Dodaj do ulubionych

Grypsy z epoki - przypisy dla młodzieży

26.10.05, 17:15
Są takie grypsy "z epoki", których człowiek z innej epoki nie bardzo rozumie.
Proponuję sporządzić przypisy z objaśnieniami.

Coś z "Idy sierpniowej":

Czy wiecie, dlaczego pragnienie działania dla dobra ludzkości i społeczeństwa
nasiliło się w Anieli w czerwcu 1979 roku, kiedy to przebywała w Gnieźnie? ---
To akurat łatwe do odgadnięcia :-)))

Ale proszę mi wytłumaczyć, dlaczego Ida prezentowała uśmiech a la Encyklopedia
Powszechna PWN? Tego hasła to już nie rozumiem.
Obserwuj wątek
    • agnieszka_azj Re: Grypsy z epoki - przypisy dla młodzieży 26.10.05, 19:06
      anuszka_ha3.agh.edu.pl napisała:

      >>
      >> Ale proszę mi wytłumaczyć, dlaczego Ida prezentowała uśmiech a la
      Encyklopedia
      > Powszechna PWN? Tego hasła to już nie rozumiem.

      Nie Ida tylko ta... jak jej tam... Paulinka (???). Usmiechala sie zupełnie tak
      jak rekin na zdjęciu w tejże encyklopedii (nota bene - Wielka Encyklopedia
      Pawszechna PWN była obowiążkowym wyposażęniem domów "intyligenckich" w tym
      czasie).
      • matemi Agnieszko-dziękuję za Twój Mały pokój z książkami. 07.06.06, 00:16
        dziękuję:):):)
        • anuszka_ha3.agh.edu.pl --- Do admina!!! --- Proszę o przyszpilenie wątku! 27.11.09, 10:16
          Chciałabym bardzo uprzejmie prosić admina forum o przyszpilenie wątku na stałe
          na górze. Jestem pewna, że on się przyda bardzo wielu nowym czytelnikom.
          • anuszka_ha3.agh.edu.pl Piosenka o Nowej Hucie 27.11.09, 10:20
            Dziś zrozumiałam, dlaczego w czasach stanu wojennego Nutria nuciła czule
            piosenkę o Nowej Hucie ("Opium w rosole"). W książce "Awantury na tle
            powszechnego ciążenia" Tomasz Lem, syn Stanisława, pisze o swoim dzieciństwie:

            Ostatnie zaś lata podstawówki zbiegły się z wprowadzeniem stanu wojennego. Na
            zajęciach z propedeutyki [ki diabeł? chyba chodziło o propedeutykę filozofii
            marksistowskiej? - anuszka] i lekcjach wychowawczych, w ramach walki z reakcyjną
            Solidarnością, uczyliśmy się piosenek z lat pięćdziesiątych: "Zbudujemy nowy
            dom", "O Nowej to Hucie piosenka" itp.
            • the_dzidka Re: Piosenka o Nowej Hucie 27.11.09, 10:27
              Moja mama uczyła w liceum "propedeutyki nauki o społeczeństwie". Tak
              się kiedyś mówiło na wiedzę o społeczeństwie czy jak kto woli,
              wychowanie obywatelskie.
              • anuszka_ha3.agh.edu.pl Re: Piosenka o Nowej Hucie 27.11.09, 10:47
                > Moja mama uczyła w liceum "propedeutyki nauki o społeczeństwie".

                Aa, dzięki. Wszystko jasne. Pomyliło mi się zatem z inną propedeutyką, którą moi
                rodzice mieli na studiach (inżynierskich!).
                • jhbsk Re: Piosenka o Nowej Hucie 07.12.09, 07:53
                  Krótko mówiło się PNOS.
                  • kkokos Re: Piosenka o Nowej Hucie 14.01.10, 21:52
                    jhbsk napisała:

                    > Krótko mówiło się PNOS.

                    i nawet matura z tego obowiązkowa w każdym profilu była.
                    • agnieszka_azj Re: Piosenka o Nowej Hucie 15.01.10, 19:45
                      kkokos napisała:

                      > jhbsk napisała:
                      >
                      > > Krótko mówiło się PNOS.
                      >
                      > i nawet matura z tego obowiązkowa w każdym profilu była


                      Matura z PNOS ? Obowiązkowa ??? Kiedy ?

                      Ja zdawałam w 1983 i nic podobnego nie było ani u nas, ani w
                      rocznikach sąsiadujących.
                      Mój rocznik był pierwszym, który zdawał na nowych warunkach - z
                      obowiązkowym językiem obcym i polskim ustnym, a pisemnie z polskim
                      dla wszystkich i drugim przedmiotem w zależności od profilu.
                      Wcześciej wszyscy zdawali obowiązkowo pisemnie polski i matematykę,
                      a ustnie dwa przedmioty do wyboru.

                      Jedyną znaną mi osobą zdającą PNOS był kolega, który oblał rok
                      wcześniej i w następnym roku wybrał sobie właśnie PNOS, bo to był
                      tylko rok nauki i mało materiału do nauczenia.
                      • biealka Re: Piosenka o Nowej Hucie 26.04.10, 14:24
                        Oczywiście, że była, ja zdawałam w 1988 i obowiązkowo zdawałam PNOS ustnie. Nie
                        jako przedmiot dodatkowy, tylko obowiązkowy dla wszystkich.
                        • morekac Re: Piosenka o Nowej Hucie 03.07.11, 13:17
                          od '89 nie było.
                      • kkokos Re: Piosenka o Nowej Hucie 19.11.10, 22:29
                        agnieszka_azj napisała:

                        > Matura z PNOS ? Obowiązkowa ??? Kiedy ?

                        w 1986 :)

                        ha, zapomniałam o tym wątku i dawno nie zaglądałam. ale tak, w tym 1986 zdawałam pnos obowiązkowo!
                        • judytwojujaca38 Re: Piosenka o Nowej Hucie 04.07.12, 02:34
                          Ja zdawałam maturę w 1992, przedmiot nazywał się WoS (Wiedza o Społeczeństwie), łatwy był niezwykle, znajdował się w grupie przedmiotów do wyboru, dostałam niego 6!
                          • morekac Re: Piosenka o Nowej Hucie 10.10.12, 20:12
                            PNOS był przez kilka lat obowiązkowy - tzn, każdy musiałby coś tam z siebie wydukać o wiodącej roli partii i demokracji ludowej. Ale że w 1989 był Okrągły Stół, to w trybie pilnym ustalono w lutym, że matury w maju z PNOSu nie będzie. Albowiem nie wiadomo byłoby, co nieszczęsny maturzysta miałby z siebie wyprodukować.
              • judytwojujaca38 Re: Piosenka o Nowej Hucie 04.07.12, 02:30
                Propedeutyka to po prostu wstęp, wprowadzenie do nauczania czy też, jak kto woli, podstawy.
            • ding_yun Re: Piosenka o Nowej Hucie 27.11.09, 10:29
              A ona nuciła Piosenkę o Nowej Hucie? Jakoś przeoczyłam, pamiętam tylko, że
              śpiewała Zieloną Wronę.
            • pzgr Re: Piosenka o Nowej Hucie 16.12.10, 23:38
              wraz z przeprosinami za niestosowny cytat z Kubusia Puchatka.

              Propedeutyka Nauki o Społeczeństwie, tak się zwał ów (po)twór dydaktyczno-lingwistyczny.
          • andrzej585858 Re: --- Do admina!!! --- Proszę o przyszpilenie w 27.11.09, 18:31
            anuszka_ha3.agh.edu.pl napisała:

            > Chciałabym bardzo uprzejmie prosić admina forum o przyszpilenie wątku na stałe
            > na górze. Jestem pewna, że on się przyda bardzo wielu nowym czytelnikom.

            Nie tylko nowym - starym także :-)) zarówno czytelniczo jak i wiekowo.
            Nie znalem tego wątku wcześniej jako młody stażem uczestnik forum, ale sumiennie
            przeczytałem wszystkie wpisy. Niektóre wpisy to nawet z pewną nostalgią.
            Dobrze że wątek został przyszpilony - fajna rzecz.
      • judytwojujaca38 Re: Grypsy z epoki - przypisy dla młodzieży 04.07.12, 02:29
        Ty się nie nabijaj, to naprawdę była świetna encyklopedia, do tej pory z niej czasem korzystam.
    • anuszka_ha3.agh.edu.pl rekin 26.10.05, 21:58
      Faktycznie. A już myślałam, że coś politycznego :-DD
    • klymenystra Re: Grypsy z epoki - przypisy dla młodzieży 27.10.05, 06:38
      a ja nie wiem, co z ta Aniela...
      • anuszka_ha3.agh.edu.pl Re: Grypsy z epoki - przypisy dla młodzieży 27.10.05, 07:42
        > a ja nie wiem, co z ta Aniela...

        Google. To zbyt proste, żebym podpowiadała.
      • jan.kran Re:Przypis :) 27.10.05, 14:34
        klymenystra napisała:

        > a ja nie wiem, co z ta Aniela...


        www.shaco.pl/papiez/1979/1-wizyta.htm
        Kran
        • klymenystra Re:Przypis :) 27.10.05, 18:54
          aaa... no tak. gapa jestem :) dziekuje bardzo :)
    • anuszka_ha3.agh.edu.pl Re: Grypsy z epoki - przypisy dla młodzieży 27.10.05, 16:57
      Jeszcze jeden przypis do "Idy sierpniowej".

      To trochę trudne do uwierzenia, ale przecież w tamtych czasach papier toaletowy
      sprzedawano w sklepach papierniczych :-)))
      • judytwojujaca38 Re: Grypsy z epoki - przypisy dla młodzieży 04.07.12, 02:36
        A co? Nielogicznie?;-)))
        • anuszka_ha3.agh.edu.pl Re: Grypsy z epoki - przypisy dla młodzieży 08.10.12, 20:50
          W tamtych czasach wydawało mi się jak najbardziej logiczne. :-)
          Jej, przypominają mi się te triumfalne powroty z papierniczego, z girlandami rolek na szyi... :-D
    • iinka ryknęła "Siódemka"? 27.10.05, 17:36
      W Kwiecie Kalafiora jest taki tekst że po bajce którą / o kreciku :)/ oglądały
      Nutria i Pulpa ryknęła Siódemka i wszyscy wołali, żeby gasić telewizor???
      Młodzieżą to ja już nie jestem, ale i tak nie wiem.
      Może ktoś wie?
      Bo od 1990 roku zżera mnie ciekawość :) /wtedy przeczytałam Kwiat K./.
      • biljana Re: ryknęła "Siódemka"? 27.10.05, 17:58
        trzeba gasic telewizor bo dziennik telewizyjny sie zbliza, a dziennika sie nie
        ogladalo:))))) w okolicach stanu wojennego nawet bylo tak, ze w czasie
        dziennika ludzie manifestacyjnie spacerowali pod blokiem;) byle tylko pokazac,
        ze nie ogladaja;)
        • agnieszka_azj Re: ryknęła "Siódemka"? 27.10.05, 20:31
          Niezupełnie.
          W końcu lat siedemdziesiątych było tak, że po "Dobranocce", która byla o 19,00
          i trwała 10 minut, zaczynala się 20minutowa "Siódemka" - progtam teoretycznie
          dla młodzież, uprawiający nachalną propagandę pod pozorem informowania
          o "świecie wpółczesnym".
          Okrzyk "gasić, gasić !!!" rozumiem doskonale, sama miałam ten odruch.
          • jamniczysko Re: ryknęła "Siódemka"? 04.11.05, 14:23
            A pamiętacie, jak ESD tańczyła przy muzyce z telewizyjnego programu "Tu
            Jedynka"? ;-)
            • agnieszka_azj Re: ryknęła "Siódemka"? 04.11.05, 14:55
              jamniczysko napisała:

              > A pamiętacie, jak ESD tańczyła przy muzyce z telewizyjnego programu "Tu
              > Jedynka"? ;-)


              Głowy nie dam, ale "Tu Jedynka" to chyba był program radiowy - na I pr.PR od
              17 - taka konkurencja dla "Trójki" (albo poprzedniczka - nie pamietam kiedy
              zaczął nadawać program 3).
              • a_weasley Co to było Tu Jedynka 14.12.08, 11:13
                agnieszka_azj napisała:

                > Głowy nie dam, ale "Tu Jedynka" to chyba był program radiowy
                > - na I pr.PR od 17 -

                Był. W latach 1977-80, na miejsce "Muzyki i Aktualności". Mieszanka
                zachodniej muzy, uchodzącej za dobrą, i topornej czerwonej
                propagandy.
                Zaraz po Sierpniu zdjęta z anteny w trybie nagłym i z powrotem
                zastąpiona przez Muzykę i Aktualności, ku ogólnemu zadowoleniu
                zresztą.

