pannamania
30.03.22, 14:58
Zacznę od tego, że mam 34 lata i do dziś nie wiem, co zrobić ze swoim życiem zawodowym. Prywatnie układa mi się dobrze, ale wciąż odczuwam jeden wielki bezsens z powodu braku poczucia realizacji zawodowej. To nie tak, że od zawsze nie wiem, co chcę robić. Skończyłam studia dziennikarskie, poszłam na nie, bo chciałam pracować w mediach. Było to naście lat temu, wtedy media były jeszcze inne, niż teraz, a ja wierzyłam, że zdobyte wykształcenie, chęci i zapał do nauki nowego pozwolą mi na znalezienie pracy. Owszem, po studiach poszłam na staż i dostałam po nim pracę w zawodzie. Przez prawie 6 lat tkwiłam w miejscu przepełnionym mobbingiem, byłam najmłodszą kobietą w redakcji i niechęć innych kobiet była widoczna gołym okiem. Im pewniej czułam się w tym, co robiłam, tym gorzej byłam traktowana. To pewnie nic nowego w dzisiejszych czasach, po prostu życie zweryfikowało moje marzenia i okazało się, że może umiejętności do pracy jako dziennikarka mam, ale niestety odpowiedniego charakteru, tupetu i pewności siebie, by walczyć o swoje, już nie. Odeszłam z przekonaniem, że może faktycznie jestem kiepska, bo przecież niemożliwe, żeby aż tyle osób próbowało wykluczyć mnie lub podważać moje kompetencje - dopiero z perspektywy czasu pewne sytuacje stały się jasne i oczywiste. Nie chciałabym jednak wracać do tego etapu życia, pracę zmieniłam z dnia na dzień i trafiłam tak naprawdę przypadkiem do marketingu. Odnajduję się w tym "jako tako" - praca miała być przejściowa, ale pojawił się COVID, co zdecydowanie przyhamowało moje chęci do poszukiwania, teraz z kolei wojna, wszystko to jest niesamowicie demotywujące. To tytułem przydługiego wstępu, bo naszły mnie myśli, że już dłużej nie mogę żyć w takim zawieszeniu, ale nie mam pojęcia, w którą stronę się udać. Moim drugim marzeniem po dziennikarstwie była zawsze psychologia, teraz po latach chciałabym z jednej strony podążyć tym tropem, z drugiej gnębią mnie myśli, że już na to za późno. 34 lata to nie czas, by umierać, wiem, ale zdawanie matury, nauka do niej, potem studia 5-letnie.... W moim mieście nie ma takiego kierunku, musiałabym wyjechać, słyszałam, że zaoczna psychologia nie ma sensu, a robienie 4-letniej szkoły psychoterapii - czy to ma sens? To mnóstwo pieniędzy, a nie jestem pewna, czy psychoterapeuta bez dyplomu dobrej uczelni jest wiarygodny..... słyszałam wiele budujących historii o ludziach, którzy w wieku nawet 50 lat szli na studia, dla mnie wiek to nie bariera, ale nie wiem, jak na to zapatruje się nasz system edukacji, a poza tym możliwości finansowe też mam mocno ograniczone....Z drugiej strony jestem osobą, która wie, że chciałaby w życiu robić coś, co ma namacalny sens - pomagać komuś, kto z tego skorzysta, pracować tak, żeby był efekt, nie dla szefa który zarabia miliony, nie po to, żeby mieć na opłacenie rachunków, ja chcę poczuć sens. Oprócz psychologii rozważałam też jakąś organizację humanitarną, coś w stylu UNICEF, ale odczuwam dopiero teraz, jak mało do zaoferowania w tej kwestii ma moje miasto. Nie chcę myśleć w tej chwili o wyprowadzce, bo tu mam mieszkanie, faceta, psa, myślałam o pracy wyjazdowej. Ale jestem hm, śmiało można to tak nazwać, nieporadna zawodowo. Nie wiem co robić, od czego zacząć, gdzie się zgłosić, za co się brać i co ma sens...... nie chcę przeżyć życia, chodząc do pracy, wykonując ją i odliczając do wyjścia, wracając do domu, jedząc, śpiąc i znów od nowa... Czy ktoś ma/miał podobnie i odmienił swój los?