zlamas-kutany 18.05.23, 09:57 Babcie emerytki tak jak za PRLu będą mogły sobie dorobić do emerytury. wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,29771300,krakow-wprowadza-nocna-prohibicje.html Odpowiedz Link Zgłoś Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
obrotowy w zupelnosci popieram 18.05.23, 15:48 jeszcze za PRL-u mialem taka zaufana babcie na Brzeskiej (na tylach Bazaru Różyckiego) zaufanym klientom do kazdej zakupoionej flaszki dawala za frico 50-tke u niej na miejscu na melinie, coby spragnieni nie musieli ciagnac "z gwinta" na schodach, a schody byl stare i waskie... Odpowiedz Link Zgłoś
krzy-czy Re: w zupelnosci popieram 18.05.23, 21:58 mieszkałem tuż przy brzeskiej. market m-ki brzeska był wyjąt6kowo sprawnie zarządzany. wchodząc od kijowskiej flaszka kosztowała no powiedzmy stówe. to pod nr.3. pod nr7 już 95. no bo klient musiał dalej przejść po flaszeczkę. raczej nie było rozbojów. jak już klient był nawalony jak meserszmit to owszem rozebrali go z ko0żuszka. ale normalny klient był bardzo szanowany. handel odbywał się raczej w bramach. w niektórych były nawet 2-3 mety. Odpowiedz Link Zgłoś
obrotowy w bramach - to handlowal proletariat. 18.05.23, 22:53 krzy-czy napisał: > ale normalny klient był bardzo szanowany. > handel odbywał się raczej w bramach. w bramach - to handlowal "proletariat". a moja babcia - to byla "licencjonowana" i pracowala na 1.szym pietrze. milicjanci tez u niej kupowali - jak zebrali kase z mandatow na flaszki. mijalem sie czasem (z nimi) na schodach Odpowiedz Link Zgłoś
horpyna4 Re: w bramach - to handlowal proletariat. 19.05.23, 11:05 Kumpel z pracy też wtedy mieszkał w tamtej dzielnicy i za sąsiadkę miał meliniarę prowadzącą interes u siebie w mieszkaniu. Problem był taki, że klienci często mylili drzwi i walili do niego. Po całej takiej nocy był w robocie mało przytomny. Za to na moim osiedlu po wprowadzeniu zakazu sprzedaży alkoholu przed 13.00 interes w tych godzinach przejęły straganiarki na niewielkim bazarku. Pod ladą miały wszystko, co potrzeba, nawet całkiem niezłe francuskie wina stołowe. No bo człowiek chce sobie zjeść obiad, czasem w towarzystwie, a nagle mu wina zabrakło? Bez sensu, na szczęście zaistniało takie pogotowie. Nawet skorzystałam; handlarki zupełnie nie krępowały się, widocznie milicjanci dostawali swoją dolę. Odpowiedz Link Zgłoś
stefan4 a w oficjalnych sklepach... 19.05.23, 11:57 horpyna4: > po wprowadzeniu zakazu sprzedaży alkoholu przed 13.00 Ten zakaz może i dziurawy, ale miał sens. Bo przedtem w sklepach często się słyszało: — Pani da pół litra bez kolejki, bo spieszę się do roboty! I jeśli gościu miał w łapie odliczoną sumę, to pani dawała, a kolejka nie protestowała... - Stefan Odpowiedz Link Zgłoś
zdravko_vypic w latach 1980. pracowałem jako student... 19.05.23, 13:30 ...dla firmy polonijnej zajmującej się dezynsekcją, jeździliśmy po różnych miejscach trując najczęściej prusaki. W jednej z lokalnych knajp w zapadłej dziurze w górach na filarze podpierającym strop sali restauracyjnej wisiały dwie informacje. Pierwsza: "Alkohol podajemy od godziny 13" Druga: "Noże w zestawach sztućców podajemy do godziny 13". To się zgadza ze sławnym anegdotycznym zeznaniem sądowym górala: "Wypadek to był, wysoki sądzie, siedziałek sobie spokojnie i kozickiem sobie łodkrawałem skibki łod chleba, a łon przysed, łodezwoł sie niegrzecnie, potem jakosi tak zamachał renkami, potkneł sie i mi na ten mój kozicek buch. I tak łosiemnaście razy" Odpowiedz Link Zgłoś
privus Re: W rodzinnym mieście Dudy wrócą mety? 18.05.23, 21:17 Pomysł rodem z PRL-u. Odpowiedz Link Zgłoś
horpyna4 Re: W rodzinnym mieście Dudy wrócą mety? 18.05.23, 21:49 Przecież PiS to PRL-bis, mają tamten ustrój w genach. Odpowiedz Link Zgłoś
a.jej.rkoniak Re: W rodzinnym mieście Dudy wrócą mety? 19.05.23, 12:10 policja też dorobi Odpowiedz Link Zgłoś
horpyna4 Re: W rodzinnym mieście Dudy wrócą mety? 19.05.23, 12:21 Policjant też musi wypić. Odpowiedz Link Zgłoś