Dodaj do ulubionych

czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę"

26.10.07, 09:57
a jeśli tak to gdzie?
Obserwuj wątek
    • nighthrill Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 12:00
      Bardzo bym chciała mieć już dziś, bo podobno ma być w Empiku, ale
      pracuję do 21, więc polecę jutro z rana:)
      • yomajka chyba nie ma po co..:( 26.10.07, 13:12
        Fakt, tylko przejrzałam, ale wiem- nie kupię, duży druk , co chwila
        przepis albo ilustracja, tak jakos nieskładnie to wszytko wyszlo.
        Przy całym szacunku dla MM i uwielbieniu dla Baltony oraz Idy z
        familią- mam wrazenie ,ze to wyszło tak szybko, bo po prstu nie
        wymagało przemyslenia sprawy. Moze sie myle, ale jestem na nie , po
        kilku " stronach " - to taka ksiazak na " zabicie " maszego
        oczekiwanie na Spręzyne chyba....Wiecej szumu wokól niz tresci, ale
        moze komus sie spodoba , pewnie tek...:)mnie zawiodła .
        • nighthrill Re: chyba nie ma po co..:( 26.10.07, 13:40
          No to nie wiem czy kupię, zadecyduję po przejrzeniu...Też czekałam
          na dużo tekstu, nawet jeśli nie miałby być o naszych ulubionych
          bohaterach tylko o samej autorce i jej życiu czy o jakiś postaciach
          literackich...przepisy mogą być, lubię gotować, tylko nie chciałabym
          przeczytać tej książki w 20 minut:(
          Z drugiej strony - może powinniśmy się cieszyć, że pani M. dłużej
          niż zwykle pracuje nad następnym tomem? Może to będzie naprawdę
          fajna książka, ta "Sprężyna"?
          • black_steed Re: chyba nie ma po co..:( 28.10.07, 14:55
            Byłam na Targach Książki w Krakowie, widziałam, przejrzałam... i nie
            kupiłam. Tak jak powyżej- duży druk, dużo obrazków, mało treści i
            chyba (jak się zdążyłam zorientować) o bohaterach Jeżycjady też
            niewiele... Książka tylko w twardej okładce, cena 30 zł. Trochę
            drogo... wolałam kupić sobie 2 i 3 część Frywolitek.

            Przy stoisku pogadałam sobie za to z Miłą Panią z Akapit Press,
            która rozwiała wszelkie moje złudne nadzieje, potwierdzając,
            że "Sprężyna" będzie o Łusi... A więc kolejne sercowe rozterki 8-
            latków :(
    • marzena19791 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 14:11
      A gdzie książka jest już do kupienia w Warszawie? Ktoś wie? Bo zastanawiam się
      nad wizytą dziś w Empiku lub Merlinie i nie wiem, czy warto iść... Z góry dzięki :)
      • agnieszka_azj Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 15:04
        Ja już kupiłam - w mojej osiedlowej księgarni na Bemowie.

        To jest rodzaj kalendarza adwentowego ;-) czyli opis przygotowań do
        Świąt i poradnik, jak to zrobić, zeby święta miały atmosferę. To
        tak po pobieżnym przejrzeniu ;-)
        • agnieszka_azj Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 15:05
          Na końcu jest zapowiedż: a/Silva rerum, b/ Sprężyny oraz c/
          podobbnej książki "Na Wielkanoc"
          • nioszka Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 15:29
            z datami czy ogólnikowo?
            • agnieszka_azj Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 15:36
              Bardziej ogólnikowo - choć z zachowaniem chronologii. Od
              pierniczków przez kiszenie barszczu do opłatka ;-) Z anegdotami.
              • nioszka Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 15:47
                hyh Agnieszko z tymi datami to chodziło mi o termin ukazania się
                kolejnych dzieł :D, ale przy okazji uzyskałam i inną informację :)
                • agnieszka_azj Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 17:24
                  nioszka napisała:

                  > hyh Agnieszko z tymi datami to chodziło mi o termin ukazania się
                  > kolejnych dzieł :D

                  Za dużo byś chciała wiedzieć ;-D
    • zieleniack Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 15:35
      na razie nie planuje, za drogie to na moja studencka kieszen. Na
      pewno przejrze sobie w empiku, moze poprosze kogos, aby mi kupil na
      Gwiazdke.
    • marzena19791 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 26.10.07, 18:00
      Właśnie kupiłam w księgarni Bellony i cieszę się jak głupia ;) Teraz nic, tylko
      coś dobrego do picia i oddaję się lekturze. Chociaż- po pobieżnym przejrzeniu
      książki- odniosłam wrażenie, że to coś pomiędzy "Łasuchem" a "Całuskami".
    • nighthrill Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 16:25
      Byłam, przejrzałam...i wyszłam z "Doliną Muminków w listopadzie".
      Absolutnie mi się nie widzi ta nowa książka - ogromny druk, mało na
      stronie, wielkie marginesy, co chwila przepis lub ilustracja...gdyby
      zebrać ten tekst w normalnym formacie w wordzie to ze 20 stron by
      może wyszło. Treść taka sobie - o wigilii, o tym, jka zrobić aniołka
      ( jest rozrysowane jak wyciąć itp.), przepis na piernik, na barszcz
      chyba...chciałabym to przeczytać, mieć niekoniecznie, więc nie
      kupiłam.
      Poza tym autorka zwraca się do czytelniczek-nastolatek, czyli target
      określony na wstępie ( typu " w waszej szkole pewnie już zrobiono
      mikołajkowe losowanie"). O bohaterach Jeżycjady chyba ani słówka.
      • agnieszka_azj Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 17:30
        nighthrill napisała:
        > Poza tym autorka zwraca się do czytelniczek-nastolatek, czyli
        target
        > określony na wstępie ( typu " w waszej szkole pewnie już zrobiono
        > mikołajkowe losowanie").

        No własnie - z tymi Mikołajkami...
        MM pisze:W waszej szkole, oczywiście wylosowano już, kto komu daje
        prezenty z okazji tak zwanych "mikołajek" (nazwa, zapewne,
        symetryczna do "walentynek" ?) No, niech będą i "mikołajki".

        Zdziawiłam się, że MM nie znała tej nazwy. Nie wiem jak w Poznaniu,
        ale w mojej warszawskiej szkole robiliśmy sobie prezenty na
        mikołajki już w latach siedemdziesiątych, kiedy nikt jeszcze nie
        śnił o walentynkach.
        • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 17:34
          Przelicytuję - najwcześniejsze szkolne "mikołajki" pamiętam (wstyd
          się przyznać) z roku 1967.
          Ale może teraz "mikolajki" sa niedostatecznie katolickie???
          • agnieszka_azj Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 17:37
            Nie - tu chodzi li i jedynie o nazwę.
            Sama MM przy tej okazji opisuje prezenty i całą obrzędowość
            związaną z 6 grudnia u niej w domu. Razem z (jednym z wielu)
            wieszykiem autorstwa Mamy, który tradycyjnie też znajdowała w bucie.
            • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 18:12
              No rzeczywiscie - ale może w Poznaniu nie ma "mikołajek"? Tylko to
              taki znany termin, ze pisarz, zajmujacy się liteatura mlodziezową,
              powinien go znać.
              • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 18:28
                Są w Poznaniu "mikołajki"-osobiscie to obchodziłam od dziecka,no może pod hasłem:"Mikołaj":) Może o to chodzi.Ale termin "mikołajki" znany mi był już w szkole podstawowej a chadzałam do niej w latach osiemdziesiątych:)

                Chociaz ja w samym Poznaniu nie mieszkam tylko w tzw.regionie:)
                • nighthrill Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 18:32
                  Chyba nie chodzi o to, że autorka terminu nie znała, bo znała na
                  pewno. Tylko dziwne jest, moim zdaniem, że uznała go za nowy a
                  mikołajki za nowomodne święto, na wzór walentynek.
                  Jak ona w ogóle w książce w takim razie określa dawanie prezentów na
                  6-go grudnia?
                  • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 18:40
                    Sprawdziłam w "Kłamczusze"-tam przeciez MM opisywała jak do Tomci i Romci przychodzi Mikołaj.Dokładnie jest napisane ,ze "tej nocy po miescie grasował Mikołaj"-nie ma osobnego terminu.

                    U nas tez się mówi: "Mikołaj" albo "przychodzi Mikołaj". Można dostac cos "od Mikołaja" lub "na Mikołaja"-pewnie o to autorce chodziło i w samym miescie Poznaniu jest albo było podobnie.
                    • nighthrill Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 27.10.07, 18:45
                      No, ja też właściwie mówię o prezentach " na mikołaja", a nie "na
                      mikołajki". Ale ta typowo szkolna impreza z losowaniem, to się
                      jednak chyba "mikołajki" nazywa...i nie jest to nowy termin. Nie
                      mogę dojść co autorkę w tym słowie razi.
                      • nchyb Mikołajki, Andrzejki, Katarzynki a Walentynki... 28.10.07, 11:45
                        w szczecińskich szkołach Mikolajkami zwano te imprezy już na
                        przełomie lat 70/80. Może i wcześniej, ale tego to już nie
                        pamiętam :-)
                        I w tych latach na pewno nie mialo to związku z nieznanymi jeszcze w
                        Polsce Walentynkami. Bardziej stawiałabym na podobieństwo nazewnicze
                        do popuarnych Andrzejek i odchodzących już wtedy w niepamięć
                        Katarzynek.
                        Być może pani M. nie słyszała też o Andrzejkach, może i Katarzynki
                        jej nic nie mówią. Ale ja w to nie wierzę. I też nie wiem i nie
                        rozumiem, dlaczego sądzi, że mikołajki bliższe walentynkom niż
                        naszym rodzimym katarzynkowo-andrzejowym zwyczajom...
                    • emae Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 30.10.07, 11:34
                      Ej, ej, powoli! Tam grasuje Gwiazdor. Mikołaj wtedy, zdaje się,
                      siedział za poglądy ;)

                      Co do "mikołajek". Wydaje mi się, że Pani Musierowicz nie dziwi się
                      tutaj nieznanemu terminowi, tylko trochę podśmiewa się z nazwy
                      potocznej. Mikołajki, walentynki, brakuje jeszcze sylwesterków i
                      haloweenków :)
                      • hella_79 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 30.10.07, 12:16
                        Gwiazdor, jak sama nazwa wskazuje, przychodzi na Gwiazdke :D
                        natomiast św. Mikołaj wizytuje Poznań 6.XII - i u mnie mówiło się o dostawaniu prezentów "na Mikołaja", mikołajek jako takich chyba nie słyszałam, ale piszę chyba, bo głowy nie dam, ze nie mówiłam w szkole na tę impreze "mikołajki".

                        ale mnie co innego zaintrygowało - co to są katarzynki???
                        • nioszka Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 30.10.07, 12:37
                          coś jak andrzejki, tylko dla facetów :)
                          wikipedia : pl.wikipedia.org/wiki/Katarzynki
                          znaczy, ja tego nie znałam, żeby być szczerą :D
                          • uccello Katarzynki 30.10.07, 13:07
                            Cnotliwy kawaler miał szansę ujrzeć przyszłą żonę we śnie, kiedy
                            przed położeniem się do łóżka (oczywiście w noc z 24 na 25
                            listopada) wytarł się dziewczęcą koszulą, ew. spał w niej,albo
                            włożył sobie tę koszulkę pod prześcieradło.
                            Inne wróżby podobne były do Andrzejkowych- jeśli ucięta w Katarzynki
                            gałązka wiśni zakwitła w Święta Bożego Narodzenia chłopak mogł sę
                            spodziewać szczęścia w miłości.Tzn. zaraz, zaraz -ślubu i wesela z
                            wymarzoną panną mógł się spodziewać.
                      • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 30.10.07, 15:55
                        Grasuje Mikołaj.Na pewno:)

                        U nas 6 grudnia prezenty przynosi Mikołaj a Gwiazdor na Gwiazdkę.

                        Poza tym jak Mikołaj mógł siedzieć jak on czerwony?:)))
                        • ginestra Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 30.10.07, 16:34
                          Właśnie :))
                      • tygrys2112 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 11.11.07, 23:01
                        Żeby rozwiać wątpliwości :)
                        W Poznaniu 6 geudnia przychodzi Mikołaj, a w Wigilię Gwiazdor! Niby
                        ta sama osoba, ale zawsze mówi się o niej inaczej. Gwiazdora w życiu
                        nie nazwę Mikołajem. :) Ot, przyzwyczajenie i tradycja, po prostu.
              • sherman-doberman Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 22.11.07, 19:31
                Muszą być, Może pod inną nazwą. ale. jak ktoś wspomniał. były już
                opisane z Romą i Tomciem, Poznań był w zaborze pruskim. wiele
                obyczajów ponemickich zostało. Mikołajki były od praczasów
                obchodzone w Niemczech - właśnie z wkładaniem drobiazgów do butów.
                uprzednio pracowicie przez dzieci wyczyszcznoych. Pochodzę z
                mieszanej rodziny i zyczaj ten znam od dzieciństwa, które datuje ż
                wstyd się przyzna -aż na 50 lat temu.I w warszawskiej podstawówóce
                też się w to bawiliśmy.
                A zwyczaj, jak widać niezbyt katolicki, bo Niemcy jednak w dużej
                mierze luterańskie, Kościół katolicki zaś jakiś niedawny czas temu
                unieważnił świętość świętego Mikołaja.
    • ginestra Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 31.10.07, 09:24
      Ja też już oglądałam tę nową książkę - wczoraj. Moje uczucia są trochę mieszane,
      ale po kolei.

      Tak jak pisałyście jest ładna twarda oprawa, duży druk, w środku dużo
      ilustracji, przepisów, wierszy oraz są cytaty w ramce: słowa różnych pisarzy,
      myślicieli itp. wiążące się z treścią przekazywaną przez panią MM. Są też jej
      własne wspomnienia związane ze świętami, osobami z jej rodziny (np. o wujku,
      który był pszczelarzem) itp. Plusem jest to, że książkę czyta się niesamowicie
      gładko pod względem "przechodzenia jednej myśli w drugą", słowa są jakoś tak
      dobrane, że wyczuwa się, że skierowane są do młodej osoby przez starszą, która
      przekazuje jej swoje doświadczenia, ale ma się wrażenie, że przekazane jest to
      słowami dobranymi tak, żeby były piękne (celowo), ale jednocześnie proste (choć
      nie proste z uwagi na prostotę myślową adresata). Trudno mi to ująć, ale jest to
      inny trochę styl niż w powieściach. Ogólnie książka jest sympatyczna. Natomiast
      te mieszane uczucia mam w odniesieniu (choć nie czytałam całej książki, tylko
      przekartkowałam) do treści. Natrafiłam na fragment o tym, że w wielu domach w
      święta ludzie się kłócą, są pobudzeni i nieprzyjemni dla bliskich, nie potrafią
      poczuć radości świąt i tego co w nich najważniejsze czyli doświadczania miłości
      i dzielenia się nią. No i Autorka przedstawia to tak, że dzieje się tak dlatego,
      że są to ludzie, którzy jakby "mają coś na sumieniu", kogoś skrzywdzili lub
      zdradzili siebie, jednym słowem "sprzeniewierzyli się Miłości" (cytat dosłowny)
      i teraz kiedy w Święta ta Miłość przychodzi, to oni stają po stronie jej wrogów,
      bo nie chcą jej przyjąć i są źli na cały świat. Nie chcą, żeby im ktoś podał
      rękę, ale gdyby przyjęli tę podaną rękę, to wszystko by się zmieniło, zaczęliby
      doświadczać miłości. Otóż ja mam wrażenie, że jeśli nawet jest w tym coś z
      prawdy, to jakoś mi się to niemiło czytało w takim sensie, że nie jest to cała
      prawda. I nie spodobało mi się przedstawianie tego młodym czytelnikom jako
      takiego wyjaśnienia, z pozycji osoby "która wie". Odczułam to jako coś
      nieuczciwego.
      No bo przecież jest bardzo wielu ludzi, którzy w Święta są poddenerwowani, nie
      lubią Świąt, odczuwają całą tę świąteczną atmosferę panującą wokół od początku
      listopada (te kolędy w sklepach, dekoracje, te pytania: co robisz w Święta,
      życzenia, te wszystkie artykuły w pisemkach, programy w TV itp.) jako prawdziwą
      torturę, nie chcą też być zapraszani, bo może nie czują się na siłach
      uczestniczyć w tej "radości Świąt", boli ich ona (najchętniej zapadliby w sen
      zimowy od listopada do stycznia po Nowym Roku) - jednym słowem są ludzie dość
      niemiło nastawieni do Świąt i do otoczenia w tym czasie, ale niekoniecznie
      dlatego, że sprzeniewierzyli się Miłości, tylko z innych powodów. Wiadomo, że
      dla każdego człowieka lepiej jest choćby się minimalnie otworzyć na innych,
      uczyć przyjmować coś od innych i odkryć, że ktoś chce coś przyjąć też od nich -
      to wnosi dużo dobra i jakoś też leczy. Ale czasem Święta dla kogoś, kto jest w
      takim punkcie, że doświadcza dużego osobistego cierpienia, samotności itp. są
      takim momentem, że ten nakaz żeby nagle radował się, uczestniczył w tym dawaniu
      i przyjmowaniu itp. może być ponad siły. Ludzie różnie reagują, są więc i tacy,
      którzy odpychają innych, nie wiedzą jak się odnaleźć i z tego powodu są w
      stresie, wybuchają itp. Nie mówię, żeby usprawiedliwiać ranienie innych
      czymkolwiek, ale chodzi o to, że - według mnie - jest to bardzo złożona sprawa i
      takie stawianie sprawy, że ktoś "nie lubi świąt = jest złym człowiekiem"
      (niemalże) - jest trochę krzywdzące.
      Pozdrawiam
      • onion68 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 31.10.07, 12:43
        Jest więc gorzej niż myślałam, chociaż z przytoczonej treści wynika, że to ze
        mną jest źle ;-) Niestety, jestem jedną z tych osób, którym nie do końca i nie
        zawsze wychodzi przygotowywanie się do świąt z uśmiechem na ustach, łezką
        wzruszenia w oku, etc., etc. I nie chciałabym, aby moja rodzina wzięła sobie do
        serca zaprezentowaną przez MM psychologię - bo nie skrzywdziłam nikogo, nikt
        mnie nie skrzywdził, niczego nie odrzuciłam, a swoją rodzinę bardzo lubię. Po
        prostu wyzwania i napięcie związane z tym, że chce się coraz lepiej (wysprzątać,
        nagotować oraz nawet wyglądać - z czym w moim wieku może być coraz trudniej ;)
        powodują, że czasami jakaś tam irytacja się ujawnia. Dodajcie do tego jeszcze
        mojego męża, który od kilku lat w dzień wigilii (tak, właśnie wtedy) musi
        wykonywać wszystkie drobne naprawy z całego roku - bo na święta przecież musi
        być zrobione (dla mnie tam mogłoby zostawać, jak przez resztę roku). A
        ślamazarne poczynania moich dzieci w kuchni wyprowadzają mnie z równowagi już po
        pierwszych pięciu minutach ;-) Wiem, że sama jestem sobie winna, ale ta cała
        zacytowana przez Ginestrę psychologia to chyba w wielu przypadkach nadinterpretacja.
        Jedną ze scen, która wywiera na mnie wielkie wrażenie (oraz niedowierzanie)
        jest ta, gdzie panie Borejko przed przyjęciem weselnym w mieszkaniu
        jedzą_bez_pośpiechu śniadanie.
      • lacitadelle Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 31.10.07, 13:51
        Kiedy byłam mała, moi Rodzice często kłócili się przy okazji przedświątecznych
        przygotowań. Wiem, dlaczego tak było i z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że
        z zupełnie innych niż wymienione przez p. Musierowicz powodów. Myślę, że
        przedstawiony przez nią pogląd jest bardzo krzywdzący i mam nadzieję, że
        młodzież nie weźmie tego do siebie.
        • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 31.10.07, 15:06
          Tez przeczytalam wstęp, w ktorym jest to zdanie - i az mnie
          odrzuciło. Dwoma palcami, z obrzydzeniem odstawilam książkę na
          półke - i jej nie kupię.
          Pani Musierowicz ma jedyny słuszny przepis na obchodzenie świąt - i
          co więcej tłumaczy nastoletnim czytelnikom, że albo tak jak ona,
          wspaniala i pelna miłości- albo źle. Ile dwunasto-trzynastolatek
          bedzie mialo zmarnowane, ot takie sobie, zwykłe święta, gdzie mama
          raz się zezłosci, ze tata zapomnial kupić majonez, a tata westchnie
          z ulgą, ze tesciowa już wyszła? Ile osób uzna swoją rodzinę i
          rodziców za niedobrych, pozbawionych miłosci, bo akurat ta rodzina
          za świętami wcale nie przepada, a spędow rodzinnych wrecz nienawidzi?
          Pisanie wprost nastolatkom, ze ich rodzina jest zła, ze postępuje
          niewlasciwie ,bo niezgodnie z wydumanym i idealistycznym wzorcem(a
          takie okaze sie pewnie z 80% rodzin) to bardzo zly świąteczny
          prezent.
          Pozbawiony miłości.
          • croyance Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 07.11.07, 12:50
            A pamietasz, jak Ewa plakala u bodajze Borejkowej (a moze
            Lewandowskiej), ze nie umie kochac/porozumiec sie z corka, a ta
            burknela (sic!): kochac nie umie! to sie naucz, i to szybko!
            Zawsze mi sie to wydawalo takie ... chamskie. Poza tym, tez mi rada
            dla osoby z takim problemem.
            To jak dialog:
            jestem alkoholikiem - to przestan pic, i to juz!
      • elwinga Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 31.10.07, 15:51

        > zdradzili siebie, jednym słowem "sprzeniewierzyli się Miłości" (cytat dosłowny)
        > i teraz kiedy w Święta ta Miłość przychodzi, to oni stają po stronie jej wrogów


        Dawno temu w Kabarecie Pod Egidą mawiali: jakbym nie wiedział, że głupota, tobym
        myślał, że prowokacja...
        • recherche Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 14:05
          Tak tutaj weszłam, pełna miłych wrażeń po lekturze "Na Gwiazdkę", a tu we mnie
          uderzyła taka fala niechęci, czy wręcz nieżyczliwości, że aż mi sie odechciało...
          A co mnie najbardziej zdziwiło, to że większość z was w ogóle książki nie
          czytała, a mimo to ją równo zjeżdża. Niesamowite.

          A ja ją czytałam, i uważam że to bardzo przyjemna i ciepła książka, z fajnymi
          anegdotkami, przy których można się pośmiać, i z odrobiną refleksji. Takie
          połączenie "Łasucha" z "Tym razem serio". Szczerze mówiąc wydaje mi się, że
          trzeba naprawdę złej woli, żeby się czepiać zdań wyrwanych z kontekstu i
          przypisywać im nie wiadomo jakie znaczenie. MM nigdzie nie pisze, że czymś
          strasznym i godnym potępienia jest pokłócić się o to, kto wyniesie śmieci przed
          Wigilią, albo że należy udawać przed samym sobą, że się kocha teściową. Ja to
          odbieram tak, że dobrze jest mieć dobre nastawienie do świąt jako takich. Trudno
          chyba udawać, że Boże Narodzenie nie jest świętem religijnym, i że nie posiada
          całego religijnego podkładu. W tym sensie, kto się odwraca od świąt (tzn. nie
          widzi ich właściwego sensu, bo np. nie chce, nie lubi, dla niego to tylko
          rodzinny spęd i nudne stare ciotki), ten się odwraca od tej Miłości (czyli
          narodzonego Boga), o której jest mowa we wstępie. Tak ja to rozumiem. Dla mnie
          nie ma tu nic bulwersującego, wręcz przeciwnie, to dla mnie sprawa zupełnie
          oczywista. I nie trzeba być zdewociałą fanką radia Maryja, żeby uznać to
          podejście za normalne .

          Poza tym dobrze jest przeczytać całą książkę, zanim się zacznie o niej wypowiadać...
          • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 15:32
            Hm, to może nalezaloby na wstepie napisać "tylko dla katolikow"? Bo
            sporo osób, choc formalnie należących do kościoła katolickiego swiąt
            juz nie odczuwa jako religijnych - jest to pewien zwyczaj, święto,
            ktore obchodza w Polsce i wierzacy i niewierzący. Kazdy ma prawo
            obchodzić Boze Narodzenie jak uwaza za stosowne, takze bez
            religijnego podkładu.
            A nawet dla osób wierzacych - ostatecznie nie ma przykkazania
            lubienia świat. Tymczasem tu mamy bardzo wyraźne wartościowanie -
            dla kogo świeta to tylko rodzinny spęd, ten jest gorszym człowiekiem.
            Książkę przeczytałam - ot, takie sobie opowiadanie o obchodzeniu
            świąt, nieźle sie czytające. Ale wstep dla mnie psuje wszystko.
            • recherche Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 17:00
              >>>Kazdy ma prawo
              obchodzić Boze Narodzenie jak uwaza za stosowne, takze bez
              religijnego podkładu.

              Oczywiście - podobnie, jak każdy może o nim pisać jak uważa za stosowne - z
              religijnym podkładem lub bez niego.


              > i teraz kiedy w Święta ta Miłość przychodzi, to oni stają po
              > stronie jej wrogów

              Nie mam teraz książki pod ręką, ale o ile dobrze pamiętam, chodziło tam o
              symboliczny podział na Miłość i jej odwiecznego wroga, na dobro i zło.
              • emae Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 05.11.07, 10:30
                Ostatnio jakoś źle mi się kojarzy stawanie po stronie, dzielenie się
                na strony... Jakoś politycznie.
                • tygrys2112 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 11.11.07, 23:06
                  W ogóle za dużo tego dzielenia się na strony. A co jeśli chce się
                  ustawić pomiędzy stronami, bo żadne mu nie pasuje?
            • croyance Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 19:31
              Ja to w ogole robie sie podejrzliwa, jak ktos zaczyna pisac milosc,
              nadzieje, wiare i ojczyzne z duzej litery.
              Uwazam to osobiscie za pretensjonalne; o rzeczach waznych mozna
              mowic normalnym jezykiem, bez jakiejs dziwnej nomenklatury i
              wygibasow.
              'Sprzeniewierzenie sie Milosci'- no dajcie spokoj. Jak z broszurki
              propagandowej.
              • dakota77 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 19:42
                Racja, Croynce, w pelni sie zgadzam.
      • anuszka_ha3.agh.edu.pl Po stronie jej wrogów 01.11.07, 16:43
        Ginestra:

        > i teraz kiedy w Święta ta Miłość przychodzi, to oni stają po
        > stronie jej wrogów

        Takie dzielenie ludzi na przyjaciół i wrogów czegoś - to mi coś przypomina...

        A propos, ciekawa jestem jak pani Musierowicz opisze w nowej książce ostatnie
        dwulecie rządów PiS. Znając jej skłonność do wtrętów z aktualnościami, czuję, że
        coś może chlapnąć na ten temat... ;-)
        • verdana Re: Po stronie jej wrogów 01.11.07, 17:17
          O, to, to... dzielenie - i to na powiedziabym wątłej postawie. Nie
          lubie swiąt - jestem wrogiem Milosci? A dlaczegoz to???

          --
          Mops i kot

          img443.imageshack.us/my.php?image=znudzonyfh5.jpg
        • ginestra Re: Po stronie jej wrogów 01.11.07, 18:11
          Witajcie,
          ja może powiem jeszcze raz od siebie skąd te moje mieszane uczucia, jak się
          wyraziłam, wobec tej myśli zawartej we wstępie, o którą chodzi. Powiem jeszcze,
          że nie wyrwałam nic z kontekstu, bo ta przytoczona myśl była od początku do
          końca całością, wręcz tezą, na której opiera się cała książka wzywająca właśnie
          do odpowiedzenia na Miłość i dzielenia się nią.

          Uczucia moje są "mieszane", a więc jest i przyjęcie przeze mnie faktu, że
          zapewne pani MM miała dobrą wolę i chciała napisać coś krzepiącego i budującego
          oraz przekazać pewną prawdę o Miłości, jak i jest to, że uważam, że nie jest to
          pełna prawda oraz, że na specyficznym terenie jakim jest, nazwijmy to umownie,
          serce człowieka, należy poruszać się bardzo ostrożnie.

          Mnie osobiście zabolała kategoryczność tego stwierdzenia, że ludzie, którzy
          podczas Świąt są zamknięci na radość, na dzielenie się nią, odpychają innych czy
          ranią ich to (ewidentnie) ludzie, którzy zrobili coś ___złego___, zrobili coś
          wbrew Miłości - czy to komuś czy to zdradzili siebie - i teraz nie mogą jej
          odczuwać. Ja się z tym nie zgadzam po pierwsze merytorycznie, a po drugie nie
          zgadzam się z jakąkolwiek postawą, w której ktoś stawia siebie ponad innymi, a
          ten wstęp to implikował, bo pisany był w takim duchu, że Autorka i wielu znanych
          jej ludzi (a w domyśle też adresaci książki) jakoś potrafią cieszyć się
          Świętami, nie sprzeniewierzyli się Miłości (w odróżnieniu do tych innych).

          Co do sensu merytorycznego, to bardziej prawdziwe byłoby już, moim zdaniem,
          powiedzieć, że ludzie, którzy nie potrafią w Święta otworzyć się na Miłość to
          tacy ludzie, którzy zostali skrzywdzeni i ta krzywda była tak duża, że
          nadwerężyła w nich wiarę w miłość, zaufanie do ludzi oraz poczucie własnej
          wartości, godności. Ale to już jest wchodzenie na teren trochę poważniejszy niż
          zwykłe przedświąteczne kłótnie wśród kochających się ludzi, spowodowane po
          prostu przedświątecznym rozgardiaszem i stresem. Ludzie, o których wspomniałam
          dwa zdania wyżej to raczej ludzie, którzy w Święta doświadczają takiego poczucia
          (nierzadko nie dopuszczanego do świadomości, choć ich "serce" to czuje), że są
          nic nie warci (czasem starają się to zagłuszyć na przykład alkoholem lub agresją
          wobec innych) albo są ludzie, którzy na daną chwilę nie mogą czegoś komuś
          wybaczyć albo po prostu są bardzo czymś załamani, opuszczeni, upokorzeni biedą -
          dużo, dużo jest przyczyn. Ci "awanturujący się" często nie rozumieją, nie widzą
          źródła swojego bólu i złości, tylko czują jakieś zagubienie, jakiś rozlany
          dyskomfort, który na co dzień jest znośny i daje się utrzymać w ryzach, a
          nabiera na sile dopiero skonfrontowany z tym przedświątecznym radosnym
          podnieceniem panującym wokół, z tym dobrostanem innych ludzi biegających z
          choinkami, prezentami, radujących się itp. To nie jest do zniesienia na każdą
          psychikę, ludzie są różni. Również wielu ludzi ma problem z bliskością nawet
          wobec żony, męża czy innych domowników, boją się bliskości (nie zawsze ze
          świadomej, złej woli - skoro jest to lęk), a Świąteczny obrządek zakładający tę
          bliskość wprawia ich w panikę i podświadomie oni tę bliskość burzą jeszcze
          "przed". I wiele innych jest przecież sytuacji.

          Teza naszej Autorki jest też niedobra o tyle, że przecież bardzo często obecnie
          jest tak, że na przykład w rodzinie miał miejsce rozwód i na przykład kiedy
          nadchodzą Święta, to jest to czas dla tej osoby, która jeszcze na przykład wciąż
          nie może sobie z tym rozpadem rodziny poradzić, bardzo trudny. Czasem ta osoba
          może i chce znosić czas przygotowań spokojnie i łagodnie, ale gdzieś w środku
          wolałaby, żeby świąt nie było. To cierpienie, żal, stres i inne rzeczy dają o
          sobie znać mimo tego starania i bardzo często bywa, że dużo skrywanej złości i
          buntu właśnie dochodzi wtedy do głosu - ta osoba nie może sobie znaleźć miejsca,
          wybucha, kłóci się czy odpycha. (To może być na przykład mama młodych
          czytelniczek) I na dokładkę czyta ona (lub jej dzieci), że to dlatego, że
          "sprzeniewierzyła się Miłości", że widocznie zdradziła kogoś albo siebie itp. I
          to są słowa bardzo ciężkie i bardzo bolesne - i nie muszą być prawdziwe w jej
          przypadku. I jest niebezpieczeństwo, że ta osoba może w te słowa nawet
          uwierzyć(jeśli jest refleksyjna i widzi, że na przykład rozpad małżeństwa to
          sprawa obydwu stron i widzi też swój kawałek, to może myśleć, że faktycznie
          gdyby więcej miała miłości, to może on by z nią był, że __ona__ jest zła, że
          przegrała na przykład z inną kobietą, która __widocznie__ miała tej miłości
          więcej itp.)

          Albo - wielu ludzi samotnych w Święta czuje się źle i też doświadcza złości i
          frustracji, a nie znaczy to, że tak jest, bo są "wrogami Miłości".

          Na pewno nie potraktowałam tematu wyczerpująco, to było tylko kilka przykładów.
          Chodzi mi jedynie o to, że niedobrze jest ferować łatwo wyroki, zwłaszcza w
          sprawach ludzkich uczuć i losów. I uważam, że nigdy nie powinno się stawiać nad
          kimś - i jeśli się na tym łapiemy, bo człowiek jest niedoskonały i czasem się
          stawia nad innymi, to warto się czym prędzej z takiego myślenia wycofać.

          A o książce pisałam też ogólnie w pozytywach w pierwszej części wypowiedzi, nie
          żebym ją przekreślała.

          Pozdrawiam
          • ginestra Re: Po stronie jej wrogów 01.11.07, 18:18
            Dla uzupełnienia: nie przekreślam ksiązki, ale nie kupię jej, za bardzo we mnie
            te słowa o "wrogach Miłości" rezonują (negatywnie).
            Również bym wolała (jak Hanuszka czy Verdana), żeby nikt nie dzielił ludzi,
            zwłaszcza na podstawie tak bardzo intymnej sprawy jaką są uczucia.
            Pozdrawiam!
            • sevilay Re: Po stronie jej wrogów 01.11.07, 18:56
              Tak, zgadzam się z Ginestra i Verdaną. Co prawda ksiązki nie czytalam więc odnoszę się tylko do tego co napisały poprzedniczki.

              W większosci domów przed swiętami panuje trochę nerwowa atmosfera-bo to czegoś zapomnano kupic,któs czegóś nie zrobił itd.

              Zdarza się też ,że ktoś nie lubi Świąt-jego prawo-wyobraźcie sobie samotnego człowieka,który wie,że nikt do niego na Świeta nie przyjdzie,nikt go nie zaprosi( może by go zaprosili ale ludziom jest na ogół wstyd się przyzanć do tego,ze w święta będą sami)i co,wolno mu nie lubić Świąt?

              Albo ktos organizuje spęd rodzinny,dwadzieścia osób przy stole plus teściowa-nie będzie nerwowo warczał na wszystkich.
              Perspektywa spotkania ze stadem złośliwych ciotek-i takie się zdarzają-też nie jest zbyt zachwycająca.

              A poza tym ja to muszę być strasznie złym człowiekiem bo mi zawsze w Święta smutno:)z tego wniosek,że żła jestem jak Lord Vader(Wader? - czy jak mu tam było,wybaczcie ale nie pamietam jak się ta stwora nazywała).


              A co z moim mężem -najlepszym człowiekiem jakiego znam-według tej teorii?
              • verdana Re: Po stronie jej wrogów 01.11.07, 20:10
                Eh, jak daleko odeszła MM od moich ukochanych Żaczków, którzy w
                związku z pamiętnym wydarzeniem z myszą Wigilię spędzili raczej w
                ponurym nastroju.
                I obowiazkowa "Miłość" od święta to wybaczcie, nie z rodziną
                Żaczków, ale Dulskich mi się kojarzy.
                • sevilay Re: Po stronie jej wrogów 01.11.07, 20:28
                  Bo widzisz Verdano-Żakowie poniekąd mieli coś na sumieniu:)Tą mysz własnie:) I dlatego nastroj mieli nie całkiem wesoły-wszystko się zgadza:)))))
          • anuszka_ha3.agh.edu.pl Re: Po stronie jej wrogów 01.11.07, 20:30
            Ginestra:

            > Mnie osobiście zabolała kategoryczność tego stwierdzenia, że
            > ludzie, którzy podczas Świąt są zamknięci na radość, na dzielenie
            > się nią, odpychają innych czy ranią ich to (ewidentnie) ludzie,
            > którzy zrobili coś ___złego___, zrobili coś wbrew Miłości - czy to
            > komuś czy to zdradzili siebie - i teraz nie mogą jej odczuwać.

            Według mnie Musierowicz miała zalążki tego typu poglądów już od początku. Tylko
            jej się pogłębiło na starość. Pamiętam kilka motywów z Jeżycjady, gdzie
            bohaterka która miała problemy np. chorobliwą nieśmiałość lub kompleksy lub
            kłopoty rodzinne - i spotykała się z jedynie słuszną poradą jakiegoś autorytetu,
            która brzmiała mniej więcej tak: "Nie zasłaniaj się twoimi problemami, tylko
            sama okaż miłość, bo inaczej jesteś tchórzem". Może nie oddaję tego przesłania
            dosłownie, ale przesłanie było takie, że jeśli bohaterka sobie nie radzi ze
            swoimi stosunkami międzyludzkimi, to jest jedynie jej wina.
            Z taką "poradą" spotkała się i Ida, i Kreska, i Aurelia, i chyba Bebe... O! no i
            przecież mama Aurelii - to chyba najwyraźniejszy przykład.

            W każdym razie, nawet jeśli to przesłanie bywało zawoalowane, nieodmiennie mnie
            raziło. Wyczuwałam w nim fałsz, a nawet szkodliwość. Przecież to czyta młodzież,
            ludzie mający przeróżne problemy w wieku dojrzewania. Nieraz naprawdę poważne,
            czy to w rodzinie, czy w szkole, czy z własną osobowością. Wielu młodych ludzi
            cierpi na kompleksy, nerwice, depresje. Zwłaszcza tacy sięgają po książki
            "pocieszające", jakimi z pozoru mają być książki Musierowicz. Ale największym
            problemem takich ludzi jest, że nawet jeśli chcą okazać swoje uczucia innym, to
            nie potrafią. Niezwykle ciężko jest coś takiego przezwyciężyć. I tylko ktoś
            pozbawiony empatii może uważać, że jest to zaledwie proste tchórzostwo.
    • regndronning Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 20:37
      Mąż mi kupił... niestety.. teraz jest smutny, bo myślał, że zrobi mi
      przyjemność a ja się wybzdyczam przy każdym sięgnięciu... w
      najbliższym czasie zrobię listę "złotych myśli" Pani M. - czysta
      propaganda, niestety, aż zgrzytam zębami.. tendecyjność non stop i
      pouczanie, jakby jej książki czytały tylko dzieci z ochronek, które
      nie mają normalnych rodzin...
      anyway, zgadzam się w 10000% z Verdaną....
      lista potknięć wkrótce (mam książkę i przeczytałam więc chyba mogę
      sie wypowiadać, heh?)
      • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 20:45
        Ja przeczytałam pobieżnie, w EMPiku, ale mam jeszcze jedeno pytanie.
        Czy może istnec "świąteczna Miłość". Tzn "droga teściowo, dziś Pan
        zawitał do naszych serc, to kocham Cię całym sercem, możesz usiąść
        przy mym stole i nawet wziąć dokładkę kutii, ale na szczęście we
        wtorek będzie po świętach, i po Miłości." Większa miłość to ta, co
        wzdycha i narzeka, ze teściowa całą Wigilię psuje, ale jak tesciowa
        jest chora, to się ja bierze do domu i pielegnuje tygodniami. Może
        bez sztandarowej miłosci, tylko co z tego?
        Przykład z rodziny wzięty.
        Nie, drodzi panstwo - tak może dzialac dobroczynność, litość, a nie
        miłość. O miłosci od święta nie ma mowy.
        • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 20:49
          O, to,to Verdano.Masz rację-co jest warta taka "miłość okazjonalna"?

          Kto jest lepszy-ten co się w Świeta "raduje" a zaraz po nich bliźniego gnębi czy ten co w Wigilię powarczy a resztę roku zyje jak miłosierny Samarytanin?
      • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 20:46
        Trochę to nie na temat-ale coraz częsciej się zastanawiam co by było gdyby MM opisała moja rodzinę-dobrzy bysmy byli czy źli?


        A taki Helmut i Familia? Jak święta obchodzą?
        • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 20:56
          No, ja obchodzę świeta, jak Pan Bóg, czy też MM nakazał/a. Obchodzę
          je tak dzieki matce, która Boże Nardzodzenie obchodziła pierwszy raz
          po ślubie - w dzieciństwie jej rodzina nie obchodziła żadnych(!!!)
          świąt, procz rodzinnych.
          I teraz zastanawiam się - jak pani MM przyjęłaby lepienie pierogów
          przy dźwiękach kolęd, choinke obowiazkowo do sufitu, dzielenie się
          oplatkiem, postną Wigilię z tradycyjnych wyłacznie dań (nie dla nas
          nowe zalecenia Koscioła!) w rodzinie, w ktorej na Wigilii obecni są
          ateisci, protestant, katolicy - a do tego wszyscy to Żydzi?
          W ktorej ta Milość na wigilie raczej jest, ale Boga - raczej nie ma?
          • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 21:05
            No własnie:) A ja mam muzułmanów na Wigilii:) I co gorsza muzułmańskie święta tez obchodzimy:) No ,moze ja i dzieci bardziej jako obserwatorzy ale jednak:)Bóg jest u nas obecny ale i Allah :)
            • lezbobimbo Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 21:29
              Ech, najlepsza powiesc wigilijna to sie udala MM w Noelce (Zaczkowie!
              Prowizoryczne swieta pod Rondo Kopernika!), ale to nowe dzielo napawa mie
              niejaka zgroza. Nie kupie na pewno, poczekam na straszliwa szwung-Sprezyne in spe!
              • ratyzbona Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 23:05
                Wydaje mi się że ptzyvczyną dla której pani Musierowicz opisuje nam
                wielką Miłość świąteczną jest ta prosta przyczyna że nic mądrego do
                powiedzenia na temat świąt już nie ma ( co miała do powiedzienia to
                opowiedziła bardzo pieknie w Noelce gdzie nie wszyscy byli spokojni
                i przepełnieni miłością w wigilię). Prawdopodobnie wyszła z
                założenia- napiszę o dzieleniu się miłością i dobru które powinno
                towarzyszyć świętom a potem dodam trzy przepisy i będzie książka.
                Niestety w pewnym momencie człowiek powinien zdawać sobie sprawę że
                pisze o jedną książke za dużo. I to jest ta książka.

                A na marginesie - znając nerwowość przygotowań świątecznych
                wszystkie gospodynie domowe mają coś na sumieniu a Verdana z
                pewnością nie ma czystego sumienia ( być może dlatego że wypada
                sprawdzić przed wigilią czy ta dwumetrowa choinka zmieści się w
                stojaku;)
                • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 23:12
                  Po co mam sprawdzać - wiem, ze się nie zmiesci, a Ty jak co roku
                  bedziesz pozyczać siekierke od sąsiadki. Zawsze wzruszał mnie widok
                  slodkiego dziewczatka z siekiera w Wigilię.
                  Lepiej jednka, o ile sobie przypominam, sprawdzić czy jest w ogole w
                  domu stojak, pamietasz?
                  • ratyzbona Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 01.11.07, 23:15
                    Cóż brak stojaka jest mała przeszkodą w obliczu faktu że co roku
                    musimy kuopować nowe lampki choinkowe przy czym nigdy nie wyrzucamy
                    starych co sprawia że mam przgląd postepu technicznego w produkcji
                    lampek choinkowych. A potem przyjdzie babcia i powie że a.) zaraz
                    się zabije b.) mamy nie stółc salaterki od karpia c.) moglibysmy
                    trochę sprzątnąć.
                    Całe szczęście że nie mamy miłości w sercach w tym dniu bo inaczej
                    było by koszmarnie.
                    • ciotka_paszczaka Re: pytanie calkowicie OT 02.11.07, 09:31
                      Czy Ratyzbona to corka Verdany? Tak sie zastanawiam?
                      Coraz z mniejszym zapalem czekam na "Na gwiazdke"; co nie zmienia faktu, ze
                      swieta mam "podwojne" polska wigilie (ale "oszczedna"; nie przemeczam sie); a
                      potem 1 dzien -bez indyka. Moj maz nie lubi, a jedyna osoba, ktora potrafi go na
                      prawde dobrze upiec to moja tesciowa. W zeszlym roku, na swieta (pierwszy dzien)
                      byla ...wolowina! I nikt nie zalowal braku tradycyjnego, protestanckiego indyka
                      (czy innej gesi!).

                      Przy stole, cala rodzina ale chyba MM by nas nie lubila, zamiast o milosci,
                      dyskutowalismy o najnowszych odkryciach zloz gazu i ropy w Szkocji!
                      Moim swiatecznym "wkladem" byl piernik i makowiec, obydwa zniknely w mgnieniu
                      oka. I byly to ktores tam swieta w naszej rodzinie, wielopokoleniowo-wielo
                      kulturowo- wielonarodowosciowej. Udane!
                      pozdrawiam,
                      Anna
                      • verdana Re: pytanie calkowicie OT 02.11.07, 09:46
                        Taaaa jest!
                        Ratyzbona to córka Verdany. Wyrodna, bo wyrodna, ale córka.
                      • sevilay Re: pytanie calkowicie OT 02.11.07, 13:26
                        Pzrepraszam ale tak mi jeszcze przyszło na myśl: czy fakt,że w zeszłym roku obchodziliśmy za jednym zamachem Boże Narodzenie i święto Kurban Bayram by mnie całkiem zdyskwalifikował w oczach MM?:)
                        • uccello Re: pytanie calkowicie OT 02.11.07, 13:37
                          No jasne, chyba już ustaliłyście ,że Pani Musierowicz dyskwalifikuje
                          ateistów i wszystkich ludzi innych wyznań:)
                          • sevilay Re: pytanie calkowicie OT 02.11.07, 13:50
                            A Helmut? Dyspensę ma od autorki:)?
                            • ciotka_paszczaka Re: pytanie calkowicie OT 02.11.07, 15:09
                              sevilay napisała:

                              > A Helmut? Dyspensę ma od autorki:)?
                              Nie on jest potencjalnym materialem do nawrocenia na jedyna sluszna ideologie. A
                              jego potomkowie w tomie 73 Jezycjady; beda sie tlumaczyc przyszlym narzeczonym,
                              ze pra...pra to byl murzyn, ale oni to sa biali na prawde! A to wszystko, z
                              milosci. Brrr...koszmar!
                              zdegustowana,
                              Anna
          • croyance Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 02.11.07, 22:16
            He, rodzina mojego narzeczonego tez obchodzi swieta, a sami Zydzi :-
            ) Co wiecej, zostalam zaproszona na obchody swiateczne do synagogi :-
            ) Bedzie choinka i prezenty :-)hi hi
            • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 02.11.07, 23:10
              O tempora! O mores!
              • croyance Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 03.11.07, 16:14
                Dobre, nie? :-D
    • dakota77 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 02.11.07, 13:56
      Nie jestem pewna czy MM zdaje sobie sprawe, ze rastafarianizm to religia, nie styl ubierania sie;-)
      • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 02.11.07, 20:52
        Wydaje mi się, ze nie zdaje sobie sprawy... Ale jak jeszcze raz
        natknę sie w jej książce na wyraźne podkreslenie, ze ktos jest
        czarny, bez zadnej konicznej potrzeby, to będe gryźć.
        Moja córka (ta z siekierką) przez pół roku opowiadala mi o pewnej
        kolezance, a dopiero po pół roku przypadkowo zorientowalam się, ze
        jest to Wietnamka. Bo dzisiejsza, materialistyczna i zdegenerowana
        mlodzież, w przeciwieństwie do MM, nie bardzo teraz już zwraca
        uwagi na takie drobiazgi.
        • sowca Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 02.11.07, 22:43
          A tak abstrahując od Miłości, podziałów, dyskryminacji ateistów,
          miesiączek itp: zaintrygowała mnie tajemnicza Emilia Kiereś. "Na
          Gwiazdkę" tlyko przejrzałam w Empiku, ale rzuciło mi się w oczy to
          nazwisko juz na perwszej stronie ( "owocna współpraca- Emilia
          Kiereś"), a takze na ostatniej - ta pani ma być współautorką "Silva
          rerum". Tak się zastanawiam: czy to możliwe, żeby chodziło o
          Emilkę,córkę Pani Musierowicz? Jak myślicie?
          • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 02.11.07, 23:09
            Jestem o tym całkowicie przekonana.
            Sama zrobiłam zblizony numer - wiersz mojej córki jest mottem do
            mojej ksiązki. Gorzej, ze w rezenzji z książki pewien znany
            profesor, drań, mnie wytyka jakieś błędy, a o wierszu córki
            pisze "wybitny".
            Wyhodowalam żmiję na własnym łonie.
            • mankencja Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 02.11.07, 23:20
              szkoda, ze ja nie pisze wierszy, poprzedzalyby uczone dzielo o
              ostrym brzuchu (to tata) lub artykuł o stwardnieniu rozsianym (chyba
              w rezonansioe magnetycznym, nie wiem, nie znam sie i niech tak
              zostanie) (to mama)
          • mamalilki Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 02.11.07, 23:39
            Czy my wszyscy czasem nie dajemy sie zwariowac? Zyjemy w kraju, gdzie prawie 100
            % to biali. Czy to cos zlego? Moje dziecko poszlo do przedszkola i pierwsze co
            mi opowiedzialo to ze "murzyniatka" chodza z nia do grupy. I co? Trzyletnia
            rasistka czy dziecko, ktore jak dotad nie mialo okazji poznac nikogo czarnego,
            czerwonego, zielonego czy zoltego?

            A teraz do rzeczy. Ksiazke obejrzalam. Pewnie nie kupie, bo i po co? Gotowac nie
            znosze, od spedow rodzinnych mnie mdli, aniolki kupuje na allegro bo nie mam
            zdolnosci plastycznych.
            To, co piszecie na temat tezy w ksiazce jest moze drazniace, ale wezcie pod
            uwage, ze dla Musierowicz ta jej Milosc, przez duze M zawsze oznaczala cos
            wiecej niz Polakow katolikow przy wigilijnym stole. Zawsze pojawialy sie jakies
            Rumunki, Rosjanin, Amerykanin, towarzystwo spod Ronda (z Wietnamczykami). To ze
            kobiety Borejko wzruszaja sie w trakcie wigilii tez nie jest niczym zdroznym -
            wielu ludzi tak robi. Musierowicz wrecz pozwala swoim bohaterom na wiecej niz
            zwykly czlowiek robi w swieta: Grzegorz odwiedza obca babe, nie troszczac sie co
            robi corka (jak dla mnie, nie do przyjecia), Tomcio palca nie zagina przy
            przygotowaniach bo zarabia forse (w poprawionej wersji powinien chyba
            uczestniczyc w akcji charytatywnej?). Nie wszystko jest takie idealne, chociaz
            klimat, zgadzam sie piernikowo-choinkowy. Dlatego Helmut z rodzina na pewno ma
            choine pod sam sufit i z katolicyzmem, podobnie jak w wielu musierowiczowskich
            domach, nie ma to nic wspolnego. A ten samotny, co to nie ma rodziny, wedlug tej
            wizji powienien byc zaproszony przez jakas wesola rodzinke. My tak zapraszamy
            czasem samotnych znajomych, od razu ciotki sie lepiej zachowuja :-)
            Acha, i to nieprawda ze mlode dziewczatka sie wystrasza, ze jak nie umieja
            okazywac uczuc to sa tchorzami. Dla mnie - zakompleksionej niesmialej nastolatki
            te ksiazki byly stalym zrodlem odwagi zyciowej (cos na zasadzie: jak one moga to
            i ja moge).
            • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 03.11.07, 21:10
              Twoja corka ma trzy lata. Pani MM nieco więcej - i ma oczywiscie
              prawo napisać, ze ktos jest czarny, ale powtarzanie tego przy kazdej
              okazji - to zupelnie co innego. Nie wiem, czy bylabys zachwycona,
              gdyby córka nigdy opowiadając o swoich czarnych kolezankach,
              niezaleznie od kontekstu nie zapomniala dodać, ze sa czarne "a
              czarna Ania dzis wylała zupe", "a czarny Maciek dziś się ze mna
              pokłócil". "czarni grai dzis ze mnąw piłkę" - mam nadzieję, ze po
              pewnym czasie wzbudzilo by to Twoja uwagę.
              przyklady, jakie dajesz poczhodza z "Noelki" - ukochanej książki
              wiekszości osob na tym forum - i to wlasnie nas razi, ze od tej
              Noeli, do dzisiejszej Milosci jakos nam daleko.
              • mamalilki Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 04.11.07, 14:14
                Moze i racja z tymi czarnymi :-) Mnie zezlila ta ksiazka swoja mialkoscia,
                objetoscia i cena, ale moze rzeczywiscie teza jest chybiona. Ja tylko
                postulowalabym sprawiedliwosc w ocenie: Musierowicz nie jest Polka-Katoliczką w
                zlym tego slowa znaczeniu. W kazdym razie nie wynikalo to z Jezycjady. Moze z
                czasem rzeczywiscie te pierniki i koledy jej przyslonily rzeczywistosc?
                • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 04.11.07, 14:37
                  Dzis jeszcze raz uwaznie przeczytalam wstęp. I niestety, niestety -
                  wyraźnie z niego widać, ze kto nie jest w świeta szczęśliwy, jest
                  zly - coś zlego zrobił niegdyś, a teraz z tego powodu nie wpuszcza
                  do serca milosci i odgrywa się na innych.
                  To nie jest syndrom Polki-katoliczki. To jest, niestety, czystej
                  wody glupota, bez żadnych podtekstow.
                  Uderzyło mnie tez zdanie, aby dziewczyny nie dały sobie wmowić, ze
                  ciasta pieką tylko kury domowe. Po pierwsze - nie wiem, kto to
                  dziewczynom wmawia. Po drugie - można ciasto piec, jak się lubi, ale
                  mozna rownie dobrze nie piec - jak się nie lubi. Robienie z tego
                  ideologii - to kolejna głupota.
                  • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 04.11.07, 18:12
                    Mamalilki-mojego trzyletniego synka jak spytano:"gdzi mieszkaja Murzynki?" to odpowiedział:"w Berlinie":)Ale to tak na marginesie:)

                    O Helmucie kiedyś stworzyłam cały wątek-jak chcessz to mozesz go poszukać:)

                    Moim zdaniem sposób jego przedatwienia jest jakiś taki sztuczny(tak jakby MM chciała powiedzieć-"patrzcie jaka jestem tolerancyjna i nie uciekam od trudnych tematów"a faktycznie wszło to tak sobie).


                    Ale wracając do głownego tematu-problem z osobami samotnymi jest bardziej złożony.My też je zpraszamy ale-po pierwsze osoby te nie chcą nie najpierw przyznać,ze będą w święta same. Trzeba zaproszenie kilka razy powtórzyć (i uważać,zeby nie być namolnym)i przeważnie osoby te decydują sie przyść w ostatniej chwili.PO drugie-chocbysmy się nie wiem jak starali to rodziny tym osobom nie zastąpimy. Po trzecie-wieczerza wigilijna trwa kilka godzin-a święta trzy dni.Osoba samotna wróci do swojego pustego mieszkania.

                    Słyszałam, właśnie od osob samotnych,ze czują smutek już od początków grudnia-widzą dekoracje świąteczne,ludzi robiących zakupy,wszędzie Gwiazdorki itd.

                    Kilka lat temu kolegoa mojego brata stracił w wpadku oboje rodziców. To było w listopadzie,myslicie,ze był radosny w święta? mój brat go trzy razy zapraszała on odmawiał.W końcu zadzwonił do mojego brata i powiedział:"Jacek, ja nie mogę być dzisiaj sam.Mogę przyjść?"

                    Ten chłopak był u nas wtedy 3 dni bo bał się wrócić do pustego mieszkania (nie miał innej rodziny). Nikt by go złym człowiekiam z tego powodu nie nazwał-prawda?

                    Nawet Pan Bóg nie przykłada do wszystkich jednego szablonu tylko traktuje każdego indywidualnie i tak go będzie sądzić.
                    Bo kazdy jest inny i inne okoliczności się składają na takie a nie inne zachowanie.

                    A pani MM ma jeden szablonik ( tak wynika z Waszych słów a nie mam powodu by nie wierzyć temu co przeczytała Ginestra i Verdana)-kto się nie raduje ten jest zły i coś ma na sumieniu.
                    • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 04.11.07, 18:18
                      A dla mnie - jesli już - to raczej inni maja coś na sumieniu
                      (pomijajac wypadki losowe) wobec kogos, kto nie lubi świąt. No i
                      jeszcze raz powiem - jak mozna, no jak mozna mowić mlodym
                      dziewczynom, ze ktoś, kto Świąt nie lubi ma na pewno coś na
                      sumieniu - przecież wielu rodziców z wielu powodów nie cieszy sie na
                      nadchodzace święta. I z definicji są to ludzie po prostu źli, którym
                      sumienie, pamięć tego, co zrobili nie pozwala wpuścić do serca
                      Miłości.
                      Takich rzeczy wmawiać dorastającym nastolatkom i tak często
                      krytycznym wobec rodziny pisać po prostu NIE WOLNO. Jest to smutny
                      brak odpowiedzialnosci za słowo.
                  • tygrys2112 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 11.11.07, 23:24
                    > To nie jest syndrom Polki-katoliczki. To jest, niestety, czystej
                    > wody glupota, bez żadnych podtekstow.

                    Verdano, generalnie zgadzam się z Waszymi postami, że
                    generalizowanie w tym stylu jest krzywdzące, ale to co napisałaś
                    jest chyba nieco obraźliwe... Pierwsze syndrom Polki-katoliczki.
                    Znam wiele Polek-katoliczek, wierzących i praktykujących, które nie
                    mają tak zdecydowanych poglądów. Drugie głupota - to jest bardzo
                    mocne określenie, chyba się zgodzisz...
    • agisek Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 08.11.07, 14:36
      O rany, ale czepialskie jesteście!
      Pisze sobie biedna Musierowicz, a Wy rozkładacie wszystko na czynniki pierwsze i
      psychoanalizę robicie.
      1. A co złego w podkreśleniu czyjegoś koloru skóry? Mnie się raczej podejrzane
      wydaje wytrwałe unikanie takich opisów. Przecież w tym nie ma niczego
      wartościującego. To tak jak napisać, że ktoś ma długie włosy.
      2. Ja myślę, że Musierowicz wcale nie ma tak silnego wpływu na nastolatki jak
      jesteście skłonne jej przypisywać. Przeczytają co ich ulubiona autorka myśli o
      tych, którzy się kłócą w święta i zgodzą się z tym albo i nie.
      3. Cała książeczka jest bardzo sympatyczna, przy opowieści o trąbie z wąsami
      płakałam ze śmiechu. I jakoś tak poczułam klimat tego całego przygotowywania
      świąt, zapragnęłam sama to przeżyć choć katolicyzm jest zupełnie obcy mojej
      naturze.
      • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 08.11.07, 15:06
        Co do podkreslania koloru skóry-mylisz się.Ciągłe podkreslanie to własnie jest wartosciowanie.O tym,ze ktoś ma długie włosy nie mówi się stale,prawda?

        Co do wpływu na nastolatki to radzę Ci przeczytać wątek "dorastanie a Jezycjada" bo nie będę się powtarzać.
        • nikadaw1 Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 08.11.07, 15:42
          a ja chciałam zauważyć że w rankingu bestsellerów Merlina.pl "Na gwiazdkę" jest
          dopiero na 31 miejscu podczas gdy książki z Jezycjady w pierwszych tygodniach
          były zwykle w pierwszej trojce ( o ile nie na pierwszym miejscu).
        • agisek Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 08.11.07, 17:49
          Nie lubię stwierdzeń typu: "mylisz się". Nie sądzę żebyś Ty posiadła obiektywną
          wiedzę na temat rzeczywistości. O ile pamiętam, to w "Na Gwiazdkę" słowo
          "Murzyn" padło raz i trzeba wielu złych chęci żeby dopatrzeć się w nim
          złośliwości. Chociaż pewnie jak się chce to się ją wszędzie widzi.

          Wątek, o którym wspominasz znam, nie musisz się powtarzać (rany, jaki cały ten
          post jest niesympatyczny) jak i wiele opracowań naukowych na ten temat i mu
          podobne.
          • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 08.11.07, 18:16
            Moja droga-coś Ty tak wrazliwa?

            Napisałam,że nie będę się powtarzać bo nie będę pisała tego samego w każdym wątku. W koncu inni forumowicze nie muszą czytać moich wypocin po raz kolejny.

            Wcale nie twierdzę,że jestem najmądrzejsz na świecie ale dlaczego uważasz,ze nie mam prawa do swojego zdania ( nawet subiektywnego)? Rozumiem,ze Ty posiadasz obiektywną wiedzę? I nikt inny?

            Może i w "na Gwiazdkę" słowo Murzyn pada raz ale chodziło o całokształ i tak w ogóle to kwestię podkreslania koloru skóry poruszyła tym razem Verdana więc nie wiem dlaczego akurat na mnie się rzucasz.

            Według niektórych samo słowo "Murzyn" jest obraźliwe,pewnie słyszałaś,że na tzw.Zachodzie uzywa się określenia "Afrykańczyk"?
            W innych językach także nazwanie Murzyna czarnym jest obraźliwe bo ma to tam wydźwięk negatywny.

            Pokreslanie róznic czy koloru skóry wcale dobrych efektów nie przynosi co wiem z własnego doswiadczenia chociaż może uważasz,że nie mam obiektywnej wiedzy na temat rzeczywistości:)


            P.S Twój post też jest niesympatyczny:) I uważaj bo atakujesz żonę cudzoziemca( to żart,żeby nie było wątpliwości):) Wykaż się teraz tolerancją i bądź dla mnie miła:)))
            • verdana Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 08.11.07, 18:53
              Dla mnie też.
            • agisek Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 08.11.07, 19:15
              No dobra, to się okazało, że obie bardzo niesympatyczne jesteśmy ;-)

              O Murzynach wiem wiem, nawet Murzynka Bambo chcieli, kurde, nam odebrać. I Kazik
              o tym śpiewał: "Okazało się, że pastor King nie był Murzynem ani Czarnym on był
              Afroamerykaninem".
              • sevilay Re: czy kupił ktoś juz "na gwiazdkę" 08.11.07, 19:30
                O, tak, ja jestem wredna,że aż strach:)

                Widzisz,Agisek nam to się moze wydawać drobiazg ale może się tak zdarzyć,że jakiś Murzyn by się obraził za samo nazwanie go Murzynem a już jakby usłyszał "czarny" to koniec.

                A ja już usłyszałam tyle przykrych słow-szczególnie w Niemczech,że naprawdę nie sądzę by podkreślanie róznic wychodziło komuś na dobre.

                Raczej trzeba dązyc do tego,żeby pokazać,ze np.Afrykańczyk to taki sam człowiek jak każdy inny a nie jakis ludożerca czy cudak.

                A jezeli ktoś pisze ksiązki to musi zdawać sobie sprawę,ze musi brać odpowiedzialnośc za to co napisał.W nastoletnim wieku zdarza się,że się wiele słów przyjmuje bezkrytycznie,szczególnie jak padają one z ust autorytetu. A MM może być dla wielu nastolatkow autorytetem.

                Czytałaś mój wątek o Helmucie? Już nawet nie potrafię powtórzyć dokładnie co tam po kolei pisałam ale wyciągnę go dla Ciebie i jak chcesz to zajrzyj do niego.
            • mmk9 Murzyn czy Afrykańczyk ? 10.11.07, 09:29
              Nie, sevilay, brnięcie w poprawność polityczną nie doprowadzi do
              normalności , tolerancji czy miłości międzyludzkiej. Jeśli wyrzucimy
              z języka "Murzyna" i "Cygana"/wielki przyjaciel Cyganów Jerzy
              Ficowski nie nazywał ich Romami i powiedz, co z tego ?/, będziemy
              musieli wyrzucić jeszcze "Niemca". Poza tym nie poradzimy sobie na
              dluższą metę z tą nomenklaturą. Ja już sie spotkalam z
              określeniem "Afroamerykanin" odnosnie kogoś, kto Ameryki na oczy
              nie widział. Osoba chciala być bardzo poprawna, wyszlo glupio. W
              slad za takimi określeniami będziemy
              mieli "Afrofrancuza", "Afroanglika", "Afropolaka". Przy czym juz nie
              będzie wiadomo o co chodzi, bo afrofrancuzem będzie też całkiem
              bialy Ahmed z Algierii. A bialy obywatel RPA czyż nie jest
              afrykańczykiem?
              Chce powiedzieć, ze czasem ten"Murzyn" może być słowkiem calkiem
              przydatnym i naprawde neutralnym, póki nie bedziemy mówić do sąsiada-
              Kenijczyka "ty Murzynie".
              • mamalilki Re: Murzyn czy Afrykańczyk ? 11.11.07, 00:03
                Zgadzam sie z mmk9, poprawnosc zaprowadzi nas donikad. Prawdziwa tolerancja i
                otwartosc nie leza w poprawnosci. Dla mnie, wierzacej i praktykujacej katoliczki
                nie ma nic obrazliwego, niepokojacego czy indoktrynujacego w tym, ze ktos jest
                muzulmaninem, buddysta czy protestantem. Mam w rodzinie wiele wyznan, wszyscy
                razem spotykamy sie przy okazji roznych swiat. Jesli dla zyda krzyz bedzie
                obrazliwy a katolik bedzie dostawal spazmow na widok gwiazdy Dawida czy chusty
                muzulmanskiej to predzej czy pozniej i tak sie pozabijamy niezaleznie od tego,
                jakich slow bedziemy przy tym uzywac. I nie uwazam ze muzulmanka ma chodzic w
                chuscie po domu bo na ulicy mnie razi. I nie chce zeby ktos czul sie obrazony,
                ze na ulicy stoi choinka.
                Nie bede mowic na Murzynow Afrykanczyk, bo nie kazdy Murzyn to Afrykanczyk.
                Kiedy ktos bialy jedzie do serca Afryki to dzieci biegna za nim pom ulicy,
                dotykaja go, podgladaja jak idzie do lazienki - wszystko dlatego ze nie widuja
                normalnie bialych. I co z tego? Przeszkadzalo by Wam, ze ktos by sie za Wami
                ogladal i mowil: mamo, ten czlowiek jest bialy! Mnie nie. Prawdziwy szacunek dla
                ludzi nie polega na tym, ze bedziemy udawac, ze wszyscy jestesmy tacy sami.
                Dopoki jest szacunek, zainteresowanie i dobra wola to niepotrzebne sa takie
                absurdy jak Afroamerykanin.
                • sevilay Re: Murzyn czy Afrykańczyk ? 11.11.07, 16:06
                  dziewczyny, nie rozumiemy się. Ja też nie uważam,że lekarstwem na przesladowania jest polityczna poprawność-nie o to chodzi.Też mnie śmieszy nazywanie Arfoamerykaninem kogos kto w Ameryce nigdy nie był. Nawiasem mowiąc może zamiast Afrofrancuz czy Afrobrytyjczyk czy co tam jeszcze mowić po prostu Francuz,Brytyjczyk itd.?

                  A jeszcze lepiej po prostu Jean,John czy jak tak będzie miał akurat ten człowiek na imię?Bez podkreslania,że chodzi o czarnego Jeana czy białego czy zółtego-po prostu Jean.Bo nie to jest w nim najwazniejsze,że jest czarny tylko np. to,że jest sympatyczny,wesoły,uczynny itd.

                  Jeżeli ktoś będzie za każdym razem mówił tylko czarny Walenty to siłą rzeczy taki zwrot nam się utrwali i może dojśc do tego,że jedyna rzecz jaką będzie mógł powiedziec o Walentym( i pierwsza jaka mu przyjdzie na myśl) to to ,ze jest czarny.

                  Pisząc o nie podkreslaniu róznic nie chodziło mi o jakąś unifikację tylko o to,ze każdy człowiek ma uczucia,kazdem bywa smutno,kazdego można zranić np.głupim komentarzem.

                  Wiele ludzi patrzy np. na Arabów i widzi tylko terrorystów.Pisałam tu już przy okazji innej dyskusji,że arabskie dzieci są dokładnie takie same jak polskie.Tak samo wyciągaja rączki do mamy,bawią się lalkami czy samochodzikami ( czy czym tam lubią),płaczą też tak samo.

                  Niektorych ludzi to czego nie znaja albo nie rozumieją przeraża i dlatego wolą się na wszelki wypadek trzymać z daleka albo nawet przegonić "dziwaka" jak najdalej.Tymczasem gdyby go bliżej poznali i znaleźli jakieś wspólne cechy albo tematy do rozmowy to by go zapewne polubili (zobaczcie chocby Ignaca i Helmuta).

                  A jeszcze w sprawie Cyganów czy Romów-jak to woli-znałam ich nawet sporo bo chodzilam z nimi do szkoły-otóż akurat moim znajomym było wszystko jedno czy się o nich mówi Romowie czy Cyganie a Ficowskiego wcale za swojego przyjaciela nie uważali(raczej za Judasza co zdradził ich sekrety-no, ale to ich zdanie). Natomiast jeżeli jakiemuś Murzynowi przeszkadza naywanie go Murzynem czy czarnym to powinnysmy to uszanowac.

                  W koncu ,o ile mi wiadomo,Cyganie nigdy nie byli niewolnikami sprzedawanymi na targu.Czy naprawdę nie widzicie róznicy pomiędzy słowem Niemiec( od słowa niemy,poniewaz nasi przodkowie nie rozumieli ich języka) a "czarnuch"-bo tak własnie brzmi to słowo w innych językach? To u nas jest to słowo neutralne (przynajmniej z definicji) ale nie wszędzie.

                  Wierzę Wam,ze jesteście tolerancyjne i wszystkich szanujecie ale, niestety,nie wszyscy tacy są. I wiele razy słyszałam słowo "czarny" rzucane jako obelgę.W Niemczech na przyklad dla pewnej Niemki u ktorej pracowałam "czarny" to było określenie na "tą całą hołotę"-nie tylko Murzynow,także Arabów,Turków Hindusów itd. O moim,wtedy, narzeczonym też mówiła "czarny" i jeszcze mnie straszyła że "czarni mi pokażą" i pytała czy się nie brzydzę czarnego dotykać.

                  A to była Niemka,która widziała cudzoziemców od lat więc czego wymagac od Polaka,który nigdy nie widział ani czarnoskórego ani Turka? On czasem moze widzieć tylko dzikusa ,ludożercę albo terrorystę. Okreslenie:" czarne to jak diabeł"-to Waszym zdaniem tylko stwierdzenie faktu ( tak powiedziała jedna moja koleżanka ze studiów o moim męzu:"czarne to jak diabeł i jeszcze się opala")?
                  Tymczasem mój mąz ma tylko śniadą skórę.


                  Ach, nie będę więcej pisac bo w ciązy jestem i nie mogę się denerwować a przypomniały mi się wszystkie przykre odzywki jakie usłyszałam ( co dziwne najgorsze w Niemczech i Holandii).

                  Pozdrawiam wszystkich w tą deszczową niedzielę :) I zmykam:)
                  • ginestra Re: Murzyn czy Afrykańczyk ? 11.11.07, 18:17
                    Sevilay,
                    faktycznie lepiej, moim zdaniem, nie rozkręcać tych złych wspomnień. Te sytuacje
                    musiały być dla Ciebie bardzo przykre, wyobrażam sobie. To byli jacyś bezmyślni,
                    wręcz głupi ludzie, żeby tak mówić! Pamiętaj, że nie wszyscy są tacy. Ja jestem
                    zdania, że jednak idzie ku lepszemu pod względem naturalnego porozumienia między
                    ludźmi z różnych krajów czy z różnymi korzeniami, przynajmniej w Polsce. Dużo
                    nadziei pokładam w tym, że w tej chwili (przynajmniej w Warszawie tak jest) już
                    w przedszkolu, w piaskownicy, na placu zabaw, w szkole itp. jest mieszane
                    narodowościowo towarzystwo i dzieci bardzo łatwo nabierają dobrej postawy, gdzie
                    właśnie na pierwszy plan wysuwa się jaki ktoś jest, a nie jego narodowość czy
                    kolor skóry. Z tych dzieci wyrosną, mam nadzieję, fajni dorośli. Jak obserwuję
                    na przykład moje dzieci (teraz w gimnazjum i liceum, ale też i wcześniej), to
                    takie lekko egzotyczne pochodzenie jest w ich towarzystwie wręcz na plus i
                    bardzo życzliwie przyjmowane, jako wyraz wręcz jakiegoś ciekawego rysu koleżanki
                    czy kolegi: bo na przykład ma oryginalne imię czy nazwisko, zna biegle obcy
                    język, ma ciekawą urodę itp. I nie chodzi o to, że ta inność jest z kolei
                    podkreślana, i że też dystansuje, tylko jest postrzegana mniej więcej na tej
                    samej zasadzie jak to, że inna koleżanka ma osiągnięcia w sporcie, jakaś inna
                    świetnie tańczy czy ma przystojnego brata. Moja młodsza córka miała w
                    podstawówce w swojej klasie kolegę z Mongolii i pamiętam, że wszyscy w tej
                    klasie traktowali go od początku całkowicie jak swego, plus zazdrościli mu, że
                    jego mama świetnie gotuje, i że on ma na co dzień takie fajne potrawy, że zna
                    zarówno język polski jak i mongolski, że ma jakieś dalekie korzenie, w dalekim
                    kraju, gdzie była wojna czy zamieszki kiedy jego mama z nim tu przyjechała itp.
                    A to tylko jedno z wielu dzieci obcokrajowców wśród znajomych moich córek -
                    kiedy były w przedszkolu i kolejno w szkołach zawsze w opowiadaniach przewijała
                    się ta naturalność w odbiorze tych dzieci przez rówieśników.

                    Chciałabym przez to powiedzieć, że na pewno jest to dobre zjawisko, i że można
                    liczyć na to, że te dzieci nie tylko będą dorosłymi, którzy nie krzywdzą ludzi o
                    odmiennym pochodzeniu jakimiś komentarzami czy innym złym zachowaniem, ale też
                    już teraz te dzieci edukują dorosłych w swoich domach; poza tym ich rodzice
                    chodzą też na wywiadówki, poznają rodziców z mieszanych czy zagranicznych
                    małżeństw i też jest to poznawanie się, wymiana doświadczeń, pomocy,
                    życzliwości. Ja przynajmniej wierzę w taki "oddolny" proces - co nie znaczy, że
                    nie warto też dbać o propagowanie takiej postawy w mediach i w szerszym
                    wymiarze. Oczywiście niektórzy nadal będą uprzedzeni, cóż poradzić, ale
                    przynajmniej coraz większy będzie procent tych, którzy nie są i będą oni
                    przytłaczającą - jak wierzę - większością.

                    A co do pani MM to mam taką refleksję - skoro Sprężyna będzie o Łusi, to będzie
                    też na pewno dużo mowy o Walentym. Ciekawe jak będzie przedstawiony, może choć
                    trochę bardziej naturalnie niż w poprzednich częściach?
                    Pozdrawiam!
                • biedronka744 Re: Murzyn czy Afrykańczyk ? 13.11.07, 13:49
                  Afryka hm, Afrykańczyk, a jaki
                  problem, Eurpejczycy są z Europy Afrykańczycy z Afryki
    • emae O Miłości, miłości i takich innych 09.11.07, 10:50
      Przeczytałam wstęp, przekartkowałam książkę i dobrze, ze to
      zrobiłam. Wcześniej zdążyłam wyrobić sbie zdanie na temat czegoś,
      czego nie znam - a to przecież niedopuszczalne. Otworzyłam "Na
      Gwiazdkę" już dość uprzedzona.

      KOchani moi. Miłość pisana z dużej litery - to Jezus. Nie pani
      Musierowicz to wymyśliła. Od x lat mówi się - w kościele, w
      telewizji, gdziekolwiek - tego dnia na świat przyszła Miłość.

      Pani Musierowicz nigdy nie ukrywała swojego katolicyzmu. Jej
      czytelnicy też w większości są katolikami. Trudno, żeby plątała się
      w hiperpoprawność polityczną ze względu na ten procent jej fanów,
      któzy akurat nie wierzą. Wybaczcie, nie jest ich tak dużo. Czy jeśli
      w klasie liczącej trzydzieści osób są dwie niewierzące, powinno się
      unikać wszelkich odwołań do religii na każdej lekcji?

      Nie znalazłam też stwierdzenia, że osoba smutna w Wigilię to osoba,
      która ma coś na sumieniu. Znalazłam wzmiankę o rodzinach, w których
      jest choinka, jest karp, jest kolacja wigilijna, a potem jest tak
      samo jak zawsze, tylko jeszcze bardziej się kłócą. Tu nnie chodzi o
      takie sobie zwykłe kłótnie o majonez, nie chodzi o oczy na mokrym
      miejscu, chodzi o ludzi, w których Święta wyzwalają negatywne emocje
      graniczące z agresją. Słowo 'smutny', o ile w ogóle padło - nie
      pamiętam - to w kontekście, że taka osoba jest agresywna, bo w
      Wigilię chcąc nie chcąc jakiś tam rachunek sumienia robi i sumienie
      ją gryzie, więc jest zła na siebie. Zamiast na sobie, wyżywa się na
      domownikach. Też trochę mi się nie podoba, że pani MM jest taka
      wszechwiedząca i wie doskonale, jak się czują i co myślą inni. Ale
      naprawdę, nie widzę w tym wstępie nic z tego, co tam dostrzegłyście.
      A przecież Wasze opinie znałam wcześniej.

      Nie gniewajcie się. Jestem strasznie katolicką dwudziestolatką, nie
      znam życia, nie kłócę się w Wigilię, czasem tylko pokrzykuję na psa,
      ale to raczej on ma wtedy coś na sumieniu :) Z drugiej strony,
      jestem też wiekowo i światopoglądowo bardziej zbliżona do targetu.
      Może pani Musierowicz ma trochę racji, gdy zastrzega, że pisze dla
      dorastających dziewcząt?
      • onion68 Re: O Miłości, miłości i takich innych 09.11.07, 12:01
        Czy jeśli
        > w klasie liczącej trzydzieści osób są dwie niewierzące, powinno się
        > unikać wszelkich odwołań do religii na każdej lekcji?

        Tak, ja uważam, że tak. Chyba że to zajęcia z religioznawstwa.
        • uccello Re: O Miłości, miłości i takich innych 09.11.07, 15:16
          onion68 napisała:
          > > w klasie liczącej trzydzieści osób są dwie niewierzące, powinno
          się
          > > unikać wszelkich odwołań do religii na każdej lekcji?
          >
          > Tak, ja uważam, że tak. Chyba że to zajęcia z religioznawstwa.

          W`zeszłym roku, niektórzy studenci ( USA) czuli się indoktrynowani
          religijnie kiedy widzieli choinkę w holu uniwesyteckim.
          • onion68 Re: O Miłości, miłości i takich innych 09.11.07, 15:38
            Wiesz, mimo że choinka jest częścią mojego życia od początku, nie tak trudno mi
            zrozumieć osoby, w przypadku których tak nie jest i to, że dla nich symbolizuje
            treści niekoniecznie te same co dla mnie. Nie mam też nic przeciwko (a wręcz
            jestem za), żeby każdy uzewnętrzniał swoje wierzenia w zaciszu domowego ogniska
            i przeznaczonych do tego miejsc kultu. Państwo i jego instytucje powinny służyć
            wszystkim obywatelom w zakresie ich wspólnych spraw.
        • tygrys2112 Re: O Miłości, miłości i takich innych 11.11.07, 23:40
          Bez przesady. A co powiesz o języku polskim, gdzie zabytki języka
          polskiego mają treść religijną? Czy w takim momencie da się objaśnić
          treść wiersza bez odwołań religijnych?
          • onion68 Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 07:00
            Powiem, że oczywiście - przykład z religioznawstwem był skrótem myślowym.
            Wszędzie tam, gdzie nawiązania do religii służą nauce i nie wymagają (wymuszają)
            emocjonalnego zaangażowania, są na miejscu w nowoczesnym społeczeństwie.
            BTW, zachwyca mnie np. pieśń "Czego chcesz od nas Panie", bo jest zwyczajnie
            piękna i rozumiem, że taki odbiór cudów świata był naturalny dla człowieka
            szesnastowiecznego. Nie w porządku byłoby, gdyby ktoś wymagał, abym ja tak samo
            je sobie tłumaczyła.
            • ginestra Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 09:18
              Zgadzam się z Tygrysem i Onion co do zabytków kultury i języka itp.

              Natomiast dodatkowo uważam, że nic w tym złego, że symbole religijne w danej
              społeczności, w których dużo ludzi wyznaje tę religię, wręcz jest ona dominująca
              na danym terenie (w danym kraju) obecne są także w innych miejscach niż dom czy
              świątynia (przysłowiowa choinka na przykład). Jeśli ktoś widzi w tym inne
              treści, to być może są to treści związane z tym, że kiedyś jacyś ludzie
              wypaczyli przesłanie tej religii i krzywdzili innych ludzi pod jej sztandarem.
              Może to być bolesne dla ludzi, którzy właśnie wspominają tę krzywdę, bo
              doświadczał jej ich naród, ale nie oznacza to, że same symbole są złe, i że
              ludzie żyjący __teraz__ na danym terenie nie powinni ich eksponować. Uważam, że
              mają do tego prawo i nic w tym złego. Jeśli na przykład krzyż w urzędzie czy
              szkole nie jest umieszczany __przeciwko komuś__, ale dla wyrażenia dobrych
              treści czy też dla zaznaczenia ciągłości z tradycją danego kraju przez ludzi tam
              mieszkających, to nie powinno to być uważane przez ___nikogo___ za rzecz nie w
              porządku.
              Wiem, że temat jest delikatny, ma on też wiele warstw i osobnych tematów, ale tu
              nawiązuję __tylko__ do wcześniejszego postu Onion. Nie mogę się zgodzić z tym,
              że symbole religijne i wyznawanie wiary powinno być ograniczone do domowych
              pieleszy czy miejsc kultu. Myśląc tak, można dojść do tego, że nawet krzyżyk na
              czyjejś szyi będzie obrażał uczucia innej osoby - ja uważam, że nie obraża: ani
              krzyżyk, ani chusta, ani gwiazda Dawida ani nic innego. Jeśli symbol taki jest
              noszony, wieszany, stawiany itp. przez osoby, które w miejscu gdzie mieszkają
              wyznają swoją wiarę, to nie jest on przeciwko komukolwiek! Wyraża ich tożsamość
              i ich szacunek, wręcz miłość, do tego w co wierzą.

              W Polsce jest teraz coraz większa społeczność azjatycka. Nie mam nic przeciwko
              temu, żeby wkrótce w naszym krajobrazie, obok rodzimych kościołów, kapliczek,
              krzyży, choinek, pojawiły się ich świątynie, kapliczki oraz ich symbole.
              Mieszkają tu, mają prawo wyznawać wiarę i wyrażać siebie. Szacunek do tego co
              święte i szacunek do człowieka to podstawa wszystkiego.
              Tak uważam.
              Pozdrawiam!
              • verdana Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 09:26
                No, mam wątpliwosci. Jezeli na przyklad w klasie wisi krzyż, to czy
                ta klasa jednak nie jest "w wiekszym stopniu" przeznaczona dla
                chrzescijan? Czy wyznawca innej religii nie może przyjąć, ze jest tu
                pewnym wybrykiem natury, jakąś osoba tylko tolerowaną? To przecież
                miejsce oznaczone jako miejsce dla wyznawcow tylko jednej religii.
                Jesli krzyz wisi w urzedzie, to mam prawo przyjąć, ze jest to urząd,
                w ktorym moje sprawy będzie sie rozpatrywalo z punktu widzenia
                religii, a nie przepisów. Że jest możliwe preferowanie petentow z
                tej samej grupy wyznaniowej.
                • ginestra Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 09:50
                  To tylko moje zdanie, ale uważam, że takie widzenie sprawy, o jakim mówisz
                  Verdano, przypisuje innym ludziom złą wolę w sposób nie mający z nimi samymi nic
                  wspólnego. Dlaczego miałby ktoś w urzędzie pytać o wyznanie petenta (lub -
                  ponieważ takich pytań po prostu nikt _____nie zadaje_____ (co za pomysł?!), ani
                  też nie zaznacza się żadnych rubryk) - dlaczego miałby ktoś lepiej obsługiwać
                  tego, kto na przykład założył krzyżyk i tym objawia swoje wyznanie, a inną osobę
                  bez krzyżyka obsługiwać gorzej?????????? Dlaczego tak ktokolwiek miałby myśleć!
                  I tak robić??????

                  To samo w klasie wśród dzieci. Dlaczego ktoś miałby się w tej klasie czuć źle
                  widziany???? Dlaczego przypisywać faktowi, że na przykład większość dzieci to
                  dzieci chrześcijańskie, i że wisi w klasie krzyż (nawiązujący do ciągłości
                  tradycji sprzed koszmarnego pięćdziesięciolecia rządów komunistcznych, czyli
                  systemu mającego człowieka z jego złożonością i duchowością w pogardzie) -
                  jakieś intencje złego traktowania kogokolwiek? Dlaczego, ach dlaczego????

                  Na mnie samą bardzo duży wpływ miało doświadczenie mieszkania (17 lat temu,
                  przez prawie rok) w Londynie w dzielnicy ortodoksyjnych Żydów (u których
                  pracowałam w domach, z którymi się przyjaźniłam, a jeden pan odwiedził mnie
                  potem w Polsce), a następnie w dzielnicy hinduskiej. Bardzo podobało mi się tam
                  właśnie współistnienie w Londynie wielu religii, szacunek dla innych wyznań. Ja
                  w dzielnicy żydowskiej czy hinduskiej nie czułam się dyskryminowana, chociaż tam
                  wszystko: całe otoczenie, strój ludzi, obyczaj itp. aż ociekało od symboli
                  religijnych. Także takie miejsca jak sklepy czy restauracje były pełne
                  religijnego ducha (koszerność na każdym kroku, nawet w supermarkecie Sainsbury).
                  A ja czułam się tam dobrze, czułam się tak: ja jestem religijna, oni są
                  religijni - rozumiemy się i szanujemy wzajemnie. W tej dzielnicy był też kościół
                  katolicki oraz kościoły protestanckie. Ja chodziłam do katolickiego na mszę w
                  niedzielę, Żydzi w sobotę szli całymi rodzinami do synagogi, a hindusi do swojej
                  świątyni. Wszystko było bardzo harmonijne i dobre i utrzymane w klimacie szacunku.
                  To jest tego typu widzenie, które chciałam w tamtym poście przekazać.
                  Pozdrawiam!
                  • verdana Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 10:05
                    Ależ nie, nikt w urzędzie nie będzie pytał o wyznanie... Ale
                    przypuśćmy, ze przychodzi matka z trojgiem nieslubnych dzieci - czy
                    nie może uznać, ze zgodnie z wyznawanymi przez urzędników zasadami
                    bedzie potraktowana gorzej, niż mężatka z trojgiem dzieci? Może - bo
                    wyraźnie zademonstrowano, że w tym urzędzie panuje etyka
                    chrześcijańska.
                    A krzyz na ścianie w klasie głosi "to jest klasa chrześcijańska", na
                    scianie wisi symbol naszej religii, demonstrujac tym samym naszą
                    wiarę. Czyli jest przeznaczona głównie dla chrzescijańskich dzieci -
                    dziecko niechrzescijańskie od razu widzi, ze to nie jest klasa dla
                    niego. Nie dlatego, aby ktos miał go źle traktowac, ale po prostu
                    dlatego, ze w tej klasie panuja chrzescjanskie obyczaje, inna
                    religia. I to tak silnie, ze trzwba to bylo zademonstrować,
                    wieszajac na ścianie symbol religijny, ktory nie jest jego
                    symbolem.Czyli dziecko innej religii może być tolerowane, nawet
                    akceptowane, ale nie po prostu byc jednym z wielu.
                    A czy w dzielnicy żydowskiej czy hinduskiej czulas się całkowicie
                    swobodnie, całkowicie u siebie, czakowicie swobodnie? Czy tez jak
                    mile widziany gość? I zwróć uwage, ze tam byly rózne koscioly.
                    W klasie i urzedzie kazdy ma być u siebie w równym stopniu, a ni
                    jedni bardziej, a drudzy mniej. W dodatku - nawiazujac do Twojego
                    porownania - ten krzyz na scianie to trochę tak, jakby w dzielnicy
                    zydowskiej byly wyłacznie synagogi i istniał obowiazek uczęszczania
                    do nich osób wszystkich wyznań.
                    • the_dzidka Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 10:23
                      Od siebie dodam tylko, że w głowie nie mieści mi się, jak mozna
                      wieszać krzyże w miejscach publicznych państwie, które przynajmniej
                      na papierze w konstytucji nie jest państwem wyznaniowym. (W praktyce
                      owszem, jest.) I jak można mwieszać go w miejscach, w których ludzie
                      nieustannie walczą ze sobą i z nienawiścią się opluwają (Sejm), albo
                      w których młodzi ludzie znęcają się nad słabszymi, zachowują się
                      wulgarnie i ordynarnie, kłamią i pogardzają opiekunami (szkoła). Toż
                      to obelga dla tego symbolu.
                      A najwięszą hańbą i obelgą dla krzyża jest to, że w Sejmie
                      zawieszono go po cichu pod osłoną nocy, a i w wielu innych miejscach
                      publicznych pojawiły się jakby "ukradkiem".
                    • ginestra Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 10:38
                      Powiem tak:
                      Verdano, nie wiem czy to widzisz, ale przypisujesz ludziom w sposób
                      nieuprawniony złe cechy, tylko dlatego, że są innej religii!

                      To jest moim zdaniem coś psychologicznego u Ciebie. Jeśli wisi gdzieś krzyż, to
                      uważasz, że np. urzędnicy będą źle traktować nieślubne dzieci czy coś! To jest
                      strasznie krzywdzące. To jest nadużycie i to jest, przepraszam, jeśli Cię to
                      urazi, ale powiem to w takim kontekście w jakim pani psycholog na rozmowach ze
                      mną próbowała pokazać mi pewne moje przekonania, które były błędne, otóż mówiła:
                      "to jest wręcz urojenie". To samo ja mówię Tobie Verdano: to jest urojenie!, w
                      tym psychologicznym kontekście, a nie żeby Cię urazić czy kwestionować Twoje
                      władze umysłowe. To są urojenia i przekonania, które nie mają nic wspólnego z
                      rzeczywistością. Nie jest tak, że w urzędzie czy w szkole, tylko dlatego, że
                      żyjemy w kraju, gdzie większość ludzi wyznaje taką czy inną religię, ci ludzie
                      będą obsługiwać klientów od strony zgodności życia tych klientów z ich własnymi
                      przekonaniami religijnymi. Oni wykonują swoją pracę i nic nie mają do tych
                      ludzi. :/ Może są i takie jednostki, ale nic nie uprawnia do takich stwierdzeń
                      jakie padły w Twoich postach. Jeśli Ty tak się czujesz, to to jest Twój problem
                      psychologiczny, przepraszam raz jeszcze, ale tak uważam. Nie kwestionuję, że
                      może to być pogląd poparty jakimiś doświadczeniami, ale to nie znaczy, że można
                      to uogólniać.

                      Ja zawiodłam się na mężczyznach, ale nie uważam, że wszyscy mężczyźni są źli.
                      Byłam w szkole źle traktowana przez rówieśników, z powodu tuszy oraz złych
                      wyników na wfie, śmiali się ze mnie. Ale czy to powód żeby te doświadczenia
                      ważyły na calościowej ocenie śWIATA? Czy każda nauczycielka wfu jest katem?
                      (moja była, pozwalała mnie dręczyć psychicznie na lekcjach, wyśmiewać się ze
                      mnie przez rówieśników), ale nie wszyscy ludzie, którzy noszą jako symbol dres i
                      mają w ręku stoper lub piłkę są źli. I tak dalej.

                      Ja w tych dzielnicach czułam się jak gość, bo byłam gościem. Gdybym tam się
                      urodziła, myślałabym pewnie tak: Na tym terenie mieszkańcy wyznają taką wiarę,
                      inną niż moja. Taki jest świat, że człowiek jest taką istotą, która wyznaje
                      wiarę, ma taką potrzebę, tam gdzie żyje, mieszka, pracuje, i to jest OK.
                      Mieszkam tam i to akceptuję. Dopóki nikt nikogo nie krzywdzi, nie prześladuje -
                      jest OK. Oni mają prawo do wyznawania na zewnątrz swojej wiary. Mają prawo w
                      swoim kraju do robienia tego co uważają za słuszne, to jest ich kraj, jeśli
                      istotą suwerenności kraju jest to, że mogą na przykład zdecydować, że w tym
                      kraju w urzędach są symbole nie wymierzone przeciwko nikomu, ale są tam dlatego,
                      że oni tak chcą po prostu, to też jest OK. Jeśli tam się urodziłam, to to jest
                      też mój kraj i uważam wszystko to samo co powyżej: że kraj rządzi się tak jak
                      chcą ludzie tam mieszkający i jeśli zdecydują o podkreślaniu swojej historii,
                      tradycji, kultury przez symbole religijne, to jest to w porządku.

                      Przepraszam za chaotyczność, bardzo się spieszę, wychodzę z domu.
                      Pozdrawiam serdecznie.

                      • tygrys2112 Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 11:43
                        Ginestro, przyznam się, że ja od niedawno zaczęłam podzielać Twoje
                        poglądy. W Monachium jest mnóstwo różnych wyznań. I jak na razie
                        czuję się bezpiecznie. Gdyby mi ktoś kazał przejść na islam lub coś
                        innego, na pewno nie chciałaym tego zrobić. Ale nie mam nic
                        przeciwko, że ktoś obok mnie wyznaje tę religię lub jakąkolwiek
                        inną.
                      • lacitadelle Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 11:57
                        > Mieszkam tam i to akceptuję. Dopóki nikt nikogo nie krzywdzi, nie prześladuje -
                        > jest OK. Oni mają prawo do wyznawania na zewnątrz swojej wiary. Mają prawo w
                        > swoim kraju do robienia tego co uważają za słuszne, to jest ich kraj, jeśli
                        > istotą suwerenności kraju jest to, że mogą na przykład zdecydować, że w tym
                        > kraju w urzędach są symbole nie wymierzone przeciwko nikomu, ale są tam dlatego
                        > ,
                        > że oni tak chcą po prostu, to też jest OK. Jeśli tam się urodziłam, to to jest
                        > też mój kraj i uważam wszystko to samo co powyżej: że kraj rządzi się tak jak
                        > chcą ludzie tam mieszkający i jeśli zdecydują o podkreślaniu swojej historii,
                        > tradycji, kultury przez symbole religijne, to jest to w porządku.

                        To też mój kraj, jestem katoliczką, praktykuję i wiara jest dla mnie bardzo
                        istotna i może dlatego potrafię się postawić na miejscu kogoś, dla kogo istotna
                        jest inna wiara albo jej brak. I kiedy tak się stawiam, to powiem szczerze, że
                        nie czułabym się dobrze w kraju, w którym ludzie przez symbole religijne
                        podkreślają swoją historię w szkołach czy urzędach. Czułabym, że daje mi się do
                        zrozumienia, że jestem inna i od razu bym się nastroszyła wewnętrznie, nawet
                        jeżeli nikt w działaniu by mi niechęci nie okazywał (co w polskiej praktyce jest
                        raczej mało prawdopodobne - bo choć oczywiście nie wszyscy są nietolerancyjni,
                        to w przeciętnej szkole czy urzędzie prawie na pewno znajdą się takie jednostki).

                        Uważam, że religia, szczególnie katolicka, to jest coś, co powinno się
                        manifestować przede wszystkim poprzez bycie dobrym człowiekiem. Takim, który
                        wszystkich traktuje z miłością. Jeżeli ktoś potrzebuje symboli, to bardzo
                        proszę: są kościoły, własny dom, można powiesić medalik na szyi. Na
                        manifestowanie historii też są zresztą właściwe miejsca i czas.

                        Ale symbol religijny umieszczany w instytucjach państwa niewyznaniowego to jest
                        dla mnie symbol nietolerancji, podkreślania wyższości (wyższości choćby dlatego,
                        że ten właśnie symbol mógł tam zawisnąć, a ciekawe, jaka byłaby reakcja na
                        prośbę o powieszenie obok np. muzułmańskiego symbolu) religii wyznawanej przez
                        większość. Religii, która w swojej prawdziwej istocie tak bardzo potępia
                        wszelkie działania na pokaz i puste demonstracje "wiary". I nie musi iść za tym
                        żadne dyskryminujące działanie: tu chodzi właśnie - jak sama nazwa wskazuje - o
                        symbol.

                        Jaka szkoda, że Polacy tak bardzo lubią "demonstrować" swój katolicyzm, a tak
                        często w życiu codziennym postępują zupełnie wbrew jego przykazaniom, narażając
                        w ten sposób na śmieszność zarówno siebie, jak i - w oczach wielu ludzi - swoją
                        wiarę :(

                        Pozdrawiam,
                        lacitadelle.
                        • onion68 Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 12:26
                          Lacitadelle - nic dodać nic ująć :-)
                          Ja jeszcze dodam tylko - są wszyscy obywatele równi wg konstytucji, tak? To
                          wieszajmy symbole wszystkich religii, których wyznawcy mieszkają w Polsce, w
                          klasach, szpitalach i urzędach. A wtedy i tak osoby, które jak ja z czasem
                          zaczęły swój system wartości opierać na ideach pozareligijnych, będą czuć się obco.
                          Nie mam co prawda nic przeciwko utożsamianiu przez MM miłości z Jezusem, bo
                          kupowanie jej książek nie jest obowiązkowe.
                        • tygrys2112 Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 12:44
                          No dobra, szkoła czy urząd to racja. Nie lubię też krzyżyków na
                          szyi, bo osoby, które je noszą, zazwyczaj traktują je jako
                          biżuterię, a dla wielu jest to symbol.
                          Ale zakazywanie choinek na wystawach i placach itp to już chore.
                          Może należałoby kazać zrównać z ziemią wszystkie kościoły, bo
                          przecież też je widać i też nasuwają skojarzenia z określonymi
                          wyznaniami?
                          • lacitadelle Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 12:51
                            no ja się do choinek nie odnosiłam, bo przede wszystkim nie są one symbolem
                            religijnym :) Ale stany to specyficzny kraj i oni tam pod wieloma względami
                            popadają już w lekką paranoję na punkcie bardzo szeroko pojętej politycznej
                            poprawności.
                            • tygrys2112 Re: O Miłości, miłości i takich innych 12.11.07, 12:55
                              to chyba mamy podobne zdanie :)
                              • verdana Do Ginestry 12.11.07, 13:17
                                Czyli krzyz na scianie niczego nie oznacza? Moze sobie spokojnie
                                wisieć w miejscu, gdzie nikogo nie zobowiazuje do przestrzegania
                                wartosci chrzescijańskich? Wisi sobie w szkole i nic? Niczego nie
                                symbolizuje?
                                W takim razie to profanacja.
                                • mamalilki Re: Do Ginestry 12.11.07, 14:01
                                  Skoro juz pytasz na powaznie to Ci Verdano odpowiem. Krzyz w miejscu pracy mi
                                  pomaga. Pracuje w szkole, staram sie zyc wedlug zasad wiary. Krzyz na scianie po
                                  prostu przypomina, kim nalezy byc i jak sie zachowywac - oczywiscie dla
                                  chrzescijanina. Po to samo jest krzyzyk na szyi. To, ze ludzie i pod krzyzem
                                  potrafia sie opluc nie jest argumanetem. Jesli choc jeden z nich spojrzy na
                                  krzyz i przypomni sobie nauke Chrystusa, to znaczy ze krzyz byl potrzebny. Tak
                                  ja to widze. Moj dziadek byl zydem i nie tylko krzyz ale nawet chrzescijanska
                                  wigilia z koledami w gronie rodziny mu nie przeszkadzala. A nam nie
                                  przeszkadzalo modlic sie z rabinem nad grobem dziadka... Problem lezy w ludziach
                                  a nie w krzyzu. Usuniecie kapliczek przydroznych (jak we Francji) nie sprawi ze
                                  bedziemy lepsi niestety.
                                  • filmo-teka Re: Do Ginestry 12.11.07, 14:10
                                    Popieram w 100 %. Ciekawa dyskusja! Żałuję, że w nowym miejscu pracy
                                    nie ma krzyża. Patrząc się wniego dostrzegam miłosierną miłość
                                    Chrystusa, to pomaga przebrnąć wszelkie zawirowania.
                                  • the_dzidka Re: Do Ginestry 12.11.07, 14:26
                                    > ja to widze. Moj dziadek byl zydem i nie tylko krzyz ale nawet
                                    chrzescijanska
                                    > wigilia z koledami w gronie rodziny mu nie przeszkadzala.

                                    Właśnie. W gronie rodziny. A nie ostentacyjne obnoszenie się z
                                    katolicyzmem na pokaz jak z wdziękami na bulwarze.

                                    > Usuniecie kapliczek przydroznych (jak we Francji) nie sprawi ze
                                    > bedziemy lepsi niestety.

                                    Za to pozostawienie krzyża na scianie Sejmu cudownie wszystkich
                                    ponawraca.
                                    • tygrys2112 Re: Do Ginestry 12.11.07, 14:35
                                      Dzidko, kapliczki przydrożne a krzyż w arlamencie to jednak coś
                                      zupełnie innego...
                                  • sevilay Re: Do Ginestry 12.11.07, 15:36
                                    I tu się znowu z Tobą zgadzam Mamalilki-mnie też wiele razy spojrzenie na krzyż mitygowało.

                                    Nie mozna tez przesadzac w drugą stronę-usuniemy wszystkie symbole religijne i czy przez to staniemy się lepsi-bardzo wątpię.

                                    Jakos ja,kiedy widzę np. napis "Allah Korusun"-(wszyst.ko dla Allaha) w domu rodziny mojego męża to wcale nie czuję się,ze nie ma tu dla mnie miejsca- a według Was powinnam tak czuc?

                                    Podobnie moj mąz nie reaguje wstrętem na widok krzyża ani na święte obrazy,wręcz Madonnę Rafaella sam mi kupił i dał ze słowami"zobacz,jakie to ładne,powies u dzieci".Mamy też w domu kopie jasnogórskiego obrazu i zdjęcie papieża.I jakos nikt z tego powodu tragedii nie robi.
                                    Mi tez nie przeszkadza,że w Koran w naszym domy lezy.

                                    A poza tym mojemu męzowi i jego rodzinie bardzo się podoba procesja na Boze Ciało-w zeszłym roku jego brat z rodziną specjalnie przyjechali to zobaczyc:)

                                    Czy podejrzewacie np.celnika na lotnisku w Tunezji albo Turcji,ze gorzej Was potraktuje bo nie jesteście muzułmanami?

                                    A kto wie jakiego wyznania jest np.celnik na lotnisku w Nowym Jorku?
                                    Dla mnie to akurat bez znaczenia- i może sobie postawić przy stanowisku pracy co chce-posązek Buddy,tańczącego Śiwę,czy amulet voo doo-jego sprawa.
                                    • onion68 Re: Do Ginestry 12.11.07, 16:15
                                      Nie chcę nikogo urazić, ale wydaje mi się, że jeśli jakieś zasady są w pełni
                                      przez nas akceptowane, wyznawane i całkiem nasze (przemyślane i świadomie
                                      wyznawane), nie jest potrzebny jakiś materialny "przypominacz" o nich.
                                      I nie mówimy przecież o tym, co w domu, bo to właśnie jest prywatna sprawa
                                      każdego i ta wolność nie podlega dyskusji. Natomiast, jak widać nawet w tej
                                      dyskusji, stawania przez władze po stronie jednej z religii (lub jej braku)
                                      właśnie powoduje konflikty.
                                    • croyance Re: Do Ginestry 13.11.07, 11:31
                                      Moj narzeczony, Zyd, chodzi ze mna czasem do kosciola i sie modli.
                                      Nie wymawia tylko inwokacji o Jezusie, reszte jak najbardziej. Poza
                                      tym spiewa :-)
                                      W domu mamy krzyz, a na drzwiach wejsciowych mezuze. W Jom Kipur
                                      oboje poscimy. Mamy Wigilie polaczona z Hanuka. Narzeczony kupil mi
                                      ladny srebrny krzyzyk, a z kolei moi rodzice przywiezli mu z Izraela
                                      Gwiazde Dawida (BTW, narzeczony prosil moja mame o zamowienie mszy w
                                      intencji egzaminow Mlodego). I tak dalej, i tak dalej.

                                      Uwazam, ze wielka polapka politycznej poprawnosci jest akceptacja
                                      jedynie dla folklorystycznie wyobrazonej wiary, cos w rodzaju
                                      rozszerzonej tolerancji dla innych kultur. To cos jak: o, wszyscy
                                      jestesmy tacy sami, i tak samo myslimy, mamy tylko inne stroje
                                      narodowe, taka slodka egzotyka do pokazania na biurowym przyjeciu.
                                      To jest taka powierzchowna tolerancja; cos jak mowienie do gejow,
                                      ze 'w domu moga sobie robic, co chca, dopoki nie afiszuja sie na
                                      ulicach'. Czyli: w domu kazdy moze sobie wierzyc, w co chce, ale
                                      poza tym wszyscy powinnismy byc tacy sami.

                                      Tymczasem, prawdziwa toleracja IMHO to akceptacja ODMIENNOSCI. I nie
                                      takiej na zasadzie biurowej ciekawostki, ze croyance mowi po
                                      polsku :-) tylko dla poszanowania innego od naszego stylu zycia,
                                      ktory sciera sie z naszym, ktory jest WIDOCZNY. Mam wrazenie, ze
                                      obecnie tolerancja zostala sprowadzona do tego, ze spotykaja sie
                                      panowie w pubie, wszyscy biznesmeni w garniturach, jeden mowi:
                                      jestem muzulmaninem, a wszyscy: spoko, spoko. Nie ma dla nich w tej
                                      sytuacji nic wymagajacego, bo innosc to tylko SLOWO. Jak ten gej, co
                                      to siedzi w domu i sie nie 'afiszuje'.

                                      Oczywiscie, ze wspolistnienie roznych stylow zycia nie jest latwe,
                                      prowadzi do konfliktow, ale jest rozwiazywalne. I naprawde usuwanie
                                      wszystkiego, co moze potencjalnie dzielic, nie jest IMHO dobrym
                                      wyjsciem.
                                      • croyance Re: Do Ginestry 13.11.07, 11:35
                                        pulapka
                                  • lacitadelle Re: Do Ginestry 12.11.07, 16:28
                                    >Skoro juz pytasz na powaznie to Ci Verdano odpowiem. Krzyz w miejscu pracy mi
                                    > pomaga. Pracuje w szkole, staram sie zyc wedlug zasad wiary. Krzyz na scianie p
                                    > o
                                    > prostu przypomina, kim nalezy byc i jak sie zachowywac - oczywiscie dla
                                    > chrzescijanina.

                                    Ok, ale zdajesz sobie sprawę, że nie wszyscy ludzie w tej szkole to
                                    chrześcijanie? I że im krzyż na ścianie wcale nie pomaga, a części może
                                    przeszkadzać? Choćby dlatego, że chodzą czy pracują w szkole państwowej, a nie
                                    katolickiej. A jeżeli Ty tego potrzebujesz, to - tak jak sama napisałaś - możesz
                                    nosić ten symbol na szyi.

                                    Apeluję o trochę wyobraźni, nie wszyscy są tacy, jak Wy.

                                    Nikt tu nie chce usuwać żadnych kapliczek, ani nie pisze, że od usuwania
                                    jakichkolwiek symboli ludzie staną się lepsi. Chodzi tylko oto, żeby symbole
                                    religijne pojawiały się w miejscach do tego przeznaczonych, a publiczne
                                    instytucje w państwie niewyznaniowym na pewno takimi miejscami nie są. I jeżeli
                                    takie symbole się w nich umieszcza, to ludzie innych wyznań czy ateiści mają
                                    prawo poczuć się dyskryminowani.
                                • tygrys2112 Re: Do Ginestry 12.11.07, 14:29
                                  Verdano, czy czytasz ze zrozumieniem? Bo mam wrażenie, że nie.
                                  LaCitadelle napisała, że w urzędach i szkołach symbole religijne są
                                  nie na miejscu. Z tym się zgadzam. Uważam jednak, że absurdem jest
                                  całkowite eliminowanie różnych symboli. Np. kapliczek przydrożnych
                                  jak to ktoś wspomniał. W tym miejscu zgadzam się z Ginestrą, że nie
                                  można wszystkiego zakrywać, chować, bo to wcale nie powoduje nic
                                  dobrego.
                                • ginestra Re: Do Ginestry 12.11.07, 16:23
                                  Owszem, krzyż na ścianie coś oznacza i owszem, do czegoś zobowiązuje. Jeśli ktoś
                                  go profanuje, to nie jest wina krzyża, ani tego co oznacza, ani tych ludzi, dla
                                  których jest on wartością.

                                  Ja wyraziłam wcześniej swoje osobiste zdanie. Zapewne z moich __wszelkich__
                                  postów widać, że jestem przeciwna czemuś takiemu, że ktoś wynosi się nad innych,
                                  że ktoś kogoś ma za gorszego, że ktoś kogoś źle traktuje - i jestem przeciwna
                                  doszukiwania się dla krzywdzenia innych uzasadnień i usprawiedliwień w
                                  światopoglądzie czy w religii. Jeśli urzędnicy czy uczniowie czy politycy
                                  drugiego człowieka źle traktują, to robią źle i ich domniemane (bo chyba nie
                                  prawdziwe, skoro tak) wyznanie nie ma z tym nic wspólnego i nie daje im do tego
                                  żadnego mandatu. Dlaczego tak robią? Bo jest w każdym człowieku dobro i zło, a
                                  jeśli zło w nich bierze górę, to dlatego, że nie pracują nad tym, że godzą się w
                                  sobie na krzywdzenie drugiego człowieka.
                                  Jeśli coś złego robią ludzie w urzędzie, to nie jest to wina faktu, że tam wisi
                                  krzyż. Jeśli ktoś chce wykorzystywać ten fakt do tego, żeby stawiać siebie nad
                                  innych, oceniać ich, selekcjonować, źle traktować niewierzących czy ludzi innych
                                  wyznań, to robi źle. To jest jego wina, to jest sprawa jego sumienia. I nie jest
                                  to wcale argument za tym, żeby ten krzyż zdjąć, tylko może warto by było, żeby
                                  ten człowiek zmienił swoje postępowanie.

                                  Jeśli chodzi o krzyże w Polsce to nie wiem czemu nie wiele osób nie widzi tej
                                  ciągłości: krzyże były obecne w urzędach itp. przed wojną.
                                  W czasie wojny ktoś do naszego kraju wtargnął, zrobił rzeź, wszędzie pozawieszał
                                  swastyki. Po wojnie chciano powrotu do samostanowienia, do tej ciągłości,
                                  również z krzyżami na ścianach, bo to było WCZESNIEJ, i nikomu nie robiło
                                  krzywdy - ale przyszła jeszcze jedna obca władza, która również gwałtem wymogła
                                  to, żeby nie można było ich wieszać. Po 50 latach odzyskano niepodległość od
                                  tego reżimu. Dlaczego nie może więc być tej kontynuacji, jeśli tak wybrała
                                  większość ludzi? Dlaczego ktokolwiek uważa to za dyskryminację kogokolwiek?

                                  Odwołam się jeszcze raz do swoich londyńskich doświadczeń. Czy byłoby właściwe,
                                  gdybym mieszkając tam oczekiwała, że oto mieszkańcy wspomnianej żydowskiej
                                  dzielnicy odtąd przestaną ubierać się w chałaty i inne stroje, że przestaną
                                  zatrzymywać się na ulicy twarzą do muru czy budki telefonicznej i modlić głośno,
                                  kiwając się, jak to mają w zwyczaju? Że nie będą przystrajać od zewnątrz domów
                                  na swoje święta? Że nie będą 90% produktów w sklepach opatrywać hebrajskimi i
                                  angielskimi napisami o koszerności itp.? Tylko dlatego, że JA wyznaję inną
                                  religię i MNIE to uraża???
                                  Czy naprawdę myślicie (to do wszystkich osób, które pisały w tym duchu, że
                                  oznaki wiary powinny być tylko w domach i świątyniach) - że to by było właściwe?
                                  Że to by nie było jakąś przemocą wobec tych ludzi, jakimś zabraniem im
                                  bezprawnie ich wolności?

                                  Przepraszam, jeśli w dalszych wątkach ktoś jeszcze pisał podobnie - ja
                                  doczytałam tylko dotąd i na gorąco odpisuję.
                                  Pozdrawiam
                                  • ginestra Re: Do Ginestry 12.11.07, 16:30
                                    (Ten post sprzed chwili miał się wkleić wyżej, zaraz pod pierwszym postem
                                    Verdany z tytułem do mnie, ale wkleił się po wszystkich dzisiejszych)

                                    Przeczytałam pozostałe. Cieszę się bardzo, że dla wielu z Was spojrzenie na
                                    krzyż ma znaczenie i kontaktuje z czymś dobrym, pomaga. Ja też tak mam i tak
                                    czuję. I tak pewnie jest w przypadku ludzi innych wyznań, że ich symbole też im
                                    przypominają o ich czlowieczeństwie = podobieństwie do Boga, o czymś dobrym w
                                    nich samych, o wdzięcznosci, ufności, nadziei, o sensie ich życia wśród ludzi i
                                    innych istot, o tym żeby być lepszym itp. To jest coś cennego dla człowieka -
                                    móc tak spojrzeć.
                                    Pozdrawiam!
                                  • lacitadelle Re: Do Ginestry 12.11.07, 16:40
                                    to ja może zacytuję Konstytucję:

                                    "my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej,

                                    zarówno wierzący w Boga

                                    będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna,

                                    jak i nie podzielający tej wiary,

                                    a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł,

                                    równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego - Polski"

                                    i jeszcze art.25:

                                    "1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.

                                    2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w
                                    sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając
                                    swobodę ich wyrażania w życiu publicznym."

                                    Ty, jako obywatel , masz prawo wyrażania swoich przekonań religijnych (swoim
                                    ubiorem, wyglądem swego domu, działaniem itp.), państwo oraz jego instytucje
                                    mają w tych kwestiach pozostawać bezstronne.
                                    • verdana Re: Do Ginestry 12.11.07, 16:53
                                      Hm, to znaczy, ze gdyby na scianie w polskiej pa nstwowej szkole
                                      wisiał nie krzyz, a Gwiazda Dawida, albo symbol religii
                                      muzulmanskiej - i nauczyciel albo urzednik uznawali, ze ma to im
                                      przypominać, aby dzialali zgodnie z wymogami swojej religii (ktora,
                                      wybaczcie czasem bywa sprzeczna z przepisami albo programem
                                      szkolnym) to byloby OK? Czy tez nie?
                                      Tez domagam się czytania ze zrozumieniem - nie mam nic do kapliczek
                                      przydroznych, kosciołów itd. mam natomiast wiele przeciw temu, aby w
                                      miejscach urzedowych demonstracyjnie podkreslać wyznanie urzednikow
                                      czy nauczycieli.
                                      Czy pod krzyzem mozna uczyć o antykoncepcji? Czy tez to się nie
                                      godzi? A antykoncepcja jest w programi nauki biologii. Czy urzędnik
                                      w sali, gdzie wisi krzyz może zaakceptować rozwód?
                                      • ginestra Re: Do Ginestry 12.11.07, 17:50
                                        Co do symboli innych religii w urzędach, to moje zdanie jest takie, że w
                                        przypadku tych symboli, w Polsce, nie ma tej kontynuacji historycznej, o jakiej
                                        wspominałam. W krajach rodzimych dla tych religii - zapewne jest.

                                        Co do wprowadzenia ich w Polsce - byłaby to nowość, owszem, którą można by
                                        rozważyć w sytuacji gdyby ludzi innych wyznań było tak dużo i tak znacząca
                                        byłaby ich obecność w tych urzędach itp., że może można by taką zgodę ustanowić:
                                        Polska byłaby wtedy innym krajem niż dziś, byłaby takim wielonarodowościowym
                                        tyglem, jak Kanada czy USA czy inne kraje zachodnioeuropejskie na przykład, i ta
                                        jej nowa tożsamość mogłaby właśnie znaleźć wyraz w obecności wielu symboli
                                        religijnych w różnych miejscach. Czemu nie, gdyby tak było.

                                        Co do cytatu z Konstytucji przytoczonego przez Lacitadelle - nie znam się na
                                        kwestiach prawnych - czy wynika z tego, że obecność aktualnie krzyży w
                                        instytucjach łamie Konstytucję? Czy jest to możliwe, żeby one wisiały skoro jest
                                        to sprzeczne z Konstytucją? A może nie jest? Jakie jest wobec tego uzasadnienie
                                        ich obecności?
                                        A może już tych krzyży nie ma w urzędach? Nie pamiętam - teraz uświadomiłam
                                        sobie, że nie pamiętam (wstyd), czy te krzyże nadal w urzędach wiszą? Dajcie znać.

                                        Co do tego czy można orzekać rozwód pod krzyżem itp. Moim zdaniem tak. Uczyć o
                                        antykoncepcji też. Ale to tylko moje zdanie. Jeśli priorytetem jest to, żeby
                                        szanować człowieka, nie krzywdzić itp. - to dlaczego nie omawiać i nie
                                        rozstrzygać najtrudniejszych nawet tematów. Rozwód też czasem - choć jest to
                                        smutne wydarzenie i lepiej by było gdyby w obliczu kryzysu małżonkowie chcieli
                                        pracować nad związkiem i jego naprawą, a nie rozwodzić się - otóż rozwód też
                                        czasem, mimo jego smutności, jest jakimś najlepszym rozwiązaniem, przerywa jakąś
                                        krzywdę, wnosi więc coś dobrego :((. Raczej ważne jest ___jak___ urzędnicy te
                                        sprawy przeprowadzają, czy z uszanowaniem godności wszystkich zainteresowanych
                                        czy nie.

                                        Pozdrawiam
                                        • jottka re o innych symbolach 13.11.07, 10:50
                                          ginestra napisała:

                                          > Co do symboli innych religii w urzędach, to moje zdanie jest takie, że w
                                          przypadku tych symboli, w Polsce, nie ma tej kontynuacji historycznej, o jakiej
                                          wspominałam. W krajach rodzimych dla tych religii - zapewne jest.


                                          ginestra, ty masz krótką pamięć historyczną - akurat zgodnie z twoją teorią, że
                                          symbol religijny ma prawo obecności w instytucjach państwowych, o ile należy do
                                          tradycji historycznej tego państwa, gwiazda dawida ma pełne prawo wisieć w
                                          dowolnej placówce łącznie z sejmem. więcej nawet, powinna się tam znajdować na
                                          znak szacunku i pamięci, ponieważ wyznawcy tej religii zostali masowo
                                          wymordowani w swoim kraju i na swojej ziemi. inna sprawa, że nie wiem, czy
                                          akurat dzisiejsi żydzi by sie zgodzili powiesić gwiazdę dawida obok krzyża.

                                          muzułmanie zresztą też mają piękną tradycję w kraju naszym, bo się pojawili na
                                          podlasiu bodaj już w 18 w. (tu pomijam janczarów kmicica i takich innych, bo oni
                                          jednak nie zamieszkali tutaj:)


                                          co do reszty - dyskusja toczy się wyłącznie nt. obecności symboli religijnych w
                                          instytucjach państwowych. i nie powinno ich tam być nie dlatego, że ktoś może
                                          ukrzywdzić np. chrześcijan, źle o nich myśląc, a oni przecież mają dobre
                                          intencje, ale dlatego, że wprowadzają one ze sobą pewien określony system
                                          wartości, który nie każdemu odpowiada i nie każdy chce mu się podporządkować
                                          (jak np. wspominana antykoncepcja z krzyżem w tle). a jedynym systemem wartości,
                                          którym ma się kierować państwo i jego przedstawiciele, jest konstytucja i
                                          wynikające z niej prawo.

                                          nb. prawo jest stanowione dlatego, że ludzie bywają źli, a nie dlatego, że w
                                          swej masie są dobrzy (to apropo zarzutu do verdany, że uogólnia, a przecież
                                          wredne są tylko jednostki). właśnie dlatego istnieją przepisy prawa, żeby w
                                          miarę możności ograniczyć tym pojedynczym szkodnikom pole działania:) dobrzy
                                          ludzie będą się wszak automatycznie przyzwoicie zachowywać.
                                          • ginestra Re: re o innych symbolach 13.11.07, 12:48
                                            Co do ciągłości historycznej: chodziło mi o ciągłość związaną z polską
                                            państwowością, o symbolikę charakterystyczną dla Polski jako takiej,
                                            konsekwentnie przez stulecia. Polska była od czasu swojej bardzo wczesnej
                                            historii domem wielu narodowości, często o ogromnej liczebności, jednakże
                                            charakterystycznym wyrazem _____unikalności____ Polski, jej tożsamości, tego
                                            jaka jest itp. były symbole właśnie chrześcijańskie. (Tu widzę, że brak mi
                                            typowego słownictwa historycznego, więc bardzo proszę o dostrzeżenie sedna, tej
                                            linii, a nie o ewentualne sprawdzanie czy dobrze użyłam słowa państwowość itp.)
                                            To o czym mówię to ta spójność, ta pewna linia symboliki, która była obecna od
                                            zarania dziejów Polski aż do czasów ostatniej wojny.

                                            Charakterystyczne Jottko w Twoim poście i postach Verdany (oraz być może innych
                                            osób wyrażających podobne rzeczy) jest takie implikowanie, że obecność symboli
                                            chrześcijańskich np. w urzędach ma być tożsama z tym, że niby __ktoś chce__
                                            rozstrzygać sprawy w tych urzędach w myśl tylko i wyłącznie religii katolickiej.
                                            Jest to moim zdaniem BARDZO krzywdzące myślenie, bo przypisuje twórcom tego
                                            pomysłu żeby te symbole tam wisiały, chęć uczynienia z Polski typowego państwa
                                            wyznaniowego, a to jest nadużycie i nieprawda. Chodzi mi na przykład o
                                            sugerowanie, że jeśli wisi krzyż to oznacza to, że nie powinny być pod krzyżem
                                            orzekane rozwody, albo nauczana antykoncepcja. A to jest krzywdzące!
                                            To jest wmawianie, że niby katolicy chcą narzucić Państwu swój światopogląd,
                                            kiedy w istocie tak nie jest! Jest demokracja, wszelkie decyzje oraz prawo
                                            uchwalane są z woli mieszkańców tego kraju. Jest Konstytucja, jest prawo i ono
                                            obowiązywać ma wszystkich. A więc to prawo jakie jest ustanowione (o rozwodach i
                                            o programach nauczania w szkole też) według twórców tej idei żeby krzyże znów,
                                            po odzyskaniu niepodległości od reżimu komunistycznego, wisiały w urzędach, ma
                                            być sprawowane tak jak to jest demokratycznie ustalone.

                                            Gdyby natomiast było tak, że: kościół nie uznaje rozwodów, a więc sądy nie mogą
                                            orzekać rozwodów itp., to byłoby to pogwałceniem demokracji, byłoby to państwo
                                            wyznaniowe. A czegoś takiego NIE MA. Według mnie państwo wyznaniowe byłoby wtedy
                                            gdyby karano za nie pójście do kościoła na mszę w niedzielę, za zjedzenie mięsa
                                            w piątek itp., za nie wysyłanie dzieci na religię, za mieszkanie razem bez ślubu
                                            itp. A tego nie ma.

                                            O Konstytucji pisałam wczoraj: jeśli według Konstytucji krzyże nie mają prawa
                                            wisieć w urzędach, to dlaczego wiszą? Oraz pytałam czy wiszą naprawdę, bo może
                                            nie i może zobaczycie jak na dłoni, że jednak Konstytucja jest respektowana. A
                                            jeśli wiszą, to być może nie naruszają tym Konstytucji, bo to się mieści w jej
                                            zakresie?
                                            Nie jestem specjalistą od Prawa Konstytucyjnego.
                                            Wyraziłam tylko swój własny pogląd o tym, że to, że krzyże wiszą, nie jest
                                            przeciwko nikomu i nikogo nie krzywdzi i nie implikuje tego, że ktoś będzie "na
                                            chama" nadużywał swojej władzy do wychowywania ludzi w duchu katolickim. Jeśli
                                            by tak robił - jest to niedopuszczalne, tak jak wszystkie inne złe czyny.

                                            Jeśli chodzi o naród Żydowski, to ja - jak wiecie - jestem bardzo za pamięcią o
                                            tych ludziach oraz za uznaniem zasług dla Polski tych z nich, którzy coś dobrego
                                            dla niej zrobili, dla których była domem.
                                            Jednakże mimo wszystko, z całym szacunkiem, dostrzegam to, że Polska miała swoją
                                            dużo wcześniejszą tożsamość, swój charakterystyczny wizerunek, który był już
                                            wcześniej, zanim Żydzi znaleźli w tym kraju swój dom, swoją najliczniejszą
                                            lokalizację w diasporze w ówczesnym świecie aż do wojny i oni sami też tak to
                                            rozumieli. Nie mam wiedzy akurat o tym czy chcieli oni przed wojną by ich
                                            symbole były w urzędach i parlamencie, ale przypuszczam, że nie. Uznawali oni,
                                            wydaje mi się, jako naród (całościowo, nie mówię o jednostkach, bo pewnie byli i
                                            tacy co tak i tacy co nie) Polskę za swoją ojczyznę, ale szanowali ten jej
                                            kształt, wizerunek i tożsamość jaki miała wcześniej, oraz w trakcie ich życia w
                                            tym kraju. O ten charakterystyczny, specyficzny dla Polski wizerunek mi chodzi.
                                            Swój specyficzny wizerunek ma każdy inny kraj, dlaczego Polsce tego odmawiać,
                                            czy z jakiegoś wstydu? Po wojnie i komunizmie nie zostało z niego wiele, ale coś
                                            tam zostało, jakiś rys i dlaczego nie mielibyśmy go uszanować, czy wręcz być z
                                            niego dumni. :(
                                            Pozdrawiam
                                            • jottka Re: re o innych symbolach 13.11.07, 13:49
                                              może po kolei, acz w skrócie:)

                                              > Co do ciągłości historycznej: chodziło mi o ciągłość związaną z polską
                                              państwowością, o symbolikę charakterystyczną dla Polski jako takiej,
                                              konsekwentnie przez stulecia.


                                              a ile tych stuleci ma być, żeby tradycja była 'charakterystyczna dla Polski'?:)
                                              'pewna linia symboliki', którą chcemy kojarzyć z naszym krajem, to raczej
                                              właśnie wielonarodowość i współistnienie różnych nacji i wyznań w obrębie
                                              państwa, że mi sie przypomina działalność sejmu żydowskiego zdającego sprawę
                                              przed królem czy z bliższych czasów przysięga wojskowa składana na wawelskim
                                              dziedzińcu przed rabinem przez żołnierzy wyznających judaizm (lata 30. XX w.).
                                              hasło 'polak-katolik' zaczęło funkcjonować intensywnie dopiero pod zaborami,
                                              jako jeszcze jeden front obrony przed rusyfikacją (prawosławie) czy germanizacją
                                              (protestantyzm albo podporządkowany państwu katolicyzm austriaków), tego sie nie
                                              da przenieść mechanicznie na wcześniejsze czasy, choć oczywiście nie kwestionuję
                                              tego, że katolicyzm był u nas religią dominującą. ale nie da się uznać, że
                                              państwo nasze tworzyli li i jedynie czyści etnicznie i wyznaniowo polacy, bo
                                              'kundli' była cała masa:)



                                              po drugie - ginestra, może spróbuj spojrzeć na teksty moje czy verdany bez
                                              przeświadczenia, że chcemy zrobić krzywdę katolikom:) bo nie mam takiej intencji
                                              ani też, jak przypuszczam, nie ma jej verdana - tyle tylko, że, jak już pisałam,
                                              dowolny symbol implikujący ściśle określony system wartości nie jest i z
                                              definicji nie może być niewinny. dla ciebie krzyż w każdym miejscu oznacza tylko
                                              dobro i miłość, ale - że przypomnę sprawę krzyża przy obozie oświęcimskim - np.
                                              dla żydów może nawet stanowić obrazę (tak było w tamtej sprawie, wg judaizmu, o
                                              ile dobrze pamiętam, na miejscu zagłady nie wolno stanąć żadnym symbolom
                                              religijnym, a do tego dla części żydów ustawienie krzyża na miejscu śmierci
                                              ludzi, których mordowali chrześcijanie, jest nie do przyjęcia).

                                              i dlatego właśnie, że sprawy dotyczące różnych wiar i systemów wartości są (mogą
                                              być) tak drażliwe, współczesne państwa starają się zachować neutralność, to
                                              znaczy starają się ustalić taką płaszczyznę współżycia, by mogli na niej
                                              funkcjonować ludzie o najróżniejszych przekonaniach (innemi słowy rządzą się
                                              prawem świeckim). to nie wyklucza szacunku dla poszczególnych osób, wręcz
                                              przeciwnie, to jest dowód tego, że staramy się wzajem siebie szanować.

                                              a na sali sądowej wiszą godła państwowe, a nie krzyże - nie dlatego, by krzyż
                                              był uznawany z punktu za symbol ludzi moralnie podejrzanych, tylko dlatego, by
                                              nikt nie mógł pomyśleć, że sąd wydając wyrok kieruje się jakimkolwiek innym
                                              prawem niż to zapisane w kodeksie. czyli nie faworyzuje ani przekonań
                                              katolickich, ani judaistycznych, ani muzułmańskich, ani ateistycznych, temida ma
                                              być ślepa i znać tylko kodeks prawny:)


                                              poza tym - choć to tytułem dygresji, bo nie chcę tu już się wdawać w dyskusje
                                              okołoantykoncepcyjne - nauczanie pod krzyżem o jakiejkolwiek innej antykoncepcji
                                              niż ta zalecana przez kościół katolicki to grzech, a nawet bluźnierstwo dla
                                              wyznawcy:) i dlatego szkoła państwowa powinna być świecka i przekazywać treści
                                              świeckie (w tym wypadku plus minus wiedzę zgodną ze stanem najnowszych badań
                                              naukowych), natomiast nie ma przeszkód, by szkoła wyznaniowa nauczała wedle swej
                                              najlepszej wiedzy i wiary, tyle tylko że nie należy mieszać jednej z drugą, bo
                                              wtedy właśnie najłatwiej rodzą się demony.
                                              • ginestra Re: re o innych symbolach 13.11.07, 14:18
                                                Ja też odpowiem, tym razem bardzo krótko, bo nie mogę w tej chwili:
                                                1- ciągłość historyczna: niezależnie od defilad, sejmów, rabinów, wielości
                                                wyznań itp. - popatrz co było przez wieki na berłach, koronach, sztandarach itp.
                                                Nie jestem mocna z historii szczegółowej, więc może znajdziesz przykłady jakichś
                                                odstępstw, że jakiś król to czy tamto, ale ta ciągłość była, od pierwszego
                                                hymnu Polski te symbole i treści były związane z chrześcijaństwem i o to mi chodzi.

                                                2 - bardzo nie podobały mi się Twoje słowa o "czystej krwi Polakach" itp. Jestem
                                                BARDZO wyczulona na to i bardzo przeciwna mieszaniu tu jakichkolwiek treści
                                                nacjonalistycznych, o wyższości kogoś nad kimś. Jest mi to bardzo przykro
                                                słyszeć i ja oraz ludzie, których cenię za dobre rozumienie patriotyzmu tak
                                                sprawy nie stawiają. Jest to okropne. Nie wiem komu chciałaś takie widzenie
                                                spraw przypisać, mam nadzieję, że nie mi. Świadczy to tylko o Tobie.

                                                3 - W pierwszym poście na te tematy zaznaczyłam, że temat symboli religijnych ma
                                                wiele warstw i podtematów - czułam, że jeśli bardziej się w to zagłębimy to
                                                zejdzie też na symbole religijne w Auschwitz.
                                                Otóż moje własne stanowisko jest identyczne ze stanowiskiem pana S.
                                                Krajewskiego, ówcześnie (czy nadal?) przedstawiciela wspólnoty Żydowskiej w
                                                Polsce. Bardzo podobały mi się jego rozdziały w książce: "Żydzi, Polska,
                                                Judaizm" (może nie dokładnie przytoczyłam tytuł), w których z ogromnym
                                                humanizmem i cierpliwością odpowiada na ten problem. W skrócie to stanowisko
                                                jest takie: Auschwitz przez swoją złożoność i unikalność w historii (unikalność
                                                potworności i "nieludzkości") nabrało szczególnego sensu: jest słynne zdanie
                                                włoskiego pisarza: "po Auschwitz nie możliwe jest napisanie wiersza". Jest też
                                                wiele takich "po Auschwitz". Po prostu jest to słowo i miejsce o szczególnym
                                                wymiarze. Ma tę swoją symbolikę dla całej ludzkości, ma też dla każdego narodu
                                                taką jaką ten naród chce.
                                                Jeśli Żydzi bardzo przeżywają to, że na takim miejscu nie powinno być krzyża, to
                                                stawianie krzyża "na siłę" jest "przeciwko nim" i jest niedobre.
                                                Natomiast wydaje mi się, że od lat 90tych, w którym ta dyskusja i walka o te
                                                krzyże na Żwirowisku, gdzie zginęli Polacy miały miejsce, znaleziono jakiś
                                                consensus co do tego jak to rozstrzygnąć.
                                                Powstało tam centrum informacji i pamięci, jakoś te narody doszły do ładu w
                                                sprawie symboli. Nie mam bardzo aktualnej wiedzy, ale ufam i panu
                                                Bartoszewskiemu i innym, że potrafili się dogadać. Pan Krajewski też - co bardzo
                                                mi się podobało - wykazywał się ogromną empatią i szacunkiem dla strony
                                                chrześcijańskiej, on sam ma zresztą niezwykle ciekawą historię, swoje korzenie
                                                żydowskie odkrył późno.

                                                Przepraszam, że muszę tu już urwać moją wypowiedź, mam pracę.
                                                Pozdrawiam
                                                • lezbobimbo Re: re o innych symbolach 14.11.07, 01:23
                                                  Skoro powstala dyskusja rozbuchana, to chcialabym przypomniec, ze istnieje cos
                                                  takiego jak pluralizm. Czyli uznanie dla wszystkich odrebnosci (stylów zycia,
                                                  jakby to mozna dzis rzec) - w swietle prawa oczywiscie. I katolik i ewangelik i
                                                  wyznawca Asów i ateista i muzulmanin i buddysta i wikkanka maja równe prawa.
                                                  Demokracja po prostu.
                                                  Jesli w urzedach, szkolach i w sejmie wszystkich Polaków wisi jeden symbol
                                                  religijny, pluralizm wymaga, aby zawisly kolo niego wszystkie inne symbole
                                                  religijne obywatelów kraju. Inaczej bedzie to faworyzowanie jednego wyznania i
                                                  wywyzszania go nad innymi. Co jest krzwydzace dla pozostalych wyznan. Nie mówie
                                                  tu o sferze prywatnej, tylko wspólnej.
                                                  Albo maja zawisnac wszystkie symbole na równych demokratycznych prawach, albo
                                                  zadne.
                                                  Dlatego we Francji zabroniono nosic publicznie wszystkich symboli religijnych:
                                                  czesc Francuzów obrazila sie na muzulmanskie chusty i chcieli ich zabronic
                                                  (jedni przez sekularyzm, inni przez rasizm a jeszcze inni w kontekscie
                                                  dyskryminacji kobiet) na co wladze zareagowaly stosunkowo madrze: skoro
                                                  zabraniamy jednego symbolu religijnego, musimy zabronic wszystkich innych, bo
                                                  inaczej bedzie to dyskryminacja i nagonka na jedna grupe spoleczna. Nagonka taka
                                                  cuchnie faszyzmem, a efektem beda rozruchy na tle religijnym. Dlatego
                                                  zabroniono wszystkich symboli religijnych, w tym chust muzulmanskich, krzyzy
                                                  chrzescijanskich i jarmulek zydowskich.

                                                  Jesli chodzi o historie i tradycje Polski, bledem jest postrzeganie naszego
                                                  dzisiejszego kraju jako jednolitego tworu powstalego 1000 lat temu w wyniku
                                                  porozumienia wszystkich obywateli i bez zadnych zmian przetrwalego az do
                                                  dzisiaj. Zadne inne kraje Europy takiej historii nie mialy, nie mielismy tez i my.
                                                  Dzisiejsze granice Polski rysowal Stalin z Rooseveltem i Churchillem.
                                                  Az do drugiej wojny swiatowej obywatele Polski byli mniej lub bardziej
                                                  wymieszanym spoleczenstwem plemiennym: byli Niemcy, byli Czesi, byli Luzyczanie,
                                                  byli Zydzi, byli Kaszubowie, Lemkowie, Tatarzy, Kozacy, Cyganie, Ukraincy,
                                                  Rosjanie, Litwini i z pewnoscia jeszcze inni. Wyznan bylo duzo, a chrzescijanie
                                                  nie wszyscy byli katolikami, byli i prawoslawni i protestanci i ewangelicy itd.
                                                  Byli niestety antysemici i to dosc glosni, ale na szczescie nie dochodzilo do az
                                                  tak okropnych pogromów jak w Rosji.
                                                  Duzo bylo tez asymilacji i duzo slawnych osób, o których dzis mówimy z duma jako
                                                  o naszych rodakach, niekoniecznie bylo etnicznymi Polakami zamieszkalymi w
                                                  Polsce od zawsze.. Veit Stoss czy Nicolaus Copernicus czy Slowacki czy
                                                  Mickiewicz czy Tuwim etc.

                                                  ginestra napisala:
                                                  > Ja też odpowiem, tym razem bardzo krótko, bo nie mogę w tej chwili:
                                                  > 1- ciągłość historyczna: niezależnie od defilad, sejmów, rabinów, >wielości>
                                                  wyznań itp. - popatrz co było przez wieki na berłach, >koronach, sztandarach itp.

                                                  Na berlach i koronach bywaly krzyzyki ale nie musialy tam byc. Chrzescijanscy
                                                  królowie i królowe wystepowaly w calej Europie, i to, ze ktos
                                                  nosil krzyz nie czynilo go wcale Polakiem. Chrzescijanstwo jest dosc
                                                  miedzynarodowe i nie definiuje czyjejs polskosci.
                                                  Na sztandarach i godlach Polski krzyza tez nie bylo, tylko orzel i to dopiero od
                                                  12 wieku. W Unii z Litwa polskie godlo powiekszylo sie o litewska Pogon, czyli
                                                  rycerza na koniu, który na tarczy ma krzyz.. ale prawoslawny.
                                                  Takie bardziej katolickie krzyze na sztandarach to mieli czesto.. Krzyzacy ;)

                                                  > Nie jestem mocna z historii szczegółowej, więc może znajdziesz >przykłady
                                                  jakichś> odstępstw, że jakiś król to czy tamto, ale ta >ciągłość była, od
                                                  pierwszego> hymnu Polski te symbole i treści były >związane z chrześcijaństwem i
                                                  o to mi cho>dzi.

                                                  Za przeproszeniem, ale hymn Polski zostal napisany dopiero w 19-ym wieku,
                                                  podczas zaborów. Ale to dygresja.

                                                  Moja konkluzja jest to, ze mozna byc katolikiem nie bedac Polakiem i mozna byc
                                                  Polakiem, nie bedac katolikiem.
                                                  A idac do urzedu chcialabym aby urzednik po prostu wykonywal swoja prace i
                                                  zapewnial mi dobry serwis. Jego wyznanie mnie nie interesuje, ani nie powinno go
                                                  interesowac moje - to jest wnikanie sfery prywatnej w oficjalna, co tylko
                                                  przeszkadza w wykonywaniu swieckich obowiazków.

                                                  Na koniec mego dluuugiego gadania chce przypomniec madre i demokratyczne slowa
                                                  jednego z naszych wladców "nie bede królem Waszych sumien" - czym pozwolil na
                                                  pluralizm i wolnosc wyznan w Polsce...