ukos
30.08.23, 18:50
Reżim PRL-PiS zastrasza wyborców żądając ujawnienia swoich preferencji wyborczych i tworząc listy swoich przeciwników, w czym, rzecz zupełnie niesłychana, uczestniczy nawet Państwowa Komisja Wyborcza.
W tej sytuacji jedynym sposobem zapewnienia możliwości głosowania zgodnego z sumieniem w tzw. referendum bez narażenia się np. na ostracyzm, a może i prześladowania ze strony niewielkiej społeczności zdominowanej przez zwolenników obecnej władzy jest zorganizowanie powszechnej akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego.
Sądzę, że liczna grupa demokratycznych działaczy politycznych oraz uznanych autorytetów społecznych powinna wezwać do unieważniania swojego udziału w oszukańczym referendum poprzez całkowite przedarcie karty referendalnej.
Zamiast dać się wpisać na PiSowską listę proskrypcyjną, jak to określił Jacek Czaputowicz, niegdyś antykomunista prześladowany za walkę o wolne wybory, których nieodłącznym atrybutem jest tajność głosowania, a niedawno minister w rządzie PiS, ale człowiek z gruntu uczciwy i szlachetny, lepiej dokonać aktu o równoważnym skutku, ale bez narażania bojkotującego na agresję PiSu.
Tajemnica sposobu potraktowania karty referendalnej jest chroniona przez zawartą w konstytucji i kodeksie wyborczym zasadę tajności głosowania. Tym samym jeżeli głosujący dochowuje tajności swojego postępowania z kartą referendalną (tj. udaje się do kabiny wyborczej oraz izoluje od wglądu osób postronnych), to nie ma możliwości oskarżenia go o zniszczenie owej karty bez popełnienia przestępstwa z art. 251 k.k., czyli ujawnienia tajemnicy głosowania, zagrożonego karą do dwóch lat więzienia. Tego przestępstwa dopuściłaby się też osoba obserwująca w przezroczystej urnie fakt wysunięcia się przedartej karty referendalnej spomiędzy innych kart, gdyby ten fakt i dane głosującego komukolwiek ujawniła. Dlatego też nie należy karty wynosić, tylko podrzeć w kabinie.
Z powyższego wynika, że udowodnić zniszczenie karty referendalnej można jedynie korzystając z informacji uzyskanych w drodze przestępstwa. W tym świetle tracą znaczenie pogróżki przewodniczącego PKW o karalności tego aktu. Ta karalność to zresztą wyjątkowo niemoralny przepis polskiego prawa, jak widać wprowadzony w celu zastraszania wyborców. Jednak na PiSowskie represje można odpowiedzieć pozwem zbiorowym przeciwko państwu polskiemu, który najdalej w sądzie europejskim będzie skuteczny, a ujawniającym tajemnicę głosowania groziłoby więzienie, może nawet trybunał w Hadze.
Sprawa sposobu bojkotu referendum jest szczególnie ważna dla ludzi ze wsi i małych miasteczek. Jest konieczna akcja informacyjna w tej sprawie i wezwanie do obywatelskiego nieposłuszeństwa.