Dodaj do ulubionych

przybrany = nieważny ?

16.05.23, 12:38
O ile klasyczne wypełnianie ramion jest w Jeżycjadzie wręcz gloryfikowane, o tyle wzięcie na siebie stałej opieki nad nie swoim dzieckiem (typu adopcja, macoching/ojczyming przy braku jednego z rodziców), traktowana jest przez autorkę per noga.

No bo zobaczmy, według komentarza odautorskiego Mila może swobodnie olać swoją starzejącą się przybraną matkę, a Gaba i Ida (niemożliwe by Gizeli nie pamiętały) mogą wyprzeć jej istnienie ze świadomości.
Jest jescze to dziwne tłumaczenie dlaczego mała Mila nie nazywa Gizeli matką, bo "jest wierna". Oczywiście w samym fakcie, że dziecko ma takie preferencje nie ma absolutnie nic złego, najważniejsze jest tu jego dobro. Ale tłumaczenie tego wyboru w ten sposób dość mocno sugeruje, że odpowiednie tytułowanie rodziców adopcyjnych jest jakąś zdradą wobec rodziców biologicznych.

Podobnie mamy w przypadku Aurelii, tam jest wprost powiedzianie, że ona uważa dogadywanie się z macochą za zdradę matki. I jeszcze nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby to były po prostu wyobrażenia nastolatki przechodzącej żałobę. Ale nie, Monika jest też odautorsko opisana jako be i fu. I potem do zmiany Eugeniusza na lepsze trzeba dopisać odejście od niej.

Mamy też nieznanego ojczyma rodzeństwa Bitnerów, który nigdy nawet nie został nazwany ojczymem. Jego rola sprowadza się do przetrzymywania ich matki w USA.

Pomimo, że Grzyborz jest postacią odautorsko pozytywną, Gaba z jakiegoś powodu uważa, że to mijanie się i niewchodzenie sobie w drogę jego i Pyziakówien to najlepsze rozwiązanie. Gdzieś już pisałam, że zrozumiałabym takie przekonanie, gdyby ta trójka się nie dogadywała i miała burzliwą relację. Lub gdyby Pyziak aktywnie uczestniczył w życiu córek i zakres obowiązków Grzegorza byłby dużo mniejszy. Ale nic takiego się nie dzieje, nie ma żadnych argumentów za tym, by wzajemny olew był najlepszą opcją. Mało tego, jak chłop ten jeden jedyny raz próbuje postąpić jak odpowiedzialny opiekun (reprymenda dla Larwy), to zaraz jest od tego odwodzony.
W DP mamy próby dogadywania się Grzesia z Pyziakównami i dzięki boru, że w ogóle powstał taki wątek. Ale, niestety, nic z niego nie wynika, bo przez kolejne tomy widać, że nijak się do siebie nie zbliżyli i Grzegorz w interakcjach z pasierbicami dalej nie wychodzi ponad poziom dalekiego wujka z Ameryki, choć od lat żyje z nimi w jednym domu. Do tego stopnia, że nie można ich razem wysłać na wspólne wakacje.

Macochy borejkowskie są pisane tak, żeby nie musiały być macochami - gdy wiążą się z dzieciatymi mężczyznami, to te dzieci są już prawie dorosłe i zaraz wynoszą się z domu rodzinnego na swoje. O ile w relację Rozmamłalii z Bellą nie mamy wglądu, Gabę jesteśmy zmuszeni oglądać non stop i można dostrzec dość nieciekawy obraz jej relacji z Elką.
Znajomość zaczyna od zaproszenia jej ojca na Wigilię bez niej, czyli z marszu dostajemy wizytówkę poglądu Gaby na macochowanie. Gdy Beton rozmawia z Elką (nie wiedząc, że to córka Grzegorza!), mamy dość szybkie budowanie się poztywnej relacji i na koniec tekst, że młoda często bywała na Rusfelta, ale tylko po to, by w kolejnych tomach wydźwięk tych scen trafił szlag. Ela znika, w P jest tylko pobieżnie wspomniana (i to bynajmniej nie w kontekście wspólnego spędzania czasu z Gąbką), w DP też, w NiN nawet autorka dostrzega, że trzeba wreszcie wytłumaczyć jej nieobecność, więc ją wysyła do Wiednia. I wspomina o tym jedynie w kontekście żalu, że Gabuś nie ma darmowej niańki dla córek. W CR Elka bierze ślub z Tomkiem (dość wcześnie jak na swoje pokolenie) i od tamtej pory znika całkowicie, nie jest już potrzebna nawet jako niańka dla rodzeństwa (co u Borejków jest akurat częstą praktyką). Pomimo, że bynajmniej nie od razu wyniosła się do tej Japonii - jest wyraźnie napisane, że mieszkają u Cyryla i Metodego.
(Offtop, skoro MM chciała się permanentnie pozbyć Elki z fabuły, to czemu nie mogła jej wysłać na studia do innego miasta?)
I żeby nie było, macocha nie musi nie wiem ile robić przy "już odchowanej" pasierbicy, ale to nie równa się udawaniu, że córka męża nie istnieje! A tutaj mamy prawie całkowite zerwanie kontaktów. Dla Gabusi układ bardzo wygodny, ale dla jej betonowej reputacji już mniej. Również jej rozmowy z Elką w N z perspektywy czasu wypadają gorzej, bo wychodzi na to, że to wcale nie była podstawa do budowania relacji, tylko taka jednorazowa, niezobowiązująca gadka, którą Gabba mogła równie dobrze zasunąć byle randomowi z ulicy. Zwłaszcza, że technicznie Elka BYŁA dla Gaby randomem, przecież Betoniarka nie wiedziała, że to córka jej faceta.
To wszystko jest o tyle smutne, że w N od Elki bije na kilometr potrzeba posiadania matki (świetna robota Grzechu) i jest dość bezpośrednio sugerowane, że wszechkochająca Gabrysia ma jej wypełnić tę potrzebę. I co?


Taki sposób przedstawiania w cyklu opiekunów prawnych acz nie biologicznych nie jest zbyt zachęcający. No bo co z niego wynika? Że taki opiekun tylko ktoś na doczepkę, mniej ważny dla dziecka niż "prawdziwa" rodzina? I dlatego wszystko jedno czy uczestniczy w życiu dziecka czy nie?
Obserwuj wątek
    • ako17 Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 14:00
      Ej, ale to nie jest problem tylko rodziców przybranych! Generalnie rodzice w Neo nie za bardzo się swoimi dziećmi zajmują i interesują patrz Gaba w TiR.
      Poza tym to jest jasna sprawa - MM kręcąc się od kilkudziesięciu lat wokół jednej rodziny, stworzyła zbyt wielką sieć powiązań. I nad nią nie panuje.
      Elka, Bella miały już swoje książki. Co z tego, że są "w rodzinie"? Jedna w Łodzi, druga w Japonii i szlus.
      BTW, wiadomo coś, czy Bella już se wypełniła ramiona?
      Była najbardziej w ciąży na weselu, ale czy to pierwsze, czy kolejne?
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 14:43
        ako17 napisała:
        >Ej, ale to nie jest problem tylko rodziców
        >przybranych! Generalnie rodzice w Neo nie za
        >bardzo się swoimi dziećmi zajmują i interesują
        >patrz Gaba w TiR

        Ale tych biologicznych dzieci dostrzegają i utrzymują z nimi stosunki, często niezasłużenie, ale jednak. A przybrańcy albo od początku są dla nich niewidzialni, albo po jakimś czasie dzieci pozwalają sobie na zerwanie z nimi kontaktów.
    • itsjustemichelle1 Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 15:52
      generalnie ludzie w neo niezbyt się sobą nawzajem interesują
    • kooreczka Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 17:49
      Uczucia wobec opiekunów mogą być skomplikowane, zwłaszcza wśród wojennego pokolenia, które rosło nie raz w dziwnych konfiguracjach, oddawane krewnym i znajomym z różnych powodów- czasem opiekunowie nie umieli okazać uczuć, czasem sami zniechęcali, bo może rodzice wrócą.

      Tyle, że uczucia sobie, a życie sobie.
      Nawet jeśli Melania nie uważała Gizeli za matkę to w jej pokoleniu porzucenie opiekunki na pastwę losu i totalny brak opieki i na pewno nie spotkałyby się z dobrą reakcją otoczenia- dzieciom wpajano, że powinny być wdzięczne, kobiety zajmowały się starszymi choćby zaciskając zęby.

      Może dlatego Mila rzuciła pracę? Wyobraźcie sobie te ploty i spojrzenia, dopowiedenia - "kobieta ją wzięła z ulicy, wychowała jak własne, a teraz mąż zabronił jej się spotykać to się nie spotyka. Nic nie mają poza tym co od niej, a nawet wnuczek nie widziała, do krewnych musiała się wyprowadzić bo Ignacemu nie pasuje."
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 18:01
        kooreczka napisała:
        >Nawet jeśli Melania nie uważała Gizeli za matkę to
        >w jej pokoleniu porzucenie opiekunki na pastwę
        >losu i totalny brak opieki i na pewno nie spotkałyby
        >się z dobrą reakcją otoczenia- dzieciom wpajano,
        >że powinny być wdzięczne, kobiety zajmowały się
        >starszymi choćby zaciskając zęby

        A niech ją uważa za kogo tam chce, tylko niech jej nie wciskają kitu, że mówienie do mamy adopcyjnej "mamo" jest niewiernością wobec mamy martwej! Kto wie, czy to przekonanie nie posłużyło potem Milicji za samousprawiedliwienie olania opiekunki.
        Natomiast, że nikt jej za to nie wziął na języki - rzeczywiście dziwne. Choćby plotkara Szczepańska i świętoszka Gadomska - znały Gizelę osobiście i na pewno by zauważyły jej nagłe zniknięcie.

        >Może dlatego Mila rzuciła pracę? Wyobraźcie
        >sobie te ploty i spojrzenia, dopowiedenia - "kobieta
        >ją wzięła z ulicy, wychowała jak własne, a teraz
        >mąż zabronił jej się spotykać to się nie spotyka.
        >Nic nie mają poza tym co od niej, a nawet wnuczek
        >nie widziała, do krewnych musiała się
        >wyprowadzić bo Ignacemu nie pasuje."

        To by się zgadzało co do pierwszej pracy, bo Mila pracowała w tym czasie w tym samym zakładzie co Gizela, więc ludzie mieliby o tym informacje z pierwszej ręki.

        Ale co z tą drugą pracą w biurze, której rzucenie Milicja argumentowała byciem dobrą matką?
        • piotr7777 Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 19:15
          Wydaje mi się, że mamy dwa poziomy narracji.
          W tym pierwszym jest daleka znajoma, pani Trak. Borejkowie w ogóle nie znają pani Szczepańskiej, poznają się dopiero w Sylwestra, przy okazji dowiadują się, że pani Trak była kulturalna i cicha a oni nie (prawdę mówiąc czytając ten fragment można sobie wyobrazić panią Trak jako osobę szczepańskopodobną, ale to tak na marginesie).
          Owszem zdarza się, że dzieci adoptowane nie mówią do rodziców adopcyjnych "mamo", "tato", ale dotyczy to dzieci, któe swoich rodziców naturalnych pamiętają. Mila swoich rodziców nie pamięta, nic o nich nie wie, więc ta "wieność" jest na siłę. Zresztą Gizela nigdy Mili formalnie nie przyzposobiła, po prostu w czasie II wojny zgłosiłą ją w niemieckim urzędzie jako cókę (i jak sądzę dla włąsnego bezpieczeństwa Mila musiała do Gizeli mówić "mamo", choćby na ulicy). Potem też mi to nie gra - Monika i jej matka myślą, że Mila to córka Gizeli a zaraz po wojnie mówienie przez córkę do matki po imieniu, było czymś nieprawddopodobnym, wtedy nawet mówienie do rodziców przez dzieci na "ty" było źle widziane. Była taki cykl ksiażek Miry Michałowskiejh (to także autorka scenariusza Wojny domowej), gdzie głóna bohaterka, Ania, mói do rodziców po imieniu (dokładnie to byli Marian i Ewa), ogólnie ma z inimi partnerskie relacje i fakt ten jest z trudem tolerowany przez otoczenie - to był bodaj przełom lat 60 i 70. Zresztą jest pewne podobieństwo między tym cyklem a serialem Jerzego Gruzy, ale to inna historia.
          Natomiast na pozomie Kalamburki - to Gizela postanowiła nie narzucać się rodzinie córki i ograniczyć relację z Milą do regularnej wymiany korespondencji. To była jej decyzja i nigdy nie okazała, by jej zależało na zaproszeniu przez rodzinę Mili, w tej scenie w czasie papieskiej pielgrzymi patrzy na IGnacego surowym i karcącym wzrokiem, także wątpię by nawet próbował ją zaprosić do siebie (a technicznie mógłby, bo Natalia jest na Cyprze i zielony pokój jest wolny). Gizela, niezaleznie od dobrego serca, jest osobą raczej oschłą i trudną w bezpośrednich relacjach, coś jak Marta z Nad Niemnem.
          Nie uważam też by Elce jakoś brakowało matki, podobnie jak to się ma z Anielą czy Belllą. One swoich matek nie znały w ogóle, w przeciwieństwie do takiej Aurelii, któa rzeczywiście została osierocona. Dla Elki brak matki był czymś naturalnym, miała trzech kochajacych opiekunów (Grzegorz też nim był) a gdy faktycznie użala się nad sobą, mówi coś w stylu: "sierota, bez matki, nikt mnie nie kocha!", choć wcześniej irytowało ją, że ojciec, dziadek i brat dzadka zajmują się rozpieszczeniem się ją zamiast swoim życiem (a gdy tak się stało, nagle czuje się zraniona). Moim zdaniem Elka jest, pomimo braku matki, zadowoloną z życia nastolatką, którą po prostu zabolało, że jej opiekunowie mają swoje sprawy i świat nie kręci się wokół niej.
          • kooreczka Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 19:37
            Po latach traktowania per noga Gizeli pozostały tylko spojrzenia. Całe jej "nienarzucanie się" to reakcja na lata fochów Ignacego i milczącego przyzwolenia Mili, całą sobą pokazującą że nie jest członkiem rodziny. Pokazywanie tego jako dowodu delikatności uczuć jest okropne- nawet służąca, która w bajce zaopiekowała się pańskim dzieckiem mogła liczyć na dach nad głową do końca życia.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 19:49
            piotr7777 napisał:
            >Nie uważam też by Elce jakoś brakowało
            >matki, podobnie jak to się ma z Anielą czy
            >Belllą. One swoich matek nie znały w ogóle,
            >w przeciwieństwie do takiej Aurelii, któa
            >rzeczywiście została osierocona. Dla Elki
            >brak matki był czymś naturalnym, miała
            >trzech kochajacych opiekunów (Grzegorz
            >też nim był) a gdy faktycznie użala się nad
            >sobą, mówi coś w stylu: "sierota, bez matki,
            >nikt mnie nie kocha!", choć wcześniej
            >irytowało ją, że ojciec, dziadek i brat dzadka
            >zajmują się rozpieszczeniem się ją zamiast
            >swoim życiem (a gdy tak się stało, nagle
            >czuje się zraniona). Moim zdaniem Elka
            >jest, pomimo braku matki, zadowoloną z
            >życia nastolatką, którą po prostu zabolało,
            >że jej opiekunowie mają swoje sprawy i
            >świat nie kręci się wokół niej.

            W Noelce jest scena, której trudno nie interpretować jako pragnienie matki:
            Elka przyglądała się jej z korytarza; pokój państwa Borejków był zaciszny, wypakowany szczelnie książkami. Widać go było przez uchylone drzwi. Gabrysia stała obok sporej szafki i popra- wiała prezenty w Tomkowym worku. Uśmiechała się do siebie. Była taka zamaszysta, energiczna i mocna. Ale coś w pochyleniu jej głowy jakaś zatroskana, nieśmiała czułość Elce serce się do niej rwało. Na pewno nie umiałaby ubrać tego uczucia w słowa sprawiło, że - bo do tej pory nie miała potrzeby precyzo- wania swoich uczuć. Było to coś na kształt tęsknoty, żeby Gabry- sía i dla niej tak troskliwie coś przygotowywała, żeby i o nią zadbała, wytarła jej głowę ręcznikiem czy nawet postrofowała swoim mocnym, ciepłym, żartobliwym głosem.
            Nawet nie wiedzą, jak im dobrze, że mają taką matkę! - pomyślała niechętnie o Pyzie i Tygrysku, które właśnie przebiegały truchtem przez zielony pokój, ukazując się na chwilę w biało obramowanym kadrze drzwi. Nie wiedzą, co to żyć wśród nie- czułych mężczyzn, którzy nawet w Wigilię myślą tylko o sobie i pędzą gdzieś na pierwsze skinienie jakichś ohydnych bab, zo- stawiając ją, Elkę, na łasce losu!

            To, że sytuacja nie przedstawiała się dokładnie tak, niezbyt Elce przeszkadzało w snuciu dalszych konsekwentnych rozmy- ślań. Bardzo w tym była podobna do swego dziadka Metodego.

            Gabrysia z Tomkiem załadowali prezenty i chichocząc obiecująco - wyszli z pokoju, a Elka wciąż stała w miejscu, nieruchomym wzrokiem wpatrując się w Gabrielę. -Hm? - zdziwiła się Gabrysia, przechodząc obok niej i ło- wiąc jej nieruchome spojrzenie. Co tam?

            -

            Elka nic nie odpowiedziała, odruchowo wyciągnęła rękę i do- tknęła Gabrysinego rękawa. Ale zaraz ją cofnęła, uśmiechnęła się niewyraźnie i poszła za nimi obojgiem do zielonego pokoju, gdzie już wyśpiewywano kolędy przy wtórze gitary, na której bar- dzo pięknie, jak się okazało, grała Natalia.
            • piotr7777 Re: przybrany = nieważny ? 17.05.23, 19:30
              Sama autorka pisze, że rozważania Elki nie są do końca zgodne z rzeczywistościa. Przecież to, że Metody zaprosił Teresę na Wigilię, to nie oznacza, że wyprosił z niej wnuczkę. Podobnie fakt, że Grzegorz zamierzał urwać się z wieczerzy miał się nijak do Elki, OK., żle zrobił że nie poinformował jej wcześmniej o tym fakcie, ale ani Metody czy Cyryl ani Grzegorz nie działali w tym momencie przeciwko Elce.
              Elka podobnie jak jej dziadek - lub snuć deklaracje nie do końca zgodne z rzeczywistością, będąc zresztą tej niezgodności świadoma. Elka wie, że postąpiła wrednie wobec Terpentuli i próbuje wyrzuty sumienia zagłuszyć fałszywym poczuciem krzywdy- ale moim zdaniem to, że wychowywała się bez matki nie znaczy, że jej tej matki brakuje na co dzień. Owszem,. jest zachwycona rodziną Borejków, tym, że każdy jest tam mile widzianym gościem, że wszystko jest takie spontaniczne (a u niej każda Gwiazdka wygląda od lat tak samo), widzi dom pełen kobiet w różnym wieku z tylko jednym zaczytanym mężczyzną w tle, no i OK - widzi na przykładze relacji Gabrieli z cókami (a raczej wyidealizowanej wizji tejże) jak to fajnie mieć mamę, powiedzmy, że do tej pory to uczucie z oczywistych powodów było jej obce. Ale w dalszym ciągu nie uważam, by Elka miała jakąś traumę związaną z półsieroctwem, bo moim zdaniem jej nie miała. Dla niej brak matki, o której nie wiedziała prawie nic, był czymś naturalnym.
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 17.05.23, 20:44
                piotr7777 napisał:
                >(...) Ale w dalszym ciągu nie uważam, by
                >Elka miała jakąś traumę związaną z
                >półsieroctwem, bo moim zdaniem jej nie
                >miała. Dla niej brak matki, o której nie
                >wiedziała prawie nic, był czymś
                >naturalnym.

                Nie napisałam przecież, że miała traumę. Nie trzeba od razu mieć traumy, żeby chcieć mieć mamę. Nie musisz odczuwać skrajnego cierpienia w związku z aktualną sytuacją rodzinną, żeby czasem ci brakowało nieobecnego rodzica, to nie jest jakaś potrzeba "wbrew naturze".
    • briar_rose Re: przybrany = nieważny ? 16.05.23, 18:51
      W przypadku Gabrysi i Grzegorza to jest istny kuriozum. Ich związek jest tak opisany, że ma się wrażenie, że chodzi o dwójkę nastolatków czy młodych dorosłych, którzy zaczynają wspólne życie bez żadnych wcześniejszych zobowiązań. Naprawdę dziwi brak podjęcia jakiejkolwiek próby sklecenia ze sobą tych dwóch rodzin. No kurczę, przecież nawet ta diabelska Laura jako dziecka była ojcowskiej opieki, postaci ojca tak bardzo spragniona, że rzucała się na każdego pana przyprowadzonego do domu. Grzegorz mógłby ją sobie łatwo zjednać. Gdyby chciał. Dzieci nie muszą wyrażać zgody na nasz nowy związek, ale nie powinno się lekceważyć ich uczuć. To sytuacja bardzo delikatna, wymaga wyczucia. Jak można w ogóle było nie podjąć takiej próby? Najlepsze, że Gaba i Grzesiek "postanowili, że będą razem" jeszcze zanim rodziny wzajemnie sobie przedstawiono. Jak to przyjmą dzieci obu stron? A kogo to obchodzi, kto by się z nimi liczył.
      • przymrozki Re: przybrany = nieważny ? 17.05.23, 08:44
        briar_rose napisał(a):

        > W przypadku Gabrysi i Grzegorza to jest istny kuriozum.

        Akurat u nich sprawa jest jasna - to nie jest tak, że Gabriela, samotna matka, założyła rodzinę z Grzegorzem, samotnym ojcem. Gabriela wpuściła Grzegorza (i tylko Grzegorza) do swojej rodziny, na którą składa się ona, jej rodzice i pięć dziewcząt w różnym wieku na prawach sióstr (fakt, że dwie najmłodsze urodziła Gaba nie ma większego znaczenia). Grzegorz wszedł w tę hierarchię zajmując miejsce najniższe z możliwych, na pewno nie równorzędne żonie. Najlepszy dowod - na liście osób najbardziej uprawnionych do wychowywania Ignasia Grzegorza nie było nawet w pierwszej trójce.
        • ako17 Re: przybrany = nieważny ? 17.05.23, 20:54
          przymrozki napisała:


          > Akurat u nich sprawa jest jasna - to nie jest tak, że Gabriela, samotna matka,
          > założyła rodzinę z Grzegorzem, samotnym ojcem. Gabriela wpuściła Grzegorza (i t
          > ylko Grzegorza) do swojej rodziny, na którą składa się ona, jej rodzice i pięć
          > dziewcząt w różnym wieku na prawach sióstr (fakt, że dwie najmłodsze urodziła G
          > aba nie ma większego znaczenia). Grzegorz wszedł w tę hierarchię zajmując miejs
          > ce najniższe z możliwych, na pewno nie równorzędne żonie. Najlepszy dowod - na
          > liście osób najbardziej uprawnionych do wychowywania Ignasia Grzegorza nie było
          > nawet w pierwszej trójce.

          och, Przymrozki, jak ja lubię to co piszesz :)
    • kocynder Re: przybrany = nieważny ? 17.05.23, 22:23
      Ponieważ mam zwyczaj pierw odpowiadać a potem czytać cały wątek (i ewentualnie się wtrącać) to być może zdubluję czyjeś.
      Co do Mili i jej nie mówienia do Gizeli "Mamo". Ta historia jest zdecydowanie bardziej skomplikowana i złożona, a mamy za mało przesłanek (od razu uprzedzę: Kalamburkę przebrnęłam raz z trudem i nie wrócę za nic na świecie). Nie wiemy na przykład na jakiej podstawie Gizela się Milą zajęła? Kiedy Makowskich zmiotła wojna zapewne musiała pofałszować dane i zapisać małą Milę jako swoją córkę, przede wszystkim, by się nią nie zainteresowały władze (nie została wywieziona do Niemiec, zgermanizowana, czy wręcz uśmiercona), po drugie - by dostać na nią przydział żywnościowy itp. No, ale załóżmy, że Zrobiła to tylko formalnie, a w codzienności dbała, by Mila nie zapomniała Zuzanny Makowskiej, swojej prawdziwej mamy (nie pytajcie mnie jak, bo nie mam pojęcia). I dobra, rozumiem, że Mila nie chciała do niej mówić "mamo", tego bym się nie czepiała. Ale... Po pierwsze: JAK Mila się do swojej opiekunki zwracała? "Panno Gizelo"? "Panno Gizelo, czy mogę dziś pójść na domówkę do Moniki?"... Ani to poręczne, ani naturalne. "Ciociu"? "Ciociu, może na kolację usmażymy naleśniki?" Niby czemu? "Niech Gizela"? "Niechże Gizela weźmie się w końcu za prasowanie mojej sukienki! Potrzebuję ją koniecznie na dziś wieczór!"... Patrząc na stosunek Milicji - najbardziej prawdopodobne...
      Przypadek Aurelii jest z jednej strony podobny, a z drugiej - całkiem inny. Podobny, bo obie (i Mila i Aurelka) nie uznają "nowej mamy". I to chyba jedyne podobieństwo. Różnic jest znacznie więcej, zaczynając od stosunku opiekunek do podopiecznych (Gizela darzy smarkatą Milę niemal nabożeństwem, Monika jest w najlepszym razie obojętna), przez charaktery tychże opiekunek i podopiecznych (Aurelia introwertyczka "po przejściach", Mila wyszczekana, by nie rzec bezczelna, Gizela taktowna i opanowana, Monika niesympatyczna i niedelikatna) aż po czas - i to zarówno historycznie (czasy wojenno - tuż po wojenne to całkiem inna sytuacja niż lata dziewięćdziesiąte, do tego Mila została osierocona jako pięcioletnie dziecko, Aurelia jako nastolatka).
      Co do pozostałych - to nawet kiedyś założyłam wątek o patchworkach u MM - i wniosek był, niestety, smutny: u MM NIE MA rodzin patchworkowych. BO patchwork - to "twoje+ moje = nasze". U MM nie ma "nasze". Ba, nie ma nawet "twoje". Wziąć przykład Elki. Poza jednorazową deklaracją, że Ela uwielbia macochę i że jeśli tatunio kiedykolwiek skrzywdzi tę słodką istotę, to ona, Elka, nie będzie go chciała znać i rzuci w niego pokrywką - czy jest jakikolwiek ślad wzajemnych relacji? Podobnie z Matołlią i Bellą - czy jest jakakolwiek scena w której w świadomości całego Borejklanu oprócz Robdziada, Matołlii i ich dwóch synciów - w tej odnodze rodziny istniała też Bella?
      • minerwamcg Re: przybrany = nieważny ? 18.05.23, 00:31
        Jak mówiła? Normalnie, "Gizelo, czy możesz?" "Gizelo, jak uważasz ". Jak to ładnie napisała Montgomery w "Ani z Zielonego Wzgórza", kiedy Ania pyta, jak ma się zwracać do Maryli, a ta jej odpowiada, że nie ma nic zlego w mówieniu do niej po imieniu, o ile będzie to czynić z należytym szacunkiem. Z tym szacunkiem u Mili było gorzej niż różnie, ale to zdaje się z głębszch powodów.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 18.05.23, 00:46
          minerwamcg napisała:
          >Jak mówiła? Normalnie, "Gizelo, czy możesz?"
          >"Gizelo, jak uważasz ". Jak to ładnie napisała
          >Montgomery w "Ani z Zielonego Wzgórza",
          >kiedy Ania pyta, jak ma się zwracać do Maryli, a
          >ta jej odpowiada, że nie ma nic zlego w
          >mówieniu do niej po imieniu, o ile będzie to
          >czynić z należytym szacunkiem. Z tym
          >szacunkiem u Mili było gorzej niż różnie, ale to
          >zdaje się z głębszch powodów.

          Właśnie, problem nie leży w sposobie zwracania się, a w podejściu do osoby opiekuna.
          Niestety autorka (ustami Majewskiej) sugeruje, że nazywanie Gizeli matką jest niewiernością. A dbanie o jej dobry kontakt z resztą rodziny jest nieważne. Poważnie, co Milicję kosztowało przejechać się w odwiedziny, samej, bez Ignaca? Albo lepiej z córkami? A jakby Borej wypytywał gdzie były, mogła mu coś nakłamać, ma w tym sporą wprawę.
      • ako17 Re: przybrany = nieważny ? 18.05.23, 00:44
        kocynder napisała:

        Wziąć p
        > rzykład Elki. Poza jednorazową deklaracją, że Ela uwielbia macochę i że jeśli t
        > atunio kiedykolwiek skrzywdzi tę słodką istotę, to ona, Elka, nie będzie go chc
        > iała znać i rzuci w niego pokrywką - czy jest jakikolwiek ślad wzajemnych relac
        > ji?
        Hę? Przecież jest czarno na białym, że Elka miała doskonały kontakt z rodziną ojca. Otrzymała oto przywilej opiekowania się obiema Pyziakównami, zanim wyjechała do Wiednia z dziadkiem Metodym.
        Wyobrażasz sobie lepszy kontakt z nową rodziną ojca? Co prawda, na tej sytuacji legł lekki wyrzut: "ale i Elka
        znalazła dla dzieci tylko dwa dni przed wyjazdem do Wiednia z dziadkiem Metodym." Na pewno byłoby lepiej dla Elki, gdyby znalazła 2-3 tygodnie.

        Podobnie z Matołlią i Bellą - czy jest jakakolwiek scena w której w świadom
        > ości całego Borejklanu oprócz Robdziada, Matołlii i ich dwóch synciów - w tej o
        > dnodze rodziny istniała też Bella?
        >
        • ako17 Re: przybrany = nieważny ? 18.05.23, 01:01

          > kocynder napisała:
          >

          >
          > Podobnie z Matołlią i Bellą - czy jest jakakolwiek scena w której w świadom
          > > ości całego Borejklanu oprócz Robdziada, Matołlii i ich dwóch synciów - w
          > tej o
          > > dnodze rodziny istniała też Bella?

          Po pierwsze, to Bella uzyskała wielką pomoc od Gabrieli, gdy ta jej załatwiła miejsce do zamieszkania w 1995 roku.
          Po drugie, Bella już była dorosłą i chyba nawet zamężną, gdy się Natalia z Robrojkiem wiązała. No to jak miała istnieć? Nie trzeba jej było wychowywać, jak, nie przymierzając, Pyziakówien.
          Natalia z Robertem pojechali na bal wyprawiany przez Bellę i Czarka (do Łodzi?) i wystarczy.

          Bardzo dogodnie się dzieje dla rodziny Borejków, że dzieci z pierwszych małżeństw mężów córek klanu są dorosłe i nie potrzebują tatusiów. Z drugiej strony, dzieci z klanu przysposobione przez przybyłych, też w sumie nie muszą być przez nich darzone jakąkolwiek atencją. Ale to właściwie tylko Gaba ma taki lajf, że przyciąga faceta do siebie, mając wcześniejsze dzieci. A Gaba jest pierwsza w domu po rodzicach i wiadomo, że jej dziećmi się zawsze ktoś zajmie: najszybciej Mila z Ignacym, ewentualnie Patrycja, ostatecznie Natalia (ale za to na dłużej i na wyjeździe).
          • bupu Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 09:58
            ako17 napisała:



            > Po pierwsze, to Bella uzyskała wielką pomoc od Gabrieli, gdy ta jej załatwiła m
            > iejsce do zamieszkania w 1995 roku.

            Czyli na cztery lata przed tym jak się Mamłalia z Robwąsem związała. A pytanie dotyczy czasów gdy Bella już była pasierbicą Mamłalii.


            > Po drugie, Bella już była dorosłą i chyba nawet zamężną, gdy się Natalia z Rob
            > rojkiem wiązała. No to jak miała istnieć? Nie trzeba jej było wychowywać, jak,
            > nie przymierzając, Pyziakówien.
            > Natalia z Robertem pojechali na bal wyprawiany przez Bellę i Czarka (do Łodzi?)
            > i wystarczy.

            Nie trzeba jej było wychowywać, owszem, ale dorosłe dzieci jednakowoż w życiu swoich rodziców istnieją. Dzwonią, wpadają z wizytą, w ich życiach wydarzają się ważne rzeczy... Tymczasem Bellowie niby w Łodzi, a jakby siedzieli w, well, Japonii i to że trzysta lat temu, taki od nich przepływ informacji. Bella zachodzi w pierwszą ciążę po dekadzie związku z Przeszczepem, który to fakt w świadomości głęboko zainteresowanej prokreacją rodziny B. nie istnieje wcale. Do tego stopnia, że na weselu Józwy dopytują o termin porodu, chociaż powinni mieć te informację od przyszłego dziadka, Robwąsa. Jest w ogóle dosyć kuriozalne, że w tomie, którego spora część obraca się wokół Grzyborzowego oczekiwania na wnuczę, w ogóle nie wspomina się o tym że i mąż drugiej Borejkowny zostanie lada moment dziadkiem i to po barrrdzo długim (zwłaszcza jak na Neo) wyczekiwaniu. Dopiero na weselu, jak królik z kapelusza PUF! Wyskakuje Bella z brzuchem
            Ponadto Bella w ogóle nie istnieje w swiadomości Jędrusia, którego monologami nas się częstuje w WdO (wypisz wymaluj jak z Ignasiem i Elką).
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 11:46
              bupu napisała:
              >(...) Jest w ogóle dosyć kuriozalne, że w
              >tomie, którego spora część obraca się
              >wokół Grzyborzowego oczekiwania na
              >wnuczę, w ogóle nie wspomina się o
              >tym że i mąż drugiej Borejkowny
              >zostanie lada moment dziadkiem i to po
              >barrrdzo długim (zwłaszcza jak na Neo)
              >wyczekiwaniu.

              Sam Grzyborz też daje plamę tym wyczekiwaniem, bo tak się składa, że Elka już dawno zdążyła wydać na świat ma paru krzepikich synów. A o istnieniu przynajmniej jednego z nich na pewno wiedział, bo było wspomniane w McD, że Elka nie przyleci, bo jest w ciąży. Skleroza?

