ireneo
06.03.23, 19:40
Wczorajszy dzień
miałem na luzie,
to sobie dzisiaj
podrzemałem dłużej.
Mimo, że za oknem
rzęziła śmieciarka,
a potem karetka
szurnęła na sygnale,
ja, jak w szpitalnej ciszy,
beztrosko spałem dalej.
Bez wzwodu i głodu,
bez ciągot.
Nawet bez ochoty
do poznania o mnie zdania,
hejtującej miernoty.
Nie potrzebowałem nic.
Nie trapił mnie
brak ludzi.
Tak mi było fajnie
i nie śnić
i się nie budzić.
I pewnie wieczność
błogo tak bym leżał,
gdyby nie natrętna
czujność pęcherza.
No, to można bez lęku
czekać na życia finał,
gdy nieznany dzień,
czy godzina.
Zwłaszcza, że do tego
nie trzeba:
ani się wymądrzać,
ani wysilać.
Bo i po co
trząść się ze strachu?
Lepiej w pełni
korzystać z życia,
bez trwogi
przed końcem w piachu,
w którym będziemy,
jak sprzed powicia.
Zatem sursum corda,
na pohybel dojniej drużynie
bo niczym inflacja, covida
nienażarta morda.
- błoga wieczność
nikogo nie minie.
Zachęcam do tego szczerze
bo nie wszystko: sława, praca,
codzienne ranne pacierze,
gdy każdemu i tak sypną gruz
spod którego się nie wraca