neja_navi
13.10.22, 12:49
Dzień dobry, chciałabym, aby osoby bez ogródek oceniły sytuację.
Koleżanka K., która usłyszała żart, że skoro kobieta jest szantażowana, że nie będzie ślubu, póki nie będzie dziecka, powinna zrobić sobie fajną noc z przystojnym facetem, a potem oznajmić szantażującemu, że dziecko już jest i mogą brać ślub. Zareagowała na to wyzwiskami, tekstami, że trzeba być ostatnią kur*wą z niedo*baniem mózgowym, żeby coś takiego wymyślić itp. itd.
Ta reakcja mnie bardzo zszokowała, szczególnie, że osoba ta mając prawie 25 lat uwiodła 16-letniego chłopca (a może on nawet wtedy 15 lat miał?) i zaszła z nim w ciążę. W każdym razie do pełnoletności brakowało mu sporo. Urodziło się dziecko, a koleżanka K.zaczęła ciągać po sądach rodziców chłopca o alimenty. Alimenty zostały przyznane, rodzice chłopca nie zgłosili nigdy sprawy o wykorzystanie nieletniego, bo mieli nadzieję, że jakoś się między nimi ułoży. Chłopak obchodził swoje 18 urodziny razem z 1 urodzinami swojego dziecka. Wtedy też już dziecko było podrzucane na tydzień-dwa do dziadków płacących alimenty.
Sprawy układały się między nimi różnie, ale ostatecznie ich drogi jako rodziców dziecka się rozeszły. W międzyczasie koleżanka K.podjęła pracę i przeprowadziła się do swojej matki, aby ta razem z babcią K.opiekowały się dzieckiem.
K. również wynajmowała opiekunkę w pierwszych latach życia dziecka, bo babcia powiedziała, że nie będzie całkiem sama zajmować się dzieckiem. Koleżanka zakupiła też sobie na kredyt mieszkanie i bywała w nim możliwie najczęściej- kłamiąc babci i matce, że jest w pracy. Wyjeżdżała (zazwyczaj 2x w roku) na wakacje zagraniczne, żeby wypocząć i mówiła, że wyjeżdża na delegacje/studia itp. Przez ten cały czas dziecko mieszkało u swojej babci - a matki dziewczyny. Matka, ojciec i babka K.większość czasu zajmowali się dzieckiem, gotowali itp.
K.utrzymuje, że ona głównie zajmowała się dzieckiem, chociaż robiła wszystko, aby nie zjawiać się w domu rodzinnym i nie widzieć dziecka. Jak mówiła "bo mnie te stare k...wy wk...ją tak, że bym je zaj...ła śmiecie jedne, życie mi zmarnowały bo jak dowiedziały się o dziecku, to powiedziały, że mam się do nich wprowadzić, to niech teraz się zajmują gnojkiem". Zajmowanie się K. polegało na tym, że od czasu do czasu wyprała coś dziecku, a jak już zaczęło chodzić do szkoły, to je rano odwoziła do niej. No i jak było małe i opiekunka kończyła zmianę, to K.szła z dzieckiem na podwórko i siedziała z nosem w telefonie, podczas gdy mały z innymi dziećmi lub sam się bawił.
Pół życia wyzywała dziecko od "zjeb...ch, tępcyh debili" i inne takie epitety. Teraz on ma 14 lat i K. cały czas (mi przynajmniej) powtarza, że dziecko jest "bezmózgim gównem". Fakt, że jest trochę rozpuszczone i niezbyt przewidujące, jakie konsekwencje może mieć jego zachowanie, ale wg mnie to dlatego, że zajmowali się nim dziadkowie, którym K.w żaden sposób nie pozwalała dyscyplinować dziecka ani wyznaczać mu żadnych granic. Np.dziecko w wieku 12 lat mogło nawet koło północy ganiać po podwórku, a jego babcia, matka K.słyszała, że ma się nie wp..lać w sprawy nieswojego dziecka. Chociaż sama w tym czasie przebywała na wakacjach/na wyjeździe, a dziecko mieszkało u tejże mamy K. A kobieta nie mogła zasnąć, póki dziecko nie wróci do domu.
I to były częste teksty, jak dzwoniła do K. i mówiła, że chłopiec się jej nie słucha, nie szanuje itp. No więc dziadkowie w końcu zaczęli się buntować i ku niezadowoleniu K.-chłopiec w wieku 14 lat wreszcie zamieszkał u niej w mieszkaniu. Ja z tego tytułu cały czas słyszę, jakim "bezmózgim gównem" dzieciak jest.
Czy według Was osoba tak postępująca ma prawo oceniać (może i słaby) żart i wyzywać autora tego żartu od "wszystkich"? Bo padło wiele przekleństw i uwag nt.mózgu osoby, która to wymyśliła.
I co sądzicie generalnie o postępowaniu K.? Ona twierdzi, że nic z tego, by się nie wydarzyło, gdyby matka nie próbowała jej od najwcześniejszych lat wprowadzać "ostrej moralności" i nie zakazywała dbać o siebie i nie próbowała krzewić w niej wstydu przed mężczyznami itp.