1jacek
12.06.05, 06:07
Witam
Wraz z narzeczona rozwazamy kwestie chrztu dziecka i konsekwencji jakie to z
soba niesie.
Jestem buddysta, moja luba katoliczka. Chcialbym, aby nasze dzieci mialy
mozliwosc podjecia wlasnego, swiadomego wyboru co do tego, w co tak naprawde
chcialy by wierzyc i praktykowac. Z doswiadczenia niestety wiem, ze polskie
spoleczenstwo jest dosc szablonowe, to znaczy dzieci jak mlode krowy i byki,
pieczetuje sie znamieniem "katolik", podpisuje cyrograf z "facetem w czerni" i
jest ono skazane na religie, ktorej wogole nie rozumie i traktuje jako wielkie
"nie wiem, nie rozumiem nic - tak chyba ma byc".
Moim punktem patrzenia jest natomiast pozwolenie dziecku, aby doroslo i
samodzielnie, pod wplywem tego co obserwuje, dowiaduje sie i co samo mysli,
zainteresowalo sie sprawami religii (badz nie) z wlasnej woli. Jest to na tyle
dobre, ze zagadnienia ktore mlody czlowiek bada samodzielnie, bez zadnego
przymusu czy nakazu, autentycznie go interesuja i wzbudzaja zapal do zglebienia.
Ze swojej strony nie chce ciagac dziecka po swiatyniach buddyjskich tudziez w
najmniejszym stopniu sugerowac wyboru religii czy niewybierania jej. Podobnie
z wizytami w kosciele. Ani chrztu, ani slubowan buddyjskich. Freedom.
Daje sobie glowe obciac ze patrzac na powierzchownosc - ponury kosciol w
ktorym wszyscy zachowuja sie jak zywe trupy, a pelni radosci i zycia ludzie w
buddyjskich osrodkach - dziecko odrazu wytypowalo by buddyzm, a nie chce aby
to otoczka decydowala o tym, ale glebsze zrozumienie - juz jako dojrzaly czlowiek.
Moze powiecie ze dyskryminuje kosciol, ale moze tez pomyslicie ze daje mu
fory, jestem zwyczajnie swiadom tego, jak mlody czlowiek mysli, reaguje i nie
chce mu niczego "narzucic" - wykorzystujac jego mlody, nieuksztaltowany
swiatopoglad.
Argumenty mojej narzeczonej sa takie, ze dziecko ktore jest nieochrzczone,
moze stac sie obiektem agresji rowiesnikow, wyszydzania, wytykania palcami
itp. Mam nadzieje ze nie bedzie to nigdy brane pod uwage w szkole i nie
wplynie na wolnosc podejmowania wyboru naszych dzieci. Religia (tzn. "Religia
jedyna i wlasciwa") w szkolach juz chyba nie obowiazuje? Z reszta, spojrzcie
sami jak to wyglada... jedyna rzecz przemawiajaca za chrztem to presja
srodowiska i przemoc psychiczna oraz fizyczna. Niedorzeczne?
Sadze ze nie ma zadnych przeszkod aby czlowiek nasto-letni poszedl do chrztu,
komunii, jesli tego zapragnie. Jezus nie napadal malych dzieci i nie
maltretowal matek i ojcow, aby oddali mu swoje dzieci do chrzczenia, wiec
chyba wszystko jest w porzadku?
Co o tym myslicie Wy, jako chrzescijanie?