dzika_zurawina
09.08.18, 10:18
Lubicie tę część? Ja lubię, ale czytając po latach mam kilka nowych spostrzeżeń.
Na plus:
- ostatnie dwa rozdziały, począwszy od Tadzikowego "Aniu, czy ty wiesz, że Gilbert Blythe jest umierający", poprzez objawienie, po ponowne oświadczyny. Może i ckliwe, ale przesłodkie i cudownie, staroświecko romantyczne;
- scena, gdy Ania namawia Janinę Sweet, żeby odmówiła Douglasowi, a potem jej dzikie "Stać! Stać!"
- Ustronie Patty (panna Patty i Maria, ciotka Jakubina, koty)
- Iza (Philipa?) Gordon i Jerzy
- ziemska i przyziemna Ruby Gillis zyskująca po śmierci anielskiego wyrazu
A z moich irytacji:
- reakcja Ani na oświadczyny Billa poprzez Jankę; przecież to było przekomiczne, a Ania, o której poczuciu humoru tyle się mówi i która zawsze dbała o nie ranienie czyichś uczuć zamiast użyć jakiegoś "przykro mi" reaguje gniewem;
- Ania z Robertem spotykają się dwa lata, w końcu on jej się oświadcza nigdy nie będąc u niej w domu i nie znając jej rodziny, bardzo mi to zgrzyta. Czy tak się robiło, czy to wpadka autorki?
- Gilbert jako drużba Alfreda. Nigdy wcześniej nie wspominano o ich przyjaźni, Alfred nie miał braci, bliskich przyjaciół? LMM wprowadziła to chyba tylko po to, żeby Ania pokazała się wszystkim pod rękę z Gilbertem ;)
- Ania czyta w Ustroniu Patty rękopisy Klubu Powieściowego. Wlokła stare szpargały do Redmondu?