu sobie, więc powiedziałabym, że w tej kategorii również oczekują, że dziecko "odsegreguje się" samo. Bo sam motyw poczucia bycia lepszym (mądrzejszym, dojrzalszym) niż inni i presja, żeby nie okazać się niedouczkiem, "ubogim duchem" się tam pojawia.

        Matura Patrycji wszystkim wisi, ale gdy wychodzi na jaw, że nie zdała, Ignacjo zaraz szaleje, że jakim cudem nie zaliczyła czegoś tak prostego, skoro ma taką imponującą bibliotekę rodzinną, mogła chociaż Platona poczytać, albo się języka nauczyć.
        Larwa słucha jazzu nowoorleańskiego i przez to czuje się lepsza i dojrzalsza niż Patryk słuchający jakichś młodzieżowych zespołów.
        Gdy Jędrek mówi, że koledzy mu dokuczają, bo nie chce robić tego co oni, nikt nie pyta czym jest to "to" w czym on nie chce ich naśladować, o co dokładnie chodzi, tylko rodzinka od razu z góry zakłada, że koledzy to hołota, a Jądruś ze swoim "samodzielnym" myśleniem (buahaha...) ma być ponad nich, samotnym rycerzem czy jakoś tak.

        Była też gdzieś taka scena, w której dziad Borej ma pretensje do Mamłalii i Dziadoberta, że jakim prawem ich syn mówi "no" i naśladuje kolegów, bo przecież mają go wychować na inteligenta.
        Oprócz jej ogólnej toksyczności (chore wymagania wobec dziecka) zniesmaczyło mnie, że w ramach późniejszej dyskusji o wykształceniu, Robwąs pośrednio przyklaskuje stanowisku teścia.
        Przecież on sam nie ma wyższego wykształcenia, i to jako jedyny z obecnych! Więc już kto jak kto, ale akurat on powinien był wyrazić sprzeciw wobec obowiązku bycia yntelygentem (Bo o tym, że jest rodzonym ojcem obiektu dezaprobaty, to już nawet nie wspomnę.).
        • kooreczka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 22:48
          Przecież Robroj dostawał drgawek na myśl o godnym szacunku dziadzie Borejce.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 22:58
            kooreczka napisała:
            >Przecież Robroj dostawał drgawek na
            >myśl o godnym szacunku dziadzie
            >Borejce.

            Ano właśnie! Kolejna ofiara prania mózgu. Co z tego, że ma własną firmę, którą w dodatku potrafił odbudować po upadku? Nigdy nie będzie godzien czyścić kapci kasztelanowi kiejdańskiemu herbu Wytarte Paletko, który nawet wanny nie umie sam wyszorować!
        • sayoasiel Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 21.04.23, 14:59
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


          > Larwa słucha jazzu nowoorleańskiego i przez to czuje się lepsza i dojrzalsza ni
          > ż Patryk słuchający jakichś młodzieżowych zespołów.

          >

          No i znowu czytam o tej nieszczęsnej randce Laury z Patrykiem i oczy wybałuszam. Przecież ani razu nie było, że Laura czuje się dojrzlasza, czy lepsza od Patryka. Ani razu ! Było o tym, że randka nie sprostała jej wyobrażeniom o randce, cokolwiek sobie ta Laura wyobrażała, a biorąc pod uwagę, że podkochiwała się w Wiktorze i podziwiała zawsze starszych mężczyzn, czy też jadąc samochodem marzyła, że jest królewną ratowaną przez rycerza na koniu, to nietrudno zgadnąć ,że taka pierwsza randka, z dwunastoletnim chłopcem, ją rozczarowała. Mnie to wcale nie różni się AŻ tak od tego,kiedy Cesia zdradza Dance, że to całowanie jest przereklamowane, a Brodacz,to zwykły Zygmunt, a nie Franczesco i to jakiś tam kolega Julii z roku. " Laura, która wolała jazz nowoorleański, nudziła się z Patrykiem jak mops". No, nudziła się. Nazwała nawet zespoły durnymi. Ale czy, żeby czegoś nie lubić, trzeba się od razu uważać za mądrzejszego i dojrzalszego ? I patrzeć z góry ? Nie odzierajmy tekstu ze wszystkich emocji ,aby "kogoś nie urazić" ,bo dla mnie tutaj jest za dużo o tej wyższości "pod tezę". No proszę :( Całą randkę pierwszą, wymarzoną, spędziła na słuchaniu o czymś, co ją nie interesuje, wynudziła się, chłopiec zapytał, czy może ją pocałować i tyle. Ot, wielce romantyczne wydarzenie. Sama nie mówię "o,ten to znów słucha durnych zespołów", ale Laura powiedzieć tak w myślach mogła będąc jednocześnie jeszcze w jakiejś normie ? Zwłaszcza , że chyba nawet nie było wspomniane jaka to muzyka była.
    • lezbimbella_veganella Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 11.04.23, 23:24
      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