                > albo poprzedniczka - nie pamietam kiedy
                > zaczął nadawać program 3).

                1958. W czasach Tu Jedynki kwitła w najlepsze, nadając
                m.in. "Powtórkę z rozrywki" i "6o minut na godzinę".
                • agnieszka_azj Re: Co to było Tu Jedynka 18.12.08, 15:23
                  a_weasley napisał:
                  > > albo poprzedniczka - nie pamietam kiedy
                  > > zaczął nadawać program 3).
                  >
                  > 1958. W czasach Tu Jedynki kwitła w najlepsze, nadając
                  > m.in. "Powtórkę z rozrywki" i "6o minut na godzinę".
                  >

                  Faktycznie. Mój dom był mało radiowy - mieliśmy tylko jedno radio.
                  Ale "60 minut na godzinę" było przez nas wiernie słuchane.

                  I to nie z brakiem "Teleranka" , a własnie "Sześćdziesiatki" kojarzy
                  mi się 13 grudnia ;-)
                  • jota-40 Re: Co to było Tu Jedynka 18.12.08, 19:46
                    Ech... te wspomnienia Dziadka Poszepszyńskiego z Mandżurii... zawsze przy
                    niedzielnym śniadaniu. Smutno było, jak w stanie wojennym chyba - zlikwidowali
                    "60 minut" - potem była "Powtórka z rozrywki" ;))
                    • agnieszka_azj Re: Co to było Tu Jedynka 18.12.08, 21:17
                      jota-40 napisała:

                      > Ech... te wspomnienia Dziadka Poszepszyńskiego z Mandżurii...
                      zawsze przy
                      > niedzielnym śniadaniu. Smutno było, jak w stanie wojennym chyba -
                      zlikwidowali
                      > "60 minut" - potem była "Powtórka z rozrywki" ;))

                      "60 minut" rzeczywiście zlikwidowali w stanie wojennym,
                      ale "Powtórka z rozrywki" nie była zamiast nich.

                      Lat już nie pamietam, ale "Powtórka" leciała w dni powszednie jakos
                      tak wczesnym popołudniem. Nawet w posence tytułowej było "Powtórka
                      z rozrywki, z rozrywki powtórka - słuchają jej biura, słuchają
                      podwórka..."
                      • jota-40 Re: Co to było Tu Jedynka 19.12.08, 09:42
                        Tak, chyba o 13.00 czy 14.00 - wiem, jasne, to nie było zamiast, jednak często
                        sporo było w Powtórce a to Pana Sułka, a to innych znajomych z 60-u minut ;))
                        • bat_oczir Re: Co to było Tu Jedynka 20.12.08, 13:26
                          13.10 dokładnie.
                        • judytwojujaca38 Re: Co to było Tu Jedynka 04.07.12, 02:40
                          O 13. Pamiętam, że w liceum gnałam w piątki do domu na złamanie karku, bo tylko tego dnia kończyłam tak wcześnie, że teoretycznie miałam szansę jej posłuchac. A piosenkę ciepłym głosem śpiewał Marian Kociniak.
    • herbarium Kościelne sugestie:) 27.10.05, 17:47
      We wcześniejszych tomach Jeżycjady pojawiają się zawoalowane wzmianki typu "na
      skwerku pod kościołem dominikanów" w "Idzie sierpniowej", tam, gdzie spotkali
      się Borejkowie z Lisieckimi - będące efektem niemożności umieszczenia w książce
      dla młodzieży informacji, że bohaterowie chadzają do kościoła:)
      • herbarium No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 17:49
        "Ulicą przechodził nocny patrol", aluzje co do internowania, "Chromolę ich
        dropsy" wypowiedziane przez Kreskę...
        • senseeko Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 18:46
          herbarium napisała:

          > "Ulicą przechodził nocny patrol", aluzje co do internowania, "Chromolę ich
          > dropsy" wypowiedziane przez Kreskę...

          Czemu dropsy?
          • iinka Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 18:54
            Ciekawe z tymi dropsami.
            Przecież papier toaletowy też był "ich", a nikt nie chromolił.
            Czemu więc dropsy?
            • elwinga Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 19:41
              Bo w przeciwieństwie do dropsów papier toaletowy jest artykułem pierwszej
              potrzeby. :)
              • jessy3 Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 19:59
                Ale w Opium było : "Chrzanię ich czekoladę".:P
                • elwinga Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 20:16
                  Nie, Kreska chrzaniła i dropsy, i czekoladę. :)))
                • herbarium Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 20:16
                  "Chromolę ich dropsy, chrzanię ich czekoladę, pluję na te ich ochłapy" - cytuję
                  z pamięci. Brzmi prawie jak jakaś punkowa kapela;)))
                  • agnieszka_azj Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 20:53
                    Kreska po prostu wolała zrezygnować z jedzenia słodyczy, zamiast je zdobywać -
                    chili stać w tłumnej kolejce, słuchać kłótni i przepychanek i czekać, czy do
                    niej "dojdzie".
                  • emusia Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 27.10.05, 21:17
                    nie, ona chrzaniła ich czekoladę i pluła na ochłapy, a pare linijkek niżej
                    chrzaniła ich dropsy ;-)
                    • jessy3 Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 28.10.05, 07:01
                      A to w takim razie przepraszam, że pominęłam dropsy.:)

                      Tematświetny, więc szukać, szukać grypsów;)
                      • jamniczysko Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 28.10.05, 08:02
                        W "Kwiecie Kalafiora" film "Serpico" i jeszcze jakiś jeden, ukazujący "jak źle
                        i strasznie jest w USA" ;-)))
                        • agnieszka_azj Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 28.10.05, 19:58
                          Wtedy rzeczywiście, jeśli pojawiał się w kinach lub telewizji jakiś
                          film "zachodni", to taki, który pokazywał jak tam jest "źle i strasznie". Bieda
                          z nędzą, gangi i korupcja na szczytach władzy ;-) Filmy pokazujące zwykłe życie
                          zwyklych ludzi pojawiały sie tak rzadko, że chyba wszystkie pamiętam.
                          • senseeko Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 12.12.05, 20:31
                            Najpiękniejszy moim zdaniem gryps w "Opium" to ta klasa ubrana cała na
                            niebiesko, a potem zapowiedź, że w czwartek ubiorą sie na fioletowo i jedna z
                            najpiękniejszych scen końcowych (którą nb. przeoczyłam przy pierwszym czytaniu
                            Opium) kiedy p.Jedwabińska staje niezdecydowana w beżowej spódnicy i trzyma w
                            jednej ręce klasyczny beżowy sweterek, a w drugiej fioletową bluzkę, po czym
                            sweterek odkłada na krzesło. Piękne!
                            • a_weasley Klasa na... fioletowo? 14.12.08, 11:25
                              senseeko napisała:

                              > Najpiękniejszy moim zdaniem gryps w "Opium" to ta klasa
                              > ubrana cała na niebiesko, a potem zapowiedź, że
                              > w czwartek ubiorą sie na fioletowo

                              Scena jest istotnie przecudnej urody, ale przypuszczam, że
                              dzisiejsza młodzież nie łapie.
                              Owóż w czasach, w których rozgrywa się akcja "Opium" - a są to jak
                              raz moje czasy licealne, maturę zdawałem w roku 1985 - bywało, że
                              młodzież przychodziła do szkoły - np. 13, 16 czy 17 grudnia, a
                              czasem przy innych okazjach - na czarno. Byli nauczyciele i
                              dyrektorzy - Bogu dzięki akurat nie w mojej szkole - którzy to
                              tępili i grozili uczniom karami srogimi.
                              I słyszałem o przypadku, gdzie na takie dictum wychowawczyni czy
                              dyrektora uczniowie stwierdzili, że jak tak, to oni przyjdą na
                              czerwono, i faktycznie to zrobili. Ponoć nauczyciele klęli na czym
                              świat stoi, że oczy bolą od patrzenia.

                              > i jedna z najpiękniejszych scen końcowych (którą
                              > nb. przeoczyłam przy pierwszym czytaniu
                              > Opium) kiedy p.Jedwabińska staje niezdecydowana
                              > w beżowej spódnicy i trzyma w
                              > jednej ręce klasyczny beżowy sweterek, a w drugiej
                              > fioletową bluzkę, po czym sweterek odkłada na krzesło.

                              A to mi się nakłada na inną formę protestu, która zresztą bywała
                              łączona z poprzednią - tzw. cichą przerwę. Schodziło się na dużej
                              przerwie do głównego hallu i stało całą przerwę w milczeniu. Nie
                              wiem jak w innych szkołach, ale u nas partyjni nauczyciele siedzieli
                              wtedy całą przerwę w poknauczu, reszta stała przed tymże (to akurat
                              było przy głównym hallu), natomiast niektórzy mieszali się z tłumem.
                              • jhbsk Re: Klasa na... fioletowo? 07.12.09, 07:57
                                W mojej szkole ( też zdawałam maturę w 1985) urządzaliśmy i przerwy milczenia i
                                ubieraliśmy się czasem na czarno. Zawsze potem były drobne awantury z dyrekcją.
                              • judytwojujaca38 Re: Klasa na... fioletowo? 04.07.12, 02:47
                                No, ta akurat forma protestu została ściągnięta wprost z czasów tuż przed i po powstaniu styczniowym.
                • judytwojujaca38 Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 04.07.12, 02:43
                  Podejrzewam, że chodziło o fakt, że normalnie czekolada była wtedy na kartki, a w teatralnym bufecie można było pewnie nabyc bez kartek.
              • judytwojujaca38 Re: No i cała masa grypsów w "Opium" 04.07.12, 02:42
                Najwyższy stopień bohaterstwa w Jeżycjadzie: chromolic ostentacyjnie to, bez czego i tak świetnie można się obejśc.
      • agnieszka_azj Re: Kościelne sugestie:) 28.10.05, 22:51
        "Opium" tez zaczyna sie przed kościołem Dominikanów i jest niedziela :-)
        • n0007 Re: Kościelne sugestie:) 09.01.06, 00:08
          > "Opium" tez zaczyna sie przed kościołem Dominikanów i jest niedziela :-)

          Więcej: jest całkowicie wyraźnie napisane, że Maciek ma wciąż w oczach "obejrzaną przed chwilą Czarną Szopkę." Czy mógłby ktoś przybliżyć temat?

          Znakomity wątek, historia, w tym i współczesna, nie jest niestety moją mocną stroną...
          • anuszka_ha3.agh.edu.pl Re: Kościelne sugestie:) 09.01.06, 08:48
            > Więcej: jest całkowicie wyraźnie napisane, że Maciek ma wciąż w oczach "obejrza-
            > ną przed chwilą Czarną Szopkę." Czy mógłby ktoś przybliżyć temat?

            Oni robili szopki na tematy aktualne. W "Noelce" była szopka na temat ubóstwa i
            obojętności społeczeństwa. W stanie wojennym pewnie była szopka o więzieniach itp.


            → → → → → → → → → → → →
            Nadchodzi Era Mohera!
            ← ← ← ← ← ← ← ← ← ← ← ←
      • kaprysia Re: Kościelne sugestie:) 03.06.06, 08:24
        herbarium napisała:

        > We wcześniejszych tomach Jeżycjady pojawiają się zawoalowane wzmianki typu "na
        > skwerku pod kościołem dominikanów" w "Idzie sierpniowej", tam, gdzie spotkali
        > się Borejkowie z Lisieckimi - będące efektem niemożności umieszczenia w książce
        >
        > dla młodzieży informacji, że bohaterowie chadzają do kościoła:)

        No i to bylo cuuudowne. Teraz nie ma cenzury i w kolo Macieju siedzą i się
        modlą, ehh. W przypadku Musierowicz cenzura to było blogoslawieństwo:)
        • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 15.12.08, 23:29
          kaprysia napisała:

          > No i to bylo cuuudowne. Teraz nie ma cenzury i
          > w kolo Macieju siedzą i się modlą, ehh.

          Nie zaobserwowałem żadnych aktów szczególnej pobożności. Chodzą do kościoła,
          jest to istotny czynnik przy planowaniu niedzieli, biorą ślub kościelny itp.,
          ale to wszystko jest naturalną konsekwencją tego, że mamy do czynienia z rodziną
          chrześcijańską.
          Może się komuś nie podobać, że autorka zrobiła Borejków rodziną chrześcijańską,
          zamiast ateistyczną czy choćby indyferencką, ale skoro już zrobiła, to równie
          dobrze mógłby wegetarianin mieć pretensje do autorki, że kazała Borejkom jeść
          schabowego.

          > W przypadku Musierowicz cenzura to było
          > blogoslawieństwo:)

          Różnica jest taka, że teraz, jak komu się nie podobają chrześcijanie Borejkowie
          (albo równie chrześcijański świat Ani z Zielonego Wzgórza), to może kupić
          książkę, której bohaterowie są dumnymi materialistami jak u Broszkiewicza lub w
          której lub po prostu temat się omija, jak to czynił Bahdaj czy Niziurski, a jak
          to dziś czyni choćby Rowling.
          • nessie-jp Re: Kościelne sugestie:) 15.12.08, 23:35
            > Może się komuś nie podobać, że autorka zrobiła Borejków
            > rodziną chrześcijańską,

            Ale przecież nie TO się nie podoba. Nie podoba się, że autorka z dokładnie
            wszystkich, absolutnie i bezwzględnie wszystkich postaci 'nowej' Jeżycjady
            zrobiła gorliwych katolików. Nawet nastolatki w okresie buntu gorliwie
            uczęszczają na msze.

            Dużo ciekawiej czytało się te książki wtedy, gdy ludzie byli po prostu dobrym
            lub złymi ludźmi, bez nakładki ideologicznej. I gdy charakterystyka postaci była
            głębsza, niż tylko Polak-katolik
            • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 15.12.08, 23:43
              nessie-jp napisała:

              > autorka z dokładnie wszystkich, absolutnie
              > i bezwzględnie wszystkich postaci 'nowej'
              > Jeżycjady zrobiła gorliwych katolików. Nawet
              > nastolatki w okresie buntu gorliwie
              > uczęszczają na msze.

              Pytanie, czy wszystkie. Warto by pod tym kątem przyjrzeć się poszczególnym
              postaciom.
              A także, jeśli chodzi o nie-nastolatków, pamiętać, że jednak Gaba nie brała
              ślubu w kościele, że Laura w oczywisty sposób nie czekała z utratą dziewictwa do
              ślubu...

              > akościelne Pyziaki to nieudacznicy życiowi.

              Ależ wcale nie wiemy, czy Pyziak zasługuje na to miano. Wiemy jedynie, że nie
              jest zaciętym monogamistą.
              I - jeśli kogoś to uraża, to ja na to nie doktor - rzeczywiście ludzie religijni
              są mniej skłonni do postawy "jakby co, to zawsze możemy się rozwieść". Przy
              najmniej takie są moje obserwacje (które oczywiście nie muszą być
              reprezentatywne). Ciekawe, dlaczego mnie to nie dziwi.
              • a_weasley Errata 15.12.08, 23:45
                a_weasley CZYLI JA napisał:

                > Laura w oczywisty sposób nie czekała
                > z utratą dziewictwa do ślubu...

                Nie Laura, tylko Róża oczywiście. Ogólnego sensu mego wywodu to nie zmienia.
              • nessie-jp Re: Kościelne sugestie:) 15.12.08, 23:55
                > A także, jeśli chodzi o nie-nastolatków, pamiętać, że jednak Gaba nie brała
                > ślubu w kościele,

                To oczywiście wina podłego niekatolickiego Pyziaka. Przecież święta Gabryjela
                sama ze sobą ślubu wziąć kościelnego nie mogła. Uległa szatanowi no i widzisz.
                Porzucił ją. Przecież to niemożliwe, żeby bez ślubu kościelnego było normalne,
                kochające się małżeństwo.


                > że Laura w oczywisty sposób nie czekała z utratą dziewictwa

                Hę? A skąd wiemy? Jakoś nie zauważyłam, żeby gdziekolwiek poruszano kwestię
                dziewictwa Laury.


                > rzeczywiście ludzie religijni
                > są mniej skłonni do postawy "jakby co, to zawsze
                > możemy się rozwieść".

                Owszem
                • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 00:26
                  nessie-jp napisała:

                  > To oczywiście wina podłego niekatolickiego Pyziaka.

                  Zapewne gdyby oboje chcieli, toby wzięli. Fakt faktem, że Gabriela związała się
                  z osobnikiem niepobożnym, a nawet miała z nim dziecko. Może i nie katolik, mnie
                  on raczej wygląda na wzasadziekatolikaale.
                  Ateista wziąłby ślub kościelny tzw. jednostronny i w dalszym ciągu zawsze mógłby
                  się rozwieść. Ba, strona katolicka w tym przypadku nie byłaby tym ślubem
                  związana. To się nazywa przywilej Pawłowy.

                  >> rzeczywiście ludzie religijni są mniej
                  >> skłonni do postawy "jakby co, to zawsze
                  >> możemy się rozwieść".

                  > Owszem
                  • nessie-jp Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 01:00
                    > ...korzysta z instytucji separacji... no dobrze, wtedy tego nie było... rozwodz
                    > i
                    > się i pozostaje sama... dochodzi unieważnienia...
                    > Przede wszystkim jednak postawa "aż rozłączy nas śmierć" wymusza dużo dojrzalsz

                    Hm, wiesz co
                    • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 02:11
                      nessie-jp napisała:

                      > anulowanie, unieważnienie, separacja i
                      > rozwód kościelny.

                      Anulowanie? Rozwód kościelny??? Pierwsze słyszę o takich instytucjach w Kościele
                      katolickim.
                      Separacja odznacza się tym, że węzeł małżeński trwa i póki oboje żyją, póty o
                      żadnym powtórnym małżeństwie nie ma mowy.
                      Zostaje stwierdzenie nieważności, potocznie zwane unieważnieniem. O które nie
                      tak łatwo, jak się potocznie uważa, a

                      > (przykład z mojego najbliższego otoczenia
                      • nessie-jp Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 02:22
                        To, o czym piszesz, taką
                        > przeszkodą nie jest - choć może być jednym z następstw istnienia jakiejś
                        > przeszkody, prawdopodobnie niedojrzałości emocjonalnej,

                        Oczywiście. Tak właśnie, w prościutki sposób, można uzyskać unieważnienie
                        sakramentu: wystarczy stwierdzić, że się było/partner był niedojrzały. Jak widać
                        z przytoczonego przeze mnie przykładu, nie jest to takie trudne. Owszem,
                        'rozwód' kościelny jest bardziej kosztowny, niż cywilny, no ale i to trudno
                        uznać za przeszkodę typu "dopóki śmierć..."

                        Nie o tym zresztą powinna być mowa w naszej dyskusji, bo chyba nikt przy
                        zdrowych zmysłach nie uważa, że dla dwojga nielubiących się i niepasujących do
                        siebie osób najlepszą drogą jest trwanie w małżeństwie. Dlatego właśnie Gabriela
                        i Janusz powinni byli się rozstać. Tylko że dlaczego autorka wybrała taką dziwną
                        drogę
                        • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 02:29
                          nessie-jp napisała:

                          > cóż to za różnica dla praktykującego
                          > (=wiedzącego co robi!) katolika, czy ksiądz
                          > machnął kropidłem? Sakramentem jest sam związek,
                          > a nie jego oprawa.

                          Proponowałbym oględniej wypowiadać się o sprawach, o których nie masz pojęcia.
                          • guineapigs Re: Kościelne sugestie:) 03.05.12, 09:08
                            lata minely ale sie wtrace. Nie wazne czy slub swiecki czy koscielny, w obu przypadkoach czlowiek sie do czegos zobowiazuje i cos przysiega. A dla drugiej osoby to czestom jest podstawa zycia. Ani KK ani sad nie powienien zgadzac sie za szybko na zerwanie przysiegi, nawet wogole nie powinni. Nie chcesz z kims zyc/spac razem - okej, zmuszac cie nie mozna (nie ma w prawie obowiazku spania tam, gdzie zona lub meldunek, a juz do kwestii ilosci luzek czy karimat to nawet fiskus sie nie wtraca), ale masz obowiazek dac tej osobie to, co obiecales/przysiagles: opieke, dbanie o dzieci, pomoc w zyciu. Kochac cie nie zmusimy, sypiac razem tym bardziej, a juz obowiazkowe scinanie trawy w ogrodku czy mycie talerzy wymagaloby 2-3 policjantow do egzekwowania i pilnowania - bez sensu. jak zdradzisz to wg. prawa urzedow cywilnych jestes winny rozpadu malzenstwa (KK chyba az tak ostro do tego nie podchodzi) - ale nadal masz obowiazek dbac o dzieci, zone (byla) i tyle. I najczesciej nikt niczego wiecej nie wymaga po rozwodzie. Pomijam oczywiscie roszczenia majatkowe, ale to oczywiste; skoro ktos pral ci przez 10 lat ubrania i gotowal obiady zebys ladnie w pracy wygladal i odniosl sukces to cos sie tej osobie nalezy po rozwodzie - chyba ze nosiles bielizne do pralni i magla i placiles z wlasnych pieniedzy a od zony wymagales jedynie, by wieczorem zakladala koszulki ktore jej kupowales i pryskala sie perfumami ktore jej kupiles i nic wiecej.
                  • kkokos Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 17:15
                    > W ogóle gdyby jakiś zaprzyjaźniony ksiądz w tej lub podobnej
                    sprawie wystąpił.
                    > Także byłbym zachwycony. Każda porządna katolicka rodzina jakiegoś
                    > zaprzyjaźnionego księdza ma.
                    >


                    no widzicie, jak to jest: dla niektórych w jeżycjadzie śmierdzi
                    kruchtą, dla innych jest jej zdecydowanie za mało. ewidentnie nie da
                    się dogodzić wszystkim :)

                    • nessie-jp Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 17:25
                      > no widzicie, jak to jest: dla niektórych w jeżycjadzie śmierdzi
                      > kruchtą, dla innych jest jej zdecydowanie za mało.

                      Ale bo to 'śmierdzi kruchtą' nie oznacza, że nie powinno być religii. Nie
                      powinno być hipokryzji i odgórnego, niczym nie uzasadnionego założenia, że jak
                      kto dobry, to katolik, a jak zły, to na Kwaśniewskiego głosował. To jest
                      naprawdę paskudne i dziwaczne uproszczenie rzeczywistości, zwłaszcza w czasach,
                      kiedy kościół katolicki naprawdę przestał być jednoznacznie kojarzony z ostoją
                      prawości i patriotyzmu.

                      Tak jak ktoś napisał wcześniej
                      • kkokos Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 17:51
                        > Jeśli
                        > religia jest dla jakiejś postaci ważnym elementem jej życia, to
                        trzeba o tej
                        > religii pisać.
                        i właśnie dlatego, co przed chwilą gdzieś tu w tym skomplikowanym
                        drzewie napisałam, bardzo się rozczarowałam, gdy okazało się, że
                        ojciec krzysztof to nie jest krzyś z idy sierpniowej, tylko jakiś
                        tam doczepiony dla kolorytu znajomy z kółka plastycznego czy czegoś
                        w podobie. może to miał być ten krzyś, ale autorka się
                        przestraszyła, że jeśli to będzie właśnie on, to czytelniczki
                        uznają, że kościoła w tych książkach za wiele?
                    • a_weasley Kompromis 16.12.08, 18:47
                      kkokos napisała:

                      > dla niektórych w jeżycjadzie śmierdzi
                      > kruchtą, dla innych jest jej zdecydowanie
                      > za mało.

                      I zapewne dlatego życia religijnego w Jeżycjadzie jest tyle, ile jest, a nie
                      więcej ani mniej.
                  • oleni-a1974 Re: Kościelne sugestie:) 17.04.15, 21:44
                    a_weasley napisał:


                    > Ateista wziąłby ślub kościelny tzw. jednostronny i w dalszym ciągu zawsze mógłb
                    > się rozwieść. Ba, strona katolicka w tym przypadku nie byłaby tym ślubem związana.

                    Kompletna bzdura. Przedewszystkim to jest malzenstwo mieszane i potrzebna na jego zawarcie jest dyspensa. Strona Katolicka jest jak najbardziej tym zwiazana i musialaby sie starac o uniewaznienie malzenstwa jak w kazdym innym przypadku. I nie moglaby podac za powod niekatolickosc drugiej strony.
                    Widze ze jak pani MM wypowiadasz sie o rzeczach o ktorych nie masz zielonego pojecia.

                    ------To się nazywa przywilej Pawłowy.

                    Jeszcze wieksza bzdura. Przywilej Pawlowy dotyczy malzenstw niekatolickich w ktorych jedna strona przyjmuje chrzest.

