maja-z-podworka
23.08.11, 11:59
Misogino to wątek na TVN24 – teraz praktycznie nie istnieje, po 4 latach rozwijania się został skasowany przez moderatorów. Pozostał tylko post wprowadzający i wpisy nautów powstające już po zniszczeniu wątku.
Weszłam na Misogino chyba rok po jego utworzeniu – przeczytałam pierwszy post Soni , uznałam, że była to dyskusja o Gombrowiczu a potem czytałam aktualne strony – dowiedziałam się, że Sonia zmarła ratując dzieci, była dobrym człowiekiem, którego pamięć jest Misoginianom droga. Nietrudno było to zaakceptować. Wątek był ciekawy, zawierał sporo interesujących tekstów, było trochę ciekawych ludzi. Nie byłam uczestnikiem Misogino, ale czasem ich czytałam, czasem wpisywałam okazjonalne życzenia.
Dziś, kiedy czytam to, co napisał Izydor88 na Kalejdoskopie.... kiedy czytam to, czego nie przeczytałam wcześniej – początki Gombrowicza (obecnie na forum, poza pierwszym postem Soni - niedostępne, ale w swoim czasie skopiowane przez Maskę.)….Kiedy na to wszystko patrzę trudno mi uwierzyć, że coś takiego mogło się wydarzyć.
To jest forum poświęcone między innymi manipulacjom w necie – popatrzcie więc na Misogino.
Oto początek: Lekarka – pediatra i kardiochirurg, lat 50, w Darfurze ratuje dzieci pracując dla organizacji Lekarze bez granic. Jest wdową, jej mąż i 8-letnia córeczka zginęli w wypadku. Ona sama kocha wszystko co polskie ponieważ jej dziadek był Polakiem. W stanie wojennym organizowała wyjazdy tirów z darami do Polski….Musiała mieć wtedy dwadzieścia kilka lat…
Udzielała się na forach Interii, gdzie popierała Kaczyńskich, potem przeniosła się do TVN, gdzie radykalnie zmieniła poglądy polityczne. Za nią (wyraźnie to podkreślając) przyszli z Interii różni nauci ciesząc się, że ją tu odnaleźli – było to towarzystwo z całego świata – Szwecja, Włochy, Francja, Polska…..Wcześniej na Interii odbyła się akcja „chcesz wiedzieć co z Sonią, idź na TVN24). Tę część historii znam z opowieści Izydora.
Pierwszy post na TVN dotyczył skreślenia Gombrowicza z listy lektur i nie odznaczał się niczym wyjątkowym…Ot, post jakich wiele…Ale to początek. Sonia cały czas dysponuje dostępem do sieci i choć nie pisze często, to jednak relacje napływają. Jest w Darfurze opiekując się chorymi dziećmi.
Z Dafuru wywozi te dzieci do Włoch (po drodze w samolocie siedmioro umiera, ona zdążyła je ochrzcić), potem natychmiast (wróciła w środę w nocy, pracę podejmuje od poniedziałku), rezygnując z wszelkiego odpoczynku zaczyna pracę i zaraz pracuje co najmniej dwie doby bez przerwy…następnie żle się czuje (o tym wszystkim pisze na forum) , ma objawy grypopodobne (oczarowana Nią nautka natychmast podejrzewa, że zarazila się jakimś afrykańskim wirusem) idzie do „kolegów-lekarzy” okazuje się, że zarazila się wirusem Ebola, jest leczona w oddziale zakaźnym, wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną, potem z jakiegoś powodu operowana, w końcu umiera. Na jej ustach błąka się cały czas nikły uśmiech, przed oddziałem, (czy też szpitalem), gdzie jest leczona stoją matki z dziećmi. Dzieci pytają ”mamo czy ciocia wyzdrowieje?”.
Czuwa też bez przerwy wierny przyjaciel Marco, który jako „Amicus di Sonia” składa relacje z tego wszystkiego całemu forum Misogino, Losy tego forum Sonia przed pójściem do Szpitala złożyła w ręce właśnie Marca i Wściekłego Układu (popularnie zwanego WU). Do szpitala przyjeżdża też z Bolonii zrozpaczona nautka, znająca dotąd Sonię tylko z sieci.
W końcu Sonia umiera. O tym, że przyczyną śmierci był wirus Ebola nikt nie wie, bo szpital to ukrywa. Cialo Soni zostaje przewiezione samolotem do Lugano…Na lotnisku w Rzymie jest żegnana przez wiceprezydenta Rzymu i sekretarza stanu Watykanu – kardynała Angelo Sodano. WU, który przekazywał te wieści od Marca na Misogino myślal pierwotnie, że to sam wiceprezydent Włoch żegnał Sonię, ale Marco, niezwykle skrupulatnie uściślił sprawozdanie. Samolot na pożegnanie wypuścił bialo – czerwone race….
Nieszczęsny Marco czuwając przy Soni nabawił się przewlekłej niewydolności nerek (to już powtarzam za Izydorem, bo sama się tego nie doczytałam), był dializowany.
Wszystko to zmieściło się w ciągu dwóch pierwszych tygodni lipca 2007.
Misogino tonie w rozpaczy. Zycie ma dla większości piszących tam wtedy nautów sens tylko o tyle, o ile jest wypełnianiem testamentu Soni.
WU opowiada, jak jego żona, Sorellina, spotyka księdza proboszcza - otrzymuje od niego zadanie wydrukowania postów z Misogino i dostarczenia mu, żeby mógł je przesłać do Rzymu aby tam można było rozpocząć się proces beatyfikacyjny. WU zaczyna nazywać Sonię świętą.
Sorellina jedzie do Włoch służbowo (jest lektorem języka włoskiego? Nie jestem tego pewna, możliwe są jakieś warianty, w każdym razie zna biegle wloski i korzysta z tej znajomości języka w pracy). Ma tylko dwie godziny czasu wolnego w Rzymie więc Marco rezygnuje z dializy by się z Nią spotkać. Spotkanie jest bardzo wzruszające, telefonicznie uczestniczy w nim żona Marca i jego mały synek….Marco jest synem emigrantów z Polski, wedle słów WU kilkadziesiąt lat mieszkający „na obczyźnie”.
Więcej czytać nie miałam teraz cierpliwości i czasu.