      > np. grupa ESD, od bananowych Pawła i Danki z fiatami mirafiori i zamkam
      > i nad Loarą, po Anielę z prowincji i Janusza znikąd, mieszkających kątem i dora
      > biających na swoje utrzymanie.

      Kryjóweczko moja sałatkowa love, chyba pomyliłaś Pyziaka z Hajdukiem - to Hajduk sierota "z małego miasteczka" wychowany przez babcię, mieszkał w Posen u pani Piórek i zarabiał naprawianiem trelewizorów.

      Pyziaczek natomiast nie zarabiał, tylko jego życiorys został skopiowany z Gilberta z Mielonego Wzgórza i na chama przez MM wtłoczony do klasy z 3 lata młodszymi Anielkiem, Rojkiem i Joanną, chociaż ma 18 lat i powinien konczyć LO czy zawodówkę aby iść dalej np na polibudę. Aby było Bardziej Rumantycznie, bo Ania/Gabunia muszą mieć wzdychulca o 2 lata albo chociaż o rok starszego.

      Główna obsada nie ograniczała się do inteligencj
      > i, pojawiały się postacie pozytywne bez wyższego wykształcenia (Robrojek, Pyzia
      > czek, Kasia Kurka, pani Lelujkowa, Lewandowscy, babcia Jedwabińska).

      Stop, stop, w grupie ESD nikt nie ma wyższego wykształcenia bo to wszystko młodziutkie nastolatki, same leszcze bez matury jeszcze są.
      Robrojek i Pyziaczek chodzą do tego poligrafa razem z Anielą intelektualną gwiazdą teatru i Joanną Borejko, która trafiła tam tylko dlatego, że nie dostała się do szkoły baletowej (lolololol). Stryjostwo Fela (jej zawód nie jest nigdy chyba nazwany) i Józeczek chemik po prostu obaj pracują, dobrze zarabiają i mają tylko jedną latorośl, a to Mila ma nieukończone wyższe i to ekonomię, a nie jakiś akademicki nieżyciowy kierunek. Tylko Ignac jest tam akademikiem ale nie wiedzieć czemu nie pracuje w zawodzie wyuczonym, tylko od czapy w muzealnej bibliotece prusko-polskiej.

      Babcia Jedwabińska zaś to nie paleojeżycjada tylko raczej już nowa, kiedy Boreje czują się już lepsze, dobre państwo. Babcia J nagle się objawia 10 lat po OwR jako matka inteligenta-introligatora-docenta-szefa kuchni hotelu Merkury i męża doktoressy matematyki Ewy, która jeszcze chce drugi stopień naukowy robić. a potem staje się jeszcze wicedyrektorką liceum (w Bebbebbb). Geniusia ma chyba najwyżej wykształconych rodziców w paleo-Rzęzicjadzie.
      Żaczkowie to byli inżynier, plus ahtystka po ASP i jeszcze Wiesia zecerka/poligrafka - to nie to samo co phd doktory i docenty, zresztą robili pod siebie w pantalony bo wydawało im się, że rodzice Toleczka to jakieś pseudohrabiostwo jest w brabanckich koronkach.

      W Neo- wszyscy idą tą samą drogą:
      > liceum -> studia -> "intelektualny" zawód, względnie artystyczny. I jes
      > t na to widoczna presja - prześciganie się w rozpoznawaniu cytatów, żeby nie wy
      > dać się niedouczkiem, kto nie czyta poezji ten głupi,

