gravitylessons
05.06.13, 23:39
W przedszkolu, w którym pracuję trafiło do mnie na terapię dziecko, u którego podejrzewam ZA. Co więcej, odbiegające od normy zachowania zauważają wszyscy - od dyrektora do pań, które pomagają w grupie. Chciałam delikatnie zasugerować mamie, żeby poddać dziecko diagnozie w tym kierunku. Ale wychowawczyni grupy absolutnie mi tego zabroniła, twierdząc że to nie jest nasza działka, od tego jest psycholog (którego de facto nie ma w tej placówce). Jedyne do czego udało mi się namówić mamę to diagnoza w PPP, w której stwierdza się, że dziecko rozwija się prawidłowo (nie wiem, skąd oni wysnuli ten wniosek, ale ok). Po tej diagnozie mama uznała, że sprawa jest zakończona, chociaż sama zaczęła zauważać, że z synkiem jest "coś nie tak". Z tym, że ona upatruje przyczyny jego zachowania w tym, że w grupie jest agresywne dziecko, które dokucza jej synowi oraz faktowi, że niedawno na świecie pojawił się młodszy braciszek (chociaż niepokojące zachowania miały miejsce dużo wcześniej). Co Wy robicie w sytuacji, gdy macie podejrzenie całościowych zaburzeń u dziecka? Sugerujecie rodzicowi specjalistyczną diagnozę czy też zostawiacie sprawę własnemu biegowi - tak jak, niestety, stało się to w przypadku "mojego" dziecka?