dociek
01.10.21, 09:50
Homoseksualizm nie jest chorobą. Wykazują to naukowcy opisujący naturę ożywioną. To jest kolejny dowód na to, że religia staje w poprzek naturze i chce wypaczyć pochodzenie naszego gatunku - nie z główki kapusty, z dzioba bociana, czy z prochu i żebra albo z ulepionej gliny.
Seks łączy ssaki
Tak złożone zachowania pokazują, że kontakty homoseksualne mogą być czymś więcej niż „pomyłką” ewolucji. „U zwierząt społecznych seks nie służy wyłącznie prokreacji. Może też zacieśniać więzi między osobnikami tworzącymi grupę” – uważa prof. Joan Roughgarden ze Stanford University, autorka książki „Evolution’s Rainbow” (tęcza ewolucji). Przykładów nie brakuje. Homoseksualne orgie urządzają m.in. samce owiec kanadyjskich, żyraf, delfinów butlonosych, orek i manatów karaibskich. Seks analny dość często uprawiają bizony. Samice makaków japońskich chętnie współżyją ze sobą. „Jest to dla nich forma okazywania bliskości fizycznej, podobnie jak wzajemnie iskanie się. Tyle że przyjemniej sza” – wyjaśnia prof. Roughgarden. Jej zdaniem im bardziej złożone jest życie społeczne danego gatunku, tym więcej pojawia się u niego nietypowych zachowań seksualnych.
W tej dziedzinie prym wiodą nasi bliscy biologiczni krewni – szympansy karłowate, czyli bonobo. To zdeklarowani biseksualiści, a seks jest dla nich jedną z podstawowych form interakcji społecznej. Służy do demonstrowania wyższości, ale też łagodzenia konfliktów czy wręcz jako forma powitania. Zaproszeniem do seksu między szympansami karłowatymi może być nawet machnięcie dłonią. Najmniejszego znaczenia nie ma przy tym płeć czy wiek partnera ani stopień pokrewieństwa z nim.
Aż trzy czwarte kopulacji u bonobo ma charakter homoseksualny. Prof. Frans de Waal z Emory University twierdzi, że u tego gatunku w ogóle nie można mówić o czymś takim jak zdrada. Bonobo nie tworzą stałych związków i jako jedyne zwierzęta – poza Homo sapiens – praktycznie oddzieliły seks od prokreacji. Najwyraźniej z punktu widzenia ewolucji takie rozwiązanie też może dobrze funkcjonować.