reinadelafiesta
10.12.18, 10:39
Właśnie przeczytałam, jakie skutki przyniosła akcja #MeToo. Chyba nie do końca tak miało być. W skrócie: segregacja zamiast równouprawnienia, przegięcie w drugą stronę. Kobiety mogą ponieść teraz konsekwencje akcji w postaci np.braku awansu, propozycji zawodowych. Bo po co panowie mają się narażać na posądzenia? Część z nich pewnie nawet skwapliwie wykorzysta sprawę: wiadomo, nie brakuje takich, którzy miejsce kobiety widzą gdzie indziej niż na Wall Sreet, więc będzie dyskryminacja płci pod płaszczykiem poprawności.
Uważacie akcję #MeToo w takiej formie za potrzebną? A może jesteście zdania, że trzeba było na bieżąco reagować, a nie po latach, kiedy to już trudno cokolwiek udowodnić a przeciwnicy oskarżają ofiary o chęć zaistnienia, hipokryzję i wyolbrzymianie? Nie brakuje przecież takich głosów nawet wśród kobiet- aktorek. Jak znaleźć równowagę i czy to w ogóle możliwe?
Dla zainteresowanych: next.gazeta.pl/next/7,151003,24253779,unikanie-wspolnych-kolacji-z-kolezankami-z-pracy-szokujace.html#a=90&c=145&s=BoxBizMT