tajna_kryjowka_pyziaka
18.06.23, 14:09
Po przeczytaniu Stłuczki odczuwam bolesny zawód. Nie tylko nad tym wszystkim, na co forum pomstuje, ale przede wszystkim nad ubogością jej treści, bynajmniej nie szlachetną. W toku lektury nie dowiedziałam się prawie nic nowego ponad to, co wiedziałam już z forum i pobieżnego przekartkowania w empiku. Równie dobrze mogłam jej w ogóle nie czytać i niewiele by to zmieniło.
Miałam nadzieję znaleźć w niej coś nowego, jakiś świeży temat. A tu gucio. Wklejam jednak swoje refleksje, bo może ktoś inny pod ich wpływem zauważy w WdO coś, co rzuci na nią nowe światło (i wypowie się pod spodem):
1. Dorota:
– Na pierwszych stronach pokazuje się jako arogancka ignorantka bez krzty szacunku dla drugiego człowieka. Ja nie lekarz, ale aż mną trzęsła ta scena cucenia. A te wewnętrzne monologi, chruście panie! Te filmy, nalewki, to "w szkole nie uczyli" - to wymyślone naprędce jedno wielkie samousprawiedliwienie własnej niewiedzy.
– I jeszcze to przesadne zainteresowanie stanem finansowym poszkodowanej. I kto tu jest bezdusznym materialistą?
+ Na szczęście z biegiem fabuły Dorcia nieco się poprawia, m.in. zadziwiająco trafnie diagnozuje IGSa:
O, na przykład: od razu, jeszcze pod ,,Rzepichą", odczytała to, co było we wzroku Ignacego Grzegorza, i miała rację. Rozmowa z nim tylko to potwierdziła. W tym genialnym studencie dominował lęk. Nadwrażliwość, samotność, nadmierne skoncentrowanie na sobie samym. On się popisuje nie tylko przed innymi, ale także przed sobą. Chyba czuje się zarazem wiele wart - i mało wart. Mogłaby się z nim przyjaźnić i nawet mu pomóc.
Trafnie też wytknęła, że on w formie obrony próbuje wmawiać sobie, że te cechy to zalety i "upaja się" swoim cierpieniem (ale to już ma raczej po mamusi).
– Ale jest to poprawa wciąż nieznaczna, ogólnie uważam, że postać jest napisana sztucznie i na odwał.
+ Ale jedno muszę jej przyznać, swoją sytuacją życiową ruszyła trochę moje emocje. Mimo całej niechęci, szkoda mi tej dziewczyny, której matka robi wodę z mózgu, a babulce się wysługują. No bo co ona temu winna? W sumie ma nie lepiej niż Pyziakówny.
2. Skoro już o babciach mowa:
– Nie będę oryginalna pisząc, że ich nie lubię. Wikta to wredne chamidło i oszustka, która żeruje na cudzym cierpieniu. Już od zdrowego klienta nie powinna żądać podwójnej stawki, ale że nie ma skrupułów by to samo robić rannemy, który trafił do jej domu przypadkiem i nie prosił się by tam nocować?! Zaradna i gospodarna, jasne. Gizela by takiej przylutowała salaterką mocniej niż Ignac Gomułce.
– Andzia dla odmiany jest dość nijaka, pogodna, uśmiechnięta i właściwie tyle. I nie ma problemu z oszustwem swojej siostry.
– Brak prezentów na imieniny wnuczki usprawiedliwiają tym, że nie miały czasu na zakupy w taki upał. Bo oczywiście wcześniej niż na ostatnią chwilę nie mogły kupić. I żeby je załatwić potrzebują Chrobota jadącego do miasta na polecenie Idy (w sensie to wygląda tak, jakby zrobiły to tylko dlatego, że nadarzyła się okazja i gdyby Chrobot akurat nie jechał, to by tego nie zrobiły).
– Co z tego, że obie są z Doroty dumne i tak ją chwalą, skoro jako opiekunki nie są jej zbyt bliskie i ich relacja z wnuczką ogranicza się jedynie do zlecania jej różnych obowiązków? Nie rozmawiają z nią, nie można im się zwierzyć, równie dobrze to mogłyby być obce osoby, u których Dorota dorabia latem.
+ Ale fajnie, że nadmieniono, że są opiekunkami prawnymi Doroty, to chyba pierwszy raz w cyklu kiedy wyjaśniono sytuację prawną dziecka z wyjechanym rodzicem
3. Nowa odsłona lekkomyślnego braku planów i perspektyw, wyjątkowo nie u Borejków:
– Nie mogę się nadziwić tym dwóm dziwnie narysowanym babiszonom, że jest im zupełnie obojętne czy Dorota pogodzi studia medyczne z oporządzaniem gospodarstwa. Już teraz nie dają sobie rady same i zaganiają ją do roboty - to co zrobią za parę lat, gdy wnuczka nie będzie miała czasu ani siły na pomaganie im? O ile w ogóle będzie z nimi mieszkała.
Ale może to dlatego są takie skąpe i chciwe? Bo wiedzą, że Dorota jako lekarz niekoniecznie będzie z nimi tkwiła na wiosce i dlatego wyszarpują i odkładają pieniądze na:
a) zatrudnienie pracowników, gdy ona odejdzie
b) otworzenie dla niej prywatnej kliniki gdzieś w okolicy (pan Chrobot zbuduje)
To już ma więcej sensu.
– Ale wciąż mniej niż fakt, że ich córka i siostrzenica nie raczy się dołożyć do rodzinnego budżetu. To po co wyjeżdżała?
4. Tereska Norweska:
– Już nie mówię nawet jaką hipokryzją trąci kreacja takiej postaci. Jak Pyziak jedzie pracować do Australii z zamiarem powrotu(!), który to zamiar potem realizuje(!!!), to to jest odbierane jako pierwsze z dwóch porzuceń. Ale jak Teresa jedzie pracować do Norwegii, ewidentnie bez zamiaru powrotu (i nie wiadomo właściwie po co, skoro Dorota i tak chodzi w jednych ciuchach) - taaaka bieeedna, ale dzieeelna! I jeszcze od pierwszej chwili, gdy zostaje wspomniana, natychmiast pojawia się sprostowanie, że wcale nie porzuciła. Jak to nie?
– Trąci też wtórnością. Przyznacie, że Teresa to Gaba. Tyle, że w Norwegii i doprawiona obrzydliwą mizoandrią (dosłownie pisze o mężczyznach jak o jakichś zwierzętach). I nie można jej napisać, że córka złamała nogę, bo się biedulka zestresuje. Tfu! Więcej nie napiszę, bo mnie szlag jasny trafi.
+ Niby należą się autorce propsy za brak potępiającej otoczki wokół nieślubnego dziecka i pracy zagranicą, być może MM chciała odczarować ten motyw…
– Ale co z tego, że komentarz odautorski tolerancyjny, kiedy fakty są takie nieciekawe?
c.d.n.