      Nie, nie, przecież już od KK Ignac jest pretensjonalnym snobem i pseudolektorem
      już wtedy wymaga znajomości łacinyj i antycznej historii greckorzymskiej od przychodzących do domu nastoletnich chłopaków swoich córek. I tutaj właśnie Pyziaczek nie wiedzieć skąd potrafi Ignacowi świetnie dotrzymać kroku, rozprawiać na tematy filozoficzne itd czyli nie pochodzi od jakiś ciemnych poligrafów czy niepiśmiennych drukarzy. Klaudiusz zaś zostaje skrzyczany przez Boreja za to, że wg Klaudka nie trzeba się przesadnie uczyć historii starożytnej.
      I cały czas od tego KK MM usiłuje sprzedawać Ignaca jako guru młodzieży "ojciec tak świetnie dogaduje się z chłopakami" "ach ten ojciec kradnie nam chłopaków, bo oni nic tylko chcą z nim o łacinie tokować" - jakby buzujące hormonami nastoletnie wzdychulce nie wynudziłyby się jak mopsy na tych łącińskich perorach i pseudowykładach przy stole obiadowym czy podwieczorkowym.
      I w Pulpecji nagle się okazuje, że Mareczek i Bobcio obaj nagle wysoko wykształceni w łacinie antycznej i tylko dlatego Ignac ich aprobuje.

      > Powoli buduje się też pogarda względem "ludu prostego", którego przedstawiciele
      > opisywani są protekcjonalnie, jako przykłady zepsucia współczesnego świata lub
      > przaśne comic-reliefy.

      A to już następuje w OwR. Pani Lelujkowa jest opisana jak ciemna, prosta chłopka pańszczyźniana, która z uwielbieniem pada na nos przed Szlachetną Panią Profesur Jedwabińską - która tam nie ma jeszcze 30 lat
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 12.04.23, 00:00
        lesbimbella_veganella napisała:
        >Kryjóweczko moja sałatkowa love, chyba
        >pomyliłaś Pyziaka z Hajdukiem - to Hajduk
        >sierota "z małego miasteczka" wychowany
        >przez babcię, mieszkał w Posen u pani Piórek i
        >zarabiał naprawianiem trelewizorów.

        >Pyziaczek natomiast nie zarabiał, tylko jego
        >życiorys został skopiowany z Gilberta z
        >Mielonego Wzgórza i na chama przez MM
        >wtłoczony do klasy z 3 lata młodszymi
        >Anielkiem, Rojkiem i Joanną, chociaż ma 18 lat
        >i powinien konczyć LO czy zawodówkę aby iść
        >dalej np na polibudę. Aby było Bardziej
        >Rumantycznie, bo Ania/Gabunia muszą mieć
        >wzdychulca o 2 lata albo chociaż o rok
        >starszego

        Jest w KK napisane, że Pyziak tak późno poszedł do liceum, bo przez 3 lata(!) pracował w drukarni. Za darmo to robił?

        >Stop, stop, w grupie ESD nikt nie ma wyższego
        >wykształcenia bo to wszystko młodziutkie
        >nastolatki, same leszcze bez matury jeszcze
        >są.
        >Robrojek i Pyziaczek chodzą do tego poligrafa
        >razem z Anielą intelektualną gwiazdą teatru i
        >Joanną Borejko, która trafiła tam tylko dlatego,
        >że nie dostała się do szkoły baletowej
        >(lolololol).

        Który to Robrojek od początku zaznacza, że chce zostać drukarzem z powołania, jak wszystkie Rojki od pokoleń, więc nie wybiera się na studia, na co zresztą mamy dowód w BBB (gdy Aniela składa papiery na uniwerek, on składa inny rodzaj papierów na offsecie). Pyziak na studia też nie poszedł (OwR). Aniella intelektualna, ale ma za to najlepszą fumfelę, która kończy edukację na podstawówce i dla niej 1 września nic ponad dzień wypłaty, więc nie prowadza się tylko w towarzystwie elytarnym.

        >Babcia Jedwabińska zaś to nie paleojeżycjada
        >tylko raczej już nowa, kiedy Boreje czują się już
        >lepsze, dobre państwo. Babcia J nagle się
        >objawia 10 lat po OwR jako matka inteligenta-
        >introligatora-docenta-szefa kuchni hotelu
        >Merkury i męża doktoressy matematyki Ewy,
        >która jeszcze chce drugi stopień naukowy
        >robić.

        A sama jakie ma wykształcenie? Z tego co pamiętam musiała zapyrtalać dzień i noc w jakichś pierwszych lepszych pracach fizycznych, żeby jej Gienio miał co jeść.
        • lezbimbella_veganella Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 12.04.23, 00:48
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:
          > Jest w KK napisane, że Pyziak tak późno poszedł do liceum, bo przez 3 lata(!) p
          > racował w drukarni. Za darmo to robił?

          Fakt, moja pulpa, moja wielka pulpa, nie chciało mi się sprawdzić.
          ALE.
          To w ogóle jest całkiem od czapy - że do drukarni przyjęli 15-latka, zamiast go pogonić precz do szkoły, choćby zawodowej czyli do poligrafa właśnie.
          Przecież obowiązek nauki zmuszał wtedy uczniów od 7 do 18 roku życia do nauki ALBO do PRZYGOTOWANIA zawodowego w odp. szkole czyli technikum - aż do pełnoletności, kiedy wreszcie mogli zarabiać w zawodzie wyuczonym.
          Czyli ani Pyziaczek ani Kasia Kurka nie powinni tyrać jak bachorzęta w fabrykach przed wojną, tylko zapylać do szkółki - takie prawo było właśnie po to, aby zapobiec wyzyskowi dzieci i niewolniczej pracy dziecięcej.
          Ofc mogli sobie dorabiać na boku, ale OBOK nasączania swoich głów nauką, choćby i zawodową, co miało być ich głównym priorytetem.
          Po prostu MM znowu pisała jak w XIX gdzie 14tki szły za mąż albo do kopalni czy szwalni.
          Zresztą gdzie i kiedy wtedy miałby Pyziaczek tak się jednocześnie zapoznać z filozofami i antykiem, źe imponował Ignacowi? Na offsecie czy na rotograwiurze?

          > >Stop, stop, w grupie ESD nikt nie ma wyższego
          > >wykształcenia bo to wszystko młodziutkie
          > >nastolatki, same leszcze bez matury jeszcze
          > >są.

          > Który to Robrojek od początku zaznacza, że chce zostać drukarzem z powołania, j
          > ak wszystkie Rojki od pokoleń, więc nie wybiera się na studia, na co zresztą ma
          > my dowód w BBB (gdy Aniela składa papiery na uniwerek, on składa inny rodzaj pa
          > pierów na offsecie). Pyziak na studia też nie poszedł (OwR).

          Ale BBB to było dawno po grupie ESD. Natomiast pisałaś wcześniej, że grupa ESD była taka fajna, że różnorodna bo niektórzy byli bez wyższego wykształcenia. To ja tylko się czepiam jak czepialski czep, że NIKT w ESD nie miał wykształcenia bo to nastolatki były :-) W sumie to tylko Pawełko i ptyś oraz Danuśka byli o wiele bardziej nadziani kasą niż reszta - i właśnie służyli za przykłady pustych, gnuśnych i niezbyt rozgarniętych, w kontraście do naszych ulubionych ubogich przemądrzalców, co to boso, ale w ostrogach. Do tego Joanna, z właściwej borejczej rodziny, ale z niewłaściwą zamożnością, i też jest wyśmiewana przez autorkę w porównaniu do ubogiej, niezadbanej ale wyluzowanej intelektualistki Gabetoniary.

          Babcia J
          > A sama jakie ma wykształcenie? Z tego co pamiętam musiała zapyrtalać dzień i no
          > c w jakichś pierwszych lepszych pracach fizycznych, żeby jej Gienio miał co jeść.

          Owszem, pracowała na kolei (no i oczywiście wdowa, bo MM nie umie pisać rodzin, gdzie jest więcej niż jeden rodzic, jeden dziadek albo babek. *eyeroll*
          Ja się tylko czepiam, bo wymieniłaś babcię Jot jako Paleojeżycjadę kiedy już jest z Neo :-)
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 12.04.23, 01:23
            lezbimbella_veganella napisała:
            >Ale BBB to było dawno po grupie ESD.
            >Natomiast pisałaś wcześniej, że grupa
            >ESD była taka fajna, że różnorodna bo
            >niektórzy byli bez wyższego
            >wykształcenia.

            No pacz, a ja myślałam, że napisałam dosłownie tak🙃:
            >Postacie wywodziły się z bardzo różnych środowisk, mniej lub bardziej odległych od siebie i nie przeszkadzało im to żyć ze sobą w przyjaźni, np. grupa ESD, od bananowych Pawła i Danki z fiatami mirafiori i zamkami nad Loarą, po Anielę z prowincji i Janusza znikąd, mieszkających kątem i dorabiających na swoje utrzymanie.
            >kropka<
            Główna obsada nie ograniczała się do inteligencji, pojawiały się postacie pozytywne bez wyższego wykształcenia (Robrojek, Pyziaczek, Kasia Kurka, pani Lelujkowa, Lewandowscy, babcia Jedwabińska).<

            W zdaniu dotyczącym grupy ESD nic o ich wykształceniu nie ma. To jest w drugim zdaniu, które wymienia ogólnie bohaterów pozytywnych, niekoniecznie przynależnych do ESD (już tam widzę babcię Jedwabinśką i Lelujkową😆).
            To pewnie przez to, że użyłam określenia "główna obsada", to mogło niechcący wszystkich pokićkać
    • itsjustemichelle1 Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 12.04.23, 15:55
      this
      ale jeszcze mamerciątka biegały po podwórku, małe Borejkówny, a ignaś czy coś? wszystkie dzieciaki z okolicy się wyniosły? ;/
      • bupu Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 12.04.23, 17:22
        itsjustemichelle1 napisała:

        > this
        > ale jeszcze mamerciątka biegały po podwórku, małe Borejkówny, a ignaś czy coś?
        > wszystkie dzieciaki z okolicy się wyniosły? ;/

        Jożin biegał. I haratał w gałe. I zęby Walkowi Oracabessie wyrywał.
      • ako17 Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 12.04.23, 17:28
        Cieszę się, że powstał taki wątek. Sama miałam pomysł na założenie podobnego, ale chyba nie do końca umiałam ubrać w słowa to, co mi chodziło po głowie i utknęłam na etapie planowania tytułu :).

        Otóż, chciałam zapytać o rolę inteligencji (jako, powiedzmy, klasy społecznej) generalnie będącej w kontrze.
        W kontrze do zakłamanego, złodziejskiego komunizmu za czasów PRL - to rozumiem.

        Pytanie, czy teraz inteligencja jako klasa w ogóle istnieje? I jeśli jej przedstawicielami są Borejkowie, to czy jest ich wiodącą cechą właśnie bycie w kontrze?
        Tylko po co? I wobec czego?

        Ok, ja się uważam za przedstawicielkę inteligencji. Przy czym - pracuję fizycznie :)*, oglądam w TV sport i jeszcze parę innych programów, które mnie interesują - nie jest ich dużo, ale są dla mnie ważne. Mam swój ulubiony sitcom. Kwestię np. ciuchów czy kosmetyków traktuję dosyć nonszalancko. Jeśli chodzi o wakacje to muszę raz w roku pojechać na co najmniej 2 tygodnie i to koniecznie nad jezioro, najlepiej na Mazury, bowiem uwielbiam pływać. Nie muszę do Brazylii, ani na żaden allinclusiv, nie do hotelu ani nawet pensjonatu - koniecznie do domku letniskowego. Miejscowości nad polskim morzem są absolutnie nie dla mnie.
        Nie mam nic przeciwko wydawaniu pieniędzy na takie cele jak: porządne mieszkanie (wraz z kiczenejdem), "panią sprzątającą" wydatkom na np. aparat na zęby czy dobry samochód. Nie traktuję wszystkich pieniędzy (i ludzi zamożnych) podejrzliwie, uważam, że są cholernie potrzebne i ważne. Przygarnęłam kilka bezdomnych kotów, ostatnio także psa. Bardzo dużo czytam (głównie kryminały lub książki popularno-naukowe), nie lubię poezji i nie znam łaciny. Mam 14-letnią córkę, którą wychowuję tak, że jej koleżanki mówią, że jestem "ikoną". Czasem gotuję w domu, czasem zjem coś na mieście, nawet w McD.

        Czy Borejkowie uznaliby mnie za godną ich towarzystwa? Niektóre nasze przekonania i elementy stylu życia są zbieżne, inne nie.

        Cały ten przydługi wywód o sobie ma na celu pokazanie, że może nasz protest budzić fakt, że Borejkowie się strasznie odcinają przeciwko rzeczom czy zjawiskom, które są pozytywne, czy naturalne. Może dlatego wkurza nas ten ich pseudointelektualny bełkot zaprawiony poczuciem wyższości, że oni są w jakiejś kontrze do wszystkiego, co nie jest nimi. Uważają, że ich przekonania są jedynymi właściwymi. Kiszą się w swoim sosie, nie dlatego że są nietowarzyscy (jak ja), tylko dlatego, że im inne towarzystwo niepotrzebne. Przy tym wszystkim uważają, że ich więzi rodzinne są tak doskonałe i silne, że dziećmi nie muszą się w ogóle zajmować. Same się wychowają, poprzez osmozę od kongenialnego (pra)dziadka i (pra)babci oraz cudownej matki/ cioci.
        Mnie się też wiele aspektów współczesności nie podoba. Ale czy wokół tego osnułabym własny etos i poczucie wyjątkowości?
        Mam nadzieję, że nikogo te moje rozważania nie urażą, nie taki jest ich cel.

        *spotkałam się ze stwierdzeniem, że lekka praca fizyczna to praca "manualna" - fajne określenie :)
        • bupu Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 12.04.23, 18:55
          ako17 napisała:





          > Cały ten przydługi wywód o sobie ma na celu pokazanie, że może nasz protest bud
          > zić fakt, że Borejkowie się strasznie odcinają przeciwko rzeczom czy zjawiskom,
          > które są pozytywne, czy naturalne. Może dlatego wkurza nas ten ich pseudointel
          > ektualny bełkot zaprawiony poczuciem wyższości, że oni są w jakiejś kontrze do
          > wszystkiego, co nie jest nimi. Uważają, że ich przekonania są jedynymi właściwy
          > mi. Kiszą się w swoim sosie, nie dlatego że są nietowarzyscy (jak ja), tylko dl
          > atego, że im inne towarzystwo niepotrzebne. Przy tym wszystkim uważają, że ich
          > więzi rodzinne są tak doskonałe i silne, że dziećmi nie muszą się w ogóle zajmo
          > wać. Same się wychowają, poprzez osmozę od kongenialnego (pra)dziadka i (pra)ba
          > bci oraz cudownej matki/ cioci.
          > Mnie się też wiele aspektów współczesności nie podoba. Ale czy wokół tego osnuł
          > abym własny etos i poczucie wyjątkowości?

          Borejcze poczucie wyjątkowości i wyższości nad Tymi Niedobrymi Ludziami Z Pieniędzami bawi mnie arcy wręcz szalennie. Z prostego powodu: od bardzo wielu tomów Borejkowie sami są Ludziami Z Pieniędzami, mimo starannie kultywowanego etosu Ślachetnego Óbustfa. Stać ich było na komórki i komputry w czasach gdy były to sprzęty drogie, zmywarka pojawia się na Rusfelta u schyłku lat 90, a nie był to wtedy sprzęt na kieszeń Ślachetnie Óbogich, stać ich na dworki z gumy, a podmurowane. na podkupowanie ziemi korposom/Niemcom, na ustawiczne remonty, gazety kupowane całymi sztaplami, żeby kużden w domu miał jolkę, nowości wydawnicze po kilka sztuk, wystawne wesela w dworkach (no chyba raczej nie niedawny bankrut Rojek za tę rozpustę płacił... może cypryjskie oszczędności Nutrii na to poszły?) oraz na rozkoszne życie bez ustawicznego planowania i rozkmin, na co w tym miesiącu możem wydać, żeby się budżet wziął i dopiął. Borejkowie są ludźmi zamożnymi, więc ich pogarda dla innych zamożnych to nic innego jak turbohipokryzja.
          • kooreczka Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 13.04.23, 21:04
            Dorzucę jeszcze- tak samo jak deklaratywne ubóstwo, tak samo deklaratywna jest ich inteligencja i oczytanie. MM uznała, że wystarczy rzucić, że coś tam antyk i łacina i starczy. Z tego ich oczytania nic nie wynika- ani większa wrażliwość, ani ciekawość intelektualna. Od wielu tomów mam wizję rozlazłych tułubów które konsumują książki jak młodzież TikToka- bez ładu, składu, zastanowienia, pomyślunku.

            Młodzież, która eksperymentuje z filmikami na youtube jest przedstawiona jako głupiutka i w sumie śmieszna, bo sami nie wiedzą, że nic nie osiągną. Taka pochwała samozadowolenia.

          • ako17 Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 13.04.23, 22:52
            nnno tak... ale czy to tylko na pogardzie wobec pieniądza się ich wyższość opiera?
            Jeśli nie, to na czym jeszcze?

            Niekonsumowaniu alkoholu?
            Niejadaniu poza domem?
            Nieoglądaniu telewizji?
            Niewyjeżdżaniu na wakacje poza okupowaniem domu Pulpy? (bez ekstremalnych wstawek typu: tydzień na Copa Cabana, 3 dni w Wilnie w podróży poślubnej, Lozanna to już nie wiadomo skąd, czy sanatorium seniorów. Mówię o normalnych, corocznych wczasach ludu pracującego - wyjeździe w celu zmiany otoczenia w góry, nad morze albo nad jeziora).

            Aby skończyć z tym "nie" (ale w końcu są w kontrze, to jednak "nie" wydaje się tu kluczowe):

            Znajomości łacińskich cytatów? Mickiewicza? Wierzyńskiego?
            Beztrosce w wychowywaniu dzieci, w tym naprawdę malutkich? Zwracam uwagę, że w scenie ostrego bulwersu Idy z McD o słabe zaopiekowanie Ulejem, dostała opier Magda, która nijak nie musiała się gówniakiem zajmować. Kto miał się zajmować Kazimierzem w tym czasie? Z kim było ustalone zajmowanie się dzieckiem w tym czasie? Jeśli nie z kimś z najbliższej rodziny - z kim z zewnątrz była podpisana umowa, uzgodnione wynagrodzenie, ustalone godziny, zakres obowiązków? Podobnie w scenie z DP, gdy Gabriela opieprza Pulpę, że nie przypilnowała Róży i Laury (woźny jej odprowadził). Dziewczynki były już trochę starsze i nie ulewały, więc może to było oczywiste, że Patrycja się nimi zajmie.
            Rodzinnych posiłkach przy wspólnym stole, gdzie jedni jedzą domowy rosół i pierogi z mięsem, inni kaszę gryczaną z brukselką + jogurt i sok pomidorowy?
            Podejmowaniu w kuchni Pyziaka kawą przed Laury ślubem?
            Przyjęciu pod dach Magdy i okazywaniem jej dezaprobaty (lub przynajmniej tolerowaniem okazywania jej dezaprobaty przez osoby trzecie)?
            Przygarnięciu Rumunek?

            Nie wiem, może ww. to przejawy wyższości intelektualnej i moralnej. Może i tak, to spoko
            • julian_arden Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 15.04.23, 07:57
              ako17 napisała:

              > nnno tak... ale czy to tylko na pogardzie wobec pieniądza się ich wyższość opie
              > ra?
              > Jeśli nie, to na czym jeszcze?
              >
              > Niekonsumowaniu alkoholu?
              > Niejadaniu poza domem?
              > Nieoglądaniu telewizji?
              > Niewyjeżdżaniu na wakacje poza okupowaniem domu Pulpy? (bez ekstremalnych wstaw
              > ek typu: tydzień na Copa Cabana, 3 dni w Wilnie w podróży poślubnej, Lozanna to
              > już nie wiadomo skąd, czy sanatorium seniorów. Mówię o normalnych, corocznych
              > wczasach ludu pracującego - wyjeździe w celu zmiany otoczenia w góry, nad morze
              > albo nad jeziora).
              [...[

              Stawiałbym na niejadanie poza domem. Poza Nerwusem, który nic, tylko by żarł i żarł tę pizzę do znudzenia, nikt tam nie odżywia się poza rodzinną kuchnią. Co było oczywiste w PRL, obecnie natomiast wygląda na mało prawdopodobny anachronizm.
              • jakgdyby.nigdynic Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 18.04.23, 11:10
                julian_arden napisał:


                >
                > Stawiałbym na niejadanie poza domem. Poza Nerwusem, który nic, tylko by żarł i
                > żarł tę pizzę do znudzenia, nikt tam nie odżywia się poza rodzinną kuchnią. Co
                > było oczywiste w PRL, obecnie natomiast wygląda na mało prawdopodobny anachroni
                > zm.


                A straszliwa scena w pizzerii z poszatkowanymi książkami? Józin + Ignac + Ignac junior kontra wulgarny właściciel niszczyciel najcenniejszych świętości. Kolejne potwierdzenie, że kto jada poza domem, ten zdrajca rodzinnych wartości.
                • julian_arden Re: Bańka Borejków - realistyczny klasizm? 18.04.23, 11:59
                  jakgdyby.nigdynic napisała:

                  [...]
                  > A straszliwa scena w pizzerii z poszatkowanymi książkami? Józin + Ignac + Ignac
                  > junior kontra wulgarny właściciel niszczyciel najcenniejszych świętości. Kolej
                  > ne potwierdzenie, że kto jada poza domem, ten zdrajca rodzinnych wartości.


                  Ano właśnie. Dokonali próby, była nieudana, więc powrócili do rodzinnego mielonego.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka