40angel
13.08.12, 20:22
Prosze przed przeczytaniem nie przenoscić wątku :
Przecież prawie każdy dogmat, czyli `niepodważalna prawda' kościelna, jest
kłamstwem wymyślonym przez któregoś z papieży dla pomnożenia kościelnej
fortuny lub zakresu własnej władzy
Weźmy czyściec `założony' przez papieża Grzegorza I. Wkrótce po jego
ustanowieniu skarbiec `ojców świętych' oraz trzosy biskupów zaczęły pękać w
szwach. Bo równocześnie z czyśćcem papież wymyślił płatne odpusty od jego
mąk - najdroższe zwalniały nawet od 1000 lat cierpienia, ale były i takie dla
mniej zamożnych - na 100, 50, 20 i 10 lat. Zasobność portfela decydowała o
zbawieniu, dokładnie odwrotnie niż jest to ujęte w Piśmie Świętym, w którym
jest zresztą jasno zapisane, że żywi nie mogą w niczym pomóc umarłym i
odwrotnie. Dogmat o kontaktach pozaziemskich obowiązuje do dzisiaj w postaci
modlitw, cmentarnych wypominków oraz mszy za zmarłych. Nie określa się tylko
czasu czyśćcowej amnestii, żeby co bardziej światli katolicy nie wybuchnęli w
kościele śmiechem.
Albo jeden z ostatnich dogmatów z 1870 roku o nieomylności papieża w
kwestiach wiary i obyczajów. Cała historia papiestwa zaprzecza tej humoresce.
Po drodze jest jeszcze dogmat o eucharystii - powtarzalnej ofierze z Jezusa,
choć według Biblii - niepowtarzalnej i jedynej. Podobnie jest z ubóstwieniem
Marii, matki Jezusa, którą uczyniono `współodkupicielką', po raz kolejny
deprecjonując ofiarę jedynego odkupiciela - Jezusa.
Całe odstępstwo Kościoła rzymskiego zaczęło się od tego, przed czym
przestrzegał Jezus - związania wiary z państwem, mariażu dwóch przeciwieństw -
ludzkich machinacji z rzeczywistością nadprzyrodzoną `Królestwa Bożego'.
Fałszerstwem jest już samo źródło odstępstwa - władza absolutna apostoła
Piotra i jego rzekomych rzymskich następców. Na dobrą sprawę, cała ta
historia kłamstwa i zbrodni powinna zakończyć się ostatnim dogmatem - o
omylności Objawienia Bożego zawartego w Biblii. Wtedy przynajmniej
wielowiekowe wysiłki intelektualne `ojców świętych' nie byłyby kpiną ze
zdolności człowieka do logicznego myślenia i zachowałyby pozory konsekwencji.
W tej chwili o wiele bardziej wiarygodną postacią od papieża jest Joan
Rowling, która - gdy czyta dzieciom napisane przez siebie przygody Harry'ego
Pottera - nie ukrywa, że są to bajki...
Ale nie dziwmy się prostym ludziom, którzy w nie wierzą, skoro nawet część
księży, zwłaszcza młodszych, stwarza takie wrażenie. Sześć lat prania mózgu w
seminarium duchownym robi swoje; sam dałem się na początku omamić.
Oczywiście, głównym powodem, dla którego ludzie łapią się na lep
katoindoktrynacji, jest pragnienie zbawienia, życia po życiu. Kler ułatwia im
sprawę na każdym kroku - sam wykłada spreparowaną papkę o bogu, oferuje
odpuszczenie grzechów za spowiedź i minimum pobożnych praktyk; nawet po
śmierci zapewnia przebaczenie w zamian za płatne msze, modlitwy, zapisy na
rzecz Kościoła itp. Dlaczego nie przyjąć takiej oferty? Jest wygodna. Jej
gwarantem jest przecież wszechpotężna instytucja, postać papieża,
`autorytety' tysięcy duchownych, podniebne świątynie, a nawet całe polskie,
kruchtowe niby świeckie państwo. Wszyscy gną kolana przed majestatem sutanny,
więc dlaczego nie ja? Tylko co bardziej dociekliwi konstatują, że słowa
księdza nie zgadzają się ze słowami Boga. Bo jeśli jestem wierzący, to
przecież Bóg, a nie człowiek, powinien być dla mnie wyrocznią, najwyższym
autorytetem. Ale Boga nie widać, księdza zaś - jak najbardziej. Tylko słowa
Jezusa o szerokiej bramie (Mt 7. 13), która wiedzie do zguby, a wchodzi przez
nią wielu - brzmią w tym kontekście dziwnie znajomo...
Kler od zawsze walczył z ludzkim rozumem. Ubezpieczał się przed myślącymi i
poszukującymi prawdy wiernymi na różne sposoby, choćby wprost zakazując
czytania Biblii w czasach, kiedy była już ona tłumaczona na języki narodowe.
W zamian ukuto i wcielono w życie nowe pojęcie - Biblii dla ubogich. Papieże
i biskupi dbali o piękno architektury sakralnej - wysokie, strzeliste
świątynie, witraże, rzeźby, rozbudowane malowidła itp. Tak powstały
największe kościoły gotyckie, później barokowe i rokokowe cacka, a
współcześnie Licheń i temu podobne kicze. Prawidłową reakcją katolickiego
pospólstwa na te cudeńka jest wywalenie gałów z podziwu. Zamysł jest jednak
głębszy - cała ta pozłacana szata Kościoła miała wystarczyć ludziom za Słowo
Boże, którego czytanie było zastrzeżone dla duchownych. Dzięki zdobyczom
humanizmu takie zakazy i zastrzeżenia - podobnie jak palenie czarownic na
stosach - są już niemożliwe, mimo niewątpliwego, nostalgicznego żalu ze
strony katolickiego kleru.
Oto ile jest warte zbawienie po katolicku - to pozłacana figa z makiem,
pobożne marzenie przy dźwiękach muzyki organowej, bajka o bogu przedstawiona
na witrażu, inkrustowane jajko zbuczałe w środku. Jezus mówił też o grobach
pobielonych na zewnątrz.
Dlaczego wzięło mnie na te rozważania o mirażu katolickiego zbawienia? Oto
kilka dni temu wybuchła afera. W kilku krajach źle (tj. niezgodnie z wolą
papieża) przetłumaczono z łaciny mszał, z którego księża czytają tekst mszy.
W przekładzie niemieckim, włoskim, hiszpańskim i angielskim Jezus umarł `za
wszystkich' (a powinien `za wielu'). W Watykanie zdecydowano, że to zbyt
optymistyczne ujęcie i nakazano - kosztem wielu milionów dolarów - zniszczyć
tysiące drogocennych ksiąg. Jaki z tego wniosek? Uważam, że kler traci coraz
więcej z oręża do trzymania umysłów wiernych na postronku. Zbawienie przez
papieża jest możliwe, ale tylko dla tych, którzy będą posłuszni, więc staraj
się, motłochu, i słuchaj swoich nieomylnych przewodników. Zobaczycie, będą
nas teraz na potęgę straszyć piekłem i rogatymi diabłami. Tylko to im jeszcze
zostało.