pontecorvo
11.06.07, 08:47
Witam,
jestem szalenie ciekawa Waszego zdania w następującej kwestii: odświeżam sobie
po latah Anię z Avonlea i teraz bardziej niż wtedy, gdy byłam "smarkata" rzuca
mi się w oczy niesprawiedliwa postawa ani względem przygarniętych bliźniąt,
mianowicie folgowanie Tadziowi i brak cieplejszych uczuć co do małej Toli.
wiadomo, że narratorka (LMM), kreśli nam bardzo wyraziste różnice w postawie
Tadzia - psotnik, ale dający się kochać, słodki itd, oraz Tola - sztywna,
wykrochmalona, stonowana, nie potrzebująca okazania uczuć. Mimo wszystko
uważam, że tak skrajnie różne traktowanie dzici, bez względu na ich odmienne
usposobienia, jest niesprawiedliwe- jestem pod wrażeniem sceny, gdy Tadzio
zamknąwszy Tolę w cięmnym pomieszczeniu pana Harrisona kłamie jak najęty o
swej niewiedzy co do miejsca pobytu siostry. Efekt - Ania uwolniwszy
zapłakaną, wystraszoną, głodną dziewczynkę nie mówi ani słowa (przydałyby się
jakieś słowa pocieszenia, przytulenie) a z Tadziem przeprowadza bardzo
"wychowawcze" rozmowy typu: jak to brzydko Tadziu kłamać. Oczywista, że mały
nicpoń nic sobie z tego nie robi, a kara pójścia spac bez kolacji nie robi na
nim już specjalnego wrazenia. Uważam, że Ania w tej kwestii jest szalenie
nieobiektywna, a co gorsze z pełnym poparciem przez samą narratorkę. Co o tym
myślicie?