endlessrain
23.11.06, 16:51
O tragedii w Halembie trąbią w radiu, telewizji, zapłakane rodziny są na
pierwszej stronie w wyborczej, ludzie organizują pomoc dla rodzin zmarłych
górników... Wszystko to sprawia że zastanawiam się jak mierzy się tragedie,
ilu górników musi zginąć by ogłoszono żałobę narodową, czy to jakaś konkretna
liczba czy też wszyscy znajdujący się akurat pod ziemią? 23 osoby? Czy to aż
tak wiele? Zastanawiam się jaka jest średnia dobowa norma dla naszego kraju,
ile ludzi jest mordowanych na ulicach , ginie w wypadkach samochodowych, z
przepicia w rowie, z głodu, ilu nastolatków powiesiło się w tym roku, ile
dzieci ginie katowane w domu, ilu bezdomnych zamarza w zimie? To co dzieje się
na co dzień jest mniej ważne bo dzieje się na co dzień, natomiast ta śmierć
jest wyjątkowa bo od święta więc nagle możemy odstawiać naszą szopkę, zbiorowe
szaleństwo, zapalmy wszyscy świeczki, łączymy się w modlitwie. Brakuje nam
terrorystów, własnego World Trade Centre, mielibyśmy co rozpamiętywać i nad
czym płakać.