balbinia
28.03.04, 21:41
Kot unieruchomiony jest przy pomocy specjalnego aparatu. Głowa zwierzęcia
została ogolona, a jej czubek posmarowano jodyną. Za pomocą elektrycznej piły
usunięto wierzchołek czaszki; mózg został odsłonięty. Jest to początek
długiej serii eksperymentów, podczas których substancja mózgowa będzie
niszczona, krojona, rażona prądem elektrycznym; oczy będą kaleczone, a z
kręgosłupa pobierany będzie rdzeń kręgowy.
Wiwisekcja – od łacińskiego słowa vivus (żyjący) i sectio (ciąć, rozcinać)
oznacza zatem "ciąć, rozcinać żyjące ciało". Jest to słowo, którego
wiwisektorzy nie lubią, ponieważ wyraża jasno (być może zbyt jasno), to co
dzieje się w laboratoriach badawczych. Wolą oni wyrażenie "eksperymenty
zwierzęce". Z prostego powodu nie będziemy dyskutować tu o nazewnictwie,
bowiem to co jest rzeczywiście ważne, to nie kwestia nazwy, lecz wiedza o
istocie rzeczy.
W celu skuteczniejszej obrony eksperymentów na zwierzętach, ci którzy je
wykonują, zapewniają, że zwierzęta nie cierpią, ponieważ są znieczulane, że
eksperymenty te służą dobru ludzkości, że są one kontrolowane, ograniczone do
bezwzględnej konieczności, obwarowane bardzo ścisłymi przepisami i
ograniczeniami oraz, że są przeprowadzane zgodnie z kryteriami etycznymi.
Kwestia niepowodzeń związanych z lekami farmakologicznymi i szczepionkami
wynikającymi z eksperymentów zwierzęcych, które dotykają zarówno istoty
ludzkie jak i środowisko, została już przedstawiona przez nas w innych
publikacjach. Teraz zamierzamy zająć się resztą, ze szczególnym odniesieniem
do sytuacji w Szwajcarii.
Dlaczego Szwajcaria? Ponieważ to, co dzieje się w tym kraju w dziedzinie
zwierzęcych eksperymentów, może być przykładem tego, co się dzieje w tej
materii na całym świecie ...i ponieważ każdy jest tutaj bardzo powściągliwy –
wiwisekcja? A co to właściwie jest? To są rzeczy, które występowały przed
wiekami, setki lat temu, lub coś takiego ma miejsce w obcych krajach. "Tak,
to się zdarza, ale my obchodzimy się ze zwierzętami z możliwie największym
szacunkiem – jest to kwestia drobnych operacji, niezupełnie bolesnych,
zwierzę traktuje się jak ludzkiego pacjenta, być może nawet lepiej; mamy
bardzo restrykcyjne prawo i zasady etyczne...".
Książka ta nie dokumentuje tego, co miało miejsce sto lat temu, co się działo
w starożytnym Rzymie w czasach Nerona. Gdybyśmy o tym pisali, byłoby to
bardzo miłe dla zwolenników wiwisekcji. Naszym celem jest przedstawienie
tego, co dzieje się dzisiaj w szwajcarskich laboratoriach, na podstawie
dokumentów i protokołów podpisanych przez samych wiwisektorów oraz na
podstawie oficjalnych publikacji. W ten sposób zaangażowani jesteśmy w
demaskowanie serii kłamstw i hipokryzji.
Nie można mówić o rozwoju medycyny, gdy opiera się on na eksperymentach na
zwierzętach, prowadząc do:
1. efektów ubocznych – często gorszych niż sama choroba, którą dany lek
powinien leczyć.
2. powstania choroby wywołanej przewlekłym używaniem leku, który tymczasowo
łagodzi symptomy, lecz nie leczy samej choroby.
10 000 ofiar Thalidomidu, 30 000 ofiar Clioquinolu, 10 000 ofiar
Fenylbutazonu, dziesiątki tysięcy ofiar streptomycyny, chloromycetyny,
aminofenazonu, fenacetyny, paracetamolu, metaqanolu, benzodiazepiny,
rezerpiny itd. – to fakty bardziej wymowne niż jakikolwiek komentarz. Gdyby
chciano wymienić wszystkie obrażenia wyrządzone pacjentom przez leki
testowane na zwierzętach, potrzebowalibyśmy całej encyklopedii. Destrukcja ta
może mieć fatalne konsekwencje lub być przyczyną chorób przewlekłych.
Ofiarami są nie tylko ludzie chorzy, lecz także osoby zdrowe – na przykład
te, które po zaszczepieniu się cierpią na dolegliwości neurologiczne, paraliż
czy raka. Albo ludzie, którzy czując się trochę niedysponowani, szczepią się
i nieświadomie narażają swe życie, chcąc wyleczyć przeziębienie, grypę czy
nerwoból. Niektóre z tych chorób są wyszczególnione w książce Il vitello
d’oro.
Doświadczenia na zwierzętach są obarczone fundamentalnym błędem – założeniem,
że ciało zwierzęcia jest porównywalne do ciała ludzkiego. W rzeczywistości,
nie istnieje żaden ustalony model ani w medycynie, ani w weterynarii, ani też
w innych dziedzinach badań eksperymentalnych. Przyczyn tego jest wiele i
można je podsumować w następujący sposób:
1. choroby wywoływane sztucznie w laboratoriach są utopią i abstrakcją – nie
istnieją w Naturze. 2. Każda indywidualna istota reaguje zgodnie ze swymi
warunkami psychofizycznymi. 3. Stres i udręka jaką odczuwa zwierzę
laboratoryjne zmienia jego reakcje i modyfikuje proces ich rozwoju. 4. DNA
zwierząt jest odmienne od ludzkiego.
W doświadczeniach na zwierzętach błędy się gromadzą, mnożą, stają się
zagmatwane – nakładając się na siebie tworzą chaos. Z pozoru prostą rzeczą
wydaje się weryfikacja błędów poprzez wykonywanie tych samych eksperymentów
powtarzanych na różnych grupach zwierząt (nie tylko na różnych gatunkach
zwierząt, lecz także w obrębie tego samego gatunku). Jednak, generalnie testy
takie dają odmienne rezultaty. Prawdopodobnie, wielu eksperymentatorów to
zauważyło, lecz dopóki eksperymenty na zwierzętach są wykonywane legalnie z
powodów ekonomicznych i są oparte na iluzji wykonywania ich z pobudek
naukowych, dopóty ich sprzeczne i mylne rezultaty są spowite zmową milczenia.
W 1980 r. prof. Fickentscher napisał: "Generalnie, eksperymenty na
zwierzętach nie tylko nie spełniają swej roli jako tester leków, lecz dają
dokładnie odwrotny efekt". (Diagnosis, marzec 1980). – Rezultat, który wśród
wszystkich skutków, jakie mogą spowodować leki, jest jedynym stałym i
bezdyskusyjnym efektem, przejawiającym się w konkretnych, widocznych
zaburzeniach zdrowia pacjentów.
Dane dostarczone przez Szwajcarski Federalny Urząd Statystyczny są być może
najlepszym dowodem ukazującym fiasko doświadczeń medycznych i
farmakologicznych opartych na wykorzystywaniu zwierząt. Liczba wszystkich
chorób, na które wiwisektorzy poświęcili najwięcej zwierząt w widoczny sposób
wzrosła. Można by powiedzieć, że kalectwa i zgony ludzi wzrastają wprost
proporcjonalnie do liczby wykorzystanych w eksperymentach zwierząt. Kilka
przykładów.
Liczba zgonów z powodu cukrzycy, białaczki i chorób sercowo-naczyniowych
wzrosła o około 300%, chorób umysłowych – o 700%, artretyzmu – o 10 200%
(dziesięć tysięcy dwieście procent!), ofiary śmiertelne raka płuc, gardła i
oskrzeli – o 900%, zgony z powodu raka prostaty zwiększyły się o 300%, itd.
Wszystko to w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat – w czasie, w którym
populacja obywateli Szwajcarii nawet się nie podwoiła.
Jednak te dane, które powinno się opublikować, informując społeczeństwo o
nieskuteczności metod badawczych, w których finansowaniu ma swój udział, nie
są dostępne szerokiej opinii publicznej. Tymczasem, puszcza się w obieg inne
wiadomości – fałszywe, lecz przynoszące zysk – o rzekomym sukcesie w
doświadczeniach na zwierzętach i nowych, "cudownych" lekach. Rzetelne
informowanie oznaczałoby niechybne wycofanie ich z rynku. Jednak nie ma w tym
żadnego problemu – miejsce każdego wycofanego leku natychmiast zajmowałby
nowy lek, przypuszczalnie tak samo niebezpieczny jak jego poprzednik, lecz
równie "cudowny"!
W 1982 r. pewnej grupie przeciwników wiwisekcji udało się spenetrować
Centralne Laboratorium Biologii (BZL) przy Kantonalnym Szpitalu w Zürichu.
Antywiwisektorzy przeszli przez główne wejście szpitala i wyposażeni w plan
zaznaczyli miejsca usytuowania laboratoriów; pojechali windą dwa pietra do
góry, a następnie spenetrowali budynek, gdzie w specjalnych klatkach trzymano
dużą liczbę psów, małp, świnek morskich, myszy i szczurów oczekujących na
swoją kolejkę do eksperymentów.
Klatki ze zwierzętami mieściły się na trzech piętrach budynku. Do dwóch z
nich