kawa_poranna1
19.12.20, 17:27
Obecny rząd pisowski cierpi nie tylko na deficyt moralny ale i intelektualny.
Obca mu jest etyka jako logika wolności, zawsze uniwersalna.
Rządzi więc zarówno wbrew prawom jurysdykcji jak i prawom ekonomii, za to cechuje go doraźny spryt w utrzymywaniu się u władzy, który w związku z powyższym musi skutkować destrukcja systemu, co już staje się coraz bardziej widoczne, choćby w formie słabącej waluty, jako kryterium jakości rządów.
Została bowiem zachwiana delikatna równowaga systemu finansów publicznych, do czego wygodnym alibi może być pandemia, choć podwaliny tego zagrożenia położone zostały długo przed nią a sama pandemia je jedynie silniej uwydatni.
Wiele wskazuje na to, że władza nie oprze się twardym faktom rynku, którego wyeliminowała z zamkniętego układu sektora państwowej gospodarki, w którym panuje z jednej strony dowolność a który musi jednak liczyć się z odbiorem sygnałów, jakie generuje, jak rosnące ceny usług dla odbiorców czy wycena akcji spółek z udziałem skarbu państwa na GPW.
Sytuacja może szybko ulec zmianie gdy konkret 500plus i trzynastek straci powab wobec silniejszej inflacji, która jedynie na poziomie pełzającym jawi się jako abstrakcja.
Aby nie skończyć tyranią większości demokracja wymaga dwóch przesłanek, konieczne wyrobienie obywatelskie społeczeństwa i/lub zadowalający poziom elit politycznych, zwłaszcza ich poczucia odpowiedzialności za państwo.
Obecnie w Polsce żaden z tych warunków nie jest wystarczająco spełniony.
Tak więc proces edukacji będzie musiał następować w warunkach większego kryzysu.
Do 2015 wszystkie władze 3. RP zdawały się przy porównywalnych cnotach obywatelskich spełniać wymagane minimum zdolności do demokracji, co zaowocowało historycznym okresem prosperity, zauważonym w kraju i na świecie.
Teraz świat przeciera oczy ze zdumienia, co się z tym pisowskim krajem dzieje.