a.adas
21.11.09, 14:31
Lubię bajki. Ale czy lubię utopie?
Czy to nie ciekawe, że buntujemy się (internauci) w wirtualnym świecie
znacznie częściej niż w realu? Co prawda anonimowo, ale jesteśmy odważniejsi,
bardziej skorzy do wydawania radykalnych sądów. Tylko czy odwaga nie myli się
nam - dzięki Panie Tomaszewski - z odważnikiem?
Cenzura! cenzura! Każda ingerencja szeroko rozumianego prawa w wirtualny
światek spotka się z takim wykrzyknieniem. I krzyczeć tak będą nawet ludzie,
którzy w realu są za jak najostrzejszymi sankcjami, bo "niewinni nie mają
czego się bać". I śmieszne, bo nawet polityczna polaryzacja, w tej jednej
kwestii nie odgrywa aż tak wielkiego znaczenia. Próba wprowadzenia, nazwijmy
go "porządkiem", to zawsze Orwell, rok 1984 i tym podobny zestaw, głoszonych
choć nie czytanych, wolnościowych komunałów. Od lewa do prawa.
Weźmy nieszczęsne kasyna - ustawa PO jest fatalna, tu pełna zgoda. Efekty
przyniesie odwrotne od oczekiwanych (no może poza sondażowymi). Blokowanie
dostępu do stron z kasynami to oczywisty skandal, ograniczenie wolności.
Dorosły obywatel ma prawo wyboru! No to zastanówmy się. W bloku obok działa
nielegalne kasyno. Po mieście rozdawane są ulotki, pod oknami chodzą
naganiacze. Neony migają, do środka wchodzą trzynastoletnie dzieci. Policja
nic z tym nie robi. Oto obraz upadku Państwa Polskiego, prawda?
Albo jak X napisze na forum że Y jest głupi, a do drzwi Iksa zapuka policja,
to nawet fani (część) Ygreka zagrzmią oburzeniem. Oburzenie będzie mniejsze,
jeśli do zdarzenia dojdzie w realu. Np. na spotkaniu partyjnym, uroczystości
czy choćby głupiej ulicy. A nawet, jeśli taki sąd pojawi się w mediach
tradycyjnych i spotka się z reakcją prokuratury. Wtedy pierwszym odruchem jest
sprawdzanie, kto stoi za tym, kto to napisał...
Oczywiście net jest środowiskiem specyficznym. Technologicznie - chyba jednak
na szczęście - nieogarnialnym. Co działa na dwójnasób: łatwiej się bronić, ale
też pokusa do nadużywania prawa jest pewnie większa. Tu zgoda: W internecie
łatwiej o nadużycia ze strony Państwa. Ale znowu, wykryte w realu nadużycia
nas oczywiście oburzają, ale jakoś szybciej o nich zapominamy. A na pewno nie
traktuje ich tak osobiście.
Czytam tych kilka bzdurnych akapitów, i zastanawiam się sam o co mi chodzi.
Ano o to, że internet to nie jest ogromna próżnia, w której wolno wszystko i
nie powinna być ograniczona prawami państwowymi. Bo - stety czy niestety - jak
najbardziej zahacza (choćby finansowo, o czym często pamiętać nie chcemy) o real.
Czy net to osobna "cywilizacja" czy jedynie "narzędzie" cywilizacja? Oto jest
pytanie!