                    Związki małżeńskie osób nieochrzczonych Kościół katolicki traktuje na równi z małżeństwami sakramentalnymi osób ochrzczonych nazywając je małżeństwami naturalnymi (→ prawo naturalne) przyznając im wszystkie właściwe przymioty w tym nierozerwalność
                    Do skutecznego rozwiązania małżeństwa konieczne jest spełnienie trzech, następujących warunków:

                    przed przyjęciem chrztu dotychczasowe małżeństwo katechumena musi być w rzeczywistym rozkładzie (np. cywilne orzeczenie rozwodu lub separacji)
                    po przyjęciu chrztu nie może mieć miejsca współżycie seksualne pomiędzy dotychczasowymi małżonkami
                    1. pierwsze małżeństwo zostało zawarte między dwiema osobami nieochrzczonymi,
                    2. jedna z nich się nawraca na wiarę chrześcijańską i ważnie przyjmuje sakrament Chrztu,
                    3. strona, która się nie chrzci odchodzi, przez co rozumie się:
                    a ) niechęć do wspólnego zamieszkania,
                    b ) chęć wspólnego mieszkania, ale z tzw. obrazą Stwórcy
                    i inicjatywa odejścia nie może pochodzić od strony ochrzczonej,
                    4. pierwsze małżeństwo niesakramentalne rozwiązuje się na korzyść wiary strony, która przyjęła chrzest w samym momencie zawarcia przez nią nowego małżeństwa ze stroną katolicką.

                    Warunki, jakie muszą być spełnione przed zastosowaniem tego przywileju, a są nimi:
                    1. zapytanie strony nieochrzczonej czy i ona chciałaby przyjąć chrzest,
                    2. zapytanie strony nieochrzczonej czy przynajmniej chciałaby zgodnie mieszkać ze stroną ochrzczoną bez obrazy Stwórcy.
                • paszczakowna1 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 00:42
                  > Nie, niekoniecznie miągwa musi być od razu satanistą. Ale czy naprawdę nie ma w
                  > Poznaniu ani jednego żyda, buddysty, świadka Jehowy, agnostyka, ewangelika?

                  A czy MM robi statystykę populacji Poznania, czy opisuje krąg znajomych jednej
                  rodziny? Bo ja mam przekrój znajomych dość szeroki, a nie znam blisko ani
                  jednego żyda (w sensie religii), buddysty, świadka Jehowy, ani ewangelika (t.j.
                  Polaka ewangelika, bo w ogóle to tak). Dlaczego niby Borejkowie mają znać?
                  Zresztą, sporo postaci drugoplanowych ma nieokreśloną przynależność religijną.
                  • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 00:53
                    paszczakowna1 napisała:

                    > A czy MM robi statystykę populacji Poznania,
                    > czy opisuje krąg znajomych jednej rodziny?

                    Statystycznie to mamy w Polsce 1 wyznawcę religii niekatolickiej na 80 osób. Ale
                    jeśli odliczymy województwo podlaskie, to już się robi 1 na 150, przy czym
                    połowa tych niekatolików to świadkowie Jehowy.
                    Z klucza Borejkom przysługiwałoby od pół do jednego innowiercy.

                    > Dlaczego niby Borejkowie mają znać?

                    Mają po temu dwa powody.
                    Po pierwsze jeśli nie ktoś z Borejków, to z ich przyjaciół mógłby bywać na
                    jakichś spotkaniach ekumenicznych.
                    Po wtóre ludzie głęboko religijni lgną do siebie nawzajem. Głęboko religijny
                    katolik prędzej zaprzyjaźni się z chrystusowcem niż z wzasasdziekatolikiemale.
                    Z drugiej strony MM, jak jej to już tu gdzieś wytknięto, traktuje tę religijność
                    dość konwencjonalnie. Żadnego KIK-u, Oazy, Przymierza Rodzin, neokatechumenatu
                    czy choćby jakichś dociekliwych pytań Ignacego Grzegorza. Nie wierzę, żeby IGS
                    ucząc się do I Komunii nie miał mnóstwa pytań dodatkowych, którymi by atakował
                    np. dziadka.

                    > Zresztą, sporo postaci drugoplanowych ma
                    > nieokreśloną przynależność religijną.

                    Na dzień dobry nic nie wiemy o Naszpanu. Ja mam swoją wizję, ale nie do końca
                    się z nią zgadzam.
                    • paszczakowna1 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 07:45
                      > jeśli odliczymy województwo podlaskie, to już się robi 1 na 150, przy czym
                      > połowa tych niekatolików to świadkowie Jehowy.
                      > Z klucza Borejkom przysługiwałoby od pół do jednego innowiercy.
                      >

                      Odlicz jeszcze Śląsk, i pewnie wyjdzie jakieś 0.4, w tym 85% Swiadka Jehowy.

                      > Po pierwsze jeśli nie ktoś z Borejków, to z ich przyjaciół mógłby bywać na
                      > jakichś spotkaniach ekumenicznych.
                      > Po wtóre ludzie głęboko religijni lgną do siebie nawzajem.

                      Ja 'głębokiej religijności' u Borejków en masse (a na dobrą sprawę w
                      poszczególnych też) jakoś nie widzę. Może i są (Gabriela?), ale MM nie opisuje.
                    • kkokos Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 09:41
                      > Statystycznie to mamy w Polsce 1 wyznawcę religii niekatolickiej
                      na 80 osób. Al
                      > e
                      > jeśli odliczymy województwo podlaskie, to już się robi 1 na 150,
                      przy czym
                      > połowa tych niekatolików to świadkowie Jehowy.
                      > Z klucza Borejkom przysługiwałoby od pół do jednego innowiercy.

                      no to ja się wyłamuję w tej zepsutej warsiawie - znam (znałam) i
                      kumpluję się (kumplowałam - na różnych etapach mojego 40-letniego
                      życia ) z luteranką, żydami, buddystą, mormonem nawet jednym (fakt,
                      mormonem był krótko, od kilkunastu lat jest baptystą i uż pewnie
                      baptystą umrze), moja przyjaciółka wyszła za mąż w cerkwi, mój syn
                      siedział przez pewien czas w ławce z jehowitą... coś ta statystyka
                      chyba jednak kłamie, niemożliwe, żebym ja była taka wyjątkowa!
                      • jota-40 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 10:21
                        Ja chyba też z tą statystyką na bakier, bo wśród moich bliższych i dalszych znajomych są żydzi, buddyści, ewangelicy i babtyści. Poza zdeklarowanymi ateistami, gorliwymi katolikami, katolikami niepraktykującymi i członkami wspólnot neokatechumenalnych.

                        a_weasley napisał:

                        > jestem niemal gotów się założyć, że uprościłaś. Znam podstawy do unieważnienia
                        małżeństwa. Ich wspólną cechą jest, że musi to być przeszkoda zrywająca
                        istniejąca już w chwili zawierania małżeństwa. To, o czym piszesz, taką
                        przeszkodą nie jest - choć może być jednym z następstw istnienia jakiejś
                        przeszkody, prawdopodobnie niedojrzałości emocjonalnej, zwanej dawniej
                        > nierozeznaniem istotnych obowiązków stanu małżeńskiego.

                        Uważam, że "unieważnienie" ślubu katolickiego jest hipokryzją, której - poza naprawdę wyjątkowymi przypadkami (gdzie w rachubę wchodzi np. ciężka choroba psychiczna) - nie pojmuję. I uważam, że od jakiegoś czasu te unieważnienia mnożą się, jak grzyby po deszczu - może nie są tak powszechne, jak rozwody cywilne, niemniej słyszałam o więcej, niż kilku. Na przykład znajomy "unieważnił" w ten sposób swoje dwadzieścia lat trwające małżeństwo, porzucił syna nastolatka, a wszystko przez ową niedojrzałość, która rzekomo dopadła go w okresie, kiedy to żenił się ze swoją pierwszą żoną. Miał wtedy lat dwadzieścia sześć czy siedem.

                        • a_weasley Statystyka i życie 16.12.08, 11:23
                          Większość moich znajomych mających wyższe wykształcenie głosowała na PiS. Czy to
                          statystyki kłamią, czy raczej mój krąg znajomych nie jest grupą reprezentatywną?

                          Kkokos napisała:

                          >> Z klucza Borejkom przysługiwałoby od pół do
                          >> jednego innowiercy.

                          > no to ja się wyłamuję w tej zepsutej warsiawie
                          <ciach opis istotnie statystyki nie potwierdzający>
                          > coś ta statystyka chyba jednak kłamie,
                          > niemożliwe, żebym ja była taka wyjątkowa!

                          E tam zaraz niemożliwe...

                          jota-40 napisała:

                          > Ja chyba też z tą statystyką na bakier,
                          <ciach opis kręgu znajomych równie barwnego jak u Kkokosa>

                          Oba te przykłady świadczą o tym samym, co przykład przytoczony przeze mnie: że
                          otóż polskie społeczeństwo pod względem wyznaniowym nie przypomina
                          zmilionkroconego kręgu Waszych znajomych. Nad czym ubolewam - nie z powodu
                          wrogości do katolicyzmu, lecz z tęsknoty za światem, w którym każdy wie, w co i
                          dlaczego wierzy.
                          A to, co na owo skrzywienie wpłynęło - np. sprawiło, że lepiej rozumiecie się z
                          ludźmi poważnie traktującymi swoją wiarę, a tych zawsze w wyznaniach
                          mniejszościowych jest procentowo więcej niż w wyznaniu zdecydowanie dominującym
                          - to zupełnie inna historia.
                          • kkokos Re: Statystyka i życie 16.12.08, 17:59
                            a_weasley napisał:

                            polskie społeczeństwo pod względem wyznaniowym nie przypomina
                            > zmilionkroconego kręgu Waszych znajomych. Nad czym ubolewam - nie
                            z powodu
                            > wrogości do katolicyzmu, lecz z tęsknoty za światem, w którym
                            każdy wie, w co i
                            > dlaczego wierzy.
                            > A to, co na owo skrzywienie wpłynęło - np. sprawiło, że lepiej
                            rozumiecie się z
                            > ludźmi poważnie traktującymi swoją wiarę, a tych zawsze w
                            wyznaniach
                            > mniejszościowych jest procentowo więcej niż w wyznaniu
                            zdecydowanie dominującym
                            > - to zupełnie inna historia.


                            a tu chyba za daleko się posuwasz we wnioskach - nigdzie nie
                            napisałam, że to cały juz mój krąg znajomych (zwłąszcza że
                            zaznaczyłam, że mówię o znajomościach w ciągu całego życia,
                            niekoniecnzie aktualnych) i w tym kręgu nie mam ateuszy, agnostyków,
                            religijnych olewaczy lub hipokrytów. i nie wiesz, z kim się lepiej
                            dogaduję :)
                            • a_weasley Re: Statystyka i życie 16.12.08, 18:49
                              kkokos napisała:

                              > a tu chyba za daleko się posuwasz we wnioskach -
                              > nigdzie nie napisałam, że to cały juz mój
                              > krąg znajomych
                              <ciach>
                              > i nie wiesz, z kim się lepiej dogaduję :)

                              Dlatego napisałem "np.". Z premedytacją, a nie żeby było ładnie.
                        • a_weasley Niekoniecznie hipokryzja 16.12.08, 11:46
                          jota-40 napisała:

                          > Uważam, że "unieważnienie" ślubu katolickiego
                          > jest hipokryzją, której - poza naprawdę
                          > wyjątkowymi przypadkami (gdzie w rachubę
                          > wchodzi np. ciężka choroba psychiczna) -
                          > nie pojmuję.

                          Są pewne warunki, przy których niespełnieniu małżeństwo jest nieważne. Można
                          najwyżej zasadnie pytać, czy kto sobie nie zdawał z nich sprawy w chwili
                          zawarcia małżeństwa.
                          Jeśli np. bracia panny, której kawaler podklepał dzieciaka, mówią mu, że albo
                          zostanie ich szwagrem, albo zginie w wypadku (jak to się dotąd w niektórych
                          częściach kraju zdarza), a on woli dożywocie z owąż panna i owocem ich romansu
                          niż karę śmierci, to takie małżeństwo jest nieważne.
                          Osobiście znam dwie kobiety po unieważnieniach. Jedna poślubiła była
                          schizofrenika, u drugiej zaś niedojrzałość emocjonalna obu stron w chwili
                          zawierania małżeństwa dość ewidentna. On dorósł, założył nową rodzinę, jest
                          wiernym mężem i troskliwym ojcem, ona na moje oko w ćwierć wieku później dalej
                          jest niedojrzała emocjonalnie i obawiam się, że taka umrze.

                          > I uważam, że od jakiegoś czasu te unieważnienia
                          > mnożą się, jak grzyby po deszczu -

                          Aż tak to nie. Owszem, jest ich więcej, nie wiem, uproszczenie procedur, wzrost
                          świadomości społeczeństwa?
                          • jota-40 Re: Niekoniecznie hipokryzja 16.12.08, 12:15
                            Chyba po prostu większa dostępność, czyli właśnie uproszczenie procedur ze strony kościelnej. W mojej rodzinie w latach 50-tych zaistniało takie właśnie unieważnienie. Przeprowadziła je ciotka, z którą mąż rozwiódł się cywilnie i prysnął, ona zaś - zgodnie z wyznawaną wiarą - czuła się cały czas jego żoną, a planowała powtórne małżeństwo. Trwało to wiele lat, petycje słano do Watykanu i z powrotem, wiem, że kociokwik był straszny.

                            Jeśli chodzi o moich znajomych, wyznawców różnych wiar - zdaję sobie sprawę, że to może być specyfika Warszawy. Z drugiej strony Borejkowie nie mieszkają w jakimś Pipidówku, tylko w Poznaniu... Acha, wydaje mi się, że rodzina Oracabessów to rastafarianie i że jest na ten temat rozmowa w książce - czy coś mi się przyśniło? Można zatem uznać, że to ten upragniony element odmienności.
                            • a_weasley Re: Niekoniecznie hipokryzja 16.12.08, 14:29
                              jota-40 napisała:

                              > Trwało to wiele lat, petycje słano do Watykanu
                              > i z powrotem,

                              No to i masz odpowiedź...
                            • kkokos Re: Niekoniecznie hipokryzja 16.12.08, 18:13
                              Acha, wydaje mi się, że rodzina Oracabessów
                              > to rastafarianie i że jest na ten temat rozmowa w książce - czy
                              coś mi się prz
                              > yśniło? Można zatem uznać, że to ten upragniony element
                              odmienności.


                              tak, ale oczywiście musi to być od razu czarny rastafarianin, nie
                              może być biały żyd lub biały jehowita, musi byc pełna egzotyka,
                              narysowana grubą kreską, podobnie jak przejścia trolli z kapeluszem
                              w szkole - jedno i drugie mało prawdopodobne, ale wyraziste, więc do
                              największego debila wśród czytelników dotrze..


                          • kkokos Re: Niekoniecznie hipokryzja 16.12.08, 17:12
                            > Osobiście znam dwie kobiety po unieważnieniach.

                            no widzisz, a ja znam trzy osoby. jedna z mojej rodziny, z pokolenia
                            mojej mamy - i proces ciągnął się długimi latami, kosztował majątek.
                            przypadek był ten sam, co u moich znajomych, moich rówieśników (tu
                            sprawa trwała znacznie krócej): szykował się drugi ślub, a druga
                            żona uparła się, że musi musi być kościelny, bo co ona w swojej
                            miejscowości powie... tak, dosłownie to był ten argument - co ludzie
                            powiedzą (choć w papierach na pewno podano coś lepiej brzmiącego).
                            trzeci przypadek to małżeństwo faceta umiarkowanie religijnego z
                            bardzo religijną dziewczyną, której rodzice przez parę lat wmawiali
                            i jej, i jemu, że ona popełniła mezalians i że on jej nie wart.
                            kilka lat gadania, w końcu facet miał dość, wyprowadził się, znalazł
                            sobie inną, przeprowadził rozwód cywilny, założył nową rodzine i
                            jest szczęśliwy. a dziewczyna wciąż, po tylu latach, pielęgnuje w
                            sobie poczucie krzywdy. o unieważnienie wystąpiła pod pozorem a)
                            niedojrzałości, b) porzucenia. nie wiem, który z tych powodów sąd
                            kościelny wziął pod uwagę, ale unieważnenie dostała...
                            no sorry, żadna z tych historii nie budzi mojego szacunku do jej
                            bohaterów - jak również dla sądu kościelnego.
                            hipokryzja i tyle.
                            • a_weasley Re: Niekoniecznie hipokryzja 16.12.08, 18:56
                              kkokos napisała:

                              > o unieważnienie wystąpiła pod pozorem a)
                              > niedojrzałości, b) porzucenia. nie wiem,
                              > który z tych powodów sąd kościelny wziął pod uwagę,

                              Porzucenie na pewno podstawą unieważnienia nie było z tej prostej przyczyny, że
                              unieważnienie (czyli poprawnie mówiąc, przypominam, stwierdzenie nieważności)
                              musi wynikać z przeszkód małżeńskich istniejących w chwili zawarcia małżeństwa.
                  • nessie-jp Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 00:56
                    > A czy MM robi statystykę populacji Poznania, czy opisuje krąg znajomych jednej
                    > rodziny?

                    Ano najwyraźniej ogranicza się do opisywania w kółko tych samych postaci, tylko
                    pod różnymi nazwiskami. I to właśnie budzi żal. Bo kiedyś było inaczej,
                    ciekawiej. Pełniej.


                    > Dlaczego niby Borejkowie mają znać?

                    A czy nie znasz i Borejkowie nie mogą i nie powinni znać nikogo, kto ma problemy
                    ze swoją religijnością? Kto przeżywa zwątpienia? Kto się zastanawia nad
                    powołaniem albo przeciwnie
                    • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 02:32
                      Nessie-Jp napisała:

                      > Katolicyzm jest zrozumiały samo przez się, ale
                      > ta wiara jest jakaś fałszywa, jakaś konformistyczna.

                      Dopóki nie przedstawisz jakichś argumentów za tym twierdzeniem, pozwolę sobie
                      uważać je za wzięte z sufitu.
                    • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 02:34
                      nessie-jp napisała:

                      > Tego w Jeżycjadzie totalnie brak. Katolicyzm
                      > jest zrozumiały samo przez się, ale ta wiara
                      > jest jakaś fałszywa, jakaś konformistyczna.

                      Dopóki nie zobaczę jakichś argumentów za tym twierdzeniem przemawiających,
                      pozwolę sobie uważać je za wzięte z sufitu.
                    • paszczakowna1 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 07:53
                      > Ano najwyraźniej ogranicza się do opisywania w kółko tych samych postaci, tylko
                      > pod różnymi nazwiskami.

                      Nie o to chodzi. Chodzi o to, że od bardzo już dawna, nawet nowe wprowadzane
                      postacie (z nielicznymi wyjątkami) są związane towarzysko z Borejkami.

                      > Tego w Jeżycjadzie totalnie brak. Katolicyzm jest zrozumiały samo przez się, al
                      > e
                      > ta wiara jest jakaś fałszywa, jakaś konformistyczna

                      Albo 'gorliwi katolicy', albo to. You can't have it both ways. A ani fałszu, ani
                      konformizmu też tam nie widzę.

                      > jak dyskusji o polityce. Ale jeśli już religia jest, to sztucznie wygląda takie
                      > jej ujęcie, że wszyscy chodzą do kościoła i tyle. Koniec, kropka, więcej o
                      > religii się nie rozmawia. Jeśli nie
                      • a_weasley Może być, bo bywa 16.12.08, 11:07
                        paszczakowna1 napisała:

                        > Chodzi o to, że od bardzo już dawna, nawet
                        > nowe wprowadzane postacie (z nielicznymi
                        > wyjątkami) są związane towarzysko z Borejkami.

                        I wcale nie muszą sobie specjalnie dobierać przyjaciół pod kątem stosunku do
                        spraw wiary, samo im tak może wychodzić. W każdym razie mnie samo wychodzi.

                        > przedtem coś się mówi o tym, na które msze lubią
                        > chodzić, etc, to już 'podkreślanie'? (Dla mnie
                        > akurat realizm.)

                        Dla mnie też, ale doskonale rozumiem, że np. dla kogoś, komu dwa przykazania
                        kościelne skontaminowały się w "przynajmniej raz do roku we Mszy świętej
                        nabożnie uczestniczyć" i kto w swoim otoczeniu też ma głównie osoby o podobnym
                        podejściu, czy innego wzasadziekatolikaale, może to być wizja egzotyczna.
                      • nessie-jp Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 15:25
                        > Nie o to chodzi. Chodzi o to, że od bardzo już dawna, nawet nowe wprowadzane
                        > postacie (z nielicznymi wyjątkami) są związane towarzysko z Borejkami.

                        Nie
                        • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 15:40
                          nessie-jp napisała:

                          > wypadałoby jakoś tę religię wpleść w narrację
                          > i wykorzystać do budowania akcji.

                          Mnie by się to bardzo podobało. Nie wiem, czy Tobie też, natomiast odnoszę
                          wrażenie graniczące z pewnością, że mielibyśmy tu mrowie komentarzy "mało, że
                          chodzą do kościoła, to jeszcze <co tam by autorka opisała>".
                          • nessie-jp Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 16:43
                            > wrażenie graniczące z pewnością, że mielibyśmy tu mrowie komentarzy "mało, że
                            > chodzą do kościoła, to jeszcze <co tam by autorka opisała>".

                            Niewykluczone
                            • dakota77 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 17:12
                              Teoretycznie z chrztem mialaby problem, ksiadz powinien kazac jej najpierw wziac
                              slub koscielny z ojcem dzieci;-). Ale skoro Borejkowie maja znajomego ojca
                              Krzysztofa, to pewnie udalo im sie przekonac dominikanow, by ochrzcili te
                              nieslubne z punktu widzenia kosciola dzieci:-). Ludzie w takiej sytuacji jak
                              Gabrysia jakos sie czasem dogaduja z ksiezmi w tej sprawie. Nie wierze, ze
                              Pyzuakowny moglyby byc nieochrzczone, MM cos takiego z klawoatury by nie splynelo:-)
                              • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 18:54
                                dakota77 napisała:

                                > Teoretycznie z chrztem mialaby problem,
                                > ksiadz powinien kazac jej najpierw wziac
                                > slub koscielny z ojcem dzieci;-).

                                Wcale nie musi.
                                Większość księży robi trudności z ochrzczeniem dzieci, jeśli rodzice nie mają
                                ślubu kościelnego bez wyraźnego powodu, ale zakazu nie ma i w tym przypadku. Tym
                                bardziej chrzci się dzieci nieślubne czy z powtórnych małżeństw.

                                > Nie wierze, ze Pyzuakowny moglyby byc
                                > nieochrzczone, MM cos takiego z klawoatury by
                                > nie splynelo:-)

                                I słusznie by nie spłynęło, bo byłoby skrajnie nieprawdopodobne.
                            • kkokos Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 17:41
                              > Przy okazji
                              • alitzja Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 18:50
                                Nie za bardzo się znam w tej kwestii, ale mam wrażenie, że większe problemy mogłyby być z komunią dziewczynek niż z ich chrztem. Mój kuzyn ma dwoje dzieci z niekościelnego związku - pierwsze ochrzczono mu bez większych problemów, sugerując jednakowoż zawarcie odpowiedniego sakramentu. Przy drugim mocno się już krzywiono i kuzyn szukał chyba innej parafii. Teraz zbliża się komunia pierwszego i znowu przebąkuje się coś o konieczności zawarcia ślubu kościelnego.
                                Odnoszę wrażenie, że nawet posiadanie zaprzyjaźnionego księdza nie upraszcza tak sytuacji - ale być może się mylę, bo - jak mówię - nie znam się na kościelnych niuansach.
                                • nikusz Re: Kościelne sugestie:) 17.12.08, 20:09
                                  ja sobie nie przypominam, żeby moja matka miała kłopot z moją komunią, ale za to
                                  z chrztem tak (II połowa lat 70), bo, że zacytuję księdza z parafii "nie dość,
                                  że nie ma ślubu [kościelnego, rzecz jasna], to jeszcze się rozwiodła". ale
                                  pomogło zgłoszenie jako kandydata na ojca chrzestnego kolegi z KUL-u z grubaśną
                                  teczką zaświadczeń ze swoich parafii, jaki z niego dobry katolik ;)
                            • isia_54 Re: Kościelne sugestie:) 23.11.14, 10:38
                              Przy okazji
              • judytwojujaca38 Re: Kościelne sugestie:) 04.07.12, 02:54
                Gaba nie brała kościołowego z Pyziakiem, bo on chciał TYLKO cywilny (ta pogarda MM dla urzędu!), co miało świadczyc o jego niedojrzałości i niechęci do brania na siebie odpowiedzialności. To jak to nazwac, jak nie tendencyjną katolicką propagandą? Z Grzegorzem kościołowy już był zapewne. Ponadto Pyziak przecież jest tępym bucem, pije, a nie wiem czy nie otarł się o kryminał.
                • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 08.05.13, 08:34
                  Judytwojujaca38 napisał(a):

                  > Gaba nie brała kościołowego z Pyziakiem, bo on chciał TYLKO cywilny
                  > (ta pogarda MM dla urzędu!),

                  Nie żadna pogarda, tylko w czasach, o których mowa, nie istniały śluby konkordatowe, przeto albo brało się cywilny i kościelny (w tej właśnie kolejności, bo od 1950 r. ksiądz nie ma prawa dać ślubu kościelnego osobom, które nie mają cywilnego), albo tylko cywilny.
                  BTW uporczywie piszesz "kościołowy". To pogarda czy niechlujstwo?

                  > co miało świadczyc o jego niedojrzałości i niechęci do brania
                  > na siebie odpowiedzialności.

                  Niedojrzałości to nie wiem, ale o ostrożności (nie jestem tak do końca pewien, jak co to się rozwiodę) świadczyć jak najbardziej może.

                  > To jak to nazwac, jak nie tendencyjną katolicką propagandą?

                  Realizmem.
                  • judytwojujaca38 Re: Kościelne sugestie:) 08.05.13, 20:06
                    Za pozwoleniem, tu się nie zgodzę. Otóż w "Borejczadzie" te kościelne nawiązania są tak silne, że refleksje Mili na temat "tylko" cywilnego ślubu odbieram jednoznacznie jako pogardę dla urzędu. Przecież ślub "tylko" cywilny dla takich kresowych herosów, internowanych bohaterów, ganiających do kościoła po książki i bohatersko gloryfikujących nieszczęsne i niepotrzebne powstanie styczniowe to wręcz obelga. Pyziak powinien ze smętno - wyniosłym obliczem przetrzymać ten ohydny przejaw obrzydliwego ucisku wrogiego komunistycznego państwa, a potem galopem pognać do zaprzyjaźnionego kościoła dominikanów, holując dziarsko Gabrielę. Wtedy byłby godzien wejścia do geniuszowsko - bohaterskiej rodziny. A tak jest tylko niedojrzałym facetem, co to "nie umie kochać", co wynika jednoznacznie z rozważań Mili w którejś książce (nie pamiętam której, chyba tej, w której Laura zwiewa z domu). Ona nie nazywa Pyziaka realistą, tylko właśnie człowiekiem niedojrzałym, bo chciał "tylko" cywilny. Mili nie przyjdzie nawet do głowy, że cywilny ślub jest tak samo (a dla mnie np. bardziej) ważny jak kościelny. Nie przyjdzie jej do głowy, że Pyziak może być np. niewierzący. "Kościołowy" to zdecydowanie przejaw ironii wobec takich postaw jakie prezentuje dewocja.
            • paszczakowna1 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 00:52
              > Ale przecież nie TO się nie podoba. Nie podoba się, że autorka z dokładnie
              > wszystkich, absolutnie i bezwzględnie wszystkich postaci 'nowej' Jeżycjady
              > zrobiła gorliwych katolików.

              Ja tam żadnego, ale to żadnego gorliwego katolika nie widzę. Może coś
              przeoczyłam, ale tam do wspólnot kościelnych ni grup charyzmatycznych nikt nie
              należy (a przynajmniej nic o tym nie wiemy), przy codziennej modlitwie też
              nikogo nie widzimy, Pisma Świętego nikt nie cytuje. Chyba, że 'gorliwy katolik'
              to taki, co (czasem) na mszę pójdzie w niedzielę. "Wszystkich, absolutnie i
              bezwzględnie wszystkich"? Proszę udowodnić mi "gorliwy katolicyzm" Bernarda,
              Kozia albo Przeszczepa. Albo chociażby Florków.

              > a nie tylko przełknąć potulnie, że katolickie rodziny wielodzietne są cacy

              Wielodzietnej rodziny to też w Jeżycjadzie (poza Kopcami) akurat nie ma żadnej.
              • anutek115 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 12:14
                Tak się wetnę w dyskusję, chociaż przyznam, że padły tu sugestie dość dla
                mnie... bo ja wiem? krzywdzące? obraźliwe? ja otóż bowiem nie mam ślubu
                kościelnego i oto okazałam sie osobą skłonną do rozwodów. No, taką, która od
                razu myśli "jak nie to się rozwiedziemy". Tak, oczywiscie, bo przecież ci, co
                nie mają ślubów kościelnych nie są wszak zdolni do refleksji, miłości,
                głębokiego przywiązania, szacunku dla drugiego czlowieka... Wiem, wiem, że to
                nigdzie nie zostało powiedziane bezpośrednio. Co z tego? bardzo ładnie można to
                odczytać między wierszami. Zupełnie jak w książkach pani MM.

                I ja to własnie mam im do zarzucenia w kwestiach ideologicznych. Ten całkowity
                brak różnorodności, DOBREJ różnorodności. Jak już jesteśmy przy statystykach
                (statystycznie ludzie bez ślubu kościelnego rozwodzą się bez przerwy,
                nieprawda), to ja statystycznie bardzo odbiegam od normy - blisko się przyjaźnie
                ze świadkiem Jehowy, zielonoswiatkowcem, buddystką, gorliwymi katoliczkami i
                agnostykami. To jest stan na dzień dzisiejszy, bo w latach szkolno-studenckich
                było tych wyznań więcej. Wszystko w Polsce, w Toruniu. I wszystkie te przyjaźnie
                bardzo sobie cenię, bo ja bardzo sobie cenię różnorodność. I różnorodności nie
                widzę u MM - a nie wierzę, by kobieta o wiele bogatsza w doświadczenia życiowe i
                posiadająca o wiele większy krąg przyjaciół i znajomych, deklarująca non stop
                otwartość i umiejętność odrzucania etykietek jej (dobrej różnorodności) nie
                doświadczyła.

                A to jest coś, w czym absolutnie zgadzam się z Nessie:

                "To właśnie mam do zarzucenia Musierowicz, że religię i religijność swoich
                postaci traktuje jak coś w rodzaju ozdobnika, jeszcze jedno hasełko przypięte
                pinezką do brudnej ściany. Bez żadnych przykrych konsekwencji, bez żadnego
                realnego wpływu na ludzkie życie. Religia u MM to 'oczywista oczywistość'
                • dakota77 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 12:37
                  Anutku, ja teraz mam nadzieje, ze to nie ja bylam autorka owych sugestii. Bo
                  wyrzuty sumienia tak czy owak mnie dopadly, jako ze ja napisalam tu jakos
                  wczesniej, ze dziwie sie Gabrysi, ze wyszla za Pyziala po tym, jak powiedzial,
                  ze nie wezmie slubu kosciolnego, bo to za ciezkie wiezy. Jakby co pospiesze
                  wyjasnic, ze nie o brak slubu mi chodzi ( jak sama dobrze wiesz sama nie mam
                  slubu koscielnego i nie bede miec), ale o takie- jezeli faktycznie tak brzmialy
                  jego slowa- lekcewazace i nie biorace pod uwage jej uczuc postawienie sprawy.

                  Co do roznorodnosci- sama jestem innowierca, znam tez ludzi reprezentujacych
                  rozne koscioly i cala mase postaw.

                  Co do tego, ze u MM religijnosc bohaterow sprowadza sie tylko do chodzenia do
                  kosciola w pelni sie zgadzam. Nie przeklada sie na rzeczywiste zyciowe postawy.
                  • anutek115 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 12:43
                    No pewnie, że nie ty (zwklaszcza, że wiem, że nie masz ślubu koscielnego, więc
                    raczej nie zakładasz, że pozbawione go osoby zaraz się rozwiodą. Chyba, że
                    czegoś nie wiem ;-))). W dodatku zgadzam się, że Pyziak, tak stawiając sprawę
                    powinien zostać pogoniony. Ja (i ty zapewne też) nie mam ślubu kościelnego z
                    wielu powodów, ktorych nie bedę tu wyłuszczać, ale które są WSPÓLNE dla mnie i
                    mojego męża, jako, że dzielimy nasze przekonania i wiarę.

                    Nie, mi chodziło o te przytaczane statystyki (ty nie przytaczałaś statysty :-))
                    - wierzący się bardziej zaprzyjaźnią z wierzącymi, ci bez ślubu kościelnego są
                    skłonni do szybszego rozwodu... no, poczułam się jak totalny, bezmyślny
                    lekkoduch pozbawiony duchowości.

                    No, ale ja, jak często pisałam, jestem czołowym egotykiem tego forum :-).
                    • dakota77 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 12:52
                      Mialam nadzieje, ze to nie ja, ale wolalam sie upewnic, ze nie napisalam czegos,
                      co mozna bylo negatywnie odebrac:-). Co do Gaby i Pyziaka, otoz wlasnie,
                      niewaznie, jakie sa te poglady, ale w tak waznej kwestii zyciowej one musza byc
                      wspolne. Nie wyobrazam sobie zycia z czlowiekiem o zupelnie innym
                      swiatopogladzie, na dodatek z takim, ktory ma za nic moje uczucia i poglady.
                      Najpierw Gabie to nie przeszkadzalo, a potem sie dziwila, ech;-P
                      • a_weasley Róznica (świato)poglądów 16.12.08, 14:26
                        dakota77 napisała:

                        > Nie wyobrazam sobie zycia z czlowiekiem
                        > o zupelnie innym swiatopogladzie,

                        Abstrahując od kwestii, jaki właściwie światopogląd ma Pyziak, ja również sobie
                        nie wyobrażam, niemniej wiem, że małżeństwa międzyświatopoglądowe bywają
                        zawierane, sam znam kilka takich i są to trudne małżeństwa.
                        Jeśli ktoś chce, może między wierszami mojej notki wyczytać, że małżeństwo
                        międzyświatopoglądowe nie może być udane, jednakowoż ja tego nie twierdzę.
                    • a_weasley Owszem, należało... 16.12.08, 14:19
                      anutek115 napisała:

                      > Pyziak, tak stawiając sprawę powinien
                      > zostać pogoniony.

                      Powinien, pewnie że powinien, niemniej pomysł ślubu jako lekarstwa na problemy w
                      związku jest, przy całej swej głupocie, dość popularny.

                      > nie mam ślubu kościelnego z wielu powodów,
                      > ktorych nie bedę tu wyłuszczać,

                      ...ale z tonu poprzedniej Twojej notki zgaduję, że nie ma jest tym powodem
                      zamiar rozwodu - ani bezpośredni, ani ewentualny.
                      Ja też i nie wątpię, że większość par poprzestających na ślubie cywilnym
                      zamierza w nim wytrwać do śmierci jednej ze stron...

                      > - wierzący się bardziej zaprzyjaźnią z wierzącymi,

                      Jakom rzekł, być może moje i innych mi podobnych osób obserwacje są
                      niereprezentatywne. Jednakowoż jeśliby były reprezentatywne, wcale bym się nie
                      dziwił. Dziwić by się raczej należało, gdyby reprezentatywne nie były.

                      > ci bez ślubu kościelnego są
                      > skłonni do szybszego rozwodu...

                      O, rzeczywiście ktoś coś takiego powiedział?

                      > ale ja, jak często pisałam, jestem czołowym
                      > egotykiem tego forum :-).

                      Tyś powiedziała.
                • a_weasley Każdy rozumie, co mu wygodnie 16.12.08, 14:00
                  anutek115 napisała:

                  > padły tu sugestie dość dla mnie... bo ja wiem?

                  ...nadające się do nadinterpretacji?

                  > ja otóż bowiem nie mam ślubu kościelnego i
                  > oto okazałam sie osobą skłonną do rozwodów.
                  > No, taką, która od razu myśli "jak nie to
                  > się rozwiedziemy".

                  Jeżeli masz na myśli moją notkę, ja tego nie napisałem i uważam, że trzeba się
                  nieco postarać, żeby ją tak zinterpretować.

                  > Tak, oczywiscie, bo przecież ci, co nie mają
                  > ślubów kościelnych nie są wszak zdolni do
                  > refleksji, miłości, głębokiego przywiązania,
                  > szacunku dla drugiego czlowieka...

                  Tego również nie. Twierdziłem, że ludzie religijni (rzetelnie religijni, a nie
                  konwencjonalnie czy wzasadziekatolicyale) są mniej skłonni do postawy "zawsze
                  możemy się rozwieść" po prostu dlatego, że religia im takiej postawy zabrania.
                  Twierdzę nadto, że jeśli ktoś stoi na stanowisku "zawsze możemy się rozwieść",
                  to poprzestanie na ślubie cywilnym jest dość logiczne, bo rozwód cywilny jest o
                  wiele łatwiejszy do uzyskania niż unieważnienie ślubu kościelnego, a w przypadku
                  rozwodu na wspólne żądanie bez orzekania o winie, jeszcze bez dzieci, stanowi
                  czystą formalność.

                  > nigdzie nie zostało powiedziane bezpośrednio.
                  > Co z tego? bardzo ładnie można to
                  > odczytać między wierszami.

                  A na to ja już nie doktor.

                  > ja statystycznie bardzo odbiegam od normy -
                  > blisko się przyjaźnie ze świadkiem Jehowy,
                  > zielonoswiatkowcem, buddystką, gorliwymi
                  > katoliczkami i agnostykami.

                  Bardzo mnie to cieszy, niemniej nadal twierdzę, że dla zdecydowanej większości
                  moich warszawskich i wielu krakowskich znajomych jestem jedynym znanym im
                  osobiście innowiercą. W związku z czym brak różnorodności wyznaniowej wśród
                  znajomych Borejków, acz niewątpliwie zubażający książki, jest całkiem prawdopodobny.
                  • anutek115 Re: Każdy rozumie, co mu wygodnie 16.12.08, 16:21
                    a_weasley napisał:

                    > anutek115 napisała:
                    >
                    > > padły tu sugestie dość dla mnie... bo ja wiem?
                    >
                    > ...nadające się do nadinterpretacji?

                    Nadinterpretacji? Cytat z ciebie samego:

                    >I - jeśli kogoś to uraża, to ja na to nie doktor - rzeczywiście ludzie religijni
                    są mniej skłonni do postawy "jakby co, to zawsze możemy się rozwieść". Przy
                    najmniej takie są moje obserwacje (które oczywiście nie muszą być
                    reprezentatywne). Ciekawe, dlaczego mnie to nie dziwi.

                    Możliwe, że ja się tarzam w nadinterpretacjach, ale z tego tekstu wynika, że jak
                    ktoś jest mniej religijny to jest bardziej skłonny, żeby "się rozwieść". Tez
                    jestem ciekawa, dlaczego cie to nie dziwi - mnie dziwi, moi biorący śluby
                    znajomi, bez względu na rodzaj slubu i stopień religijności, mieli (i mają)
                    szczery zamiar wytrwac w związku aż do smierci.

                    > > nigdzie nie zostało powiedziane bezpośrednio.
                    > > Co z tego? bardzo ładnie można to
                    > > odczytać między wierszami.
                    >
                    > A na to ja już nie doktor.

                    Nie szkodzi. Jakos sobie radzę w świecie pełnym urojonych podejrzeń, w którym
                    żyję...

                    Nawiasem mówiąc, przekonana jestem, że pani MM też nie odnosi wrażenia, że kogoś
                    mogła urazić, dotknąć, czy też, że wyraża opinie nazbyt jednostronne. Sądzę, że
                    jest przekonana, że naprawdę rysuje postaci otwarte na świat i umiejące oceniac
                    ludzi bez etykietek, a my tu nadinterpretujemy aż strach. Tylko, że skoro więcej
                    niż jedna osoba nadinterpretuje to może cos w tym jest (piszę o pani MM nie o
                    tobie, żeby bylo jasne, bo w wypadku twoich postów tylko ja się zgłosiłam jako
                    ta urażona, więc to pewnie tylko moje wybujałe ego ucierpiało).
                    • a_weasley Re: Każdy rozumie, co mu wygodnie 16.12.08, 19:05
                      anutek115 napisała:

                      >> ludzie religijni są mniej skłonni do postawy
                      >> "jakby co, to zawsze możemy się rozwieść".
                      >> Przynajmniej takie są moje obserwacje (które
                      >> oczywiście nie muszą być reprezentatywne).

                      > z tego tekstu wynika, że jak ktoś jest mniej
                      > religijny to jest bardziej skłonny, żeby "się
                      > rozwieść".

                      Nie uważamy, by ze zdania "Niemcy są mniej skłonni do postawy "jakoś to będzie"
                      niż np. Hiszpanie" wynikało, że dowolny Hiszpan z definicji jest bardziej
                      skłonny do takiej postawy niż dowolny Niemiec.
                      I analogicznie nie uważam, by z tego, co napisałem, wynikało, że nie ma par
                      poprzestających na ślubie cywilnym zdecydowanych wytrwać ze sobą w zdrowiu i w
                      chorobie, w bogactwie i w ubóstwie, dopóki śmierć ich nie rozłączy. Choćby
                      niewierzących.
                      Niemniej podtrzymuję twierdzenie, że logiczną konsekwencją "zawsze możemy się
                      rozwieść" jest obranie formy małżeństwa łatwiejszej do rozwiązania.
                      • nessie-jp Re: Każdy rozumie, co mu wygodnie 16.12.08, 19:16
                        > Nie uważamy, by ze zdania "Niemcy są mniej skłonni do postawy "jakoś to będzie"
                        > niż np. Hiszpanie" wynikało, że dowolny Hiszpan z definicji jest bardziej
                        > skłonny do takiej postawy niż dowolny Niemiec.

                        Manipulujesz i nadużywasz.

                        Albo jesteś zdania, że brak postawy religijnej sprzyja rozwodom, albo nie. Nie
                        ma co kręcić i bawić się w statystyki.

                        Ja nie jestem zdania, że bycie człowiekiem głęboko religijnym jest jednoznaczne
                        z byciem człowiekiem głęboko przyzwoitym i odpowiedzialnym. Natomiast jestem
                        zdania, że bycie człowiekiem odpowiedzialnym oznacza mniejsze prawdopodobieństwo
                        rozwodu. Religijność czy nie
                        • a_weasley Re: Każdy rozumie, co mu wygodnie 16.12.08, 19:40
                          nessie-jp napisała:

                          > Albo jesteś zdania, że brak postawy religijnej
                          > sprzyja rozwodom, albo nie.

                          Jakiego jestem zdania, napisałem wyraźnie.
                          Trzebaż jaśniej? Proszę bardzo: tego, co napisałem, nie traktuję i nie uważam,
                          by można było traktować jako odnoszącego się do jakiejkolwiek konkretnej osoby.
                          Jaśniej już nie umiem i proszę zostawić ten włos, bo rozszczepienie go na
                          ośmioro w zupełności wystarczy.

                          > Religijność czy nie
                          • dakota77 Re: Każdy rozumie, co mu wygodnie 16.12.08, 19:43
                            Czyli tylko religijnosc daje ludziom hamulce moralne? Czlowiek niereligijny czy
                            niewierzacy nie moze byc dobrym czlowiekiem?
                            • a_weasley Re: Każdy rozumie, co mu wygodnie 16.12.08, 22:35
                              dakota77 napisała:

                              > Czyli tylko religijnosc daje ludziom hamulce
                              > moralne? Czlowiek niereligijny czy
                              > niewierzacy nie moze byc dobrym czlowiekiem?

                              Ależ może, może. Ja jednak nie mówiłem o hamulcach moralnych w ogóle, tylko
                              konkretnie o wykluczeniu lub niewykluczeniu rozwodu.
                              Katolik (inne wyznania chrześcijańskie dla uproszczenia pomijam, jako nie
                              występujące w Jeżycjadzie) traktujący poważnie zasady swojej wiary wie, że
                              ważnie zawarłszy związek małżeński nie ma szans na innego współmałżonka, póki
                              mąż/żona nie opuści tego padołu. Bóg złączył, więc człowiek niech nie rozdziela.
                              Nie można zaopatrzyć tej umowy w klauzulę wypowiedzenia ani zmodyfikować jej
                              treści, np. zwolnić się nawzajem z zakazu wymieniania informacji genetycznej z
                              osobami trzecimi.
                              Natomiast dla niewierzącego żaden Bóg tu nic nie ma do roboty, to jest po prostu
                              umowa dwojga suwerennych podmiotów. Co ludzie dobrowolnie złączyli, ludzie mogą
                              rozłączyć, jeśli uznają to za dobry pomysł. A jak będą chcieli, to np. umówią
                              się na małżeństwo otwarte. I nie oznacza to wcale braku hamulców moralnych, lecz
                              po prostu inny system wartości.
                      • dakota77 Re: Każdy rozumie, co mu wygodnie 16.12.08, 19:21
                        a_weasley napisał:


                        > Niemniej podtrzymuję twierdzenie, że logiczną konsekwencją "zawsze możemy się
                        rozwieść" jest obranie formy małżeństwa łatwiejszej do rozwiązania.

                        Jak to wybrania latwiejszej do rozwiazania formy malzenstwa? A jaka trudniejsza
                        forme na sobie wybrac osoba niewierzaca? Ma dostepna tylko jedna.
                        • a_weasley To może ja nie o tym? 16.12.08, 22:39
                          dakota77 napisała:

                          > Jak to wybrania latwiejszej do rozwiazania
                          > formy malzenstwa? A jaka trudniejsza
                          > forme na sobie wybrac osoba niewierzaca?
                          > Ma dostepna tylko jedna.

                          Skąd płynie jasny wniosek dla wszystkich miast i wiosek, że moje rozważania o
                          wyborze nie dotyczyły par osób niewierzących.
                          W praktyce problem dotyczy wzasadziewierzącychale pobierających się z
                          niewierzącymi lub między sobą. Niewierzący z założenia ślubu w kościele brać nie
                          mają powodu, zaś osoby rzetelnie religijne nie idą do ołtarza z myślą o drodze
                          odwrotu - "śmierć i żona od Boga przeznaczona".
                          • lezbobimbo Re: To może ja nie o tym? 16.12.08, 23:37
                            Mialy byc grepsy z epoki, a tu nagle wyzszosc koscielnych slubów nad cywilnymi..
                            Tak jakby
                            utrudnianie rozwodu czynilo kogokolwiek szczesliwszym albo utrzymywanie
                            malzenstwa na sile znaczylo dobre malzenstwo? ...

                            Najsmieszniejsze jest oczywiscie to, ze gdzies do 13 wieku kosciól
                            chrzescijanski nie zajmowal sie malzenstwami i to nie byl zaden swiety sakrament ;P

                            Ale ja nie o tym! Chcialam dopisac przede wszystkim, ze osobiscie ciesze sie z
                            tego, ze MM opisuje rodzine Bominków jako niespecjalnie praktykujaca ani
                            zastanawiajaca sie nad swoja religia. Biorac pod uwage, jak nieznosnymi sa
                            prymusami i jak dzielnymi, acz toksycznymi sa robotami kuchennymi, to gdyby
                            jeszcze doszlo dokladne wyliczanie, ze oprócz czytania Mickiewicza powinno
                            spowiadac sie tu a datki slac tam, to dopiero wtedy byloby nieznosnie i
                            kruchcianno ;)

                            Jak na opowiesci katolickie, to uwazam, ze i tak MM sie stara. Ledwie tylko
                            zaznaczone opisy tu czy ówdzie - a to z palmami tam poszli, a to z pasterki
                            wrócili, a to koledy spiewali. Latwo nad tym przejsc do porzadku dziennego i
                            czytac dalej jak gdyby nigdy nic, bo bardziej uwydatnione sa inne aspekty
                            opowiesci. Oczywiscie Laura jak spiewa, to musowo w kosciele, Wolfi ten niby
                            punk oczywiscie tam musi ja uslyszec, Filip oczywiscie musi byc organista w
                            Farze bo gdziezby indziej, Ocarabessa oczywiscie wyznaje Jah itd... ale i tak
                            jedyne religijne nawiazania, jakie sie rzeczywiscie i doslownie wydzieraja z ust
                            Borejków, to
                            "na Jowisza!" ;P Wiara rzymska ;PPPP
                            • nessie-jp Re: To może ja nie o tym? 16.12.08, 23:40
                              > Jak na opowiesci katolickie, to uwazam, ze i tak MM sie stara. Ledwie tylko
                              > zaznaczone opisy tu czy ówdzie - a to z palmami tam poszli,

                              Ale wszyscy! WSZYSCY!
                            • nessie-jp coś mi się zepsuło 16.12.08, 23:50
                              > Jak na opowiesci katolickie, to uwazam, ze i tak MM sie stara. Ledwie tylko
                              > zaznaczone opisy tu czy ówdzie - a to z palmami tam poszli,

                              Ale wszyscy! WSZYSCY! Zeby to tylko Borejkowie. Ale nie. Zeromscy - do kościoła.
                              Kowalikowie - do kościoła. Strybowie nie wiem, Bogu dzięki nie udzielali się.
                              Zakowie i Hajducy w jasełkach. Babcia Jedwabińska i pan Jankowiak oczywiście też
                              do kościoła.

                              Gdzie ta 'pochwała inności', o której tyle się w Jeżycjadzie z czułością
                              opowiada? Gdzie to uczenie się od innych, skoro ci inni są dokładnie tacy sami?

                              Przecież nie chodzi o to, że Borejkowie nie mogą czy nie powinni być katolikami
                              i mieć katolickich znajomych. Ale od książki, w której jeden z mentorów
                              wypowiada się tak:

                              "(...) to chyba jest najsmutniejsze w dzisiejszym świecie: ludzie zamykają się
                              przed innymi ludźmi. Jakby nie rozumieli, że bez tych innych nie da się żyć po
                              ludzku. Drugi człowiek jest nam potrzebny! - właśnie dlatego, że jest inny. Im
                              bardziej inny, tym bardziej ciekawy. A tymczasem to inność właśnie najbardziej
                              dziś ludzi straszy. (...) Zapominają o tym, że to właśnie różnice zdań pozwalają
                              dotrzeć do prawdy".


                              Po powieści, która taką deklarację składa, można by oczekiwać jeśli nie
                              poszanowania dla inności, to przynajmniej przyznania, że istnieje! A tymczasem w
                              Jeżycjadzie inne zawsze znaczy gorsze: kobiety bezdzietne są brzydkie i mają łby
                              jak grzyb, dzieci o wymyślnych imionach są głupie i brzydkie, bo pochodzą z
                              nizin, o odmienności religijnej nie ma co mówić, bo nikt w całym MM-Poznaniu nie
                              jest innego wyznania niż jedynie słuszne, o odmienności seksualnej czy
                              światopoglądowej w ogóle nie ma co mówić...

                              GDZIE JEST TA INNOSC, która pozwoli nam dotrzeć do prawdy, pani Musierowicz? Ano
                              nie ma jakoś.
                              • lezbobimbo Re: coś mi się zepsuło 17.12.08, 00:11
                                Ale i tak to cale chodzenie nie jest az tak nachalnie opisane jak powiedzmy,
                                domniemana dzielnosc Gabrielli czy nieskazitelnosc Mili ;) Jakos te procesje
                                palmowe latwe sa dla mnie do przeklniecia, nie wzruszaja mnie.
                                Moze dlatego, ze to wszystko zazwyczaj skwitowane Jowiszem, czy pampersem na
                                schodach kosciola, a jako wzorzec dla mlodych panien przy kuchni i obejsciu dana
                                jest hetera Aspazja ;)
                                Bardziej religijnie opisani sa starsi ludzie w N.Y. (Gizela, pan Jankowiak, no i
                                babcia Jedwabinska, ale to chyba nie przestepstwo dac na msze za zmarla synowa?)

                                Jedyne, co na tematy religijne uderzylo mnie u MM, to jak na ironie pare zdan
                                napisanych pod schylek PRLu, czyli wcale nie po upadku cenzury. I to z czyich
                                usteczek sie wydobywaly te zdania.. bynajmniej nie z Borejkowych ani starczych..

                                Mianowicie w BBB, porzucona przez matke i pozostawiona samopas mlódz umawia,
                                gdzie i kiedy pójda na msze... i wtóruje im kto, kto! Aniella Wyrobek! Która
                                sama chadza na jakies alternatywne msze dla punków ;PPPPP
                                To byl chyba jedyny "kruchtowy" moment, który mie naprawde wyrwal byl z
                                homeostazy obojetnosci na wzmianki koscielne u MM... na inne wzmianki jakos
                                macham reka.
                                • lezbobimbo Re: coś mi się zepsuło 17.12.08, 00:16
                                  Ach, przypomnial mi sie drugi moment na chwile wytracajacy mnie z homeostazy -
                                  otóz w któryms nowym a wadliwym tomie (chyba w Zabie?) Bernard nagle bardzo,
                                  bardzo pragnie malowac freski koscielne... well...
                                  • anuszka_ha3.agh.edu.pl Re: coś mi się zepsuło 17.12.08, 21:07
                                    > Ach, przypomnial mi sie drugi moment na chwile wytracajacy mnie z homeostazy -
                                    > otóz w któryms nowym a wadliwym tomie (chyba w Zabie?) Bernard nagle bardzo,
                                    > bardzo pragnie malowac freski koscielne... well...

                                    Tak? A to akurat bardzo realistyczne. Niejeden proboszcz byłby zachwycony. Np. z
                                    Lichenia. ;-)
                                • nessie-jp Re: coś mi się zepsuło 17.12.08, 01:50
                                  > Mianowicie w BBB, porzucona przez matke i pozostawiona samopas mlódz umawia,
                                  > gdzie i kiedy pójda na msze...

                                  No, ale to takie czasy były, że pójście na mszę było odruchem młodzieńczego
                                  buntu przeciw systemowi. Wtedy się właśnie chodziło na msze i różne oazy w
                                  ramach protestu przeciwko.

                                  A teraz jest dokładnie odwrotnie
                                  • anuszka_ha3.agh.edu.pl Nie przykładajcie dzisiejszej miary! 17.12.08, 21:15
                                    > No, ale to takie czasy były, że pójście na mszę było odruchem młodzieńczego
                                    > buntu przeciw systemowi. Wtedy się właśnie chodziło na msze i różne oazy w
                                    > ramach protestu przeciwko.
                                    >
                                    > A teraz jest dokładnie odwrotnie
                                    • nessie-jp Re: Nie przykładajcie dzisiejszej miary! 17.12.08, 21:19
                                      > religię, żeby "komuś pokazać". Ludzie po prostu w tamtych czasach autentycznie
                                      > odnajdywali w religii to, czego potrzebowali. Ona naprawdę oferowała im to, co
                                      > spełniało ich potrzeby: obronę praw człowieka, obronę wolności.

                                      Masz słuszność, dobrze to ujęłaś.

                                      Mnie chodziło raczej o wskazanie, że "wtedy" zbuntowany nastolatek właśnie szedł
                                      na mszę, bo to był dla młodego człowieka dobry sposób na okazanie swojego
                                      sprzeciwu wobec rzeczywistości. I niekoniecznie musiał być to człowiek bardzo
                                      głęboko wierzący
                                      • anuszka_ha3.agh.edu.pl Re: Nie przykładajcie dzisiejszej miary! 18.12.08, 10:22
                                        > I niekoniecznie musiał być to człowiek bardzo
                                        > głęboko wierzący
                                        • nessie-jp Re: Nie przykładajcie dzisiejszej miary! 18.12.08, 15:17
                                          > Ja piszę co innego: W tamtych czasach "rzeczywistą potrzebą DUCHOWĄ" była
                                          > wolność i prawa człowieka. Duchową.

                                          A nie, to ja co innego miałam na myśli
                                  • a_weasley Re: coś mi się zepsuło 23.12.08, 22:11
                                    Ktoś - nie wiem kto, może Kołakowski, a może śp. x. Tischner - powiedział:
                                    - Jeżeli Bóg staje się pistoletem wymierzonym w Marksa, jest to zwycięstwem
                                    Marksa, a nie Boga.

                                    Nessie-jp napisała:

                                    > to takie czasy były, że pójście na mszę
                                    > było odruchem młodzieńczego buntu przeciw
                                    > systemowi. Wtedy się właśnie chodziło na
                                    > msze i różne oazy w ramach protestu
                                    > przeciwko.

                                    Zapewne byli i tacy. Jednakowoż ci ówcześni oazowicze, których znam, w tej
                                    liczbie moja żona, stanowczo twierdzą, że uczestniczyli w Oazie z innych motywów
                                    - i teraz, gdy nie ma komunizmu, dalej są ludźmi religijnymi i tak wychowują
                                    swoje dzieci.
                                    Podobnie ja wtedy chodziłem do kościoła, żeby się modlić i przystępować do
                                    sakramentów, a teraz (zmieniwszy po drodze wyznanie) robię to samo i swoje
                                    dzieci też tak zamierzam wychować.
                                    Byli niewątpliwie tacy, którzy to łączyli, niekoniecznie młodzi - jak ów górnik,
                                    który zapytany, dlaczego idzie z pielgrzymką do Piekar Śląskich, odpowiedział
                                    "Najświętszej Panience na chwałę, a tym ciulom na złość".
                                    Byli też tacy, którzy chodzili do kościoła przeciwko komunistom, a nie dla Boga.
                                    Ci oczywiście po 1989 roku odpadli.
                • the_dzidka Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 14:36
                  Tak, oczywiscie, bo przecież ci, co
                  > nie mają ślubów kościelnych nie są wszak zdolni do refleksji,
                  miłości,
                  > głębokiego przywiązania, szacunku dla drugiego czlowieka... Wiem,
                  wiem, że to
                  > nigdzie nie zostało powiedziane bezpośrednio. Co z tego? bardzo
                  ładnie można to
                  > odczytać między wierszami. Zupełnie jak w książkach pani MM.

                  Od siebie dodam jeszcze, że trwanie w zwiazku tylko dlatego, że się
                  przysięgało przed ołtarzem, to absurd. Jak napisała nessie - ważny
                  jest związek, a nie jego oprawa. I mamy hipokryzję w
                  postaci "unieważniania" małżeństw kościelnych. To sie niestety tak
                  szybko nie zmieni w tym straszliwie skatoliczonym kraju, w którym KK
                  jest państwem w państwie, gorzej - jest władzą w państwie
                  deklaratywnie "świeckim". (Vide "biskupi nie zgadzają się na in
                  vitro". Nie zamierzam tu teraz wszczynac dyskusji na temat in vitro,
                  chciałam tylko powiedzieć: HALOOOO? Wy się możecie co najwyżej nie
                  zgadzać na roladki wieprzowe księżej gospodyni. Możecie wypowiadać
                  swoje zdanie, możecie zaprotestowac, wydac oświadczenie o stanowisku
                  KK jako takim, ale nie NIE ZGADZAĆ SIĘ.)
                  • jota-40 Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 15:04
                    No cóż, powiem tylko, że i mnie aż nazbyt często np. po lekturze prasy ogarnia w pierwszej chwili podobne oburzenie i bunt. A jednak - trzeba wziąć pod uwagę odwieczną u nas rolę Kościoła (w wielu epokach stanowiącego oparcie, a wręcz substytut wolnej ojczyzny),który zawsze miał daleko większy wpływ na życie publiczne kraju, niż - chociażby - w zachodniej Europie. Różne były tego powody, nie zawsze zresztą świetlane (czasem zwykła żądza władzy i ambicje). Tak naprawdę wydaje mi się, że tendencja, iż Kościół nie powinien wtrącać się w politykę zaistniała dopiero po soborze watykańskim? Krótko mówiąc - nie jest łatwo Kościołowi polskiemu wycofać się z tej roli. Poza wszystkim - spory wśród biskupów są tajemnicą poliszynela, nie można wszystkich wrzucać do jednego wora.

                    Kościół ma prawo i może nawet obowiązek głosić swoją prawdę. Państwo - jako instytucja świecka - powinno jednak kierować się innymi zasadami, niż religijne.
                    • the_dzidka Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 15:14
                      Wycofać się z tej roli? Nie żartuj sobie, KK nigdy nie zrezygnuje
                      dobrowolnie z wchrzaniania się w politykę. Nie może sobie na to
                      pozwolić, ma zbyt wielkie wpływy.

                      > Kościół ma prawo i może nawet obowiązek głosić swoją prawdę.
                      Państwo - jako ins
                      > tytucja świecka - powinno jednak kierować się innymi zasadami, niż
                      religijne.

                      No i w tym lezy problem, niestety. Że państwo, a raczej rząd, w
                      strachu przed utratą części elektoratu, nigdy nie zdecyduje się na
                      działania ograniczające rolę Kościoła. Kiedyś, jak ten elektorat
                      maryjny wymrze, to sie pewnie uda. Tyle że i mnie już wtedy na
                      świecie nie będzie :-)
                      Dobra, zmykam, bo nie chcę sie zapolitykierowac tutaj :-)))
                  • a_weasley Re: Kościelne sugestie:) 16.12.08, 15:18
                    the_dzidka napisała:

                    > Od siebie dodam jeszcze, że trwanie w zwiazku
                    > tylko dlatego, że się przysięgało przed ołtarzem,
                    > to absurd. Jak napisała nessie - ważny jest
                    > związek, a nie jego oprawa.

                    Absurdem to jest branie ślubu kościelnego przez kogoś, kto uważa go za jakąś
                    "oprawę" albo dla kogo to, że przysięgał przed ołtarzem, to jest "tylko".

                    > I mamy hipokryzję w postaci "unieważniania"
                    > małżeństw kościelnych.

                    W dalszym ciągu nie widzę w tym żadnej hipokryzji.

                    > jest władzą w państwie deklaratywnie "świeckim".
                    > (Vide "biskupi nie zgadzają się na in vitro".

                    Abstrahując od faktu, że cytujesz tytuł z gazety, państwo byłoby świeckie tylko
                    deklaratywnie, gdyby ów brak zgody biskupów coś blokował. A nie blokuje.
                    Parlament może uchwalić coś, co biskupom się nie podoba, i wielokrotnie po 1989
                    roku to robił.

                    > <ciach fragment wysoce kulturalny>

                    > Możecie wypowiadać swoje zdanie, możecie
                    > zaprotestowac, wydac oświadczenie o stanowisku
                    > KK jako takim, ale nie NIE ZGADZAĆ SIĘ.)

                    A teraz sprawdź, jak swoje stanowisko zwerbalizowali biskupi, i jeśli
                    sformułowanie "nie zgadzać się" rzeczywiście pochodzi od biskupów, a nie od
                    dziennikarza, który o ich stanowisku pisał, to wtedy Twój komentarz, cokolwiek
                    by sądzić o jego formie, będzie merytorycznie trafny.
                    W przeciwnym razie proponowałbym, byś zachowała swoje złośliwości dla autora
                    tytułu z gazety, który zacytowałaś.
                    • dakota77 Re: Kościelne sugestie:)