iryska2604
14.11.20, 19:53
Delikatnie zwrócam uwagę, że nie wystarczy głosować na kogoś, kto nie będzie ludźmi gardzić. Nie wolno gardzić
Marcin Matczak – ur. w 1976 r., specjalista od teorii i filozofii prawa, profesor na UW
W internecie krąży porównanie kilku ostatnich prezydentów USA pod względem prowadzonych wojen. I Clinton wojował, i Obama, i oczywiście George W. Bush. Jest jeden wyjątek. Żadnej wojny nie prowadził Trump. A więc był najlepszym prezydentem. Pomarańczowym gołąbkiem pokoju. Nie wnikam, czy informacja jest prawdziwa, czy zmanipulowana. Jeśli nawet USA nie były zaangażowane w konflikty wojskowe w ostatnich czterech latach tak bardzo jak wcześniej, Trump wojen prowadził wiele, najwięcej domowych. A co najważniejsze, to nie jego rzekomo pokojowe nastawienie do świata przynosiło mu poparcie, ale jego z lubością podkreślane nastawienie wrogie – do pewnych grup społecznych, do pewnych narodów i krajów, do idei i do ludzi w ogólności. Było tak, ponieważ chamstwo zdobywa współcześnie poklask. Podobnie brutalność i prostactwo. Warto się zastanowić się nad tym, dlaczego tak jest.
Trump i Kaczyński budują, niszcząc
Frapującą analizę ostatnich czterech lat Trumpa przedstawił Tomasz Wróblewski. Najbardziej uderza, że jest to analiza bardzo pozytywna, a jednocześnie określająca Trumpa jako „ekonomicznego wichrzyciela”, „pogromcę umów handlowych”, „siewcę chaosu”, „budowniczego murów” i „chinożercę”. Dokładnie tak – facet generalnie niszczył wszystko i wszystkich i dlatego, jak sugeruje Wróblewski, był fantastyczny. Był fantastyczny, ponieważ „podkopał stary porządek świata” i „naruszył konstrukcję instytucjonalnego ładu geopolitycznego”. Z tekstu właściwie wynika, że wielkim osiągnięciem Trumpa było wywołanie „nowej zimnej wojny”. A wszystko to zawdzięczamy jego „kowbojskiej mentalności”.
Myślę, że ludzie, którzy są w stanie podziwiać Trumpa za to, że budował, niszcząc, to ci sami ludzie, którzy uważają Jarosława Kaczyńskiego za męża stanu. Czyż Kaczyński nie mógłby być określony mianem „konstytucyjnego wichrzyciela”, „pogromcy prawa unijnego”, „siewcy chaosu”, „budowniczego murów” czy „niemcożercy”? I czy nie za to ogromne rzesze go podziwiają? Podobnie jak Trump Kaczyński żadnej wojny światowej w ostatnich pięciu latach nie wywołał. Wywołał za to wiele wojen domowych, a w ostatniej z nich, aborcyjnej, chciał, jak donosi prasa, użyć przemocy bezpośredniej.
Jakże chore musi być podziwianie destrukcyjności, admiracja agresji czy pochwała nienawiści? Nie jako bezwolnie reprezentowanych cech, ale jako stosowanych z pełną świadomością narzędzi politycznych? Okazuje się, że są to narzędzia niezwykle skuteczne. Do tego stopnia, że zarówno w USA, jak i w Polsce dużą szansę wyborczą miałaby Partia Sadystów, która jako hasło wyborcze wybrałaby „Słychać wycie, znakomicie!”.
Męska sprawczość w deficycie
Powodem jest opisany już przez Fromma mechanizm masochizmu społecznego. Ludzie w Republice Weimarskiej popierali nazizm także dlatego, że z powodu kryzysu ekonomicznego byli pozbawieni poczucia kontroli nad swoim życiem, a z powodu ustaleń traktatu wersalskiego, które dobiły Niemców także psychologicznie, byli pozbawieni poczucia godności.
Podobnie dzisiaj wielu ludzi z różnych powodów pozbawionych jest poczucia kontroli nad światem i poczucia godności. Ci ludzie fascynują się przywódcami zdecydowanymi, gotowymi do stosowania drastycznych rozwiązań, takimi, którzy dają wrażenie sprawczości, bo choć nie potrafią budować, potrafią niszczyć. Jak pisze Fromm, masochizm społeczny to chęć poddania się czemuś większemu i silniejszemu od jednostki – wielkiemu narodowi czy potężnemu liderowi, a także chęć niszczenia tego, co obce, bo masochizmowi społecznemu towarzyszy silny element sadyzmu.
Nie jest chyba przypadkiem, że większość głosujących na Trumpa Amerykanów to mężczyźni. To ich kulturowo obarcza się odpowiedzialnością za zapewnienie bezpieczeństwa ekonomicznego rodzinom, i to oni szybciej tracą poczucie godności, gdy nie są w stanie tego zrobić. Nie jest przypadkiem, że wielu młodych chłopaków podziwia Janusza Korwin-Mikkego, głównie za to, jak „masakruje” (znowu zniszczenie) interlokutorów. To także podziw dla sprawczości, której im brakuje. Nie jest przypadkiem, że popularność zdobywają takie postaci jak Tarczyński czy Ziemkiewicz i nie robią tego ogładą czy dobrym wychowaniem.
Kto odpowiada za narodziny potwora?
Podziw dla agresji i chamstwa wynika z tego, że kiedy sił brakuje, by budować, podziwia się siłę, która niszczy. To ta sama siła, która wyraża się w zdemolowaniu ławki w nowo urządzonym parku, podpaleniu kosza na śmieci czy zbiciu nowo postawionej latarni. Niszczenie daje poczucie destrukcyjnej sprawczości. Podobnie jak zagłosowanie na kogoś, kto obiecuje, że będzie niszczył. Nie ławki w parku, ale porządek społeczny.
Znajomy Amerykanin po ogłoszeniu zwycięstwa Bidena napisał mi, że udało im się pozbyć potwora. To prawda. Ale teraz czas na nagły zwrot akcji. Czy za popularność tego i innych potworów wszyscy nie jesteśmy jakoś odpowiedzialni? Czy sami nie dopuszczamy do tego, by ludzie tracili poczucie godności i sprawczości? Czy nie przykładamy ręki do ich poniżenia i braku ręki do ich poniżenia i braku sprawczości, przygotowując grunt dla kolejnego wichrzyciela i pogromcy? Robimy to. Na przykład wtedy, gdy kpimy z korzystających z 500+, gdy z perspektywy wielkiego miasta pogardzamy wsią, gdy bojkotujemy Podkarpackie, bo głosowało inaczej niż my. Atakując ludzi, którzy się boją, wtrącamy ich w ręce kolejnego kowboja, który pokaże, że się nie boi.
Chcę delikatnie zwrócić uwagę, że nie wystarczy głosować na kogoś, kto nie będzie ludźmi gardzić. Nie wolno gardzić, aby ludzie nie głosowali na kogoś, kto za tę pogardę będzie się w ich imieniu symbolicznie mścił. W innym wypadku nigdy nie ustanie polityczny popyt na siewców chaosu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wkleiłam całość bo nie wszyscy mają Wyborczą a ten tekst jest wart przeczytania. Prof. Matczak zawsze pisze mądrze i z sensem - nie uwazacie?