Dodaj do ulubionych

Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowia

18.06.05, 09:27
Jakie sa Wasze refleksje zwiazane z ta dziedzina zycia? Jestescie zadowolone?

Czy to prawda, ze lekarze sa tutaj zbyt ostrozni i wszystko "lecza" srodkami
przeciwbolowymi? (Kilkakrotnie spotkalam sie z taka opinia)
Obserwuj wątek
    • jorg38 Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 18.06.05, 09:32
      Jest tragiczna.Nic dodac nic ujac :)
      • agazat Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 18.06.05, 10:09
        To zalezy. Moje doswiadczenie z NHS nie jest zbyt duze i owszem,kilka rzeczy
        mnie denerwuje, ale tu rodzilam i z opieki w szpitalu jestem bardzo zadowolona.
        Nasluchalam sie, ile to w Polsce trzeba dac lekarzom czy poloznym w lape, aby
        miec dobra opieke przy i po porodzie, tu mialam wszystko bez tych wydatkow.
        Denerwuje mnie to, ze nie mozna ot tak sobie pojsc do wybranego specjalisty
        (nie mam na mysli wizyt prywatnych), tylko najpierw GP, skierowanie, kolejka
        itp. Rozumiem, ze chca uniknac zbednych wizyt, ale jesli mnie boli nadgarstek,
        to przeciez nie zglosze sie z tym do gastrologa.
        W Polsce z panswtwowa sluzba zdrowia mialam jeszcze mniejszy kontakt,
        bynajmniej nie z powodu korzystania z prywatnej, ale po prostu nie musialam (na
        9 lat pracy tylko 5 dni zwolnienia lekarskiego, z czego 3 lewe). Przerazalo
        mnie np czekanie na numerek w przychodni od wczesnych godzin porannych itp. Nie
        moge wiec porownywac systemow, ale pewnie zaden nie jest doskonaly.
        • violus73 Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 18.06.05, 10:28
          Ja jak kazdy moge sie wypowiedziec tylko ze swojego punktu widzenia.
          Porownywac jest mi troche ciezko, bo w Polsce bylam rzadkim gosciem u lekarza,
          przeraza mnie to ze czesto wiele ludzi chodzi prywatnie do lekarza, bo lepsza
          opieka. Nasza sytuacja rodzinna nie pozwolilaby mojej mamie zabierac mnie
          gdzies prywatnie do lekarza, bo nie stac nas na to bylo, wiec dzieki Bogu, ze
          rzadko chorowalam.
          Jesli chodzi o NHS, ja naleze do tej zadowolonej grupy (jak do tej pory:)).
          Urodzilam tutaj dwojke moich dzieci, opieka wspaniala, pzred porodem i po
          porodzie. Wiem,duzo kobiet narzeka na rzadkie wizyty u lekarza, ja nie, bo nie
          lubie chodzic do lekarza, a jesli wszystko jest w porzadku, to po co mam tam
          chodzic co 2 tygodnie. Kiedy przy drugim dziecku mialam troche problemow z
          cisnieniem, zostalo to wychwycone i bylam dosc czesto kontrolowana.
          Z opieki nad dziecmi tez jestem zadowolona, obaj mieli egzeme, tutaj lekarz
          powiedzial ze wyrosna z tego do 3 lat, w Polsce znajomi wysylali mnie do
          lekarza, ale uwierzylam tutejszym i obaj moi chlopcy wyrosli z tego. Bedac w
          Polsce maly byl przeziebiony, wybralam sie do lekarza, nie stwierdzil stanu
          zapalnego, ale zaserwowal antybiotyki, wiec ja tutejszym sposobem, nie dalam
          mu ich, przeszlo raz dwa, obylo sie bez antybiotykow. Za to tutaj, maly
          zalapal zapalenie oskrzeli i dostal antybiotyk.
          Tak ze do tej pory ja nie narzekam na tutejsza sluzbe zdrowia, a przylaczam
          sie do zdania poprzedniczki ze pewnie zaden sytem nie jest doskonaly.
      • violus22 Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 18.06.05, 10:12
        A ja nie narzekam:)
        Niektorym na pewno ciezko sie przestawiac, gdyz pochodzimy z kraju kultu
        lekarza, a im czlowiek starszy tym wiecej sie go odwiedza i wiecej rozmow na
        temat chorob i lekarzy. Tutejsza sluzba zdrowia moze sie wydac 'olewajaca'
        pacjeta, ale wierze, ze po pewnym czasie polska wyda sie nadgorliwa:)

        Moje doswiadczenia z NHSem i GP jak do tej pory byly i sa jak najbardziej
        pozytywne, a i przez 3 miesiace prowadzono mi tu ciaze i teraz wiadomo dziecko,
        szczepionki....
        A w 9 miesiacu ciazy bylam w szpitalu 2 razy - raz krwotok z nosa ktory 1,5h mi
        zatrzymywali, a drugi raz pewnien glupi wirus:/ I oprocz stwierdzen lekarzy, ze
        to poprostu przypadlosci ciazowe zrobili mi badania krwi (na wyniki czekalam
        chyba ze 3h, bo byly wysylane do jakis specjalistycznych laboratoriow) a przy
        wirusie zostalam wyslana do specjalistwo z EYE i ENT i tam oczywiscie
        szczegolowe badania sluchu i wzroku. Wszedzie bez kolejki a pozniej raz w
        miesiacu wizyty kontrolne. Polozna po porodzie przychodzila do domu najpierw co
        2 dni, pozniej raz w tyg. Teraz zawsze mozemy zadzwonic do swojej HV i jesli
        czegos nie wiemy, zapytac i nawet najbardziej oczywista rzecz wytlumaczy i
        nieskrzyczy;)

        pisalam o tym juz na innym forum, ale napisze raz jeszcze. Zawsze jak ktos
        mowi ze ta sluzba zdrowia tutaj jest beznadziejna, to przypominaja mi sie
        wizyty u lekarza w polsce, jak bylam mlodsza:) pewnie nie bylam w tym
        odosobniona ze chodzilam do lekarza po zwolnienie ze szkoly:) szlam zdrowa jak
        ryba, a zawsze dostawalam i recepte (przewaznie antybiotyk) i oczywiscie
        zwolnienie. to chyba daje wiele do myslenia.

        Nie znam sie na medycynie (ponad wlasna intuicje) wiec idac do lekarza nie mam
        z gory wystawionej diagnozy, a wypadki i przypadki zdarzaja sie niestety
        wszedzie.
    • mama5plus Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 18.06.05, 11:04

      Ja tez mam bardzo dobre doswiadczenia z NHS.
      Jak juz tu i owdzie pisalam, w zwiazku z przeprowadzkami zmienialy nam sie
      kilkakrotnie przychodnie(ta jest chyba piata), szpitale, lekarze, polozne.
      Wczesniej mieszkalismy w Pdn. Walii. Teraz w Kent.
      To moja szosta ciaza i w tej dziedzinie nazbieralam najwiecej doswiadczen ;)
      Nie moge zlego slowa powiedziec jesli chodzi o opieke podczas ciazy, porod i
      po porodzie.
      Super polozne.
      Podobnie w temacie GP.
      Z jedna HV mialam starcie ale nie w temacie jej kompetencji a przekraczania
      pewnych granic.
      Czy porownuje z polska sluzba zdrowia?
      Owszem porownuje czasem, ale to porownanie wypada na niekorzysc dla ojczystej.
      Choc w dziecinstwie mama czesto ciagala mnie do lekarzy prywatnie nie majac za
      grosz zaufania do panstwewego, ktory niemal wyslal mnie na tamten swiat pewnego
      razu. I nie mnie jedna zreszta. Z tym, ze z innymi mu sie udalo.
      Sama z reszta tez wydaje ostatnie pieniadze ze swojej emerytury na prywatne
      wizyty. Hehe, chodzac do ww pana, ktory otworzyl sobie prywatna przychodnie.
      Przepisuje jej po prostu to co sobie zazyczy (albo co uwaza, ze przydaloby sie
      ktoremus z czlonkow rodziny - ostatni wyczyn to lek dla mnie ;)
      Przepisany zaocznie. Ranigast. Na zgage, w ciazy :/


      W czasie studiow tez sama prywatnie biegalam.
      Robilam rozne badania. Zawsze cos tam znalezli ;)
      A teraz, o dziwo, zdrowsza jestem jakos (no cud chyba ;-P ) i nie mam takiej
      potrzeby ;)
    • jagienkaa Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 18.06.05, 12:37
      ja mam różne doświadczenia. Rodziłam w Polsce i nie zapłaciłam ani grosza w
      szpitalu śródmiejskim w warszawie, zajmowali się mną bardzo dobrze, więc nie
      wiem jak to wyglada z dawaniem w łapę.
      Mnie się tu służba zdrowia nie podoba, ale nigdy mi krzywdy nie zrobili;)
      jestem wdzięczna że antykoncepcja jest za darmo i że recepty są po 6.40 funta -
      cierpię na migreny i tabletki w Polsce bardzo drogo mnie kosztowały.
      Parę razy zdarzyło mi się iśc z przeziębionym Dominikiem do lekarza i
      faktycznie tylko raz mu zaglądnął go gardła i GP osłuchał (wyłącznie na moją
      prośbę) - i chociaż pamiętam że mama5plus mówiła że przeważnie choroby same
      przechodzą u dzieci, to ja byłabym o wiele spokojniejsza gdyby pediatra
      osłuchał i dokładnie obejrzał mojego synka przed wydaniem diagnozy "to tylko
      wirus".
      Najbardziej co mnie tu denerwuje to brak prywatnych klinik, i brak możliwości
      pójścia do lekarza prywatnie, tak z ulicy.
      Ale złych doświadczeń nigdy tak naprawdę nie miałam, i szczerze to teraz w
      ogóle staram się nie chodzić do GP jak nie muszę.
      • mama5plus Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 27.06.05, 17:27

        Odpowiadasz na :
        jagienkaa napisała: i chociaż pamiętam że mama5plus mówiła że przeważnie
        choroby same
        > przechodzą u dzieci

        Jagienka, sprostowanko ;-P
        Ja wcale nie twierdze, ze samo przejdzie. Jesli bym siedziala i czekala z
        zalozonymi rekami to zwykle przeziebienie owszem, moze przejsc ale w cos
        gorszego ;)
        Jednak nie znaczy to wcale, ze w pierwszych dniach katarku lece z dzieckiem do
        lekarza zeby je osluchal.
        Zdecydowanie wole raczej unikac wtedy poczekalni bo mozna zlapac jeszcze cos na
        dokladke.
        Natomiast staram sie zmodyfikowac diete tak by pomagac organizmowi walczyc z
        infekcja a nie mu w tym przeszkadzac.
        Stosowac cos naturalnie wykrztusnego, nie doprowadzic do zalegania sluzu,
        dotleniac, nawilzac itd itd.
        I wtedy przechodzi. Ale nie samo ;-P
        No chyba, ze mowiac `samo` masz na mysli, ze bez pomocy lekarza ;)

        A ze na punkcie diety mam malego fizia (you are what you eat ;) ),
        na punkcie stylu zycia tez,
        to i mysle, ze dzieki temu m in. dzieci mi rzadko choruja
        i w sumie to nawet nie ma za bardzo co przechodzic.

        Ale kiedy juz bylam z czyms w stylu przeziebienia
        ( a i owszem, zdarzylo mi sie bedac mloda matka w szczegolnosci ;) )
        to nie mialam sytuacji(!) by lekarz dziecka nie osluchal(??), albo,
        jak effata pisze, z A&E wyprawil szybko z antybiotykiem.

        Czy czekanie miesiac(??) na wizyte. To dla mnie akurat abstrakcja.
        Zarowno w Kent teraz jak i kiedys w Walii.
    • aniek133 Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 18.06.05, 14:01
      Wlasciwie moge opisac tylko jeden przypadek.

      Moj chlopak mial wypadek: uszkodzone oko i skore pod nim (brrrr... jak sobie
      przypominam!!!). Pojechalismy do szpitala, w niedziele ok. godz. 23. Od razu
      wezwano lekarza okuliste (obudzono go - mielismy szczescie, ze mieszkal gdzies
      przy szpitalu), ktory naprawde bardzo troskliwie sie zajal pacjentem. My
      myslelismy, ze po tym blizny beda do konca zycia, a dzisiaj sladu nie ma!!! Nie
      mial nic szyte, lekarz zalozyl jakies specjalne plasterki, ktore "sklejaja"
      skore. Super!!!
      Wszysttko mu sie pieknie zagoilo. Zdazyl zapomniec, ze mial wypadek, a nagle
      dostal, po dwoch miesiacach , zawiadomienie ze szpitala, ze umowili go na
      wizyte kontrolna. Slawek, jak to facet, stwierdzil, ze juz wszytsko jest dobrze
      i nie potrzebuje nigdzie jezdzic. Nie pojechal na te wizyte.
      Za tydzien dostalismy kolejny list z informacja, ze nawet, jesli mu sie wydaje,
      ze jest wszystko w porzadku to nie znaczy, ze jest, bo sprawa byla powazna i
      konieczna jest kontrola. Wtedy poszedl (wszystko okazalo sie byc ok).

      Do dzisiaj jestem w szoku, ze szpital tak sie o niego zatroszczyl. W Polsce
      trzeba byloby prosic, zeby cie zarejestrowali na kontrole, a tu sami cie do
      tego namawiaja. I to dwukrotnie! :)
    • stafylokokus Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 18.06.05, 16:40
      Mi tez sie na razie podoba tutejsza sluzba zdrowia. Poszlam sobie wczoraj
      zalatwic pigulki i zajelo mi to z 2 godziny, mimo, ze pierwszy raz bylam tu w
      przychodni i musieli mnie najpierw zapisac. Rewelacja! :) Ciarki mnie
      przechodza jak sobie przypomne te przeprawy w Polsce - stanie w kolejce po pare
      godzin tylko po to, zeby sie zarejestrowac na wizyte do ginekologa za dwa
      tygodnie (!), tylko po to, zeby od niego dostac recepte na pigulki na dwa
      miesiace ( i na wiecej nie da!) i jeszcze placic za nie musialam.... A co do
      tego, ze tu nie zapisuja zbyt chetnie antybiotykow, to dlatego, ze kiedys
      wlasnie nimi za bardzo szafowali i teraz maja problem, na pewno slyszalyscie o
      tych wszystkich strasznych szpitalnych epidemiach tutejszych(superbugs): MRSA,
      VRSA i innych - one wlasnie sie wziely z lekkomyslnego szafowania
      antybiotykami. Swoja droga nie moge sie oprzec wrazeniu, ze Anglicy sa troche
      na bakier z higiena i to tez na pewno epidemiom pomoglo...
      Dodam jeszcze ze czytalam ostatnio, ze wg. jakiegos sondazu tylko co trzeci
      pracownik angielskiej sluzby zdrowia chcialby byc leczony w zakladzie, w ktorym
      pracuje :)))), co trzeci kategorycznie nie chce, a jedna trzecia sama nie
      wie :))))))
    • emi54 Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 26.06.05, 20:10
      Ja jestem niezadowolona ze sluzby zdrowia,a jeszcze na dodatek w moim osrodku
      siedzi okropna kobitka i jak mam sie zarejestrowac to niedobrze mi sie
      robi.Czytalam swietna ksiazke ;Oswoic los; Anna Cholewa-Selo,ksiazka ta nie
      tylko jest opowiescia o ciaglej walce o zycie Sebastiana chorego na guz
      mozgu,ale mozna zobaczyc obraz NHS w Anglii
    • gosiash Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 26.06.05, 23:38
      Tak jak już jedna z dziewczyn powiedziała żaden z systemów nie jest idealny.
      Niedługo zresztą te różnice pewnie się zatrą, gdyż w Polsce też coraz bardziej
      rozszerzają się obowiązki lekarza rodzinnego i też zanim człowiek dostanie się
      do specjalisty to musi obowiązkową wizytę u niego odbyć. Na szczęście
      bezpośrednio można umówić się do pediatry lub do ginekologa, co mnie
      zdecydowanie bardziej odpowiada.
      Sorry, ale nie chcę żeby GP moje dziecko leczył, bo jeżeli się nie interesował
      pediatrią to co on o dzieciach może wiedzieć. Przecież nie można być
      specjalistą od wszystkiego.
      Jeżeli chodzi o gina, to bardzo mi miło ze mnie na cytologię zapraszają i to w
      róznych językach. Ale leczenie spraw ginekologicznych bez zaglądania między nogi
      to jak leczenie anginy bez zaglądania do gardła, wiec mam nadzieję, że ten GP
      kieruje do specjalisty jak juz człowiek się na coś uskarża?
      Na szczęście zarówno w Polsce jak i w Anglii miałam niewielką styczność ze
      służbami zdrowia i oby tak zostało :)
      PS. Ciążę i poród przeszłam w Polsce. Ciąża prowadzona prywatnie więc nie mogę
      z NHS porównywać. natomiast poród jak najbardziej państwowy, darmowy we
      wroclawiu bardzo w porządku, z dobrą opieką.
    • deadeasy Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 27.06.05, 00:53
      Ze szpitala jestem zadowolona, mialam zlamana szczeke w dwoch miejscach i mnie
      tak ladnie pan poskladal, ze na rentgenie nie ma sladu :) Opieke szpitalna i
      po-szpitalna mialam super. Brudu nie zauwazylam :)

