ewa.pocierznicka
29.07.18, 10:20
Dzień dobry. Poprzednio pisałam i pytałam o ludzi, którzy niechętnie zapraszają innych do siebie lub nie robią tego wcale. A dzisiaj sytuacja w pewnym sensie odwrotna. Do jej opisania zainspirował mnie wczorajszy dzień spędzony ze znajomymi. Otóż razem z bliską koleżanką odwiedzaliśmy naszą serdeczną znajomą i jej chłopaka. Wygląda to tak, że ona pomieszkuje u niego w domu pod miastem, w weekendy a czasami w ciągu tygodnia. Przyjechałyśmy około 11:00, okolica jest przepiękna (skraj dużej puszczy), zielono, spokojnie, doskonałe powietrze, a w dodatku rozstawiany basen na ogrodzie, czego chcieć więcej w takie dni, jak obecnie?

Tego jej chłopaka trochę znamy, ale nie jakoś szczególnie dobrze. Przyjęli nas naprawdę miło, dostałyśmy drugie śniadanie, po południu miał być grill a wcześniej chill out w basenie i spacer do lasu. Jakoś kilka godzin później bez zapowiedzi przyjechał najlepszy przyjaciel chłopaka naszej koleżanki, którego oczywiście nie znałyśmy i o którym dowiedziałyśmy się na miejscu. Jak się okazało, on bardzo często w weekendy odwiedza dom swojego przyjaciela i nigdy się nie zapowiada. Dodatkowo, bez żadnego pytania dosłownie "czuje się jak u siebie", zagląda do lodówki, grzebie w spiżarni, bierze i używa sprzętów domowych - gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi, można by było pomyśleć, że sam jest gospodarzem. A najdziwniejsze jest to, że prawdziwemu gospodarzowi wcale to nie przeszkadza, przeciwnie jest bardzo zadowolony i traktuje to jako coś absolutnie normalnego. Z kontekstu i rozmów dowiedziałyśmy się np. że ten przyjaciel chłopaka naszej koleżanki parę razy nie zastał nikogo w domu (przyjeżdżał bez zapowiedzi) i wcale go to nie przejęło, po prostu wrócił do siebie (mimo, że to prawie godzina drogi od miasta), albo że sam gospodarz, gdy wyjeżdżał na 3 tygodnie zagranicę zostawił mu klucze zachęcając, aby na ten czas się sprowadził. Od koleżanki, dziewczyny gospodarza, dowiedziałyśmy się także, że przyjaciele znają się od 15 lat, mają do siebie pełne zaufanie i rzeczywiście cieszą się swoim towarzystwem. Jak pewnie się domyślacie, jej taka sytuacja nie odpowiada. Szczególnie gdy ten mężczyzna (34 lata) wchodzi bez pytania do ich sypialni i np. bierze sobie bokserki jej chłopaka (na basen) lub po prostu cały dzień, do późnego wieczora zostaje z nimi na ogrodzie. Pytania mam dwa. Czy takie zachowanie przyjaciela gospodarza nie jest jednak przekroczeniem dobrych manier, zakładając, że faktycznie obu stronom zdecydowanie to pasuje? I jak powinna się zachowywać się dziewczyna gospodarza, którą taki rodzaj obecności i funkcjonowania jego przyjaciela po prostu męczy?
Ewa