Dodaj do ulubionych

Oczekiwania i komentowanie.

30.11.18, 10:51
Od jakiegoś czasu zarówno na forach jak i w realu zwraca moją uwagę, moim zdaniem, nie na miejscu postawa - dotyczy to głównie młodych żon i matek, ale nie wyłącznie. Otóż: z jednej strony wspomniane mają oczekiwania wobec rodziców, zarówno swoich jak i męża. Oczekują pomocy (ale tylko w takim zakresie jak same sobie życzą!), zrozumienia i9 tolerancji oraz licho wie czego jeszcze. A w razie nie spełnienia "próśb" - czy raczej dyrektyw - następuje "po drugie": czyli obgadanie i nadawanie na "tych złych dziadków":
1. Rozmowa dwóch młodych niewiast.
- Ty wiesz co ta "stara" odwaliła?! No z pięćset razy jej mówiłam, że ma dać małej obiadek punkt o 15:00, a ona, oczywiście, ma to w d.. i znów, jak CO DZIEŃ, Julcia zjadła obiad już o 13:30, a przed 16:00 była głodna, to ta "stara" krowa jej jako przekąskę podała suszone morele! No to sam cukier! A jakby mnie posłuchała to...
- No, na "starych w ogóle nie można liczyć...
2. Rozmowa dwóch niewiast koło 40.
- Ty masz fajnie, ze ci mama pomoże, moja mi nigdy nic nie pomogła przy dzieciach i w niczym. No, jak dom stawialiśmy, to kredyt wzięli, ale przy samej budowie to żadne, ani matka ani ojciec palcem nie kiwnęło! No zabierali dzieci na różne wakacyjne wyjazdy, fundowali nawet i zagraniczne często, ale wiesz ile musieliśmy dać kieszonkowego!
- Oj, masz rację, źle ci...
Oczywiście nie dokładnie te słowa, ale mnie uderzyło, że w sytuacji nr 1 pani ma CODZIENNĄ wyrękę w opiece nad dzieckiem (jak zrozumiałam w wieku mniej - więcej przedszkolnym). Dziecko jest przez babcię "zaopiekowane", nakarmione (i to nie "syfem" chemicznym!). A mamusi i tak źle. W sytuacji nr 2 - podobnie: rodzice NIC nie pomagali. Tylko wzięli kredyt, żeby córeczka mogła spełnić SWOJE marzenie o domu. Tylko zabierali i fundowali JEJ dzieciom wyjazdy, w tym zagraniczne. Oczekując jedynie, że mama i tata "zasponsorują" dziecku kieszonkowe na czas wyjazdu.
Stykacie się z czymś takim? Z osobami, które mają wymagania, oczekiwania, a równocześnie na osoby, wobec których te żądania wysuwają - narzekają i mają "za złe"?
Do tego, co zauważyłam - zwykle ci "gorsi" to rodzice męża, rodzice żony - dużo rzadziej są "be". wink
Obserwuj wątek
    • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 11:38
      Mnie mało co już dziwi czy bulwersuje. Nie mam większych złudzeń co do rozsądku, obiektywności, a już nie mówiąc o wdzięczności innych ludzi. Te przykłady, które podałaś to klasyka. Wymagania, żądania , nakazy, zakazy wobec rodziców czy teściów a ani słowa o ich wysiłku, trosce, poświęceniu i zwyczajnie dobrym sercu. To się nie liczy, bo to "młodym" się należy ! Matka czy teściowa to ktoś w rodzaju bezpłatnej służby i ma "pani" słuchać jak pies trąby. Im kto prymitywniejszy tym bardziej pielęgnuje taką postawę. Dla mnie, dla moich bliskich takie zachowanie jest absolutnie obce, uważam je za obrzydliwe, prymitywne , nieludzkie. Jak jestem dorosłym samodzielnym człowiekiem to ponoszę wszelkie tego konsekwencje, jak zakładam swoją rodzinę, powołuje dzieci na świat , to jestem w pełni za nie odpowiedzielna i za wszystko inne co wchodzi w skład mojego dorosłego życia.
    • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 12:37
      Hmmm owszem Panno, obserwuję takie postawy, ale nie powiedziałabym, by były one dominujące. Raczej rzucają się po prostu, te które występują, w oczy i raczej są potępiane przez - nie chcę tu użyć słowa "normalnych" bo znów się ktos "obrazi" smile - no niech będzie przez poważnie myślących o życiu ludzi potępiane.
      • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 13:37
        Hmm miałam taką znajoma która lubiła się użalać jak to jej przy dzieciach nikt nie pomagał, no na paznokieć, jak to ona całkowicie sama je wychowywała, podczas gdy ja świetnie pamiętam, że jej rodzice jak tylko mogli, brali te dzieci do siebie na całe ferie zimowe, plus kilka razy w ciągu roku na tydzień. No ale wiadomo - słońce u sąsiada zawsze cieplejsze smile
        • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 13:46
          A mnie zastanawia w ogóle skąd birze sie taka postawa u ludzi, że rodzice obligatoryjnie mają się zajmować tym, co tak naprawdę jest obowiazkiem zainteresowanego. Np. tymi wnukami - owszem, zwykle tak jest, że kiedy jest trudna sytuacja, to ci rodzice pomagają. Ale żeby tego oCZEKIWAC obligatoryjnie, tak ze w sytuacji zupełnie zwyczajnej, to jakaś wg mnie - znów sie ktoś obrazi - dysfunkcja. I zastanawiam sie skąd się wzięła, niestety sądzę, zw z WYCHOWANIA, czyli to poniekąd wina tych rodziców, iż tak wychowali dziecko, że będąc dorosłym oczekuje wywiązywania sie za nie z jego obowiazków.
          • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 14:00
            kora3 napisała:

            > A mnie zastanawia w ogóle skąd birze sie taka postawa u ludzi, że rodzice oblig
            > atoryjnie mają się zajmować tym, co tak naprawdę jest obowiazkiem zainteresowan
            > ego.

            Ja też nie jestem w stanie tego zrozumieć....ale z tego co nie raz słyszałam, niektórzy tak właśnie planują....pobierzemy się, jedni rodzice mają nam zapewnić lokum a drudzy będą niańczyć nasze dzieci.


            > to jakaś wg mnie - znów sie ktoś obrazi - dysfunkcja.

            w/g mnie też. Skoro nie stać mnie na dzieci, nie mam gdzie mieszkać, nie będę mieć czasu ani możliwości zajmować się własnym potomstwem, to nie zakładam rodziny.
            • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 14:21
              hmmm widzisz Alexxo - założyłam chyba tu i niedawno watek o tym, czy fair jest obciązac swoimi np. "romantycznymi" decyzjami typu "nie mamy prawie nic, lecz chce sobie stworzyć swiat" inne osoby, np. rodziców, rodzeństwo. Mowa była o sytuacjach własnie takich: nie pracujemy, ale sie kochamy i nam sie "wpadło" wiec cieszcie sie kochani rodzice, że z wami zamieszkamy razem i będziecie nas utrzymywac. Wg mnie jest to bardzo nie fair wobec tych rodziców, nierzadko - także - np. rodzieństwa z reguły młodszego i z koniecznosci niejako zamieszkującego z rodzicami.
              No i dowiedziałam sie z tego watku, ze a) to nie moja sprawa (pisałam ogólnie, nie o kimś konkretnym, b) normalne (oj sorry niech będzie typowe) jest to, że rodzice dzieciom pomagają ...także dorosłym.
              Najciekawsze było to, że pisały tak takze osoby, które w innych wątkach wyrazały opinię, ze takie oczekiwanie i zwalanie na rodziców odpowiedzialnosci za swoje decyzje to jednak nie jest w porządku. Zatem - z obserwacji - chyba zależy od tego kto założy dany wątsmile, albo też od nastroju - nie wiem.
              Ja mam zdanie stale takie samo: dorosłosc polega nie na tym, że się chce brać śluby i robić dzieci bez żadnego zaplecza i zwala konsekwencje takich decyzji na rodziców/dziadków itd. tylko na tym, że takie decyzje sie podejmuje to zaplecze mając. Owszem, jesli rodzice CHCĄ i mogą pomóc i pomoc te deklarują, nie ma nic dziwnego w jej przyjęciu, ale nie należy jej obligatoryjnie oczekiwać.
              • verdana Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 14:43
                A ja, matka dorosłych dzieci, aczkolwiek jeszcze nie babcia zupełnie rozumiem panią nr 1. Pomoc pomocą, ale ignorowanie opinii matki dziecka jest naprawdę nie do przyjęcia. Babcia, która chce pomagać musi liczyć sie z tym, że to nie jej dziecko - jeśli ma nie dostawać cukru, ma nie dostawać. Kropka. To, co robi babcia jest paskudne - pokazuje, ze skoro trzeba korzystrać z jej pomocy, to nie ma się możliwości decydowania o ważnych sprawach. A to nie jest tak, ze jak sie pomoc nie podoba, to trudno, trzeba zrezygnować. Nie wszystkie dzieci nadają sie do żłobka, nie wszystkie matki mogą zrezygnować z pracy. Pomoc to nie tylko poświecanie czasu, ale także liczenie sie z wola tego, któremu sie pomaga.
                • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 14:52
                  verdana napisała:
                  A to nie jest tak, ze jak si
                  > e pomoc nie podoba, to trudno, trzeba zrezygnować. Nie wszystkie dzieci nadają
                  > sie do żłobka, nie wszystkie matki mogą zrezygnować z pracy.

                  To nie powinny mieć dzieci skoro nie są w stanie się tymi dziećmi zająć. W życiu trzeba ustawić priorytety . Na tym polega dorosłość i odpowiedzialność.
                • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 14:57
                  I tu się Verdano zgadzam. Choć bardzo nie podoba mi sie FORMA w jakiej się wypowiada pani ze scenki o pani babci, to owszem tak- jesli ktoś pomaga w takiej sytuacji, to powinien liczyć się z tym, czego oczekują rodzice w kwiestii wychowania czy żywienia dzieci.
                  Moja kolezanka miała taką sytuację - w bardzo, ale to bardzo sporadycznych przypadkach - powiedzmy raz na pół roku zmuszona była prosić swoją matkę o dosłownie kilkugodzinna opiekę nad synkiem, wówczas chyba coś około 5 letnim. Prosiła przy tym matkę, by mały nie jadł słodyczy oraz by matka nie pozwalała mu ogladać czegosik tam w TV dopóki nie zje obiadu. Dlaczego tak prosiła, to mniej istotne, fakt, ze prosiła. No i dzieciak napychał się u dziadków czekoladkami, obiadu nie jadł, TV oglądał, bo "przecież to dzieciątko". Miedzy innymi DLATEGO, z powodu takiej postawy swojej matki, kolezanka mając podbramkową sytuację z powierzeniem dziecka komuś wolała powierzyć je kolezance, np. mnie, a nie swojej matce, choć ta a jakże sama deklarowała pomoc w tej opiece.
                • panna.ze.dworku Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 09:36
                  Verdano, rzecz w tym, że pani mogła sobie ze swoją matką/teściową usiłować wypracować kompromis. Mogła ZREZYGNOWAĆ z jej CODZIENNEJ pomocy przy zajmowaniu się dzieckiem albo robić to sama albo wynająć nianię, albo oddać dziecko do przedszkola.
                  I, choć generalnie zgadzam się z tobą co do "Pomoc to nie tylko poświecanie czasu, ale także liczenie sie z wola tego, któremu sie pomaga", to co zrobiłabyś na miejscu tejże babci? Zajmujesz się dzieckiem (nie chorym itp), którego matka życzy sobie, byś obiad podała punkt o 15:00. Tymczasem już około 13:00 dziecko zaczyna marudzić, że głodne. Co robisz?Podajesz jakąś przekąskę i wiesz, że za te półtorej godziny mała nie tknie obiadu? Przetrzymujesz dziecko "na głodniaka" aż do pory wyznaczonej przez "wiedzącą lepiej" mamusię? Czy podajesz ten nieszczęsny obiad, licząc się z tym, że w razie czego później podasz małej jakąś przekąskę? Dodajmy jeszcze, że garść suszonych moreli to nie jest jakaś chemia, jak większość "mlecznych kanapek" czy innych cudów reklamowanych w tv. Serio - jeśli dziecko nie ma alergii (a ze słów matki nie wynikało, że gniew wywołuje SZKODZENIE dziecku, a wyłącznie "ja powiedziałam inaczej, a ta "stara" to lekce sobie waży!") - zjedzenie pięciu czy sześciu morelek - nie zabije...
                • kora3 Verdano 01.12.18, 11:53
                  verdana napisała:
                  . Nie wszystkie dzieci nadają
                  > sie do żłobka, nie wszystkie matki mogą zrezygnować z pracy.


                  Tak, nie wszystkie matki mogą zrezygnować z pracy, tylko jest taki drobny szczegół - zwykle nie wszystkie BABCIE - również.

                  Tak naprawdę nie jest wcale tak wiele kobiet, które babciami zostają będąc już na emeryturze, w każdym razie po raz pierwszy.
                  • verdana Re: Verdano 01.12.18, 12:12
                    Jesli ta babcia opiekuje sie dzieckiem, to widocznie mogła. Nie przyjmujemy założenia, ze została do tego zmuszona siłą. Nie wiemy też, czy dziecko rzeczywiscie marudzi wcześniej, bo głodne, czy babcia wie, ze dziecko jadać winno o 12.30, a nie o 15 , bo o takiej porze jadały dzieci za jej czasów. A potem dziecko nie wytrzymuje do kolacji o 19 podawanej przez rodziców. Nie mozna na podstawie tej rozmowy wywnioskować, która ze stron ma rację, ale nie jest powiedziane, ze rację ma babcia.
                    • kora3 Re: Verdano 01.12.18, 13:14
                      Ale ja nie o tym jedzeniu chciałam Verdano, na ten temat już sie wypowiedziałam i mam zdanie zblizone do twego, to ze ktoś pomaga, to nie znaczy, ze moze nie liczyć się z rodzicem i niweczyć to co on wypracowuje.

                      ja sie tym razem odniosłam tylko do tego, że tak, jak nie każda młoda matka moze sobie pozwolić na przerwę w pracy, tak i nie kazda babcia moze sobie pozwolic na nią. Znam przypadki, gdzie babcia - w ramach pomocy rodzicom - opiekuje sie ich dzieckiem sama pracując. Bo ona ma prace od 8 do 16, a rodzice dziecka, na zmiany - np.
                      Czy babcia bardzo chce pomagać - ano Verdano tak szczerze, to nie tyle chce, co w swoim pojęciu musi. Nie, ze nie kocha wnuka - uprzedzę, ale zwyczajnie, ona po pracy TEŻ jest zmęczona, też chciałaby sobie gdzieś wyjść, poświecić trochę czasu na swew hobby. Ale że własnie kocha wnuka i swojego syna też, to chce tym młody,m pomóc, choć wolałaby, by ta pomoc ograniczała się do zajęciem się wnukiem powiedzmy 2-3 razy w tygodniu, a nie bite 5 dni i czasami jeszcze kawałek weekendu. No taka prawda.
                      • verdana Re: Verdano 02.12.18, 18:00
                        Oczywiście. A niektóre babcie nie żyją. Albo wyemigrowały do Australii. Ale to nie ma nic wspólnego z tematem wątku.
                        Jak babcia się godzi opiekować dzieckiem, to jest dorosła, ponosi konsekwencje swoich wyborów. Nie musi. Może od razu powiedzieć, że będzie sie opiekować 3 razy w tygodniu. Widocznie lubi się umartwiać, albo lubi, aby wiedziano, że się poświęca.
              • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 14:48
                kora3 napisała:


                >ale nie należy jej obligatoryjnie oczekiwać.
                Zgadzam się w 100%. A najzabawniejsze jest to, że tacy ludzie, nie dość że tej pomocy żądają, wymagają to nie są w stanie tego docenić i fora są pełne takich "mamusiek" narzekających na "stare krowy" wink karmiące ich dzieci o pół godziny za wcześnie. Nie chcę tu za świętą robić, ale do głowy by mi nawet nie przyszło obarczać moich rodziców czy teściów sprawami mojego dorosłego życia.

                • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:06
                  Wiesz, a mnie w pewnym okresie mego całkiem dorosłego życia - przyszło, ze tak powiem na to sad
                  Miałąm bardzo trudną sytuację małzeńską i bardzo cięzko zachorowałam, stan był taki, że groził śmiercią. Moi rodzice nie tylko systematycznie pomagali mi przyjeżdzając do mnie do domu, gdy jeszcze byłam w domu, a potem do szpitala, ale takze wspomagali mnie finansowo, bo nie mogłam pracowac, a spora czesc mego wynagrodzenia wynikała nie z etatu, a z wierszówki, wiec gdy poszłam na zwolnienie lekarskie został mi goły etat. Na aktualnego jeszcze meza nie mogłam liczyć, wiec ...
                  • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:10
                    kora3 napisała:

                    > Wiesz, a mnie w pewnym okresie mego całkiem dorosłego życia - przyszło, ze tak
                    > powiem na to sad
                    > Miałąm bardzo trudną sytuację małzeńską i bardzo cięzko zachorowałam

                    No więc właśnie, w takich sytuacjach nie tylko można, ale i należy liczyć na pomoc rodziców - absolutnie najbliższych krewnych. To normalne, że ludzie się wspierają, a nie odwracają mówiąc - jesteś dorosły, to radź sobie sam.
                    • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:18
                      Owszem Aquo, ale nie czarujmy się to była sytuacja raz ekstremalna - nie każda dotychczas zdrowa około 30 - letnia osoba jest w stanie zagrożenia życia, a dwa - nieprzewidywalna. Sądzę, ze nie o takie sytuacje w tym wątku chodzi
                  • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:19
                    kora3 napisała:


                    > Miałąm bardzo trudną sytuację małzeńską i bardzo cięzko zachorowałam, stan był
                    > taki, że groził śmiercią.

                    Ale to jest zupełnie inna sytuacja. Choroby się nie wybiera, nie planuje.
                    • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:25
                      alexxa6 napisała:

                      > Ale to jest zupełnie inna sytuacja. Choroby się nie wybiera, nie planuje.

                      Trudnych sytuacji z dziećmi też się nie planuje...one że tak powiem wychodzą w praniu smile
                      • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:27
                        Owszem Aquo, ale już same dzieci, w sensie ich poczęcia w dzisiejszych czasach raczej się planuje, wiesz?
                      • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:30
                        aqua48 napisała:


                        > Trudnych sytuacji z dziećmi też się nie planuje...one że tak powiem wychodzą w
                        > praniu smile
                        ale dzieci się planuje mimo że wiadomo, że nie jest sią w stanie nimi zająć tak jak powinni to zrobić odpowiedzialni rodzice. problemy, trudności są przewidywalne gdy powołuje sią do życia potomstwo.
                        • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:42
                          alexxa6 napisała:

                          > ale dzieci się planuje mimo że wiadomo, że nie jest sią w stanie nimi zająć ta
                          > k jak powinni to zrobić odpowiedzialni rodzice.

                          Śmiem twierdzić, że nieodpowiedzialni rodzice niczego nie planują smile

                          problemy, trudności są przewidywalne gdy powołuje sią do życia potomstwo.

                          Oj nie, nie wszystkie. Przerabiam to teraz przy własnej wnuczce. Moje dzieci słuchając moich opowieści często mówiły, nie, nie, MY BĘDZIEMY WYCHOWYWAĆ INACZEJ. No ok, fajnie. I okazuje się, że owszem, dzięki bogu, teraz wiele spraw można inaczej, lepiej, czy sprawniej zaplanować lub urządzić, ale nie wszystkie sytuacje są przewidywalne i jakoś wcale nie we wszystkich niemowlę i potem małe dziecko życzy sobie współpracować z rodzicami tak jak oni to z góry zaplanowali i ta pomoc bywa bardzo, ale to bardzo potrzebna, jeśli nie chce się paść na pysk z wyczerpania, lub brać zwolnień z pracy...
                    • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:26
                      No dokładnie taksmile Ale pomimo to, że sytuacja ta nie wynikała nijak z mej winy, czy niefrasobliwości byłam rodzicom bardzo wdzięczna, co przyjmowali ze zdumieniem "A za co jesteś wdzięczna? Jesteś naszym dzieckiem! To nasz OBOWIĄZEK pomóc ci w trudnej sytuacji! Przecież cię kochamy!"
                      Mimo takiej postawy moic rodziców i i mimo tego, ze ich było na taką pomoc mi zwyczajnie stac (to też czynnik niebagatelny) w życiu nie postawiłabym ich w takiej sytuacji mając na to wpływ.
                • verdana Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:23
                  Absurd. Wiele babć deklaruje, że zajmie się dziećmi. Rozumiem, ze w rodzinie nie wolno liczyć na nikogo poza sobą. Rzeczywiscie, przy takim nastawieniu nie warto mieć rodziny.
                  • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:42
                    verdana napisała:

                    > Absurd. Wiele babć deklaruje, że zajmie się dziećmi. Rozumiem, ze w rodzinie n
                    > ie wolno liczyć na nikogo poza sobą. Rzeczywiscie, przy takim nastawieniu nie w
                    > arto mieć rodziny.

                    wolno i nawet trzeba liczyć na rodzinę. Ale nie w takich sytuacjach. Czasy, sposób życia, możliwości itp. zmieniły się , nie żyjemy w latach powojennych, tak jak nasi dziadkowie. Więc nie podtrzymujmy tej "tradycji". Gdzie ludzie mieszkali, kilka pokoleń na kupie w dwupokojowym mieszkaniu, rodzice finansowali ślub i wesele dzieci , bo ci nie śmierdzieli nawet groszem, tuż po ślubie , albo nawet przed na świat przychodziły masowo wnuki, i sprawą oczywistą było że "babcia" siedząca w domu tak czy tak ( bo nie ma żadnego zawodu) musi się tymi wnukami zająć. Dziś prawie 70 lat później , to życie powinno wyglądać jednak inaczej................w/g mnie.
                    • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:54
                      alexxa6 napisała:

                      >nie żyjemy w latach powojennych, tak
                      > jak nasi dziadkowie. Więc nie podtrzymujmy tej "tradycji". sprawą oczywistą było że "babcia
                      > " siedząca w domu musi się tymi wnukam
                      > i zająć. Dziś prawie 70 lat później , to życie powinno wyglądać jednak inaczej.

                      Ale wszyscy chyba są za tym, że dziadkowie nie MUSZĄ teraz rzucać wszystkiego i się wnukami zajmować, jednak warto żeby byli na podorędziu w miarę swoich sił i możliwości i można było na ich pomoc liczyć bez podejmowania pod nogi.
                      Sprawa ma jeszcze drugi koniec - kiedy dziadkowie którzy się wnukami nie zajmowali w ich dzieciństwie, nie interesowali ich sprawami, nie pomagali, nie spędzali wspólnie czasu, tylko zajmowali swoim życiem, być może karierą zawodową, oczekują później zainteresowania od tych wnuków. A wnuki - cóż, też mają swoje życie, i w żaden sposób emocjonalnie z takimi dziadkami związane nie są...
                      Znajoma tak mi się żaliła że jej siostrzenica chodząc do liceum przechodzi codziennie obok domu babci, ale ani nie zajrzy, ani nie wpadnie. A ja pytam, a babcia się nią zajmowała, w dzieciństwie? Spędzała czas z wnuczką? Robiły coś razem, lubiły się? A nie, nie, babcia wówczas była w sile wieku, pracowała na wysokim stanowisku, była zajęta, nie miała czasu. No to czego chce teraz?
                      • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 16:12
                        aqua48 napisała:

                        A ja pytam, a babc
                        > ia się nią zajmowała, w dzieciństwie? Spędzała czas z wnuczką? Robiły coś razem
                        > , lubiły się? A nie, nie, babcia wówczas była w sile wieku, pracowała na wysoki
                        > m stanowisku, była zajęta, nie miała czasu. No to czego chce teraz?

                        nie wiem, może ja żyję w innym środowisku. Też znam takie rodziny, tyle że te dzisiejsze babcie, czyli kobiety w wieku 60-80 lat nie siedzą w domu samotnie, cały dzień wypatrując przez okno, za towarzystwo mając wyleniałego kota . Tylko żyją pełnią życia, mają hobby, podróżują, udzielają się towarzysko, często po śmierci męża wchodzą w nowe związki. Nie są "starymi, zaniedbanymi, biednymi" wdowami , które tęsknią za olewającymi je wnukami, tylko korzystają z życia, mając na to życie środki finansowe, bo właśnie w sile wieku pracowały, kształciły się , zarabiały spore pieniądze by teraz z tego korzystać.
                      • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 16:49
                        Wiesz Aquo, widzę u Ciebie pewną niekonsekwencję sad Raz piszesz, ze dziadkowie nie musza rzucać wszystkiego, a za chwilę, ze nic dziwnego, że jakaś panna ma bacię gdzieś, bo gdy panna była mała, to babcia pracowała - A CO MIAŁA ta babcia robić? Rzucić pracę? A kto by jej mówiac kolokwialnie dawał jesć teraz? No, moze jest jeszcze dziadek ze sporą emeryturą, ale przecież nie zawsze tak jest ...
                        Moja mam przeszła na wczesniejszą emeryture, żeby móc zajmowac sie swoim umierającym ojcem - fakt, ale przeszła, bo MOGŁA Aquo. A mogłą bo mój tato pracował za granicą i dobrze zarabiał, ja byłam już samodzielna, a moja siostra czesciowo sie utrzymywała. Gdyby mój tato zarabiał przeciętnie, ja oczekiwałabym wsparcia rodzicow, a siostrę dzienne studentkę musieli w całości rodzice utrzymywać, to sprawa wyglądalaby inaczej. Tu jeszcze było ro, że mój dziadek miał relatywnie wysoką emeryturę, ale przecieżnie zawsze tak jest. Mam prosty przykład - żona mego dziadka, druga, tez wychodzac za dziadka była wdową (po górniku), miała troje dzieci - wszystkie pracujące, z pracującymi męzami/żonami uczącymi sie dziećmi. Kiedy okazało się, ze zachorowała na Alzheimera mój dziadek już był mocno chory. Nie był w stanie zajmować się on zoną, a żona - nim. Więc mój dziadek poszedł do moich rodziców, a żona dziadka do swojej córki i zięcia - na dwa pokoje z kuchnią i 2 uczacych sie dzieci. Ale nie było możliwości, by tam została, wymagała całodobowej opieki, a ani córka tej pani, ani jej mąż nie mogli zrezygnowac z pracy, a dzieci - ze szkoły. Być moze stać by ich było na wynajecie kogoś do opieki na czas ich nieobecnosci, tym bardziej, że przecież mój dziadek miał sporą emeryturę i jako mąż bynajmniej nie uchylał się od partycypowania w takich kosztach. Ale nie wynajęli i pani trafiła do dobrego, ale domu opieki. I była to pani, która bardzo dbala o swoje dzieci i wnuki, gdy były małe, a jednak ...
                        • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 17:03
                          kora3 napisała:

                          > Wiesz Aquo, widzę u Ciebie pewną niekonsekwencję sad Raz piszesz, ze dziadkowie
                          > nie musza rzucać wszystkiego, a za chwilę, ze nic dziwnego, że jakaś panna ma
                          > bacię gdzieś, bo gdy panna była mała, to babcia pracowała - A CO MIAŁA ta babc
                          > ia robić? Rzucić pracę?

                          Koro, jak zwykle udajesz że nie rozumiesz. Ale jeśli już potrzebujesz takiego wyjaśnienia... Chodziło mi o to, że to dziadkowie muszą stworzyć więź z wnukami wówczas gdy te są dziećmi, jeśli chcą mieć z nimi dobre kontakty w przyszłości. I nie, wyobraź sobie, że dziadkowie nie muszą w tym celu rzucać pracy i głodować na starość. Ale gdy wybierają własną karierę, swoje rozrywki i nie mają wcale dla wnuków czasu na zasadzie że jeśli ich dzieci na potomstwo się zdecydowały to niech sobie radzą z nim same, to trudno potem być zdziwionym, że dorastające panny jak to mawiasz olewają takich dziadków..
                          Czyli generalnie - we wszystkim doby jest umiar, a konsekwencje poczynionych wyborów ponosi każda strona.




                          • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 17:25
                            Aquo, ale dlaczego należy zakładac, że dziadkowie ALBO oddają dzieciom swoich dzieci maximum swego - niech będzie - wolnego czasu, albo w ogóle sie wnukami nie interesują. Przecież takie skrajnosci to absurd - wszystko albo nic. Pomijając już sytuacje takie, gdzie dziadkowie mieszkają po prostu na tyle daleko, że kontakt z wnukami z konieczności jest np. raz na kilka miesięcy, raczej rzadko sie zdarza, by mieszkając blisko widywali się z wnukami czy swoimi dziećmi tylko z jakichś okazji typu np. swieta. Takie sytuacje pewnie jednostkowe się zdarzają, ale nie jest to standard.
                            W tym watku mowa o oczekiwaniu od dziadków takiego zachowania, do jakiego wobec dzieci zobligowani są ich rodzice, a nie o tym, że dzadkowie czesto gesto zabierają wniki na wakacje albo np. "zarazaja" swoim hobby. Mój kolega stracił dziadka gdy miał 12 lat, a teraz ma po 40 -stce. Ten dziadek "zaraził" go zeglowaniem i tak już mu zostało, wiem o tym stąd, że zawsze tego dziadka wspomina, choć na serio wiele sie tam z nim nie nażeglował, bo pewnie jako roczniaka go nie szkolił, a dziadek zachorował na raka jak kolega miał lat 10 i za 2 lata umarłsad
                            Czy rzeczywiscie tworzenie wiezi z dziadkami ma polegać na tym, ze przejmą oni wiekszosc obowiazków rodziców dziecka?
                            • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 17:36
                              kora3 napisała:

                              > Aquo, ale dlaczego należy zakładac, że dziadkowie ALBO oddają dzieciom swoich
                              > dzieci maximum swego - wolnego czasu, albo w ogóle sie wnukami n
                              > ie interesują.
                              > Czy rzeczywiscie tworzenie wiezi z dziadkami ma polegać na tym, ze przejmą oni
                              > wiekszosc obowiazków rodziców dziecka?

                              A GDZIE ktoś coś podobnego napisał?
                              • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 11:41
                                Aquo, wprost nie, ale tak napisałaś o tym braku więzi w kontekście pracy babci, gdy panna była mała, jakby ta babcia była ZOBOWIĄZANA do opieki nad nią pomimo, albo zamiast pracy, bo inaczej nie ma więzi i panna teraz nawet do babci nie zajrzy. Naprawdę niewiele znam sytuacji, gdy dziadkowie wcale nie interesują się swoimi wnukami i WCALE nie spezdają z nimi czasu. Także w takich sytuacjach, gdy rodzice dziecka nie są razem to rzadkosc - poza marginesem społeczny, ze już tak dosadnie powiem.
                                Większosc dziadków lubi ze swymi wnukami spedzać czas, ale - właśnie - znakomita większośc obecnych dziadków to ludzie w okolicach mego wieku i starszych tylko nieco - ludzie aktywni zawodowo.
                                Dziś jak to kilka osób w tym wątku podnosi zresztą - niewiele kobiet moze sobie pozwolić na to by nie pracować - w sensie ich zarobki to znacząca pozycja we wspólnym budżecie. Rzecz w tym, że to NIE dotyczy tylko młodych mam, dotyczy też pań, które zostają BABCIAMI. Oczywiscie nie wszystkich, ale sporej czesci. Ot teraz za pół roku babcią zostanie moja przyjaciółka, ma 54 lata, a jej córka 23. Przyszła babcia pracuje i pracować będzie, bo poza samodzielną już córką przyszła mamą, mają jeszcze z męzem 2 młodszych dzieci uczących się dziennie i niepracujących. Nie byłoby jej stać zwyczajnie na to, by teraz przejśc na zasiłek przedemerytalny czy porzucić pracę. Takie są realia.
                                • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 12:18
                                  kora3 napisała:

                                  > Aquo, wprost nie, ale tak napisałaś o tym braku więzi w kontekście pracy babci
                                  > , gdy panna była mała, jakby ta babcia była ZOBOWIĄZANA do opieki nad nią pomi
                                  > mo, albo zamiast pracy

                                  Nic podobnego nie pisałam, za Twoje czytanie między wierszami Koro nie odpowiadam.

                                  > Przyszła babcia pracuje i pracować będzie, bo poza samodzielną już córką pr
                                  > zyszła mamą, mają jeszcze z męzem 2 młodszych dzieci .Takie są realia.

                                  Zupełnie nie rozumiem a propos czego ta wstawka i po co tu opowiadasz o swojej koleżance - z tego co zrozumiałam żadnego problemu nie ma ani ona, ani jej córka?

                                  • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 13:08
                                    Aquo, no proszę Cię - nie udawaj - w tym watku mowa o roszczeniowych dzieciach, które same mają dzieci i opieki nad nimi wymagają od swoich rodziców. Bo nie każda młoda mama moze sobie pozwolić na to, by nie pracowac, bo nie każde dziecko "nadaje się" do żłobka itd. Ok, ale prawda jest taka, że nie kazda babcia też moze sobie pozwilić by nie pracowac, czy nie każdy dziadek.

                                    A a propos tworzenia tej więzi o czym pisałaś. Otóż znam taką panią, która swoimi wnuczętami, dziećmi swej córki zajmowała sie tak ok. 10 lat, całą trójką. Pani zajmowała się - bo chciała, nie pracowała, gdy została babcią, mieszkałam z córką i zięciem bardzo blisko. Z drugą parą dziadków, rodzicami ojca, wnuki tej pani miały kontakt dośc zradki z racji odległosci - drugi koniec Polski. Kiedy najstarszy wnuk miał ok. 10 lat, a pozostałe 8 i 5, córka pani z rodziną zdecydowali sie wyjechać za granicę, niby niedaleko, na Wyspy. Początkowo pojechali rodzice z najmłodszym dzieckiem, żeby szkolne dzieci dokończyły rok szkolny. Na wakacje już starszaki pojechały tam. Dla dzieci to był poczatkowo dramat, były bardzo zwiazane z dziadkami, szczególnie z babcią (z dziadkiem tudzież, ale ten pracował, to i wiadomo, ze mniej z nimi czasu spędzał), dzwoniły codziennie, płakały. Ale z czasem się uspokoiły, wiadomo - nowa szkoła, nowe znajomosci. Wiadomo, że córka z rodziną co tydzień do kraju nie przyjeżzdali, a raz na kilka miesiecy. Tymczasem zachorował pan dziadek, więc babcia ani on za bardzo nie mogli tam pojechać. I co znamienne i przewidywalne - w pewnym momencie najstarszy wnuk, czyli ten który powinien być najbardziej zwiazany z dziadkami, bo zwyczajnie najdłużej z nimi był jako dziecko już tak sie nie kwapił na wyjazdy, szczególnie wakacyjne do Polski, do dziadków. Bo wołał z kolegami wyjechać, potem z dziewczyną- normalka. Tymczasem zmarł dziadek, babcia została sama - ta pani za granicą to jej jedyna córka. Owszem, odwiedza ją, ale już coraz częsciej - tylko z męzem. Nie ze dzieci jej nie kochają, nie lubią czy coś, zwyczajnie wolą wolny czas spędzić z rówieśnikami, z chłopakiem/dziewczyną, dorabiajac sobie.
                                    No, ale JAK to skoro tyle czasu im poświeciła ta babcia praktycznie je wychowując? No tak to - pewnie gdyby mieszkały bliżej, to chętnie wpadłyby do babci na kawkę/herbatkę + ciasteczka z raz w tygodniu. Ale że mieszkaja tam, to nie uśmiecha im sie jechać na ferie, czy wakacje do babci, bo nawet zadnych znajomych tu już nie mają. Takie są Aquo realia, POMIMO, że ta babcia w całości poświecała sie im w ich dzieciństwie.
                                    • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 13:41
                                      kora3 napisała:

                                      > nie każda młoda mama moze sobie pozwolić na to, by nie pracowac, bo nie każde dziec
                                      > ko "nadaje się" do żłobka itd. Ok, ale prawda jest taka, że nie kazda babcia t
                                      > eż moze sobie pozwilić by nie pracowac, czy nie każdy dziadek.

                                      Koro w kółko powtarzasz oczywistości upierając się, że ktoś z nimi polemizuje. Otóż rozczaruję Cię - nie polemizuje.
                                      Wybacz, ale reszty Twego długiego postu nie byłam w stanie ani doczytać do końca, ani znaleźć w nim sensu...
                                      Powtarzasz znowu w kółko że "takie są realia" - cóż, Twoje realia najwyraźniej różnią się od moich.

                                      • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 13:47
                                        No być moze się różnią Aquo, nawet na pewno, co czesto dostrzegam w Twoich postach. Spotykasz tylko określony rodzaj ludzi, z określonych srodowisk - rozumiem to. Ja na świat patrze realistycznie, nawet jesli mnie coś nie dotyczy i ngdy dotyczyć nie bedzie umiem sobie i co najważniejsze chyba - chce wyobrazić co zrobiłabym w danej sytuacji.
                                        • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 14:28
                                          kora3 napisała:

                                          > Spotykasz tylko określony rodzaj ludzi, z określonych srodowisk - rozumiem
                                          > to. nawet jesli mnie coś nie dotyczy i ngdy dotyczyć nie bedzie umiem sobie i chce wyobrazić co zrobiłabym w danej sytuacji.

                                          Nie, nie rozumiesz Koro, spotykam rozmaitych ludzi z różnych środowisk - jak każdy. Nie przejmuję się jednak wszystkimi ludzkimi zachowaniami, nie roztrząsam, ani nie biorę ich do siebie tak jak Ty. Nie mam też potrzeby wyobrażania sobie co zrobiłabym lub czego nie, będąc kimś kim nie jestem.


                                          • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 14:43
                                            a skąd pomysł, ze ja biorę zachowania nieskierowane wobec mnie do siebie? Z wyobraźni jak sądze ..smile
                                            Nie przejmujesz się powiadasz, a ubiór jakiegoś urzędnika robi na tobie ogromne wrazenie ...No cóż, nietypowe smile
                                            Nie masz potrzeby powiadasz ...no własnie, nie masz i stąd czesto trudno sie z Tobą dogadac, bo nie bierzesz pod uwage zupełnie sytuacji opisywanej w danym watku, tylko lecisz schematem "tak i tak", nie odczuwasz empatii w stosunku do opisywanych postaci - obojętnie, czy ktoś z czymś sobie poradziłby, czy nie - powinien robić tak i tak. Domyslam się, ze dobrze ci z tym i nie krytykuję takiej postawy, ale nie przekonasz mnie, że sprzyja ona zrozumieniu innych smile
                                            • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 14:54
                                              kora3 napisała:

                                              > a skąd pomysł, ze ja biorę zachowania nieskierowane wobec mnie do siebie? Z wyo
                                              > braźni jak sądze ..smile

                                              A choćby z tego dla mnie zupełnie kuriozalnego zdania: "ale GDYBYM była mężczyzną"...

                                              > Domyslam się, ze dobrze ci z tym i nie krytykuję takiej
                                              > postawy, ale nie przekonasz mnie, że sprzyja ona zrozumieniu innych

                                              Dobrze, że od krytyki mojej postawy życiowej Koro się powstrzymałaś smile ponieważ byłoby to kompletnie bezcelowe. Poza tym właśnie napisałam Ci wyżej że absolutnie nie mam potrzeby rozumienia wszystkich. Po prostu - biorę ich takimi jakimi są.

                                              • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 02.12.18, 09:07
                                                aqua48 napisała:
                                                >
                                                > A choćby z tego dla mnie zupełnie kuriozalnego zdania: "ale GDYBYM była mężczyz
                                                > ną"...


                                                Dla Ciebie to kuriozalne, dla mnie nie - to zwyczaje wg mnie podejście do innych - nie tylko czubek własnego nosa i nie tylko to co mnie dotyczy - wg mnie tak należy.
                                                >

                                                > Dobrze, że od krytyki mojej postawy życiowej Koro się powstrzymałaś smile ponieważ
                                                > byłoby to kompletnie bezcelowe. Poza tym właśnie napisałam Ci wyżej że absolut
                                                > nie nie mam potrzeby rozumienia wszystkich. Po prostu - biorę ich takimi jakimi
                                                > są.


                                                Widocznie Ci z tym dobrze i niemasz potrzeby poznawania swiata - przecież napisałam,, że nie krytykuję smile
                  • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:43
                    Widzisz Verdano -pomiędzy sytuacją, gdy ktoś DEKLARUJE, a stawianiem kogos przed faktem dokonanym jest spora róznica. na przykładzie - moja ciotknie pracowała, gdy mój kuzyn sie ozenił, a potem został ojcem. Ciotka z wielką chęcią zajęła się po macierzyńskim jego żony, wówczas poczatkującej lekarki, ich synkiem. Była wrecz szczesliwa ze moze to robić i stanowiła dla nic wielką pomoc, ale
                    - mieszkała stosunkowo niedaleko od nich, jakieś 20 km
                    - nie pracowała, wiec nie musiała do tego z pracy rezygnować
                    - nie była stara (miała koło 80-tki) ani schorowana
                    - była zmotoryzowana
                    - nie była biedna
                    - była zamężna i w kwestii zakupów np. mogła liczyć na męza
                    Wszystko to powyższe jest, wg mej oceny, ważne.
                    Bo kiedy ja wyszłam za mąż
                    - moja mama pracowała
                    - tato był na kontrakcie za granicą
                    - moja mama czesciowo już wówczas opiekowała się swoim schorowanym i starszym ojcem, do którego jeszcze wówczas mieszkającego osobno m,usiała dojechać
                    - rodzice czesciowo utrzymywali moją siostre - studentkę.

                    Gdybym sobie powiedzmy rok po ślubie "Zafundowała" dziecko sytuacja byłąby jeszcze bardziej skomplikowana, bo wówczas już żona mego dziadka była w domu opieki, a on sam mieszkał z moimi rodzicami, ojciec co prawda zjechał z kontraktu, ale pracował nadal, tak jak i mama. KTÓRE z moich rodziców miałoby się zając tym wnukiem czy wnuczką wg Ciebie?
                    • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:45
                      Ciotka miała około 50 -tki - oczywiscie, przepraszam
            • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 14:52
              alexxa6 napisała:

              > z tego co nie raz słyszałam, n
              > iektórzy tak właśnie planują....pobierzemy się, jedni rodzice mają nam zapewnić
              > lokum a drudzy będą niańczyć nasze dzieci.
              > Skoro nie stać mnie na dzieci, nie mam gdzie mieszkać, nie będę m
              > ieć czasu ani możliwości zajmować się własnym potomstwem, to nie zakładam rodzi
              > ny.

              Wyjąwszy postawę typowo roszczeniową - mnie się wszystko i wszędzie bezwzględnie należy, to nie jest takie proste ani oczywiste. Płodność jest u kobiet czasowo ograniczona - i to mocno. najczęściej po prostu nie da się decyzji o posiadaniu dzieci odkładać do momentu osiągnięcia "wystarczającej" stabilizacji finansowej i mieszkaniowej, bo bije zegar biologiczny. Poza tym sądzę, że postawy oczekujące od rodziców bycia na każde zawołanie do pomocy przy wnukach często okazują dzieci które same były wychowywane przez dziadków i chciałyby w jakiś sposób sobie takie dzieciństwo "odebrać". Tyle, że jest to mocno frustrujące oczekiwanie jeśli dotyczy osób które własnymi dziećmi się nie zajmowały i nie miały takiego zamiaru. Wnuki również ich nie będą interesowały. I takie pokoleniowe błędne kółko oczekiwań się robi.
              Warto też mieć na uwadze, że niezwykle trudno jest wychowywać dzieci absolutnie bez żadnej pomocy i nawet rodzice nie mający własnych rodziców czy teściów, z jakiejś formy pomocy jeśli nie instytucjonalnej czy płatnej, to choćby dalszej rodziny czy sąsiadów lub znajomych, jednak korzystają bo są do tego zmuszeni.
              Dlatego byłabym daleka od takich stwierdzeń, że kto nie jest samowystarczalny to nie powinien rodziny zakładać. Pamiętajmy że to właśnie dzieci i wnuki są naszą przyszłością, także tych ludzi którzy na potomstwo z rozmaitych powodów nie zdecydowali się. Kto się będzie nimi opiekował na starość, kto wypracuje ich emerytury i renty, kto będzie im świadczył wszelkiego rodzaju usługi? Ich rówieśnicy? Chyba jednak nie.
              • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:16
                Wiesz co Aquo? Ja tego z doświadczenia własnego, ani moich rodziców nie pisze, ale z obserwacji rodziców -na poczatek - moich kolegów i koleżanek z podstawówki. Otóż jak byc moze wiesz, pochodzę ze Śląska i tam w okresie mego dzieciństwa bardzo wielu ludzi, głownie młodych, z najrózniejszych czesci Polski przyjeżdzało do pracy i osiedlało sie, zakładało takze tam rodziny. Lwia czesc dzieci z mojej podstawówkowej klas, a właściwie obu klas, to były dzieci takich ludzi. W większosci mamy moich kolegów i kolezanek pracowały, a na pomoc swoich rodziców, czy krewnych mogli ich rodzice liczyć w zakresie wysłania do nich dzieci na ferie/wakacje, bo na tyle daleko mieszkali, że pomoc na co dzień nie była zwyczajnie mozliwa. Takie były realia. I jak obserwowałam jakoś sobie ci rodzice radzili Aquo. radzili, pomimo, iż tzw. życie było wówczas zanacznie trudniejsze niż teraz - nie wszyscy mieli samochody, mało kto telefon w \domu, na zakupy sie nie szło tylko polowało itd. A mimo to.

                A i teraz jak widzę - znam mnóstwo par, które nie mogły korzystać z pomocy swoich rodziców mając dzieci, bo - równie - ci rodzice nie zyli, żyli, ale mieszkali daleko, mieszkali blisko, ale pracowali także itd. I też ci ludzie mieli dzieci i też sobie radzili.
                • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:35
                  Koro, moi dziadkowie ze strony Mamy zmarli przed moim urodzeniem, dziadkowie ze strony Taty mieszkali dość daleko i nie byli w stanie pomagać, moi rodzice musieli pracować oboje, a ja, ponieważ nie chodziłam do przedszkola (ze względu na stan zdrowia) spędzałam sporo czasu u moich pracujących w domu ciotek, sąsiadek itp. Przez jakiś czas miałam też opłacaną nianię/gosposię. Ja również opłacałam moim dzieciom nianie gdy musieliśmy pracować oboje z mężem, synowie byli mali, a moja Mama mimo mieszkania w tym samym budynku nie była w stanie pomagać nam codziennie, bo opiekowała się moim schorowanym Tatą. Tak ludzie sobie zawsze radzą. Zatem twierdzenie, że na dzieci należy się decydować tylko wówczas gdy kogoś na to całkowicie stać jest nie tylko błędne, ale i może doprowadzić do końca ludzkości...
                  • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:50
                    Ale Ty się przecież zdecydowałaś, jak BYŁO Cię stać, opłacałaś nianie. Ci ludzi, rodzice moich kolegów i kolezanek - także zdecydowali się, jak ich było stać - nanie nie były popularne, ale były żlobki, przedszkola.
                    Nie chodzi przecież o to, że na dzieci mogą się decydować tylko ludzie bardzo zamozni i tacy, gdzie kobieta moze nie pracować bodaj do czasu pójscia dziecka do szkoły - w większosci tak nie jest. ALE oczekiwanie, że rodzice mają OBLIGATORYJNIE przejąc czesc obowiązków swoich dorosłych dzieci jest dla mnie roszczeniową postawą i nieetyczną.
                    • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:56
                      kora3 napisała:

                      > ALE oczekiwanie, że rodzice mają OBLIGATORYJNIE przejąc czesc obowiązków swoich dorosłych dzieci jest dla mnie roszczeniową postawą i nieetyczną.

                      No ale z tym się wszyscy zgadzają...
                      • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 17:00
                        Skoro się wszyscy zgadzamy to skąd jakieś "ale"?smile
                        • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 17:04
                          kora3 napisała:

                          > Skoro się wszyscy zgadzamy to skąd jakieś "ale"?smile

                          Powinnaś wiedzieć najlepiej bo to był cytat z Ciebie smile

                  • alexxa6 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 16:01
                    aqua48 napisała:

                    ale i może doprowadzić do koń
                    > ca ludzkości...

                    tego akurat bym się najmniej obawiała wink na chwilę obecną jest na świecie prawie 8 miliardów ludzi. W krajach bardziej rozwiniętych liczba narodzin spada, za to rośnie w tych mniej rozwiniętych, mniej uprzemysłowionych. Rozmnażają się jak króliki. Bardziej grozi przeludnienie niż niedobór.
    • reinadelafiesta Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 15:17
      Panna ze dworku
      Uważam, że ani młodzi nie mogą oczekiwać, że wszystko się odbędzie na ich warunkach, ani dziadkowie narzucać swojej woli tylko dlatego, że pomagają. Kompromis, przynajmniej w mniej istotnych kwestiach jest konieczny. Jeśli młodym rodzicom to nie w smak- no trudno, niech wynajmą opiekunkę, tam będzie można powiedzieć: płacę i wymagam. Oczywiście dziadkowie też niech pamiętają, że swoją szansę na wychowanie dzieci po swojemu już mieli☺
      • verdana Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 16:47
        Czasem rzeczywiście trzeba iść na kompromis - babcia to nie niania, której się płaci i wymaga. Ale akurat w kwestii regularnego karmienia dziecka tym, czego rodzice sobie nie życzą jakoś nie widzę miejsca na kompromisy.
        • kora3 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 16:53
          Masz rację Verdano, ale skoro pomimo rozmów taka babcia nie zmienia tego co robi, to sie babci za pomoc DZIEKUJE i zapewnia się płatną pomoc, która bedzie karmić czym nalezy, bo m.in za to się jej płaci. Proste, nie?smile
        • reinadelafiesta Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 17:33
          Verdana
          Dlatego napisałam o kompromisie w kwestiach mniej istotnych, żywienia do nich nie zaliczam. Ale rabanu z powodu np.
          jednego cukierka też bym nie robiła, jeśli nie jest to sprawa np.uczuleń. Chodzi mi o to, że obydwie strony powinny się wykazać zrozumieniem, rozsądkiem i dobrą wolą i nie robić z igły wideł.
          • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 17:43
            reinadelafiesta napisała:

            >Ale rabanu z powodu np.
            > jednego cukierka też bym nie robiła, jeśli nie jest to sprawa np.uczuleń. Chodz
            > i mi o to, że obydwie strony powinny się wykazać zrozumieniem, rozsądkiem i dob
            > rą wolą i nie robić z igły wideł.

            Ja bym również nie robiła rabanu z powodu tego że dziecko dostało obiad trochę wcześniej niż punkt ta godzina którą sobie zażyczyli rodzice. Trudno jest przekonać głodnego dzieciaka że musi czekać, bo mamusia kazała jeść dokładnie o tej i o tej. No chyba, że dziadkowie koniecznie muszą postawić na swoim i karmią dziecko w innych porach "bo tak" i potem w domu jest problem nie z tej ziemi. Tak też może być.
            Rozsądek, umiar, życzliwość i wzajemny szacunek to chyba najlepsze co można polecić w takich kontaktach, które ze strony dziadków nie powinny się przerodzić ani w walkę o wnuka i swoją jedyną słuszność, ani w manie go w nosie, bo to wszak rodzice są od zajmowania się.

          • verdana Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 18:28
            Ja też bym nie robiła. Ale raban z powodu codziennego dokarmiania czymś, co mi nie odpowiada juz tak. Ja sama miałam problem - dziadkowie zabierali dzieci na dwa tygodnie wakacji. Ok, byłam wdzięczna, bo dzieci inaczej musiałyby siedzieć w mieście, w letnim przedszkolu. Ale dziadkowie wymagali, aby dzieci zjadały wszystko co na talerzu, a to jest rzecz, której jestem fundamentalnie przeciwna. I co wtedy? Dla dobra dzieci jednak lepiej nie rezygnować z pomocy dziadków, ale jednoczesnie trudno zostawić to tak, jak jest, bo mój syn-niejadek był naprawdę tym sfrustrowany.
            • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 08:29
              verdana napisała:

              > dziadkowie wymagali, aby dzieci zjadały
              > wszystko co na talerzu, a to jest rzecz, której jestem fundamentalnie przeciwna
              > . I co wtedy? Dla dobra dzieci jednak lepiej nie rezygnować z pomocy dziadków,
              > ale jednoczesnie trudno zostawić to tak, jak jest, bo mój syn-niejadek był napr
              > awdę tym sfrustrowany.

              Najlepiej w takiej sytuacji starać się wypracować jakiś kompromis - i z dzieckiem i dziadkami - rozmawiać, tłumaczyć, pokazywać. Problem doskonale rozumiem, bo sama byłam dzieckiem - niejadkiem, które często siedziało nad talerzem pełnym zimnego już jedzenia wymieszanego ze łzami...prawdziwy horror, a wystarczyło wówczas tylko zmienić podejście dorosłych, choćby dawać dziecku mniej jedzenia, a częściej i lepiej doprawionego. I po latach i wielu rozmowach na ten temat, rozumiem też moich rodziców, bo stale byłam zagrożona anemią złośliwą (jak wtedy twierdzili z dużym przekonaniem lekarze), czego obawiali się panicznie, dodatkowo obciążeni dziecięcą traumą wojennego głodu.
              Uważam że najgorzej jest kiedy obie strony okopują się przy swoim i nie są skłonne do rozmów i otwarcia się. A czasy i podejście zmieniają się. Moje dzieci zmieniły bardzo dużo w moich przekonaniach na życie, na to co konieczne, niezbędne itp. ale też teraz jak są dorosłe i samodzielne widzę też jaki moje i męża wychowanie ma wpływ na ich postrzeganie świata, nawyki i przyzwyczajenia. Sądzę, że cały czas uczymy się czegoś od siebie nawzajem i chyba o to chodzi.
              • verdana Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 12:15
                Mój syn jadł wybrane rzeczy i bardzo mało, przy czym zadnego kompromisu z nim niuie dało się wypracować. Nie uwazałam zresztą, ze kompromis polegający na skłanianiu dziecka do jedzenia czegoś, czego nie chce ma jakikolwiek sens. Dziecko idealnie zdrowe. Nie chce, nie je. Dziadkowie byli z opcji "jedzenia sie nie marnuje". Tłumaczyliśmy wielokrotnie, aby mu po prostu jeść nie dawali, jeśli czegoś nie chce. Co wtedy? Nie wysyłać dziecka na wakacje, czy ststematycznie pouczać dziadków i zalić sie kolezance?
                • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 01.12.18, 12:25
                  verdana napisała:

                  > Mój syn jadł wybrane rzeczy i bardzo mało, przy czym zadnego kompromisu z nim n
                  > iuie dało się wypracować.

                  Ja też jadłam bardzo niewiele i poza tym byłam że tak powiem monotematyczna - potrafiłam miesiącami codziennie jeść wyłącznie, identycznie to samo. Po czym np. po trzech miesiącach następował zwrot i jadłam znowu wyłącznie co innego. Kompromis moi rodzice ze mną po prostu musieli wypracowywać, choć przychodziło to obu stronom z dużym trudem smile Gastronomicznie byłam potwornie trudnym dzieckiem. Również u moich dziadków, i oczywiście na wszelkich wyjazdach.



                  • verdana Re: Oczekiwania i komentowanie. 02.12.18, 18:01
                    Mój syn też był, ale okazało sie po latach, że to my byliśmy trudni - u dorosłego juz syna wyszła alergia na większość tego, czego nie jadłsmile
                    • aqua48 Re: Oczekiwania i komentowanie. 02.12.18, 18:38
                      verdana napisała:

                      > Mój syn też był, ale okazało sie po latach, że to my byliśmy trudni - u dorosłe
                      > go juz syna wyszła alergia na większość tego, czego nie jadłsmile

                      Ja jestem alergiczką od lat. Pamiętam, że jako już mocno dorosła osoba zapytałam moją Mamę właściwie to po jakie licho w każde wakacje lali we mnie mleko "prosto od krowy" skoro było wiadomo że zaraz dostanę na nie bardzo przykrego i bolesnego uczulenia i będą musieli wydawać pieniądze na lekarza i smarować mnie maściami, a ja będę cierpieć. Mama odparła, że bardzo mnie przeprasza, ale takie było w owych latach silne przekonanie, że dziecko musi pić mleko, a wiejskie to już w ogóle najlepsze, że nie byli w stanie się mu przeciwstawić mimo iż na własne oczy co rok widzieli, że mnie ono najwyraźniej nie służy..Co gorsza ja to mleko akurat bardzo lubiłam.
                      Tak, że też mam doświadczenie z trudnymi rodzicami. Może to mnie uchroniło od bycia (w tym względzie) trudną matką?
    • magazynka Re: Oczekiwania i komentowanie. 30.11.18, 21:34
      Nie zetknęłam się ani sama nie miałam. Dziadkowie bardzo daleko, a dziecko nasze i trzeba sobie radzić.
      Chore? - ja na zwolnieniu. Wakacje? - załatwialiśmy obóz, kolonie czy wspólne wyjazdy.
      Moja matka uwielbiała wnuka, ale przyjeżdżała może raz na miesiąc na 1 dzień. Teściowie na drugim końcu Polski i mocno starsi - nigdy u nas nie byli (my raz z 2-latkiem u nich).
      Żadnych pretensji czy wymagań.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka