Dodaj do ulubionych

To wcale nie była złota nić!

20.08.23, 14:43
Zajrzałam właśnie do niemożebnie nudnej Sprężynady w nadziei, że może tym razem cokolwiek z niej zapamiętam. I mię oświeciło: tym, co naprawdę przyciągnęło Laurę do Adama wcale nie był Mozart!
Owszem, on był pierwszy, ale tym, kto podsycił roznieconą przez niego iskrę był… ojciec Adama.

Mamy ich rozmowę, w której Larwa wciska jemu (i czytelnikowi) kit, że nigdy nie kradnie, a stary Fidelis używa zwrotów typu "jakeśmy tu nastali" (ile ten człowiek ma lat? Dwieście?). I trakcie tej rozmowy dzieją się bardzo ciekawe rzeczy:

"A więc miły Adam ma miłego tatę. Szczęśliwiec."

"Miło. Swojsko."

"- Tu jest dobra ziemia. U nas wszystko ładnie rośnie i kwitnie wszystko tu się dobrze czuje.
Nawet ja - przemknęło przez głowę Laurze. Wyszła ze szklanką werande i usiadła przy stoliku naturalnie, jak w domu. Bo też nagle właśnie poczuła, tak jakby sama była rośliną, która chce tu zapuścić korzenie: tu jest dobra ziemia.
"

"- Ciekawy wybór - oznajmił pan Hubert, najwyraźniej poruszony, przyglądając się ciekawie na przemian to Laurze, to róży Nuits de Young. - Ludziom ona się wydaje nieatrakcyjna.
- Nieprawda! - nie zgodziła się Laura. - To tylko jest róża… niełatwa. Czarny charakter. Ale w środku - coś się tli. Może to właśnie jest jej dusza.
- Albo serce.
"

"- Hm. Tak? Zaraz, zaraz, a czy to nie pani mi mówiła, że nie ma najlepszego charakteru?
- No, nie mam. Wszyscy o tym wiedzą.
- Czarny charakter? A w środku złoto?
- Ach! Pan sobie tak testuje ludzi!
- Ot, zabawa. Ludzie są tacy ciekawi. Lubię ich.
Tak, to pewne - pomyślała Laura, spoglądając na uśmiechniętą twarz chorego człowieka. Podobno był ciężko chory. Tak ciężko, że mógł niedługo umrzeć. A przecież w tym jego uśmiechu, w głosie, w każdym geście był spokój i życzliwość. W oczach - mądre, ojcowskie zrozumienie.
– A ja nie mam ojca.
Wyszeptała to czy tylko pomyślała? Znowu!
Pan Hubert milczał, wyczekująco spoglądając na nią ciemnymi oczami. Miały teraz tak przenikliwe spojrzenie, jakby ją widział na wskroś
."

"- Dziękuję za kompot. I za rozmowę.
- To ja pani dziękuję za rozmowę. To było takie miłe. Siedzi sobie chory staruch, a tu się pojawia piękna, dobra wróżka i pije z nim kompocik.
- Zła wróżka!
- Nie, nie.
- O, tak. Zła Laura!
Pan Hubert popatrzył na nią, mrużąc oczy pod światło.
- A ma pani matkę? - zapytał nagle.
- Tak, mam.
- I jaka ona jest?
- Najlepsza - odrzekła Laura momentalnie.
Co ciekawe - wcale nie chciała tego powiedzieć. Nawet nie wiedziała, że myśli w ten sposób.
Ale na tej dobrej ziemi działo się z nią coś dziwnego. Chory, słaby człowiek bez żadnego trudu wydobywał z niej prawdę, bez żadnego wysiłku poznawał jej tajemnice
."

Nie będę się rozpisywać jak sztuczny i grubo krecho rżnięty jest nastrój tej sceny. Zwróćmy uwagę raczej na treść - bo wynika z niej, że skrzywdzona brakiem ojca i wciśnięciem w rolę rodzinnej czarnej owcy Larwa właśnie dała się złapać "na tatusia".

Wielu forumowiczów wielokrotnie pisało, że w realu taka dziewczyna łatwo dałaby się skusić tzw. ojcowskością i wpakować w kłopoty. Zresztą to jak reagowała na kolejnych wujków mówiło samo za siebie. No to można powiedzieć, że forumna wróżba się ziściła.
Wprawdzie stary Fidelis nie okazał się handlarzem ludźmi i/lub zboczeńcem, a ze ślubnych wyskoków Adama Larwa nie wydaje się niezadowolona, ale faktem jest, że połknęła przysłowiowy haczyk. Zobaczyła, że Złoty Nicień oferuje w pakiecie kochającego tatusia, którego ona tak pragnie - to stwierdziła, że trzeba chłopa łapać i nie wypuszczać z rąk. Nawet jeśli ów miałby ją potem rżnąć mydłem po twarzy, szarpać za włosy i nią potrząsać, dziapiąc, że kiecka nieważna.

Dodam jeszcze, że pan Hubert był podwójnie dobrą przynętą, bo uosabiał nie tylko to, czego Larwie brakowało, ale i to co ona już zna i rozpoznaje jako "swoje" - jest pokrzywdzony przez los, ale bardzo, bardzo BARDZO dzielny. Oprócz tego jest też stary, łysy, ciemnooki, schorowany i rzuca mądrościami. Spryciulek, w razie jakby pyziacze potrzeby nie wypaliły, ma w zanadrzu jeszcze borejczą nostalgię.
Obserwuj wątek
    • nelawithoutlove Re: To wcale nie była złota nić! 20.08.23, 15:09
      Czytałam Sprężynę już dawno, więc dzięki za przypomnienie ważnej sceny.Tak, Laura bardzo pragnęła miłości ojcowskiej, czy ogólnie rodzicielskiej.

      Patrząc na to pod tym względem zastanawiam się czy sarnia lobotomia nie nie była przypadkiem grą aktorską. Laura mogła udawać zborejczałą bo wiedziała że dzięki temu zadowoli bliskich, pozbędzie się tygrysiej łatki, wszyscy jej wybaczą, a ona z ich błogosławieństwem będzie mogła zacząć życie w nowej rodzinie.

      Pewnie dlatego też pozwoliła myć twarz Adamowi oraz ubrać się w stary kostiumik. Wiedziała że te ostatnie upokorzenia to cena za nowego tatę.

      Laurze w takim układzie na pewno bardzo pasuje to, że Adam jest bardzo zajętym człowiekiem i nie ma dla niego czasu, W końcu dzięki temu może spędzić więcej czasu z nowym tatą.

      Założę się że w szaleciku Laura spędzała mało czasu, bo wolała przeznaczyć go na rozmowy i herbatki z nowym tatą. Poza tym przyzwyczajona do luksusów na pewno doceniła pralkę, wodę z ciepłą wodą. Być może też czasami pod byle pretekstem korzystała z pokoju gościnnego ( żeby nie było - sama, bez Adama) żeby się normalnie wyspać.

      Pewnie dlatego tak długo starali się o dziecko. Podświadomie Laura nadal czuje się małą dziewczynką, dopiero zaczęła czerpać radość z bycia córką, nie chciała być w żadnej innej roli.

      Ale co będzie jeśli Laura naprawdę w kimś się zakocha? Przecież jeśli rozwiedzie się z Adamem to straci też kontakt z nowym tatą.

      Wychodzi na to , że Laura to bardzo smutna postać.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: To wcale nie była złota nić! 20.08.23, 18:04
        >Laurze w takim układzie na pewno bardzo pasuje
        >to, że Adam jest bardzo zajętym człowiekiem i nie
        >ma dla niego czasu, W końcu dzięki temu może
        >spędzić więcej czasu z nowym tatą.

        To wyjaśnia czemu tak jej się podobał pomysł zamieszkania w tojtoju na środku plantacji. Stale powracają pytania jaki sens dla pracującego w mieście polonisty i śpiewaczki, która musi dbać o krtań, żyć w takich warunkach. A odpowiedź brzmi: nowy tata zawsze pod ręką.
        • julian_arden Re: To wcale nie była złota nić! 20.08.23, 19:23
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          [...]
          > To wyjaśnia czemu tak jej się podobał pomysł zamieszkania w tojtoju na środku p
          > lantacji. Stale powracają pytania jaki sens dla pracującego w mieście polonisty
          > i śpiewaczki, która musi dbać o krtań, żyć w takich warunkach. A odpowiedź brz
          > mi: nowy tata zawsze pod ręką.

          Nie sądzę. To raczej wynik ogólnej koncepcji autorki, wyobrażenia dobrych ludzi, którzy budują swoje siedziby jak owady, doklejając kolejne lepianki do już istniejących. Skoro był już dom na plantacji truskawek czy tam tulipanów, to możliwie blisko musi wyrosnąć kolejny z progeniturą, i tak dalej. Tak w PRL budowano na wsi, w sytuacji trudności z zezwoleniami na budowę i przeróżnych szykan: dom dla "młodych" stawiano na podwórku siedziby seniorów.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: To wcale nie była złota nić! 20.08.23, 19:27
            julian_arden napisał:
            >Nie sądzę. To raczej wynik ogólnej
            >koncepcji autorki, wyobrażenia dobrych
            >ludzi, którzy budują swoje siedziby jak
            >owady, doklejając kolejne lepianki do już
            >istniejących. Skoro był już dom na plantacji
            >truskawek czy tam tulipanów, to możliwie
            >blisko musi wyrosnąć kolejny z progeniturą,
            >i tak dalej. Tak w PRL budowano na wsi, w
            >sytuacji trudności z zezwoleniami na
            >budowę i przeróżnych szykan: dom dla
            >"młodych" stawiano na podwórku siedziby
            >seniorów.

            To już prościej byłoby zamieszkać Larwę u teściów, zawodowi badylarze na pewno mieliby dość miejsca, a podciąganie przez całą plantację kanalizacji pod wychodek miłości pewnie więcej kosztuje.
            • julian_arden Re: To wcale nie była złota nić! 20.08.23, 19:36
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              [...]
              > >i tak dalej. Tak w PRL budowano na wsi, w
              > >sytuacji trudności z zezwoleniami na
              > >budowę i przeróżnych szykan: dom dla
              > >"młodych" stawiano na podwórku siedziby
              > >seniorów.
              >
              > To już prościej byłoby zamieszkać Larwę u teściów, zawodowi badylarze na pewno
              > mieliby dość miejsca, a podciąganie przez całą plantację kanalizacji pod wychod
              > ek miłości pewnie więcej kosztuje.

              To był ukłon w stronę realizmu. Może uznano, że kolejny (trzeci już) kołchoz totalny mógłby być już podejrzany. Poza tym podejrzewam, ze tam mieszka już starszy brat naszego tajemniczego Montecchi.
              • julian_arden Re: To wcale nie była złota nić! 20.08.23, 19:37
                julian_arden napisał:

                [...]
                > To był ukłon w stronę realizmu. Może uznano, że kolejny (trzeci już) kołchoz to
                > talny mógłby być już podejrzany. Poza tym podejrzewam, ze tam mieszka już stars
                > zy brat naszego tajemniczego Montecchi.


                Za dużo tych "już", mam okropny styl. Niestety, nie da się edytować komentarzy.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: To wcale nie była złota nić! 20.08.23, 21:31
                  julian_arden napisał:
                  >Za dużo tych "już", mam okropny styl.
                  >Niestety, nie da się edytować
                  >komentarzy.

                  No, wtedy możnaby na bieżąco poprawiać błędy i nie otrzymywać kar w stylu nagrywania audiobooka Ciotki Zgryzotki/Języka Trolli/Czarnej Polewki.

                  Zwłaszcza ostatnia opcja jest problematyczna - niby jak mam robić głos tego żula zatrudnionego do udawania Pyziaka?
                  • julian_arden Re: To wcale nie była złota nić! 20.08.23, 21:35
                    tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                    [...]
                    > No, wtedy możnaby na bieżąco poprawiać błędy i nie otrzymywać kar w stylu nagry
                    > wania audiobooka Ciotki Zgryzotki/Języka Trolli/Czarnej Polewki.
                    >
                    > Zwłaszcza ostatnia opcja jest problematyczna - niby jak mam robić głos tego żul
                    > a zatrudnionego do udawania Pyziaka?


                    Odpowiedź jest bardzo prosta: z trudem.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: To wcale nie była złota nić! 22.08.23, 17:32
        >Ale co będzie jeśli Laura naprawdę w kimś się
        >zakocha? Przecież jeśli rozwiedzie się z Adamem
        >to straci też kontakt z nowym tatą.

        Przypomniało mi się jeszcze, że przecież Tygrys (obecnie Flying Tiger, jej aktualne "ja" jest sztuczne jak nie wiem) nie jest jedyną synową pana Huberta. Jeśli nasza teoria o nowym tacie by się sprawdziła, to ciekawe czy tej krzyśkowej, jak jej tam, Larwa nie postrzegałaby jako rywalki? Tak jak Pyzę kompromitowała przed Nerwusem jako potencjalnym wujkiem, tak i przez drugą, a właściwie pierwszą synową "nowego taty" mogłaby czuć się zagrożona.

        Swoją drogą, to byłby ciekawy zwrot akcji, pociągnąć dalej wątek relacji ze starym Fidelisem. Sporo osób, przy okazji dyskusji o zachowaniu małej Laury wobec wujków pisało, że Laura dorosła mogłaby w przyszłości romansować ze starszymi mężczyznami, szukać w partnerach "tatusia".
        A poznanie ojca Adama to była idealna okazja do ziszczenia tej wizji. Nawet nie musiałoby to mieć seksualnego wydźwięku, wystarczyłoby ciągłe obsługiwanie go pod pretekstem pomocy choremu, wbijanie do domu Fidelisów o dziwnych porach, żeby tylko z teściem pogadać, zazdrość o pozostałych członków rodziny... Czytałabym coś takiego.

        Z premedytacją MM na pewno by tego nie napisała, ale wiemy z doświadczenia, że jest jak kamera i opisywała już licznie śliskie tematy bez zrozumienia sytuacji, więc gdyby zaobserwowała coś takiego, kto wie?
        • bupu Re: To wcale nie była złota nić! 22.08.23, 18:17
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > >Ale co będzie jeśli Laura naprawdę w kimś się
          > >zakocha? Przecież jeśli rozwiedzie się z Adamem
          > >to straci też kontakt z nowym tatą.
          >
          > Przypomniało mi się jeszcze, że przecież Tygrys (obecnie Flying Tiger, jej aktu
          > alne "ja" jest sztuczne jak nie wiem) nie jest jedyną synową pana Huberta. Jeśl
          > i nasza teoria o nowym tacie by się sprawdziła, to ciekawe czy tej krzyśkowej,
          > jak jej tam, Larwa nie postrzegałaby jako rywalki? Tak jak Pyzę kompromitowała
          > przed Nerwusem jako potencjalnym wujkiem, tak i przez drugą, a właściwie pierws
          > zą synową "nowego taty" mogłaby czuć się zagrożona.
          >
          > Swoją drogą, to byłby ciekawy zwrot akcji, pociągnąć dalej wątek relacji ze sta
          > rym Fidelisem. Sporo osób, przy okazji dyskusji o zachowaniu małej Laury wobec
          > wujków pisało, że Laura dorosła mogłaby w przyszłości romansować ze starszymi m
          > ężczyznami, szukać w partnerach "tatusia".
          > A poznanie ojca Adama to była idealna okazja do ziszczenia tej wizji. Nawet nie
          > musiałoby to mieć seksualnego wydźwięku, wystarczyłoby ciągłe obsługiwanie go
          > pod pretekstem pomocy choremu, wbijanie do domu Fidelisów o dziwnych porach, że
          > by tylko z teściem pogadać, zazdrość o pozostałych członków rodziny... Czytałab
          > ym coś takiego.


          Poieważ pierwsze przykazanie Borejków brzmi "Nie będziesz miał rodzin innych przede Borejkową", to gwarantuję, że gdyby Laura zaczęła się bodaj odrobinę dobrze czuć na łonie Fidelisów, okazałoby się, że rani przeokrutnie swoją świętą mać. I właśnie po to Larwa mieszka w szalecie, w krzakach, żeby się za bardzo z Fidelisami nie bratała i nie teściała, o.

          Zważcie bowiem, że tam nowożeńcy albo zamieszkują na łonie rodziny B. albo, co rzadsze, samopas. Nikt tam nie mieszka z teściami nieborejczymi, no, Józwa mieszka z teściobabciami, ale one stare, niedługo kopną w..., znaczy ten, odejdą na lepszy świat. A Teresa tkwi wśród fiordów.

          No same zobaczcie:

          - Gabie teściowie odpadli i uschli tak skutecznie, że nawet ich syn/bratanek rodzony zapomniał którędy na Krasińskiego

          - Mareczek-Zmoreczek mamusi nie zaprasza nawet na wigilię, za to od lat tarza się we śnie na łonie Borejków

          - Flobry mamusię czasem widuje, ale nieporównanie rzadziej niż teściów, których sobie teraz transplantował pod własny dach i nawet nie na każdą wigilię zaprasza.

          - Wąswiędły Roberto sierotą jest ci bez ojca i matki, więc Nutria teściów nie ma wcale. Siostra od szwagra i syrenki znikła w mrokach.

          - Rurza najpierw mieszkała z dziecięciem i Fryborgiem w Kołchozie, potem wybyła w dal, do Oksfordu. A potem transplantowano ją apiać do Kołchozu. Teściowa nie dostąpiła zaszczytu wizyty nawet w Wigilię 2009, którą Szopy w całości spędziły we Flobrogrodzie.

          - IGS dalej mieszka na Rusfelta, z żoną i przychówkiem, pod skrzydłami Gaby Zastępczej. Teściowa co najwyżej bywa, ale gwarantuję, że ją Borejki swym miłym ciepełkiem wypłoszą (taka, panie tego, Cykuta w Rosole).

          - Nora po ślubie też zamieszka na Rusfelta, z dala od teściowej w Pobiedziskach. A w Pobiedziskach byłoby w sumie im wygodniej, bo tam przecież mieszkały tylko stare Podeszwy, Podeszwa Guścik i Babcinka nader sędziwa, jest spora szansa, że ślubu Podeszwy z Norą nie dożyła. Czyli z młodożeńcami byłyby cztery osoby dorosłe (Babcinki już nie liczę) plus Apgary. Tymczasem w Kołchozie mamy troje Szopów, dwoje dorosłych IGSów, co najmniej jedno ich dziecię, do tego dwie świeżo zaślubione Podeszwy i ich Apgary... A w suterenie jeszcze gorzej, trzy sypialnie kuchnia, salon i jeden kibel, w jednej sypialni Tanaki z japońską precyzją i skrzypcami, w drugiej państwo Różowi Mydełkowie, w trzeciej Ziutkowie, a Pdeszwy to chyba boczkiem w salonie?
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: To wcale nie była złota nić! 22.08.23, 18:46
            bupu napisała:
            >- Gabie teściowie odpadli i uschli tak
            >skutecznie, że nawet ich syn/bratanek
            >rodzony zapomniał którędy na Krasińskiego

            O eksteściach nie mówiąc, założę się, że Gaba do tej pory nie wie nawet czy żyją.
        • nelawithoutlove Re: To wcale nie była złota nić! 22.08.23, 19:56
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


          >
          > Przypomniało mi się jeszcze, że przecież Tygrys (obecnie Flying Tiger, jej aktu
          > alne "ja" jest sztuczne jak nie wiem) nie jest jedyną synową pana Huberta. Jeśl
          > i nasza teoria o nowym tacie by się sprawdziła, to ciekawe czy tej krzyśkowej,
          > jak jej tam, Larwa nie postrzegałaby jako rywalki? Tak jak Pyzę kompromitowała
          > przed Nerwusem jako potencjalnym wujkiem, tak i przez drugą, a właściwie pierws
          > zą synową "nowego taty" mogłaby czuć się zagrożona.
          >

          A czy Krzysiek i jego żona mieszkają w Fidelisowie? Bo jeśli nie, a szczególnie jeśli mieszkają daleko to Laurka Męki Tygrysie cierpiałaby tylko podczas różnorakich świąt rodzinnych. Sierdziłaby wtedy naburmuszona bądź wręcz wręcz przeciwnie , aktywnie dogryzałaby Krzysiowej. Może z samym Krzysiem by się zaprzyjaźniła? Wtedy to Krzysiowa mogłaby cierpieć męki zazdrości.

          Droga Kryjówko, pisząc mój poprzedni post dokładnie tak wyobrażałam sobie relacje Laury z nowym tatą, tylko że nie nazwałabym tego zakochaniem ani nawet zauroczeniem, ale (chyba) to samo miałaś na myśli :)

          I tak, Julianie, Gaba znów miałaby powód do płaczu, aczkolwiek Tygrysia Laura by to olała, bo kogo obchodzi Gaba gdy ma się nowego tatę?
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: To wcale nie była złota nić! 22.08.23, 23:07
            nelawithoutlove napisała:
            >I tak, Julianie, Gaba znów miałaby powód
            >do płaczu, aczkolwiek Tygrysia Laura by to
            >olała, bo kogo obchodzi Gaba gdy ma się
            >nowego tatę?

            Kiedy on jeszcze nic na temat Gaby nie napisał. Chyba, że to nawiązanie do wypowiedzi w innym wątku?

            A gabiny płacz w tej kwestii winien być okraszony rozpaczliwym "szuka zastępczej rodziny jak jej ojciec!"
            Tylko czy zamiast Pypypy... robiłaby Fififi...?
            • julian_arden Re: To wcale nie była złota nić! 22.08.23, 23:30
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > nelawithoutlove napisała:
              > >I tak, Julianie, Gaba znów miałaby powód
              > >do płaczu, aczkolwiek Tygrysia Laura by to
              > >olała, bo kogo obchodzi Gaba gdy ma się
              > >nowego tatę?
              >
              > Kiedy on jeszcze nic na temat Gaby nie napisał. Chyba, że to nawiązanie do wypo
              > wiedzi w innym wątku?
              >
              > A gabiny płacz w tej kwestii winien być okraszony rozpaczliwym "szuka zastępcze
              > j rodziny jak jej ojciec!"
              > Tylko czy zamiast Pypypy... robiłaby Fififi...?

              Fryfryfry, albo (i to chyba lepsze) Szoszoszo...
              • bupu Re: To wcale nie była złota nić! 23.08.23, 17:19
                julian_arden napisał:


                > Fryfryfry, albo (i to chyba lepsze) Szoszoszo...


                I przepadło, teraz mam wizję Gaby nucącej na melodię "Jeszcze raz Vabank". Tam są takie wstawki wokalne, szy szy szy, ta ta ta, i ja normalnie umysłem teraz słyszę jak Gaba tak śpiewa. Fry fry fry Szo szo szo szo szo szo!
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: To wcale nie była złota nić! 23.08.23, 17:43
                  bupu napisała:
                  >I przepadło, teraz mam wizję Gaby
                  >nucącej na melodię "Jeszcze raz
                  >Vabank". Tam są takie wstawki wokalne,
                  >szy szy szy, ta ta ta, i ja normalnie
                  >umysłem teraz słyszę jak Gaba tak
                  >śpiewa. Fry fry fry Szo szo szo szo szo
                  >szo!

                  Błagam, nagrajmy coś takiego! Puści się vabankowe karaoke i lecimy jak najłzawiej: Jajaja..., Pypypy...., Fryfryfry..., Schoschoscho...

                  A na koniec ktoś niższym głosem robi puentę: spaliłem kalarepę.
                  Wtedy my w tle: Strystrystry!
            • nelawithoutlove Re: To wcale nie była złota nić! 23.08.23, 09:51
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > nelawithoutlove napisała:
              > >I tak, Julianie, Gaba znów miałaby powód
              > >do płaczu, aczkolwiek Tygrysia Laura by to
              > >olała, bo kogo obchodzi Gaba gdy ma się
              > >nowego tatę?
              >
              > Kiedy on jeszcze nic na temat Gaby nie napisał. Chyba, że to nawiązanie do wypo
              > wiedzi w innym wątku?

              Wybaczcie, mia kam na myśli Bubu , ale mi się pomyliło.
    • itsjustemichelle1 Re: To wcale nie była złota nić! 23.08.23, 00:15
      Laura traktuje go jako w pewnym sensie traktowała starego Fidelisa tak, jak Janusza z fotografii w "Tygrysie i Róży".
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: To wcale nie była złota nić! 07.09.23, 13:00
        Przy czym znamienne jest, że ani o jednym ani drugim nic nie wiedziała - po prostu sprawiał wrażenie miłego. I to wystarczyło, by uznała, że on na pewno będzie dla niej oparciem. To tylko pokazuje jak bardzo spragniona miłości jest ta bidula.
        Znamienne jest, że w McD, której akcja dzieje się ładnych parę lat po S, widzimy, że związek Larwy z Adamem dalej pozostaje na tym samym etapie złotej nici. To tylko potwierdza tygrysią desperację, jej już wszystko jedno z kim się wiąże, ważne, że jest kochana.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka