Dodaj do ulubionych

Które wersje warto mieć/czytać?

21.03.13, 19:16
Pytanie zrodziło się we mnie dziś w księgarni, gdy otworzyłam pierwszy tom Ani w tłumaczeniu Agnieszki Kuc i trafiłam akurat na tytuł rozdziału "Mateusz funduje Ani bufiaste rękawy".

Nie. No nie. Ja wiem, że to tłumaczenie miało być dobre, uwspółcześnione itede, ale ten fundujący Mateusz mnie zmroził na wstępie.

Dziewczyny, które czytałyście więcej niż jedną wersję Ani, które z tłumaczeń (poza tymi starymi) faktycznie warte są czytania?

Mam też podobne pytanie co do Emilki, tym istotniejsze, że stary przekład nie jest tak dobry jak stare przekłady Ani...
Obserwuj wątek
    • slotna Re: Które wersje warto mieć/czytać? 21.03.13, 21:50
      Oj, ja tez jestem ciekawa Emilki, bo nigdy jej nie zmoglam wlasnie przez tlumaczenie ;) A chcialabym.
    • kajteczek Re: Które wersje warto mieć/czytać? 22.03.13, 11:42
      Ja zdecydowanie zostaję przy wersji przetłumaczonej przez Rozalię Bernsteinową!
      Trąci myszką i jest może archaiczna, ale w tym tkwi jej urok, poza tym piekna polszczyzna i klasa!

      pozdrawiam
      kajteczek
      • supervixen Re: Które wersje warto mieć/czytać? 22.03.13, 13:37
        Nie chodzi mi o to, żeby odrzucać przekład Bernsteinowej, ja sama tylko ten czytałam i ten jest mi bliski, jestem po prostu ciekawa, który ze współczesnych jest naprawdę dobry, trochę ich przecież było.

        No i tak czy owak, nadal pozostaje pytanie o Emilkę. W przekładzie Rafałowicz-Radwanowej jest sporo błędów i ominięć, to już nie tylko kwestia archaiczności.
        Nieco podobnie wygląda sytuacja z Błękitnym zamkiem, tu błędów raczej nie ma, ale tekstu trochę wycięto... Ja sobie przeczytam w oryginale, ale jaki przekład polecić komuś, kto chciałby zapoznać się i z brakującymi fragmentami?
    • asiunia311 Re: Które wersje warto mieć/czytać? 08.10.13, 12:08
      Od razu się przywitam, bo potem w ferworze pisania postu zapomnę i wyjdę na buraka ze słomą w butach;) Witam więc wszystkich uniżenie, do nóżek padam itepe, itede. Od razu muszę się przyznać, że w twórczości Maud niezmienną miłością, od lat dziecięcych, darzę trylogię o Emilce i "Błękitny Zamek". Uczuciem nieco lżejszego kalibru pałam także do dylogii o Pat. Natomiast z pewną rezerwą i przymrużeniem oka traktuję serię o Ani. Co prawda, seria o Rudzielcu byla pierwszą z twórczości Montgomery, z którą zetknęłam się we wczesnym dziecięctwie, ale dopiero po lekturze "Emilki" ( oczywiście, w tym topornym tłumaczeniu Rafałowicz - Radwanowej ) poczułam, że to jest TO. Z tego względu ( iż miałam do czynienia z tym pacholęciem będąc ), nie mam ĄŻ TAK ogromnych wyrzutów odnośnie tego przekładu. Przyjmowałam to za dobrą monetę, bo podobała mi się po prostu treść, choć jestem w stanie zrozumieć, że gdy przeczyta to osoba dorosła, o w miare rozwiniętym guście literackim, to może dostac szczękościsku. Dlatego też mam skompletowane wszystkie tłumaczenia "Emilki" dostepne w języku polskim. Najbardziej lubię wydanie z Naszej Księgarni, w tłumaczeniu Ryszardy Grzybowskiej ( tom I ) i Ewy Horodyskiej ( "Emilka szuka swojej gwiazdy", "Dorosłe życie Emilki" ). Wydaje mi się, że jest najlepszy, chociaż ostatni raz czytałam ten przekład jakieś dwa lata temu, a i wówczas niezbyt dokładnie. Chociaż dobiegły mnie głosy, że dla starych emilkoholiczek "Księżycowy Nów" jest nie do przyjęcia i nazwa ta blednie przy "Srebrnym Nowiu". Pozwolę się nie zgodzić - to zwykła kwestia przyzwyczajenia. Drugim wydaniem, które bardzo lubię, jest publikacja z wydawnictwa Prószyński, w przekładzie Agnieszki Ciepłowskiej. I właśnie lekturę tej ostatniej wersji zakończyłam parę dni temu. Ale ja jestem mało obiektywna w kwestiach Emilki, bo nawet przełknę - w ostateczności - Rafałowicz - Radwanową. Tylko ten cholerny Tadzio...
      • asiunia311 Re: Które wersje warto mieć/czytać? 08.10.13, 12:19
        A, i zapomniałam dodać, że zabieram się, jak pies do jeża, za Emilkę w oryginale. Nieco opornie mi idzie, bo znajomość angielskiego nie pozwala mi delektować się czytaniem bez słownika, a ze słownikiem to raczej mordęga, a nie przyjemność;) Ale się zmogę i przeczytam. Kiedyś:)
    • monique_alt Re: Które wersje warto mieć/czytać? 24.10.13, 11:46
      Udzielam się po raz pierwszy jako że temat u mnie na czasie.

      Kupiłam tydzień temu nowe wydanie Ani z Zielonego Wzgórza - wydawnictwo Skrzat, tłumaczenie paweł Beręsewicz, ilustracje Sylwia Kaczmarska.
      Zdecydowanie polecam, tłumaczenie bardzo staranne, nie miałam co prawda okazji porównać ze starym pani Bernsteinowej, ale podobało mi się bardzo. Nie jest na siłe uwspółcześnione, bardzo dobrze oddaje ducha książki. No i przepiękne ilustracje - ujęły mnie bardzo. Kupiłam to wydanie dla swojej córki - to będzie jej ksiązka (ja mam swoją starą).
      Na stronie wydawnictwa jest już zapowiedź następnego tomu przygotowanego przez ten sam duet tłumacz - ilustrator.
      • lucy-lotta Re: Które wersje warto mieć/czytać? 01.09.14, 00:06
        A właśnie, która wersja Rilli jest tą kompletną? Bo któraś chyba jest, prawda? Ta z WL może?
        • pi.asia Re: Które wersje warto mieć/czytać? 18.07.16, 00:47
          Polecam Anię w tłumaczeniu Janiny (a może Jadwigi) Zawiszy-Krasuckiej. Piękna polszczyzna, nie archaiczna, a doskonale oddająca klimat epoki.
          Tłumaczenia Pawła Beręsewicza też świetne.
          • 1karo_ka Re: Które wersje warto mieć/czytać? 09.02.22, 22:56
            Tłumaczenie J. Zawiszy-Krasuckiej dobrze się czyta, ale nie wiem z jakiej przyczyny tłumaczka omija pewne frazy i słowa.
            Pierwszy przykład z brzegu:

            “I hope so,” said Anne, hugging her knees. “I’m starving for Glen St. Mary gossip, Susan. I hope Miss Cornelia can tell me everything that has happened while we’ve been away—everything—who has got born, or married, or drunk; who has died, or gone away, or come, or fought, or lost a cow, or found a beau. It’s so delightful to be home again with all the dear Glen folks, and I want to know all about them. Why, I remember wondering, as I walked through Westminster Abbey which of her two especial beaux Millicent Drew would finally marry. Do you know, Susan, I have a dreadful suspicion that I love gossip.”

            „— Mam taką nadzieję — powiedziała Anne, obejmując kolana. – Jestem ciekawa wszystkich plotek o Glen St. Mary, Susan. Mam nadzieję, że panna Cornelia opowie mi o wszystkim, co wydarzyło się podczas naszej nieobecności — wszystko- kto się urodził, kto ożenił, kto się upił, kto umarł, kto wyjechał, kto przyjechał, kto się pobił, kto stracił krowę, i która panna znalazła adoratora. Wspaniale jest znów być w domu ze wszystkimi drogimi ludźmi z Glen i chcę wiedzieć o nich wszystko. Pamiętam, że zastanawiałam się, kiedy szłam przez Opactwo Westminsterskie, który z dwóch wyjątkowych adoratorów Millicent Drew w końcu ją poślubi. Wiesz, Susan, mam straszne podejrzenie, że uwielbiam plotki.”

            J. Zawisza- Krasucka:

            -Spodziewam się- przyznała Ania, ściskając dłońmi kolana. -Umieram już z tęsknoty za wszelkimi plotkami z Glen St. Mary, Zuzanno. Panna Kordelia na pewno opowie mi o wszystkim, co się tu działo, kto się urodził, kto ożenił, kto upił, kto umarł, kto wyjechał, kto przybył, komu zdechła krowa i która panna znalazła adoratora. Szalenie miło być znowu w domu wśród mieszkańców Glen. Tak bym chciała wszystko o nich wiedzieć. Bardzo jestem ciekawa, którego ze swych dwu adoratorów wybrała wreszcie na męża Millicent Drew. Muszę ci wyznać, Zuzanno, że pasjami lubię słychać plotek o miłości.”

            „Wymarzony Dom Ani”, rozdział „Z powrotem w domu”
            • 1karo_ka Re: Które wersje warto mieć/czytać? 09.02.22, 23:23
              Ech :))))
              Oczywiście „Dolina Tęczy” :))))
              • pi.asia Re: Które wersje warto mieć/czytać? 10.02.22, 20:12
                Przeczytałam Anne z Zielonych Szczytów (A. Bańkowska) i Anię z Zielonego Wzgórza (P. Beręsewicz)

                Zdecydowanie wybieram ten drugi przekład. Jest taki... wyrazistszy, chwilami bardzo zabawny. U pani Anny ten komizm tez jest ale nie tak widoczny.
                Oczywiście mam parę drobnych zarzutów i do jednego, i do drugiego przekładu, ale ja jeste jak pani Linde - i do świętego umiałabym się przyczepić.
                Jeśli chodzi o wygląd okładki - też zdecydowanie ta druga książka.
                Okładka "Anne z Zielonych Szczytów" to nie tylko zestawienie kolorów wypalające oczy, ale i grafika nasuwająca skojarzenie bardziej z Pocahontas niż z Anią - jest jakieś pióro, jakiś ptak... Na plus (DUŻY plus jest natomiast to, że "Anne" jest także zaopatrzona w obwolutę z dawnego wydania, z notatkami Bogdana Zieleńca.
                • k_linka Re: Które wersje warto mieć/czytać? 10.04.22, 18:44
                  Ja też kupiłam obydwa tłumaczenia - Bańkowską z myślą o sobie, Beręsewicza dla dzieci i przeczytałam obydwa. Jestem zachwycona jednym i drugim tłumaczeniem - nie myślałam że wrócę do Ań jako dorosła i znajdę w nich cos dla siebie, a jednak.... i jest tylko jeden problem - drugi tom w tłumaczeniu Bańkowskiej dopiero w czerwcu tyle wytrzymam), za to Beręsewicz jest niedostępny, a dalszych tomów w jego tłumaczeniu nie ma.... Co dalej? Warto jeszcze sięgnąc po inne tłumaczenie? Marzy mi się przeczytać całość bez wyciętych fragmentów i samowolnych przeróbek.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka