Dodaj do ulubionych

alternatywny plan na życie - bezdzietność

IP: *.saska.krakow.pl 13.12.03, 20:49
Od 3 lat bezskutecznie próbuję zajśc w ciążę. Ostatnio chyba dojrzewam
do "darowania sobie". Ale trochę się boję tego "alternatywnego planu na
życie". Stopniowo wszyscy wokół nas założą rodziny, będą mieć dzieci i ich
zycie kręcić się będzie wokół tego. Zaczniemy odstawac od otoczenia ze
względu na odmienne punkty widzenia, motywacje, priorytety ... będą nas
uważać za godnych politowania, upośledzonych ludzi. Chorych na egoizm,
innych, nie znających "cudu rodzicielstwa". Będą myśleć, że nasze życie
pójdzie na marne, bo niczego/nikogo po sobie nie zostawimy. Na koniec
naszego życia - ukradkiem będą oceniać swoje szanse spadkowe (bo przecież
staniemy się prawdopodobnie bardziej majętni niż rodziny z dziećmi, które
dużo "trudu finansowego" muszą właśnie im poświęcać). Będą nam zazdrościć,
że podróżujemy, mamy swoje hobby (kosztowne), wydajemy na przyjemności.
Jeżeli nie nauczymy się spędzac świąt we dwójkę, zawsze będziemy jedynie
przylepką do czyjegoś rodzinnego ogniska. Wujkiem i ciocią, którzy przywożą
prezenty, którym podrzucac można dzieci i cieszyć się, że w ten sposób daje
się nam zaznać "tego cudu". Wszyscy "dzieciaci" będą uważac się za lepszych
od nas. Nasze małżeństwo tez będzie inne. Prawdopodobnie czeka nas jeszcze
wiele trudnych chwil pośrednio związanych z faktem bezdzietności. Jeśli
zdecydujemy się nna adopcję - to temat na oddzielny wątek. Otoczenie też
pewnie uzna nas za dziwaków.
Przyznajcie - bezdzietność to doprawdy wyzwanie.
Obserwuj wątek
    • Gość: iza Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.lanet.wroc.pl 13.12.03, 21:56
      Coś powinno wypełnić Wam tę pustkę ,mój szwagier ze swoją żoną nie mają
      dzieci ale tego po nich nie widać są aktywni udzielają się
      stowarzyszeniu ,bywają w domu dziecka ,dużo pomagają bo ona jest prezesem
      czegoś tam dla dzieci ,słowaem chyba nie mają czasu na tego typu
      rozważania ,no i są bezdzietni z wyboru-to pewnie też coś zmienia.
    • Gość: jot-23 Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.nyc.rr.com 13.12.03, 22:04
      chyba za bardzo wczowasz sie w role "meczennika". Jak tak czarno widzisz
      przyszlosc, przyjezdzajcie do nowego jorku, to just z milion homoseksualistow,
      a wiec doroslych, bezdzietnych. w kupie razniej!
      • Gość: iza Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.lanet.wroc.pl 13.12.03, 22:13
        I tu pies pogrzebany ,nie jesteśmy w nowym jorku -tu jest polska właśnie
    • Gość: Antek Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.internetdsl.tpnet.pl 13.12.03, 22:23
      Piętrzysz problemy.Róbcie karierę zawodową,zarabiajcie i wydawajcie pieniądze,
      np. na dobre mieszkanie (dom), samochód, ciuchy, podróże,żarcie itp., a na
      starość, jak dobrze wam pójdzie, odłożycie okraglą sumkę i zabezpieczycie
      sobie byt. Znajomi najprawdopodobniej wam wtedy nie pomogą, a i z dziećmi
      różnie bywa.To że jedynym celem życia jest posiadanie dzieci to stereotyp, mit
      upowszechniany m.in. przez kościół.Fatalnie jest wmówić sobie, że jest się
      odmieńcem, kimś gorszym i resztę życia przeżyć z kompleksem winy.Antoni
      Słonimski twierdził, że dzieci to zakała ludzkości i może jest w tym ziarno
      prawdy.
    • Gość: A. Niestety, IP: *.konin.cvx.ppp.tpnet.pl 13.12.03, 22:30
      to, co puszesz to w wielkim stopniu prawda. Tak wlasnie pewnie bedzie. A poza
      tym moziwe, ze sie rozstaniecie i nawet siebie nie bedziecie mieli. Zycie bywa
      niekiedy okrutne. Ale czy to powod, by miec dzieci jesli nie jestescie
      przekonani do tego? Chyba nie. Piszesz o technicznej niemozliwosci posiadania
      dzieci - to oczywiscie powazny problem, lecz nic nie piszesz kto tu
      jest "winien". Obecnie medycyna wiele potrafi, sa programy zaplodnienia in
      vitro, etc. Ale tylko dla naprawde chcacych. Niewiele mozna dodac do Twojego
      wywodu - niektore komentarze sa naprawde zalosne, glownie dlatego, ze zakladaja
      sukces finansowo-zawodowy. A tak być nie musi. Moze się to nie udać i mopzecie
      nie mieć dzieci a do tego być biedni. Samo zycie. Oczywiscie tego nie zycze
      Wam - rzecz jasna, ale ktos kto zaklada (jak jeden z komentatorow) same pcje
      korzysta to madry nie jest. Robcie (zwlaszcza Ty) to, co Ci kaze sumienie i
      intuicja. Nie chcesz miec dzieci - nie miej, ale wiele z doznań zycia stracisz
      na pewno. Chcesz dzieci, a on nie - sprobuj go przekonac, a jak nie to moze
      warto z kimś innym. Wiem, co piszę.

      A.
      • Gość: ellf Re: Niestety, IP: *.saska.krakow.pl 13.12.03, 23:32
        A, chyba mnie nie zrozumiałaś/łeś.

        Ja chcę miec dzieci - chciałam przez ostatnie 3 lata i jeszcze nie jestem
        wolna od tego pragnienia. I chciałam je mieć co miesiąc, kiedy oczekiwałam na
        okres. Potem przychodziło rozczarowanie. CO MIESIĄC. Niewazne, jak wielk abyła
        moja nadzieja - co miesiąc cios - "znowu się nie udało. Pomnóż to razy ilośc
        cykli, które mam za sobą. Może wtedy zrozumiesz, dlaczego zastanawiam się, czy
        nie mam juz dość. TO TORTURA - próbować bez skutku tyle razy. Więc nie mów, że
        nie jestem przekonana. Po prostu po tym wszystkim człowiek zastanawia się, co
        dalej i chce zrobić coś, żeby nie podlegać tym wszystkim wzlotom i upadkom.
        Takie są moje motywy. Jestem człowiekiem rozumnym, analizuję to co mi się
        przytrafia. Chcę jakoś zmienić moje życie, żeby tak nie cierpieć. Postanowiłam
        wyciągnąc wniosek, że widocznie nie jest mi pisane posiadanie dziecka. Musze
        zmienić swoje nastawienie, żeby nie cierpieć. Musze wymyślec sobie
        alternatywny plan na życie niż ten tradycyjny, na którym wierzyłam, że oprę
        moje szczęście.

        Chyba nigdy nie starałaś się zajśc w ciążę - ja tez kiedyś myślałam,
        że "medycyna potrafi". In vitro z pewnych względów, w tym finansowych, nie
        wchodzi w grę.

        Moje komentarze brzmią żałośnie? Myślę, że jest w nich ziarnko prawdy. Jeżeli
        obydwoje małżonków pracuje, a na utrzymaniu nie mają dzieci, to rzeczą
        oczywistą jest to, że powodzi im się finansowo lepiej. A przy rozsądnym
        gospodarowaniu pieniędzmi można sobie pozwolić na różne, nawet kosztowne,
        przyjemności. Przy dzieciach rodzice zawsze najpierw oglądają się na ich
        potrzeby - już tak jest.

        Twój post jest chyba dowodem tego, czego sie obawiam. Zazdrości innych o
        swobodę, większy zasób gotówki, przedłużoną młodość osób bezdzietnych. Chyab
        życzysz mi, żeby moje małżeństwo się rozpadło. Przeczytałam to ze smutkiem.
        Oczekiwałam rady, a nie zjadliwego ataku.

        Na koniec powtórzę: my obydwoje chcieliśmy miec dziecko - i w tym momencie
        nadal jeszcze to praagnienie w nas jest. Ale nie można wiecznie cierpliwie
        próbować i przeżywac huśtawkę góra - dół. Czy znasz takie przypadki, że niby
        wszystko jest OK, a jednak nie udaje sie zajśc w ciążę? Wiesz, jakie to
        frustrujące? Trzeba w końcu coś postanowić i się oderwać od tego błędnego koła.

        Piszesz - wiele doznań strace na pewno. I chyba sie z tego cieszysz,
        wnioskując z twojego tonu. Oczekiwałam wsparcia, a nie podkreślania, czego
        nigdy nie będę mieć.

        Kocham mojego męża i dla samego posiadania dziecka przeciez go nie zostawię!
        No i tak się składa, że tzw. "wina" jest raczej po mojej stronie.

        Jestem jeszcze stosunkowo młoda. Jeszcze za młoda na adopcję. Nie negujemy
        tego pomysłu, ale zdając sobie sprawę, jak powazne to przedsięwzięcie, dajemy
        sobie jeszcze czas na dorośnięcie do tego.

        Dziękuję wszystkim za odpowiedź.
        • lola211 Re: Niestety, 14.12.03, 09:51
          > Twój post jest chyba dowodem tego, czego sie obawiam. Zazdrości innych o
          > swobodę, większy zasób gotówki, przedłużoną młodość osób bezdzietnych. Chyab
          > życzysz mi, żeby moje małżeństwo się rozpadło. Przeczytałam to ze smutkiem.
          > Oczekiwałam rady, a nie zjadliwego ataku.

          Mysle, ze mylnie odczytałas intencje A.Ona zauwazyła tylko ze moze istniec
          takze ten mniej pozytywny scenariusz, nie wiesz co zycie przyniesie.
          Co do zazdrosci, to sorry, ale naprawde nie ma czego zazdroscic.Zaden normalny
          rodzic nie bedzie ci zazdroscił przedłuzonej młodosci, wojazy, oszczednosci,
          lepszego samochodu- bo po pierwsze te dobra mają sie nijak do szczescia jakie
          towarzyszy wychowywaniu dziecka, po drugie mozna te wszystkie luksusy
          posiadac , bedac przy okazji rodzicem.Jedno dziecko to nie przeszkoda.Moze
          trójka pociech stanowiłaby juz jakies ograniczenie.
          W rodzinie najblizszej mam przyklady bezdzietnych, niestety- szara
          rzeczywistosc.Nie są bogaci, zyja jak inni, pustke wypełniaja im najczesciej
          uczucia do zwierzatek- pieski , kotki, taki substytut.
          Co nie znaczy, ze ja sie nad nimi lituje, traktuje inaczej, nie.Natomiast
          widze, ze stereotyp bogatych bezdzietnych karierowiczów i umeczonych
          dzieciatych nie jest prawdziwy.

        • Gość: A. Moja mila, IP: *.poznan.cvx.ppp.tpnet.pl 14.12.03, 11:58
          czy Ty nie mozesz założyć, że inni to nie zawistnicy, ktorzy źle życzą
          pozostałym? Czy jak rodzc mowi dziecku nie szalej bo sobie nabijesz guza to on
          mu zyczy tego guza? Nie, on po prostu wie, ze bieganie bez ladu i skladu moze
          skonczyć się upadkiem. Czy nalezy go winić, ze wiedzę tą posiada i się z nią
          dzieli ku przestrodze innych? Dawno nie zetknąłem sie z taką głupotą. Na jakiej
          podstawie Ty zakladasz, ze będzie Ci sie dobrze w zyciu wiodlo, ze bedziesz
          miala ciągle prace i pieniadze i znajomych i meza, etc? A moze to wszystko
          utracisz wraz ze zdrowiem na przyklad? I skonczysz na ulicy. Myslisz pewnie: a
          czy to samo nie moze mi sie przydarzyć jak bede miala dzieci? Oczywiscie, ze
          moze, ale sa rzeczy na niebie i ziemi, o ktorych nie snilo sie filozofom, a
          jedną z takich rzeczy jest to, ze Ci, ktorzy siebie poswiecają innym sa zwykle
          pod opieką Opatrzności (mozesz sobie to nazwac wyrachowaniem jak chcesz). A
          poza tym to coś krecisz niebywale - piszesz o dobrym statusie finansowym, a
          jednoczesnie, ze nie stac cie na leczenie bezplodnosci. Przyjmij wiec do
          wiadomosci, ze w Polsce leczenie jest bezplatne (!!!!!) i jak mi nie wierzysz
          to idź do najbliższej kliniki leczenia bezplodnosci (panstwowej) a potem napisz
          mi jakie to straszne rachunki Ci tam wystawili. Krecisz kobieto cos bardzo i
          niewiele logiki jest w Twoim wywodzie. Mloda pewnie jestes jeszcze i glupawa,
          ale ja tu nie jestem od pouczania. Przecież w zyciu jest tak, ze mozesz robić
          co chcesz, ale za wszystko zostaniesz rozliczona. Puszczasz sie? To Twoja
          rzecz, ale nie oczekuj, ze beda Cie mieli za swiętą? Lenisz się? OK, ale nie
          dziw się, ze nie chcą Cię do pracy przyjąć? Bierzesz dragi? Twoja sprawa, ale
          nie zdziw się, jak nikt normalny nie bedzie sie z Tobą zadawał? Robisz swinstwa
          innym? Ok, ale nie dziw sie, ze nie masz przyjaciol. I tak dalej, i tak dalej.

          To tyle

          A.

          • Gość: ellf Re: Moja mila, IP: *.kolornet.pl / *.kolornet.pl 14.12.03, 16:37
            A, ty naprawdę nie rozumiesz, o co mi chodzi. Starałeś/łaś się kiedyś
            bezskutecznie o ciążę? Znasz kogoś takiego? Wydaje mi się, że nie i pewnie
            dlatego uparcie wysyłasz mnie znowu na leczenie. Nie chodzi o koszty
            finansowe, raczej o koszty psychiczne. Miałam to przez 3 lata i jak na mnie,
            czuję, że to dość. Chcę się oderwać od tego wszystkiego, zapomniec o przykrych
            rzeczach które mnie spotkały. Pragnienie macierzyństwa to coś na tyle
            intymnego, siedzącego głęboko w tobie, że w przypadku trudności rodzą się
            różne frustracje. Po jakimś czasie chcesz odpocząć.

            Człowiek jest istotą zazdroszczącą. U jednych to tylko przelotna myśl, u
            innych coś silniejszego.

            To logiczne, że utrzymując 2 osoby z 2 pensji jest się w lepszej sytuacji
            finansowej niż gdyby utrzymywało się z tych samych środkó więcej osób. To
            twierdzenie nie wymaga dalszego uzasadniania.

            Nie posiadając dzieci, można większą uwagę poświęcić małżonkowi. To też nie
            wymaga uzasadniania.

            Umieszczając post na tym forum, chciałam uzyskać wsparcie w przełomowej dla
            mnei chwili. Pomyślałam, że może są i inni, którzy mają podobnie.

            Bezpłodność to ciężki dopust. Ja staram się znaleźć pozytywy w mojej sytuacji,
            ale ty, A, nie pozwalasz mi na to. Mówisz: wcale nie musi mi być dobrze.
            Pocieszasz mnie, mówiąc, że moge stracić pracę, rozwieśc się z mężem. O co ci
            chodzi? Powiedz mi, czy masz dzieci? Podejrzewam, że tak.

            Wydaje mi się, że i życie bez dzieci, i życie rodzinne ma swoje pozytywy i
            negatywy. Skoro spotkało mnie to pierwsze, tłumaczę sobie, że może dla mnie
            tak będzie lepiej. Co ci tak w tym przeszkadza, A?

            Dzielisz się ze mną swoją wiedzą, ku mojej przestrodze. CO chcesz mi
            przekazać? Może to, że jeśli nie będę miała dziecka, moje życie nie będzie
            miało sensu? Że tylko mając dziecko/dzieci będę poświęcac się innym, dawać coś
            światu od siebie?

            Nie jestem głupawa.

            Czy chcesz powiedzieć, że za swoją decyzję o zaprzestaniu nieudanych prób
            zajścia w ciążę będę "pokarana"?

            Dla ciebie, A. , jest chyba tylko jeden pomysł na życie. Takiego podejścia się
            właśnie boję: w sobie i w innych ludziach.
            • xerxes99 Re: Moja mila, 14.12.03, 22:01
              Witam wszystkich,
              Najpierw parę słów o sobie (aby się uwiarygodnić): mam względny sukces
              finansowy, w miarę szcześliwe małżeństwo i 3-4 l. okres "prób". Moje zdanie
              jest takie: ja na Twoim miejscu zacisnąłbym zęby i kontynuował te próby. Wiem
              że to jest cięzkie dla kobiety, ale jeśli jest cień szansy to warto. Jako
              świeżo upieczony ojciec, mimo że zwłaszcza na początku dziecko potrafi
              stworzyć w małżeństwie naprawdę kryzysowe sytuacje, wiem też, że w na dłuższą
              metę je cementuje. - imho: większe kryzysy grożą Wam bez dzieci niż z nimi.
              Poza tym niepotrzebnie ellfie upatrujesz niebezpieczeństwa w zazdrości innych.
              Prawdziwe ryzyko rozpadu jest niestety w Was (tj. w Waszej psychice), co
              wydaje mi się ze znajduje potwierdzenie w znanych mi sytuacjach
              (znajomi/rodzina). Pozdrawiam zatem i życzę powodzenia.
          • Gość: Tina Re: Moja mila, IP: 5.2.* / *.chello.pl 30.12.03, 10:58
            Pozwolę sobie wtrącić się do dyskusji i to nie w kwestii światopoglądowej, choć ta jest mi bliska. Nie wprowadzajmy w błąd - leczenie niepłodności w Polsce nie jest bezpłatne - uzyskanie bezpłatnego skierowania na zwykłe badania hormonalne graniczy z cudem, nawet u lekarza, który ma podpisany kontrakt z NFZ. Nawet jeżeli wizyty są darmowe, leki już nie. A nie są refundowane w znakomitej większości. O procedurach bardziej skomplikowanych nawet nie wspominam. In vitro w państwowej klinice (Białystok) waha się w granicach 8-12 tys. zł.
            To było zdanie w kwestii formalnej.
            Autorka wątku ma na myśli stan na granicy depresji - bezsilność, konieczność przewartościowania swojego życia. I niestety zrozumieć to może tylko osoba, która sama przez to przeszła. I w tym niewiele jest logiki, wierz mi.
    • camel_3d Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność 13.12.03, 22:43
      a adopcja?
      na swiecie jest tyle dzieci bez rodzicow. Moze wyrto o tym pomyslec.

      camel
    • Gość: Antek Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.internetdsl.tpnet.pl 14.12.03, 22:40
      Żyjąc bez dzieci, można wybrać - upraszczając rzecz - jedną z 3 dróg
      życiowych: hedonizm, czyli konsumpcję (jeśli kogoś stać i to lubi),
      poświęcenie (dla innych, nauki, pracy, pasji czy jakiejś idei, odmianą tej
      opcji jest w pewnym stopniu adopcja, wymagająca - moim zdaniem - ogromnej
      odwagi albo determinacji))lub wariant pośredni hedonistyczno-
      altruistyczny.Wszystko zależy od Ciebie, Twojego światopoglądu oraz potrzeb
      psychicznych.Mówienie (jak A.)o jakimś "rozliczeniu w przyszłości" (pewnie w
      zaświatach)i o czuwaniu opatrzności nad tymi, którzy sie poświęcają, wyraźnie
      wskazuje, z jaką opcją światopoglądową związana jest A. i dla takich jak ona
      zawsze będziesz gorsza (w ogóle z tego typu sugestiami nie da sie polemizować
      na gruncie racjonalnym), a argumenty ad personam (że jesteś "młoda i głupia")
      są po prostu prymitywne. W przyszłości - jeśli nie będziecie mieli dzieci -
      może być tak.Stopniowo będą się rozchodziły wasze drogi ze znajomymi mającymi
      dzieci (inne problemy, prawdopodobnie - z czasem - zawiść o podłożu
      finansowym - wam będzie chyba się lepiej powodziło itp.). Niektórzy znajomi
      zapewne poproszą was o pożyczki, abyście zostali chrzestnymi ich dzieci
      (będziecie zamożni!), ale prawdziwej więzi między wami raczej nie będzie,
      będziecie dobrzy, jak będziecie się opłacać (być może nawet uwierzycie, że
      szczerze was lubią i potrzebują).Potrzeba akceptacji społecznej może być tak
      silna, że możecie stać się łatwym łupem wszelkiej maści wyłudzaczy i
      manipulatorów, których celem będzie dobranie się do waszych pieniędzy (trudno
      w takiej sytuacji zachować rozsądną miarę rzeczy, człowiek zazwyczaj staje się
      zbyt sentymentalny i łatwowierny lub zbyt zgorzkniały i nieufny). Może to
      cyniczne, co piszę, ale taki rozwój wydarzeń wydaje mi sie prawdopodobny (nie
      pewny). Dlatego zaproponowałem hedonizm (karierę, konsumpcję, podróże czy inne
      hobby - może politykę? Nie mylić z egoizmem. ).Oczywiście wszystko może
      potoczyć się inaczej, po waszej myśli (czego szczerze Wam życzę),ale jeśli
      będziecie sami, to wydaje mi się,że najlepiej jak najszybciej pozbawić się
      złudzeń i korzystać rozumnie z krótkiego życia.
    • Gość: madzik9 Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.idzik.pl / *.idzik.pl 15.12.03, 01:06
      Zgadzam sie w pelni z tym co napisałas,mialam okazje to odczuc,tez wszytko bylo
      ok ale nagle wokol mnie zaczeli znikac znajomi kolezanki,zaczely sie dzieci o
      niczym innym nie mozna bylo pogadac,pozniej jakos tracilam kontakty,czulam sie
      jak to piszesz odtracona odstajaca.Zaczelo mi byc z tym naprawde zle,przyu
      okazji czulam sie jakby pomijana,w koncu udalo mi sie zajsc w ciaze,obecnie
      jestem w 5 m-cu chcoiaz caly czas sie boje zeby wszytsko bylo ok.Raptem jakby
      kontakty odnowily sie kolezanki zaczely dzwonic wypytywac, dawac rady.Doskonale
      wiem o czym mowisz, i masz pelna racje.Jednak wiesz nie zalamuj sie jeszcze,
      nie dawaj za wygrana to ciezkie ale probuj.JA myslalam jeszcze o adopcji,
      myslisz o tym?
    • Gość: Joasia Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.dip.t-dialin.net 15.12.03, 15:56
      Przestan probowac na sile to bedzie wieksza szansa ze zajdziesz w ciaze.
      Wyluzuj, przestan sie sama terroryzowac.
      Organizm poddany ciaglemu stresowi broni sie przed jeszcze wiekszym stresem
      jakim jest ciaza.

      Niejedna para dopiero po pogodzeniu sie z tym ze zostana bezdzietni a nawet po
      adopcji dziecka dorobila sie wlasnego.
      • Gość: Hans Castorp Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.aster.pl / *.aster.pl 15.12.03, 22:15
        To zależy w jakim środowisku się obracasz.
        My, już po trzydziestce, z wyboru nie mamy dzieci (i mieć nie będziemy).
        Wokół nas, tak na to patrząc bez liczenia, ale około 70% par bezdzietnych.
        Są wśród nich różni ludzie - wcale jednak nie trzeba tego ujmować w jakieś
        specjalne kariery ani finansowe szaleństwa.
        Najważniejsze, czy Ty godzisz się z taką sytuacją.
        Reszta będzie odbierać to przez ten pryzmat.
    • Gość: Bębenek Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.crowley.pl 15.12.03, 22:28
      I tak macie świetnie! Przynajmniej nie jesteście uważani za zboczeńców!
      Pocieszcie się, że homoseksualiści mają o wiele gorzej od was (chociaż... -
      niektórzy decydują się na dzieci).
      • Gość: Bębenek I tak macie dobrze IP: *.crowley.pl 15.12.03, 22:34
        Poza tym życie bez dzieci ma swoje wielkie plusy. Rozumiem, że to nieprzyjemne
        nie mieć tego co by się chciało mieć, ale cóż, jest parę rozwiązań. Jedno to
        zaakceptować fakt, że nie będziecie mieli dziecka. Drugie - to mimo wszystko
        próbować robić wszystko, żeby mieć dziecko (do rozważenia też adopcja).
    • kiitek Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność 16.12.03, 10:56
      Gość portalu: ellf napisał(a):

      > Od 3 lat bezskutecznie próbuję zajśc w ciążę. Ostatnio chyba dojrzewam
      > do "darowania sobie". Ale trochę się boję tego "alternatywnego planu na
      > życie". Stopniowo wszyscy wokół nas założą rodziny, będą mieć dzieci i ich
      > zycie kręcić się będzie wokół tego. Zaczniemy odstawac od otoczenia ze
      > względu na odmienne punkty widzenia, motywacje, priorytety ... będą nas
      > uważać za godnych politowania, upośledzonych ludzi. Chorych na egoizm,
      > innych, nie znających "cudu rodzicielstwa". Będą myśleć, że nasze życie
      > pójdzie na marne, bo niczego/nikogo po sobie nie zostawimy. Na koniec
      > naszego życia - ukradkiem będą oceniać swoje szanse spadkowe (bo przecież
      > staniemy się prawdopodobnie bardziej majętni niż rodziny z dziećmi, które
      > dużo "trudu finansowego" muszą właśnie im poświęcać). Będą nam zazdrościć,
      > że podróżujemy, mamy swoje hobby (kosztowne), wydajemy na przyjemności.
      > Jeżeli nie nauczymy się spędzac świąt we dwójkę, zawsze będziemy jedynie
      > przylepką do czyjegoś rodzinnego ogniska. Wujkiem i ciocią, którzy przywożą
      > prezenty, którym podrzucac można dzieci i cieszyć się, że w ten sposób daje
      > się nam zaznać "tego cudu". Wszyscy "dzieciaci" będą uważac się za lepszych
      > od nas. Nasze małżeństwo tez będzie inne. Prawdopodobnie czeka nas jeszcze
      > wiele trudnych chwil pośrednio związanych z faktem bezdzietności. Jeśli
      > zdecydujemy się nna adopcję - to temat na oddzielny wątek. Otoczenie też
      > pewnie uzna nas za dziwaków.
      > Przyznajcie - bezdzietność to doprawdy wyzwanie.

      Nie przesadzaj-to nie te czasy,zeby na bezdzietnych patrzec krzywo.
      W kazdej sytuacji mozna dostrzec plusy-nawet jak się jest bezdzietnymi.
      Poza tym z tą adopcją to bardzo dobry pomysł
      -tyle dzieciaków oddałoby wszystko by mieć kochającą mamę i tatę :-)
    • ant777 Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność 16.12.03, 14:54
      Gość portalu: ellf napisał(a):
      Jeśli
      > zdecydujemy się nna adopcję - to temat na oddzielny wątek. Otoczenie też
      > pewnie uzna nas za dziwaków.

      Gówno prawda. Przepraszam ale.. czemu myślisz tylko o sobie? Byłaś kiedyś w
      bidulu (domu dziecka)? Ja tam nie pójdę, bo jestem cienki Bolek i pewnie się
      rozpłaczę na widok tych dzieciaków odartych z dzieciństwa. W 100% te dzieci
      mają rodziców, nie są biologicznymi sierotami. Najlepszy dom dziecka nie
      zastąpi rodziny czy to adopcyjnej czy zastępczej.
      Pomyśl o tych dzieciakach, wyrwij chociaż jedno z miejsca gdzie wszyscy wstają
      o tej samej porze, mają te same szczoteczki do zębów, te same piżamki. 80%
      bezdomnych i narkomanów to osoby z domów dziecka.
      Moi znajomi nie mogli zajść w ciążę, pomogło wzięcie trójki dzieci na rok. coś
      się stało i ich dzidziuś ma już roczek. może pomyslisz że trójka to dużo, znam
      takich co mają dziewiątkę.
      • orvokki Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność 17.12.03, 09:49
        A moim zdaniem ellf mądrze robi, że rozważa alternatywną wizję życia. Leczenie
        bezpłodności jest przykre, drogie (nie wiem, skąd niektórzy mają informacje, że
        jest bezpłatne... właśnie, że nie jest, poczytajcie forum nasz bocian - bardzo
        drogie leki, nie mówiąc już o ogromnych kosztach in vitro) i nikt nie może
        gwarantować skuteczności.
        Ellfie - idziesz dobrą drogą. Skupcie się na pozytywnych stronach Waszej
        sytuacji, dbajcie o siebie nawzajem, pielęgnujcie Wasz związek. Życie pisze
        różne scenariusze, może kiedyś dojrzejecie do adopcji, może będziecie mieli
        własne dziecko, a może znajdziecie w życiu coś zupełnie innego, co przyniesie
        Wam dużo radości. I nie dołujcie się tak bardzo wizją utraty znajomych - po
        pierwsze - nie będziecie jedynymi bezdzietnymi na świecie, a po drugie fajni
        ludzie zawsze będą mieli znajomych, nawet jeśli z tymi znajomymi nie będzie ich
        łączyć fakt posiadania dzieci.
    • Gość: ogorek Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.aster.pl / *.aster.pl 23.12.03, 00:14
      A ja uwazam, ze trudno Ci bedzie zaznac spokoju w Twojej sytuacji, bo zostalas
      jakby odarta z mozliwosci wyboru. Trututu o "akceptacji" to sa trele morele: w
      praktyce zawsze bedzie to wracalo do Ciebie jak bummerang. Niby juz
      zaakceptowalas, ale nagle czytasz np. tu na forum o nowej metodzie, szansie i
      krew w Tobie wrze ("a moze tym razem, a może to prawda?").

      Co tu duzo mowic, chyba kazdy z nas przezyl podobny schemat: cos bardzo chce,
      ale nie moge miec. Wiec wmawiam sobie, ze to nawet lepiej. I tak niby
      akceptuje, ale sie nadal mecze...

      Rozwiazanie to powiedzenie sobie jasno: Chce miec dzieci, nie rezygnuje z nich
      i kiedys bede miala. Nie mam pelnej wiedzy o dostepnych metodach, ale bede je
      systematycznie zdobywac, bede czytala m.in. o adopcjach, metodach in vitro i za
      5 lat bede w stanie madrze wybrac. Dziecko bede miala na pewno!
    • Gość: alex Bedzie OK IP: *.den.nilenet.net 05.01.04, 04:43
      Przede wszystkim to ustalmy ze posiadanie lub brak dzieci nie stanowi o twojej
      wartosci !!!!!
      Wiem ze w Polsce czesto jeszcze pokutuje przekonanie ze w pewnym wieku trzeba
      wychodzic z maz i w pewnym wieku trzeba miec dzieci bo w przeciwnym razie
      sasiedzi zaczynaja szeptac ze "cos jest nie tak". Przykre to, ale mam nadzieje
      ze ten stereotyp zostanie kiedys wreszcie przelamany. Podobnie jak temat
      adopcji, czesto bedacy tematem niestety wciaz jeszcze wstydliwym.
      Przedewszystkim to ci zycze, zebys miala dziecko, skoro tak bardzo go
      pragniesz. Niestety im bardziej sie tym stresujesz, tym bardziej organizm
      sie "blokuje". Dlatego czeste sa te histore o ludziach ktorzy adoptuja i nagle
      sa w ciazy, bo przestali sie na tym koncentrowac. Ja osobiscie jestem goraca
      zwolenniczka adopcji, ale tak jak sama powiedzialas to temat na osobna
      dyskusje.
      Jesli jednak zdazy ci sie ze nie bedziesz mama, to i tak masz przed soba cale
      zycie i wiele do zaoferowania swiatu. Jesli znajomi sie odsuna to z
      przykroscia stwierdzam ze powinnas znalezc innych znajomych !!!! Wnioskuje z
      adresu ze piszez z Krakowa. Jak by nie bylo duze miasto, napewno sa w nim inne
      bezdzietne pary, postaraj sie kilka poznac. (Przynajmniej wychodzac z nimi do
      teatru nie bedziesz sie martwic z kim zostawic male)
      Wczesniej padaly argumenty ze bezdzietne malzenstwo nie ma szansy na dlugi
      zwiazek. Alez to bzdura. Popatrz ile malzenstw z dziecmi sie rozwodzi, albo na
      tych ktorych zycie tak bardzo sie obracalo wokol dzieci, ze jak dzieci dorosly
      i poszly na swoje to rodzice nie wiedza co ze soba zrobic, bo jedyne co mieli
      razem to wlasnie dzieci. Posiadanie dzieci nie gwarantuje szczescia, podobnie
      jak ich brak szczescia nie wyklucza.
      Kochajcie sie, szanujcie sie, miejcie wspolne zaintersowania, jak wam pisane
      zeby miec malenstwo to bedziecie je miec (wlasne lub przez adopcje) a jak nie
      to tez mozecie miec interesujace zycie, ktore nie pojdzie na marne, bo mozecie
      po sobie zostawic swiatu wiele innych rzeczy niz dzieci.
      Moze w waszych karierach (nie mam zielonego pojecia czym sie obecnie
      zajmujecie wiec strzelam) macie wynalezc lek na raka, napisac znaczaca pozycje
      literatury, albo prowadzic rodzinny dom dziecka, lub przytulek dla samotnych
      matek.
      Otoczenie i tak bedzie mialo o was swoja opinie, bo jeszcze sie taki nie
      znalazl co wszystkim przypadl do gustu :-)))
      Zapewniam cie ze ludzka wartosc nie zalezy od ich zdolnosci rozmnazania.
    • Gość: rusałka Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.one.pl 05.01.04, 22:52
      chcesz miec dziecko zeby nie byc gorsza???!!!mam wrazenie ze przeszkadza ci
      nie tyle fakt ze nie mozesz byc matka, ile to jak będzie to odbierane. OLEJ
      TO!!!! pomysl, ile zyskujesz mozliwosci rozwijania sie, zainteresowan,podrozy,
      odpoczynku, wolnego czasu, pielegnacji związku, niezaleznosci,wolnosci,
      moznosci zmiany- czyli tego wszystkiego czego dzieciaci będą ci po cichu
      zazdrościc, choc nigdy sie nie przyznają. a ja z dziecinstwa jako ideał
      pamietam bezdzietną przyjaciólke mojej matki, swietnie wyglądającą,
      wyluzowaną... chciałam byc taka jak ona. a kasą sie ciesz, jesli ją macie!!!
      pozdrawiam.
      • lola211 Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność 06.01.04, 00:04
        czyli tego wszystkiego czego dzieciaci będą ci po cichu
        > zazdrościc, choc nigdy sie nie przyznają.

        Ale banialuki.
        Skad ty mozesz wiedziec, czego rodzice bedą zazdroscic, skoro nie jestes jedna
        z nich? Tak sie składa,ze wiekszosci przejada sie ta wolnosc, odpoczynek,
        nicnierobienie. I wydaje im sie takie zycie po prostu puste, dlatego je
        zmieniaja.A ty piszesz- "zazdroscic"- dobre sobie.
    • Gość: , Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: 5.5.* / 80.58.5.* 22.03.04, 00:44
      ,
    • Gość: camel Adopcja... IP: *.dip.t-dialin.net 22.03.04, 10:12
      czemu nie?
      tyle dzieciakow czeka na dom, a wam podroze w glowie, samoluby.
    • Gość: Maxia Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.rasserver.net 31.03.04, 02:10
      Jedna ze znajomych trzy razy poroniła i nie mogła mieć dzieci.
      Za to adoptowali troje dzieci na raz z domu dziecka. Chyba rodzeństwo, bo takim
      najtrudniej niestety znaleść rodznę. Nie widziałam jeszcze tak kochającej się
      rodziny i tak spokojnych, szczęśliwych dzieci.

      I jeszcze coś, takie powiedzonko:

      " Chcesz rozśmieszyć Pana Boga? - Opowiedz Mu o swoich planach"
    • Gość: Maria Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność IP: *.warszawa.sdi.tpnet.pl 31.03.04, 21:27
      Mój brat i bratowa długo starali się, aby począć dziecko. Ciągle coś robili,
      działali w tym kierunku. Zmieniali środowisko, jeździli do różnych
      specjalistów. Bez efektu. Trwało to 16 lat. W końcu odpuścili sobie. Ich zycie
      przestało się kręcić wokół spraw związanych z poczęciem dziecka. I dopiero
      wtedy stało się to , na co czekali 16 lat. Bratowa zaszła w ciążę. Wnioskuję,
      że w wielu przypadkach trudność zajścia w ciążę wynika z dużego obciążenia
      psychicznego, że należy, wypada, chce się, itd. itp. A więc wyluzujcie się, nie
      przejmujcie się że nie macie dzieci i że ktoś będzie czychał na Wasz spadek.
      Nie zastanawiajcie się, co pomyślą o Was inni. Przede wszystkim musicie wyrobić
      w sobie poczucie własnej wartości, bo z zamieszczonego postu wnioskuję, że tego
      brakuje Wam najbardziej.
      Pozdrawiam :))
      • ela1001 Re: alternatywny plan na życie - bezdzietność 07.04.04, 10:21
        Jeżeli mogę Ci coś doradzić to przyjmij zasadę, że to Ty kształtujesz w sobie
        poczucie sensu istnienia .
        Nie daj się zdołować przez "życzliwe" Matki-Polki wysyłające Cie na siłę na
        zabieg in vitro czy też wzbudzające poczucie winy że nie zdecydowałaś się na
        adopcję.
        To są zbyt osobiste decyzje .
        Moja sytuacja była podobna . Jestem mężatką już 20 lat nie mając dzieci.
        Mam świadomość tego , że pewne doświadczenia i radości związane z
        rodzicielstwem ominęły mnie niestety bezpowrotnie ale nie czuję się z tego
        powodu ani gorsza ani mniej wartościowa. Po prostu w pewnym momencie po latach
        leczenia powiedziałam sobie "Trudno - widocznie nie było mi to pisane".
        Mój mąż też pogodził się z tym faktem.
        Nie raz dyskutowaliśmy o ewentualnej adopcji - to że nie podjęliśmy takiego
        wyzwania wynikało bardziej z rozsądku a nie z egoizmu.
        Obydwoje stawiamy sobie i innym wysoką poprzeczkę - obawialiśmy się , że biorąc
        dziecko z domu dziecka nie poradzilibyśmy sobie w razie problemów wychowawczych
        z poczuciem , że ewentualna wina leży w obcych , być może patologicznych
        genach.Nie chcieliśmy nikogo unieszczęśliwiać swoim brakiem tolerancji.
        Niestety , najgorzej wobec nas zachowywała się nasza najbliższa rodzina.
        Każde moje imieniny , święta itp były uprzyjemniane "życzeniami potomka" jakby
        to miało stanowić podstawowy warunek małżeńskiego szczęścia.
        Kolejnym etapem było pezpardonowe wtrącanie się poprzez "doradzanie" lekarzy,
        klinik , ośrodków adopcyjnych oraz wszelkiej maści szarlatanów mających sposoby
        na "dzietność".
        Niektórzy bardzo nam "współczuli" i próbowali "uszczęśliwiać" poprzez próby
        upychania swoich dzieci na nasze urlopowe wyjazdy.
        Miało to stanowić swoistą "terapię" w naszym "nieszczęściu".
        Niestety w takich sytuacjach trzeba być stanowczym i konsekwentnie nie pozwlać
        na tego typu "akcje".
        W końcu dali sobie spokój.
        Tobie też dadzą jeżeli Ty sama będziesz pewna czego oczekujesz od życia.
        Dziecko na prawdę nie stanowi warunku dla sensu istnienia. Znajdźcie w sobie
        jakieś pasje, zainteresowania. Nie zamykajcie się w czterech ścianach. Wyjdźcie
        do ludzi.
        Mamy dużo znajomych z dziećmi z którymi się spotykamy bez żadnych kompleksów i
        nawet jesteśmy w stanie podyskutować o ich problemach.




Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka