kora3
26.06.18, 13:52
Na innym forum jest wątek o niezaproszeniu na wesele jednej osoby z zespołu w pracy, z którą sie jest skonfliktowanym - uprzedzam, nie bedę powielać ...Mam natomiast pytanie bardziej ogókne - do jakich granic musi posuwać sie człowiek, czy nie podpaść pod miano wykluczającego? Zapraszać nielubianą/skonfliktowaną osobę na swoje imprezy, jesli ma zamiar zaprosić wszystkich innych z tego samego co ona grona (np. pracowniczego)? umawiać sie z nią po pracy jesli ma się chęć spotkać z wszystkimi innymi (i oni także) z tego grona?
Wg mnie to szafowanie owym wykluczaniem to lekka paranoja...Mamy chyba prawo kogoś nie lubić i nie chcieć z nim przestawać? Niektórzy uwazają, ze owszem, ale nie wolno pomijac tylko jednej osoby szczególnie gdy grono jest male ...To co w takiej sytuacji? Nie robić imprezy, nie zapraszac lubianych, bo nielubiany bedzie niezadowolony?