              >Dopiero na weselu, jak królik z
              >kapelusza PUF! Wyskakuje Bella z
              >brzuchem
              >Ponadto Bella w ogóle nie istnieje w
              >swiadomości Jędrusia, którego
              >monologami nas się częstuje w WdO
              >(wypisz wymaluj jak z Ignasiem i Elką).

              Jędrka widzimy na tyle rzadko, że jeszcze można mu wybaczyć, ale IGS, który ciągle pałęta się po głównym planie, to już jest jakiś żart. Jasne, siostra, która jest starsza o kilkanaście lat i która nigdy nie mieszkała z IGSem w jednym domu, raczej nie będzie mu specjalnie bliska. Ale nie do tego stopnia, żeby dzieciak a ogóle nie wiedział o jej istnieniu. To wygląda tak, jakby kontakty z Elką zostały całkowicie zerwane. W ogóle nie bywała na święta, jakby w domu nigdy nie wymawiano jej imienia?

              W ogóle dziwne, że jak ktoś z rodziny zamieszka poza Poznaniem i okolicami, to nagle urywa się z nim kontakt. Pomimo, że autorka wie jak działają maile. Wykluczenie z sekty?
            • ako17 Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 12:10
              bupu napisała:

              > ako17 napisała:
              >
              >
              >
              > > Po pierwsze, to Bella uzyskała wielką pomoc od Gabrieli, gdy ta jej załat
              > wiła m
              > > iejsce do zamieszkania w 1995 roku.
              >
              > Czyli na cztery lata przed tym jak się Mamłalia z Robwąsem związała. A pytanie
              > dotyczy czasów gdy Bella już była pasierbicą Mamłalii.


              Ja myślę, że Bella do tej pory to wspomina i nie wie jak się odwdzięczyć. Zatem nie pokazuje się Borejkom na oczy, bo nie jest na to gotowa. Jak wymyśli stosowny sposób odwdzięczenia się to się pokaże.
              Ewentualnie daje wyraz wielkiej delikatności uczuć, wzorem Gizeli usuwając się z życia tych cudownych ludzi jako niegodna albo niepotrzebna.
              >
              >
              Do tego s
              > topnia, że na weselu Józwy dopytują o termin porodu, chociaż powinni mieć te in
              > formację od przyszłego dziadka, Robwąsa.

              może zmienił adres mailowy i nie doszła doń ta informacja? Wiecie jak to jest z zięciami Borejków. Lubią sobie czasem zmienić maila.

              mąż drugiej Borejkowny zostanie lada moment
              > dziadkiem

              Trzeciej :D

              i to po barrrdzo długim (zwłaszcza jak na Neo) wyczekiwaniu. Dopiero
              > na weselu, jak królik z kapelusza PUF! Wyskakuje Bella z brzuchem
              > Ponadto Bella w ogóle nie istnieje w swiadomości Jędrusia, którego monologami n
              > as się częstuje w WdO (wypisz wymaluj jak z Ignasiem i Elką).
              >
              >
              No cóż. Bardzo to jest nieładne, ale charakterystyczne dla Borejków. Oni są cudowni a rodziny zięciów są skazywane na wygnanie, już to do Japonii, już to do Łodzi.
      • asiolek_z_poznania Re: przybrany = nieważny ? 18.05.23, 09:47
        musiała pofałszować dane i zapisać małą Milę jako swoją córkę, przede wszystkim, by się nią nie zainteresowały władze (nie została wywieziona do Niemiec, zgermanizowana, czy wręcz uśmiercona)

        Kuriozalne. Gdyby władze niemieckie chciały dziecko wywieźć do Niemiec, zgermanizować albo uśmiercić, po prostu by to zrobiły, nie oglądając się na to, czy dziecko jest "czyjeś", czy nie. Czy ty sobie wyobrażasz, że Polacy podczas okupacji mieli jakiekolwiek prawa?

        Mam wizję urzędnika niemieckiego, który wzdycha ze smutkiem "taka ładna, niebieskooka blondyneczka, istna Aryjka, można by zgermanizować... no ale niestety, ma polską matkę, nie możemy jej zabrać. Szkoda!"

        Względnie żołnierza niemieckiego, który zamiast zastrzelić - powiedzmy - dziecko kradnące chleb, chowa broń do kabury i mruczy "cholera, niestety nie sierota...."

        Lebensborn

        Alojzy Twardecki "Szkoła Janczarów"
        Monika Szwaja "Matka wszystkich lalek".
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 18.05.23, 12:32
          asiolek_z_poznania napisała:
          >Kuriozalne. Gdyby władze niemieckie chciały
          >dziecko wywieźć do Niemiec, zgermanizować
          >albo uśmiercić, po prostu by to zrobiły, nie
          >oglądając się na to, czy dziecko jest "czyjeś",
          >czy nie. Czy ty sobie wyobrażasz, że Polacy
          >podczas okupacji mieli jakiekolwiek prawa?

          >Mam wizję urzędnika niemieckiego, który
          >wzdycha ze smutkiem "taka ładna,
          >niebieskooka blondyneczka, istna Aryjka,
          >można by zgermanizować... no ale niestety, ma
          >polską matkę, nie możemy jej zabrać. Szkoda!"

          >Względnie żołnierza niemieckiego, który
          >zamiast zastrzelić - powiedzmy - dziecko
          >kradnące chleb, chowa broń do kabury i
          >mruczy "cholera, niestety nie sierota...."

          W ogóle ciekawe jak wyglądał cały proces adopcji, o ile w ogóle do niego doszło formalnie (musiało dojść? w jakich okolicznościach mogli je sprawdzać?).
    • ikaria_809 Re: przybrany = nieważny ? 19.05.23, 09:56
      Aż mi się przypomniał poruszony, kiedyś temat wakacyjnej znajomości Gizeli. Romansem trudno to nazwać, gdyż taka interakcja wymaga, jednakowoż zajścia pewnych, bardziej intymnych interakcji między potencjalnie zaangażowanymi. Pan Bula wielce oburzony tym, hmm,rzekomym kłamstwem swej nowej znajomej i jej reakcja. Można, by wnioskować, iż pani Kalemba również nie uznawała Mili jako swojej córki. Tłumaczenie Monice mniej więcej tak; Nie jestem matką, tylko adoptowałam, rozumiesz? Jak najbardziej. można uznać za taką przesłankę. Także kwestia, jak się do kogoś zwracać zależy chyba od obu stron. W przypadku Ani i Maryli sytuacja była jasna. Po pierwsze tam nie było formalnej bądź, nie adopcji. Gdyż przybycie rudowłosej panienki na Zielone(Szczyty?)Wzgórze to pomyłka, oczekiwano chłopca do konkretnych posług w gospodarstwie. Następuje odwiezienie do pani Spencer i... dopiero nadejście kolejnej osoby, która traktowałaby ją jako posługaczkę budzi w sercu siostry Mateusza uczucie jakiegoś buntu, jakieś. Niczego na pewno nie udaje jasno precyzuje własne poglądy. Po co masz zwracać się do mnie ciociu? Mów jak wszyscy, w tym istotnie, niczego negatywnego nie widać, jeśli zachowujemy szacunek. Mamy jednak wyraźną deklarację tego, że Ania jest dla opiekunki ważna, jak bardzo to mamy ukazane konkretnych scenach. Analogicznie u Musierowicz też widać niepewność, brak konkretnej deklaracji. Świadczą o tym dwie sytuacje. Pierwsza już wyżej wspomniana, druga rozmowa z nauczycielką Majewską. Gdzie też zostaje zauważone, ta oschła szorstka kobieta matką być nie może. O czym, zresztą i Gizela mówi... Ergo, moim zdaniem, jeżeli istnieją jakieś korelacje w Kalamburce są w najlepszym razie ambiwalentne. Zero traktowania z niechęcią lub okrutnie, kecz co najwyżej w bardzo zdystansowanej atmosferze. Na zasadzie każdy zna swoje miejsce i obowiązki. O dzieciach bardzo spragnionych, tego, by zwracać się „tato" i „mamo" też w literaturze pisano.
      • piotr7777 Re: przybrany = nieważny ? 20.05.23, 18:09
        Gizela nie była panią Kalemba a panną Kalembą (Kalembianką), bo to jej panieńskie nazwisko.
        Nie wiemy co odpowiedziałą panu Bule, padła nawet hipoteza, że mogła powiedzieć prawdę, tyle, że on sam, widząc rumieniec na jej twarzy, pomyślał, że Mila jest panieńskiem dzieckiem jego wakacyjnej znajomej i jego rejtereda była wynikiem nie lęku przed zwiazaniem się z kobietą z dzieckiem, ale że zobaczył obiekt swojej adoracji jako osobę puszczalską. Sama Gizela mówi: "myśli, że go okłamałam", to jednak istotna poszlaka.
        Gizela domyśliła się, że Mila nie jest córką Gizeli, ale nie dlatego, że Gizela jest oschłą i szosrstka, bo i takie matki się przecież zdarzają. Mam wrażenie, że zadziałało tu coś w rodzaju nauczycielskiej intuicji.
        Nie wiem, jak wyglądała kwestia adopcji wojennych sierot, na pewno trochę ich po wojnie było i wątpię, żeby pańśtwo bawiło się w żmudne procedury, zapewne osoby, które takie osierocone dzieciaki przygarnęły po prostu zgłosiły ten fakt stosownym organom. Prawdopodobnie w sensie prawnym Gizela jest matką Mil i nigdy jej formalnie nie przysposobiła.
        Nawiasem mówiąc historia, że Gizela pracowała w niemieckiej administracji i dostawałą kartki żywnościowe na córkę, którą zgłosiła władzą pasowałaby raczej do Generalnego Gubernatorstwa a nie do Kraju Warty. Ale tu znowu nie znam szczegółowych różnic, może poza tym, że na ziemiach wcielonych do Rzeszy Polacy zasadniczo nie mieli żadnych praw, w GG owszem panował terror i każdy Polak mógł być właściwie bezkarnie zabity czy ograbiony przez dowolnego, nawet niskiego rangą żołnierza czy SS-owca, ale faktycznie Niemcy potrzebowali polskich urzędników (bo przecież nie byli w stanie sprowadzić personelu z Rzeszy) i jakieś przywileje musieli im dać. Ale to był Poznań a nie Warszawa czy Kraków.
        We wespomnianej rozmowie ze Stefanią Gizela mówi też, że nikt się po Milę nie zgłosił, więc w sumie to ona jest Gizeli. To mnie trochę zastanawia, w końcu Makowscy powinni mieć jakiś przewdwojennych krewnych /przyjaciół /znajomych. Gizela nie mówi, że nikt nie chciał wziąć dziewczynki, ale że w ogóle nikt się nie zainteresował. Cyba, że Emilia i Władysław byli sierotami, w dodatku przybyłymi z innej części Polski.
        Myślę, że Gizela traktowała Milę tak jak traktowałąby własne dziecko, bo to nie była osoba skłonna do czułości czy egzaltacji. Tłumaczenie postawy Mili wiernością wobec rodziców, o których nie wiedziała nic pomimo, że były osoby (poza samą Gizelą np. dozorczyni), które znały jej rodziców jest dla mnie słabe.
        Jeżeli na macierzysństwo skłąda sie więć biologiczna, prawna i emocjonalna, to w relacji Gizela- Mila tej peirwszej oczywiście nie było, ta druga zapewne tak (Choć mocno naciągana) a z trzecią sprawa jest cokolwoiek skomplikowana.
        • ako17 Re: przybrany = nieważny ? 20.05.23, 21:39
          >Gizela domyśliła się, że Mila nie jest córką Gizeli
          Jeszcze raz poproszę.
          Bez sarkazmu - nie pamiętam za dobrze Kalamburki - więc kto się nie domyślił?
          • piotr7777 Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 08:53
            Chciałem napisac- Stefania Majewska, nauczycielka Mili z podstawówki.
        • przymrozki Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 16:24
          piotr7777 napisał:

          Stefania
          > domyśliła się, że Mila nie jest córką Gizeli, ale nie dlatego, że Gizela
          > jest oschłą i szosrstka, bo i takie matki się przecież zdarzają. Mam wrażenie,
          > że zadziałało tu coś w rodzaju nauczycielskiej intuicji.

          Tak właśnie to było sprzedane - przyziemna Gizela, solidna i praktyczna, nie rozumiała wyrafinowanej, wrażliwej i "taaaakiej wyjątkoooooowej" Mili, w przeciwieństwie do Stefanii, dobrej wróżki, która od razu rozpoznała w nowej uczennicy postać z krainy łagodności. I jednym z dowodów na niebywałą intuicję Stefanii, oprócz wzruszenia intelektualną głębią Mili, było właśnie to, że zgadła, że Gizela nie jest matką Melanii.

          Dla porównania, kiedy Robrojek zorientował się, że Natalia nie jest matką Józinka, narrator wszechwiedzący wyjaśnił, skąd Robert czerpał tę pewność - Natalia wyciągała siostrzeńca z wózka nieporadnie, jakby się bała, że zrobi mu krzywdę. Dlatego było to oczywiste dla postronnych obserwatorów.
        • kocynder Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 17:03
          Właśnie do tych "kartek" się odniosłam, pisząc, że Gizela zarejestrowała Milę jako SWOJE dziecko. Z tym, że nie mam pojęcia jak to w Poznaniu było...
          Do tego mnie zastanawia jedno: SKĄD Gizela wie, że małej Mili nikt nie szukał po wojnie? Ja bym nawet "kupiła" to zerwanie kontaktów później, gdyby np wpleść gdzieś scenę, że Mila opowiada komuś, iż na początku lat '70 dowiedziała się, że po wojnie przez x czasu szukali jej Tadeusz Makowski, wuj, brat jej ojca i Anna z Iksińskich, ciocia, siostra jej mamy. A Gizela to zataiła, bo chciała mieć ją dla siebie. Że właśnie wtedy okazało się, że Zuzanna Makowska przeżyła wywózkę, po wojnie wylądowała w Brazylii, zmarła w 1972 roku. I że Gizela, przez swoją egoistyczną zachciankę "mieć dziecko" okradła ja z tych lat, z rodziny itd. To by było realne (no, chociaż jakoś tam prawdopodobne) i Mila nie wyszłaby na bezduszną, wredną sucz, która dla pary portek napluje na (choćby przybraną) matkę.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 17:08
            kocynder napisała:
            >Do tego mnie zastanawia jedno: SKĄD
            >Gizela wie, że małej Mili nikt nie szukał po
            >wojnie? Ja bym nawet "kupiła" to zerwanie
            >kontaktów później, gdyby np wpleść gdzieś
            >scenę, że Mila opowiada komuś, iż na
            >początku lat '70 dowiedziała się, że po
            >wojnie przez x czasu szukali jej Tadeusz
            >Makowski, wuj, brat jej ojca i Anna z
            >Iksińskich, ciocia, siostra jej mamy. A Gizela
            >to zataiła, bo chciała mieć ją dla siebie. Że
            >właśnie wtedy okazało się, że Zuzanna
            >Makowska przeżyła wywózkę, po wojnie
            >wylądowała w Brazylii, zmarła w 1972 roku.
            >I że Gizela, przez swoją egoistyczną
            >zachciankę "mieć dziecko" okradła ja z tych
            >lat, z rodziny itd. To by było realne (no,
            >chociaż jakoś tam prawdopodobne) i Mila
            >nie wyszłaby na bezduszną, wredną sucz,
            >która dla pary portek napluje na (choćby
            >przybraną) matkę.

            Ej, przecież była kiedyś dyskusja na temat potencjalnego zatajania przez Gizelę pewnych faktów - ktoś wytknął, że dlaczego tak późno pokazała Mili zdjęcia jej rodziców i dlaczego podała przy tym ich imiona i nazwiska, tak jakby wychowanka ich wcześniej nie znała.
            • kocynder Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 17:24
              Mila miała chyba niespełna pięć lat, jak Zuzannę Makowska zwinęli w łapance, mogła przez jakiś czas pytać "gdzie mama?", ale po x uspokajających odpowiedzi pytać przestała, a nawet myśleć. Tak, straszne to, ale tak mogła podziałać dziecięca psychika. Owszem, bywa, że ktoś pamięta wzór tapety w pokoju, z czasów, gdy miał trzy latka, ale to całkiem inna sprawa. Mila mogła nawet pamiętać jakiś obraz, wrażenie, ale "na codzień" mama była Gizela. Znaczy wiedziała, że nie biologicznie, że adoptowana, ale nie o szczegółach. I tak, GDYBY takie jak napisałam "szczegóły" wyszły na jaw w połowie lat '70 - Mila miałaby pełne moralne prawo odrąbać tasakiem wampira, który dla SWOJEJ zachcianki odebrał jej rodzinę i ja rodzinie...
            • przymrozki Re: przybrany = nieważny ? 21.05.23, 17:51
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > Ej, przecież była kiedyś dyskusja na temat potencjalnego zatajania przez Gizelę
              > pewnych faktów - ktoś wytknął, że dlaczego tak późno pokazała Mili zdjęcia jej
              > rodziców i dlaczego podała przy tym ich imiona i nazwiska, tak jakby wychowank
              > a ich wcześniej nie znała.

              Przy czym cała historia znajomości Gizeli z Makowskimi, śmierci/zaginięcia młodych rodziców i "adopcji" Mili dzieje się poza przytomnością czytelnika, więc tak naprawdę równie dobrze Gizela może być całkiem niewinna. Jest teoretycznie możliwe, że i Zuzanna, i Władysław nie mieli już żadnych żyjących krewnych, a Gizela o tym wiedziała. Nie ma na to żadnego dowodu w tekście, co jest trochę dziwne, zgadzam się, ale też wiemy na pewno, że Gizela nie ukrywała się przed krewnymi Makowskich - zamieszkała w ich mieszkaniu, wśród sąsiadów, którzy doskonale wiedzieli, czyją córką jest Mila. Gizela sama z siebie, bez żadnych nacisków i zachęt, powiedziała Stefanii jak nazywała się biologiczna matka Mili i gdzie pracowała wiedząc, że może się okazać, że Stefania ją znała.
          • minerwamcg Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 01:23
            Była taka instytucja jak Międzynarodowy Czerwony Krzyż, która zajmowała się szukaniem pogubionych w czasie wojny rodzin - mnóstwo ludzi się dzięki niej poodnajdywało, mnóstwo rodzin połączyło. Nie wierzę, że gdyby ktoś chciał znaleźć małą Milę, nie wpadłby na jej trop.
            • kocynder Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 06:37
              Oczywiście Czerwony Krzyż jest dość ogólnie znany i JEŚLI jacyś krewni Mili jej szukali to zapewne właśnie przez tę instytucję. Pytanie dotyczyło raczej "drugiej strony". Bo jeśli Gizela nigdzie nie zgłosiła, że jej "córka" Mila Kalemba to w rzeczywistości Mila Makowska - nikt by o tym nie wiedział. I nikt by jej nie znalazł.
              Mogła być opcja, że Gizela fakt zgłasza i WIE, wie na bank, że małej nie szukają żadni krewni.
              A mogło być i tak, że kilkulatce mówiła x razy "Byłam w Czerwonym Krzyżu, nikt cię nie szuka, widać nie masz nikogo oprócz mnie", a kiedy Miła już dorosła jakoś (nie mam pojęcia jak, może znalazła list do Gizeli od jakiejś jej znajomej, który podważył zaufanie o słów, SAMA zwróciła się do instytucji, tam dowiedziała się, że owszem, szukano jej przez x lat, jej mama przeżyła wojnę, zmarła kilka lat temu... No, to by, moim zdaniem, usprawiedliwiło tak absolutne wywalenie Gizeli z życia i myśli.
              Oczywiście ja i czytelnicy wiemy, że Gizela została dopisana post factum, ale... ;)
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 07:40
                kocynder napisała:
                >A mogło być i tak, że kilkulatce mówiła x
                >razy "Byłam w Czerwonym Krzyżu, nikt
                >cię nie szuka, widać nie masz nikogo
                >oprócz mnie", a kiedy Miła już dorosła
                >jakoś (nie mam pojęcia jak, może
                >znalazła list do Gizeli od jakiejś jej
                >znajomej, który podważył zaufanie o
                >słów, SAMA zwróciła się do instytucji,
                >tam dowiedziała się, że owszem,
                >szukano jej przez x lat, jej mama
                >przeżyła wojnę, zmarła kilka lat temu...
                >No, to by, moim zdaniem,
                >usprawiedliwiło tak absolutne
                >wywalenie Gizeli z życia i myśli
                >Oczywiście ja i czytelnicy wiemy, że
                >Gizela została dopisana post factum,
                >ale... ;)

                Gdyby tak było, to mielibyśmy inną rzecz do przyczepienia się🙃 - dlaczego Gizela odcinająca Milę od krewnych zostaje normalnie potępiona, a Gaba i spółka, robiący Laurze wodę z mózgu czarną legendą Pyziaka, nie.
                • kocynder Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 11:17
                  Bo Gaba jest świętą. A Gizela nie. Może być? ;)
              • przymrozki Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 11:34
                kocynder napisała:

                > Oczywiście Czerwony Krzyż jest dość ogólnie znany i JEŚLI jacyś krewni Mili jej
                > szukali to zapewne właśnie przez tę instytucję. Pytanie dotyczyło raczej "drug
                > iej strony". Bo jeśli Gizela nigdzie nie zgłosiła, że jej "córka" Mila Kalemba
                > to w rzeczywistości Mila Makowska - nikt by o tym nie wiedział. I nikt by jej n
                > ie znalazł.

                Gdyby szukała jej jakaś stryjeczna kuzynka pierwszej żony ojczyma dawno zmarłego bratanka - być może. Gdyby to Zuzanna albo Władyslaw przeżyli wojnę, poszukiwania zaczęliby zapewne od swojego miejsca zamieszkania. Rodzina, z którą Makowscy utrzymywali relacje przed wojną też przecież znałaby ich adres i szukając informacji o całej trójce, w końcu trafiłaby na Milę Już-nie-makowską.

                A czy Gizela w ogóle podjęła próbę zgłoszenia gdziekolwiek Mili jako Melanii Makowskiej - tego nie wiemy. Być może nie. Być może ona wcale nie adoptowała dziecka, tylko po prostu zarejestrowała je jako swoje - zakładam, że po wojnie nikogo jakoś szczególnie nie dziwiłby brak aktu urodzenia czy aktu chrztu. Przyszła kobieta z jakimś świstkiem od Niemców, powiedziała, że dziecko jest jej panieńskie, a ojciec nieznany, więc tak właśnie urzędnik wpisał w dokumenty, dziękuję, następny proszę.


                • kocynder Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 12:01
                  A czy wiemy ile czasu Makowscy byli sąsiadami Gizeli? Bo jeśli krótko to ich krewni mogli nie znać adresu. Zuzanna Makowska jeśli przeżyła - też nie wiadomo w jakim stanie psychicznym. A małej Mili mógł szukać nie jakiś Antka kobity śwagra brat, a wuj, stryj czy ciotka. W razie śmierci wstępnych najbliżsi krewni. I tak, gdyby nie mięli adresu a szukali Mili Makowskiej, podczas gdy Gizela świadomie zarejestrowała dziecko jako swoje, Mile Kalembiankę - to po prostu by jej nie znaleźli.
                  • przymrozki Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 13:00
                    kocynder napisała:

                    > A czy wiemy ile czasu Makowscy byli sąsiadami Gizeli?

                    Co najmniej od narodzin Mili do zaginięcia Zuzanny, czyli jakieś pięć lat.

                    >. Zuzanna Makowska jeśli przeżyła - też nie wiadomo w
                    > jakim stanie psychicznym. A małej Mili mógł szukać nie jakiś Antka kobity śwag
                    > ra brat, a wuj, stryj czy ciotka. W razie śmierci wstępnych najbliżsi krewni. I
                    > tak, gdyby nie mięli adresu a szukali Mili Makowskiej, podczas gdy Gizela świa
                    > domie zarejestrowała dziecko jako swoje, Mile Kalembiankę - to po prostu by jej
                    > nie znaleźli.

                    Tak by mogło być - z tym, że Gizela o najbliższej rodzinie Zuzanny i Władyslawa pewnie coś by wiedziała (chociażby to, że jest jakiś ojciec we Lwowie albo jakaś siostra pod Gdańskiem). Jeżeli mamy wierzyć, że Gizela była człowiekiem raczej prawym i uczciwym, chyba musimy założyć, że wedle jej najlepszej wiedzy nikt z najbliższej rodziny Mili nie dożył końca wojny.

                    Poza tym osoba rzeczywiście usilnie poszukująca któregokolwiek z Makowskich, znając choćby orientacyjnie miejsce ich zamieszkania, ogłaszałaby się w sposób, który powinien był dotrzeć do Gizeli i jej sąsiadów. A życzliwa okolica przecież wiedziała, że mała Makowska to mała Kalemba.
                    • piotr7777 Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 16:38
                      Gdyby Gizela faktycznie chciała odciąć Milę od korzeni to
                      -wyprowadziłąby się z Poznania
                      -wszędzie przedstawiałaby Milę jako własn córkę
                      -wmówiłaby to również samej Mili, to nie było takie trudne skoro wspomnienia z tego okresu z reguły u wszystkich są dość mgliste.
                      Ale
                      -Gizela nie ukrywa przed nikim, że Mila nie jest jej biologiczną córką, nawet jeśli nie trąbi o tym na prawo i lewo
                      -mieszka w mieszkaniu, które należy do Mili od urodzenia wśród ludzi, którzy Makowskich znali
                      -zakłada, że skoro Zuzanna nie zgłosiłą się po córkę znaczy, że nie przeżyła wojny, hiptoeza, że Żuzanna zyje, ale straciła pamięć jest mało prawdopodobna.
                      Dlatego dopisywanie teraz jak to Gizela wiedziała o Zuzannie lub innych naturalnych krewnych poszukujących jej wychowanki jest błędem nie tylko dlatego, że w książce tego nie ma. Owszem, Gizela w pożegnalnym liscie przeprasza Milę, że ukryła przed nią zdjecie jej rodziców (i faktycznie - mogła uważać, że pokazując przybranej córce to zdjęcie zerwie i tak wątłą relację między nimi, że np. mała zacznie traktować to zdjęcie jak talizman, rozmawiać z nieżyjącymi rodzicami a samą Gizelę odtrąci), ale chyba dla samej Mili jest to zaskoczenie.
                      Tu zresztą dygresja - Gizela prosi Milę by ta poszła do ślubu z bukietem pachnącego groszku, ale nie podaje powodu tego zyczenia. Po latach Mila dopowiada sobie, że to były ulubione kwiaty jej matki, tyle, że niby skad o tym wie.
                      A wracając do tematu - Mila w 1993 r. przegania Janusza i zataja ten fakt zarówno przed Gabrielą jak i wnuczkami. Wiosną 1998 r. Laura interesuje się ojcem, Mila ją zbywa i sugeruje niestosowność tych zainteresowań. Wtedy jeszcze Gizeli nei ma w narracji. Ale gdy rok później Laura ucieka do Torunia, Mila już wie, że Gizela w jakimś stopniu ją okłamała, tzn. wiedziała o jej rodzicach więcej niż jej zapewne mówiła. I jakoś nie wyciąga wniosków z tego.
                      Warto zwrócić uwagę, że inaczej ocenamy zahcowanie Mili względem Laury gdy nie wiemy o nieudanej wizycie Janusza kilka lat wcześniej - po prostu powiedziała tyle, ile była w stanie powiedzieć a inaczej gdy wiemy, jak było naprawdę.
                      • przymrozki Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 18:19
                        piotr7777 napisał:

                        > Gdyby Gizela faktycznie chciała odciąć Milę od korzeni to
                        > -wyprowadziłąby się z Poznania
                        > -wszędzie przedstawiałaby Milę jako własn córkę
                        > -wmówiłaby to również samej Mili, to nie było takie trudne skoro wspomnienia z
                        > tego okresu z reguły u wszystkich są dość mgliste.
                        > Ale
                        > -Gizela nie ukrywa przed nikim, że Mila nie jest jej biologiczną córką, nawet j
                        > eśli nie trąbi o tym na prawo i lewo
                        > -mieszka w mieszkaniu, które należy do Mili od urodzenia wśród ludzi, którzy Ma
                        > kowskich znali

                        Tak, ale tu chodzi, jak mniemam, nie o to, że Gizela aktywnie ukrywała Milę przed krewnymi - bo ten zarzut jest oczywiście bezzasadny - tylko o to, że utrudniła ewentualnej dalszej rodzinie kontakt z Milą. Mogła wszak istnieć jakaś ciotka czy kuzyn, którzy szukali Zuzanny lub Władysława, czy to na listach Czerwonego Krzyża, czy przez dane z powojennej ewidencji ludności. I taki krewny stanąłby wobec danej, że Melania Makowska urodzona, ochrzczona i zarejestrowana przed wojną, w czasie wojny rozpłynęła się w powietrzu.

                        Z mgły wojennej wyłoniła się za to nienotowana wcześniej Melania Kalemba, nieślubne córka Gizeli, szwaczki z Poznania. Cóż z tego jednak wynika dla krewnych Zuzanny lub Władysława? Ano nic, bo oni szukaliby zupełnie kogoś innego.

                        > -zakłada, że skoro Zuzanna nie zgłosiłą się po córkę znaczy, że nie przeżyła wo
                        > jny, hiptoeza, że Żuzanna zyje, ale straciła pamięć jest mało prawdopodobna.

                        Zresztą, gdyby Zuzanna faktycznie straciła w czasie wojny pamięć, nie szukałaby przecież córki. A już na pewno nie po nazwisku. Więc nawet zgłoszenie Mili do wszystkich Czerwonych Krzyży świata nic by nie dało.

                        • kocynder Re: przybrany = nieważny ? 25.05.23, 21:38
                          "Gizela aktywnie ukrywała Milę przed krewnymi - bo ten zarzut jest oczywiście bezzasadny - tylko o to, że utrudniła ewentualnej dalszej rodzinie kontakt z Milą"
                          Dokładnie. I dokładnie jak piszesz dalej - jeśli Gizela "zapisała" Milę jako swoje dziecko panieńskie - to po prostu krewni Makowskich by jej nie znaleźli, w każdym razie nie szukając przez organizacje typu Czerwony Krzyż. Bo formalnie dla tejże instytucji - Władysław Makowski ..., Zuzanna Makowska aresztowana w łapance w roku ..., Mila Makowska, córka powyższych - uznana za zaginioną, zapewne nie żyje, brak śladów. Nikt "instytucjonalnie" nie skojarzyłby Mili Makowskiej z Milą Kalembianką, panieńskim dzieckiem jakiejś szwaczki czy tam ekspedientki, bo niby czemu skojarzyć?

                          "Zuzanna faktycznie straciła w czasie wojny pamięć, nie szukałaby przecież córki" Psychika ludzka nie jest jednoznaczna i nie funkcjonuje jak dobrze naoliwiony gaźnik. W mojej dalszej rodzinie była kobieta, która w czasie wojny straciła męża (aresztowany w 1940, dalsze losy nieznane) i dwóch synów (jeden poległ gdzieś w Holandii, a drugi, szesnastoletni zginął w Powstaniu Warszawskim). Sama przeszła aresztowanie, tortury... Przeżyła, ale właśnie "rzuciło jej się" na pamięć. Pamiętała jak się nazywała (nazwisko męża), pamiętała jaką szkołę kończyła, koleżanki sprzed wojny itd, ale do śmierci "miała" synów, choć dla niej zatrzymali się na etapie 13 i 5 latka... Więc wiem, że Zuzanna mogła mieć w gruncie rzeczy dowolne "odjazdy" psychiczne - my, siedząc wygodnie i bezpiecznie w fotelu, przed klawiaturą komputera nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić co robili oprawcy i jak to mogło wpłynąć na psychikę osoby torturowanej.
                          • przymrozki Re: przybrany = nieważny ? 26.05.23, 09:54
                            Przy czym, oczywiście, dużo zależy od czynników i okoliczności nieznanych czytelnikowi. Bo zachowanie Gizeli mogło być haniebne (jeżeli wiedziala, że Makowscy mieli bliską rodzinę, która mogła przeżyć wojnę i szukać informacji o losie Zuzanny, Władysława i Melanii), a mogło być neutralne (jeżeli z rozmów z Makowskimi wiedziała, że nie mają rodziny ani innych bliskich).

                            My przecież w sumie tak naprawdę nie wiemy nawet, dlaczego Gizela na dzień dobry i bez pytania wyśpiewała Stefanii dane matki Mili - może to była wyjątkowa sytuacja i gdyby nie nagły przypływ zaufania do nauczycielki-dobrej wróżki, Gizela zgłosiłaby Milę jako swoją córkę, jak wiele razy wcześniej. Może wielu ludzi, podobnie jak Monika, zakładało, że Miła jest córką Gizeli, a Gizela wcale nie dbała o to, żeby te pomyłki prostować.

                            A nawet jeżeli Gizela skrupulatnie pilnowała, żeby otoczenie znało prawdę, to i tak jej motywacja niekoniecznie musiała być wyłącznie szlachetna. Gizeli mogło chodzić głównie o dobro Mili i jej szanse na zdobycie informacji o losie krewnych ("to ty jesteś corką Zuzanny? Znałam twoją mamę przed wojną!"), a mogło chodzić i o to, że pruderyjna Gizela nie chciała być uważana za pannę z dzieckiem.
                            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: przybrany = nieważny ? 26.05.23, 10:28
                              przymrozki napisała:
                              >A nawet jeżeli Gizela skrupulatnie
                              >pilnowała, żeby otoczenie znało prawdę,
                              >to i tak jej motywacja niekoniecznie
                              >musiała być wyłącznie szlachetna. Gizeli
                              >mogło chodzić głównie o dobro Mili i jej
                              >szanse na zdobycie informacji o losie
                              >krewnych ("to ty jesteś corką Zuzanny?
                              >Znałam twoją mamę przed wojną!"), a
                              >mogło chodzić i o to, że pruderyjna
                              >Gizela nie chciała być uważana za
                              >pannę z dzieckiem.

                              I chwilami można też odnieść wrażenie, że Gizela z jakiegoś powodu nie czuje się "godna" by być matką Mili. Taki wydźwięk odebrałam m.in. z "Nie jestem matką, adoptowałam, rozumiesz?"

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka