lavaredo1
30.10.06, 19:28
Witajcie,
Nie interesują mnie zbytnio górnolotne wyjaśnienia, chciałbym poznać szczerą
prawdę:)
1. Jedni i drudzy sprzedają 'bezpośrednio', tzn. zaczepiając ludzi na ulicy,
wchodząc im do biur, domów..
2. W obu przypadkach sprzedawane produkty są zwyczajnie DROGIE [zresztą, co
tu ściemniać o wydajności pasty za 50 zł, skoro z tych 40 pln pewne 30 zł
idzie na prowizje dla różnych szczebli tego interesu, a sama pasta jest
robiona w Chinach za 3.50 :)].
3. W obu przypadkach są te zbiorowe "szkolenia", "treningi" - jedyna rzecz,
jaką to 'trenuje', to swoisty pęd do kasy i swoiście rozumiana asertywność,
tj. umiejętność zawracania głowy ludziom, którzy tego nie chcą.
Sprzedawałem kiedyś przez miesiac książki jako akwizytor. Właziłem ludziom do
urzędów, sklepów. Książeczka kosztowała w detalu 16 złotych. Ja sprzedając 10
dziennie miałem nawet 9 złotych prowizji na sztuce. Oczywiście spece od
marketingu udowodniliby pewnie, ze te kilka kartek jest warte 50 złotych, no
ale..
Proszę Was o wypowiedzi,
Pozdrawiam :)