minisufka
30.09.07, 07:47
dziewczyny,
pisze tylko zeby sie wyzalic, bo juz nie moge. to drugi moj taki
fatalny weekend w calym mim zyciu (!) i drugi raz z tego samego
powodu. ciekawa jestem waszych opinii i doswidczen.
powod banalny - siostra mjego meza z chlopakiem zdecydowali ze
przyjada na weekend. pomyslalam sobie, boze kochany, przeciez byli
1.5 roku temu!!! ;)
nie, nie jestem zolza i chodzaca zlosliwosc, ale pamietalam tamtem
weekend jako istna torture - ci ludzie sa najnudniejszymi ludzmi na
swiecie. nie podtrzymuja rozmowy. nie zadaja pytan. nie komentuja
czy cos im sie podoba czy nie. nie powiedza kiedy sa glodni, co i
kiedy chca pic. wszystkiego trzeba sie domyslic, o wszystko zapytac.
wymyslilam wiec, zeby przywiezli ze sba 2.5 letnia coreczke - tak
zeby bylo o czym/kim/ z kim pogadac :)
i cale szczescie!!!
wyobrazcie sobie, od piatku mozg mi paruje, bo wciaz szukam pytan
jakie moge im zadac zeby nie bylo ciszy. dziecko na szczescie
rzyjechalo, wiec cos sie dzieje, ale jak dzieko oglada bajke albo
spi to cisza az bije po uszach. spytalam ich juz o prace, slub, play
group dla dziecka, rodzicow, co lubia ogladac w tv. i can't take it
any more!!!!
odpowiedzi mojej szwagierki sa zwykle dwuslowne. odpowiedzi jej
chlopaka z kolei zawieraja tak wiele detali, ze zapominam jakie
zadalam pytanie. ona nie zadala mi ANI JEDNEGO pytania od piatku, on
(biedaczysko, chyba meczy ie tak jak ja) juz 3 razy pytal mniekiedy
ostatnio bylam w PL.
czy ja jestem jakas nienormalna?
czy oni?
czy to jakas norma yorkshire'owska (stamtad sa)?
czy ktoras z was miala podobne doswiadczenia?
(dodam, ze tesciowie sa do rany przyloz i bardzo lubie do nich
jezdzic, moj maz tez zupelnie jak z innej gliny... na szczescie :)
pozdrawiam i prosze - trzymajcie za mnie kciuki dzisiaj, bo
wybuchne!!!