      Co do przychodni... ogolnie OK tylko niektore panie w okienku co "przekadaja
      zwrotnice" czasem mi na nerwy dzialaja.
      Frustrujace jest, ze drobne zabiegi i cytologia sa robione za dnia i tylko w
      godz. porannych (moja przychodnia). Takze, zapisanie sie do przychodni w naszej
      dzielnicy graniczy z cudem (znajomi probuja sie gdziekolwiek zalapac).
    • jermaldan Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 27.06.05, 11:27
      Moje dotychczasowe doświadczenenia są różne. Ostatnio nie jestem z nich
      zadowolona;), ale to pewnie tak jak w każdym innym kraju, zależy na kogo się
      trafi. Tutaj też sie sporo mówi o niezadowoleniu społeczeństwa z NHS. Moi
      znajomi anglicy nie wypowiadają się zbyt dobrze na temat tej instytucji.
    • basia313 Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 27.06.05, 14:00
      Moja opinia jest zdecydowanie pozytywna. Na poczatku narzekalam, bo bylam
      przyzwyczajona do polskiego systemu. KIedy jednak moja coreczka zachorowala i
      to powaznie, to moj pna GP swietnie sie nia zajal. Dal nawet skierowanie do
      specjalisty, ktory i tak nic innego nie znalazl, tylko potwierdzil diagnoze GP.
      POza tym nigdy nikt na mnie krzywo nie patrzyl gdy umawialam sie na dodatkowa
      kontrole, tak dla uspokojenia sumienia.
      Przy moim porodzie byla ze mna siostra z Polski i tez krytykowala wszystko i
      kazdego, a nie bylo zadnych problemow, tzn byly ale polozna i lekarz im
      zaradzili i obylo sie bez komplikacji.
      Teraz moge tak to walsnie opisac, bo juz zaakceptowalam ze system jest inny.
      Lekarz rodzinny byc moze nawet jest inaczej wyksztalcony niz polski lekarz
      rodzinny. Polozne na pewno sa lepiej wyksztalcone, niz polskie, bo tez zakres
      ich obowaizkow jest wiekszy. W ANglii np polozna sprawdza czy lozysko w
      ccalosci zosttalo wydalone. W POlsce zajmuje sie tym lekarz, ale angielskie
      polozne sa w tej dziedzinie dobrze wyksztalcone i dlatego moga to robic.
      Rozmawialam kiedys z czlowiekiem, ktory pracuje dla WHO. Opowiadal mi, ze
      sluzby zdrowia sa inne w roznych krajach i chce sie to zmienic, tak zeby byly
      bardziej jednolite.
      Mysle ze z perspektywy czasu nauczylam sie wlasnie tego, ze inne nie koniecznie
      znaczy zle czy gorsze.
    • gosiash W obronie polskich położnych ;) 27.06.05, 15:29
      Kilkakrotnie już wyczytałam, że angielskie położne są lepiej wykształcone i
      lepiej się znają na rzeczy od polskich. Owszem nie miałam doświadczenia z
      tutejszymi, ale te które zajmowały się mną w Polsce, czy to prywatnie w ciąży,
      czy państwowo przy porodzie wydawały mi się baaardzo kompetentne i z dużą
      wiedzą. Wydaje mi się, że ze względu na to że to lekarz wszystko na koniec
      podpisuje, to i on ma obowiązek sprawdzenia wszystkiego. Mnie np. lekarz szył,
      ale położna pewnie zrobiłaby to lepiej, bo wiadomo kobiety większe
      doświadczenie w szyciu mają ;)
      I jeszcze dodam, że jak oglądam czasami porody na Discovery Health, to nie
      widzę jakiejś zasadniczej róznicy pomiędzy tym co robią tutejsze położne do
      tych które się mną w Polsce zajmowały.
      Owszem zgadzam się, że człowiek różnie może trafić i z tąd różne nasze opinie.

      PS. To jeszcze się poskarżę przy okazji, że jak mojej Health Visitor nie było i
      spotykałam się z innymi to mi ręce i nogi opadały. Oprócz zważenia dziecka to
      one już nic istotnego nie potrafiły wnieść do sprawy. Ciemiączko np. kazały mi
      u GP sprawdzać(?). Więc tak to już jest jedni sa lepiej inni gorzej
      wykształceni/doświadczeni.
      • effata Re: W obronie polskich położnych ;) 27.06.05, 15:52
        Dobra, juz dopisze sie, chociaz obiecalam sobie, ze nie bede narzekac na NHS
        (nawet wykasowalam tekst o narzekaniu ze wstepu do forum) ale:

        - nie moge sie zgodzic z tym, ze jak moje dziecko nagle zachoruje, to nie moge
        sie dostac do GP (bo do niego sie czeka miesiac) tylko musze isc na emergency,
        albo do pobliskiego szpitala, po to tylko zeby dostac antybiotyk bez zadnego
        badania. Moja mala ma juz czwarty tydzien kaszel i katar taki, ze nie moze ssac
        mleka, bo sie dusi. I jak bylam u GP (z inna sprawa; na wizyte czekalam
        miesiac), to nawet jej nie zbadal, tylko powiedzial, ze to pewnie migdalki
        przerosniete (u trzymiesiecznego malucha ??????????) i laskawie na moja wyrazna
        prosbe przepisal krople do nosa.

        - nie moge sie zgodzic z czekaniem z chorym dzieckiem w jednej kolejce z
        doroslymi (bo nie ma pediatry) 2 godziny w dusznej przychodni (jak mam
        wytlumaczyc 15 miesiecznemu lobuziakowi, ze pan doktor wstukuje jednym
        paluszkiem dane, bo NHS oszczedza na personelu - dlatego tak sie zdziwilam, ze
        Formaprzetrwalnikowa dostala sekretarke, ale Forma, to pewnie niezla szycha
        tylko sie na forum nie przyznaje przez wrodzona skromnosc :))))

        - nie moge sie zgodzic, ze gdy przychodze na szczepienie z dzieckiem siedze na
        jednej sali z 10-15 kaszlacymi i prychajacymi mamami i tatusiami (od stop do
        glow okutanymi w futra - tak bylo zima),ze starszym obsmarkanym rodzenstwem
        innych nieszczesnikow do zaszczepienia i czekam ponad godzine narazajac moje
        dziecko na zlapanie kolejnej infekcji.

        - nie moge sie zgodzic, ze nie mam dostepu do ginekologa (a wiadomo, ze czasami
        trzeba nagle i szybko), tylko znowu tak jak w punkcie pierwszym - emergency do
        jakiegostam GB na zastepstwie. Antenatal clinic (czyli cos takiego jak
        comiesieczne wizyty u ginekologa w Polsce) tylko RAZ w tygodniu od 11-12, bo
        przeciez mamy w ciazy nie pracuja!

        - juz kiedys byla na forum Z dala od Polski dyskusja o mierzeniu glowki itp. I
        owszem, moze my Polki troche przesadzamy z tym badaniem czego sie da i
        szpikowaniem sie lekami, ale moim zdaniem wzywanie kogos na cos, co sie szumnie
        nazywa developmental check a jest TYLKO zwazeniem dziecka, jest dla mnie kpina
        do kwadratu!
        Ale moze ja, pedagog specjalny mam zboczenie zawodowe i sie czepiam...

        W kazdym razie jade za miesiac do Polski i naaaaaaaaaa peeeeeeeewno odwiedze
        paru lekarzy.
        • basia313 Re: W obronie polskich położnych ;) 27.06.05, 19:39
          effata napisała:

          > Dobra, juz dopisze sie, chociaz obiecalam sobie, ze nie bede narzekac na NHS
          > (nawet wykasowalam tekst o narzekaniu ze wstepu do forum) ale:
          >
          > - nie moge sie zgodzic z tym, ze jak moje dziecko nagle zachoruje, to nie
          moge
          > sie dostac do GP (bo do niego sie czeka miesiac) tylko musze isc na
          emergency,
          > albo do pobliskiego szpitala, po to tylko zeby dostac antybiotyk bez zadnego
          > badania. Moja mala ma juz czwarty tydzien kaszel i katar taki, ze nie moze
          ssac
          >
          > mleka, bo sie dusi. I jak bylam u GP (z inna sprawa; na wizyte czekalam
          > miesiac), to nawet jej nie zbadal, tylko powiedzial, ze to pewnie migdalki
          > przerosniete (u trzymiesiecznego malucha ??????????) i laskawie na moja
          wyrazna
          >
          > prosbe przepisal krople do nosa.

          Effata, ale co to jest za przychodnia, ze musisz czekac miesiac na wizyte u GP?
          Wiem, ze przychodnie sa rozne. Moja akurat jest w samym centrum LOndynu(SE1) i
          jesli zadzwonie rano o osmej to zawsze zobacze sie z GP tego samego dnia. JEsli
          natomiast wszystkie wizyty juz sa zajete, to zawsze moge przyjsc o 11-tej rano
          i w ciagu dwoch godzin (choc zazwyczaj krocej)zobacze sie z jakims GP. Moja
          rada, jesli tylko mozesz zapisz sie do innej przychodni.
          >
          > - nie moge sie zgodzic z czekaniem z chorym dzieckiem w jednej kolejce z
          > doroslymi (bo nie ma pediatry) 2 godziny w dusznej przychodni (jak mam
          > wytlumaczyc 15 miesiecznemu lobuziakowi, ze pan doktor wstukuje jednym
          > paluszkiem dane, bo NHS oszczedza na personelu - dlatego tak sie zdziwilam,
          ze
          > Formaprzetrwalnikowa dostala sekretarke, ale Forma, to pewnie niezla szycha
          > tylko sie na forum nie przyznaje przez wrodzona skromnosc :))))

          No coz moja pani GP ale tez i inni lekarze sa bardzo wprawni w pisaniu na
          komputerze.
          >
          > - nie moge sie zgodzic, ze gdy przychodze na szczepienie z dzieckiem siedze
          na
          > jednej sali z 10-15 kaszlacymi i prychajacymi mamami i tatusiami (od stop do
          > glow okutanymi w futra - tak bylo zima),ze starszym obsmarkanym rodzenstwem
          > innych nieszczesnikow do zaszczepienia i czekam ponad godzine narazajac moje
          > dziecko na zlapanie kolejnej infekcji.
          >

          W naszej przychodni na szczepienie dla maluszkow czeka sie w osobnym
          pomieszczeniu i tam sa tylko rodzice z malenkimi dziecmi.CHore nie sa tam
          przyjmowane.

          > - nie moge sie zgodzic, ze nie mam dostepu do ginekologa (a wiadomo, ze
          czasami
          >
          > trzeba nagle i szybko), tylko znowu tak jak w punkcie pierwszym - emergency
          do
          > jakiegostam GB na zastepstwie. Antenatal clinic (czyli cos takiego jak
          > comiesieczne wizyty u ginekologa w Polsce) tylko RAZ w tygodniu od 11-12, bo
          > przeciez mamy w ciazy nie pracuja!
          >
          > - juz kiedys byla na forum Z dala od Polski dyskusja o mierzeniu glowki itp.
          I
          > owszem, moze my Polki troche przesadzamy z tym badaniem czego sie da i
          > szpikowaniem sie lekami, ale moim zdaniem wzywanie kogos na cos, co sie
          szumnie
          >
          > nazywa developmental check a jest TYLKO zwazeniem dziecka, jest dla mnie
          kpina
          > do kwadratu!
          > Ale moze ja, pedagog specjalny mam zboczenie zawodowe i sie czepiam...

          Tu musze powiedziec, ze moje panie Health Visitors zawsze byly bardzo fajne i
          kompetentne. I zawsze gdy ja mialam jakies dodatkowe pytanie czy uwagi, od razu
          kierowano mnie do lekarza, ktory przyjmowal tego samego dnia, na tym samym
          pietrze i wogole(czy tez w ogole) nie bylo z tym zadnego problemu.
          >
          > W kazdym razie jade za miesiac do Polski i naaaaaaaaaa peeeeeeeewno odwiedze
          > paru lekarzy.


          Oj swego czasu tez to robilam, ale okazuje sie, ze to nie bylo potrzebne. Dla
          przykladu podam dentyste. Poszlam w moim rodzinnym miescie do ponoc najlepszego
          dentysty. Niestety jedna plomba wylaciala mi po trzech tygodniach, a oba mostki
          ulamaly sie w ciagu 10-ciu tygodni. :( Potem poszlam z ta plomba do
          angielskiego dentysty i zrobil mi naprawde super. Trzyma sie juz 2 lata! a byl
          to zwyczajny dentysta NHS.

          Wszystkim zycze dobrych lekarzy i dentystow. Czasem trzeba poszukac dobrych, no
          i trzeba sie optymistycznie nastawic.
      • basia313 Re: W obronie polskich położnych ;) 27.06.05, 15:52
        Gosiu, angielskie polozne sa naprawde inaczej wyksztalcone niz polskie. Pisalam
        juz w moim poscie o tym, ze systemy opieki zdrowotnej sa rozne w roznych
        krajach. Stad te roznice. To nie jest moja obserwacja. O tym czytalam juz wiele
        razy i to nie na forum, ale w bardziej wiarygodnych zrodlach.
        Podobnie np nauczyciele WF-u w Anglii w zadnej mierze nie maja podobnych
        kwalifikacji do polskich WF-isci, bo w Anglii nie ma AWF-ow. Oni robia tylko
        kilka kursow i koniec. W tym wypadku POlska wypada o wiele lepiej niz Anglia.
    • netimka Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 14:16
      Ja na razie mam dobra opinie o tuejszej sluzbie zdrowia. udalo mi sie zapisac
      bez problemu do GB, choc musze przyznac ze jak po samym przyjezdzie tutaj
      przechodzilam obok innej przychodni i sie pytalam co trzeba zrobi aby sie
      zapisac, pani do konca niepoinformowana wspominala o jakim s pol roku,
      ewentualnie opacie za wizeyte etc... jednak wracaja do mojej przychodni
      zapisalam sie w maju 2005 wraz z moim chlopakiem, jako zie nie mielismy tu
      historii lekarskiej umowili nas najpierw na wizyte z pielegniarka, ta nas
      zwazyla, zmierzyla, cisnienie i drobny wywiadzik.
      jako,ze potrzebowalam tabletek any bo moje sie konczyly a mialam recepte nie
      wykorzystana jescze z usa, przepisali mi ja na uk na 1 miesiac i prosi abym
      przyszla do lekarza na kontrole co tez uczynilam i dostalam tableteczki na pol
      roku (oczywiscie za darmo). co mi sie tu jeszcze podoba to to,ze moge sobie
      przez internet odnowic recepte bez wizyty u lekarza. sama mam luszczyce i
      latanie tylko po to aby dostac nowa recepte na masc to duzy klopot , zwalnianie
      sie z pracy itp... a tak sobie w czwartek kliknelam i w piatek mi zaaprobowali
      i jutro moj Arti odbierze ja i od razu zrealizuje.
      jedynie co mi sie nie podoba do dostep do dentysty nhs, ktorego w sumie nie ma,
      bo w moim rejeonie nigdzie nie przyjmuja. wiec jak bylam ostatnio w polsce to
      wizyte u prywatnego dentysty mialam przez rodzine juz zamowiona, teraz podczes
      swiat pewnie wybiore sie na kontrole bo moj chlopak tym razem chce sie na
      wizyte umowic...

      zas co do samych lekarzy to fakt,ze robia wszystko szybko podczas wizyty i tak
      moze jakby odniechcenia,ale to moze ich sposob leczenia. ja nie mialam na razie
      wiekszych chorb czy problemow wiec przy tych podstawowych sprawach to mi nie
      przeszkadza. na wizyte tez nie ma w mojej przychodnie problemu z zapisaniem i
      mozna osobiscie/tel i net co mi sie podoba. oczywiscie tez mozna sie zapisac na
      ten sam dzien, w praktyce sprawdzilam i dziala. pewnie na wiosne bede chciala
      sie umowic na cytologie wiec bede miala cos wiecej na temat zabiegow
      dopowiedzenia.
      ale sie rozpisama, to chyba najdluzszy moj post ;-)
    • formaprzetrwalnikowa Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 14:31
      o, geee.. chyba sie powinnam schowac po przeczytaniu wczesniejszych opinii.
      ja tam jestem zadowolona. z mojej strony NHS wyglada duuuuuuuzo lepiej niz NFZ
      w kwesti organizacji, 'strzezenia bramy' do secondary services (tzn wszystkich
      specjalistow, takich jak np ja) - powiedzialabym nawet, ze czasem GP podesle mi
      pacjenta, ktory powinien pozostac w 'primary care'. bardzo sie ciesze, ze
      ludzie, ktorzy trafiaja do mnie to naprawde ci ludzie, ktorzy trafic powinni, w
      zwiazku z czym nie trace czasu na 'trifles' i moge pomoc lepiej tym, ktorzy
      mojej pomocy potrzebuja.
      podoba mi sie system wypisywania i realizowania recept. szalenie sobie cenie
      wspolprace z GP. oraz z innymi wspoltworcami tej 'sieci'.
      Jest uczciwiej. jesli jest kolejka to taka sama dla wszystkich. nie ma lapowek
      i kolesiostwa. o pieniadzach, ajkie dostaje za moja prace nie wspomne.
      Szanuje i cenie zdanie moich wspolpracownikow, ktorych uwazam za swietnie
      wyksztalconych i przygotowanych do swojej pracy. lepiej niz w polsce.
      pracuje mi sie duuuuzo lepiej niz w polsce.
      Oczywiscie glowna wada mojej opinii jest to, ze wypowiadam sie nie
      jako 'service user'.
      Moje doswiadczenie NHSu z drugiej strony biurka jest do tej pory male, ale
      dobre: antykoncepcja- informacja, srodki za darmo, bez kolejki. zapisy do GP po
      ktorkiej konsternacji i poszukiwaniu otwartej praktyki - OK.
      mam nadzieje, ze dluuugo nie bede potrzebowac od NHSu niczego wiecej.
      czego i Wam zycze :)))
      • azbestowestringi Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 15:04
        ja narzekalam i narzekam na rutynowe badania, ciemnogrod zwany GP, polozna,
        ktorej musialam tlumaczyc podstawy fizjologii rozrodu... ale jestem wciaz pod
        pozytywnym wrazeniem super profesjonalnego podejscia do porodu, ktory z bulki z
        maslem z minuty na minute przeobrazil sie w suchara nie do przelkniecia.
        • annamaria0 Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 15:46
          Zgadzam sie z Jagienka, najbardziej brakuje prywatnych klinik, ktore
          jednoczesnie bylyby "affordable" dla osob o przecietnych dochodach.
          Ostatnio czytalam, ze demografia sprawia, ze GP widuja glownie ludzi starszych,
          z przewleklymi schorzeniami, malo maja kontaktu z niemowletami i dziecmi, i z
          tego wzgledu wolalabym chodzic z synkiem do pediatry.
    • monikaj Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 20:30
      Ja mam mieszane doswiadczenia z NHS. Spotkalam sie z wiekszoscia sytuacji to
      opisanych tzn skierowania do specialistow, dlugie kolejki do GP itd. Aby dodac
      swoje 3 grosze ...
      Od pozytywnej strony to ze lekarze i czesto pielegniarki przedstawiaja sie przy
      pierwszym spotkaniu. Bylam w szoku oczywiscie w pozytywnym kiedy po raz
      pierwszy poszlam do mojego GP i ten zaczal od przedstawienia sie. W Polsce
      nigdy cos takiego mi sie nie zdarzylo a korzystalam zarowno z prywatnej i
      panstwowej sluzby zdrowia.
      Druga rzecz to wiekszosc spotkanych lekarzy i pielegniarek w szpitalu byla
      grzeczna i bardzo pomocna. Jak mialam bardziej skaplikowane badanie to najpierw
      pielegniarka wytlumaczyla mi cala procedure, potem drugi raz powtorzyl to
      lekarz. Roznica polegala tylko na tym ze lakarz poslugiwal sie bardziej
      medycznym jezykiem. Potem w trakcie badania pielegniarka caly czas ze mna
      rozmawiala aby odwrocic moja uwage i rozluznic. Lekarz byl bardzo delikatny i
      tlumaczyl co robi, pytal czy boli bo jak tak to przerwie i na koniec powiedzial
      mi jaki jest wynik badania. Generalnie bylam przerazona perspektywa tego
      badania ale okazalo sie ze dzieki podejsciu personelu wszystko przebieglo
      super.
      Negatywne doswiadczenie to kiedy poszlam robic badanie krwi. W poczekalni
      szpitala wzielam numerek i okazalo sie ze przede mna jest jakies 12 osob. W
      Polsce bylabym po w jakies 10-15 min przy jednej pielegniarce pobierajacej
      krew. Tutaj czekalam 45 min a krew pobieralo 3 osoby. Wychodzi 10 min na
      pacjenta. Nie wiem jak oni to robia ale jesli w takim tempie pracuja w calym
      NHS to rozumiem dlaczego jest to tak nieefektywne.
      • leggetta Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 20:36
        Masz racje z tym ze tutaj wszystko tlumacza ( mowie o bardziej
        specjalistycznych badaniach) na dodatek bardzo dbaja o zachowanie intymnosci,
        daja rozne narzutki. pytaja nawet czy zgadzam sie byc badana przez mezczyzne, a
        moze zycze sobie obecnosci trzeciej osoby...
        fiu fiu
        tylko cala reszta jest do kitu.
    • jaleo Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 20:51
      Jesli chodzi o efektywnosc systemu NHS jako takiego, to z punktu widzenia
      finansisty, jest to "disaster waiting to happen", i jesli nadal NHS bedzie
      uzywany jako pionek w politycznych rozgrywkach, np. do wyznaczania
      idiotycznych "targets", to niestety sie to nie polepszy.

      Z punktu widzenia samego leczenia, stosowanych technik, i podejscia pracownikow
      sluzby zdrowia do pacjenta, to uwazam, ze jest ono bardzo dobre. Co prawda,
      mam ograniczone porownanie z polska sluzba zdrowia, ale z tego, co mozna sie
      nasluchac i przeczytac, to ja jednak dziekuje opatrznosci, ze moge sie leczyc
      tu, a nie w Polsce. Np. bardzo mnie zdziwil artykul, opublikowany kilka lat
      temu bodajze we Wprost, "Skalpelem po kieszeni", gdzie wypowiadal sie ktos dosc
      wysoko z hierarchii medycznej w Polsce, ze w odroznieniu od wiekszosci
      cywilizowanego swiata, w Polsce nie stosuje sie evidence-based medicine, a
      przynajmniej nie jest to obramowane jakimikolwiek wytycznymi co do terapii, tak
      jak np. jest to w UK.

      Tu zwracam sie do Formy przetrwalnikowej, zeby jesli mozna, naswietlila to z
      medycznego punktu widzenia. Przyklady tej rozbieznosci (tzn. ignorowanie EBM)
      z poletka ginekologicznego w Polsce, to np. rutynowe badanie wewnetrzne kobiet
      w ciazy, rutynowe nacinanie krocza u pierworodek, rutynowe wypalanie nadzerek.
      Przyklady z innych dziedzin medycyny tez mozna mnozyc, bylo ich wiele podanych
      w tym arykule.

      Inaczej tez tu w UK ksztalci sie pielegniarki i inaczej jest postrzegana ich
      rola. W UK pielegniarka to po pierwsze i przede wszystkim pomoc dla pacjenta,
      i w szkoleniu pielegniarek kladzie sie duzy nacisk na empatie i stwarzanie
      warunkow konfortu psychicznego dla pacjenta. Z doswiadczen mojej znajomej
      polskiej anastezjolog, ktora pracuje w UK, wynika, ze w UK wiele zabiegow w
      Polsce wykonywanych przez pielegniarki, wykonuja lekarze, a za to podejscie
      pielegniarek do pacjentow rozni sie diametralnie od tego w Polsce.

      Poza tym, nalezy pamietac, ze system brytyjski jest zaplanowany na potrzeby
      tutejszego spoleczenstwa, ktore rowniez diametralnie rozni sie jesli chodzi o
      mentalnosc i podejscie do spraw medycznych, od Polakow. Przecietny Polak w
      porownaniu z przecietnym Brytyjczykiem to jest hipochondryk najczystszej wody.
      Brytyjczycy nie interesuja sie prawie w ogole sprawami medycznymi, chorobami,
      lekami, natomiast wsrod Polakow to sie wydaje byc narodowym hobby. Z
      przystosowania do tej mentalnosci wynikaja zatem progamy takie jak np. opieka
      prenatalna. Tutaj kobietom czesto trzeba tlumaczyc zalety badania USG w
      normalnie rozwijajacej sie ciazy, bo wiele kobiet z niechecia odnosi sie do
      czestych wizyt u poloznej czy w szpitalu, bo sa dla nich stresujace.
      Postawienie takiej kobiety w sytuacji morfologii, USG i (apage satanas!)
      wskakiwania na fotel ginekologiczny przy kazdej wizycie prenatalnej byloby
      tortura nie do wytrzymania. W Polsce - podejscie diametralnie rozne, i pytania
      typu "Jestem w ciazy, czym powinnam sie niepokoic?" - autentyczny tytul postu z
      forum "Ciaza i Porod".

      Suma sumarum, temat rzeka.
      • effata Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 26.10.05, 03:30
        > Przecietny Polak w porownaniu z przecietnym Brytyjczykiem to jest
        >hipochondryk najczystszej wody.
        > Brytyjczycy nie interesuja sie prawie w ogole sprawami medycznymi, chorobami,
        > lekami, natomiast wsrod Polakow to sie wydaje byc narodowym hobby.

        I tu bym się zgodziła w całej rozciągliwości.
        Dlatego właśnie dzięki NHS (nie wiem, czy to zaliczyć do wad czy do zalet) w
        kwestii zdrowia (po zaledwie roku mieszkania w Anglii) jestem już prawie pełnej
        krwi Angielką tzn. - staram się nie korzystać, omijam szerokim łukiem, jak coś
        się przypałęta, to liczę na to że samo przejdzie. Katary, infekcje,
        rozwolnienia i tak są tu nie leczone, więc szkoda marnować czasu na stanie w
        kolejce. Dzieci się rodzą (moje się urodziło i to naturalnie, choć wszyscy
        mówili, że cesarka się(nomen omen) kroi jak nic. Nawet o szczepieniach dzieci
        zapominam, bo z przychodni mi nic nie przysyłają (podobno tu to nieobowiązkowe,
        chcesz to szczep, nie to nie, luzik i wolność, właściwie to dlaczego nie?).
        Muszę sobie nastawiać 'reminder' w komórce (bo ja jednak wolę je zaszczepić :))
        To się nazywa wypieranie ze świadomości (przykrych wspomnień na przykład).
        Teraz jeszcze muszę się trochę podhartować, żeby móc zaoszczędzić na rajstopach
        i butach (klapki na gołe nogi cały okrągły rok), ale ... o hartowaniu rozpocznę
        nowy wątek (bez kpin, obiecuję).
        --
        Don't guess.
    • aitee Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 20:59
      Jestem bardzo zadowolona z NHS. Zarowno z opieki w trakcie ciaz, opieki nad dzieckiem, opieki nade mna.
      Zarejestrowalam sie od reki cztery lata temu. W poczekalni pielegniarka uslyszala moj oddech i spytala mnie czy moja astma jest pod kontrola? Astma? Jaka astma? Przez 30 lat w Polsce zaden lekarz nie skierowal mnie na najprostsze badania slyszac moj swiszczacy chwilami oddech. Dostalam za to setki antybiotykow na to, co bylo astma a oni diagnozowali jako zapalenie gornych drog oddechowych, kaszel palacza, zapalenie tchawicy itp. Wreszcie po kilkunastu latach udalo mi sie przezyc zime bez rozrywajacego bolu oskrzeli, bez strachu przed uduszeniem, bez kaszlu dzien i noc.
      Nie udawalo nam sie poczac dziecka. Badania moje pod katem hormonow i meza nasienia. Wyniki meza tragiczne. Lekarz GP nie wydaje mi badan, nie informuje mnie o stanie plemnikow meza. Najpier sie wkurzam, ale po chwili przyznaje racje. To mojego meza plemniki, JEGO powinien poinformowac lekarz w pierwszej kolejnosci a dopiero potem mnie. Nie dostaje zadnych badan do reki. I jest to bardzo dobra procedura. Wystarczy zajrzec na polskie fora i poczytac "profesjonalna" interpretacje badan przez forumowiczki i rady w stylu: zacznij brac ten lek na wlasna reke, odstaw to, zmien lekarza itp.
      Cudem udaje nam sie zajsc w ciaze. Ciaza poroniona. W nastepnym miesiacu zachodze w ciaze ponownie. Ide do GP prosze o wczesne usg. Powod moj strach. Bez slowa kieruje mnie na usg w tym samym tygodniu. Rozumie moj strach. Ciaza rozwija sie dobrze, w 20 tygodniu wykrywaja u mnie cukrzyce ciazowa. Od razu jestem pod opieka szpitala: poloznika, diabetyka, dietetyka, poloznych. Usg co miesiac, potem jak jestem na insulinie co dwa tygodnie. Dretwieja rece dostaje natychmiast usztywniacze na nadgarstki. Bola biodra momentalnie wysylaja mnie na konsultacje do ortopedy. Porod? 37 godzin indukowanego koszmaru zakonczonego cc. 5 dni w szpitalu to jak wczasy (byloby idealnie gdyby nie koszmarna baba od laktacji). Opieka poloznej po porodzie, potem HV - super. Jestem traktowana po ludzku. Z troska, ale czuje, ze to JA decyduje. Nikt mi nic nie narzuca, nikt nie traktuje mnie jak wyrodna matke bo nie karmie piersia. Doradzaja ale nie narzucaja.
      W miedzyczasie okazuje sie, ze mam objawy depresji poporodowej. Dostaje leki, porade, skierowanie do Mental Health Clinic. Jestem pod stala opieka psychiatric nurse, ktora przyjezdza do mnie do domu, by mi ulatwic zycie. Ta sama pielegniarka jest ze mna podczas usg i wizyty w szpitalu w 20 tygodniu drugiej ciazy. Wspiera mnie, za moim przyzwoleniem rozmawia o mnie i moich problemach ze szpitalem, uzgadniaja ze mna jak najlepiej zorganizowac opieke nade mna w czasie drugiej ciazy, kiedy depresja wraca. Nie jestem sama z moimi problemami, NHS otacza mnie opieka. W drugiej ciazy jestem rozniez pod opieka szpitala z powodu cukrzycy i depresji. Jesli nie mam w danym tygodniu wizyty, pielegniarka umawia sie ze mna na telefon (ona dzwoni umowionego dnia) - sprawdza jak sobie radze.
      Opieka nad dzieckiem...
      Emka miala zapalenie uszka jako powiklanie po trzydniowce. Lekarka przyjechala do domu w ciagu pol godziny tylko dlatego, ze ja nie mam samochodu i musialabym isc z chorym dzieckiem w wozku 20 minut do przychodni. Dostala antybiotyk.
      Kiedy wymiotowala przez tydzien i po 36 godzinach wymiotow poszlam pod deszczem na pogotowie - mala zbadano i skierowano nas do szpitala dzieciecego. Na drugim koncu miasta. Jezdzi autobus laczacy te dwa miejsca, ale nikt o tym nie chcial slyszec. Zamowiono dla nas taksowke na koszt NHS. W szpitalu zajeto sie nami z profesjonalizmem i ogromnym cieplem.
      Jak mala jest przeziebiona to nie latam z nia do lekarza bo i po co? Daje leki na zbicie goraczki jesli wysoka, zakrapiam nosek sola fizjologiczna, nacieram Vicks, poje, poje, poje. Co lekarz mialby na to przypisac? Antybiotyk? Wapno? ;) Polski lek na wszystko ;)
      No dobra, nagadalam sie. Tym razem chyba nikogo nie obrazilam. Choc moze?
    • basiak6 Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 21:17
      Jestem zadowolona z ogolnego podejscia, ze nie ma takiego nadmiernego
      umedycznienia (szczegolnie ciazy i dzieci) jak w Polsce.
      Tak samo jest wybor prywatnej opieki ktora jest na swietnym poziomie (nasz synek
      byl leczony prywatnie) mimo ze raczej droga.
      W Polsce panuje totalny chaos jesli chodzi o medycyne, kazdy lekarz decyduje
      wedlug wlasnego widzimisie, w UK decyduje sie np na podstawie badan, sa
      okreslone zasady i tryb postepowania.
      • leggetta Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 21:21
        Pamietem ze gdy kolezanka, brytyjka powiedziala mi ze tego samego dnia gdy
        urodzila dziecko ( swoje pierwsze) byla juz z nim w domu to bylam w duzym szoku.
        • jaleo Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 21:47
          leggetta napisała:

          > Pamietem ze gdy kolezanka, brytyjka powiedziala mi ze tego samego dnia gdy
          > urodzila dziecko ( swoje pierwsze) byla juz z nim w domu to bylam w duzym
          szoku
          > .


          Ja urodzilam drugie dziecko o 17:00, a do domu poszlam nastepniego dnia rano :-)
          • leggetta Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 21:52
            ale chyba nastepnego dnia nie poszlas do pracy....;)
            • jaleo Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 21:57
              leggetta napisała:

              > ale chyba nastepnego dnia nie poszlas do pracy....;)

              W sumie to chyba bym wolala isc do pracy, bo jak wrocilam do domu ze szpitala,
              to czekali na mnie tesciowe i szwagrostwo, w zwiazku z czym latalam po domu
              nalewajac wszystkim szampana i robiac herbatki/kawki. A na trzeci dzien po
              porodzie bylam na zakupach w Mothercare, bo mi sie nudzilo w chalupie. Ale to
              chyba tylko ja mam takie gierojskie zapedy.
              • leggetta Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 22:04
                musisz byc super babka - mnie te wszystkie sprawy ciazowo - macierzynkie
                przerazaja. no ale nie o tym mowa
                podoba mi sie ze tutaj nie traktuje sie ciazy jako choroby.
                to jeszcze zapytam Cie: jesli chodzilas do pracy przed porodem to kiedy poszlas
                na urlop?
                • jaleo Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 22:28
                  leggetta napisała:

                  > > to jeszcze zapytam Cie: jesli chodzilas do pracy przed porodem to kiedy
                  poszlas
                  >
                  > na urlop?

                  W pierwszej ciazy tydzien przed porodem (syn urodzil sie smack-bang w
                  terminie). W drugiej ciazy tez postanowilam pracowac "jak dlugo sie da", ale
                  pewnego dnia, jakies 3 tygodnie przed planowanym porodem, poszlam z pracy do
                  domu, bo mi sie wydawalo, ze rodze :-))) Oczywiscie nie urodzilam, ani tamtego
                  dnia, ani jeszcze przez miesiac, (niezle sie ze mnie w pracy nabijali! w koncu
                  mialam porod wywolywany), ale juz mi sie do pracy nie chcialo wracac, co bylam
                  troche niedospana i mi sie cyferki mylily (jestem ksiegowa).
                  • leggetta Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 22:45
                    POzwolisz ze jeszcze Cie podpytam:
                    ( porozmawiajmy jak ksiegowa z ksiegowa :) )
                    Otoz kolezanka mieszkajaca w POlsce poszla dosc wczesnie na urlop bo twierdzila
                    i lekarz sie zgodzil ze praca przy komputerze jest szkodliwa dla kobiety
                    ciezarnej/dziecka.
                    Tutaj chyba to nie jest powod do zwolnienia. Jesli kobieta pracuje w
                    szkodliwych warunkach ( nie wiem czy komputer sie do takich zalicza) to
                    pracodawca musi przydzielic inna prace. Ale skoro moja praca na tym polega:
                    cyferki+komputer+ja i innej pracy on nie jest w stanie dac to co sie dzieje?
                    • jaleo Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 23:51
                      leggetta napisała:

                      > Ale skoro moja praca na tym polega:
                      > cyferki+komputer+ja i innej pracy on nie jest w stanie dac to co sie dzieje?

                      Cyferki i komputer to sie raczej nie kwalifikuja na prace szkodliwa dla
                      ciezarnej (przynajmniej w UK). Przyznam sie, ze ja o tym przepisie, ze
                      ciezarnej nie wolno wiecej niz X godzin spedzac w pracy przed komputerem,
                      dowiedzialam sie z forum Gazety. W UK, jestem prawie pewna, w ogole takiego
                      ograniczenia nie ma. Zreszta wspolczesne komputery typu PC emituja bardzo
                      niewiele szkodliwego promieniowania.

                      Dlatego tez ja poszlam na macierzynski, a nie na zwolnienie.
              • vittoria25 Re: wizyty u GP tego samego dnia 25.10.05, 22:20
                Od niedawna pracuje w klinice, gdzie przyjmuje kilku GP i powiem wam jak to
                jest z rejestrowaniem... wszystkie przewidziane na dany dzien appointments sa
                dzielone na pol. Niektore mozna rezerwowac na 2 tyg wczesniej, ale polowe tylko
                tego samego dnia. Czyli np. jesli dzis po poludniu wasze dziecko zle sie czuje
                i chcecie zapisac je do lekarza na jutro to nie bedzie miejsc, ale jak
                zadzwonicie jutro rano i powiecie ze to emergency to wam je zarejestruja. Nie
                wiem czy tak jest wszedzie czy tylko w moim miejscu pracy. Ale np. nie wolno
                nam mowic: zadzwon jutro to beda miejsca... ewentualnie jesli pacjent zapyta to
                mozna zasugerowac ze moze ktos zrezygnuje, ale normalnie rano to polowa wizyt
                na dany dzien jest wolna i mozna je umowic tylko generalnie niewiele ludzi o
                tym wie, bo sa to tzw. emergency appointments.
                • leggetta Re: wizyty u GP tego samego dnia 25.10.05, 22:23
                  tak, mi to powiedzieli. jesli chce sie umowic na jutro to nie bedzie miejsc bo
                  to nie jest pilne wiec moge sobie poczekac. jesli jednak przyjde/ zadzwonie
                  jutro z rana i powiem ze chce sie umowic na ten dzien to miejsce bedzie.
                • monia72 Re: wizyty u GP tego samego dnia 25.10.05, 22:24
                  Mi tak powiedziano u mojego GP - i rano mozna normalnie sie zarejestrowac. Ale
                  jak potrzebowalismy w piatek po poludniu wizyte to tez zostalismy umowieni. I
                  bez stresu, jestesmy zadowoleni ze szczepien malego, z moich wizyt. Mysle, ze
                  pozbylam sie takiego polskiego nawyku z byle pierdola latac do lekarza (tak
                  niewatpliwie biegalabym w Polsce).
          • mama5plus Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 22:44
            To moim zdaniem, jedna z najlepszych rzeczy w NHS`sie ;-PP
            Nie ma nic gorszego jak byc co chwile budzonym przez placz cudzych dzieci;-)
            Zwlaszcza gdy wlasne spi jak susel ;)
            Ja nienawidze rozlaki z rodzina i najlepiej czuje sie i dochodze do siebie
            w domu wlasnie.
            Wscieklabym sie gdyby mnie rutynowo tam trzymano pare dni
            stresujac na dodatek wazeniem dziecka i `spadajaca niby` waga( skoro wiadomo,
            ze ma prawo spadac i spasc nawet o 10% do tygodnia po porodzie)-ale nie, w Pl
            sie wazy uparcie i denerwuje matke. Rowniez tym, ze `mleka nie ma` (bzdura
            wierutna bo chyba rzadko ktora nawal ma zaraz po porodzie) Albo stresuje
            zoltaczka. Uh!
            Poza tym w UK do domu regularnie przychodzi polozna. Zaraz nastepnego dnia po
            powrocie i do 28go dnia. I `trzyma reke na pulsie` wiec tym bardziej nie widze
            sensu w trzymaniu kobiety i dziecka w szpitalu jesli wszystko jest w porzadku.
            Bywa, ze zaglada tez GP. I HV oczywiscie.
            Z reszta przymusowo tez nie wykopuja. Ostatnio nawet pytali dziewczyne czy
            chce juz do domu isc (pare dni wczesniej urodzila), ale chciala jeszcze zostac
            bo tak jej bylo wygodniej. I zostala :)
    • ukejka Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 25.10.05, 23:50
      z NHS roznie bywa... czasem OK czasem nie.

      wszystko zalezy od szpitala i health authority , pod ktora sie podlega. nie wszyscy pewnie wiedza o tzw postcode lottery? przykladowo - pewne leki (lub leczenie) sa dostepne w jednym okregu, bo dana health authority ma na to kase i oferuje je pacjentom, a w innym okregu nawet sie pacjentom z podobnym schorzeniem nie wspomina o istnieniu owego leku (w ramach oszczednosci!)

      zauwazylam tez ze im czlowiek starszy tym dluzej czeka na wizyte u specjalisty i tym gorzej jest traktowany przez lekarzy (treatment-wise).
      mase ludzi w chwili gdy powaznie zachoruja i zamiast natychmiastowego leczenia dostaja miejsce na liscie i termin na "za jakies 9 miesiecy" sprzedaje np dom zeby oplacic leczenie w prywatnej klinice, albo za granica.
      ostatnio mase ludzi wyjezdza na leczenie do Indii, bo tanio a i szanse na zarazenie sie MRSA nikle...

      przy okazji - lekarze GP nie podlegaja pod NHS. istnieja sobie tak niejako sami sobie w zwiazku z czym zasady przyjmowania pacjentow i jakosc zaleza od indywidualnej przychodni.
    • aniaheasley Re: Polskie spojrzenie na angielską służbę zdrowi 26.10.05, 00:11
      Bardzo pozytywne. I tutaj nastapi tak nielubiana licytacja: 15 lat w Anglii, 3
      ciaze, dzieci w wieku od 10 lat do 3 miesiecy. Opieka nade mna, nad mezem i
      wszystkimi dziecmi bez zarzutu, profesjonalna, pelna troski, wyjasnien,
      sugestii, z daniem czasu na podejmowanie decyzji. Wizyty u specjalisty kiedy
      syn mial problemy z czestymi zapaleniami ucha natychmiastowe, bardzo
      przystepnie informujace o zagrozeniach, mozliwych drogach leczenia, skuteczne
      wyleczenie. 2 cesarskie ciecia, opieka i badania kontrolne po bardzo dokladne i
      czeste.
      Maz ma astme, klopoty ze skora i kregoslupem. Wizyty u specjalistow, testy na
      skorze, cwiczenia na kregoslup z wytlumaczeniem dlaczego akurat takie, badania
      kontrolne co 2 miesiace, zasieganie drugiej i trzeciej opinii w przypadku braku
      efektow.
      Corki sa zdrowe, wiec lekarzy widza bardzo rzadko. Rutynowe badania kontrolne
      przez GP na bardzo wysokim poziomie.
      • wdrodze Re: opieka dentystyczna jest beznadziejna! 26.10.05, 12:31
        Boje sie ze strace wszystkie zeby zanim bede mogla pojechac do Polski.Jestem w
        ciazy,kondycja moich zebow znacznie sie oslabila a tu nie dosc ze musze czekac
        dlugo na wizyte to dentysta mnie olewa.Mam widoczne poczatki prochnicy w jednym
        zebie (zmiana koloru i ubytek) a on mi mowi ze nic nie moze z tym zrobic i ze
        moge stracic zeby bo ich kondycja sie pogarsza.Doradzil mi tylko szczotkowanie
        jak malemu dziecku.Chcialam zmienic dentyste ale czekam juz kilka miesiecy na
        odpowiedz z NHS.Krew mnie po prostu zalewa!
        • formaprzetrwalnikowa Re: opieka dentystyczna jest beznadziejna! 26.10.05, 14:22
          ha. chyba szybciej bedzie jak polecisz do polski.
          w jednym z sobotnich Timesow byl taki rysunek: rycerz na koniu jedzie przez
          las. Spotyka jakiegos czlowieka.
          - Szukasz swietego Graala? - pyta czlowiek rycerza
          - Nie. Dentysty z NHS. - odpowiada rycerz.

          Wisielczy humor, wiem. Ale prawdziwy.
          W ub tygodniu byl w BBC program o 'Hungarian Dental Travel' - czy jakos tak -
          biurze podrozy zajmujacym sie organizowaniem wycieczek na wegry w wiadomym
          celu. ponoc ogromne wziecie maja.
          • effata Re: opieka dentystyczna jest beznadziejna! 26.10.05, 14:37
            Mąż musiał iść do dentysty. Ów zaśpiewał 300 funtów. Mąż, mimo iż wstępnie nie
            planował wakacji w Polsce, kupił sobie bilet (2-3) tygodnie przed wylotem za
            160 funtów w obie strony. Wyleczył zęby, odwiedził rodziców, teściów :))) i
            jeszcze na dobrą kawkę zostało :) No i pomógł mi wrócić. Czyli znowu same
            korzyści z NHS :)))
            Niektóre rzeczy może i są bezpłatne w teorii (jak opieka dentystyczna dla
            kobiet w ciąży), ale co z tego, jak ich nie ma w praktyce? Ja miałam możliwość
            dostawania tańszego mleka. Najzwyklejszego follow-on forumula - ale akurat
            przychodnia takich nie ma i nie sprowadza. A mleka innej firmy mi dać nie może,
            bo tylko HV może zadecydować o zmianie mleka. To mnie oczywiście tak osłabiło
            (bo to które miałam wybrałam sama, bez żadnej HV), że już wolałam płacić
            drożej, niż wystawać w kolejce do HV.
            I jeszcze z ostatniej chwili. Byłam zaszczepić małą. I wierzcie lub nie HV,
            która ją szczepiła, nie dość że była przerażona (tak mi sama powiedziała, bo to
            nie ona zwykle robi szczepienia, ale akurat nikogo innego nie było), to jeszcze
            miała 'kocią żałobę' za pazurami!
            --
            Don't guess.
            • basia313 Re: opieka dentystyczna jest beznadziejna! 26.10.05, 14:43
              A co to jest "kocia zaloba"? bo naprawde nie wiem.
              A co do Health Visitors : zeby zostac HV trzeba byc najpierw pielegniarka, a
              dopiero potem mozna sie przekwalifikowac i zostac HV. U mnie w przychodni jest
              tez jedna HV, ktora wczesniej byla polozna, wiec pewnie w ten sposob tez mozna.
              • effata Re: opieka dentystyczna jest beznadziejna! 26.10.05, 14:59
                Basiu, 'kocia żałoba' to BRUD za paznokciami!
                --
                Don't guess.
            • jermaldan Re: opieka dentystyczna jest beznadziejna! 26.10.05, 14:49
              A co z ubezpieczeniami medycznymi typu Bupa? Widzialam, jakas reklame w TV, ze
              maja rowniez usluge stromatologiczna, ze sie tak wyraze. Czyli placisz
              miesiecznie jakas kwote i oni dbaja o Twoje zeby;) Jak to wyglada w praktyce?
              Czy ktos z Was korzysta z tego? My mamy ubezpieczenie w Bupie, bo tez jestem
              nie zadowolona (to chyba malo powiedziane) z NHS, ale ono chyba nie obejmuje
              jamy ustnej;)
              • evian5 jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 11:49
                wracam do tego watku bo mialam ciekawa rozmowe z moim dentysta. jestem teraz w
                polsce na 'wakacjach z dentysta' smieje sie, ale jak poszlam na przeglad to
                okazalo sie ze jest sporo do zrobienia. dentysta jest naprawde swietny,
                najlepszy jakiego w zyciu spotkalam. no i tak mimochodem wdalismy sie w rozmowe
                o stomatologii w anglii.
                moj dentysta ma najnowoczesniej wyposazony gabinet, uzywa najlepszych materialow
                itp. mowial, ze jego znajomy wyjechal do agnlii niedawno poniewaz anglicy bardzo
                ostro rekrutuja stomatologow w polsce (on tez mial propozycje ale nie
                skorzystal). kolega przyslal mu zdjecia ze swojego gabinetu, w ktorym jest
                przestarzaly sprzet. skarzyl sie, ze pracuje w stresie bo na jednego pacjenta ma
                15 minut!! a jak sie przciaga to juz pielegniarka wola, ze ma konczyc bo kolejka
                czeka. no wiec robi buble bo co mozna zrobic w 15 min?!
                podobno w pewnym momencie anglicy stwierdzili, ze juz maja wystarczajaco
                specjalistow i wstrzymali nabory na stomatologie, dlatego teraz maja taki deficyt.
                ten dentysta ma kilka stalych klientek z londynu, ktore sie u niego lecza.
                przylatuja specjalnie z anglii na wizyty, ale ja sie wcale nie dziwie z tego co
                slysze wokolo.
                to tak apropos opieki zdrowotnej w anglii, poniewaz jakis czas temu spotkalam
                sie z opinia pewnej angielki, ze do UK sciagaja osoby ze wschodniej europy, zeby
                wykorzystac ich darmowa sluzbe zdrowia!!!
                • basia313 Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 12:12
                  Oj wiele bym mogla napisac o polskich dentystach. JA leczylam zeby 2 lata temu
                  u najlepszej w moim miescie dentystki i niestety wszystko poszlo na marne.
                  Tanio bylo i byla to zupelna lipa. BYc moze to przypadek, ale moj NHS dentysta
                  jest bardzo dobry. Po wizycie u niego wszystko sie trzyma jak nalezy.
                  Zaplacilam moze troche wiecej niz w POlsce, ale przynajmniej juz ponad dwa lata
                  i zadnych problemow.
                  A tak co do wizyt 15-minutowych w NHS to prawda, ale pamietaj cos za cos.
                  IDziesz do dentysty i jesli jest jakies opoznienie, to male. Pojdziesz w POlsce
                  i czasem czekasz ponad dwie godziny. Wszystko ma swoje plusy i minusy.
                  A dobrzy i zli dentysci sa wszedzie. Pamietam tylko jak ta polska dentystka
                  wysmiewala sie z zngielskiej sluzby zdrowia, a ja potem naprawde zalowalam, ze
                  do niej chodzilam.
                  Coz zreszta moze powiedziec polski dentysta? Wszystko co odmienne najpierw sie
                  krytykuje, bo jest odmienne od naszych standardow. Ze wszystkim z zyciu tak
                  jest. Ona nawet wysmiewala sie z niemieckich dentystow mowiac, ze u nich to
                  wszystko musi byc zrobione raz a dobrze. No kurka co w tym zlego? Chyba wlasnie
                  o to chodzi, zebym nie musiala latac do dentysty co kilka miesiecy badz
                  tygodni, bo plomba mi wylatuje.
                  • evian5 Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 12:25
                    na pewno masz racje, ale ten dentysta akurat jest sprawdzony przez moich
                    znajomych. i nie jest tani, jest bardzo drogi. no i nie czekam w kolejce bo sie
                    zawsze umwiam na godzine i opoznienie to ew. 15 min. to jest prywatny gabinet i
                    faktycznie widze roznice jesli porownam do innych do ktorych wczesniej
                    chodzilam. no ale oczywiscie w polsce tez sa zli dentysci, to zrozumiale. mialam
                    na mysli to ze system w aglii jest zly a nie lekarze.
                • jaleo Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 12:22
                  evian5 napisała:

