Dodaj do ulubionych

Przesadzanie Róż.

03.08.23, 22:13
Ja wiem, że o bezsensach przewrotu z Oxfordu do Poznania było milion pińcet razy, ale... Czytając dzieuo odniosłam wrażenie, że w sumie, gdyby nie trucie Baby-Gaby to Róża by zadka z Oxfordu nie ruszyła? Że to Gaba ciągała córkę w stronę kraju lat dziecinnych, argumentując emocjonalnie, idiotycznie i w ogóle bez sensu. I tak się zastanawiam: czy gdyby ta zołza nie siedziała trując - to czy Róża w ogóle by rozważyła wywalanie wszystkiego do góry nogami i jakieś średnio skoordynowane i kompletnie nie przemyślane posunięcia?

Przyznam się, że do przywleczenia Rózi za kudły na powrót na Jeżyce miałam taką wizję, pisałam już zresztą. Że ona tam w tej Anglii zajęłam się... Kurczę, nie wiem jak to nazwać. Chodzi o to, że okazało się, ze ona ma oko i fantastycznie umie dobierać kształty i kolory, zestawiać rzeczy pozornie "gryzące się"i wychodzą jej cudeńka. Że wycyzelowała domek swój i Fryca, że jakaś jego znajoma będąc z wizyta się zachwyciła, zleciła Róży dopieszczenie swojego domu, potem jej znajomi itd. I ta wizja mi się podobała z kilku przyczyn. Po pierwsze: Róża przestała być tylko i li żoną przy zakontraktowanych portkach. Po drugie: ma "swój świat", w którym naukowy umysł Fryderyka kompletnie nie ma szans = jest w czymś LEPSZA od męża - co wreszcie nadałoby ich relacji jakąś. cho0ćby minimalną równowagę. Po trzecie wreszcie: ma to przynajmniej pozory prawdopodobieństwa, w przeciwieństwie do wielu opisanych przez MM karier.
No i GDYBY tak było - to zapewne baba-Gaba mogłaby sobie truć, bo Róża odpowiedziałaby spokojnie coś w rodzaju"Tak, mamo, wiem, że zbliża się rok szkolny. Mila i Charlie mają tu bardzo dobrą szkołę. Ślub Józefa? A tak, przysłali zaproszenie mailem. Odpisałam przecież, że nie wiem jak mi wypadną zlecenia, ale na pewno spróbuję przyjechać. Nie, mamo, Mila i Charlie nie przyjadą na ślub Józefa, po co? W końcu ledwie go znają. Czemu mówię o Karolku Charlie? Bo on tak woli. Zresztą nikt o nim Karolek nie mówi. Do domu? Ależ mamo, ja JESTEM w domu! Poznań to już nie mój dom. Tak, bardzo mi było miło, że przyjechałaś. Lot powrotny masz..." :D

Serio, czy jakakolwiek dorosła kobieta, matka dzieciom porzuci wszystko, dom, męża, bo mamusia jej powiedziała? Pomijając już "etykę" postępowania mamusi...
Obserwuj wątek
    • bupu Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 00:01
      kocynder napisała:


      > Serio, czy jakakolwiek dorosła kobieta, matka dzieciom porzuci wszystko, dom, m
      > ęża, bo mamusia jej powiedziała? Pomijając już "etykę" postępowania mamusi...


      Kierowniczko kochana, ale to nie jest dorosła kobieta, ani matka dzieciom. Znaczy jest i dorosła i matka, na papierze. W rzeczywistości ni chu-chu. W rzeczywistości to jest jakaś nieopisanie rozlazła i bierna glomza, o intelekcie i energii wyrzuconej na brzeg chełbii modrej, przynajmniej jeśli wierzyć relacjom Gabogryzary.

      A oto ów problem: Fryderyk Schoppe zamieszkał nagle w Stanach, zrobił to dość zręcznie, bo tuż przed moim przyjazdem do Oksfordu, tak że trafiłam na gotowe i już od razu mogłam wspierać zapłakaną Różę.

      Przez te dwa letnie miesiące Róża na przemian to stawiała mi opór (twierdząc, że musi być na miejscu i wiernie czekać), to znów traciła nadzieję i skłaniała się do powrotu. I tak da capo1.

      Mąż wyjechał w delegację, wuj wie na jak długo. Co robi Rurza? Nie, nie ogarnia tak zwanej codzienności, nie pyta męża czy będzie słał kabonę, nic z tych rzeczy. Najpierw zalewa się łzą rozpaczy, na litość boską jaki normalny człowiek szlocha, bo mu współmałżonek wyjechał w delegację? Nie wykluczam, że Fryc usiłował z nią prrzed wyjazdem normalnie pogadać, ale jak widać z Rurzą się gadać normalnie nie da. I po prostu wizję mam, co on zagaił o delegacji i organizacji życia rodzinnego w tym czasie, to ona w ryk. Że ją porzuca jak Pypypy mamusię.

      A jak już przestała, zamiast zatroskać się o dzieci i zacząć cokolwiek robić, ona siedziała i się wahała. Tak wahu-wahu. Przez dwa bite miesiące.

      Jednakże mąż ułatwił jej decyzję, a mianowicie oświadczył przez telefon, że wyjechał na jeszcze dłużej niż początkowo przypuszczał, lecz więcej nic powiedzieć nie może ze względu na tajemnicę służbową. Los dodatkowo sprawił, że termin wynajmowania przez nich tego domku w Oksfordzie właśnie minął, toteż Fryderyk uznał, że nie warto przedłużać umowy, gdyż dzieciom i Róży najlepiej będzie w ojczyźnie, wśród pomocnej jak zawsze rodziny.

      To ja się pytam, dlaczego do ciężkiej deutery Fryc musi przypominać tej rozlazłej porcji nieświeżego zylcu o terminach wynajmu? Ona sama to powinna wiedzieć! I sama się z wyprzedzeniem zatroszczyć, albo o przedłużenie umowy, albo o wyprowadzkę dokądkolwiek!!!

      Ale w sumie widzę w tym wszystim system, odziedziczony przez Rurzę po mamusi. Jak mężu zaczyna coś nadawać na niewygodne tematy, to wystarczy odkręcić krynice i się w końcu zamknie. Jak trzeba ogarnąć przeprowadzkę, to się wita przybywającą z wizytą mamunię i mamunia wszystko ogarnia, od a do zet, razem ze szwagierką i Tym Walijczykiem. A dzieci? A kogo obchodzą dzieci...
      • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 13:05
        To jest zdecydowanie jeden z najgorzej napisanych wątków w neo. Nic tu się kupy nie trzyma. Róża nie wie, jaka jest sytuacja między nią a mężem? Czy on przysyła jakąś kasę z tych Usów? Dlaczego niby dzieciom i Róży ma być lepiej w Poznaniu? Zwłaszcza dzieciom?
        Dlaczego oni się spakowali (cały dobytek? rozumiem, że meble mogły stanowić wyposażenie "domku", ale inne rzeczy - jakieś gary, urządzenia, laptopy, komputer stacjonarny) i pojechali z tym do Żaby? Gdzie to się wszystko pomieściło? Jak to zostało przewiezione? I dopiero u Żaby i Tego-Jej-Męża-Walijczyka zdecydowali, że pakują cały majdan i jadą do Poznania?
        Z czego Róża zamierzała żyć w Poznaniu? Dlaczego nie wiedziała przed wyjazdem Fryca, że kończy im się umowa najmu? Dlaczego nie ustaliła z Fryderykiem dalszych kroków, na wypadek gdyby jego stypendium się przedłużało?
        Jeśli została zaskoczona wyjazdem Fryca, który faktycznie w ten sposób odciął się od rodziny i uciekł za Atlantyk (nie mając zamiaru na nią łożyć) i interpretacja Gabrieli jest właściwa: Fryderyk porzucił żonę z dziećmi, w dodatku nie na łonie ojczyzny, tylko w ziemi angielskiej i w zasadzie za chwilę w kryzysie bezdomności, to jest to potworne świństwo, a w takim razie fakt przysłania przez niego kwiatów i bileciku "z obietnicą rychłego spotkania" dla młodych Pałysów nie jest żadnym załatwieniem sprawy i Róży nijak nie powinno to poprawić humoru.
        Jeśli jednak najzwyczajniej w świecie, chłop pojechał do dobrej roboty, zostawiając żonę z dziećmi we w miarę stabilnym, znajomym środowisku (najważniejsza jest tu szkoła dzieci), przysyłając im kasę na przeżycie, to nie rozumiem dlaczego Gaba uznała, że należy ich z tego środowiska wyrwać.
        A jeśli fabularnie Gaba była potrzebna na R5, żeby pomóc młodej mamie, to spokojnie mogła przyjechać z dziećmi na wakacje do Polski.
        Sama nie wiem, czy ten wątek najgorszy, czy uwieziona suknia, czy żyjąca jeszcze w czasie KKi IS Gizela.
        Chyba jednak ten, bo niesie ze sobą największe konsekwencje dla Mili i Karola.
        • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 13:09
          ako17 napisała:


          > A jeśli fabularnie Gaba była potrzebna na R5,

          przepraszam, chodziło mi oczywiście o Pyzę.
        • bupu Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 13:32
          ako17 napisała:

          > To jest zdecydowanie jeden z najgorzej napisanych wątków w neo. Nic tu się kupy
          > nie trzyma. Róża nie wie, jaka jest sytuacja między nią a mężem? Czy on przysy
          > ła jakąś kasę z tych Usów? Dlaczego niby dzieciom i Róży ma być lepiej w Poznan
          > iu? Zwłaszcza dzieciom?
          > Dlaczego oni się spakowali (cały dobytek? rozumiem, że meble mogły stanowić wyp
          > osażenie "domku", ale inne rzeczy - jakieś gary, urządzenia, laptopy, komputer
          > stacjonarny) i pojechali z tym do Żaby? Gdzie to się wszystko pomieściło? Jak t
          > o zostało przewiezione? I dopiero u Żaby i Tego-Jej-Męża-Walijczyka zdecydowali
          > , że pakują cały majdan i jadą do Poznania?
          > Z czego Róża zamierzała żyć w Poznaniu? Dlaczego nie wiedziała przed wyjazdem F
          > ryca, że kończy im się umowa najmu? Dlaczego nie ustaliła z Fryderykiem dalszyc
          > h kroków, na wypadek gdyby jego stypendium się przedłużało?

          <zgryźliwie>Bo była zajęta szlochaniem.</>


          > Jeśli została zaskoczona wyjazdem Fryca, który faktycznie w ten sposób odciął s
          > ię od rodziny i uciekł za Atlantyk (nie mając zamiaru na nią łożyć) i interpret
          > acja Gabrieli jest właściwa: Fryderyk porzucił żonę z dziećmi, w dodatku nie na
          > łonie ojczyzny, tylko w ziemi angielskiej i w zasadzie za chwilę w kryzysie be
          > zdomności, to jest to potworne świństwo, a w takim razie fakt przysłania przez
          > niego kwiatów i bileciku "z obietnicą rychłego spotkania" dla młodych Pałysów n
          > ie jest żadnym załatwieniem sprawy i Róży nijak nie powinno to poprawić humoru.

          Nie zaskoczył. Primo, Gabogryzarka poleciała do UK właśnie z powodu problemów małżeńskich Rurzy, wtedy nie sprecyzowanych. Podejrzewam, że Fryderyk poinformował o delegacji, więc Rurza wezwała mamusię żeby mu wyperswadowała głupie pomysły. Secundo, kontaktował się potem.z Rurzą, m.in. informując o przedłużeniu pobytu w Stanach. Po co miałby to robić, gdyby porzucił na wieki? Tertio, Rurza musiała mieć dostęp do małżeńskiej kasy, bo przeprowadzka przez pół Europy sama siebie nie opłaciła, a Gaba nic o własnych wydatkach na Rurze nie wspomina. No chyba że zrzuciły radośnie kwestie finansowe na Żabę i Tego Walijczyka, niech plebs płaci.


          > Jeśli jednak najzwyczajniej w świecie, chłop pojechał do dobrej roboty, zostawi
          > ając żonę z dziećmi we w miarę stabilnym, znajomym środowisku (najważniejsza je
          > st tu szkoła dzieci), przysyłając im kasę na przeżycie, to nie rozumiem dlaczeg
          > o Gaba uznała, że należy ich z tego środowiska wyrwać.

          Bo Gaba nie może znieść tego, że Rurza z przychówkiem pozostaje poza zasięgiem rodzinnej pato... Rodzinnego ciepełka.


          > Sama nie wiem, czy ten wątek najgorszy, czy uwieziona suknia, czy żyjąca jeszcz
          > e w czasie KKi IS Gizela.
          > Chyba jednak ten, bo niesie ze sobą największe konsekwencje dla Mili i Karola.
          >

          Którym Borejkowie poświęcają tyle uwagi co meblom.
        • asiolek_z_poznania Re: Przesadzanie Róż. 17.08.23, 11:45
          ako17 napisała:

          > To jest zdecydowanie jeden z najgorzej napisanych wątków w neo. Nic tu się kupy
          > nie trzyma.

          Dodajmy jeszcze idiotyczne milczenie Gaby, niedzwonienie do domu, nieodbieranie telefonu, brak kontaktu mailowego itp., bo Róża ma problemy małżeńskie. Tak jakby dzwoniąc do domu Gaba miała prawny obowiązek (którego niedotrzymanie skutkuje karą sześciu lat ciężkich robót) natychmiast wszystko wypaplać rodzinie.
          A kompletne milczenie z cała pewnością nikogo nie niepokoiło, skąd.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 17.08.23, 12:24
            asiolek_z_poznania napisała:
            >Dodajmy jeszcze idiotyczne milczenie Gaby,
            >niedzwonienie do domu, nieodbieranie
            >telefonu, brak kontaktu mailowego itp., bo
            >Róża ma problemy małżeńskie. Tak jakby
            >dzwoniąc do domu Gaba miała prawny
            >obowiązek (którego niedotrzymanie
            >skutkuje karą sześciu lat ciężkich robót)
            >natychmiast wszystko wypaplać rodzinie.

            A nie nie nie, to jest na odwrót - Pypypy... listy pisał, a nawet wrócił z tych zagranic i dostał sześć latek. No to Gaba nauczona przykładem nie popełniła tego błędu.
      • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 05.08.23, 22:38
        bupu napisała:

        > kocynder napisała:
        >
        >
        > > Serio, czy jakakolwiek dorosła kobieta, matka dzieciom porzuci wszystko,
        > dom, męża, bo mamusia jej powiedziała? Pomijając już "etykę" postępowania mamusi...
        >
        >
        > Kierowniczko kochana, ale to nie jest dorosła kobieta, ani matka dzieciom. Znac
        > zy jest i dorosła i matka, na papierze. W rzeczywistości ni chu-chu. W rzeczywi
        > stości to jest jakaś nieopisanie rozlazła i bierna glomza, o intelekcie i energii
        > wyrzuconej na brzeg chełbii modrej, przynajmniej jeśli wierzyć relacjom Gabogryzary.
        >
        [...]

        Jak dla mnie, to relacje Gabogryzarki są koloryzowane. Te płacze Róży to brzmi jak projekcja Gaby własnych uczuć okołopyziaczych. Ona tam ma wszędzie obsesję porzucenia, z tomu na tom i wygląda, jakby zorganizowała Róży takie samo porzucenie, jakiego sama doznała. Wyszło jej, że Fryc porzucił, wparła to Róży niemal siłą (nawet chyba bez trudu, bo atmosfera porzucenia przez ojca otaczała - dzięki mamuśce - Różę przez całe życie), doznała wzmożenia ratowniczo-organizacyjnego i na bazie tego szwungu dokonała akcji-ewakuacji. Czuła się szczęśliwa i potrzebna. A jak się czuła Róża, to widać na jednej znamiennej ilustracji przedstawiającej powrót porzuconej.
      • kajaanna Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 19:19
        Czy on przysyła jakąś kasę z tych Usów? Dlaczego niby dzieciom i Róży ma być lepiej w Poznaniu? Zwłaszcza dzieciom?
        1. Znów załapał się na stacji benzynowej, więc żadne z tego kokosy.
        2. Bo lepiej na ojczyzny łonie, niż na emigracji.
        3."Dzieci same się wychowają".
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 19:40
          kajaanna napisała:
          >Czy on przysyła jakąś kasę z tych Usów?
          >Dlaczego niby dzieciom i Róży ma być lepiej w
          >Poznaniu? Zwłaszcza dzieciom?
          >1. Znów załapał się na stacji benzynowej, więc
          >żadne z tego kokosy.
          >2. Bo lepiej na ojczyzny łonie, niż na emigracji.
          >3."Dzieci same się wychowają".

          W kwestii Fryca pozwolę sobie zacytować minerwamcg:

          "... zmienił mail a starą skrzynkę mu rąbnęli sprzed drzwi, do komórki zgubił kluczyk od kłódki a nocami pracował jako dam do towarzystwa."
    • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 12:49
      Ten wątek miałby trochę sensu, gdyby Fryderyk faktycznie zostawił Różę, a ona mimo to roiła sobie jego rychły powrót całkowicie wbrew faktom, za to kosztem swojego zdrowia psychicznego. Wtedy decyzja Gabrieli o ewakuowaniu córki w kryzysie byłaby do obrony. Zwłaszcza że pod wyłączną opieką Róży była dwójka dzieci, które w Posen miałyby wioskę krewnych.

      Tyle że Fryderyk, najwyraźniej, rodziny nie porzucił, Róża nie była w żadnej, najszerzej nawet definiowanej, depresji, a dobro dzieci w ogóle nie było czynnikiem branym pod uwagę przez nikogo i na żadnym etapie wyprowadzki. Wyszło na to że podchodząca pod czterdziestkę Róża może mieszkać albo w domu męża, albo mamusi, a całkiem bez opieki schnie i obumiera.
      • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 13:18
        przymrozki napisała:

        > Ten wątek miałby trochę sensu, gdyby Fryderyk faktycznie zostawił Różę, a ona m
        > imo to roiła sobie jego rychły powrót całkowicie wbrew faktom, za to kosztem sw
        > ojego zdrowia psychicznego. Wtedy decyzja Gabrieli o ewakuowaniu córki w kryzys
        > ie byłaby do obrony. Zwłaszcza że pod wyłączną opieką Róży była dwójka dzieci,
        > które w Posen miałyby wioskę krewnych.
        >
        > Tyle że Fryderyk, najwyraźniej, rodziny nie porzucił, Róża nie była w żadnej, n
        > ajszerzej nawet definiowanej, depresji, a dobro dzieci w ogóle nie było czynnik
        > iem branym pod uwagę przez nikogo i na żadnym etapie wyprowadzki. Wyszło na to
        > że podchodząca pod czterdziestkę Róża może mieszkać albo w domu męża, albo mamu
        > si, a całkiem bez opieki schnie i obumiera.

        Tak jak to MM opisała, to nie ma żadnej logiki. To jest po prostu opis kilku dziwnych zdarzeń, które następowały po sobie. bez żadnych związków przyczynowo-skutkowych
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 19:00
        przymrozki napisała:
        >Tyle że Fryderyk, najwyraźniej, rodziny nie porzucił,
        >Róża nie była w żadnej, najszerzej nawet
        >definiowanej, depresji, a dobro dzieci w ogóle nie
        >było czynnikiem branym pod uwagę przez nikogo i
        >na żadnym etapie wyprowadzki. Wyszło na to że
        >podchodząca pod czterdziestkę Róża może
        >mieszkać albo w domu męża, albo mamusi, a
        >całkiem bez opieki schnie i obumiera.

        Podejrzewałabym osobowość zależną, ale nie wiem czy porównanie do Rurzy nie będzie dla osób z tym zaburzeniem zbyt obraźliwe.
        Serio, kobita mieszkająca w UK od jakiejś dekady(!) daje się stamtąd z dnia na dzień wyprowadzić?! Co ona tam robiła przez te wszystkie lata? Dzieci ma w takim wieku, że na pewno nie poświęca całych dni na zajmowanie się nimi. Samo prowadzenie domu też tyle nie trwa, to nie czasy prania wszystkiego ręcznie. Ta przeprowadzka jest tak nieprawdopodobna, że przekracza nawet granice absurdów jeżycjadowych. O tym jak potraktowano tam dzieci się nie wypowiadam, bo są w książce opisywane wręcz jako zbędne rekwizyty (są już w traktującym o tym wątku?). Biedny Fryc.
        • bupu Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 20:09
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


          > Podejrzewałabym osobowość zależną, ale nie wiem czy porównanie do Rurzy nie będ
          > zie dla osób z tym zaburzeniem zbyt obraźliwe.
          > Serio, kobita mieszkająca w UK od jakiejś dekady(!) daje się stamtąd z dnia na
          > dzień wyprowadzić?! Co ona tam robiła przez te wszystkie lata? Dzieci ma w taki
          > m wieku, że na pewno nie poświęca całych dni na zajmowanie się nimi. Samo prowa
          > dzenie domu też tyle nie trwa, to nie czasy prania wszystkiego ręcznie. Ta prze
          > prowadzka jest tak nieprawdopodobna, że przekracza nawet granice absurdów jeżyc
          > jadowych. O tym jak potraktowano tam dzieci się nie wypowiadam, bo są w książce
          > opisywane wręcz jako zbędne rekwizyty (są już w traktującym o tym wątku?). Bie
          > dny Fryc.
          >

          A jeszcze kwestie logistyczne, przecież Rurza zabierała z UK bambetle czteroosobowej rodziny (Fryc całego swego mienia za ocean nie wziął, więc tuszę, że jego ciepłe gacie, zapasowe skarpetki, księgozbiór i inne takie, poleciały na Roosevelta. Mam zrozumieć, że te wszystkie bety upchnęli w gumianej Komnacie Poszczepańsko-Pogabońskiej? I dlaczego te nieszczęsne dzieci kiszą się w pokoju niemowlęcia, skoro podobno komnata ma 50 m2 i można z niej wykroić m3 z kuchnią i wychodkiem, a nie tylko trzy odrębne pomieszczenia sypialne?
          • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 20:29
            bupu napisała:


            > No chyba że zrzuciły radośnie kwestie finansowe na Żabę i Tego Walijczyka, niech plebs płaci.

            Możliwe. A Żaba, nieodmiennie od kilku tomów zawstydzona postawą brata, uważała wręcz za przywilej opłacenie tej przeprowadzki.

            A jeszcze kwestie logistyczne, przecież Rurza zabierała z UK bambetle czterooso
            > bowej rodziny (Fryc całego swego mienia za ocean nie wziął, więc tuszę, że jego
            > ciepłe gacie, zapasowe skarpetki, księgozbiór i inne takie, poleciały na Roose
            > velta. Mam zrozumieć, że te wszystkie bety upchnęli w gumianej Komnacie Poszcze
            > pańsko-Pogabońskiej?

            Pewnie upchnęli. Albo może u Patrycji. np. w tym pawilonie dla Gaby. Albo u Idy, albo u Rojków - wszak to są przecież i ich bety. A może w stajni.
            Nie zmienia to faktu, że wciąż bardziej interesuje mnie jak to mienie przesiedleńcze się zmieściło przez kilka dni u Żaby i T-J-M-Walijczyka, gdzie, o ile mnie pamięć nie myli, przeniosła się Gabriela, Róża oraz jej dwójka niedrobnych już dzieci i gdzie dopiero zapadła ostateczna decyzja, przedkładająca Posen nad Oxford.
            >
            • bupu Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 20:36
              ako17 napisała:

              > bupu napisała:
              >
              >
              > > No chyba że zrzuciły radośnie kwestie finansowe na Żabę i Tego Walijczyk
              > a, niech plebs płaci.
              >
              > Możliwe. A Żaba, nieodmiennie od kilku tomów zawstydzona postawą brata, uważała
              > wręcz za przywilej opłacenie tej przeprowadzki.
              >
              > A jeszcze kwestie logistyczne, przecież Rurza zabierała z UK bambetle czterooso
              > > bowej rodziny (Fryc całego swego mienia za ocean nie wziął, więc tuszę, ż
              > e jego
              > > ciepłe gacie, zapasowe skarpetki, księgozbiór i inne takie, poleciały na
              > Roose
              > > velta. Mam zrozumieć, że te wszystkie bety upchnęli w gumianej Komnacie P
              > oszcze
              > > pańsko-Pogabońskiej?
              >
              > Pewnie upchnęli. Albo może u Patrycji. np. w tym pawilonie dla Gaby. Albo u Idy
              > , albo u Rojków - wszak to są przecież i ich bety. A może w stajni.
              > Nie zmienia to faktu, że wciąż bardziej interesuje mnie jak to mienie przesiedl
              > eńcze się zmieściło przez kilka dni u Żaby i T-J-M-Walijczyka, gdzie, o ile mni
              > e pamięć nie myli, przeniosła się Gabriela, Róża oraz jej dwójka niedrobnych ju
              > ż dzieci i gdzie dopiero zapadła ostateczna decyzja, przedkładająca Posen nad O
              > xford.

              Cóż, może TJM Walijczyk jest upiornie bogatym arystokratą i posiada w Londynie apartament, po którym można jeździć rowerem...
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 21:06
                bupu napisała:
                >Cóż, może TJM Walijczyk jest upiornie
                >bogatym arystokratą i posiada w
                >Londynie apartament, po którym można
                >jeździć rowerem...

                No paczpani, arystokrata herbu cukiernica, ale żeby jego imię zapamiętać wciąż niegodzien.

                Zrozumiałabym jeszcze gdyby w tych emaliach było, że nie wie jak napisać to jego walijskie imię. Ale nie, nasza Ga(me)ba nie raczyła zapamiętać jak się nazywa człowiek, który pozwolił jej u siebie mieszkać z całym dobytkiem.
                Jak ona się w takim razie do pana Żabowego zwracała przez czas pobytu w jego domu? Kermit?
                • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 05.08.23, 14:37
                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                  > bupu napisała:
                  > >Cóż, może TJM Walijczyk jest upiornie
                  > >bogatym arystokratą i posiada w
                  > >Londynie apartament, po którym można
                  > >jeździć rowerem...

                  taaa. Na stówę tak jest.


                  >
                  > Zrozumiałabym jeszcze gdyby w tych emaliach było, że nie wie jak napisać to jeg
                  > o walijskie imię.

                  no dokładnie. To by było zrozumiałe i ludzkie.

                  Ale nie, nasza Ga(me)ba nie raczyła zapamiętać jak się nazywa
                  > człowiek, który pozwolił jej u siebie mieszkać z całym dobytkiem.

                  A to jest naprawdę brzydkie.

                  > Jak ona się w takim razie do pana Żabowego zwracała przez czas pobytu w jego do
                  > mu? Kermit?
                  >

                  Były już rozważania na ten temat, ale nie pamiętam czy to był osobny wątek, czy dyskusja powstała przy okazji czegoś innego.
                  Pamiętam, że padały sugestie takie jak:
                  hej ty
                  mężu Żaby
                  lub że nie zwracała się do niego w ogóle bezpośrednio, tylko mówiła w przestrzeń:
                  - niech ten jej mąż Walijczyk wniesie walizki/ poda mi sól/ zadzwoni po taksówkę.
                  To ostatnie wydaje mi się najbardziej prawdopodobne.

                  Któraś z Forumek zapytała także, jak w takim razie ten Walijczyk mógł mieć na imię, skoro było tak trudne do zapamiętania. Rumpelstiltskin?
                  • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 05.08.23, 22:25
                    ako17 napisała:

                    [...]
                    > lub że nie zwracała się do niego w ogóle bezpośrednio, tylko mówiła w przestrze
                    > ń: - niech ten jej mąż Walijczyk wniesie walizki/ poda mi sól/ zadzwoni po taksówkę.
                    > To ostatnie wydaje mi się najbardziej prawdopodobne.
                    >
                    > Któraś z Forumek zapytała także, jak w takim razie ten Walijczyk mógł mieć na i
                    > mię, skoro było tak trudne do zapamiętania. Rumpelstiltskin?


                    Ja zakładam, że facet nazywał się Daffydd ap Cośtam i był po prostu właścicielem Kamelotu. Gdzie zainstalował całe to pyziactwo w lochach i stąd konieczność ewakuacji do twierdzy Poznań, zanim zapadną na szkorbut z gruźlicą. A bambetle z miejsca spalił, stąd brak problemów logistycznych związanych z powrotem.
                  • bupu Re: Przesadzanie Róż. 05.08.23, 22:35
                    ako17 napisała:

                    > Były już rozważania na ten temat, ale nie pamiętam czy to był osobny wątek, czy
                    > dyskusja powstała przy okazji czegoś innego.
                    > Pamiętam, że padały sugestie takie jak:
                    > hej ty
                    > mężu Żaby
                    > lub że nie zwracała się do niego w ogóle bezpośrednio, tylko mówiła w przestrze
                    > ń:
                    > - niech ten jej mąż Walijczyk wniesie walizki/ poda mi sól/ zadzwoni po taksówk
                    > ę.
                    > To ostatnie wydaje mi się najbardziej prawdopodobne.

                    GABA dzwoni srebrnym dzwoneczkiem.
                    ŻABA wchodzi do pokoju.
                    GABA: Hildegardo, niech Hildegarda powie temu swojemu walijskiemu mężowi, żeby zniósł walizki do auta.
                    Żaba dygając: Tak, proszę pani.
                    • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 06.08.23, 09:51
                      bupu napisała:

                      [...]
                      > > To ostatnie wydaje mi się najbardziej prawdopodobne.
                      >
                      > GABA dzwoni srebrnym dzwoneczkiem.
                      > ŻABA wchodzi do pokoju.
                      > GABA: Hildegardo, niech Hildegarda powie temu swojemu walijskiemu mężowi, żeby
                      > zniósł walizki do auta.
                      > Żaba dygając: Tak, proszę pani.


                      DAFYDD ap GRUFYDD [u szczytu schodów, chrząka]
                      DAFYDD: Żono ma Hildegardo, czy ten pożałowania godny przychówek nadal się tu plącze, bowiem do mej zacisznej komnaty bilardowej dobiegły odglosy?
                      ŻABA: Mężu mój Dafyddzie, w rzeczy samej, moja świekra drugiego rzędu wraz ze szwagierką i żywiołkiem drobniejszego płazu wciąż pozostają zakwaterowani w lochu numer pięć z prawem poruszania się po posiadłości.
                      DAFYDD: proszę mi natychmiast zrobić porządek z tym skandalem, a świekry drugiego rzędu nie pokazywać mi na oczy. Wczoraj zwróciła się do mnie per "ty malijski wężu". Skończyłem.
                      ŻABA: Tak uczynię, mężu mój Dafyddzie.
                      DAFYDD [ochodzi do komnaty bilardowej, dokończyć partyjkę z Merlinem].
                      • kajaanna Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 19:27
                        Nie ma fejsbuczanego kciuka w górę jako "lubię", ani nawet czerwonego serca <3
                      • asiolek_z_poznania Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 13:01
                        julian_arden napisał:


                        > DAFYDD: proszę mi natychmiast zrobić porządek z tym skandalem, a świekry drugie
                        > go rzędu nie pokazywać mi na oczy. Wczoraj zwróciła się do mnie per "ty malijsk
                        > i wężu". Skończyłem.
                        > ŻABA: Tak uczynię, mężu mój Dafyddzie.
                        > DAFYDD [ochodzi do komnaty bilardowej, dokończyć partyjkę z Merlinem].

                        LOVE.
                • healios Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 13:26
                  Znajac realia malzenstw mieszanych na wlasnej skorze doswiadczone podejrzewam ze Gaba sie do niego nie zwracala wcale i wszystkie sprawy zalatwiala z Zaba. Byc moze wymieniali jakies hello, usmiech, skinienie glowa.
                  Tak na dobra sprawe po co mialaby sie wlasnie do niego zwracac wiedzac ze ani on nie zrozumie jej pytania ani ona jego odpowiedzi. Posluzenie sie goolgle translate wydaje sie poza Gaby zasiegiem i zainteresowaniami.
                  • bupu Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 16:54
                    healios napisała:

                    > Znajac realia malzenstw mieszanych na wlasnej skorze doswiadczone podejrzewam z
                    > e Gaba sie do niego nie zwracala wcale i wszystkie sprawy zalatwiala z Zaba. By
                    > c moze wymieniali jakies hello, usmiech, skinienie glowa.
                    > Tak na dobra sprawe po co mialaby sie wlasnie do niego zwracac wiedzac ze ani o
                    > n nie zrozumie jej pytania ani ona jego odpowiedzi. Posluzenie sie goolgle tran
                    > slate wydaje sie poza Gaby zasiegiem i zainteresowaniami.

                    Na litość boską, prof. dr.hab. Gaba powinna władać angielskim, podobnie jak Mąż Walijczyk. Na plaster im google translate?
                    • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 17:00
                      Powinna. Powinna też chociaż CZASEM oddawać się pracy. I co z tego?
                    • healios Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 23:42
                      Powinna, tak samo jak powinna przestac sie wpier... znaczy wtracac w zycie Pyzy, a rzeczywistosc jaka jest kazdy widzi. Gaba wyglada mi na taka co uwaza ze skoro Walijczyk poslubil Polke to jego zakichanym obowiazkiem jest nauczyc sie polskiego, a jak nie to "nie chece mi sie z nim gadac".
                    • asiolek_z_poznania Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 13:02
                      bupu napisała:


                      > Na litość boską, prof. dr.hab. Gaba powinna władać angielskim

                      Gaba czyta po angielsku w oryginale podobno.
                    • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 09:03
                      bupu napisała:

                      [...]
                      > Na litość boską, prof. dr.hab. Gaba powinna władać angielskim, podobnie jak Mąż
                      > Walijczyk. Na plaster im google translate?

                      Samemu będąc dr hab z widokiem na prof muszę z przykrością zaświadczyć, że płynne posługiwanie się językiem Churchilla leży poza zasięgiem wielu profesorów nawet z dziedzin ścisłych i ścisłopodobnych. A tam jest to język zawodowy. Co dopiero mówić o tzw. społhumteosiach, z których znaczna część prawdopodobnie uważa znajomość angielskiego za zbędną.
                      • bupu Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 22:48
                        julian_arden napisał:

                        > bupu napisała:
                        >
                        > [...]
                        > > Na litość boską, prof. dr.hab. Gaba powinna władać angielskim, podobnie j
                        > ak Mąż
                        > > Walijczyk. Na plaster im google translate?
                        >
                        > Samemu będąc dr hab z widokiem na prof muszę z przykrością zaświadczyć, że płyn
                        > ne posługiwanie się językiem Churchilla leży poza zasięgiem wielu profesorów na
                        > wet z dziedzin ścisłych i ścisłopodobnych. A tam jest to język zawodowy. Co dop
                        > iero mówić o tzw. społhumteosiach, z których znaczna część prawdopodobnie uważa
                        > znajomość angielskiego za zbędną.

                        Gaba jednakże, chciałam zauważyć, czytywała po angielsku dla przyjemności. W związku z powyższym musiała dysponować przynajmniej bierną znajomością języka.
                        • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 22:54
                          bupu napisała:

                          [...]
                          > Gaba jednakże, chciałam zauważyć, czytywała po angielsku dla przyjemności. W zw
                          > iązku z powyższym musiała dysponować przynajmniej bierną znajomością języka.


                          Gaba czytała po angielsku dla przyjemności dlatego, że po angielsku dla przyjemności czyta nasza Ulubiona Autorka. A zatem na zasadzie autorskiego odruchu. Zatem nie musi to pociągać za sobą żadnych konsekwencji dla fabuły :-)
                          • healios Re: Przesadzanie Róż. 15.08.23, 12:19
                            Znalam kiedys faceta, ktory biegle czytal po angielsku, nauczyl sie zeby czytac profesjonalna literature potrzebna mu w pracy, ale ani w zab nie mowil. Moze to ten przypadek?
    • itsjustemichelle1 Re: Przesadzanie Róż. 04.08.23, 23:02
      Ten wątek jest tragiczny. Absolutnie nielogicznie, nieprawdziwie i po prostu źle napisany.
      • tokyocat Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 00:43
        Oj tam, oj tam. To taka niewinna rodzinna tradycja, zwalic na kogos odpowiedzialosc za swoje zycie mowiac «  to takze twoje dzieci « . Na wakacje, czy na stale, co za roznica ?
    • mika_p Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 21:29
      > w sumie, gdyby nie trucie Baby-Gaby to Róża by zadka z Oxfordu nie ruszyła

      W sumie, mam wizję, że Róża miała dość tego trucia, wieloletniego ("Twój ojciec też raz wrócił, a potem mnie porzucił na zawsze!"), a jako istota niezdolna do bycia stroną konfliktu, uknuła - z Fryderykiem - niecny plan.
      Korzystając z wyjazdu męża i wizyty mamuni, postanowiła zamarkować porzucenie i reemigrację, po której miał nastąpić powrót męża marnotrawnego i triumfalny happy end.
      Uzbrojona w drugi powrót małżonka Róża miała mieć siłę (tak sobie wyobrażała) odpierać mamusine czarnowidztwo: "zobaczysz, on cię porzuci jak twój ojciec".
      Dlatego:
      - nie ma problemów z dobytkiem, bo żaden najem się nie kończy, Róża spakowała trochę ciuchów swoich i dzieci do walizek, i tyle,
      - nie ma problemów z kotkiem, bo zajęła się nim zaprzyjaźniona sąsiadka,
      - dzieci nie płaczą, nie dopytują o tatusia, nie są w szoku po zmianie środowiska,
      - Żaba nie robi afery, tylko kulturnie zaprasza bratową z dzieciakami na kilka dni - wtajemniczona jest w plan, oczywiście, a dzięki pobytowi w Londynie Róży jest łatwiej markować przed matką załatwianie różnych spraw,
      - Róża nie organizuje dzieciom lokum w Poznaniu, bo to tylko kilka dni.

      We wtorek po weselu pojawi się Fryderyk, zgarnie żonę i dzieci i wyjadą. Półtora tygodnia szkoły, cóż to jest wobec odrobiny świętego spokoju
      • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 21:58
        Podoba mi sie ta wizja!
        • mika_p Re: Przesadzanie Róż. 08.08.23, 22:43
          Wymyśliłam jeszcze prostszą wersję.

          Otóż, pod koniec sierpnia czy tam w połowie Róża miała lecieć do Polski, wesprzeć swoją bratową w końcówce ciąży i pomóc z noworodkiem, zostać na weselu Józka i wrócić. Fryderyk miał zostać z dziećmi w Oxfordzie, ewentualnie dolecieć na wesele i też wrócić.
          Wyjazd do USA rzeczywiście mu się trafił dość znienacka (albo nie tyle znienacka, ile się opóźnił) i dlatego Róża była zdenerwowana, bo nie wiadomo było, czy zdąży wrócić, a tam Agnieszka w ciąży (może się jakoś tam zakumplowały korespondencyjnie i Róża wiedziała więcej niż reszta rodziny, albo po prostu Aga się Róży zwierzała ze swoich stresów na tle porodu i noworodka i Róża bardzo chciała być na miejscu).
          Wyjazd Fryderyka rzeczywiście się przedłużył, więc Fryderyk ustalił z Różą, że wraz dziećmi poleci do Polski, skoro to dla Róży takie ważne. Najem domku też trzeba było przedłużyć, co Różę dodatkowo zirytowało, bo to nie jej działka.
          Migreny, o których pisze Gaba, to taka zasłona dymna, żeby za dużo z matką nie gadać o prywatnych sprawach rodzinnych państwa Schoppe.
          A resztę Gaba sobie dośpiewała. Szkoła dla dzieci to jej koncept, nieuzgodniony z córką.
          Kotek i reszta jak wyżej.
          Bukiet dla Józworotków poprawił Róży humor, bo to ładny gest, więc dlaczego miałoby to jej nie poprawić humoru?
          • bupu Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 04:56
            mika_p napisała:

            > Wymyśliłam jeszcze prostszą wersję.
            >
            > Otóż, pod koniec sierpnia czy tam w połowie Róża miała lecieć do Polski, wesprz
            > eć swoją bratową w końcówce ciąży i pomóc z noworodkiem, zostać na weselu Józka
            > i wrócić. Fryderyk miał zostać z dziećmi w Oxfordzie, ewentualnie dolecieć na
            > wesele i też wrócić.

            Tylko, że Róża i dzieci tkwią na Roosevelta jeszcze ponad miesiąc po ślubie Józwy.
          • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 12:10
            mika_p napisała:

            > Wymyśliłam jeszcze prostszą wersję.
            >
            > Otóż, pod koniec sierpnia czy tam w połowie Róża miała lecieć do Polski, wesprz
            > eć swoją bratową w końcówce ciąży i pomóc z noworodkiem, zostać na weselu Józka
            > i wrócić. Fryderyk miał zostać z dziećmi w Oxfordzie, ewentualnie dolecieć na
            > wesele i też wrócić.

            W tej wersji podoba mi się to, że robi z Gabrieli ciężką kretynkę i manipulującą narcystyczną szuję, czyli dokładnie to, o co ją od pewnego czasu poważnie podejrzewam.

            Natomiast trzeba by pomyśleć, czemu Fryderyk zgodził sie przywieźć dzieci do Polski? Może naprawdę planowali z Różą powrót (ona chciała wrócić na studia i zostać nauczycielką przedszkolną, a jemu zaproponowano tekę ministra nauki obiecując dużo wdrażania i telefonów do Hajduka). Więc tak czy siak wracali, a Fryc chciał naocznie i ostatecznie udowodnić żonie, że ma toksyczną matkę.

            Efekt? Pyza, widząc szaleństwa Gaby, przyznaje rację Fryderykowi i rozluźnia kontakty. Laura z radości że została tą lepszą córką i tym mniej pyziaczym nasieniem rodzi trojaczki o imionach Gab, Ri i Ela i jeszcze bardziej pomniejsza powierzchnię szaletu miłości, bo chcieć móc obrócić się we własnym domu wokół własnej osi mógłby tylko nuworysz, uczestnik balu Wiosną Pieniądze Rosną. Józek cmoka z zadowoleniem, a rodzina dochodzi do wniosku, że to wszystko skutek dobrego wpływu Łucji.
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 16:07
              przymrozki napisała:
              >(...)bo chcieć móc obrócić się we
              >własnym domu wokół własnej osi
              >mógłby tylko nuworysz, uczestnik balu
              >Wiosną Pieniądze Rosną.

              Który to bal wyprawił zimą.
              • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 17:13
                tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                > Który to bal wyprawił zimą.

                Bal miał się chyba odbyć pierwszego dnia wiosny, ale Bernard niechcący upiekł tort w grudniu.

                Jak się niechcący piecze wielopiętrowy zielony tort z napisem? Nie wiem. Pozostanie to tajemnicą artysty.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 19:11
                  przymrozki napisała:
                  >Bal miał się chyba odbyć pierwszego
                  >dnia wiosny, ale Bernard niechcący
                  >upiekł tort w grudniu.

                  A może właśnie zrobił to specjalnie, żeby dać tym nuworyszom przeterminowany i pokazać jak nimi gardzi?

                  >Jak się niechcący piecze wielopiętrowy
                  >zielony tort z napisem? Nie wiem.
                  >Pozostanie to tajemnicą artysty.

                  Nie dość, że zły termin, to jeszcze prawa fizyki mu się kićkały!
                  • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 19:19
                    [ostrożnie] Z terminem to dość oczywiste policjantów, ale prawa fizyki? Uprzejmie proszę nie bić bo ja o fizyce wiem tylko, że te takie coś, co podobno mnie tego uczono w szkole, w wyniku czego, po moim kolejnym nader ambitnym pytaniu obniżającym ogrom mej niewiedzy, fizyk oznajmił "Kocynder, ja z tobą wyląduję w psychiatryku! Weź, masz dostateczny z dwoma i na moich lekcjach udawaj, że cię nie ma!"...
                    • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 19:20
                      Przesunięcie, a nie policjantów! Drogi wyobraźni mojego telefonu są niezbadane...
                    • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 19:21
                      I obnażającym, a nie obniżającym!
            • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 10.08.23, 15:22
              przymrozki napisała:


              >
              > Laura z radości że została tą lepszą córką i tym mniej pyziaczym nasien
              > iem rodzi trojaczki o imionach Gab, Ri i Ela i jeszcze bardziej pomniejsza powi
              > erzchnię szaletu miłości, bo chcieć móc obrócić się we własnym domu wokół własn
              > ej osi mógłby tylko nuworysz, uczestnik balu Wiosną Pieniądze Rosną. Józek cmok
              > a z zadowoleniem, a rodzina dochodzi do wniosku, że to wszystko skutek dobrego
              > wpływu Łucji.

              Widzę to! totalnie widzę!

              Pamiętam, że w którymś wątku Ktosia napisała bardzo dobrą rozmowę między Różą a Frycem, gdy ten jej tłumaczył, co ona ma zrobić, załatwić pod jego nieobecność. A ona ciągle "ale ja nie wiem, ja nie umiem" itp.

              Generalnie, według mnie afera wyglądała następująco:
              1. Fryderyk wyjechał do tych Stanów normalnie, za porozumieniem z żoną. Dostał kontrakt na pół roku i pojechał.
              2. Wyjazd mu się przedłużył.
              3. Róża z dziećmi miała siedzieć w Ox.
              4. Przyjechała Gabriela, ujrzawszy brak zięcia na miejscu powzięła postanowienie, że Pyza została porzucona. Następnie dokonała na córce gruntownego prania mózgu i wszystkie ustalenia z Frycem wzięły w łeb. W końcu Gaba była przy córce, a absens carens.
              5. Fryderyk, po wielu rozmowach telefonicznych z rozhisteryzowaną żoną, w końcu się ostro wkurzył, bo do niej nic nie docierało. Ona sama życzyła sobie, żeby on natychmiast powrócił do Ox, a on jak raz powrócić w tej chwili nie mógł. Musiał zostać w USA jeszcze ze 2-3 miesiące. No i nie wytrzymał tych wszystkich bredni, bo mu Róża też wodę z mózgu robiła i powiedział sam jakąś bzdurę o wygasającym najmie i w końcu wykrzyczał: to już rób co chcesz!
              6. W ten oto sposób Róża i pośrednio Gabriela uznały, że mają wolną rękę i szybciutko spakowały dzieci, książki i kota i wywlekły do Poznania.

              Po co, natomiast, z całym die Habseligkeiten jeszcze pojechały do Żaby, to nie wiem.
              • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 10.08.23, 17:05
                I to jest nader prawdopodobna wersja. Znaczy punkty od 1 do 6. Po co do Żaby? Poza tym by rodzina Szopów się na COKOLWIEK przydała nie widzę racji.
                A kotek przepadł pod kanałem La Manche...
                • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 14:38
                  kocynder napisała:

                  > A kotek przepadł pod kanałem La Manche...
                  >
                  i, serio, nie odnalazł się już? Nie było nic np pod koniec CZ, że dotarł w końcu do Poznania?
                  • bupu Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 22:45
                    ako17 napisała:

                    > kocynder napisała:
                    >
                    > > A kotek przepadł pod kanałem La Manche...
                    > >
                    > i, serio, nie odnalazł się już? Nie było nic np pod koniec CZ, że dotarł w końc
                    > u do Poznania?


                    Ani słoweczka.
              • k4ngur_rudy Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 21:25
                ako17 napisała:

                > przymrozki napisała:
                >
                >
                > >
                >
                > Po co, natomiast, z całym die Habseligkeiten jeszcze pojechały do Żaby, to nie
                > wiem.
                >
                >
                No jak to? Żeby mogła na własne oczy zobaczyć, jakie obie są dzielne, bardzo dzielne i potem przekazać Fryderykowi.
                Zresztą tą Żabą się zawsze wszyscy wysługiwali. Nic dziwnego, że wyemigrowała.
                • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 22:55
                  k4ngur_rudy napisał(a):

                  > ako17 napisała:
                  >
                  > > przymrozki napisała:
                  > >

                  > > Po co, natomiast, z całym die Habseligkeiten jeszcze pojechały do Żaby, t
                  > o nie
                  > > wiem.
                  > >
                  > >
                  > No jak to? Żeby mogła na własne oczy zobaczyć, jakie obie są dzielne, bardzo dz
                  > ielne i potem przekazać Fryderykowi.
                  > Zresztą tą Żabą się zawsze wszyscy wysługiwali. Nic dziwnego, że wyemigrowała.

                  I tam ją dopadli.
        • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 09:05
          kocynder napisała:

          > Podoba mi sie ta wizja!
          >

          Również popieram. Mogę zająć się przechowaniem bagaży państwa młodych.
      • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 11:51
        mika_p napisała:

        > W sumie, mam wizję, że Róża miała dość tego trucia, wieloletniego ("Twój ojciec
        > też raz wrócił, a potem mnie porzucił na zawsze!"), a jako istota niezdolna do
        > bycia stroną konfliktu, uknuła - z Fryderykiem - niecny plan.
        > Korzystając z wyjazdu męża i wizyty mamuni, postanowiła zamarkować porzucenie i
        > reemigrację, po której miał nastąpić powrót męża marnotrawnego i triumfalny ha
        > ppy end.
        > Uzbrojona w drugi powrót małżonka Róża miała mieć siłę (tak sobie wyobrażała) o
        > dpierać mamusine czarnowidztwo: "zobaczysz, on cię porzuci jak twój ojciec".

        Plan ma jedną wadę - porzucenie (nawet konwalidowane powrotem) byłoby dla wszystkich obserwujących sygnałem, że w małżeństwie Róży nie dzieje się dobrze i że ten związek najwyraźniej polega na tym, że on sobie spontanicznie i wedle własnego uznania odchodzi, a ona wiernie czeka na jego kolejne powroty. I, kto wie, może pewnego dnia się nie doczeka. Gabriela dopiero zyskałyby pole do popisu.

        I o ile jestem w stanie uwierzyć, że na podobnie dziwaczny pomysł mogła wpaść Róża (dorosła kobieta ratująca związek łóżkiem i w zależności od nastroju albo obrażająca się na wieki, albo bezwarunkowo wybaczająca - nigdy nic pomiędzy), to czemu planowi miałby przyklasnąć Fryderyk? Zwłaszcza że wic wiązał się z wywiezieniem dwójki jego dzieci do obcego dla nich kraju co najmniej na miesiąc w ciągu roku szkolnego.
      • itsjustemichelle1 Re: Przesadzanie Róż. 15.08.23, 17:48
        mika_p napisała:

        > We wtorek po weselu pojawi się Fryderyk, zgarnie żonę i dzieci i wyjadą. Półtor
        > a tygodnia szkoły, cóż to jest wobec odrobiny świętego spokoju
        >
        >
        >
        urocza wizja, byłby to wspaniały plot twist
    • tokyocat Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 00:46
      Nie zapominajcie o jednym ; Gaba, ktora mowi, ze po to sa tesciowe, zeby watpic w zieciow, musiala skads to wytrznasnac i pewnie jakies jazdy juz Frycowi urzadzalal. Nic dziwnego, ze wyjechal wczesniej.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 09.08.23, 08:46
        No, stary Borej się starzeje, nawet szpady nie ma, to ktoś musi go godnie zastąpić. Jak i Milicję, która pewnie kochała przygadywać temu drabowi o nazwisku Pyza. Ten Pyza, ta Pyza, co za różnica.
    • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 16:02
      kocynder napisała:


      > Serio, czy jakakolwiek dorosła kobieta, matka dzieciom porzuci wszystko, dom, m
      > ęża, bo mamusia jej powiedziała? Pomijając już "etykę" postępowania mamusi...

      No więc rację Bupu ma, że normalna, dorosła kobieta nie porzuci. Ale Róża ewidentnie nie jest jednostką autonomiczną. I najwyraźniej nie ma tej kariery, którą jej tak ładnie dopisałaś, zatem nie ma tej minimalnej równowagi w jej związku z Fryderykiem.
      Tzn, pewnie z punktu widzenia Róży jest, bo ona ogarnia dom i dzieci i ułatwia mężowi pracę zawodową - i tu nawet byłabym skłonna się z nią zgodzić, bo jestem mocno przeciwko dyskredytowaniu pracy kobiet na domowej niwie. Ale problem nie polega tylko na tym, że Róża nie ma własnych pieniędzy i jest całkowicie finansowo zależna od męża.

      Problem polega na tym, że Róża jest również organizacyjnie i życiowo zależna od męża - nie potrafi samodzielnie funkcjonować bez drugiej, silniejszej osoby, która jej powie co robić.
      Musi być na miejscu ktoś, kto ją popchnie na tory i będzie pilnować, żeby się z nich nie wysypała.
      Jak nie ma przy niej męża, to władzę zdobywa mamusia. I mamusia ją popycha na inne tory, niż mąż.
      A ponieważ męża nie ma, a Róża nie potrafi się przeciwstawić matce, to albo będzie wzywać Fryca, żeby przeleciał ocean i sam się przeciwstawił, albo matce ulegnie.
      Frycowi trudno pewnie zrozumieć, dlaczego miałby wracać ze stypendium, na którym jego pobyt jest ze wszech miar korzystny dla rodziny młodych Szopów: dzieci są w miarę odchowane, nie potrzebują karmienia butelką, ani przewijania. Chodzą do szkoły. W tych koleinach Róża powinna spokojnie sobie poradzić z kilkumiesięczną rozłąką.

      A że przyjechał Beton Poznański i zaczął mącić, to się wszystko posypało.
      • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 17:20
        ako17 napisała:

        [...]

        > Musi być na miejscu ktoś, kto ją popchnie na tory i będzie pilnować, żeby się z
        > nich nie wysypała.
        > Jak nie ma przy niej męża, to władzę zdobywa mamusia. I mamusia ją popycha na i
        > nne tory, niż mąż.
        > A ponieważ męża nie ma, a Róża nie potrafi się przeciwstawić matce, to albo będ
        > zie wzywać Fryca, żeby przeleciał ocean i sam się przeciwstawił, albo matce ule
        > gnie.
        > Frycowi trudno pewnie zrozumieć, dlaczego miałby wracać ze stypendium, na który
        > m jego pobyt jest ze wszech miar korzystny dla rodziny młodych Szopów: dzieci s
        > ą w miarę odchowane, nie potrzebują karmienia butelką, ani przewijania. Chodzą
        > do szkoły. W tych koleinach Róża powinna spokojnie sobie poradzić z kilkumiesię
        > czną rozłąką.
        >
        > A że przyjechał Beton Poznański i zaczął mącić, to się wszystko posypało.


        Byłem związany z kobietę, która wykonywała polecenia lub dostosowywała się do osób, które akurat znajdowały się najbliżej. W końcu odwiązała się ode mnie i związała z facetem, u którego wynajmowała czasowo pokój. Siłą rzeczy przewyższył mnie liczbą godzin spędzonych razem i ani się obejrzałem, jak doszło do zmiany statusu. Najciekawsze, że ona sama to wiedziała i cierpiała z tego powodu, ale naturalna skłonność była nie do opanowania, jeśli ktoś potrafił to wykorzystać. Otóż mam wrażenie, że Różyczka jest w podobnym typie.

      • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 18:08
        ako17 napisała:

        > Ale problem nie
        > polega tylko na tym, że Róża nie ma własnych pieniędzy i jest całkowicie finan
        > sowo zależna od męża.

        Oczywiście, że nie. Mila też przecież była finansowo zależna od Ignacego (może nawet bardziej niż Róża od Fryca, czego najlepszym dowodem, że ciężarnej Pyzie przy Pierwszym Wielkim Porzuceniu ani przez moment nie groziła bezdomność, głód i poniewierka, bo chętnych do utrzymywania tej bezwolnej kluski było więcej), a jednak miała autonomiczne moce sprawcze. Kiedy Mila zagięła parol na swoje szlachetnie ubogie życie z paniczem Borejką, Gizela mogłaby się dwoić i troić, a i tak nie wyprowadziłaby córki od męża.
        • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 11.08.23, 23:01
          przymrozki napisała:

          > ako17 napisała:
          >
          > > Ale problem nie
          > > polega tylko na tym, że Róża nie ma własnych pieniędzy i jest całkowicie
          > finan
          > > sowo zależna od męża.
          >
          > Oczywiście, że nie. Mila też przecież była finansowo zależna od Ignacego (może
          > nawet bardziej niż Róża od Fryca, czego najlepszym dowodem, że ciężarnej Pyzie
          > przy Pierwszym Wielkim Porzuceniu ani przez moment nie groziła bezdomność, głód
          > i poniewierka, bo chętnych do utrzymywania tej bezwolnej kluski było więcej),
          > a jednak miała autonomiczne moce sprawcze. Kiedy Mila zagięła parol na swoje sz
          > lachetnie ubogie życie z paniczem Borejką, Gizela mogłaby się dwoić i troić, a
          > i tak nie wyprowadziłaby córki od męża.

          Przy okazji, nie bardzo rozumiem, dlaczego Mila porzuciła nieźle chyba rokujące studia. Zdaję sobie sprawę, że urodziła dziecko, bo panicz Borejko wykazał się bezkompromisową sprawnością na miarę swych warcholskich antenatów, poprawiających rasę folwarcznym dziewkom w przerwach między gromieniem czambułów tatarskich, ale wtedy generalnie panowało ubóstwo i problemy mieszkaniowe i ich życiowe warunki prawdę mówiąc nie mogły ulec znacznemu pogorszeniu, a Gizela czuwała tuż obok. Więc co to było...?
          • kooreczka Re: Przesadzanie Róż. 13.08.23, 19:50
            Obstawiam wpływa anglosaskiej literatury, gdzie ciąża nawet ślubna to koniec edukacji.

            W porównaniu z tym blok wschodni ze żłobkami i przedszkolami uczelnianymi oraz akademikami dla małżeństw z dziećmi byl bastionem progresywizmu. Wiele kobiet kończyło studia zamężne i dzieciate.
          • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 23.08.23, 15:06
            julian_arden napisał:


            > Przy okazji, nie bardzo rozumiem, dlaczego Mila porzuciła nieźle chyba rokujące
            > studia.

            To przy okazji ja chciałabym poruszyć temat, który też mnie nurtuje. Dlaczego w ogóle została wprowadzona postać Fryderyka do fabuły? W sensie, na etapie Imienin?

            Róża miała trzech królewiczów - Lelujków, na co był jeszcze Android?
            I dlaczego akurat na niego się zdecydowała?
            Ktoś mi już wyjaśniał, że to pewnie dlatego, że on najbardziej zdecydowanie po nią sięgnął i ona nie musiała w związku z tym dokonywać żadnego wyboru i siłą inercji zwolniła się z odpowiedzialności za konsekwencje podejmowanych decyzji, skoro to nie ona decyzję podjęła.
            O związaniu się z Frycem zadecydował Fryc, o kierunku studiów - j.w., o ciąży zdecydowała biologia, o zamieszkaniu w Albionie znowu Fryderyk.

            Ale po jaką cholerę został ten Fryderyk w ogóle wciągnięty do książki, to serio, nie wiem. Tam i tak było dość chłopa.
            Jeśli Pyzy przeznaczeniem było zostać porzuconą z dwójką dzieci na obcej ziemi, mógł był to spokojnie zrobić któryś Lelujka.

            No chyba, że Lelujkowie co do zasady nie porzucają.
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 23.08.23, 15:23
              ako17 napisała:
              >To przy okazji ja chciałabym poruszyć
              >temat, który też mnie nurtuje. Dlaczego
              >w ogóle została wprowadzona postać
              >Fryderyka do fabuły? W sensie, na etapie
              >Imienin?

              >Róża miała trzech królewiczów -
              >Lelujków, na co był jeszcze Android?
              >I dlaczego akurat na niego się
              >zdecydowała?
              >Ktoś mi już wyjaśniał, że to pewnie
              >dlatego, że on najbardziej zdecydowanie
              >po nią sięgnął i ona nie musiała w
              >związku z tym dokonywać żadnego
              >wyboru i siłą inercji zwolniła się z
              >odpowiedzialności za konsekwencje
              >podejmowanych decyzji, skoro to nie
              >ona decyzję podjęła.
              >O związaniu się z Frycem zadecydował
              >Fryc, o kierunku studiów - j.w., o ciąży
              >zdecydowała biologia, o zamieszkaniu w
              >Albionie znowu Fryderyk.

              I takie wytłumaczenie to ja kupuję.

              Ale że pani MM raczej nie to chciała przekazać...
              W I może chodziło o zaskakujący plottwist, lepszego nie umiała wymyślić? Albo miało być jak w piosence Taylor Swift - "what you've been looking for has been here all time"? Albo nie wiem. Ten wątek Fryca jest zbyt bezsensowny, żeby go ogarnąć na logikę.

              Bo co do dalszych losów Rurzy:

              >Jeśli Pyzy przeznaczeniem było zostać
              >porzuconą z dwójką dzieci na obcej
              >ziemi, mógł był to spokojnie zrobić
              >któryś Lelujka.

              Kropka.
              • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 23.08.23, 16:17
                A myślicie, że Pyza żałuje czasem, że się związała właśnie z Fryderykiem?
                Jeśli jest faktycznie porzucona, to czy myśli, że "Wiktor/ Adrian/ Lucek by mnie nie porzucił?
                A jeśli jednak nie jest porzucona (mnie to porzucenie nie przekonuje, czemu dałam dosadny wyraz w tym wątku), to czy myśli np. "W/A/L byłby dla mnie bardziej czuły, miałby dla mnie więcej czasu"?
                • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 28.08.23, 20:38
                  Róża szła Jowett Walk. Była rozgoryczona. Oczywiście, kochała Fryderyka do szaleństwa, ale... Życie w Oxfordzie polubiła. A właściwie polubiłaby, gdyby nie Fryderyk. Nie byli może zamożni, ale też nie brakowało im na życie, Fryderyk zarabiał od początku przyzwoicie, a po dwóch latach w Ox - już bardzo dobrze. Wynajmowali przyjemny dom przy Cardigan Court, Róża dbała, żeby był on ciepły, przytulny i żeby każdy chętnie do niego wracał. I jej się to udawało, wszyscy znajomi, przyjaciele... Tylko nie Fryderyk. Już od dawna nawet z nią nie rozmawiał, za to w jego opowiadaniach o pracy (Charlie bardzo się interesował jego praca - Róży Fryderyk nie uważał za godną rozmów na takie tematy) nader często przewijała się dr Shaista, Hinduska, która prowadziła pokrewne badania.Czy róża przypuszczała, że Fryderyk ją zdradza? Nie, raczej nie. Ona go "tylko" fascynowała, intrygowała. I cóż z tego, że Róża ukończyła kurs florystyki i podjęła prace w kwiaciarni? Nie znała się na tych wszystkich skomplikowanych sprawach... Kiedyś próbowała, serio, chciała, ale ją to po prostu śmiertelnie nudziło. Tego dnia, pierwszy raz w czasie trwania ich związku Fryderyk zranił ją tak dotkliwie: w pracy, w salonie florystycznym było fajnie: szefowa uważała, że Róża "ma rękę" do kwiatów, umiała doskonale łączyć różne gatunki roślin, zestawiać ciekawe kompozycje, ba, miała "swoich" klientów, którzy specjalnie u niej właśnie zamawiali bukiety czy wiązanki i tego poranka skontaktowali się z nią ( z szefową) dziennikarze lokalnej stacji telewizyjnej, że chcieliby zrobić wywiad z "Kwiatową panią" - taki przydomek jej nadali. Jej, Róży! I chcieli z nią porozmawiać. Oczywiście zgodziła się,mięli przyjść w przyszłym tygodniu. Zadzwoniła do Fryderyka, nie od razu, oczywiście, wiedziała, kiedy ma przerwę. I... Jej radość uciął jak nożem:"A baw się w te swoje śmieci, jak ci to sprawia przyjemność. Tylko głupotami się zajmujesz, do czegoś mądrzejszego niezdatna!" i się rozłączył. Jej smutek przerwał nagle męski głos
                  - Róża?
                  - Wiktor?! Co ty tu robisz? - oczywiście od razu go poznała, był (o ile to możliwe) jeszcze przystojniejszy. Uśmiechnął się, błyskając bieluteńkimi zębami.
                  - Różyczko, kwiatuszku, nie da się w dwóch zdaniach streścić kilku lat! Ale wiesz... Spieszysz się?
                  - Niezbyt... - mruknęła, wiedząc, że Mila ma dziś trening siatkówki, a Charles koło matematyczne.
                  - Tu blisko jest fajna kafejka. Dasz się zaprosić? - ramię w ramię poszli. Po chwili siedzieli już spokojnie przy stoliku nad parującymi filiżankami. Róża dowiedziała się, ze Wiktor przyjechał do Anglii przed kilku laty, jest informatykiem, pracuje w dużej firmie. Miał żonę, rozwiódł się jakiś czas temu, związek na odległość się nie sprawdził, ma pięcioletnią córkę - Amelię. Ot, zwyczajne życie. Natomiast gdy tylko róża wspomniała czym się zajmuje Wiktor aż się uniósł! - Nie żartujesz?! "Kwiatowa Pani" to ty?! Rany! Wywiad? Wcale się nie dziwię! Jesteś niesamowita! - Cudownie się im gadało. Róża, oczywiście, ani przez moment nie pomyślała o Wiktorze inaczej, niż jako o dawnym koledze, ale... Przyjemnie było poczuć się docenioną, usłyszeć podziw w głosie mężczyzny i widzieć w jego oczach zachwyt, taki sam, jaki budziła jako nastolatka... Na pożegnanie Wiktor rzucił żartobliwie "Ciekawe czy Fryc wie jaki ma w domu brylant?"...
                  • kooreczka Re: Przesadzanie Róż. 29.08.23, 18:17
                    Podziwiam.
                    Ja naprawdę nie jestem w stanie wyobrazić sobie Róży robiącej cokolwiek poza siedzeniem w domu i prasowaniem.
                    Czy jest choć jedna rzecz którą ona lubi? Nawet w książkach jej poświęconych tylko czegoś nie lubi, chce czemuś zapobiec (ale nie umie) albo się czegoś boi
                    • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 29.08.23, 19:17
                      Nie no to byłoby możliwe ZANIM MM wymyśliła, że ją się ponownie przeflancuje do Poznania. Ot, przyszło mi do głowy, gdy Ako rzuciła myśl "A myślicie, że Pyza żałuje czasem, że się związała właśnie z Fryderykiem?", w kontekście Wiktora Lelujki. Wymyśliłam, że mając dzieci "odchowane", które już te treningi, kółka i co tam WOLĄ bez mamusi - Róża nudząc się nieziemsko, w sumie zaniedbywana przez męża (w moim "projekcie" Fryderyk dba o "zewnętrzny" obraz rodziny, ale w gruncie rzeczy ma Różę za durną, tyle, że ładną i gospodarną, wygodną, jak podręczny neseser w podróży), w sumie z głupia frant poszła na jakiś kurs florystyczny i "pykło". Okazało się, że to lubi, ma rękę i talent. A dla Fryca to właśnie "śmieci", paprochy, jakieś tam zielsko. Nic ważnego w sumie, bo na "ważne" to ona za głupia. A w jego oczach "ważne" jest tylko "ścisłe"...
                      Oczywiście gdyby to pisać "serio" to trzeba by sprawdzić, uczciwie nie mam pojęcia dokąd biegnie Jowett Walk, znalazłam nazwę na planie Oxfordu i mi się spodobała. Nie wiem czy w Ox jest Cardigan Court, do jakiej kafejki Wiktor mógł Różę zaprosić, jaka stacja mogłaby chcieć ten wywiad (chodziło mi o program taki o "odkrytych lokalnych talentach") jaki kurs, jak mogli ją "ochrzcić" dziennikarze (to "Kwiatowa Pani" nawet mi zgrzyta!)... Trzeba by rozpisać bardziej szczegółowo ich rozmowę, może wpleść jakieś wspomnienia z okresu nastoletniego... Ale do większości tego trzeba by znać Oxford. A mi tylko szybko mignęła taka scenka, więc... ;)
                      Ja już kiedyś pisałam, że mam czasem tak, że czyjaś myśl, stwierdzenie, czasem zręczna zbitka słów mi nasuwa jakąś scenkę. To spisuję "na gorąco" i tyle. :) I dla jasności - "na dziś" absolutnie nie widzę Róży z niczym. Nawet i w "gospodarstwie domowym". Ot, takie rozmemłane nie-wiadomo-co, polegujące na kanapie, czasem coś tam zrobi, ale żeby cokolwiek iskry...
                      • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 29.08.23, 20:25
                        kocynder napisała:

                        dla Fryca to właśnie "ś
                        > mieci", paprochy, jakieś tam zielsko. Nic ważnego w sumie, bo na "ważne" to ona
                        > za głupia. A w jego oczach "ważne" jest tylko "ścisłe"...
                        masz oczywiście prawo do własnej wizji i fajny jest ten kawałek, tylko ja się nie mogę zgodzić z tak jednoznacznie dołującym traktowaniem żony przez Fryca. Ten, którego "widzę" wydaje mi się raczej uprzejmie-obojętny, niż rozmyślnie wyrażający pogardę wobec żoninych zainteresowań czy aktywności.

                        .
                        > do większości tego trzeba by znać Oxford. A mi tylko szybko mignęła taka scenka
                        > , więc... ;)
                        > Ja już kiedyś pisałam, że mam czasem tak, że czyjaś myśl, stwierdzenie, czasem
                        > zręczna zbitka słów mi nasuwa jakąś scenkę. To spisuję "na gorąco" i tyle. :) I

                        Ooo, ja też tak mam. I z reguły wpada mi ta wizja w tym samym miejscu, w drodze do pracy, mniej-więcej w 2/3 tej drogi. I po prostu zaczynam to widzieć, wystarczy usiąść przy kompie i opisać.

                        Tajna może nawet wiedzieć, o które miejsce chodzi - ale chyba przeoczyłam moment i Ci tego nie powiedziałam w tym miejscu, prawda?
                        >
                        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 29.08.23, 20:35
                          ako17 napisała:
                          >masz oczywiście prawo do własnej wizji
                          >i fajny jest ten kawałek, tylko ja się nie
                          >mogę zgodzić z tak jednoznacznie
                          >dołującym traktowaniem żony przez
                          >Fryca. Ten, którego "widzę" wydaje mi
                          >się raczej uprzejmie-obojętny, niż
                          >rozmyślnie wyrażający pogardę wobec
                          >żoninych zainteresowań czy aktywności.

                          Też go tak widzę. I uważam, że żadna "baba" kompletnie nie jest mu do tego potrzebna. Chyba, że Róża tylko sobie tak wyobraża, żeby mieć jakieś wyjaśnienie sytuacji.

                          >Ooo, ja też tak mam. I z reguły wpada mi
                          >ta wizja w tym samym miejscu, w
                          >drodze do pracy, mniej-więcej w 2/3 tej
                          >drogi. I po prostu zaczynam to widzieć,
                          >wystarczy usiąść przy kompie i opisać.

                          >Tajna może nawet wiedzieć, o które
                          >miejsce chodzi - ale chyba przeoczyłam
                          >moment i Ci tego nie powiedziałam w
                          >tym miejscu, prawda?

                          Właśnie niczego takiego nie pamiętam. To gdzieś w okolicy gdzie stał ten stary rudy i ty wtedy "twój chłopak Robroj!", a ja na to "za wysoki!"? Czy dalej?
                          • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 29.08.23, 20:58
                            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                            > ako17 napisała:
                            > >masz oczywiście prawo do własnej wizji
                            > >i fajny jest ten kawałek, tylko ja się nie
                            > >mogę zgodzić z tak jednoznacznie
                            > >dołującym traktowaniem żony przez
                            > >Fryca. Ten, którego "widzę" wydaje mi
                            > >się raczej uprzejmie-obojętny, niż
                            > >rozmyślnie wyrażający pogardę wobec
                            > >żoninych zainteresowań czy aktywności.
                            >
                            > Też go tak widzę. I uważam, że żadna "baba" kompletnie nie jest mu do tego potr
                            > zebna. Chyba, że Róża tylko sobie tak wyobraża, żeby mieć jakieś wyjaśnienie sy
                            > tuacji.
                            >
                            > >Ooo, ja też tak mam. I z reguły wpada mi
                            > >ta wizja w tym samym miejscu, w
                            > >drodze do pracy, mniej-więcej w 2/3 tej
                            > >drogi. I po prostu zaczynam to widzieć,
                            > >wystarczy usiąść przy kompie i opisać.
                            >
                            > >Tajna może nawet wiedzieć, o które
                            > >miejsce chodzi - ale chyba przeoczyłam
                            > >moment i Ci tego nie powiedziałam w
                            > >tym miejscu, prawda?
                            >
                            > Właśnie niczego takiego nie pamiętam. To gdzieś w okolicy gdzie stał ten stary
                            > rudy i ty wtedy "twój chłopak Robroj!", a ja na to "za wysoki!"? Czy dalej?

                            Trochę dalej. A właściwie bliżej, bo ja mam te wizje idąc DO pracy, a nie wracając z niej. Zaraz jak się przejdzie przez jezdnię. Ale skojarzenie dobre :)
                            >
                          • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 30.08.23, 07:38
                            No dobra, może trochę za mocno mi wyszło. Miało być lekceważąco a wyszło prawie agresywnie.
                            A co do bab to Rurza NIE podejrzewa zdrady. Ona tylko widzi, że inna kobieta jej męża interesuje. Czy interesuje jako kobieta? Nie wiemy. Może dr Shaista ma dobre pół wieku kariery naukowej, w realu ma tytuł profesora, ale jego fascynuje jej dorobek naukowy i zacięcie badawcze, a nie cycki? :)
                            • bupu Re: Przesadzanie Róż. 30.08.23, 13:09
                              kocynder napisała:

                              > No dobra, może trochę za mocno mi wyszło. Miało być lekceważąco a wyszło prawie
                              > agresywnie.
                              > A co do bab to Rurza NIE podejrzewa zdrady. Ona tylko widzi, że inna kobieta je
                              > j męża interesuje. Czy interesuje jako kobieta? Nie wiemy. Może dr Shaista ma d
                              > obre pół wieku kariery naukowej, w realu ma tytuł profesora, ale jego fascynuje
                              > jej dorobek naukowy i zacięcie badawcze, a nie cycki? :)
                              >

                              Albo odkrył kobietę z którą można porozmawiać o wszystkim, nie tylko o włoskach dzidziusiów i tym co na obiad...
                              • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 30.08.23, 23:08
                                bupu napisała:


                                > Albo odkrył kobietę z którą można porozmawiać o wszystkim, nie tylko o włoskach
                                > dzidziusiów i tym co na obiad...
                                >
                                >

                                nie przypuszczam, by Róża była zdolna do takiej refleksji. Raczej nie wydaje jej się, że zagrożeniem dla związku i życia rodzinnego mogłaby być kobieta podzielająca zainteresowania Fryca. Róża - tak jak ją opisano - uważa, że wokół włosków, obiadów i herbatek kręci się cały świat. Shaista o fizykowych zainteresowaniach to chyba nawet nie zahacza o jej świadomość świata.
                                • aniadm Re: Przesadzanie Róż. 31.08.23, 10:49
                                  ako17 napisała:


                                  > nie przypuszczam, by Róża była zdolna do takiej refleksji. Raczej nie wydaje je
                                  > j się, że zagrożeniem dla związku i życia rodzinnego mogłaby być kobieta podzie
                                  > lająca zainteresowania Fryca. Róża - tak jak ją opisano - uważa, że wokół włosk
                                  > ów, obiadów i herbatek kręci się cały świat. Shaista o fizykowych zainteresowan
                                  > iach to chyba nawet nie zahacza o jej świadomość świata.

                                  Jeżeli jest osobą, która robi karierę naukową, jeszcze w naukach ścisłych, i w związku z tym dotąd nie założyła rodziny (nawet jeżeli ma, powiedzmy, lat 35), to nie wiem, czy według lansowanych w ostatnich tomach wartości w ogóle kwalifikuje się jako kobieta. A jeżeli do tego pracuje w instytucie badawczym, zamiast dzielić się wiedzą z olśnionymi studentami, to ledwo kwalifikuje się jako człowiek. Poezji też pewnie nie czyta.
                                • bupu Re: Przesadzanie Róż. 31.08.23, 13:43
                                  ako17 napisała:

                                  > bupu napisała:
                                  >
                                  >
                                  > > Albo odkrył kobietę z którą można porozmawiać o wszystkim, nie tylko o wł
                                  > oskach
                                  > > dzidziusiów i tym co na obiad...
                                  > >
                                  > >
                                  >
                                  > nie przypuszczam, by Róża była zdolna do takiej refleksji. Raczej nie wydaje je
                                  > j się, że zagrożeniem dla związku i życia rodzinnego mogłaby być kobieta podzie
                                  > lająca zainteresowania Fryca. Róża - tak jak ją opisano - uważa, że wokół włosk
                                  > ów, obiadów i herbatek kręci się cały świat. Shaista o fizykowych zainteresowan
                                  > iach to chyba nawet nie zahacza o jej świadomość świata.
                                  >
                                  >


                                  Jej może nie zahaczać, ale za to Fryc może się tarzać z upodobaniem w konwersacjach z koleżanką na rozmaite tematy, nie tylko stricte zawodowe. I nawet jeśli są w relacjach ściśle kumpelskich, to do Pyzy, słuchającej strzępów informacji o tychże relacjach, dotrze tylko tyle, że Fryderyk interesuje się inną kobietą. A ponieważ przyjaźń, zwłaszcza zaś damsko-meska, dla Borejkow nie istnieje, jedyne co Rurzy wpadnie w tej sytuacji do głowy, to to, że Fryfryfry chce ze Shaistą produkować dzidziusie. A nie, że rozmawia z nią, na ten przykład, o twórczości Asimova i Wojnach Gwiezdnych.
                                  • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 31.08.23, 13:51
                                    Otóż. Kto znajdzie w Borejczadzie jeden przykład przyjaźni mieszanej płciowo? Zresztą przyjaźni w ogóle, jako takiej, też się ciężko doszukać...
                                    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 31.08.23, 14:43
                                      kocynder napisała:
                                      >Otóż. Kto znajdzie w Borejczadzie jeden
                                      >przykład przyjaźni mieszanej płciowo?

                                      Robrojek się starał, ale wychodziło raczej jednostronnie.

                                      >Zresztą przyjaźni w ogóle, jako takiej, też
                                      >się ciężko doszukać...

                                      No, te relacje, które są przyjaźniami nazywane przez autorkę, w praktyce bardziej by się klasyfikowały jako koleżeństwo. A i tak jest ich bardzo mało, same snują się nawet te osoby, które nie mają ku temu jakichś konkretnych powodów (introwertyzm, dokuczanie, nieśmiałość, nadmiar zajęć)
                                      • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 31.08.23, 15:05
                                        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                                        > kocynder napisała:

                                        >
                                        > >Zresztą przyjaźni w ogóle, jako takiej, też
                                        > >się ciężko doszukać...
                                        >
                                        > No, te relacje, które są przyjaźniami nazywane przez autorkę, w praktyce bardzi
                                        > ej by się klasyfikowały jako koleżeństwo. A i tak jest ich bardzo mało, same sn
                                        > ują się nawet te osoby, które nie mają ku temu jakichś konkretnych powodów (int
                                        > rowertyzm, dokuczanie, nieśmiałość, nadmiar zajęć)
                                        >

                                        Jakby co, to przypominam, że Gaba i Kreska obiecały sobie wzajemnie zostać matkami dla swoich dzieci. Kreska to chyba nie miała okazji, ale Gaba znakomicie się w tej roli odnalazła, gdy Magda przyjechała do Poznania.
                                  • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 31.08.23, 14:02
                                    bupu napisała:

                                    [...]
                                    > Jej może nie zahaczać, ale za to Fryc może się tarzać z upodobaniem w konwersac
                                    > jach z koleżanką na rozmaite tematy, nie tylko stricte zawodowe. I nawet jeśli
                                    > są w relacjach ściśle kumpelskich, to do Pyzy, słuchającej strzępów informacji
                                    > o tychże relacjach, dotrze tylko tyle, że Fryderyk interesuje się inną kobietą.
                                    > A ponieważ przyjaźń, zwłaszcza zaś damsko-meska, dla Borejkow nie istnieje, je
                                    > dyne co Rurzy wpadnie w tej sytuacji do głowy, to to, że Fryfryfry chce ze Shai
                                    > stą produkować dzidziusie. A nie, że rozmawia z nią, na ten przykład, o twórczo
                                    > ści Asimova i Wojnach Gwiezdnych.


                                    "Nazwiemy je Luke i Leia"
                                  • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 31.08.23, 15:06
                                    bupu napisała:


                                    > Jej może nie zahaczać, ale za to Fryc może się tarzać z upodobaniem w konwersac
                                    > jach z koleżanką na rozmaite tematy, nie tylko stricte zawodowe. I nawet jeśli
                                    > są w relacjach ściśle kumpelskich, to do Pyzy, słuchającej strzępów informacji
                                    > o tychże relacjach, dotrze tylko tyle, że Fryderyk interesuje się inną kobietą.
                                    > A ponieważ przyjaźń, zwłaszcza zaś damsko-meska, dla Borejkow nie istnieje, je
                                    > dyne co Rurzy wpadnie w tej sytuacji do głowy, to to, że Fryfryfry chce ze Shai
                                    > stą produkować dzidziusie. A nie, że rozmawia z nią, na ten przykład, o twórczo
                                    > ści Asimova i Wojnach Gwiezdnych.

                                    - Fryderyku, a jakie włoski miała doktor Shaista, gdy była malutka?
                  • asiolek_z_poznania Re: Przesadzanie Róż. 30.08.23, 09:54
                    "A baw się w te swoje śmieci, jak ci to sprawia przyjemność. Tylko głupotami się zajmujesz, do czegoś mądrzejszego niezdatna!"

                    O, nie. Fryderyk na pewno by tak nie powiedział. Ba, Fryderyk nie powiedziałby nawet pobłażliwie czegoś w stylu "tak, Różą ma takie hobby, pracuje w kwiaciarni". Fryderyk uznawałby pracę/pasje żony za zrozumiałe i pozytywne - choć nie poświęcałby im żadnej uwagi, jako czemuś, co jest kompletnie poza orbitą jego zainteresowań.
                    • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 30.08.23, 21:08
                      asiolek_z_poznania napisała:

                      > "A baw się w te swoje śmieci, jak ci to sprawia przyjemność. Tylko głupotami si
                      > ę zajmujesz, do czegoś mądrzejszego niezdatna!"
                      >
                      > O, nie. Fryderyk na pewno by tak nie powiedział. Ba, Fryderyk nie powiedziałby
                      > nawet pobłażliwie czegoś w stylu "tak, Różą ma takie hobby, pracuje w kwiaciarn
                      > i". Fryderyk uznawałby pracę/pasje żony za zrozumiałe i pozytywne - choć nie po
                      > święcałby im żadnej uwagi, jako czemuś, co jest kompletnie poza orbitą jego zai
                      > nteresowań.

                      Tak, to brzmiało bardziej jak fragment nieznanego ogółowi dialogu Janusza z Gabą, po którym Janusz (z podbitym okiem) zaraz wyjechał na winobranie do Alzacji. Janusza oczywiście takiego, jakim go wykreowała na koniec autorka (Kryjówko, wyjaśniam na wszelki wypadek!). A ponieważ na etapie "Kwiatu kalafiora" oraz "Opium" autorka kreowała kobiece bohaterki na osobowości silne i zdecydowane, podbite oko było jak w banku. Biedna Róża, po tym, jak jej postać została zdeformowana w Neo, tylko by się popłakała. Żal mi tej postaci literackiej, nie zasłużyła.
      • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 16:20
        Rozmowy przez ocean

        12 lipca 2017

        - Halo, halo, Fryderyku? Jesteś?
        - Tak, jestem Różo. Coś się stało?
        - Nie, to znaczy tak, trochę, ale...
        - Różo droga, jestem w trakcie spotkania. Czy to coś pilnego?
        - Tak, to znaczy nie całkiem... możesz rozmawiać?
        - Nie mogę, chyba, że to nie może poczekać. Ale jeśli może, to zadzwoń, proszę, za 2 godziny. Będę miał przerwę na lunch, to porozmawiamy. A najlepiej za 6-7 godzin, to będę po pracy.
        - Ale u mnie tu wtedy będzie godzina... eeee... godzina... eee...
        - Tak, będzie wtedy północ. Czy to problem?
        - Nie nie. Chyba nie.

        18 lipca 2017
        - Halo, halo, Fryderyku? Jesteś?
        - Jestem. Co się dzieje?
        - Nic nic, chciałam Cię usłyszeć.
        - I dlatego dzwonisz do mnie do pracy?
        - No bo nie wiedziałam, która godzina u Ciebie.
        - Jak to, przecież wiesz – u mnie jest 6 godzin wcześniej niż w Oxfordzie.
        - A tak. Mówiłeś. Ale ja trochę zapomniałam, bo wiesz... moja mama przyjechała!
        - Wiem. Ponad tydzień temu. Wszystko u Was w porządku? Zdrowi jesteście?
        - Tak tak, zdrowi. Tylko wiesz, mama...
        - Co – mama?
        - No mama przyjechała i jest zmartwiona.
        - Czym jest zmartwiona, Różo, mów proszę konkretnie. O co chodzi?
        - Martwi się, że Ciebie nie ma, że jestem sama. Z dziećmi.
        - Ale przecież taki był plan. Tak uzgadnialiśmy.
        - Tak, tylko mama się martwi, że ty już drugi raz wyjeżdżasz na stypendium.
        - A jaki to powód do zmartwienia? Jest jakiś przepis, że na stypendium można wyjechać tylko raz? Zresztą tym razem to nie stypendium, tylko kontrakt.
        - Ona się tylko się boi, że Ty, wiesz...
        - Że co ja? Co wiem?
        - No, że nie będziesz chciał wrócić.
        - Dlaczego miałbym nie chcieć? Różo, ustalaliśmy to dokładnie. Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Wyjechałem na 4 miesiące z opcją przedłużenia o kolejne 2-3 miesiące. Nie ma mnie w UK dopiero od kilku tygodni. Najpóźniej na wiosnę wrócę, a pewnie w grudniu przyjadę na święta. Może nawet na tydzień. W każdy weekend rozmawiam przez messengera z Tobą i dziećmi. Wiesz wszystko, na bieżąco.
        - No tak, tak. To do usłyszenia, tak?
        - Tak, Różo. Do usłyszenia w weekend. Pozdrów mamę, uściskaj dzieci.
        • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 16:25
          25 lipca 2017
          - Halo, halo, Fryderyku? Jesteś?
          - Jestem. Coś się stało?
          - No bo dzwoniłam kilka razy, a Ty nie odbierasz.
          - Różo. Jestem w pracy. Tyle razy Cię prosiłem – nie dzwoń do mnie do pracy! Ja prawie nigdy nie mogę odbierać, kiedy jestem w pracy!
          - Nie krzycz...
          - Ale dziewczyno, czego nie rozumiesz?
          - No bo nawet zadzwonić do Ciebie nie mogę...
          - Nie, czasami nie możesz. Moja praca wymaga dużego skupienia. Pracujemy w zespole, jeśli dzwonisz i mnie odrywasz od pracy, to cały zespół stoi. Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?
          - A jakby coś się stało? No wiesz, wypadek albo co?
          - A stało się coś takiego?
          - No nie...
          - Mówiłem Ci to wiele razy. Możesz do mnie zadzwonić do pracy z czymś naprawdę pilnym. Tymczasem gadamy już parę minut, a ja nadal nie wiem co się stało.
          - Nie, bo nic... nic się nie stało.
          - To po co dzwonisz?
          - Bo mama się martwi, prosiła, żebym z tobą porozmawiała
          - O czym?? I dlaczego teraz? Rozmawialiśmy przecież w niedzielę. Z Tobą, z dziećmi, z mamą. Przez kamerkę. Jest wtorek. Czy coś się zmieniło od tego czasu?
          - Ojej, nie denerwuj się tak.
          - Różo, nie mogę teraz rozmawiać. Cześć

          3 sierpnia 2017
          - Halo, halo, Fryderyku? Jesteś?
          - Co znowu?
          - Bo... ja czekam i nie dzwonisz...? Dlaczego nie dzwonisz?
          - Bo nie mam Ci nic nowego do powiedzenia.
          - A widzisz, bo ja Ci chciałam coś powiedzieć.
          - Tak?
          - Bo mówiłam Ci, mama tu jest.
          - Wiem. Rozmawiałem z nią przecież w weekend. Z Wami wszystkimi.
          - Tak, tak, ale mama się ciągle martwi, no bo wiesz...
          - Nie wiem. Mów konkretnie, Różo, ja muszę wracać do pracy. Czy to nie może poczekać do wieczora?
          - Nie, bo wiesz, mama bardzo się niepokoi, że Ty ciągle nie możesz ze mną rozmawiać. A jesteś tak daleko.
          - Jestem daleko, bo wyjechałem na kontrakt. I rozmawiam z Tobą, regularnie prowadzimy wyczerpujące rozmowy wtedy, gdy mogę spokojnie porozmawiać. I zawsze możesz zadzwonić, jeśli dzieje się coś pilnego. Tak?
          - No tak, ale to nie jest tak dobrze, że się nie widzimy codziennie, że nie mieszkamy razem.
          - Różo. Chwilowo nie mieszkamy. Wiele rodzin tak ma, że ktoś wyjeżdża do pracy do innego kraju, nawet na inny kontynent. Wrócę i będziemy mieszkać razem.
          - A kiedy wrócisz?
          - Mówiłem Ci – najpóźniej na wiosnę, na pewno przyjadę też na święta. Co się dzieje? Nie radzisz sobie w domu? Przecież masz mamę do pomocy
          - Tak, tylko mama się martwi, że Ciebie nie ma, że może... wiesz
          - Nie wiem
          - Bo wiesz, że mój tata porzucił mamę i wyjechał... i ona się teraz martwi, że może Ty też już nie wrócisz... Rozumiesz, prawda?
          - Co za bzdury. Nie jestem Twoim ojcem i nie odpowiadam za to, co on zrobił kilkadziesiąt lat temu.
          Ja wyjechałem na kontrakt, rozumiesz? Co do zasady, ograniczony czasowo. Nie rozumiem, co Ci ta matka kładzie do głowy. Czego ona chce? Rozbić naszą rodzinę?
          - Jak możesz tak mówić! Ona się po prostu martwi. O mnie, o dzieci. Mama chce dobrze, jak najlepiej!
          - Chce, mówisz? I co według niej ma być takie dobre, najlepsze?
          - No, żebyśmy byli razem.
          - I będziemy. Jak tylko wrócę. Różo, proszę, uspokój emocje, bo słyszę, że zaczynasz myśleć irracjonalnie.
          - Czyli, przyjedziesz, tak?
          - Tak, przyjadę.
          - A... a kiedy?
          Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Na stałe wrócę najpóźniej wiosną. Na pewno przylecę na święta, może uda mi się też jeszcze jakoś w październiku, ale jeszcze nie wiem. Przecież wszystko mamy ustalone, czekaj spokojnie!
          • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 16:32
            10 sierpnia 2017
            - Halo, Różo, halo, dobry wieczór
            - Tak, halo, tak Fryderyku?
            - Pamiętaj, że w październiku kończy się nam umowa najmu
            - Jaka umowa?
            - No najmu! Na domek w którym mieszkamy.
            - I co teraz?
            - Nic, po prostu przed końcem sierpnia trzeba zadzwonić i przedłużyć umowę.
            - Jak to?
            - Normalnie, przecież od 6 lat mieszkamy w tym miejscu i ciągle zawieramy umowę na 2 lata. Po prostu, co 2 lata, przed końcem kolejnego terminu, trzeba potwierdzić, że chcemy tam mieszkać następne 2 lata. Tyle chyba możesz zrobić?
            - Mmmmogę..., a Ty nie możesz?
            - Różo. Zrozum. Tobie jest łatwiej porozmawiać z Anthonym, bo jesteś w tej samej strefie czasowej.
            Proszę, co Ty robisz całymi dniami, że nie możesz wykonać jednego telefonu?
            - Nie no, mogę...
            - Zajmij się tym, proszę. I do usłyszenia, jak zawsze w weekend.

            11 sierpnia 2017
            - Halo, halo, Fryderyku? Jesteś?
            - Tak?
            - Mama powiedziała, że nie szanujesz mojej pracy. Że mówisz, że nic nie robię całymi dniami.
            - Nie powiedziałem, że nic nie robisz, tylko pytałem, co robisz. Ja rozumiem, że zajmujesz się domem i dziećmi, ale na litość, przecież możesz chyba zadzwonić do landlorda?
            - Tak tak, zadzwonię. I, Fryderyku, przyjedziesz?
            - Tak, przyjadę. Mówiłem. Może w październiku, na pewno w grudniu, a na stałe jakoś luty/marzec.
            - A... teraz byś nie mógł?
            - Nie, nie mógłbym. Nie mogę wszystkiego rzucić i przyjechać – bo i po co? Masz mamę na miejscu, zawsze może Ci pomóc. A dzieci nie są malutkie, żeby się nimi zajmować non stop. Mają szkołę, są samodzielne
            - No tak, ale ja bym wolała, żebyś tu był.
            - Różo, ale nie mogę być w Oxfordzie, bo jestem w Houston. Uzgodniliśmy to przecież, ja tu mam poważną pracę! I podpisałem umowę, nie mogę sobie tak wrócić. Wrócę, kiedy będzie na to pora. A na razie załatw sprawę tego najmu. Nie chciałbym wrócić do Anglii, gdzie by się okazało, że jestem bezdomny.... haha.
            - To nie jest śmieszne, Fryderyku.
            - Dobra, Różo. Załatw to po prostu. Numer telefonu jest na umowie najmu, umowa w dolnej szufladzie biurka w gabinecie.
            - Na razie
            - To pa...

            15 sierpnia 2017
            - Halo, Fryderyku...
            - Tak? Załatwiłaś ten najem?
            - Nie, bo widzisz, mama mówi...
            - Co mama ma do tego?
            - Mama mówi, że może lepiej nie przedłużać. Że to może dobrze, że akurat wygasło.
            - Niby dlaczego??
            - Bo ona by chciała, żebyśmy pojechali do Poznania. Będzie ślub Józka i w ogóle.
            - Co w ogóle? Na ślub możecie jechać, ale co ma do tego umowa najmu w Oxfordzie?
            - No bo mama mówi, że może dobrze, żeby dzieci poszły do polskiej szkoły...
            - Oszalałaś? Po jaką cholerę?
            - Fryderyk, a może Ty byś przyjechał?
            - Jasne, że przyjadę, ale nie teraz
            - Ja bym wolała teraz. To co, przyjedziesz?
            - Najwcześniej w październiku.
            - A może porozmawiaj z mamą, wyjaśnij jej, dobrze?
            - NIE!!! WYKLUCZONE!. Ja z Twoją mamą nie mam nic do ustalenia. Z Tobą wszystko ustaliłem! I nic się nie zmieniło.
            - Ale mówisz, że najem wygasa...
            - Tylko trzeba go przedłużyć, Róża, na litość boską!
            • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 16:36
              23 sierpnia 2017
              - Halo, Fryderyku
              - Tak?
              - Bo dzwoniłam wcześniej i nie odbierałeś...
              - Ile razy mam Ci mówić, nie odbieram, kiedy jestem na spotkaniu!!! Co znowu się dzieje???
              - Nic, tylko mama mówi...
              - Mam dosyć tego co mama mówi! Nic mnie to nie obchodzi!!!
              - Nie krzycz, proszę.
              - Różo, nie płacz. Co się stało? Czemu dzwonisz do mnie w godzinach pracy już piąty raz dzisiaj?
              - Przyjedziesz?
              - Przyjadę. W październiku. Może. W grudniu. Na. Pewno.
              - A teraz, nie możesz przyjechać teraz?
              - Ale po co mam przyjeżdżać teraz, Różo, taka podróż w tej chwili byłaby strasznie kosztowna i ogromnie zdezorganizowałaby pracę. Czemu jestem tam potrzeby teraz? Właśnie teraz? Z czym sobie nie radzisz?
              - Nie, no radzę sobie, tylko tak myślę, czy Ty na pewno tam pojechałeś tylko do pracy?
              - A do czego miałbym tam jechać? Różo, co się z Tobą dzieje? Czy coś jest nie tak z dziećmi?
              - Nie, no, wszystko w porządku. To co, przyjedziesz? Teraz jakoś, jeszcze w sierpniu?
              - Nie, do diabła, ile razy mówiłem, że nie? Po co mam przyjeżdżać, skoro wszystko jest w porządku? Różo, jesteś dorosłą kobietą, matką. Mieszkasz w Oxfordzie od lat. Dlaczego nie możesz na mnie spokojnie poczekać te kilka miesięcy?
              - Bo mama mówi, żebyśmy pojechali do Poznania, bo ślub. Ty przyjedziesz na ślub Józinka?
              - Nie, nie wybieram się. Naprawdę, Różo, nie mam głowy do tego teraz. Przestań do mnie wydzwaniać, zapisz sobie, kiedy przyjeżdżam i tyle.
              - Ja bym nie dzwoniła, gdybym wiedziała, że przyjeżdżasz.
              - Różo, ta rozmowa nie ma żadnego sensu. Wszystko jest ustalone.
              - Mama mówi, że albo powinieneś być z rodziną, albo lepiej, żebyśmy z nią pojechali do Poznania.
              - Mam w dupie co mówi Twoja mama! To nie z nią brałem ślub, tylko z Tobą.
              - Ale Fryderyku, nie denerwuj się tak. Proszę. Mama się martwi...
              - Jeszcze raz usłyszę "mama" i trafi mnie tu apopleksja. Mam tego dosyć. Rozumiesz? Dosyć. Jeśli chcesz, aby nasza rodzina przetrwała, przestań do mnie wydzwaniać do pracy, cytować mamusię i normalnie na mnie poczekaj w Oxfordzie. Jeśli nie, to rób co chcesz. Słuchaj mamusi i rób co ona uważa. Ja już nie mam siły.
              - Czyli mam jechać do Poznania?
              - Och... Jeśli naprawdę uważasz, że dzieciom i Tobie lepiej będzie w ojczyźnie, wśród pomocnej jak zawsze rodziny, niż ze mną w Oxfordzie, to cóż. Chyba nie mogę się ścigać z takimi perspektywami.
              - Ale Ciebie właśnie nie ma w Oxfordzie!
              - Różo. To naprawdę jest dla mnie zbyt wiele. Do widzenia.
              • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 16:56
                poniższy dialog może być do pewnego stopnia plagiatem - jak już wspominałam w tym wątku, pamiętam, że ktoś z forumowiczów napisał coś w w rodzaju rozmowy, która mogła się odbyć pomiędzy R a F.
                Ale tamtego nie mogę znaleźć, tylko mi się tak kołacze po głowie, że był :)
                • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 17:23
                  Jakie to jest upiornie prawdziwe i w pełni wiarygodne... [zastyga w podziwie]
                • bupu Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 17:29
                  ako17 napisała:

                  > poniższy dialog może być do pewnego stopnia plagiatem - jak już wspominałam w t
                  > ym wątku, pamiętam, że ktoś z forumowiczów napisał coś w w rodzaju rozmowy, któ
                  > ra mogła się odbyć pomiędzy R a F.
                  > Ale tamtego nie mogę znaleźć, tylko mi się tak kołacze po głowie, że był :)
                  >

                  Zaiste, przepiękny dialog jest to. Aż się ma ochotę strzelić Gabie i Rurzy czymś ciężkim w łeb.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 17:37
                    bupu napisała:
                    >Zaiste, przepiękny dialog jest to. Aż się
                    >ma ochotę strzelić Gabie i Rurzy czymś
                    >ciężkim w łeb.

                    Ja strzelę, ja!
                    [szuka czegoś ciężkiego, póki co ma pod ręką książkę o historii starożytnej Persji]
                    • nelawithoutlove Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 17:47
                      W ogóle dziwię się że z ich charakterami Róża i Fryderyk chodzili ze sobą dłużej niż rok. Ako w tych dialogach świetnie pokazała jak bardzo się różnią. Pewnie sprzeczek w takim tonie mogłoby być więcej. Jak Fryderyk to w ogóle wytrzymał? Rozumiem że mógł się zauroczyć delikatnością swojej koleżanki z klasy,ale widząc jaka jest powinno mu szybko przejść, nawet jeszcze przed maturami, Za to kupiłabym Pyzę która po latach nadal rozpacza nad szkolnym związkiem.

                      Według mnie Róża z jej osobowością nie nadaję się do jakiegokolwiek poważnego związku, musiałaby przejść terapię, bo bez niej potencjalni adoratorzy zbawieni urodą, delikatnością i wdziękiem po krótkim czasie mogliby szybko wyplątać się z takiego układu.
                      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 18:08
                        nelawithoutlove napisała:
                        >W ogóle dziwię się że z ich charakterami
                        >Róża i Fryderyk chodzili ze sobą dłużej
                        >niż rok. Ako w tych dialogach świetnie
                        >pokazała jak bardzo się różnią. Pewnie
                        >sprzeczek w takim tonie mogłoby być
                        >więcej. Jak Fryderyk to w ogóle
                        >wytrzymał? Rozumiem że mógł się
                        >zauroczyć delikatnością swojej
                        >koleżanki z klasy,ale widząc jaka jest
                        >powinno mu szybko przejść, nawet
                        >jeszcze przed maturami,

                        No, to kompletnie nieprawdopodobne. Nawet jakiejś specjalnej chemii między nimi nie było, a takie różnice powinny im przeszkadzać właściwie na każdym kroku. Po kiego farfocla on się tak przy niej zakotwiczył? Nawet tak pragmatycznie nic z tego związku nie miał.

                        >Za to kupiłabym Pyzę która po latach
                        >nadal rozpacza nad szkolnym
                        >związkiem.

                        Jak mamusia!

                        >Według mnie Róża z jej osobowością
                        >nie nadaję się do jakiegokolwiek
                        >poważnego związku, musiałaby przejść
                        >terapię, bo bez niej potencjalni
                        >adoratorzy zbawieni urodą,
                        >delikatnością i wdziękiem po krótkim
                        >czasie mogliby szybko wyplątać się z
                        >takiego układu.

                        Ototototo. A jakby niedajborze znalazł się jakiś toksyczny typ, dla którego ktoś taki jak Rurza byłby idealną "maskotką"?
                        • kooreczka Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 19:26
                          Ten związek widziałabym przy zupełnie innym ustawieniu-Fryc jako chłopak z yntelygencyji znajduje sobie w liceum mierną ale wierną nic nie wymagająca i po cichu znosząca jego fochy. Poszłaby na tą samą uczelnię, ale na coś "kobiecego". Ślub po jego dyplomie, on robi karierę, do kolegów jej nie zabiera, publicznie mówi "glupiaś", po cichu wzdycha do bardziej przebojowych kobiet, o których wie, że dałyby mu kopa zanim się zakręci. W duszy wścieka się, że połowica nie jest jak żona kolegi co z tym porozmawia, tego zaprosi, tu zorganizuje wyjazd z żoną profesora, słowem- robi znajomości.
                        • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 20:59
                          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                          > nelawithoutlove napisała:
                          > >W ogóle dziwię się że z ich charakterami
                          > >Róża i Fryderyk chodzili ze sobą dłużej
                          > >niż rok. Ako w tych dialogach świetnie
                          > >pokazała jak bardzo się różnią.
                          dziękuję :) mnóstwo serca włożyłam w spisanie tych rozmów, ale wysiłek był niewielki, bo te postaci same mówiły! Ja tylko notowałam, a że piszę bardzo szybko, to szło po prostu piorunem! Samo się pisało :)

                          >
                          > No, to kompletnie nieprawdopodobne. Nawet jakiejś specjalnej chemii między nimi
                          > nie było, a takie różnice powinny im przeszkadzać właściwie na każdym kroku. P
                          > o kiego farfocla on się tak przy niej zakotwiczył? Nawet tak pragmatycznie nic
                          > z tego związku nie miał.

                          Nigdy tego nie rozumiałam. Oni totalnie do siebie nie pasowali, nigdy, na żadnym etapie. Rozumiem, że ona mogła mu się spodobać fizycznie, że mógł przez moment zauroczyć się jej "życzliwością", "dobrocią" czy czym tam jeszcze. Ale gdzie podstawy, by budować związek?
                          On o kwantach lub kwazarach, ona o niemowlęcych włoskach.
                          On o karierze międzynarodowej, popychaniu nauki na nowe tory, ona o zacieśnianiu więzi.
                          Po co mu była taka kobieta, to naprawdę nie wiem.
                          Od dawna mówiłam, że to ja powinnam być żoną dla Fryderyka. Lubię wysokich blondynów, a już astrofizyk to w ogóle mistrzostwo świata! Ja bym go doceniała za osiągnięcia i wspierała karierę :)
                      • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 15.08.23, 15:00
                        nelawithoutlove napisała:

                        > W ogóle dziwię się że z ich charakterami Róża i Fryderyk chodzili ze sobą dłuż
                        > ej niż rok.

                        O ile Fryderyk w ogóle wiedział, że ciągle chodzi z Różą i że ona dalej uważa ich słomiane zaręczyny za wiążące. A na to w sumie niewiele wskazuje. Owszem, ewidentnie zakochał się w niej jako szesnastolatek i niesiony hormonami szczęścia przedstawił ją rodzinie. Potem najwyraźniej mu przeszło, miał dla niej dwa popołudnia w tygodniu, w ściśle oznaczonych godzinach, które spędzali w kinie (siłą rzeczy nie rozmawiając ze sobą) albo ucząc Ignasia korzystania z internetu. Fryderyk nie chodził do swojej domniemanej narzeczonej na imprezy rodzinne pod ewidentnie zmyślonymi pretekstami - na ślubie Natalii nie stawił się, bo pisał referat. Rodzina Fryderyka, w tym dobrze życząca związkowi brata Żaba, była głęboko przekonana, że Róża jest tylko koleżanką. Wszystko też wskazuje na to, że Fryderyk nie miał głęboko zakorzenionych moralnych oporów przed uprawieniem przedślubnego seksu, a jednak sam go przez sześć lat narzeczeństwa nie zainicjował (Róża twierdziła wszak, że to ona Szopa uwiodła).

                        A nawet jeżeli Fryderyk wiedział, że Róża uważa go za narzeczonego, to nie nie jest jasne, czy on o tym związku myślał równie poważnie. Może Pyza miała rację wyczuwając, że rozłąka będzie gwoździem do trumny marzeń o sukni z welonem i wypełnionych ramion, bo Fryc naprawdę tak właśnie zamierzał wykorzystać stypendium - jako okazję do może niezbyt eleganckiego, ale też nie bardzo bolesnego odklejenia się Róży.

                    • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 17:52
                      Starożytna Persja?! Fi donc! Ja dysponuję "Panem Tadeuszem", twarda oprawa, papier kredowy, rozmiar ciut więcej niż A4. Do czytania mocno średnio, ale do strzelania w łeb jak znalazł. Tylko do Oxfordu mam daleko... Do Poznania też zresztą.
                      • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 17:56
                        Dodatkowo tomiszcze ozdobione jest kompletem ilustracji Michała Andriolliego, co też zwiększa objętość i wagę. Mogę pożyczyć chętnym. ;)
                      • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 20:33
                        kocynder napisała:

                        > Starożytna Persja?! Fi donc! Ja dysponuję "Panem Tadeuszem", twarda oprawa, pap
                        > ier kredowy, rozmiar ciut więcej niż A4. Do czytania mocno średnio, ale do strz
                        > elania w łeb jak znalazł. Tylko do Oxfordu mam daleko... Do Poznania też zreszt
                        > ą.
                        >

                        Ale Róża, ztcw, już nie jest w Ox. Ostatnio widziano ją na wielkopolskiej wsi, w otoczeniu licznej rodziny, w okolicznościach ślubu kuzyna Jożina.
                        No tak, było to dobre parę lat temu, mogła się z powrotem przeprowadzić do Anglii, albo nawet do USA - wszak Fryderyk przysłał bukiet wraz z bilecikiem, obiecującym rychłe spotkanie. Czyli wszystko ok, rodzina Szopów znowu na swoim.
                        Z tym, że tego nie widzimy. Ja uważam, że skoro nic nie zostało po CZ napisane, to równie uprawniony jest wniosek, że Pani Szopowa nadal tkwi w Poznaniu lub okolicach.
                        Tam ją, ewentualnie, można sieknąć (a Pan Tadeusz nie ucierpi aby od tego?). Ja z Wawy się nie wybieram, ale może ktoś ma bliżej, albo się wybiera w interesach?
                        • kocynder Re: Przesadzanie Róż. 14.08.23, 21:19
                          Ów "Pan Tadeusz" spie... Eee... Spadł mi kiedyś ze schodów. Poleciał całkiem dynamicznie, rymnął o ścianę naprzeciw i z honorem zaległ. Podniosłam, nawet kartki mu się nie pogniotły. Odporny, znaczy się. A nie był pod wpływem innego autoramentu "Pana Tadeusza"! Więc myślę, że strzelanie w łeb też przetrwa. A jeśli nie - to odżałuję! Zwłaszcza, że wydań epopei narodowej mam co najmniej sześć, więc jakby co to mi pół malowanych zbożem rozmaitem nie zbraknie.
                          Takoż uznaję, że na razie Róża zdobi ziemię ojczystą. Ale ja zaś na Kaszubach i nie wiem, czy z Warszawy nie masz bliżej Szopicy...
                          Z Kaszubskim pozdrowieniem się chwalę:
                • sanfran_84 Re: Przesadzanie Róż. 15.09.23, 15:58
                  ako17 napisała:

                  > poniższy dialog może być do pewnego stopnia plagiatem - jak już wspominałam w t
                  > ym wątku, pamiętam, że ktoś z forumowiczów napisał coś w w rodzaju rozmowy, któ
                  > ra mogła się odbyć pomiędzy R a F.
                  > Ale tamtego nie mogę znaleźć, tylko mi się tak kołacze po głowie, że był :)

                  To były następujące rozmowy:

                  iwoniaw
                  Ja osobiście te rozmowy widzę raczej tak:
                  20.03.18, 11:24

                  G.: Jak to F. wyjechał? Dlaczego wyjechał? Jak to nie wiesz, na jak długo? Och, znam ja takie wyjazdy... Twój ojciec... (chlip, chlip..)
                  R.: No wiesz, nie znam szczegółów. To jakiś tajny projekt. Zresztą jak zadzwoni w przyszłym tygodniu, to może będzie coś wiedział.
                  G.: W przyszłym tygodniu? Ach, więc już całymi dniami się z tobą nie kontaktuje? Moje biedne dziecko, porzucona niegdyś przez ojca, a teraz... Co też JA znowu muszę przeżywać! (chlip. chlip...)

                  po tygodniu

                  G.: Jak to? Nadal nie wraca? Toż już miesiąc tu jestem, a on nadal tam? Zamierza tam zostać na zawsze? Ach, a ty tu sama na obczyźnie, z dala od rodziny! W Poznaniu miałabyś choć bliskich przy sobie! Po co w ogóle tu siedzieć, skoro i tak twój mąż - jeszcze chyba mąż? - pojechał sobie do USA i ma w nosie, co się z Wami stanie... Gdyby mu zależało, to by przyjechał szybko...

                  po kolejnym tygodniu

                  F.: Różo, projekt nam się przeciąga, na pewno co najmniej do końca sierpnia tu zostanę, a może nawet jeszcze dłużej...
                  R.: Ale jak to? A co z nami? Kończy się najem domu, mieliśmy przedłużać...
                  F.: Jak to "co z wami"? Przecież dzieci chodzą do szkoły, ja mam pracę tutaj, ale przecież masz wszystkie papiery potrzebne do przedłużenia najmu, o co chodzi?
                  R.: No tak, ale bez ciebie to jakoś tak mi tu samotnie... Mama mówi, że w Poznaniu to przynajmniej miałabym rodzinę blisko...
                  F.: Mama? To ona jeszcze jest u Was?
                  R.: No tak, nie chciała, żebyśmy tu tak samotnie siedzieli...
                  F.: Posłuchaj, Różo. Jakie "samotnie"? Dzieci mają tu kolegów, szkołę, dom...
                  R.: Ale mama...
                  F.: CO mama? No przecież jest u was, źle jej tam? To przecież może wrócić do siebie!
                  R.: No właśnie, ona wróci do siebie, bo się jej urlop kończy, a zresztą za dwa tygodnie wesele Józka... Mama mówi, że powinieneś być na tym weselu z nami, że gdyby ci zależało... A tu jeszcze ten najem się kończy i co, po co mam tu go przedłużać, żeby siedzieć sama...
                  F.: Różo, wiesz, że nie dam rady być na tym weselu. Ja naprawdę mam ważne rzeczy do skończenia tutaj i podpisałem poważny kontrakt. Oczywiście, że jedź na wesele. Słuchaj, jeśli nie chcesz dłużej wynajmować tego domu, to naprawdę nie jest to konieczne. Ale musisz sama wszystko ogarnąć, dać meble do przechowalni i tak dalej.
                  R.: Jak to? Więc mam zlikwidować nasz dom?
                  F.: No przecież przed chwilą sama powiedziałaś, że nie chcesz go dłużej wynajmować!
                  R.: To nie o to chodzi! Chcę, żebyś to ty do nas przyjechał! Bo inaczej nie ma to sensu! W Poznaniu mam przynajmniej rodzinę i skoro cię nie ma, to nie byłabym sama! Mama...
                  F.: No tak, "mama" i "mama"! Skoro jej zdanie jest jak zwykle najważniejsze, to proszę bardzo - jedź do Poznania, przecież oczywiście tam wam będzie najlepiej, tam najtroskliwsza rodzinka!
                  R.: Mama nie chce źle! To co, przyjedziesz niedługo?
                  F.: Różo, przecież powiedziałem ci nie raz: muszę skończyć projekt. Nie przyjadę ani na wesele Józka, ani tydzień później, ani nawet dwa. Rób, co uważasz za słuszne i nie wkładaj mi w usta i głowę imaginacji twojej matki, bo mam na tej głowie dość innych spraw. Przez najbliższe dwa tygodnie nie będę się odzywał ze względu na pracę - nie mogę o tym opowiadać, to tajemnica służbowa. Potem napiszę albo zadzwonię.


                  G.: No i co? Wraca?
                  R.: Nie, nie wraca i nie będzie przez dwa tygodnie się teraz odzywał.
                  G.: No, nie muszę chyba nic mówić... Takie zachowania to ja znam (chlip chlip)... Pewnie jeszcze zabronił ci jechać na ślub kuzyna?
                  R.: Nic podobnego, właśnie zostawił mi całkowicie wolną rękę i powiedział, żebym robiła, jak uważam!
                  G.: No tak, wszystko jasne! "Rób jak uważasz!" Czy może być na świecie oznaka większej obojętności wobec drugiego człowieka? Moje biedne dziecko! Moje porzucone wnuki! (chlip chlip)
                  R.: Mamuś, nie płacz...
                  G.: Jak mam nie płakać, skoro was tu na zmarnowanie, samych zostawię! A w Poznaniu Aga i Ignaś potrzebowaliby cię! Nie tak jak Fryderyk, któremu najwyraźniej jesteś zbędna!
                  R.: Mamo, sama nie wiem...
                  G.: Różo, dobrze wiesz, tylko nie chcesz przyznać! Jesteś za dobra, więc nie nazywasz po imieniu tego, co zrobił Fryderyk! Zresztą sama powiedziałaś, że jest mu obojętne, czy zostaniecie tutaj, czy pojedziecie do Polski!
                  R.: To nie tak...
                  G.: A jak? Już mnie możesz wierzyć, dobrze wiem, co to znaczy, że ktoś ma ważniejsze sprawy niż własna żona! Tak czy owak, jesteś potrzebna tym, którzy cię kochają i na ciebie czekają! Chcesz ich zawieść?
                  R.: Oczywiście, że nie...
                  G.: No więc właśnie. Będę dzielna, bardzo dzielna i pomogę ci się spakować, choć ja tylko wiem, ile mnie to kosztuje, gdy sobie przypomnę, jak twój ojciec miał ważniejsze sprawy niż rodzina (chlip chlip)...

                  Oraz epilog tt-tki:

                  tt-tka
                  Re: Ja osobiście te rozmowy widzę raczej tak:
                  20.03.18, 12:54

                  Pazdziernik
                  - Jak to w Poznaniu ? A co wy jeszcze robicie w Poznaniu ?! Mialas pojechac tylko na wesele ! Co znaczy domek, nie chcialas tamtego, trzeba bylo wynajac inny ! Rozo, nie zawracaj glowy, dzieci opuscily ponad miesiac nauki ! Cooooo? Sluchaj, jak spokojny czlowiek jestem, ale ja wroce, to ci chyba przyleje !

                  Roza, radosnie - mamo, mamo, Fryc wraca !


                  Twoje scenki też są ekstra!
                  Problem z tym wątkiem jest taki, że MM zamiast napisać z jedną scenę z udziałem osób zaangażowanych (choćby rozmowę Róży na ten temat z kimś już po powrocie do Poznania. Albo rozmowę telefoniczną Róży z Frycem w ramach "Fryderyk się odezwał, źle go oceniłam"), postanowiła całość załatwiać mailami od Gaby, która siłą rzeczy nie uczestniczyła w rozmowach na linii Fryderyk - Róża odnośnie jego wyjazdu do Stanów. Wiadomo, że Gabriela nie kłamie, bo nie jest to tego typu postać, ale skoro ona już ma obraz sytuacji z drugiej ręki, tak jej przekaz stanowi kolejną rękę i kolejny etap głuchego telefonu. Wiadomo, że te maile są dla autorki wygodnym rozwiązaniem, bo akcję można streścić i nie trzeba wymyślać, jak ma się toczyć, ale wątek R-F już i tak koślawy w założeniach (nie wiadomo przecież, co MM chciała finalnie osiągnąć, czy Róża faktycznie miała być porzucona, a jeśli nie, to jaki morał miał płynąć z tego przeprowadzkowego zamieszania), przez te streszczenia Gabrieli stał się koślawy jeszcze bardziej.
                  Niestety, w tym przypadku, z uwagi na fakt, iż decyzją MM sytuacja życiowa zainteresowanych zrobiła się bardzo poważna, a bohaterowie mieszkający od X lat na obczyźnie musieli wrócić do Poznania, także do maili trzeba było się bardziej przyłożyć i lepiej rozpisać całość w gabinych relacjach, bo tak mamy tu opór, tam Żabę, tu znów Fryc się odezwał i zero logicznego ciągu wydarzeń.
                  • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 15.09.23, 19:18
                    sanfran_84 napisał(a):


                    > To były następujące rozmowy:
                    >
                    Tak!!!! to było to, pamiętam, bardzo mi się podobało, cymesik. Ale to było jakiś czas temu - w latach - nie wiem ile, ale ze 2 co najmniej, i nie pamiętałam dokładnie. Ale jak widać, musiało to jakoś we mnie zostać, bo pewne sformułowania jakbym żywcem zerżnęła! Do czego się zresztą od początku przyznałam.
                    No i - co do zasady - w sumie pisałam dokładnie o tym samym. Fryc swoje, Gaba swoje, Róża pomiędzy nimi, nie umie się przeciwstawić, nie ma swojego zdania i w końcu ulega matce. A matka w swoich mailach do sióstr pisze to, co ona zrozumiała z tego co jej Róża powiedziała, co Fryc powiedział.
                    >
                    > Twoje scenki też są ekstra!
                    > Problem z tym wątkiem jest taki, że MM zamiast napisać z jedną scenę z udziałem
                    > osób zaangażowanych (choćby rozmowę Róży na ten temat z kimś już po powrocie d
                    > o Poznania. Albo rozmowę telefoniczną Róży z Frycem w ramach "Fryderyk się odez
                    > wał, źle go oceniłam"), postanowiła całość załatwiać mailami od Gaby, która sił
                    > ą rzeczy nie uczestniczyła w rozmowach na linii Fryderyk - Róża odnośnie jego w
                    > yjazdu do Stanów. Wiadomo, że Gabriela nie kłamie, bo nie jest to tego typu pos
                    > tać, ale skoro ona już ma obraz sytuacji z drugiej ręki, tak jej przekaz stanow
                    > i kolejną rękę i kolejny etap głuchego telefonu. Wiadomo, że te maile są dla au
                    > torki wygodnym rozwiązaniem, bo akcję można streścić i nie trzeba wymyślać, jak
                    > ma się toczyć, ale wątek R-F już i tak koślawy w założeniach (nie wiadomo prze
                    > cież, co MM chciała finalnie osiągnąć, czy Róża faktycznie miała być porzucona,
                    > a jeśli nie, to jaki morał miał płynąć z tego przeprowadzkowego zamieszania),
                    > przez te streszczenia Gabrieli stał się koślawy jeszcze bardziej.
                    > Niestety, w tym przypadku, z uwagi na fakt, iż decyzją MM sytuacja życiowa zain
                    > teresowanych zrobiła się bardzo poważna, a bohaterowie mieszkający od X lat na
                    > obczyźnie musieli wrócić do Poznania, także do maili trzeba było się bardziej
                    > przyłożyć i lepiej rozpisać całość w gabinych relacjach, bo tak mamy tu opór, t
                    > am Żabę, tu znów Fryc się odezwał i zero logicznego ciągu wydarzeń.

                    No i właśnie dlatego jest to takie fanfikogenne. Ta cała akcja, tak jak ją Gaba opisuje + potem reakcja Róży na bukiet z biletem powoduje niejaką konfuzję, że niby co to miało być.
                    A że nie będzie Chucherka, to się nie dowiemy co właściwie autor miał na myśli.
                    Aczkolwiek, mogło się i tak zdarzyć, że Ch by powstało, a jednak nie byłoby w nim ani słóweńka o dalszym ciągu R+F+M+K Schoppe. I to by dopiero było...
                    • sanfran_84 Re: Przesadzanie Róż. 16.09.23, 07:28
                      ako17 napisała:

                      > A że nie będzie Chucherka, to się nie dowiemy co właściwie autor miał na myśli.
                      > Aczkolwiek, mogło się i tak zdarzyć, że Ch by powstało, a jednak nie byłoby w n
                      > im ani słóweńka o dalszym ciągu R+F+M+K Schoppe. I to by dopiero było...
                      >

                      Sądząc po prowadzeniu wielu różnych wątków w ostatnich tomach, taka opcja byłaby niestety więcej, niż prawdopodobna. Weźmy chociaż McDusię i zapowiedź jakiejś jej rehabilitacji, która zniknęła jak sen złoty. Ewentualnie sprawa załatwiona zostałaby jednym zdaniem typu "kuzynka Róża z mężem i dziećmi na stałe wrócili do Polski i zamieszkali u cioci Patrycji, w pokoju po Ani", plus gdzieś w toku akcji by wyszło, że do tego pokoju wujek Florian hobbystycznie dorobił łazienkę.
                      BTW, tak przy okazji Magdy, to zawsze mnie to nurtuje przy CZ: czy była ona na weselu Józefa? A jeśli nie, to czemu, skoro na przykład Cesia i Hajduk wbili z wnukami.
                      • bupu Re: Przesadzanie Róż. 16.09.23, 09:09
                        sanfran_84 napisał(a):

                        >
                        > BTW, tak przy okazji Magdy, to zawsze mnie to nurtuje przy CZ: czy była ona na
                        > weselu Józefa? A jeśli nie, to czemu, skoro na przykład Cesia i Hajduk wbili z
                        > wnukami.


                        Tam Cesia, rodzona mać tej przetłuszczonej osobniczki, czyli Kreska, przyleciała razem z Tombakiem prosto z Paryża. Żadnej progenitury w pakiecie z nią jednak nie wymieniono.

                        A swoją drogą czym ta "kochana" Kreska tak podpadła, że napisano jej trzy córki (a same córki w tym uniwersum przypadają tylko Tym Gorszym), z czego jedną frytkozerną, płytką i przygłupią flirciare, jedną intrygantka, włamującą się do cudzej poczty i odpisujacą jako siostra i jedną służącą wyłącznie jako narzędzie umartwiania mamusi (Kasię znamy wszak tylko z tego, że ma ciężkie problemy z oczyma)?
                        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 16.09.23, 09:13
                          bupu napisała:

                          > sanfran_84 napisał(a):
                          >
                          > >
                          > > BTW, tak przy okazji Magdy, to zawsze mnie to nurtuje przy CZ: czy była o
                          > na na
                          > > weselu Józefa? A jeśli nie, to czemu, skoro na przykład Cesia i Hajduk wb
                          > ili z
                          > > wnukami.
                          >
                          >
                          > Tam Cesia, rodzona mać tej przetłuszczonej osobniczki, czyli Kreska, przyleciał
                          > a razem z Tombakiem prosto z Paryża. Żadnej progenitury w pakiecie z nią jednak
                          > nie wymieniono.
                          >
                          > A swoją drogą czym ta "kochana" Kreska tak podpadła, że napisano jej trzy córki
                          > (a same córki w tym uniwersum przypadają tylko Tym Gorszym), z czego jedną fry
                          > tkozerną, płytką i przygłupią flirciare, jedną intrygantka, włamującą się do cu
                          > dzej poczty i odpisujacą jako siostra i jedną służącą wyłącznie jako narzędzie
                          > umartwiania mamusi (Kasię znamy wszak tylko z tego, że ma ciężkie problemy z oc
                          > zyma)?
                          >

                          I dlaczego pojawienie się kochanej Kreski Dmuchawianki na weselu było dla wszystkich szokiem, a wbicie cesinych wnuków, których na bank nikt z obecnych nie kojarzył, już nie?
                      • mircja Re: Przesadzanie Róż. 05.11.23, 19:10
                        sanfran_84 napisał(a):


                        > BTW, tak przy okazji Magdy, to zawsze mnie to nurtuje przy CZ: czy była ona na
                        > weselu Józefa? A jeśli nie, to czemu, skoro na przykład Cesia i Hajduk wbili z
                        > wnukami.

                        No ale to córki Kreski to dorosłe kobiety są. Mogły się wymówić od obecności na weselu, nawet gdyby objęto je zaproszeniem.
                        • mircja Re: Przesadzanie Róż. 05.11.23, 19:12
                          Poprawka - miało być bez tego pierwszego "to".
              • asiolek_z_poznania Re: Przesadzanie Róż. 17.08.23, 12:45
                > - Halo, halo, Fryderyku?

                Te rozmowy są absolutnie cudowne. Chapeau bas.
                • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 17.08.23, 16:29
                  asiolek_z_poznania napisała:

                  > > - Halo, halo, Fryderyku?
                  >
                  > Te rozmowy są absolutnie cudowne. Chapeau bas.

                  dziękuję :)
    • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 15:43
      Swoją drogą to smutne, że taka fajna Różyczka, którą zawsze lubiłem, zmieniła się w rozlazłą Panią Szopę, która nic tylko z tomu na tom "niesie pomoc" (ostatnio odjechanej zwolenniczce naturalnego macierzyństwa), poza tym zapadając z wolna w bagno cierpienia, jakie życie niesie kobiecie, zwłaszcza uczciwej i dobrej. Z przykrością widzę w tym głównie wynik ewolucji poglądów autorki. Na podstawie wcześniejszych historii (do momentu zapłodnienia Frycka, ale może nawet i z zapłodnieniem włącznie), Róża wydawała się osobą o stabilnym charakterze, wiedzącą, co robić w danej sytuacji, ze sprawną mózgownicą, mającą kompas i moralny i zdroworozsądkowy. Te cechy, plus niekontrowersyjna uroda, w tym naszym Wieku Żelaznym dają podstawę do budowanie przyszłości bez większych przeszkód, pod warunkiem braku nagłej katastrofy życiowej. Więc taką katastrofę autorka jej zafundowała, wbrew prawdopodobieństwu i wyraźnie na siłę. Po co?
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 17:26
        Sprzeciw wobec tezy o sprawnej mózgownicy! - autorka zniszczyła intelekt Róży dużo wcześniej. W NiN 13-latce kazała się zachowywać jak 7-latce najmarniej.
        Mało tego, nie tylko w zachowaniu, ale również w opisie narratora przypomina małe dziecko. Co czyni kwestię różaną tym bardziej bez sensu. Jak wyżej, PO CO?
        • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 20:34
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > Sprzeciw wobec tezy o sprawnej mózgownicy! - autorka zniszczyła intelekt Róży d
          > użo wcześniej. W NiN 13-latce kazała się zachowywać jak 7-latce najmarniej.
          > Mało tego, nie tylko w zachowaniu, ale również w opisie narratora przypomina ma
          > łe dziecko. Co czyni kwestię różaną tym bardziej bez sensu. Jak wyżej, PO CO?
          >

          Jakoś nie odnotowałem, że Różyczka w NiN miała 13 lat. Wyszło mi, że 10, po zachowaniu właśnie. No to nieźle, znam trochę trzynastolatki i to, co tam napisano, to jest kraina wiktoriańskiej fantazji.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 20:40
            julian_arden napisał:
            >Jakoś nie odnotowałem, że Różyczka w NiN
            >miała 13 lat. Wyszło mi, że 10, po
            >zachowaniu właśnie. No to nieźle, znam
            >trochę trzynastolatki i to, co tam napisano,
            >to jest kraina wiktoriańskiej fantazji.

            A było Pyziakówny zrobić bliźniaczkami.
            Nawet Gaba starała się naprawić ten błąd odautorski i dawała tej 13-latce i 10-latce ciuchy w tym samym rozmiarze.
            • nelawithoutlove Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 21:06
              Popieram! Bliźniaczki dwujajowe - Byłby piękną metafor polarnych skrajności. :) No i może Róża-bliźniaczka nie byłaby aż tak infantylna.
            • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 22:25
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > julian_arden napisał:
              > >Jakoś nie odnotowałem, że Różyczka w NiN
              > >miała 13 lat. Wyszło mi, że 10, po
              > >zachowaniu właśnie. No to nieźle, znam
              > >trochę trzynastolatki i to, co tam napisano,
              > >to jest kraina wiktoriańskiej fantazji.
              >
              > A było Pyziakówny zrobić bliźniaczkami.
              > Nawet Gaba starała się naprawić ten błąd odautorski i dawała tej 13-latce i 10-
              > latce ciuchy w tym samym rozmiarze.


              Teraz przyszło mi do głowy, że Róża w NiN wygląda i zachowuje się jak tzw. oazowiczka.
              • mircja Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 22:56
                julian_arden napisał:


                > Teraz przyszło mi do głowy, że Róża w NiN wygląda i zachowuje się jak tzw. oazo
                > wiczka.

                Byłam przez kilka lat w Oazie i nie widzę podobieństw.
              • itsjustemichelle1 Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 23:00
                julian_arden napisał:


                >
                > Teraz przyszło mi do głowy, że Róża w NiN wygląda i zachowuje się jak tzw. oazo
                > wiczka.

                Chyba stereotypowa.
                • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 23:38
                  itsjustemichelle1 napisała:

                  > julian_arden napisał:
                  >
                  >
                  > >
                  > > Teraz przyszło mi do głowy, że Róża w NiN wygląda i zachowuje się jak tzw
                  > . oazo
                  > > wiczka.
                  >
                  > Chyba stereotypowa.

                  Nie spotkałem innych :-) Mnie tutaj jednak interesowało, skąd autorka wzięła taki wzór zachowania dla swojej bohaterki.
                  • mircja Re: Przesadzanie Róż. 16.08.23, 23:44
                    No to w takim razie ja chyba nie spotkałam żadnej "stereotypowej" oazowiczki, być może pojawiły się one w późniejszych latach. Na czym by to właściwie miało polegać, bo nie łapię?
                    • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 17.08.23, 08:57
                      mircja napisała:

                      > No to w takim razie ja chyba nie spotkałam żadnej "stereotypowej" oazowiczki, b
                      > yć może pojawiły się one w późniejszych latach. Na czym by to właściwie miało p
                      > olegać, bo nie łapię?

                      Chyba nigdy nie poznałam żadnej trzynastoletniej oazowiczki, ale znałam kilka (być może niestereotypowych) w wieku studenckim i to był zupełnie inny typ. To były do daleko posuniętej przesady ekstrawertyczne dziewczyny, które lubiły być w tłumie, poznawać nowych ludzi, spać w wieloosobowych namiotach i ciągle coś organizować, koordynować albo załatwiać.

                      Róża to była obrażona na świat kluska, która nowe osoby poznawała tylko wtedy, gdy matka lub ciotka kogoś urodziły. Mało też wskazuje na to, żeby była jakoś szczególnie religijna albo chętna do niesienia pomocy bliźnim.
              • kooreczka Re: Przesadzanie Róż. 17.08.23, 11:28
                A pod jakimi względami?
                Byłam w oazie i potem w duszpasterstwie- to pierwsze to takie prężniej działające i luźniejsze harcerstwo. Dziewczyny albo bardzo religijne albo szukające towarzystwa i zajęcia w małym mieście bo niewiele innego było- i nijak nie widzę Róży organizującej cokolwiek, prowadzącej modlitwy czy prowadzącej dyskusje teologiczną.

                Róża to typ, którego mama przyprowadza do oazy, duszpstarestwa czy innych zajęć w rozpaczliwej nadziei, że toto się rozrusza i znajdzie kolegów. Na spotkaniach siedzi w kacie, pytana czy chciałaby coś robić patrzy smutno i nikt nie zauważa kiedy znika. Jak będzie miała szczęście jakąś energiczna panna zaprzeze ją do Caritasu czy robienia paczek na święta.

                Z pierwszej pielgrzymki wróciłaby z brzuchem.
                • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 08:20
                  kooreczka napisał:

                  > Róża to typ, którego mama przyprowadza do oazy, duszpstarestwa czy innych zajęć
                  > w rozpaczliwej nadziei, że toto się rozrusza i znajdzie kolegów. Na spotkaniac
                  > h siedzi w kacie, pytana czy chciałaby coś robić patrzy smutno i nikt nie zauwa
                  > ża kiedy znika. Jak będzie miała szczęście jakąś energiczna panna zaprzeze ją d
                  > o Caritasu czy robienia paczek na święta.

                  No właśnie Róża, moim zdaniem, to właśnie ktoś taki. Co widać doskonale po jej sprawczości w zalotach. Chodziła grzecznie na randki z Lelujkami i pewnie by w końcu za któregoś poszła, ale wtrynił się kolega Schoppe, wziął ją za rękę i zaprowadził w zupełnie drugą stronę, więc zaręczyła się z nim. Gdyby w stogu siana trafił się piąty fatygant, który przegnałby Fryca i zażądał ślubu, Róża wzięłaby ślub z nim.

                  Jedno co się nie zgadza, to to, że Gaba nigdy nie kiwnęłaby palcem, żeby socjalizować swoje aspołeczne dzieci. Wręcz przeciwnie, ewidentnie uważała, że im bardziej one są odgrodzone od rówieśników, tym lepiej. Stawiałam tu już kiedyś tezę, i podtrzymuję ją nadal, że szczegóły takie jak przemakające adidasy jako jedyne zimowe buty Ignasia dowodzą wręcz, że Borejkowie mniej lub bardziej podświadomie programowali swoje dzieci do przekonania, że na zewnątrz jej źle, zimno, mokro i niebezpiecznie ergo nie warto się ruszać z domu.
                  • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 08:34
                    przymrozki napisała:

                    > kooreczka napisał:
                    >
                    > > Róża to typ, którego mama przyprowadza do oazy, duszpstarestwa czy innych
                    > zajęć w rozpaczliwej nadziei, że toto się rozrusza i znajdzie kolegów. Na spot
                    > kaniach siedzi w kacie, pytana czy chciałaby coś robić patrzy smutno i nikt nie
                    > zauważa kiedy znika. Jak będzie miała szczęście jakąś energiczna panna zaprzez
                    > e ją do Caritasu czy robienia paczek na święta.
                    >
                    > No właśnie Róża, moim zdaniem, to właśnie ktoś taki. Co widać doskonale po jej
                    > sprawczości w zalotach. Chodziła grzecznie na randki z Lelujkami i pewnie by w
                    > końcu za któregoś poszła, ale wtrynił się kolega Schoppe, wziął ją za rękę i za
                    > prowadził w zupełnie drugą stronę, więc zaręczyła się z nim. Gdyby w stogu sian
                    > a trafił się piąty fatygant, który przegnałby Fryca i zażądał ślubu, Róża wzięł
                    > aby ślub z nim.
                    [...]

                    Nie wydaje mi się, chyba że zaszedł poważny twist w osobowości (co jest możliwe). Nasza Różyczka do pewnego momentu była osobą pchającą się do pomocy, stosunkowo aktywną, chociaż naiwną i (pośrednio sądząc) podległą dziwnym regułom okołoreligijno-rodzinnym. Stąd moje skojarzenie z osobami należącymi do różnego rodzaju kółek modlitewnych. Późniejsze dążenie do cierpienia i eksploatowanie tegoż też mi tu pasuje. Oczywiście rozpoczęcie en passant współżycia seksualnego ze studentem astronomii wydaje się być nie z tego zestawu, ale jeśli się bliżej przyjrzeć tematowi, to nie byłoby to tak całkiem niespotykane nawet na pielgrzymce. Btw. czy młode Pyziakówny uczęszczają na pielgrzymki? Czy ktokolwiek z Borejków? Jakoś mi się nie nasunęło przed oczy.
                    • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 10:06
                      julian_arden napisał:

                      > Nie wydaje mi się, chyba że zaszedł poważny twist w osobowości (co jest możliwe
                      > ). Nasza Różyczka do pewnego momentu była osobą pchającą się do pomocy, stosunk
                      > owo aktywną, chociaż naiwną i (pośrednio sądząc) podległą dziwnym regułom około
                      > religijno-rodzinnym.

                      Róża rwała się do pomocy w obowiązkach domowych, więc można powiedzieć, że, w najlepszym razie, była pracowita (w najgorszym - tak niepewna swojej pozycji w domu, że czuła, że musi zapracować na uznanie). Ale nie nazwałabym jej aktywną. Ona raczej uczestniczyła siłą inercji w drakach Laury niż inicjowała własne. Prawdą jest jednak, że mniej więcej do NiN wykazywała się przy tym pewną lojalnością i umiała stanąć po stronie siostry przeciwko dorosłym (np. w kościele przy okazji uprowadzenia Rumunek czy w pociągu, w którym zaatakowała je Bardzo Zła Feministka Dziwnie Podobna Do Pewnej Realnie Istniejącej Naukowczyni z UAM). Po NiN nawet to się skończyło.

                      > czy młode Pyziakówny uczęszczają na pielgrzymki? Czy ktokolwiek z Borej
                      > ków? Jakoś mi się nie nasunęło przed oczy.

                      U Borejków nikt nie chodzi na pielgrzymki, (oprócz Florka) nikt się modli, nikt nie inspiruje się żywotami świętych, nie słucha katolickich rozgłośni. I o ile rozumiem, dlaczego Borejkowie nie czytają kolorowej okołoreligijnej makulatury bez intelektualnej lub artystycznej wartości, to nie wierzę, że nie ma żadnego katolickiego teologa, który nie obrażałby swoimi przemyśleniami ich wyrafinowanych czółek. A jednak nie czytają literatury i prasy katolickiej.

                      W domu Borejków panuje za to kult Marka Aureliusza, który jest dosyć powszechnie (choć pewnie można się zastanawiać, na ile słusznie) uważany za jednego z prześladowców pierwszych chrześcijan. Jednak to obrazki z jego podobizną dawane są dzieciom na dobrą wróżbą i jego przykład podaje się, aby wykazać słuszność postawy szlachetnego ubóstwa (nie jestem ekspertem, ale z całą pewnością istnieje jakiś święty, który też spał na niewygodnym łożu).

                      Reasumując, Borejkowie nie są opisani jako ludzie szczególnie religijni. To nie jest, oczywiście, żaden problem, zwłaszcza w przypadku Róży, która konsekwentnie zachowuje się jak niewierząca młoda kobieta czasem ciągana do kościoła, bo babci będzie przykro (tak konsekwentnie nie są opisywani np. Laura i Józek, którzy zdają się być tak samo niewierzący jak Róża, ale za to bardzo przejęci tym, czy są przez sąsiadów uważani za przykładnych chrześcijan). Ale właśnie dlatego ta oaza do Róży w ogóle nie pasuje.
                      • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 10:18
                        przymrozki napisała:

                        Ale nie nazwałabym jej aktywną.
                        > Ona raczej uczestniczyła siłą inercji w drakach Laury niż inicjowała własne.

                        Kiedyś wygenerowałam taki wątek - Pyza co się rzuca. No bo Mila tak myślała o Pyzie w opozycji do Tygrysa, co stoi z boku i obserwuje, a Pyza się rzuca z głową w życie.
                        Hm, hm. Jako żywo nic takiego nie zaobserwowałam, ewentualnie można za rzucanie się uznać brzemienną w skutki obsługę teleskopu. Ale to było znacznie później, niż przemyślenia Mili na temat postaw życiowych obu Pyziakówien.
                        >

                        > U Borejków nikt nie chodzi na pielgrzymki, (oprócz Florka)

                        Rety. Serio, Florian w przerwie między pasieką, końmi, sadami, letnikami, zalesianiem, porzeczkami, gośćmi, budowami pawilonów i przebudowami pawilonów na domy mieszkalne, ma jeszcze chwilę, żeby skoczyć na pielgrzymkę? I to w sierpniu?
                        To chyba samolotem?
                        • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 10:40
                          ako17 napisała:

                          > Rety. Serio, Florian w przerwie między pasieką, końmi, sadami, letnikami, zales
                          > ianiem, porzeczkami, gośćmi, budowami pawilonów i przebudowami pawilonów na dom
                          > y mieszkalne, ma jeszcze chwilę, żeby skoczyć na pielgrzymkę? I to w sierpniu?
                          > To chyba samolotem?

                          Tylko Florek się modli (a przynajmniej wydaje się mieć w tym względzie jakąś praktykę). Na pielgrzymki, o ile czytelnikowi wiadomo, nie chodzi.
                          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 11:38
                            przymrozki napisała:
                            >Tylko Florek się modli (a przynajmniej
                            >wydaje się mieć w tym względzie jakąś
                            >praktykę). Na pielgrzymki, o ile
                            >czytelnikowi wiadomo, nie chodzi.

                            Czy to on tak straumatyzował małe Rojki, żeby w razie jakiejkolwiek pomyłki zasuwały pacierz od nowa i w efekcie tłukły go dobrą godzinę?
                            • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 12:46
                              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                              > Czy to on tak straumatyzował małe Rojki, żeby w razie jakiejkolwiek pomyłki zas
                              > uwały pacierz od nowa i w efekcie tłukły go dobrą godzinę?

                              Pamiętam tylko scenę, w której Natalia poskarżyła się na forum rodzinnym, że jej syn źle się modli. Florek doradził mu wtedy, żeby z Bogiem rozmawiał jak z tatą i że powinno mu być łatwiej niż jemu, Florkowi, który ojca nigdy nie miał.

                              Cała scena jest ogólnie dziwna, bo Natalia w ogóle nie sprawia wrażenia kogoś, kto odpytuje dzieci z pacierza i skarży się osobom postronnym na ich brak dokładności w recytowaniu formułek, ale cóż. Najwyraźniej to kolejna z jej setki twarzy.
                      • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 11:42
                        przymrozki napisała:

                        [...]
                        > U Borejków nikt nie chodzi na pielgrzymki, (oprócz Florka) nikt się modli, nikt
                        > nie inspiruje się żywotami świętych, nie słucha katolickich rozgłośni. I o ile
                        > rozumiem, dlaczego Borejkowie nie czytają kolorowej okołoreligijnej makulatury
                        > bez intelektualnej lub artystycznej wartości, to nie wierzę, że nie ma żadnego
                        > katolickiego teologa, który nie obrażałby swoimi przemyśleniami ich wyrafinowa
                        > nych czółek. A jednak nie czytają literatury i prasy katolickiej.
                        >
                        [...]
                        >
                        > Reasumując, Borejkowie nie są opisani jako ludzie szczególnie religijni. To nie
                        > jest, oczywiście, żaden problem, zwłaszcza w przypadku Róży, która konsekwentn
                        > ie zachowuje się jak niewierząca młoda kobieta czasem ciągana do kościoła, bo b
                        > abci będzie przykro (tak konsekwentnie nie są opisywani np. Laura i Józek, któr
                        > zy zdają się być tak samo niewierzący jak Róża, ale za to bardzo przejęci tym,
                        > czy są przez sąsiadów uważani za przykładnych chrześcijan). Ale właśnie dlatego
                        > ta oaza do Róży w ogóle nie pasuje.

                        Mnie to trochę zaskakuje, zważywszy, ze Borejkowie ciągle są w drodze na mszę albo z mszy, przyjaźnią się z zakonnikami itd. Autorka również, z tego co jest wiadome, nie stroni od kościoła. A tutaj taka wstrzemięźliwość. Ciekawie mnie mocno, czy jest to podjęta na chłodno decyzja Autorki cyklu, żeby nie zawężać grona odbiorców (dla mnie na przykład Gaba z Pyzą na pielgrzymce byłabym już naprawdę trudna do strawienia jako zbyt gruba porcja miłosłodkiego światopoglądu)? Czy też jest to przejaw poglądów Autorki, którą ludyczno-parapogańskie aspekty katolicyzmu, coraz bardziej rozpowszechnione w kraju, napawają niesmakiem.
                        • przymrozki Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 13:05
                          julian_arden napisał:

                          > Mnie to trochę zaskakuje, zważywszy, ze Borejkowie ciągle są w drodze na mszę a
                          > lbo z mszy, przyjaźnią się z zakonnikami itd. Autorka również, z tego co jest w
                          > iadome, nie stroni od kościoła.

                          Ja bym strzelała, że MM dobrze opisała typ religijności dosyć powszechny wśród intelektualistów, którzy stan wojenny przeżyli jako ludzie w średnim wieku lub niewiele młodsi, ale zupełnie nie odnotowała, że u ludzi o dwa pokolenia młodszych takie podejście do religii w zasadzie nie występuje.

                          Np. taki Ignacy jest najzupełniej prawdopodobny - nie wierzy w Boga (co zresztą sam przyznaje), ale chodzi do kościoła, koleguje się z dominikanami (ale ze zwykłymi księżmi pewnie w życiu by słowa nie zamienił), przestrzega mieszczańskich przykazań moralności i ocenia innych pod względem tego, czy też przestrzegają. Ignacy mógł naprawdę wierzyć, że niemowlę kwili zbolałe, bo rozumie, że jest nieślubne. Ale nie ma żadnego powodu, żeby ignacowskie podejście do nocowania w domu narzeczonej miał dwudziestoletni Józek.

                        • kooreczka Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 18:46
                          Religijność Boreków to nic innego jak siła bezwładu z rozumieniem religii na poziomie przedszkolnej Bozi.
                          • julian_arden Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 20:51
                            kooreczka napisał:

                            > Religijność Boreków to nic innego jak siła bezwładu z rozumieniem religii na po
                            > ziomie przedszkolnej Bozi.

                            Czyli krajowy standard. Słusznie p. Musierowicz posądzana jest o dbałość o realia, widać na tym przykładzie. Realizm jak byk.
                      • bupu Re: Przesadzanie Róż. 18.08.23, 16:52
                        przymrozki napisała:

                        >
                        > jego przykład podaje się, aby wykazać słuszność pos
                        > tawy szlachetnego ubóstwa (nie jestem ekspertem, ale z całą pewnością istnieje
                        > jakiś święty, który też spał na niewygodnym łożu).
                        >

                        No jakże, bodaj jedyny katolicki święty którego darzę estymą, niejaki Francesco, radosny biedaczyna z Asyżu. Albo Domenico de Guzman, założyciel zakonu dominikanów do których kościoła Borejki tak chętnie chadzają. Sama asceza od stóp do głów, łoże twarde, przyodziewa licha, strawa podła i to wszystko z wyboru.
                        • tt-tka Re: Przesadzanie Róż. 04.11.23, 19:02
                          bupu napisała:

                          >
                          > No jakże, bodaj jedyny katolicki święty którego darzę estymą, niejaki Francesco
                          > , radosny biedaczyna z Asyżu. Albo Domenico de Guzman, założyciel zakonu domini
                          > kanów do których kościoła Borejki tak chętnie chadzają. Sama asceza od stóp do
                          > głów, łoże twarde, przyodziewa licha, strawa podła i to wszystko z wyboru.

                          Ja zawsze lubilam Jozefa. Nie wiem, na jakim lozu sypial, ale i w stajence mu sie trafialo i problemu z tego nie robil, a poza tym, ze tak zacytuje POETE (z pamieci) "ciesla zawsze z ta siekiera, bez siekiery czulby sie chyba, jakby mial ramie kalekie, i choc mu bylo ciezko, wychowywal dzieciaka, o ktorym wiedzial, ze nie jest jego (...) a gdy przyszlo uciekac, niosl dziecko i najciezszy koszyk".

                          A w zasadniczym temacie watku - ze gabon potrafi niejednemu i niejednej bardziej od Rozy charakternej zrobic wode z mozgu, to dobrze wiemy. I osobiscie sadze, ze ta zolza skorzystala z pierwszej okazji (a gdyby okazji nie bylo, stworzylaby ja), zeby Roze osadzic na Rusfelta w charakterze rodzinnej rezydentki, takiej cioci Wiesi do obslugi Igstrybiatka i jego sfelerowanych rodzicow, jako ze sama Gaba wlasnie postanowila sie stamtad urwac. No to kogos na poslugi trzeba zainstalowac.
                          • ako17 Re: Przesadzanie Róż. 04.11.23, 20:24
                            tt-tka napisała:


                            > Ja zawsze lubilam Jozefa. Nie wiem, na jakim lozu sypial, ale i w stajence mu s
                            > ie trafialo i problemu z tego nie robil, a poza tym, ze tak zacytuje POETE (z p
                            > amieci) "ciesla zawsze z ta siekiera, bez siekiery czulby sie chyba, jakby mial
                            > ramie kalekie, i choc mu bylo ciezko, wychowywal dzieciaka, o ktorym wiedzial,
                            > ze nie jest jego (...) a gdy przyszlo uciekac, niosl dziecko i najciezszy kosz
                            > yk".

                            To bardzo piękne, prawdaż, ale to chyba nie o tym Józefie (a już na pewno nie o tym z Asyżu...)
                            >
                            > A w zasadniczym temacie watku - ze gabon potrafi niejednemu i niejednej bardzie
                            > j od Rozy charakternej zrobic wode z mozgu, to dobrze wiemy. I osobiscie sadze,
                            > ze ta zolza skorzystala z pierwszej okazji (a gdyby okazji nie bylo, stworzyla
                            > by ja), zeby Roze osadzic na Rusfelta w charakterze rodzinnej rezydentki, takie
                            > j cioci Wiesi do obslugi Igstrybiatka i jego sfelerowanych rodzicow, jako ze sa
                            > ma Gaba wlasnie postanowila sie stamtad urwac. No to kogos na poslugi trzeba za
                            > instalowac.
                            >
                            >Rany Julek, ależ to jest w punkt!
                            >
                            >
                            • tt-tka Re: Przesadzanie Róż. 04.11.23, 20:58
                              O swietym katolickim, rzecz jasna !