Dodaj do ulubionych

kilka słów o byciu księdzem - powołanie - zakon

19.02.23, 12:09
witam,
napiszę w paru wiadomościach parę przemyśleń na temat bycia księdzem. Może na razie nie będę pisał do kogo "piję" i o co mi chodzi ale zobaczymy czy będzie odzew.

Był sobie zakon. Byli w nim zakonnicy. Wielki zakon, wielki święty założyciel itp. Potem już było tylko z górki. Zakon się rozrósł. Po drodze został skasowany i na nowo zaczął funkcjonować.

Piję do jednego zakonnika, który został przeniesiony z placówki zagranicznej gdzie był odpowiedzialny za bycie wychowawcą szkolnym a robił zdjęcia dziewczynką pod prysznicem.

Kontra druga - w tym samym zakonie był porządny ksiądz, który jest nadal profesorem ale został wyrzucony z hukiem bo niby nie był posłuszny. Poszło o to że był specjalistą od spraw zagrożeń duchowych i demonologii i został usunięty zakonu ponieważ został członkiem zespołu jednej redakcji bez zgody przełożonych. Tak w skrócie.

Nadmienię że dobrze znałem tego księdza profesora. Był moim wykładowcą w Krakowie.

Co mnie najbardziej oburza, że może nie mam już kontaktu z tymi zakonnikami i oni też nie chcą mieć ze mną i to rozumiem, ale jest to dla mnie też bardzo dziwny. Wszyscy lubili się do momentu jak się było w zakonie a potem już "narka" nie znamy się...

Nawet funkcjonowało pojęcie - eks zakonnik.

Wiadomo zakon się zmienił bardzo przez te ostatnich 20 lat jak nagle się okazało że nie ma nowych chętnych do bycia zakonnikiem. Najsmutniejsze było to że była komórka w prowincji do sprawdzania czy księża są gejami, czy dany zakonnik ma swojego kochanka itp. ... jeden nawet brat zakonny odszedł z zakonu dlatego że uważał że jest zbyt duża podejrzliwość ze strony przełożonych wobec zakonników.

Najbardziej było szkoda jednego gościa, który zajął się pracą naukową na temat lustracji zakonników jak współpracowali z SB w czasach PRL. Został usunięty bo przełożeni nie chcieli aby zajmował się tym tematem.

Tych tematów było sporo, albo drugi zakonnik, który mocno pił i miał takie momenty otrzeźwienia ale generalnie był alkoholikiem, ani nie był na terapii ani nikt nie postawił przed nim takiego warunku. Siedział w pokoju do momentu jak wytrzeźwiał ...

Piszę to może dla przyszłych kandydatów, którzy zastanawiają się nad byciem kapłanem. Jestem ciągle osobą wierzącą i proszę tego nie traktować że "pluję na kościół". Krytykuje pewne negatywne mechanizmy. Generalnie u podłoża problemu jest fakt, że przełożeni nie mają wiedzy teoretycznej jak zarządzać ludźmi. Był nurt z Rzymu, psychologii, która również była tylko i wyłącznie wymysłem jednego zakonnika. Ci ludzie, którzy kończyli ten kierunek na prawdę mieli trochę "zryte berety", o czym sam się mogłem dowiedzieć na własnej skórze. Ogromna podejrzliwość, liczenie ludzi na posiłkach, ciągłe negatywne patrzenie na innych ludzi. Zwykły mobbing, rasizm i wykluczenie. Na odchodne jak odchodziłem z Krakowa i powiedziałem że chciałbym zrobić jeszcze studia mgr z filozofii to usłyszałem od wielkiego zakonnika, który jest profesorem, był prowincjałem - głównym dyrektorem zakonu, że nie mogę bo były zakonnik nie może studiować z ludźmi z zakonu i z osobami świeckimi jak wystąpił z zakonu. Zwykły rasizm i wykluczenie. A ks. profesor wypowiada się pięknie w mediach... i ciągle jest profesorem.

Drugi kolega postawił się i wystąpił na studiach filozoficznych i dokończył jako osoba świecka studia filozoficzne.

Piszę to tylko żeby ludzie mieli świadomość że kościół to ludzie i trzeba oddzielić - księżą - zakonnicy - od wiary. To są dwa osobne tematu. Każdy jest omylny nawet papież... każdy z nas jest tylko i wyłącznie człowiekiem.

Najsmutniejsze było to że przełożeni patrzyli na człowieka bardzo a bardzo krzywo. Nie było mowy o rozwoju, o własnych marzeniach, planach, pomysłach. Było ślepe posłuszeństwo ... .

Najgorsze że wspólnota to praktycznie nie istniała. Jeszcze ludzie na studiach ze sobą rozmawiali ale tak na danej placówce to albo się razem piło wódkę albo nie było spotkań. Samotność jeszcze raz samotność.

I tak najlepszy był ks. z Nowego Sącza. Staruszek, który przepalił tysiące papierosów, ale był super gadułą. Gadał i gadał. Super zakonnik i jego kazanie - bo w Rosji radzieckiej jak zabrakło chleba dało się żyć, ale jak już nie było wódki to był strajk.

Powiem tyle, jak ma się 19 lat po maturze, nic się nie wie o życiu. Lepiej najpierw skończyć studia, popracować, mieć zawód i w międzyczasie interesować się zakonami ale samotność to straszna rzecz. Najlepiej zostać greko katolickim księdzem.
Obserwuj wątek
    • sprawyduchowekatolik Re: kilka słów o byciu księdzem - powołanie - zak 19.02.23, 12:20
      Najgorsze w zakonie był fakt, że przełożeni byli bardzo wyrachowani i bezwzględni. Nie było tak że każdy miał równe szanse w zostaniu zakonnikiem. Na porządku dziennym był fakt, że był odsiew. Nie jedna osoba została oddalona albo sama odeszła. Byli równi i równiejsi. Starostą nowicjatu zazwyczaj zostawał "przyjaciel" przełożonego. Najbardziej lubiana, godna zaufania osoba, z która przełożony chciał pracować. Wiadomo było że jeśli ktoś nie ma talentu organizacyjnego to nikt go tego nie nauczy i to było bardzo smutne. To samo dotyczyło bycia ceremoniarzem - kierownikiem ruchu podczas mszy świętej. Nikt tego cię nie nauczył i nikt ci tego nie pokazał, ceremoniarzem zostawała osoba, która się na tym znała. Dotyczyło to wszystkiego - śpiewu, gry na gitarze. Nie było programu aby ludzi nauczyć podstawowych rzeczy.

      Najlepszy był tekst - ślubowało się posłuszeństwo i ubóstwo - zero pieniędzy, wszystko trzeba było oddać przełożonemu z pomocy w parafii i jeśli nie oddałeś był to bardzo zły znak. Tak samo nie można było mieć swojego laptopa.

      Tych zasad było bardzo dużo i one z gruntu rzeczy były bardzo chore. Było 100 zł na 1 miesiąc, potem trzeba było wypełnić bilans na co szły dane pieniądze. ... Jakiś kosmos.

      Najbardziej szkoda czasu straconego w zakonie ale tego już się nie odwróci.

      Wrócę do tej myśli - jak się ma 19 lat, na prawdę nie wie się jak świat jest skomplikowany, jak ludzie potrafią być wyrachowani i nie zastanawiają się czy ten ktoś sobie poradzi poza zakonem, jak psychicznie to wytrzyma, czy trzeba mu jakoś pomóc itp.

      Odnośnie tej myśli - grekokatolik - jest się księdzem, ma się rodzinę, normalnie się pracuje jako katecheta albo wolny zawód.

      Wszystko zależy od danego biskupa, ale powaga, nie idźcie do seminarium od razu po maturze, to jest najgorsze co może być. Tracisz czas na studia, na młodość, na wyjazdy, na poznawanie świata, na pracę wakacyjną itp. Życie jest za piękne żeby iść do razu do seminarium. Lepiej dać sobie czas i cieszyć się życiem.

      Powtórzę samotność to straszna rzecz, życie w celibacie to koszmar, seks to zdrowie, relacje rodzinne to coś cudownego, dzieci, żona to coś wspaniałego. Nie traćcie tego. Nie warto.

      Powodzenia!
      • dunajec1 Re: kilka słów o byciu księdzem - powołanie - zak 19.02.23, 14:48
        Ale jak bedziesz "pokornym cielakiem bedziesz ssal dwie matki" , mozna i tak, a jak masz jakies skrzywione checi seksualne to powolanie masz wieksze. Beda na poczatej "jebac" Ciebie a potem Ty bedziesz j...Ot , zycie zakonne.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka