roody102
04.11.03, 18:56
Jadę sobie kilka dni temu skacowany do domu. Pogoda syfiasta, nastrój też
nie pierwszej jakości. Przesiadka na Wilsoniaku. Plac rozkopany, rozbabrany,
deszcz leje, no tylko się pociąć. Idę na „mój” przystanek „pod mięsnym”.
Tego mięsnego sklepu już dawno nie ma, jest „Wilson Jeans”. Nazwa, jak
nazwa - tamten się nazywał wdzięcznie, "Bekon", ale w środku… Gdy znikał z
lokalnego krajobrazu, mama podzieliła się ze mną wspomnieniami z mrocznych
lat osiemdziesiątych. Sklepy mięsne potrafiły wtedy pozostawić na psychice
klienta odcisk niezmazywalny, z „Bekonem” i moją mamą nie było inaczej. Mnie
tylko szkoda, bo ze schodków przed mięsnym nikt mnie nie przeganiał a ci od
tekstyliów nie pozwalają mi tam w spokoju na 185 czekać.
Gdym jakiś czas temu zobaczył, że mieszczący się „od zawsze” kilka kroków
dalej zakład tapicerski zamyka swe podwoje, to zrobiło mi się trochę smutno.
Nigdy chyba w nim nie byłem, ale gdy z okolicy Wilsoniaka znikają kolejne
malutkie zakłady rzemieślnicze z tradycjami, to zawsze mnie to smuci.
Jeszcze kilka się trzyma, na szczęście. Na barierce, przy schodkach do
zakładu siedziałem jako dzieciak, używałem jej w charakterze trzepaka
znudzony oczekiwaniem na rzeczone 185. Później stawałem czasem o nią oparty,
tak z sentymentu. Zawsze się zastanawiałem jak do zakładu tapicerskiego
wnoszono meble tymi schodkami i małymi drzwiczkami. Nigdy nic takiego nie
przyuważyłem.
Byłem pewien, że teraz piwnica zostanie zabita dechami i nic tam się nie
będzie już działo. Wczoraj idę jednak w deszczu na przystanek, zerkam a tu…
A barierka nie nada się już do zabawy – nie można się na rurce obrócić, bo
wolną przestrzeń pod nią wypełniło logo nowej firmy. Piwnica win Grand Cru.
Sklep z winem w tym miejscu?!
Spadł mi, można powiedzieć, z nieba, bo akurat na wieczór potrzebowałem
kupić prezenty. Zaszedłem, pogadałem z bardzo sympatycznym sprzedawcą i
zapowiedziałem się jeszcze tego samego dnia.
Przyjechałem kilka godzin później, dałem się namówić na dwa dobre prezenty i
jeszcze sobie na wieczór coś wziąłem, coś, od czego butelkę porzuciłem
niestety w miejscu konsumpcji, a co będę musiał powtórzyć, bo zgodnie z tym
co uprzejmy sprzedawca był mi powiedział, trafiło w gusta.
Zdaje się, że tak jak od lat na Wilsoniaku mam swój sklepik z płytami, tak i
z winem będę miał taki ulubiony, blisko i sympatycznie. Strasznie miło jest
w sklepie nie być anonimowym klientem, strasznie się cieszę, tego mi na
Placu brakowało do szczęścia. No, jeszcze tą budowę stacji przeczekać i żeby
potem zrobili park według tego projektu, który mieszkańcy wybrali… Ale to
inna bajka. Mnie cieszy, że powstało tam kolejne przyjazne miejsce. Nie
myślałem, że na Wilsoniaku mogę się czuć jeszcze bardziej „u siebie” a tu
proszę. Pozostaje życzyć, żeby tradycją swoją piwnica win przebiła owego
tapicera.
Dla nietutejszych – dokładniejszy opis. Sklep mieści się pod adresem
Mickiewicza 30 i od wieszcza imienia ulicy jest do niego owo wejście z
barierką i schodkami. Tuż za mięsnym, tfu, za jeansowym. Od strony Centrum
patrząc to jest za Placem, w kierunku Dolnego Marymontu. Wejście z ulicy
zasłonięte wiatą przystankową nieco.
Wina są z własnego importu, więc ceny znośne. Znośne, to znaczy zaczynają
się od 25pln ale już na niskiej półce stoją całkiem ciekawe butelki. Żeby
tylko środków starczyło, to będę zaglądał.
__________________________
Roody102