                  > kolega przyslal mu zdjecia ze swojego gabinetu, w ktorym jest
                  > przestarzaly sprzet.

                  Heh, to raczej jakas lipa, bo co jak co, ale sprzet to tutaj dentysci maja
                  bardzo doby. Ja co prawda chodze do prywatnego dentysty, ale on przyjmuje
                  rowniez pacjentow z NHS, ale tylko tych, ktorym sie nalezy leczenie NHS
                  bezplatne.
                  • evian5 Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 12:46
                    to zalezy co rozumiesz pod pojeciem bardzo dobry sprzet..
                    • annamaria0 Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 13:05
                      Co do "bezplatnej" opieki dentystycznej dla kobiet w ciazy w ramach NHS:
                      zadzwonilam do mojego lokalnego dentysty, informujac, ze jestem w ciazy i w
                      zwiazku z tym chcialabym sie zapisac na zwyczajna przeglad, dowiedzialam sie, ze
                      moge zostac wpisana na liste oczekujacych, ale nie na WIZYTE, lecz na telefon
                      informujacy mnie, kiedy ewentualnie moga mi zaproponowac termin. Czekanie na
                      telefon -3 miesiace, czekanie na wizyte - nastepne 2, 3 miesiace, co oznaczalo
                      wizyte juz po porodzie. Nie zapisalam sie...
                      • jaleo Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 13:23
                        annamaria0 napisała:

                        > Co do "bezplatnej" opieki dentystycznej dla kobiet w ciazy w ramach NHS:
                        > zadzwonilam do mojego lokalnego dentysty, informujac, ze jestem w ciazy i w
                        > zwiazku z tym chcialabym sie zapisac na zwyczajna przeglad, dowiedzialam sie,
                        z
                        > e
                        > moge zostac wpisana na liste oczekujacych, ale nie na WIZYTE, lecz na telefon
                        > informujacy mnie, kiedy ewentualnie moga mi zaproponowac termin. Czekanie na
                        > telefon -3 miesiace, czekanie na wizyte - nastepne 2, 3 miesiace, co oznaczalo
                        > wizyte juz po porodzie. Nie zapisalam sie...

                        Jesli nie bylas wczesniej "registered" (czyli na liscie pacjentow) u tego
                        dentysty, to niestety tak jest. Dostac sie na liste pacjentow w ramach NHS to
                        jest wyczyn na miare zdobycia Mt Everest.
                        • jagienkaa Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 14:56
                          ja miałąm chyba szczęście, bo tutaj nas zapisano bez problemu po przeprowadzce.
                          Co więcej, za czyszczenie i dwie plomby (tylko te okropne czarne, nie białe)
                          zapłaciłam 40 funtów czy jakoś tak....
                      • basia313 Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 15:08
                        Ja mieszkam w centralnym LOndynie(SE1) i mam do wyboru kilka przychodni NHS i
                        przyznam ze nigdy nie mialam problemu z zapisaniem sie do zadnej. Bylam juz w
                        dwoch. Z jednej zrezygnowalam po przeprowadzce, bo byla za daleko. Tu gdzie
                        jestem teraz nie jest zle. Mysle, ze to czy kogos zarejestruja czy nie bez
                        problemow byc moze zalezy od miejsca zamiszkania. W centralnym Londynie zawsze
                        myslalam, ze jest najgorzej, a tu prosze jedna ksie mylilam.
                        • netimka Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 15:20
                          basia313 napisała:

                          > Ja mieszkam w centralnym LOndynie(SE1) i mam do wyboru kilka przychodni NHS i
                          > przyznam ze nigdy nie mialam problemu z zapisaniem sie do zadnej. Bylam juz w
                          > dwoch. Z jednej zrezygnowalam po przeprowadzce, bo byla za daleko. Tu gdzie
                          > jestem teraz nie jest zle. Mysle, ze to czy kogos zarejestruja czy nie bez
                          > problemow byc moze zalezy od miejsca zamiszkania. W centralnym Londynie
                          zawsze
                          > myslalam, ze jest najgorzej, a tu prosze jedna ksie mylilam.

                          A zapisalas sie bez problemu do GB czy do dentysty? U mnie Preston, Lancs nie
                          ma preblemu z zapisem do GB ale o dentyscie zapomnij nie przyjmuja nigdzie
                          nowych pacjetow..
                          • basia313 Re: jeszcze raz o dentystach 29.10.05, 11:32
                            TAk bez problemu i do lekarza i do dentysty, ale jak mowie, moze jest to sprawa
                            lokalizacji. Tak czy inaczej szukaj dalej albo moze zapytaj HV czy wie, gdzie
                            moglabyc sie zapisac.
                            P.S.
                            GB znaczy Great Britain, GP (czyli lekarz) pochodzi od general practitioner.
                            • netimka Re: jeszcze raz o dentystach 30.10.05, 20:00
                              o lekarza mi chodzilo oczywsicie ;-)... te literki...
                    • jaleo Re: jeszcze raz o dentystach 28.10.05, 13:31
                      evian5 napisała:

                      > to zalezy co rozumiesz pod pojeciem bardzo dobry sprzet..

                      Zworc tez uwage, ze on porowywal gabinet prywatny z gabinetem NHS (bo jesli
                      koles z Polski pojechal, to na kontrakt NHS raczej). Co nie umniejsza faktu,
                      ze nawet w NHSie wyposazenie gabinetow jest bardzo dobre. W Gazecie bylo pare
                      artykulow na temat polskich dentystow w UK, i we wszystkich najczestsze
                      komentarze byly na temat nowoczesnosci sprzetu i dobrego wyposazenia gabinetow
                      tutaj.

                      Polscy dentysci lubia "wkladac szpile" UK, moze dlatego, ze polskie
                      kwalifikacje dentystyczne nie sa automatycznie uznawane w UK. Polski
                      stomatolog i brytyjski dentist to nie sa, wg rzadu UK, rownoznaczne
                      kwalifikacje. Czy to jest sluszne, czy nie, nie wypowiadam sie, bo sie na
                      szkoleniu dentystow nie znam.
                      • evian5 Re: jeszcze raz o dentystach 30.10.05, 20:16
                        moze i masz racje, nie moge porownywac poniewaz nie bylam w angielskim gabinecie dentystycznym, slyszalam tylko rozne historie tu i tam.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka