ateista.blog.pl
21.02.06, 07:02
Sytuacja w Lublinie jasno pokazuje, że uczucia stają się w naszym kraju
narzędziem tłumienia wolności słowa. Bo jeśli rektor UMCS z całą powagą
oświadcza, że „wystawa oraz treści wydrukowane na koszulkach mogą naruszać
uczucia i poglądy wielu osób” i uważa to za wystarczający powód do odwołania
wystawy, to przecież na tej podstawie można zamknąć wiele innych wystaw,
pozwać do sądu dziennikarzy, pisarzy, plastyków, zakazać druku wielu książek.
A może nawet zamknąć wszystkie wystawy, niczego już nie drukować, nie kręcić
filmów, bo z dużą dozą pewności można założyć, że zawsze się znajdzie grono
osób urażonych jakimś poglądem lub sposobem jego ekspresji.
Mnie na przykład, jako ateistę, obraża symbol krzyża – przywodzi mi na myśl
religijny autorytaryzm, liczne i okrutne zbrodnie popełnione w imię
chrześcijańskiego Boga, deptanie ludzkiej godności, religijną cenzurę,
pogardę dla pluralizmu społecznego. Czy zatem, szanowni chrześcijanie, w imię
poszanowania moich uczuć przestaniecie posługiwać się waszym symbolem? Nie
sądzę. Ale też wcale od was tego nie wymagam. Po prostu rozumiem, że w życiu
społecznym nie da się uniknąć sytuacji, w których dochodzi do konfliktu
różnych uczuć i dlatego – choć czuję się obrażony – nie podejmuję żadnych
działań: nie organizuję protestów ani bojkotów, nie podaję do sądu, nie
imputuję osobom, które mnie obrażają, że „cierpią na zanik pewnych
elementarnych ludzkich uczuć”. Mam świadomość, że moje uczucia nie są
najważniejsze na świecie.
Natomiast osoby religijne nadają swym uczuciom najwyższą rangę, najwyraźniej
uznając je za wyjątkowe, cenniejsze czy też głębsze od innych emocji.
Rozumiem, że chrześcijanie mogą postrzegać w ten sposób własne stany
emocjonalne, ale domaganie się od innych osób, by przyjęły ten religijny
punkt widzenia to próba poszerzenia zakresu własnej wolności kosztem
ograniczenia wolności innych ludzi.
Prof. Wojciech Sadurski napisał kilka dni temu na łamach „Rzeczpospolitej”:
»Dla wyznawców określonej religii krytyka (nawet ostre drwiny) jest czymś
bolesnym, ale przecież bolą nas też drwiny z naszych silnych przekonań
politycznych, moralnych lub estetycznych. Wszystko, do czego jesteśmy mocno
przywiązani - co stanowi o naszej tożsamości - traktujemy zazwyczaj z powagą,
a drwiny nas bolą. Nie ma powodu, by przekonania religijne były traktowane w
sposób prawnie bardziej chroniony niż przekonania, które w systemie moralnym
osób niewierzących zajmują miejsce równie prominentne, co wiara u wyznawców.
Gdyby rozciągnąć cenzurę (choćby tylko w wersji „auto”) na wszystko, co dla
niektórych ludzi jest istotne, zakres wolności słowa okaże się niezmiernie
wąski«.
Ostatnio naszym krajem niemal codziennie wstrząsają kolejne eksplozje
urażonych uczuć. Lubelski konflikt jest jednak szczególny, bo wykracza poza
sferę symboli religijnych i rozgrywa się w sferze świeckiej. Widzimy, że
uczucia religijne starają się wniknąć w tę sferę, chcą jak najgłębiej
naznaczyć ją swoim piętnem i ograniczyć w ten sposób wolność wyrażania
pewnych poglądów. Uważam tę sytuację za bardzo groźną, zwłaszcza w kontekście
obecnych tendencji politycznych w Polsce. Coraz bardziej zaznacza się
dominacja i uprzywilejowanie jednego światopoglądu, przy jednoczesnej
dyskryminacji wszystkich tych, którzy myślą i czują inaczej.
Uczucia ponad wszystko