Dodaj do ulubionych

nie przyjęli chorego dziecka - co dalej?

21.02.07, 16:54
Mam pytanko. Mój 8 miesięczny syn 2 tydzień jest chory. Lekarka stwierdziła w
zeszłym tygodniu, że to tylko katar. Dziecko jednak cały czas ma temperaturę.
Po tygodniu chciałam iść na kontrolę, powiedzieć, że jest gorzej, ale nas nie
przyjęto. Powód - brak numerków. Na nic tłumaczenia, ze dziecko ma gorączkę.
Przyjęto nas w innej przychodni, konieczny okazał się antybiotyk.
Gdzie mogę złożyć skargę na przychodnię? Jak w ogóle można odmówić pomocy i to
małemu dziecku?! A podobno do 1 roku życia mają obowiązek przyjść z wizytą
domową! Tu nie dość, że nie przyszli, to i w przychodni nie przyjęli!
Liczę na podpowiedzi.
Pozdrawiam
Obserwuj wątek
    • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:06
      > ale nas nie przyjęto. Powód - brak numerków.

      Sytuacja normalna. W POlsce i tak jest cudownie. Zachęcam do przetestowania
      analogicznej sytuacji w Anglii.

      > Gdzie mogę złożyć skargę na przychodnię?

      Ale o co?

      > Jak w ogóle można odmówić pomocy

      W formie ustnej najczęściej. I nie w ogóle, tylko w szczególności.

      > A podobno do 1 roku życia mają obowiązek przyjść z wizytą
      > domową!

      Bzdura roku. Wizyty domowe to kretynizm utrzymywany inercją systemu, nie mający
      logicznego uzasadnienia.

      > Gdzie mogę złożyć skargę na przychodnię?

      Spadaj na drzewo.
      • alergenzb Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:17
        lohengrin4 napisał:
        > Spadaj na drzewo.

        Oj nie ładnie :-((
        • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:25
          nie pierwszy raz informuję, że czytając takie posty jak tytułowy z tego wątku,
          czuję się moralnie i estetycznie zwolniony z wyrzutów sumienia związanych ze
          zniżeniem się do poziomu rozmówcy.
          • alergenzb Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:26
            lohengrin4 napisał:

            > nie pierwszy raz informuję, że czytając takie posty jak tytułowy z tego
            wątku,
            > czuję się moralnie i estetycznie zwolniony z wyrzutów sumienia związanych ze
            > zniżeniem się do poziomu rozmówcy.

            A może to młoda przestraszona mama, mogłeś grzeczniej ją poinformować:-(
            • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:28
              ale roszczeniowa a priori, i to jest nie w porządku.
              I nie mam obowiązku tolerować bezczelności, popartej niewiedzą.

              Cóż życie boli. Ja obrywam za te same błędy (bo każdy je popełnia).

              Po przytulenie i głaskanie gdzie indziej, nie to forum.
              • pyorunochron Alez ty jestes chamski! 25.02.07, 22:43
                lohengrin4 napisał:

                > ale roszczeniowa a priori, i to jest nie w porządku.
                > I nie mam obowiązku tolerować bezczelności, popartej niewiedzą.
                >
                > Cóż życie boli. Ja obrywam za te same błędy (bo każdy je popełnia).
                >
                > Po przytulenie i głaskanie gdzie indziej, nie to forum.

                Alez ty jestes chamski! Co to za sformulowania! Mieli obowiazek przyjac dziecko,
                a jesli nie mieli mozliwosci, powinni byli poinformowac co zrobic (np. udac sie
                na izbe przyjec do szpitala). Przeciez dziecko w takiej sytuacji moze zginac!
                Przecietna zycia w Polsce jest najnizsza z calej unii, m.in. z powodu przypadkow
                takich jak ten.
        • tango45 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 27.02.07, 23:14
          alergenzb napisała:

          > lohengrin4 napisał:
          > > Spadaj na drzewo.
          >
          > Oj nie ładnie :-((


          pan dochtor buahahahahaha
      • nocny_piter Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:22
        Proponuję zrezygnować z usług tej poradni i skorzystać z oferty jednego z
        prywatnych NZOZ-ów, wykupić sobie odpowiedni abonament (na miarę zasobności
        portfela i na miarę oczekiwań własnych) i.... korzystać do woli!
        Ja właśnie pracuję w takiej poradni, gdzie wszystko się opłaca, nawet przyjęcie
        pacjenta w środku nocy i wizyta domowa na drugim końcu miasta. W poradniach
        państwowych zwykle nic się nie opłaca i można tam usłyszeć coś w stylu "spadaj
        na drzewo", dlatego lepiej omijać te przychodnie z daleka :)
        • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:30
          > można tam usłyszeć coś w stylu "spadaj
          > na drzewo"

          znalazł się obrońca uciśnionych ;-)
          • tango45 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 27.02.07, 23:17
            lohengrin4 napisał:

            > > można tam usłyszeć coś w stylu "spadaj
            > > na drzewo"
            >
            > znalazł się obrońca uciśnionych ;-)


            Takie lachudry jak ty powinno sie wywalac na kopach ze SLUZBY zdrowia.
            • p.atyja Znowu cię przyniosło tutaj :( ? 28.02.07, 00:47
              daria napisała:

              > Takie lachudry jak ty powinno sie wywalac na kopach ze SLUZBY zdrowia.


              Bezsprzecznym faktem jest,że jesteś na tym forum najbardziej kompetentną osobą
              by wypowiadać się na temat wykopywania kogoś ze służby. I jednocześnie
              jedyną,która wykonuje lub wykonywała zawód podpadający pod tą definicję.
              Dochodząca sprzątaczka -czy careegiver (live-in? live-out?) to właśnie
              współczesna służba w USA,nieprawdaż ?
              Idż sobie na jakieś specjalne forum dla służących i odwal się ze swoimi
              kompleksami od lekarzy,Dario...wrrrr.
              • tango45 Re: Znowu cię przyniosło tutaj :( ? 28.02.07, 01:12
                p.atyja napisała:

                > daria napisała:
                >
                > > Takie lachudry jak ty powinno sie wywalac na kopach ze SLUZBY zdrowia.
                >
                >
                > Bezsprzecznym faktem jest,że jesteś na tym forum najbardziej kompetentną
                osobą
                > by wypowiadać się na temat wykopywania kogoś ze służby. I jednocześnie
                > jedyną,która wykonuje lub wykonywała zawód podpadający pod tą definicję.
                > Dochodząca sprzątaczka -czy careegiver (live-in? live-out?) to właśnie
                > współczesna służba w USA,nieprawdaż ?
                > Idż sobie na jakieś specjalne forum dla służących i odwal się ze swoimi
                > kompleksami od lekarzy,Dario...wrrrr.


                A ty farbowancu dlaczego zmieniles nick? Jestem caregiver /przez jedno e
                jolopie. Nie wtracaj angielskich wyrazow jesli nie masz pojecia o pisowni/ W
                naszej agencji pracuje kilka lekarek i lekarzy z Polski. Nie narzekamy,
                zarabiamy tygodniowo o wiele wiecej niz ty miesiecznie. Do kazdego domu gdzie
                pracuje dochodzi housekeeper /tego juz nie wiedziales jak napisac/. Widzisz, w
                USA jest tak, ze nikt sie swojej pracy nie wstydzi a moj szef, dyrektor nocami
                jest kierowca limuzyny. Dorabia bo ma pelno rat do splacenie i trojr dzieci do
                wyksztalcenia. Ale to jest USA :0 A w Polsze? Tam wszystko wstyd. Tylko nie
                wstyd wyciagac lape po lapowke, krasc, wyludzac i kombinowac. Co zlego lub
                kompromitujacego sie dopatrzyles/as w pracy jako caregiver?
                Nie tobie, rowniez dyktowac mi gdzie mam chodzic i pisac.
                • sithicus Re: Znowu cię przyniosło tutaj :( ? 02.03.07, 16:08
                  Szoruj do sprzatania, wycieruchu jeden. Konserwuj dalej powierzchnie plaskie.
                  Pewnie niedlugo padnie slynne u nas w USA... :D
                  • tango45 Re: Znowu cię przyniosło tutaj :( ? 04.03.07, 09:01
                    sithicus napisał:

                    > Szoruj do sprzatania, wycieruchu jeden. Konserwuj dalej powierzchnie plaskie.
                    > Pewnie niedlugo padnie slynne u nas w USA... :D


                    A co jest dla ciebie smieciu dziwnego w tym, ze OBYWATELKA AMERYKANSKA moze
                    powiedziec "u nas w USA" Mieszkajac od 20 lat w Stanach jak mialabym
                    opowiedziec np o tym, ze zawalily sie dwie wieze World Trade Center/ Mialaby,
                    powiedziec " u nich w USA zawalily sie wieze? Tak jolopie?
                    Spadaj dzieciole.
        • alergenzb Re: nocny_piter napisał: 21.02.07, 17:30
          nocny_piter napisał:

          > Proponuję zrezygnować z usług tej poradni i skorzystać z oferty jednego z
          > prywatnych NZOZ-ów, wykupić sobie odpowiedni abonament (na miarę zasobności
          > portfela i na miarę oczekiwań własnych) i.... korzystać do woli!
          > Ja właśnie pracuję w takiej poradni, gdzie wszystko się opłaca, nawet
          przyjęcie
          > pacjenta w środku nocy i wizyta domowa na drugim końcu miasta. W poradniach
          > państwowych zwykle nic się nie opłaca i można tam usłyszeć coś w stylu "spadaj
          > na drzewo", dlatego lepiej omijać te przychodnie z daleka :)


          To podaj na e-mail, gdzie jest ta poradnia, chociąż okolice lub województwo,
          jeszcze ci dopłacę, do przyjazdu w nocy, kiedy mam bardzo chore dziecko. To nie
          zart, ale fakt.
          • nocny_piter Re: nocny_piter napisał: 21.02.07, 17:38
            Poprzez forum nie będę się reklamował, takie mam zasady :)
            Ogłoszeń jest pełno w prasie, internecie itp. Wystarczy wpisać w "gogla" coś w
            rodzaju "abonamenty medyczne" itp. i od razu wyskoczą setki stron z całej Polski.
            • alergenzb Re: nocny_piter napisał: 21.02.07, 17:45
              nocny_piter napisał:

              > Poprzez forum nie będę się reklamował, takie mam zasady :)

              Ok. Przepraszam.

              > Ogłoszeń jest pełno w prasie, internecie itp. Wystarczy wpisać w "gogla" coś w
              > rodzaju "abonamenty medyczne" itp. i od razu wyskoczą setki stron z całej
              > Polski.

              Dzięki za info, skorzystam i zacznę szukać w internecie.
              Szczerze mówiąc nie wiedzialam nic o abonamentach medycznych:-(
            • alergenzb Re: nocny_piter Wielkie Dzięk!!!!!!! :-)))) 22.02.07, 18:24
              Bardzo dziękuję za informacje. Bardzo była pomocna.
              Trafiliśmy dzisiaj do instytucji, ktora z porownaniem do państwowej(piekło) to
              wielkie niebo.
              Wspanialy, konkretny i bardzo miły dla dziecka lekarz. Zero problemów z czym
              kolwiek.
              Pełny szacunek do pacjenta. I jak takich wspaniałych lekarzy nie szanować skoro
              oni szanują pacjenta.
              tam z niczym nie ma problemów, nawet z zabiegiem.
              Jestem zachwycona i zadowolona.
              Brak informacji o placowkach przyjaznych pacjentowi, ale dzieki tobie znalazlam
              wspanialych ludzi. Tam cała rodzina może się leczyć w ramach NFOZ i może
              doplacic do swiadczeń. Kwestia zyczenia, rachunek także kwestia zyczenia.
              I oto mi chodziło.Wszystko legalnie i oficjalnie z rachuneczkiem. Poprostu z
              zero problemow dla pacjenta i lekarza.
              Może wreszcie pozbedziemy się problemów z państwowymi instytucjami, kierowaniem
              do swoich placowek prywatnych jako przymus dostepu do lecznictwa a nie wybór
              pacjenta, nieoficjalnym żadaniem oplat wykorzystując do tego chore dziecko i
              uczucia rodziców.
              nocny piterku WIELKIE DZIĘKI.
        • majaga76 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:37
          Dzieki za radę.
          Zadzwoniłam do innej przychodni, państwowej i tam byli oburzeni postawą w tej
          pierwszej. Tam poinformowano mnie też o wizytach domowych. I tam przyjęto bez
          problemu. Zmieniłam przychodnię. Dzieki im za to. Swoją drogą rozglądam się za
          pediatrą, który prywatnie by przyjeżdżał w razie potrzeby.
      • majaga76 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:30
        Skoro nie masz nic do powiedzenia, to po co piszesz? Żeby innych obrażać? żeby
        poczuć się ważnym, bo anonimowo możesz nawypisywać rózne bzdury?
        Nie rozumiem takich dziwolągów, jak ty.
        • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:31
          mam do powiedzenia, dałem do zrozumienia że Twoje pretensje są nie na miejscu.

          Mogę to szczegółowo rozwinąć.

          Na razie nawiązałem tylko do Twojego stylu - pretensje, pretensje, a potem
          pretensje.
          No to ja krytyka, krytyka i dla odmiany krytyka.
          Ale moja krytyka ma podłoże merytoryczne.
          Twoje pretensje nie.
          Chcesz, rozwinę temat.
          • majaga76 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:44
            Skoro uwazasz, ze choroba dziecka to nie powod do nerwow i zlosci na
            niekompetencje i zly brak organizacji w przychodni, to ci wspolczuje. widocznie
            nie masz serca i obojetne jest ci cierpienie istot, ktore nawet same nie
            potrafia powiedziec, co im jest. tak, mam pretensje, bo przez 2 dni nie zostalam
            przyjeta, a stan dziecka byl coraz gorszy. co mnie obchodzi, ze moj lekarz jest
            nieobecny, a do innego nie ma numerkow! powinni znalezc zastepstwo, a nie
            pozbywac sie klopotow. gdyby kazdy tak pracowal, to tylko rece mozna by zalamac
            i plakac.
            • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 17:57
              dalej tylko wiązanka pretensji.

              > Skoro uwazasz, ze choroba dziecka to nie powod do nerwow i zlosci

              zależy, zależy, easy, easy.

              > widocznie nie masz serca

              W ostatnim rtg klatki piersiowej (kilka lat temu) uwidoczniono u mnie strukturę
              opisywaną jako serce. Echo serca nie miałem, nie było nigdy wskazań. Wydaje mi
              się, że jestem hemodynamicznie wydolny. Wnioski, na 99.999 % mam serce.

              > to ci wspolczuje

              jakoś se radzę, kurna.

              > obojetne jest ci cierpienie istot, ktore nawet same nie
              > potrafia powiedziec, co im jest.

              nie jest mi obojętne. Nie piszemy o cierpieniu istot, tylko o braku fizycznych
              możliwości obsłużenia pacjenta przez przychodnię.

              > tak, mam pretensje, bo przez 2 dni nie zostalam przyjeta,

              Szczerze, naprawdę pomimo wszystko szczerzę Ci życzę, żebyś nie doczekała u nas
              brytyjskich standardów. Zamieniłabyś dni na tygodnie. I wszystko w majestacie
              prawa.

              > gdyby kazdy tak pracowal, to tylko rece mozna by zalamac
              > i plakac.

              Specjaliści od organizacji ochrony zdrowia z krajów wysoko rozwiniętych, gdy
              mają okazję zobaczyć funkcjonowanie naszego systemu i znają jego finansowanie,
              dochodzą do wniosku, że mają do czynienia z cudem heroiczności,
              bezinteresowności i geniuszu organizacyjnego. Kolejka do lekarza POZ 2 dni przy
              tej ilości chorych i przy tym finansowaniu to mistrzostwo świata.
              powtórzę, nie życzę Ci żeby ten system zamienić na system krajów 5 razy
              bogatszych.

              • alergenzb Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 18:12
                lohengrin4 napisał:


                > powtórzę, nie życzę Ci żeby ten system zamienić na system krajów 5 razy
                > bogatszych.

                Nie strasz wlascicielki wątki:-((
                Ja nie czekałam nigdy z dzieckiem na jakieś tam terminy, dziecko przyjete,
                wszystkie niezbedne konsultacje i badania zrobione, itd.
                Kwestia ubezpieczenia:-))


                • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 18:13
                  > Kwestia ubezpieczenia:-))

                  Ot co. Ale zwykłe szraczki mają przesrane i dobrze o tym wiesz.
                  • alergenzb Re: do lohengrin4 :-)))) 21.02.07, 18:22
                    lohengrin4 napisał:

                    > > Kwestia ubezpieczenia:-))
                    >
                    > Ot co. Ale zwykłe szraczki mają przesrane i dobrze o tym wiesz.

                    Tylko na to trzeba ciężko pracować:-))
                    Natomiast w Polsce się nic nie oplaca:
                    - Bezrobotni za 1 tys. zlotych nie podejmą pracy ( cyt. za tyle to ja proszę
                    Pani nie wstaję z łóżka)
                    - rolnikom nie opłaca się wogole ani uprawa ani hodowla
                    - sluzba zdrowia - im także nic się nie oplaca ( no.. ale pracują, bo muszą z
                    czegoś żyć)
                    - pacjentom placić za leczenie aby podnieść standart i mozliwości także się nie
                    oplaca
                    Kogo nie spytasz to nikomu, nic się nie oplaca.
                    Do dia... to co się oplaca???

            • agawamala Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 08:07
              A skąd wziąć lekarza? Z wykopalisk? Przyjmij do wiadomości, że jest masowa
              emigracja lekarzy wszystkich specjalności.
              Masz niespełna roczne dziecko - sporo chorób przed Tobą. Za 2-3 lata nie
              znajdziesz laryngologa dziecięcego ( dziś w Warszawie pracuje 14 - czternastu-
              lekarzy tej specjalności), zabraknie chirurgów, anestezjologów, pediatrów,
              ortopedów, radiologów.
              I co zrobisz/ Możesz krzyczeć, płakać, pisać, szarpać się, ale lekarza nie
              stworzysz. Taka jest brutalna prawda.
      • tango45 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 27.02.07, 23:13
        lohengrin:

        Widac jasno po twoich postach, ze jestes jakis przyglupiasty. Mam nadzieje, ze
        nigdy nie dostaniesz podwyzki a z lapowek ktore bierzesz rozlicvzy cie
        prokurator tak jak tego cwaniaka z Warsiawy.
        Poszla won bo poszczuje ratlerkiem.
    • alergenzb Re: do majaga76 21.02.07, 17:25
      Wezwij pogotowie ratunkowe do domu.
      Poproś drugim razem o pisemną odmowę przyjęcia dziecka i jedz z nia do szpitala
      z dzieckiem.

      Ja także mialam problem z konsultacją kardiologiczna dziecka do zabiegu, nikt w
      poradni nie chciał nas przyjąć, łącznie przyszpitalne mimo że mielismy napisane
      CITO. Pojechalismy do poradni przy Instytucie i pano doktor odmówiła nam, ze
      względu na limity.
      Poprosilam aby na skierowaniu napisano odmowe i po problemie.
      Pani doktor nie chciała napisać, osłuchała zobaczyła nasze zrobione prywatnie
      EKG i napisala zaswiadczenie, że dziecko moze być znieczulone ogolnie.
      Pewnie zaraz mnie wszyscy tu zjedzą zywcem, ale mnie także pouczono, aby żądać
      na pismie odmowy, znasz lekarza ktory odmówi przyjęcia chorego dziecka na
      pismie???
      • lohengrin4 Re: do majaga76 21.02.07, 17:26
        > Wezwij pogotowie ratunkowe do domu.

        następna genialna wypowiedź. Pogotowie do gorączki.

        > Poproś drugim razem o pisemną odmowę przyjęcia dziecka

        nie ma uzasadnienia do wizyty, to i nie ma uzasadnienia do pisemnej odmowy.
        Uzasadnij mi pisemnie, że mi odmawiasz darowizny 100 tys., proszę.

        • alergenzb Re: do majaga76 21.02.07, 17:39
          lohengrin4 napisał:

          > > Wezwij pogotowie ratunkowe do domu.
          >
          > następna genialna wypowiedź. Pogotowie do gorączki.

          A ja wzywam, kiedy dziecko ma 39,5 lub wyżej i wiesz, dziecko zawsze ma
          udzielona pomoc lekarza, zreszta bardzo miłego dla dziecka i rodzica,
          przepisany antybiotyk, który ma zaraz po wykupieniu podany, lub najczęściej
          jest natychmiast zawiazione do szpitala i tam pozostaje.

          >
          > > Poproś drugim razem o pisemną odmowę przyjęcia dziecka
          >
          > nie ma uzasadnienia do wizyty, to i nie ma uzasadnienia do pisemnej odmowy.

          Askąd wiesz skoro nikt nie zbadał dziecka???
          Jak nie ma, przecież ta pani pisala że pogorszenie się stanu zdrowia dziecka i
          zero poprawy.

          > Uzasadnij mi pisemnie, że mi odmawiasz darowizny 100 tys., proszę.
          >

          To jest nie zle:-))
          Ale ja nawet bym tobie nie zaproponowała darowizny, a nawet udawała bym przed
          tobą osobę bardzo biedną, bała bym się wyzysku tych 100 tys. zlotych.
          Wolę krótkie wczasy za 100 tys. jak darowizne.
          Stąd pełna pisemna odmowa, z tytułu braku srodków na cel dobroczynny:-))))

          • lohengrin4 Re: do majaga76 21.02.07, 17:49
            > A ja wzywam, kiedy dziecko ma 39,5 lub wyżej i wiesz, dziecko zawsze ma
            > udzielona pomoc lekarza,

            Ja nie mówię żeby nie było pomocy lekarza. Ja jestem przeciw robieniu afery.

            > przepisany antybiotyk, który ma zaraz po wykupieniu podany, lub najczęściej
            > jest natychmiast zawiazione do szpitala i tam pozostaje.

            Albo Twoje dziecko jest poważnie przewlekle chore, albo nie mówisz wszystkiego,
            albo zmień pediatrę. Najpewniej to drugie. Ale jakby to wyrwać z kontekstu, to
            włos na głowie staje. Bo to brzmi tak: 39,5 st gorączki= antybiotyk.
            Nie znam sprawy, ale też Ty jej nie przedstawiasz. I te częste odesłania do
            szpitala...Brzmi co najmniej, jakby Twoje dziecko miało istotny niedobór
            odporności, chorobę hematologiczną? Jeśli tak, współczuję. Jeśli nie, nie
            rozumiem.

            > Askąd wiesz skoro nikt nie zbadał dziecka???

            Ja się opieram na tym co tu jest pisane. Byłoby więcej informacji, to sytuacja
            byłaby jaśniejsza. Już kiedyś o tym pisałem - proszę nie komentujcie wydawania
            wniosków na podstawie niepełnych danych, bo to w końcu Wy niepełne dane
            przedstawiacie. A jest to forum. WIęc piszę o tym, co zostało udostępnione.

            > To jest nie zle:-))>

            O, odrobina pozytywnych emocji w tym jakże obnażającym podłość lekarzy wątku
            ;-).

            > Wolę krótkie wczasy za 100 tys.

            Zazdroszę zamożności...









            • alergenzb Re: do majaga76 21.02.07, 18:06
              lohengrin4 napisał:

              > > A ja wzywam, kiedy dziecko ma 39,5 lub wyżej i wiesz, dziecko zawsze ma
              > > udzielona pomoc lekarza,
              >
              > Ja nie mówię żeby nie było pomocy lekarza. Ja jestem przeciw robieniu afery.
              >
              > > przepisany antybiotyk, który ma zaraz po wykupieniu podany, lub najczęści
              > ej
              > > jest natychmiast zawiazione do szpitala i tam pozostaje.
              >
              > Albo Twoje dziecko jest poważnie przewlekle chore, albo nie mówisz
              wszystkiego,

              I jedno i drugie.
              >
              > albo zmień pediatrę.
              > Najpewniej to drugie.

              Nigdy w życiu nie zmienię pediatry!!!!

              > Ale jakby to wyrwać z kontekstu, to
              > włos na głowie staje. Bo to brzmi tak: 39,5 st gorączki= antybiotyk.
              > Nie znam sprawy, ale też Ty jej nie przedstawiasz. I te częste odesłania do
              > szpitala...Brzmi co najmniej, jakby Twoje dziecko miało istotny niedobór
              > odporności, chorobę hematologiczną? Jeśli tak, współczuję. Jeśli nie, nie
              > rozumiem.

              Pozostawię bez komentarza, ale dobrze celujesz:-))

              >
              > > Askąd wiesz skoro nikt nie zbadał dziecka???
              >
              > Ja się opieram na tym co tu jest pisane. Byłoby więcej informacji, to
              sytuacja
              > byłaby jaśniejsza. Już kiedyś o tym pisałem - proszę nie komentujcie
              wydawania
              > wniosków na podstawie niepełnych danych, bo to w końcu Wy niepełne dane
              > przedstawiacie. A jest to forum. WIęc piszę o tym, co zostało udostępnione.


              Zgadza się, ale mozna grzeczniej. Ja także nie mam dzisiaj najlepszego humoru,
              ale nie wyrzywam się na forum.


              >
              > > To jest nie zle:-))>
              >
              > O, odrobina pozytywnych emocji w tym jakże obnażającym podłość lekarzy wątku
              > ;-).
              >
              > > Wolę krótkie wczasy za 100 tys.
              >
              > Zazdroszę zamożności...

              Zamożność tutaj to tragedia i nerwowka, jak nie kradzież samochodu, to
              wlamania, jak nie wlamania to odsylanie mnie z dzieckiem do gabinetow
              prywatnych, lub setki leniuchów potrzebujących wszystko, od chleba po mój
              samochod:-((((
              Nie ma naprawdę czego zazdrościć.
              Wolę uchodzić za osobę biedną, w tym kraju lepiej się na tym wychodzi:-))))
              Polska to naprawdę kraj litościwych ludzi, biedny ma naprawdę wszystko od
              pomocy do lecznictwa:-)))
              • lohengrin4 Re: do majaga76 21.02.07, 18:13
                > Nigdy w życiu nie zmienię pediatry!!!!

                w kontekście Twojej ostatniej wypowiedzi to ma sens. Widzisz jak trudno
                komentować wypowiedzi tak niepełne, że aż nieprawdziwe z racji samej ich
                niekomletności. Teraz rozumiem.

                > Ja także nie mam dzisiaj najlepszego humoru,
                > ale nie wyrzywam się na forum.

                Ja mam świetny humor. A forum to poniekąd jest miejsce do wyżywania się.
                Co nie znaczy, że przesadziłem w swoich odpowiedziach w tym wątku. Odpowiedzi
                były adekwatne.
                I jeszcze w temacie forum. To forum jest wyjątkowo ugrzecznione. Typowe dla
                takich dużych stajni forum jakimi są duże portale. POczytaj fora tematyczne.
                Szczególnie wspinaczkowe.
                Przekleństwo to nie jest coś złego per se. Zauważ, że nie posunąłem się do
                przekleństwa, tylko do kolokwializmu. Forum to nie jest miejsce dyskusji
                Petroniusza z Turowiczem.


                • alergenzb Re: do lohengrin4 :-)))) 21.02.07, 18:26
        • tango45 Re: do majaga76 28.02.07, 00:09
          lohengrin4 napisał:

          > > Wezwij pogotowie ratunkowe do domu.
          >
          > następna genialna wypowiedź. Pogotowie do gorączki.
          >
          > > Poproś drugim razem o pisemną odmowę przyjęcia dziecka
          >
          > nie ma uzasadnienia do wizyty, to i nie ma uzasadnienia do pisemnej odmowy.
          > Uzasadnij mi pisemnie, że mi odmawiasz darowizny 100 tys., proszę.
          >
          Otwiera sie noz w kieszeni na takiego ch... jak ty.
      • dusza.czlowiek Re: do majaga76 21.02.07, 22:39
        alergenzb napisała : Ja także mialam problem z konsultacją kardiologiczna
        dziecka do zabiegu, nikt w
        poradni nie chciał nas przyjąć, łącznie przyszpitalne mimo że mielismy napisane
        CITO. Pojechalismy do poradni przy Instytucie i pano doktor odmówiła nam, ze
        względu na limity.
        Poprosilam aby na skierowaniu napisano odmowe i po problemie.
        Pani doktor nie chciała napisać, osłuchała zobaczyła nasze zrobione prywatnie
        EKG i napisala zaswiadczenie, że dziecko moze być znieczulone ogolnie.
        Pewnie zaraz mnie wszyscy tu zjedzą zywcem, ale mnie także pouczono, aby żądać
        na pismie odmowy, znasz lekarza ktory odmówi przyjęcia chorego dziecka na
        pismie???
        Twój post szczerze mówiąc zirytował mnie bardziej niż autorki wątku:
        to co zrobiłaś to zwykły szantaż. Jak dziecko ma iść do zabiegu- to kwalifikuje
        je anestezjolog, który może poprosić o konsultację kardiologiczną, to raz. A
        dwa- poradnia specjalistyczna (-kardiolog dziecięcy to nie pogotowie) i są tam
        wizyty umówione, a nie na cito. Ty za pomocą szantażu uzyskałaś poradę
        natychmiast, a reszta niech sobie czeka kilka miesięcy bo nie szantażuje?
        • alergenzb Re: do majaga76 21.02.07, 23:43
          dusza.czlowiek napisała:
          > Twój post szczerze mówiąc zirytował mnie bardziej niż autorki wątku:
          > to co zrobiłaś to zwykły szantaż.

          Jaki szantaż, co ty piszesz. Przecież Pani doktor miala wybor, mogla odmowić i
          wpisać termin konsultacji. A to byla konsultacja do pilnego zabiegu dziecka. Na
          ktorą nie mozemy czekać do listopada.
          >Jak dziecko ma iść do zabiegu- to kwalifikuje
          >
          > je anestezjolog,

          Tak masz racje i to oni potrzebują, stad nas skierowano i wpisano wszystko co
          potrzebne kardiologowi. Nie wiem jak powinno być, ale wiem co zostalo napisane.

          >który może poprosić o konsultację kardiologiczną, to raz.

          Ale nie poprosił, tylko nas wyslal, a to nie lezy w mojej kompetencji
          rozstrzygać co i kto z lekarzy powinien robić.

          >A dwa- poradnia specjalistyczna (-kardiolog dziecięcy to nie pogotowie) i są
          tam
          > wizyty umówione, a nie na cito.

          Oj mylisz się, czy chore dziecko z goraczka pow. 39 stopni, sine i duszące sie
          moze czekac na termin???? Rzeczywiscie powinnam być wyrafinowana i zawiżc
          dziecko na izbę przyjęć i jak zwykle przyjeli by na oddzial, tam spedzilo by
          wiele dni, ale chyba nie natym polega aby wykorzystywac oddz. kardiologiczny i
          narażać dziecko na taki stress.

          >Ty za pomocą szantażu uzyskałaś poradę

          bardzo sie mylisz, a co mialam wziąść dziecko z gorączka i jechać do CZD W-wa
          skoro polecenie tej placowki było aby poradnia kardiologiczna na miejscu
          przejela opieke medyczną nad dzieckiem. Tylko że ta poradnia, przyjmuje na
          zapisy dzieci, ze swoich placówek prywatnych.
          > natychmiast, a reszta niech sobie czeka kilka miesięcy bo nie szantażuje?
          Tylko nie wszystkie pozostale dzieci muszą miec pilny zabieg.
          A nasze niestety bardzo pilny, albo sie udusi.

          Jak juz nawiązałaś to wyobraż sobie, ze pani doktor ledwo przyszla, wyslala
          dzieci na echo i wychodzac mówi do wszyskich, cyt" a teraz idę sobie skrecić
          kawke" najpierw nie zrozumialam o co chodzi, ale inni rodzice mi wytlumaczyli.
          Jak wrocila z kawką to zapytalam skoro nie ma zadnych dzieci, czy moze przyjąć
          corke, stwierdzila ze nie mamy czekac na koniec kolejki az wroca wszystkie
          dzieci z echo. Moja corka z goraczka 39,6 lezala na lawce, a glówke miala na
          moich kolanach, ponieważ nie miala sily siedziec. Tak siedzialyśmy 4 godziny.
          Osłuchala stetoskopem dziecko, ktore bez konca kaszlało i wypisala, ze mozna
          podać znieczulenie ogolne. Nasza wizyta nie trwala 10 min.

          Sądzisz, ze zachowanie sie Pani doktor bylo fer skoro dzieci wyslane na echo
          wrocily dopiero po ponad godzinie. Czy nie można bylo w tym czasie przyjąc
          dziecka. Uwazam ze mozna było, a nie sugerowac mi że przyjmuje jeszcze
          prywatnie.

          Jaki szantaż, przeciez mogla wogole nie przyjąć dziecka napisać termin na
          skierowaniu, pojechala bym z tym do NFOZ i prosila bym o wskazanie placowki,
          ktora skonsultuje dziecko.
          Zresztą pod tą poradnię dziecko nalezy, jako stala opieka kardiologiczna.

          Zachowanie sie Pani doktor, było bardzo przykre. Jak dziecko zapytala jak sie
          czuje, to corka powiedziala, ze nie może oddychać, pani doktor do niej, to mnie
          nie interesuje mi chodzi o serduszko, wiec corka zamilkła i wogole sie nie
          odzywala do końca wizyty.

          zastanów sie o jakim ty szantazu piszesz
          • alergenzb Re: do majaga76 22.02.07, 00:04
            Dodam, że pani doktor przyjęła wszystkie dzieci, z tego piecioro wogole nie
            dotarlo na wizytę. Czyli miala o piecioro umówionych mniej, więc mogla przyjąć
            pięcioro nie umówionych.
            Wiec jaki szantaz, wystarczylo troche dobrej woli. A po rozmowach rodzicow, to
            wszystkie dzieci były z prywatnych gabinetow, poza moim dzieckiem.
            Czyli co powinnam najpierw odwiedzic prywatny gabinet, a potem iśc do
            państwowej poradni.
            Nie chcialam tego pisać, ale skoro uważasz, ze to szantaz to najpierw sie
            zastanów a potem pisz.

            szantaż to jest wysylanie rodzica z chorym dzieckiem do gabinetu prywatnego, po
            to aby potem przyjmować w poradni państwowej i robić Echo i EKG odreki. Ja
            musialam niestety zapłacic za EKG i patrzec jak moje przerażone dziecko boi się
            Pani doktor po jej wczesniejszym zachowaniu.
            I nie omieszkam jutro wyjasnic w NFOZ dlaczego musialam placic za EKG skoro
            pozostali rodzice nie placili, a dzieciom zrobiono echo i ekg kontrolne (
            informacja od rodzicow, którzy dyskutowali)
            • reszka2 Re: do majaga76 22.02.07, 08:20
              Alergezb, czy owa lekarka była poinformowana przez rodziców dzieci, które nie
              dotarły, że ich nie będzie? Założę się, że nie. Niesetty, w takich sytuacjach
              aż się ciśnie na usta - pacjenci bimbają sobie na czas lekarzy, a także na
              innych pacjentów. Bo są tytuacje niespodziewane, "cos wypadnie", ale po to Bell
              wymyslił telefon, żeby lekarza powiadomić, że sie nie przyjdzie.
              • alergenzb Re: do majaga76 22.02.07, 13:14
                reszka2 napisała:

                > Alergezb, czy owa lekarka była poinformowana przez rodziców dzieci, które nie
                > dotarły, że ich nie będzie? Założę się, że nie. Niesetty, w takich sytuacjach
                > aż się ciśnie na usta - pacjenci bimbają sobie na czas lekarzy, a także na
                > innych pacjentów. Bo są tytuacje niespodziewane, "cos wypadnie", ale po to
                Bell
                >
                > wymyslił telefon, żeby lekarza powiadomić, że sie nie przyjdzie.
                >

                Zgadzam się z tobą, ale to nie upoważniało panią doktor do takiego zachowania
                się przy dziecku, ktore w domu prosilo aby nigdy jej nie zawozić do tej pani.
                Jest to przykre, ale mogla mnie poprosić i porozmawiać a nie na forum korytarza
                przy dziecku i wszystkich pacjentach. Żadnego "aplauzu" nie uzyskała, a nawet
                ludzie byli oburzeni i chcieli widząc dziecko przepuścić nas. Łącznie ze
                slowami krytyki w stosunku do pani doktor.
                2 panie, które były pierwszy raz ( z gabinetu pryw. pani doktor) stwierdziły,
                że więcej do niej nie przyjdą, bo może kiedyś ich także to spotkać.
                Ja oczywiście także zmienię kardiologa, z takim zachowaniem się lekarz nie może
                prowadzić mojego dziecka. To była nasza ostatnia wizyta.
                Mam nadzieję, że szybko przejdzie na emeryturę.
      • pyorunochron Doskonala metoda! 25.02.07, 22:44
        alergenzb napisała:

        > Wezwij pogotowie ratunkowe do domu.
        > Poproś drugim razem o pisemną odmowę przyjęcia dziecka i jedz z nia do szpitala
        >
        > z dzieckiem.

        Oczywiscie, na pismie!
    • przedszkolak2 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 21.02.07, 23:45
      Niestety Majaga , takich sytuacji będzie coraz więcej, ponieważ:
      -personelu ubywa
      -pacjentów nie
      Żadne dąsy, pretensje i roszczenia nie spowodują pomnożenia ilości pracowników,
      nawet ,jeśli ktoś zdecyduje o zwiększeniu liczby "numerków".
    • agawamala Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 08:03
      Majago, czy chciałabyś, aby Twoje dziecko było przyjmowane przez lekarza
      pracującego 35 godzinę, padającego ze zmęczenia na twarz i niewiele kojarzącego?
      Czy chciałabyś, żeby lekarz ze zmęczenia popełnił błąd?
      Uczciwiej ze strony przychodni było odesłanie Was gdzie indziej.
      Takie sytuacje staną się standardem, bo coraz więcej lekarzy leczy tam gdzie
      się ich ceni i im płaci - czyli poza granicami IV RP.
      Wielu pediatrów woli prywatne gabinety zamiast przychodnie. I ma do tego święte
      prawo.
      Tak jak większość ludzi jestem ubezpieczona, płace składki i....w przypadku
      chorób dzieci korzystałam z pomocy prywatnego pediatry, wychodząc z założenia,
      że nie ma dla mnie nic cenniejszego niż zdrowie - zwłaszcza zdrowie moich
      dzieci.
      • majaga76 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 10:29
        Acha, czyli najlepiej się poddać, traktować ich jak święte krowy i ładować kasę
        do portfeli w prywatnych przychodniach. Co do godzin pracy lekarki - jej dyżur
        trwa 4 godziny, przychodzi godzine pozniej, pol godz wczesniej wychodzi i w d...
        ma dzieci z ubezpieczenia. Moim zdaniem tak byc nie powinno. I przykro mi, ze
        dla wszystkich tu to normalne. A podobno lekarze maja nie szkodzic....
        • slav_ Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 11:55
          Widzę to tak:
          Jeśli lekarka ma byc w poradni 4 godziny (i taką ma umowę) to MA BYĆ te 4
          godziny i w tym czasie przyjąc zarejestrowanych pacjentów. Jesli się do tego nie
          stosuje to jest powód aby na nią złożyć skargę.
          Ale:
          jesli jest do niej 10 "numerków" (bo tak opiewa umowa) to nie ma obowiązku
          przyjąć 11 pacjenta a ten nie ma prawa się od niej tego domagać (nawet jesli
          sidziała by godzinę w pustym gabinecie).
          • alergenzb Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 12:51
            slav_ napisał:
            > Ale:
            > jesli jest do niej 10 "numerków" (bo tak opiewa umowa) to nie ma obowiązku
            > przyjąć 11 pacjenta a ten nie ma prawa się od niej tego domagać (nawet jesli
            > sidziała by godzinę w pustym gabinecie).

            A jeżeli 5 umówionych pacjentów się nie stawia na umówioną wizytę, to chyba
            może przyjąć jednego pilnego dodatkowego???
            • agawamala Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 13:04
              Można, ale jest to rzadka sytuacja. Częściej jest tak, że zgłaszają się
              dodatkowi pacjenci i uprawiają swoistą żebraninę "panie doktorze, ja tylko na 2
              minutki", "panie doktorze Kowalskiego pan przyjął a mnie nie, ja tylko na
              sekundę, tylko po receptę, tylko niech mnie pan zobaczy itd".
              Pamietam sytuację, w której mój mąz spóxnił się o 45 minut do przychodni
              przyszpitalnej, bo....operował i przeciągnął się zabieg. Przyjmował wszystkich
              pacjentów po godzinach pracy - a więc w czasie, w którym miał prawo odpoczywać,
              pić wódke, iśc do kina, uprawiać seks, iść na wywiadówkę- i.....jeden z
              pacjentów napisał na niego skargę, że doktor się spóxnił a on nie zdążył na
              ostatni autobus.
              Są rózne sytuacje. Wyobraź sobie, że z powodu awarii elektryczności bank nie
              przyjmie do godziny 19.00 klicetów. Za 5 siódma włączą światło. Czy pracownik
              pozostanie po godzinach, żeby przyjąć niezałatwionych klientów???? Zapewniam,
              że ani sekundy. Odesle ich do diabła.
              • alergenzb Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 13:40
                tak to jest bardzo przykre, rzeczywiście są różni pacjenci.
                Ale my z poradni specjalistycznych żadko korzystamy, ponieważ mamy wspanialego
                pediatrę, ktory zawsze sobie radzi z dzieckiem, wizyty w por. specjalistycznej
                są bardzo żadkie. A jeżeli już idziemy z dzieckiem do por. spec. to jest
                wyjątkowa sytuacja.
            • maszar Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 13:05
              "A jeżeli 5 umówionych pacjentów się nie stawia na umówioną wizytę, to chyba
              może przyjąć jednego pilnego dodatkowego???"

              niekoniecznie - jeśli wiedząc o brzydkim zwyczaju części pacjentów, którzy nie
              przychodzą na umówione wizyty, zarejestrowanych zostało o 5 osób więcej, to
              pozostaje akurat tyle osób, ile można przyjąć. Niestety często barierą staje się
              wielkość kontraktu podpisanego z NFZ - każdy ponadlimitowy pacjent to czysta
              strata finansowa dla przychodni;
            • slav_ Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 13:35
              Jesli faktycznie zostały niewykorzystane "numerki" to czywiście że może.
              Oczywiście w ramach tych 4 godzin.
              I zwykle tak jest. Masz coś pecha do tej poradni. U nas np. pod rejstracją
              zawsze "czycha" kilku pacjentów. Rejestracja kończy się o 11.00 i na
              niewykorzystane miejsca (brak telefonicznego lub osobistego potwierdzenia w dniu
              wizyty) są rejestrowani pacjenci "z kolejki".
              Gorzej jesli taki umowiony zgłasza sie (zdarza sie często) np. o 11.30 i mówi "a
              bo nie zdążyłem"...
              Więc - podchodząc do tego czysto praktycznie - lepiej nie rejestrować na wolne
              miejsca.
              Mnie np. jeszcze NIGDY (!) nie zdarzyło się przyjąć pacjentów tylko w ramach
              limitu. Zawsze coś "wyskoczy".
            • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 18:24
              > A jeżeli 5 umówionych pacjentów się nie stawia na umówioną wizytę, to chyba
              > może przyjąć jednego pilnego dodatkowego???

              pilnego tak.
              z gorączką nie.
        • agawamala Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 12:39
          Nie jestem pewna czy rozumiesz pojęcie "święta krowa"::)))
          Jesli lekarka spóźnia się, nie przyjmuje zapisanych pacjentów - masz prawo
          złozyć skargę. W przeciwnym przypadku - nie!
          Nie ma ona obowiązku przyjmowania nadprogramowych chorych ( może chcieć
          odpocząć, własnie po to, aby NIE SZKODZIĆ, może sama biec do domu do chorego
          dziecka, a może - o zgrozo!- do prywatnego gabinetu, żeby tam zarabiać np. na
          nową sukienkę albo wizytę u dentysty. I ma do tego prawo.
          A teraz napiszę Ci cos bardzo niepopularnego. Jak bardzo wyrodną matką trzeba
          być, aby mając chore dziecko zastanawiać się czy - cytuję -"ładować kasę do
          portfeli w prywatnych przychodniach". Mając chore dziecko szukałabym pomocy -
          nie bacząc czy będzie mnie to kosztowało czy nie.
          • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 12:59
            agawamala napisała:

            > A teraz napiszę Ci cos bardzo niepopularnego. Jak bardzo wyrodną matką trzeba
            > być, aby mając chore dziecko zastanawiać się czy - cytuję -"ładować kasę do
            > portfeli w prywatnych przychodniach". Mając chore dziecko szukałabym pomocy -
            > nie bacząc czy będzie mnie to kosztowało czy nie.

            I takie właśnie założenia są stosowane wobec rodzicow chorych dzieci,
            wykorzystując ich miłośc. A skoro bardzo kochacie dzieci to "marsz" do mojego
            prywatnego gabinetu, zapłać , a dalsze leczenie odbywa się w panstwowej poradni
            na państwowym sprzęcie.

            I kto tu jest wyrodny, i niehumanitarny, rodzic ktory jest zmuszony płacić, czy
            lekarz ktory zmusza do placenia

            • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 13:06
              Nie rozumiem twojego twierdzenia, ze jak rodzic nie chce placic prywatnie to
              jest wyrodnym rodzicem??
              Co placenie lekarzowi ma wspólnego z miloscią do dziecka.
              My także z małżonkiem kochamy swoją corke ponad wszystko i jest dla nas
              najwazniejsza, nie niczego wazniejszego od dziecka, ale nie pozwolę aby
              zmuszano mnie do płacenia. Mogę płacić z własnej woli i temu lekarzowi, którego
              sami wybierzemy.
              Ale nie może stać się to regułą, że wszędzie i każdemu trzeba płacić, tylko
              dlatego że bardzo się kocha swoje dziecko.
              Trudno mi zrozumieć twoje podejście, no ale każdy z nas jest inny.
              • agawamala Re: do agawamala 22.02.07, 13:14
                Ale nikt nie zmusza Cię, żeyś płaciła Kowalskiemu a nie Malinowskiemu. Lekarza
                możesz sobie wybrać. Piszę o konkretnej sytuacji.
                8 miesięczne dziecko z infekcją niewiadomego pochodzenia. Chore, cierpi. W
                przychodni nie ma juz miejsc ( limity, numerki - nieważne, nie wymyslili tego
                lekarze).
                I jesli jest szansa, żeby pomóc dziecku, żeby szybko uzyskało pomoc - nieważne
                czy przyjmującego na ulicy X dr Malinowskiego czy przy placu Y dr
                Wisniewskiego, to tylko wyrodny i niekochający, pozbawiony wyobraxni rodzic
                zastanawia się nad zemsta nad lekarzem w przychodni a nie jedzie do gabinetu i
                ZA PIENIĄDZE nie robi wszystkiego, aby dziecko nie cierpiało.
                Tak, zgadzam się z Toba, ludzie są rózni. Dla mnie, gdy trzeba pomóc mojemu
                bliskiemu - nie licza się koszty.
                • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 13:16
                  masz napewno rację.
                  Ale może ta pani akurat nie mogła sobie pozwolić na prywatne placenie.
                  Nie każdego stać odręki płacic i to także trzeba zrozumieć.
                  Tak mi się wydaje.
            • agawamala Re: do agawamala 22.02.07, 13:08
              Powtarzam - jesli lekarz się spóźnia, olewa, nie chce przyjąc ZAPISANYCH I
              PRZEWIDZIANYCH KONTRAKTEM PACJENTÓW to jest jego wina.
              Natomiast jesli rodzice usiłują zmusić lekarza do przyjęcia dodatkowego
              dziecka, wymusic pracę po godzinach, to ma on świete prawo odmówić. Ma do
              wyboru , albo odesłać do placówki dyżurnej, albo zaproponować leczenie
              prywatne. I nie jest to ani niehumanitarne ani naganne.
              Autorka watku jak widać woli bić pianę niz zapłacic kilkadziesiat złotych za
              szybka pomoc.
              Dla niej licza sie jej ambicyjki a nie zdrowie dziecka. I dalej utrzymuje, ktos
              tak rozumujący jest wyrodnym rodzicem.
              • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 13:19
                zgadzam się z twoimi załozeniami, ale nie ztym że jest wyrodnym rodzicem.

                agawamala napisała:

                > Autorka watku jak widać woli bić pianę niz zapłacic kilkadziesiat złotych za
                > szybka pomoc.

                A może nie miała tych pieniędzy i obawiała się o zdrowie dziecka.
                • agawamala Re: do agawamala 22.02.07, 13:38
                  Czy to jednak oznacza, że mozna ZMUSIĆ lekarza do przyjmowania poza limitem,
                  poza czasem pracy kolejnych chorych?
                  Można prosić, jednak sądząc z wypowiedzi autorki watku, przejawiała ona typowo
                  roszczeniowa postawę tzw. misia ( mi sie nalezy).
                  I umówmy się, porada w prywatnym gabinecie to nie kupno nowego telewizora.
                  Najczęściej jest to równowartośc 12-15 paczek paierosów.
                  Osobiście nie raz widziałam panie zaciagające się petem i chłeptające kawe, a
                  narzekające na brak pieniędzy.
              • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 13:34
                Mialam sytuację, kiedy w nocy pojechalam na izbę przyjęć do szpitala z
                dzieckiem. Było to w nocy ok. 24:00
                Stan dziecka był naprawdę bardzo zly ( jak póżniej określono z zagrożeniem
                zycia)
                Wyobraż sobie, że nie mialam przy sobie gotowki, tylko dokumenty i karty
                kredytowe. Nie mialam skierowania do szpitala.
                pani doktor na dyżurze powiedziała że nie przyjmie dziecka i nie zbada, chyba
                że odrecznie zapłacę gotowką, ktorej nie mialam. Poprosiłam grzecznie, niech mi
                wystawią fakturę i zaraz rano zapłacę, gdzie w nocy z chorym dzieckiem mialam
                szukać bankomatu.
                pani doktor, że w takim razie mam zabrać dziecko i jechać do bankomatu, nie
                przyjeła, nie zbadała, nie chciala wystwić faktury, ponieważ nie zapłaciłam.
                byłam sama, małżonek na wyjeździe. To był państwowy szpital Instytut.
                zabralam dziecko, pojechalam do innego szpitala, tam nikt mnie o nic nie pytał,
                o żadne pieniądze. dziecko przyjęto na oddział, stan dziecka był bardzo ciężki.
                Po rozmowie z dyrektorem, nie mógł w to uwierzyć, ale uwierzył jak przeczytał
                odmowę przyjęcia. Pielęgniarki na izbie przyjęć slyszały i były przy tej
                rozmowie. jak widzisz są różni lekarze, którzy sami wymyslają swoje prywatne
                przepisy, nie patrząc na dobro dziecka. I kto tu był okrutny, tylko dlatego że
                nie mialam przy sobie pieniędzy.
                Jak widzisz sytuacje mogą być rózne, ale nie pieniądz w takiej sytuacji musi
                stać ponad życiem lub zdrowiem dziecka.
                • slav_ Re: do agawamala 22.02.07, 13:46
                  Czytając o twoich perypetiach zastanawiam sie co jest "nie tak". Bo oczywiście
                  mozna różnie trafić ale zastanawia mnie nagromadzenie negatywnych doświadczeń w
                  Twoim przypadku. Może Ty coś robisz "nie tak" ? Bo wierz mi czasem są pacjenci
                  (częściej rodziny) gdzie wystepuje efekt bardzo negatywnych emocji "od
                  pierwszego wejrzenia" - którą to reakcję nawet czasem trudno wytłumaczyć (łatwo
                  gdy ktoś wchodzi z awanturą). To oczywiście nieprofesjonalne (ale można mimo to
                  wykonać swoje obowiązki właściwie i TO jest profesjonalne) ale tak bywa.
                  • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 13:56
                    slav_ napisał:

                    > Czytając o twoich perypetiach zastanawiam sie co jest "nie tak". Bo oczywiście
                    > mozna różnie trafić ale zastanawia mnie nagromadzenie negatywnych doświadczeń
                    w
                    > Twoim przypadku. Może Ty coś robisz "nie tak" ? Bo wierz mi czasem są pacjenci
                    > (częściej rodziny) gdzie wystepuje efekt bardzo negatywnych emocji "od
                    > pierwszego wejrzenia" - którą to reakcję nawet czasem trudno wytłumaczyć
                    (łatwo
                    > gdy ktoś wchodzi z awanturą). To oczywiście nieprofesjonalne (ale można mimo
                    to
                    > wykonać swoje obowiązki właściwie i TO jest profesjonalne) ale tak bywa.

                    Może i tak. Wszelkie zdarzenia dzieją się w jednej instytucji, która tak
                    funkcjonuje a nie inaczej. I nikt tego nie zmieni. Takie zdanie o tej
                    instytucji ma wiekszośc rodzicow, którzy nie korzystają z prywatnych gabinetów.
                    Myslę ze to folwark.
                    Może rzeczywiście powinnam zacząć chodzić do ich gabinetów prywatnych i
                    problemy by się skończyly. Tam wszyscy wiedzą co się dzieje, ale i wszyscy
                    milcza.
                    My nie mamy innej mozliwości, ponieważ lekarze tam kierują dziecko, twierdząc
                    że jest złozone.
                    Może powinnam zmienić swoje przekonania i zacząć płacić. I daję glowę że
                    problemy się skończą.
                    Tyle ze dziecko korzysta z kilku specjalistów i płacić wszystkim???
                    Są tam także lekarze naprawdę fachowcy, ale giną w tłumie lub wyjeżdżają do
                    innych placowek, lub są stłumieni przez "klan'
                    Moim problemem napewno jest to, że nie chce płacic.
                    I zawsze slyszę a co nie stać Pani i chyba to dziala na mnie jak płachta na
                    byka.
                    Ze względu że dziecko
                  • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 14:08
                    slav_ napisał:

                    > Czytając o twoich perypetiach zastanawiam sie co jest "nie tak". Bo oczywiście
                    > mozna różnie trafić ale zastanawia mnie nagromadzenie negatywnych doświadczeń
                    w
                    > Twoim przypadku. Może Ty coś robisz "nie tak" ? Bo wierz mi czasem są pacjenci
                    > (częściej rodziny) gdzie wystepuje efekt bardzo negatywnych emocji "od
                    > pierwszego wejrzenia" - którą to reakcję nawet czasem trudno wytłumaczyć
                    (łatwo
                    > gdy ktoś wchodzi z awanturą). To oczywiście nieprofesjonalne (ale można mimo
                    to
                    > wykonać swoje obowiązki właściwie i TO jest profesjonalne) ale tak bywa.

                    Ja nigdy się nie awanturowalam, ale nie mogę patrzeć jak z rodzica robi się
                    troglodytę, lamie się wszystkie prawa małego pacjenta, a tylko przez to aby
                    podporzadkować sobie rodzicow i zmuszać do płacenia, odbierając prawo wyboru.
                    Nie stoję biernie z boku, ale grzecznie informuję, że tak nie mozna postepowac.
                    I to także mój problem. Jestem mila i grzeczna do czasu, kiedy są przekraczane
                    już wszelkie granice. oparte na placeniu łącznie w państwowej służbie zdrowia
                    to już nie staję się grzeczna, ja nie mogę stać i sie przyglądać biernie z boku.

                    Może mam zbytmiękie serce co do dzieci i zlego, niegodnego postepowania wobec
                    nich. Wtedy nie potrafię milczeć i nie ważne czy to będzie moje dziecko czy
                    obce.
                  • alergenzb Re: do slav 22.02.07, 14:36
                    To nie są przypadki z ostatniego okresu, a z ostanich 6 lat.
                    Rzeczywiście bylo ich może 6-7 bardzo przykrych dla zdrowia i życia naszego
                    dziecka. Stąd bardzo żadko korzystamy z tej instytucji.
                    Ale trudno o nich zapomnieć. A jeszcze trudnie sobie przypominać.
                    Pediatra i psycholog kliniczny prowadzą dziecko od kiedy ukończylo roczek i dla
                    mnie zawsze będą autorytetem, jakich juz mało pozostalo.

                    rozmawialiśmy łącznie z psychologiem klinicznym dziecka, czy to my mamy
                    problem, czy powinniśmy inaczej spojrzeć na to wszystko, wiesz co uslyszeliśmy,
                    że to nie jest nasz problem, ale trafiamy poprostu na takich a nie innych ludzi.
                    Wszyskie fakty, poparte dokumentacja dziecka zna psycholog.
                    Może powinnam zrobić relacje co do lekarzy i wybierać fachowcow a nie
                    ekonomistow.
                    Ale wiesz czlowiek wiecznie się uczy i staje sie przez to madrzejszy.

                • agawamala Re: do agawamala 22.02.07, 13:52
                  Czytam i nie bardzo rozumiem. Za co i komu miałas płacić?
                  Od wielu, wielu lat ocieram sie o słuzbę zdrowia i jakoś nie słyszałam, żeby
                  ktos na dyżurze ( rozumiem, ze była to Izba Przyjęć) odmówił zbadania chorego w
                  stanie zagrożenia zycia. Izba Przyjęć wogóle nie pobiera pieniędzy. A w
                  stosunku do chorych nieubezpieczonych sa specjalne procedury.
                  Natomiast przychodnie rządzą sie innymi prawami. Tu raczej nie pojawiają sie
                  ludzie w stanie zagrożenia zycia. Przecietnie inteligentny człowiek w tej
                  sytuacji szuka pomocy w szpitalu.
                  I trudno zmuszać lekarza, aby pozostawał po godzinach. Odesłanie osoby w
                  infekcją do gabinetu czy innego osrodka nie ma nic wspólnego z okrucieństwem.
                  • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 14:01
                    Mieliśmy zapłacic pani doktor na izbie przyjęc w szpitalu i jesteśmy
                    ubezpieczeni, łącznie regularnie płacimy składki.
                    lepiej już nie ciągnąć tematy przez 5 lat napatrzylam się na różne dziwne
                    sytuacje. Po co się stresowac
              • nocny_piter Re: do agawamala 22.02.07, 14:01
                Jeszcze się kłócicie? I tak nikt tu nikogo nie przekona do swoich racji.
                Za komuny jak się przyszło do restauracji, to najpierw trzeba było godzinę
                czekać aż przyjdzie podpity kelner, potem dostawało się z wielką łaską
                przypalony kotlet i zimne kartofle na niedomytym talerzu. Tak było w państwowych
                restauracjach. Teraz wszystko jest prywatne i nie ma spóźnialskich, pijanych
                kelnerów, nie ma przypalonych kotletów ani zimnych kartofli. No i oczywiście
                restauracje pracują zwykle "do ostatniego klienta", a nie jak dawniej, do 22-ej
                a potem "won, bo zamykamy". Nie rozumiem tego fatalnego przywiązania pacjentów
                do "publicznych" poradni, które pracują w takim samym systemie jak restauracje
                za komuny. Jedynym wytłumaczeniem jest wrodzone skąpstwo, żal tych
                kilkudziesięciu złotych za wizytę... no, cóż.. taki folklor. Ale na szczęście
                coraz większa rzesza tych bystrzejszych widzi doskonale, że warto odżałować parę
                groszy i mieć usługę na wysokim poziomie, bez stresów, bez czekania godzinami w
                kolejce.
                • majaga76 Re: do agawamala 22.02.07, 15:34
                  Nie rozumiem tego fatalnego przywiązania pacjentów
                  > do "publicznych" poradni, które pracują w takim samym systemie jak restauracje
                  > za komuny.

                  Ja też tego nie rozumiem i od lat zastanawiam się, po co karzą nam płacić
                  ubezpieczenie. Do dentysty chodzę prywatnie, do ginekologa też, wydawało mi się,
                  ze to ubezpieczenie powinno starczyć choć na lekarza pierwszego kontaktu.
                  Niestety pomyliłam się. Choć... powiedz, dlaczego w innej przychodni nie było
                  takich problemów? Dlaczego tam nie ma numerków i przyjmują wszystkich
                  potrzebujących? Moze to kwestia organizacji? Jak się chce - to można. A jak się
                  nie chce - to wszystko się zwala na państwo i jego politykę, na pensje.
                  • lohengrin4 Re: do agawamala 22.02.07, 18:35
                    > Choć... powiedz, dlaczego w innej przychodni nie było
                    > takich problemów? Dlaczego tam nie ma numerków

                    Bo szef tej przychodni postanowił znęcać się nad lekarzami. Do czasu.
                    Już dziś znalezienie lekarza POZ choć trochę sensownego graniczy z cudem.
                    Ci z przychodni w których trzeba przyjąc każdego wkrótce zrozumieją, że to
                    nieludzkie, zwłaszcza za tą kasę. I nie przyjmą NIKOGO, buhahahahaha!
                    • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 19:19

                      lohengrin4 napisał:

                      > I nie przyjmą NIKOGO, buhahahahaha!

                      Dlaczego to tak bardzo cię cieszy.
                      Jeżeli tak myśleli by wszyscy lekarze, to przykry byłby obraz nie pacjentów a
                      lekarzy. Pomyśl ile mozna zyskać mając poparcie pacjentow a nie walkę z nimi.
                      Przecież dzieki pacjentom masz zapewnioną pracę. A skoro jesteś tak dobry to
                      pracuj w prywatnej klinice, dużo zarabiaj i nie narzekaj. Czy buntowanie innych
                      to cel nadrzędny do osiągnięcia celu.
                      Jak nie było by pacjentów, to po co byli by lekarze. Jedni od drugich są
                      zalezni.
                      Czy nie lepiej pozyskać sobie pacjentów, zamiast traktować ich jak zlo
                      konieczne.
                      Nie wygracie nawet strajkując w tym kraju, jak nie pozyskacie poparcia
                      pacjentów, a pacjenci to opinia publiczna.
                      Pacjent przejdzie do kliniki prywatnej, która także swiadczy leczenie w ramach
                      NFOZ, a wam pozostana nadal niskie pensje, zero poparcia i najbiedniejsi
                      pacjenci, którzy nie mają z czego sie utrzymać. No możecie liczyć na starsze
                      emerytki lub rencistki, one zawsze mają odlożone pieniążki.
                      • lohengrin4 Re: do agawamala 22.02.07, 19:36
                        > Dlaczego to tak bardzo cię cieszy.

                        Bo pokara tych co na pokaranie zasługują od lat. Po prostu.

                        > Przecież dzieki pacjentom masz zapewnioną pracę.

                        O istnienie pacjentów się nie bój.

                        > Jak nie było by pacjentów, to po co byli by lekarze.

                        Jak wyżej- to nawet nie jest temat na filozoficzną dyskusję. Póki co wiadomo że
                        pacjenci będą.


                        > Pacjent przejdzie do kliniki prywatnej

                        Ależ ja jestem za tym.
                        Ale nie każdy pacjent, nie wszędzie itp.
                        Ja nie jestem wrogiem pacjentów ani nie chcę wzmacniać antagonizmów.
                        Póki co pacjenci wzmacniają ten antagonizm, czasami wchodzę w ten konflikt,
                        częściej nie. Ale sytuacja się zaostrza i to nie z winy lekarzy.



                        • alergenzb Re: do lohengrin4 22.02.07, 20:29
                          lohengrin4 napisał:


                          >Ale sytuacja się zaostrza i to nie z winy lekarzy.

                          To może zamienić kliniki dla rzadu klinika państwowa z największym długiem, a
                          rzadowa dla najbardziej chorych dzieci. Przecież to mlode pokolenie trzeba
                          leczyć aby pracowalo na przyszle emerytury, renty i leczenie obywateli.
                          Rządowcy jak pochorują w warunkach takich jak pacjenci,
                          to moze sami zrozumieją:-)))) o co wszystkim chodzi.
                          Przecież pacjentom o opiekę medyczną, lekarzom o pensje, rządowi o spokój czyli
                          zero spójności.


                          > O istnienie pacjentów się nie bój.

                          Pacjenci także wyjeżdżaja, oczywiście ci dochodowi.

                          lohengrin4 tu nic się nie zmieni, ja już nie wierzę.

                          Co poza podwyżką dla plac, prubujesz zmienić w systemie leczenia?????


                      • agawamala Re: do agawamala 23.02.07, 08:15
                        Z Twoich postów wynika, że jesteś "oblatana" w kardiologii. Tak wiec zapewne
                        wiesz co to jest kardiologia inwazyjna, na jakim sprzęcie robi sie
                        koronarografie i koronaroplastyki. I ile kosztuje ten sprzet. Zapewniam Cie, że
                        nawet najbogatszy Polak nie byłby wstanie finanosowo nabyć go. A jesli do tego
                        doliczysz koszt stentów, cewnikow, leków itd, to może 0,5% potrzebujących
                        Polaków mogłoby sobie pozwolić na tego typu leczenie i diagnostykę prywatnie.
                        Wobec tego nawet najlepszy kardiolog inwazyjny nie znajdzie pracy poza sektorem
                        państwowym. A poniewaz płaci mu się tyle ile płaci, to jest jeszcze jedno
                        wyjście - praca na innnym obszarze UE. Bardzo wielu juz wpadło na ten pomysł. Z
                        powodzeniem leczą Niemców, Brytyjczykow, Duńczykow, Szwedów.
                        A Polacy - cóz - ksiądz też musi zarobić.
                • lohengrin4 Re: do agawamala 22.02.07, 18:32
                  dawno nie byłeś w restauracji Nocny Piter.
                  Wiem że jako członek sektoru prywatnego postrzegasz świat przez pryzmat
                  liberalizmu i profesjonalności, ale to pozostaje pobożnym życzeniem.
                  Mieszkam w całkiem sporym mieście (Kraków). Ciężko pracując miewam szanse bywać
                  w restaruacjach, czasami dość przyzwoitych. Mam auto, korzystam z renomowanych
                  serwisów. Bywam w referencyjnych sklepach.
                  Powolność, błędy, olewactwo, tumiwisizm. Oczywiście nie zawsze. Ale tak samo
                  często jak w gabinetach lekarskich. A przecież w sklepie, w restauracji, w
                  warsztacie obsługa klienta to bezpośrednie przełożenie na kasę.
                  A w tzw. dobrych tego typu placówkach w centrum całkiem sporego miasta
                  pretendującego do poziomu europejskiego, wiele razy (nie zawsze) mają cię po
                  prostu w d upie. Mimo iż przychodzisz z żywą gotówką.
                  Zejdź na ziemię Piter.
                  • alergenzb Re: do agawamala 22.02.07, 18:40
                    lohengrin4 napisał:

                    > dawno nie byłeś w restauracji Nocny Piter.
                    > Wiem że jako członek sektoru prywatnego postrzegasz świat przez pryzmat
                    > liberalizmu i profesjonalności, ale to pozostaje pobożnym życzeniem.
                    > Mieszkam w całkiem sporym mieście (Kraków). Ciężko pracując miewam szanse
                    bywać
                    >
                    > w restaruacjach, czasami dość przyzwoitych. Mam auto, korzystam z
                    renomowanych
                    > serwisów. Bywam w referencyjnych sklepach.
                    > Powolność, błędy, olewactwo, tumiwisizm. Oczywiście nie zawsze. Ale tak samo
                    > często jak w gabinetach lekarskich. A przecież w sklepie, w restauracji, w
                    > warsztacie obsługa klienta to bezpośrednie przełożenie na kasę.
                    > A w tzw. dobrych tego typu placówkach w centrum całkiem sporego miasta
                    > pretendującego do poziomu europejskiego, wiele razy (nie zawsze) mają cię po
                    > prostu w d upie. Mimo iż przychodzisz z żywą gotówką.
                    > Zejdź na ziemię


                    A może za małą mialeś gotowkę, albo liczyłeś grosiki czy starczy i dlatego cię
                    tak potraktowali:-))))
                    Drugim razem licz w domu, ile bierzesz, a zobaczysz jak cię potraktuja:-))))
                    A może kupywałeś najtańsze produkty i tak najtaniej cię potraktowano;-((
                    Wszystko w ramach kosztów;-))
                    • lohengrin4 Re: do agawamala 22.02.07, 19:30
                      > A może za małą mialeś gotowkę

                      A jeśli tumiwisizm jest jeszcze przed jakąkolwiek rozmową o gotówce?

                      > albo liczyłeś grosiki czy starczy i dlatego cię
                      > tak potraktowali:-))))

                      Generalnie jak na galicyjskiego centusia to zachowuję się nietypowo. Tzn.
                      oczywiście daję napiwki w restaturacji itp. A po drugie, to nie ma znaczenia,
                      bo jeśli na podejście kelnera z kartą czeka się 5 minut, to sorry - przecież on
                      nie wie na początku czy zamówię szklankę wody czy butelkę La Tache. A strój
                      standardowy (marynarka, krawat), też nie upoważnia kelnera do wniosków a prori.
                      Tak, powiesz mi że to widać że marynarka nie jest za 8 tys, a i krawat nie za
                      500 zł, więc widać od razu. Tak, tą drogą można dojść do negacji wszystkiego.
                      Ale też tą drogą można dojść do wniosku, że ja tak samo mogę ocenić pacjentów i
                      stwierdzić że nie są nawet godni rozmowy ze mną. To ostatnie to oczywiście taki
                      sobie żart, nie robię tak. Pokazuje to tylko specyfikę Twojego myślenia.
                      Czepiasz się lekarzy, a sama dzielisz świat na tych co liczą grosiki lub nie.
                      Wyczuwam tu oczywiście przenośnię i żartobliwy ton, ale jednak...


                      > Drugim razem licz w domu, ile bierzesz, a zobaczysz jak cię potraktuja:-))))

                      nie - zależy na kogo trafisz. Można być w pizzerii obsłużonym w stylu topowych
                      restauracji, a można i w tych topowych być potraktowanym jak w barze w PRL.
                      Byłem traktowany i tak i tak przy podobnej klasie zamówień.

                      > Wszystko w ramach kosztów;-))

                      tak ale zależność nie jest prosta. Czasami jest niepojęta. A w końcu to biznes.
                      • alergenzb Re: do lohengrin4 22.02.07, 20:43
                        lohengrin4 napisał:

                        > > A może za małą mialeś gotowkę
                        >
                        > A jeśli tumiwisizm jest jeszcze przed jakąkolwiek rozmową o gotówce?
                        >
                        > > albo liczyłeś grosiki czy starczy i dlatego cię
                        > > tak potraktowali:-))))
                        >
                        > Generalnie jak na galicyjskiego centusia to zachowuję się nietypowo. Tzn.
                        > oczywiście daję napiwki w restaturacji itp. A po drugie, to nie ma znaczenia,
                        > bo jeśli na podejście kelnera z kartą czeka się 5 minut, to sorry - przecież
                        on
                        >
                        > nie wie na początku czy zamówię szklankę wody czy butelkę La Tache. A strój
                        > standardowy (marynarka, krawat), też nie upoważnia kelnera do wniosków a
                        prori.

                        Czekanie 5 minut, cos ty nie nauczyłeś się czekać, zostań pacjentem, a będziesz
                        bardziej cierpliwy:-)))
                        Przecież kelner to pan swojego rewiru, widocznie podpadles:-((

                        Przecież zartowalam:-), czy uderzyłam gdzieś w czułe miejsce, ze się tak
                        stresujesz

                        > Tak, powiesz mi że to widać że marynarka nie jest za 8 tys, a i krawat nie za
                        > 500 zł, więc widać od razu. Tak, tą drogą można dojść do negacji wszystkiego.
                        > Ale też tą drogą można dojść do wniosku, że ja tak samo mogę ocenić pacjentów
                        i
                        >
                        > stwierdzić że nie są nawet godni rozmowy ze mną.

                        Widzisz sam skad się biorą problemy.
                        Już rozumiem dlaczego moje dziecko za każdym razem z godnością i poszanowaniem
                        kierują do swojego gabinetu prywatnego, bez mojego wolnego wyboru:-))
                        od jutra zakładam buty z otartymi czubkami,
                        a jak zrobi się cieplo to adidasy:-)))

                        > Czepiasz się lekarzy, a sama dzielisz świat na tych co liczą grosiki lub nie.
                        > Wyczuwam tu oczywiście przenośnię i żartobliwy ton, ale jednak...

                        Pewnie ze tak , jak na dochody nieoficjalne to za dużo sobie liczą i dlatego to
                        mnie oburza, ale to także oczywiście żart:-))) a jednak odebrałeś stresująco.
                        Czyż bym gdzie ucelowała w slaby punkt???
                        Nie stresuj się to przecież żarty:-)))

                        • lohengrin4 Re: do lohengrin4 22.02.07, 23:23
                          > Przecież zartowalam:-), czy uderzyłam gdzieś w czułe miejsce, ze się tak
                          > stresujesz

                          W jakimś sensie na pewno. Nigdy nie miałem 100 tys na "krótkie wczasy", tak jak
                          Ty.

                          > Czekanie 5 minut, cos ty nie nauczyłeś się czekać, zostań pacjentem

                          tam gdzie pracuję pierwszy kontakt recepcji (odpowiednika kelnera) z pacjentem
                          następuje do minuty.

                          > Nie stresuj się to przecież żarty:-)))


                          To też napisałem ale oboje wiemy że pod żartami kryje się element prawdy
                          czasami aż nadto bolesnej.


                  • paczula8 Re: do agawamala 22.02.07, 20:15
                    lohengrin4 napisał:


                    > Powolność, błędy, olewactwo, tumiwisizm.

                    bo to Kraków, to dlatego ... ;)
                    • lohengrin4 Re: do agawamala 22.02.07, 23:25
                      > bo to Kraków, to dlatego ... ;)

                      Święte słowa, będąc kiedyś w Warszawie w banku przeżyłem szok kulturowy, te
                      wszystkie znane mi tylko z opowieści klimaty dotyczące nadskakiwania klientowi
                      mogłem zobaczyć na własne oczy. W Krakowie tego nie ma.
              • majaga76 Re: do agawamala 22.02.07, 15:20
                Jedyną osobą, która bije pianę jestes Ty. Albo specjalnie prowokujesz, albo
                piszesz coś, nieczytając moich wcześniejszych wypowiedzi. Przykro mi, że
                bezpodstawnie obrażasz.
                Po pierwsze - przypomnę - że napisałam, iż po tych doświadczeniach szukam
                prywatnego pediatry, który by bez fochów przyjeżdżał do domu (dodatkowo nie
                narażałabym dziecka na zarażenie jeszcze czymś w przychodni.
                Po drugie - w innej państwowej przychodni przyjęto nas bez mrugnięcia okiem,
                twierdząc, że w naszej przychodni postąpiono niewłaściwie. Dodam, ze w tej
                państwowej przychodni nie ma numerków, przyjmują wszystkie potrzebujące dzieci.
                Po trzecie odpowiedz mi na pytanie - po co płacę ubezpieczenie co miesiac? Czy
                ja chce coś od kogoś za darmo? Nie! Płacę i wymagam. A od lekarza, który źle
                postawił diagnozę, przepisał leki, które nie działają, oczekuję, ze naprawi swój
                błąd, choćby miał to zrobić bez numerka.
                Po czwarte - nie odesłano nas do innej placówki i nie zaproponowano przyjęcia za
                pieniądze - zostawiono nas z kłopotem
                "-Proszę przyjść w czwartek" - powiedziała pani w recepcji. Gdy zapytałam, co do
                tego czasu mam zrobić z dzieckiem, któremu podskoczyła gorączka, mimo
                zaordynowanych leków, pani powiedziała "nie wiem".

                Uważam, ze takiego postępowania nie powinno się pominąć milczeniem. Piszac, że
                jestem wyrodną matką po prostu bluźnisz. Zmieniłam przychodnię, na taką, w
                której zawsze znajdę pomoc, na taką, którą wiele osób mi polecało. Niestety -
                mój jedyny bład jest taki, ze nie zrobiłam tego wcześniej, a dopiero po tym, jak
                odmówiono nam pomocy.
                • agawamala Re: do agawamala 22.02.07, 15:33
                  Zmieniłaś przychodnię na taka, która Ci odpowiada - dobrze. Nie sa to czasy, w
                  których człowiek byłby w jakikolwiek sposób przywiązany do konkretnego rejonu.
                  W pierwszym poscie nie ma ani słowa o prywatnym pediatrze, są natomiast
                  napastliwe uwagi i nieprawdziwe informacje ( m.in, ze lekarz ma obowiązek do
                  wizyty domowej u dziecka poniżej pierwszego roku zycia).
                  Odprowadzając składke ubezpieczeniową nie płacisz za za to, aby miec lekarza na
                  każde zawołanie. Marzy mi sie koszyk ubezpieczeniowy, w którym byłoby jasno
                  sprecyzowane co za ile i kiedy. A wtedy może pani ze stanem podgorączkowym (
                  nie mam na mysli tego postu) zastanowiłaby się czy ruszyc 4 litery i iść do
                  lekarza czy wzywac pogotowie i bulnąc 2 stówy.
                  Lekarz jest lekarzem a nie wrózem. Leki mogą nie działać i nie wynika to z
                  braku wiedzy. Też tak czasem bywa.
                  I w dalszym ciagu uważam - sa sytuacje, w których nie liczą się pienądze a
                  szybka pomoc. I jesli ktos żałuje równowartości kilku paczek papierosów na
                  pomoc dla dziecka jest wyrodnym rodzicem. Nie prowokuję - tak uważam i mam do
                  tego prawo.
                  A kto najbardziej pyskuje na ochronę zdrowia? Kto krzyczy najgłośniej "płace i
                  wymagam" - albo tacy za których składki płaci opieka społeczna, albo ci,
                  których składki nie wystarczaja na refundację najtańszych leków.
                  • majaga76 Re: do agawamala 22.02.07, 15:59
                    W pierwszym poscie nie ma ani słowa o prywatnym pediatrze, są natomiast
                    > napastliwe uwagi i nieprawdziwe informacje ( m.in, ze lekarz ma obowiązek do
                    > wizyty domowej u dziecka poniżej pierwszego roku zycia).
                    W pierwszym nie, w drugim tak.
                    Co do wizyt domowych - tak mnie poinformowano, więc o tym piszę (poza tym chyba
                    istnieje coś takiego, jak wizyty domowe i to nie tylko do dzieci... przynajmniej
                    kiedyś istniało).

                    I jesli ktos żałuje równowartości kilku paczek papierosów na
                    > pomoc dla dziecka jest wyrodnym rodzicem.
                    Złe porównanie - nie palę.
                    I nie żałuję. Ale szczerze mówiąc nie chce mi się już o tym pisać. Liczyłam na
                    konstruktywną pomoc, a zostałam obrzucona błotem.
                    Alwe cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia....
                    • lohengrin4 Re: do agawamala 22.02.07, 19:38
                      > Liczyłam na konstruktywną pomoc,

                      Być może ale styl twoich wypowiedzi nie dał szansy by to rozpoznać.
        • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 18:23
          > Acha, czyli najlepiej się poddać, traktować ich jak święte krowy i ładować
          > kasę do portfeli w prywatnych przychodniach

          Niestety, konstruktywna dyskusja z tobą to zdaje się utopia.

          > Co do godzin pracy lekarki - jej dyżur
          > trwa 4 godziny, przychodzi godzine pozniej

          oczywiście to patologia. Natomiast nie wiesz czy przychodzi na te faktycznie
          parę minut po 0, 5, 10, 40 czy 80 godzinach wcześniejszej nieprzerwanej pracy i
          dyżurów.

          >Moim zdaniem tak byc nie powinno

          Naszym lekarzy zdaniem też.

          >A podobno lekarze maja nie szkodzic....

          No właśnie ci nie zaszkodziła nie przyjmując bez bezwględnych wskazań niż
          przyjmując np. w stanie skrajnego zmęczenia. Po prostu nie rozumiesz pewnych
          spraw ale strasznie łatwo ci przychodzą komentarze.
        • pyorunochron Masz Majaga racje! 25.02.07, 22:47
          majaga76 napisała:

          > Acha, czyli najlepiej się poddać, traktować ich jak święte krowy i ładować kasę
          > do portfeli w prywatnych przychodniach. Co do godzin pracy lekarki - jej dyżur
          > trwa 4 godziny, przychodzi godzine pozniej, pol godz wczesniej wychodzi i w d..
          > .
          > ma dzieci z ubezpieczenia. Moim zdaniem tak byc nie powinno. I przykro mi, ze
          > dla wszystkich tu to normalne. A podobno lekarze maja nie szkodzic....

          Lekarka powinna sie zwolnic jak jej sie nie chce pracowac w publicznym zoz.
          • agawamala Re: Masz Majaga racje! 26.02.07, 14:40
            Już niebawem zwolni się nie tylko ta lekarka, ale sporo innych. I wtedy
            majaga76 będzie miała do wyboru, albo zdrowo bulnąć za wizytę u prywatnego
            lekarza albo leczyć dziecko na własną rękę tak jak umie. Z tym drugim nie
            powinna mieć kłpotu, bo w Polsce 90% ludzi zna się na medycynie.
            Może wtedy dojdzie to głów "mędrców", że lekarz ma godziny pracy, moce
            przerobowe i nie jest służącym.
            • pyorunochron No wlasnie, lekarz ma godziny pracy! 01.03.07, 23:43
              agawamala napisała:

              > Może wtedy dojdzie to głów "mędrców", że lekarz ma godziny pracy, moce
              > przerobowe i nie jest służącym.

              No wlasnie! Lekarz jest pracownikiem i ma godziny pracy. Niedopuszczalne jest
              wychodzenie wczesniej z pracy (no chyba, ze ma urlop, albo jest chory)
              • lohengrin4 Re: No wlasnie, lekarz ma godziny pracy! 02.03.07, 09:36
                > No wlasnie! Lekarz jest pracownikiem

                nie zawsze.
    • agawamala Re: nie przyjęli chorego ........... - co dalej? 22.02.07, 14:02
      Przypomniała mi się pewna historyjka. W przychodni przyszpitalnej równolegle do
      mojego męża przyjmował urolog. W pewnym momencie do gabinetu męża wpadła
      pielęgniarka, że urolog zasłabł i coś złego się dzieje. Mąż przeprosił pacjenta
      ( ten nie znajdował się w stanie zagrożenia życia) i pobiegł do gabinetu
      kolegi. Podejrzewał zawał. Potem wypadki potoczyły sie błyskawicznie - wózek,
      internista, przewiezienie chorego lekarza na kardiologie itd.
      Wszyscy byli w lekkim szoku, wszyscy tylko nie pacjenci, którzy
      1. zrobili mojemu mężowi awanturę, że na 10 minut wyszedł z gabinetu
      2. zrobili potężna awanture, że urolog ich nie przyjmie tego samego dnia (
      zaproponowano im wizyty w nadchodzącym tygodniu).
      Tak więc mozna pisać opowieści także o złych, bezdusznych pacjentach.
      • alergenzb Re: nie przyjęli chorego ........... - co dalej? 22.02.07, 14:15
        Widzisz, może jak by więcej lekarzy zaczęło opisywać takie i podobne przypadki,
        to niektorzy pacjenci by zrozumieli, że jak nie ma lekarza to znaczy że nie
        tylko się spóżnia, ale może ratuje życie innemu czlowiekowi.
        A moze pielegniarka powinna wyjść i poinformować pacjentow, że jest pilny
        przypadek i muszą poczekać. Sądzę, że napewno by zrozumieli, a tak nie
        swiadomi, krzywdzą lekarza swoimi wlasnymi racjami. Pacjent nie wiedzący
        dlaczego jest zly, lekarz także, obie strony mają pretensje, może nawet często
        nie uzasadnione, poprostu z niewiedzy lub nie doinformowania.
        • agawamala Re: nie przyjęli chorego ........... - co dalej? 22.02.07, 15:17
          O braku informacji nie mogło być mowy, bo wszystko (sic) działo sie na oczach
          pacjentów. I przerażona pielęgniarka,i wylatujacy z gabinetu mąż - zdążył
          przeprosić chorego - i biegnący kardiolog, i wywozony na łózku doktor.
          Na poczatku była ciekawość, zainteresowanie, a potem - świete oburzenie.
          I na koniec pointa- Ty zarzucasz lekarzom obrone kolegów bez względu na
          okoliczności, a sama bronisz racji pacjentów. Wychodzi więc na moje - punkt
          widzenia zalezy od.....no zgadnij czego??????
          • alergenzb Re: nie przyjęli chorego ........... - co dalej? 22.02.07, 18:12
            Oj mylisz się. Ja już skończyłam z problemami. Dzisiaj znalazlam klinikę
            prywatną plus NFOZ. Nawet nie będę mówić o porownaniu podejścia do dziecka i
            rodzica. Tego się nie da porownać.
            Państwowe przychodnie czy szpitale to poprostu piekła, a zprywatyzowane niebo.
            Mogę się leczyć i dziecko w ramach NFOZ oraz dopłacać prywatnie, plus rachunek.
            Zero problemów. I o to mi chodzilo.
            Szacunek do lekarza bieże się z szacunku do pacjenta. Jak nie szanować milego
            konkretnego lekarza z podejściem do dziecka. jego postawa i zachowanie
            zasługuje na najwyższy szacunek.
            A wszystkich co uważają się za "Bogów" bym odeslała do .....
            To nie punkt siedzenia, tylko naprawdę trzeba szukać placowek przyjaznych
            dziecku rodzicowi i doroslemu pacjentowi. Nam dzisiaj się udalo, i to bez
            żadnych lask czy łapówek.
            • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego ........... - co dalej? 22.02.07, 19:42
              > A wszystkich co uważają się za "Bogów" bym odeslała do

              Mówisz oczywiście o sporej grupie pacjentów?
              Tak, jest ich dużo, też bym ich odesłał..., ale etyka i przepisy mi nie
              pozwalają.
              Tak, wielu pacjentów ma się za bogów.
              • alergenzb Re: nie przyjęli chorego ........... - co dalej? 22.02.07, 20:10
                lohengrin4 napisał:

                > > A wszystkich co uważają się za "Bogów" bym odeslała do
                >
                > Mówisz oczywiście o sporej grupie pacjentów?
                > Tak, jest ich dużo, też bym ich odesłał..., ale etyka i przepisy mi nie
                > pozwalają.
                > Tak, wielu pacjentów ma się za bogów.

                Bóg jest tylko jeden.
                Nie wiem jak postepują dorosli pacjenci, ale wiem jak postepują co nie którzy
                lekarze.
                Zresztą nie ważne kto jest po ktorej stronie. Dla mnie w kazdej grupie
                zawodowej znajdują się tacy co myslą że są "Bogami", ale ich kariery "bogów"
                bardzo szybko się kończa, im większa kariera tym więcej jupiterow.
                Lekarzem może być każdy kto ukończy studia, ale lekarzem fachwcem nie każdy
                moze być, chocby nie wiem gdzie ukończył studia. I właśnie takich brakuje i
                trzeba ich naprawdę szukać.
                Jak by pacjent był "Bogiem" to dopiero by było wesoło :-))))
                Pomyśl co byś wtedy robił :-)
    • aron2004 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 19:32
      musisz iść do szpitala

      rodzinny nie przyjmuje chorego dziecka i nie jeździ na wizyty domowe dlatego,
      że gdyby przyjął dziecko to by nie było go stać na terenówkę, willę i wczasy W
      Grecji.
      • alergenzb Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 19:34
        witaj aron, dawno cię nie bylo.
    • szlachcic Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 20:42
      majaga76 napisała:

      > Po tygodniu chciałam iść na kontrolę, powiedzieć, że jest gorzej, ale nas nie
      > przyjęto. Powód - brak numerków.

      Jakie bylyby koszty dla poradni przyjecia tego dziecka?
      Szanowni lekarze, prosze o odpowiedz
      prosta odpowiedz, zadnego lania wody, w zlotowkach.
      ja sie zastanawiam i mysle
      prad? nie
      aparatura sie zepsuje? nie bo zadna nie jest potrzebna
      dziecko nabrudzi butkami w korytarzu i dodatkowe sprzatanie? nie
      a juz wiem
      lekarz wypisujac recepte zmarnuje wklad w dlugopisie
      przepraszam Was szanowni lekarze ze twierdze ze polska sluzba zdrowia to jedno
      wielkie bagno
      • aron2004 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 20:53
        dokładnie masz racje szlachcic

        nie ma żadnych kosztów przyjęcia dziecka przez lekarza. ŻADNYCH! ani prąd, ani
        woda, ani aparatura, ani sprzątanie, ani wkład w długopisie, bo to firma
        przynosi

        Dlatego lekarze powinni pracować ZA DARMO!!!
        • maverick777md Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 21:30
          To tak jak praca informatyka? On tylko sobie siedzi przy komputerze, pochodzi
          po jakimś forum, program za niego wszystko naprawi,zaś Pan Informatyk trochę
          klawiszy ponaciska i jeszcze kasę za to dostanie... Wyatrczy mieć tylko taki
          program co naprawia i już moż na na ncih gwizdać. A widziałeś kiedyś
          informatyka który od razu naprawił komputer? Oni specjalnie go biorą do domu i
          przetrzymują, żeby pokazać jak to się niby napracowali :>
          • szlachcic Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 23.02.07, 21:33
            maverick777md napisał:

            > To tak jak praca informatyka? On tylko sobie siedzi przy komputerze, pochodzi
            > po jakimś forum, program za niego wszystko naprawi

            Kup ten program i bedziesz za nic bral kase. W polsce bedziesz mogl przebierac
            w ofertach pracy, w niemczech w usa i na calym swiecie z bardzo malymi wyjatkami
            Wiec nie narzekaj maverick i zmien zawod, zadnych kosztow, same korzysci.
            • maverick777md Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 24.02.07, 08:07
              Po pierwsze: "w Polsce", a nie "w polsce", Panie Szlachcic... Tyle wieków
              minęło, a maniery te same...
              Po drugie: NAPRAWDĘ nie dawałem wiary, że jednak dasz się podpuścić:))) A
              jednak:>>>
        • maverick777md Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 21:35
          "ani prąd" - dziecko ma mieć ciepło by się móc rozebrać + światło by lekarz
          widział co bada
          "ani woda" - mycie i desynfekcja rąk przed badaniem (zwłascza małego dziecka)
          to GPC
          "ani sprzątanie" - małe dzieci nie brudzą? Nie wnoszą śniegu na butach?
          "ani wkład w długopisie" - a jak firma nie przyniesie? :)
          "Dlatego lekarze powinni pracować ZA DARMO!!!" - skoro więc praca lekarza nie
          jest nic warta strajk generalny nie będzie więc dla Państwa Pacjentów
          uciążliwy. A koszty "mediów i sprzątania" (gdyż tylko je, jak rozumiem,
          bierzesz pod uwagę przy wycenie naszej pracy) w prywatnym gabinecie mogą być
          baaardzo wysokie:)))
          • aron2004 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 21:42
            lekarze właściwie nie pracują, tak że zapłata się nie należy
            • maverick777md Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 21:46
              Więc, idąc za Twym tokiem myślenia, ewentualny strajk i/lub zwalnianie się z
              pracy niewiele (lub też nic) nie zmieni w sytuacji Pacjentów? Mam nadzieję, że
              masz rację, mimo iż wtedy akcja protestacyjna potrwa zapewne dłużej...
      • maszar Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 20:56
        szlachcic napisał:
        "akie bylyby koszty dla poradni przyjecia tego dziecka? Szanowni lekarze, prosze
        o odpowiedz"

        szanowni informatycy, już odpowiadamy:
        - koszt ewentualnych zleconych badań;
        - o takim drobiazgu jak koszt czasu poświęconego na badanie nie wspomnę, bo to
        co jest oczywiste w całym cywilizowanym swiecie przekracza mozliwośc percepcyjne
        większości obecnych na tym forum;
        • aron2004 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 21:02
          nie ma czegoś takiego jak koszt ewentualnych zleconych badań, bo lekarz
          rodzinny nie daje żadnych skierowań na badania, a już szczególnie dziecku

          czas przeznaczony na badanie jest sprawą abstrakcyjną, nie ma czegoś takiego
          jak płacenie za abstrakcję
      • lohengrin4 Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 23:35
        masz niezwykle ograniczone spojrzenie na świat widząc go tylko w kategoriach
        kosztów, oraz jeszcze bardziej ograniczone umiejąc tylko tak liczyć koszty.
        Wiem że Twój nick zdradza Twoje najgłębsze niespełnione aspiracje, cóż, życie
        boli.
        Niemniej jednak, jeśli chcesz się czepiać (co samo w sobie nie jest złe) to rób
        to z jakimkolwiek sensem.

        > Jakie bylyby koszty dla poradni przyjecia tego dziecka?

        koszty dodatkowej pracy lekarza.
        koszty ryzyka dla tego i innych pacjentów wynikające z przekroczenia limitu,
        ustalonego na podstawie określonych sensownych przesłanek.

        > prosta odpowiedz, zadnego lania wody, w zlotowkach

        nie chodzi o złotówki, człowieku. Chodzi o możliwość np. zgonu tego dziecka w
        następstwie błędu.

        > przepraszam Was szanowni lekarze ze twierdze ze polska sluzba zdrowia to
        > jedno wielkie bagno

        od ciebie takich przeprosin nie przyjmę. Na kolana i jeszcze parę razy.



    • szlachcic Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 20:45
      > Gdzie mogę złożyć skargę na przychodnię?

      nie ma sensu. pan dyrektor odpowie ze z powodu nadlimitowych badan ma dlugi.
      To jest przyczyna zadluzania przychodni. do lekarza nie podskoczy bo nawet jak
      to nie dyrektor-lekarz to wie ze lekarzy w polsce sie nie tyka
      panstwo w panstwie
      • slav_ Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 22.02.07, 20:56
        > nie ma sensu. pan dyrektor odpowie ze z powodu nadlimitowych badan ma dlugi.

        No właśnie

        Bo to prawda.
        • szlachcic Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 23.02.07, 21:29
          slav_ napisał:

          > > nie ma sensu. pan dyrektor odpowie ze z powodu nadlimitowych badan ma dlugi.

          > No właśnie
          > Bo to prawda.

          Ja zapytalem jakie koszty ponioslaby placowka gdyby to dziecko zostalo przyjete?
          Odpowiadam. Zadne
          • slav_ Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 23.02.07, 22:17
            Jak na człowieka który uzurpuje sobie prawo do pouczenia innych w sprawie
            finansów masz wzbudzające rozbawienie pojęcie o ekonomii.

            Twierdzenie że przyjęcie pacjenta przez lekarza w nie rodzi skutków finansowych
            świadczy o KOMPLETNYM analfabetyzmie ekonomicznym.
            • szlachcic Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 25.02.07, 18:22
              slav_ napisał:

              > Jak na człowieka który uzurpuje sobie prawo do pouczenia innych w sprawie
              > finansów masz wzbudzające rozbawienie pojęcie o ekonomii.

              no zlapalem w koncu lekarza-ekonomiste
              Dlaczego wiec lekarzu-ekonomisto CALY czas twierdzisz ze lekarz w zadluzonym po
              USZY szpitalu powinien dostac podwyzke? Powinna byc OBNIZKA szanowny lekarzu-
              ekonomisto. Drastyczna obnizka aby splacic dlugi szanowny lekarzu-ekonomisto

              Dlaczego ja twierdze ze to dziecko powinno byc przyjete? Bo matka placi skladki
              i jej PODSTAWOWA opieka sie NALEZY. Porada jest to podstawowa rzecz w sluzbie
              zdrowia - nie pociagajaca za soba ZADNYCH finansowych skutkow.
              Jezeli sie z tym nie zgadzasz dlaczego po kilku dniach od mojego pytania jakie
              koszty zwiazane bylyby z przyjeciem tego dziecka na pytanie nie odpowiedziales.
              Na takiej zasadzie dziala POZ, ja place albo za nic, albo korzystam wiecej z
              porad na zasadzie ze ktos inny nie. POZ-om sie to oplaca


              • slav_ Re: nie przyjęli chorego dziecka - co dalej? 25.02.07, 23:28
                Spróbuję jeszcze raz.
                Otóż "matka płaci" i sie "jej należy" ale gwarantem jej praw NIE JEST
                PRZYCHODNIA. Gwarantem jest NFZ (i to JEMU płaci).
                Dla ułatwienia - przykład.
                Jeśli masz samochód i płacisz AC to takie "ubezp. zdrowotne".
                Masz wypadek i zgłaszasz się do warsztatu z którym ubezpieczyciel zawarł umowę.
                Ale oni ci mówią że naprawią dopiero za dwa tygodnie (bo maja dużo pracy) i
                wymienią części "alternatywne" (nie oryginalne) bo ubezpieczyciel za takie płaci.
                KOGO pozywasz do sądu ? Warsztat czy ubezpieczyciela ?
                A płacisz "za nic" - jeśli nie będziesz miał wypadku pieniądze "przepadają".
                Zrozumiałeś różnicę ? Nie ten adres. Nie pozywaj "warsztatu".

                A teraz koszta. Znów przykład - skup się.
                Przyjmijmy (dla czystości przykładu) Twoją (oczywiście nieprawdziwą) tezę że
                porada nie rodzi kosztów. Zwróć jednak uwaga że jeśli w trakcie tej
                "niekosztownej" porady lekarz wykryje objawy choroby która będzie wymagała
                dalszej diagnostyki to ma OBOWIĄZEK (zarówno etyczny jak i prawnie określony) te
                badania zlecić. I nie może się (jeśli ich niezlecenie doprowadziłoby do zwłoki w
                diagnostyce i szkody na zdrowiu pacjenta) tłumaczyć że "to była tylko taka
                darmowa porada za którą nie płacił nfz".

                A jeśli chodzi o podwyżki - szpital który nie jest w stanie zapłacić swojemu
                personelowi za pracę powinien oczywiście przestać działać.
                • paczula8 Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 09:37
                  > Zwróć jednak uwaga że jeśli w trakcie tej
                  > "niekosztownej" porady lekarz wykryje objawy choroby która będzie wymagała
                  > dalszej diagnostyki to ma OBOWIĄZEK (zarówno etyczny jak i prawnie określony)
                  > te badania zlecić.

                  sugerujesz, ze lekarz odmawia badania, bo nie daj Boze moglby wykryc objawy
                  jakiejs choroby ? hmmm ... chyba przestaje Was rozumiec ...

                  i jeszcze jedno, niedawno Gamdan przekonywal mnie, ze nie nalezy porownywac
                  leczenia ludzi z leczeniem zwierzat,ok ... Ty w swoim poscie porownujesz
                  szpital do warsztatu, a pacjenta do zapsutego samochodu - no i teraz sie
                  zastanawiam, ktory z Was ma racje, bo obaj jej miec nie mozecie ...

                  i jeszcze drugie;) kiedy "przyprowadzam" niesprawny samochod do warsztatu, to
                  mechanik przynajmniej rzuca na niego okiem i mowi co nie dziala (stawia
                  diagnoze)... i nie tlumacz mi prosze, ze warsztat jest prywatny a szpital
                  panstwowy, bo to akurat ja wiem, wytlumacz Gamdanowi ...

                  pozdrawiam:)
                  • lohengrin4 Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 09:59
                    > sugerujesz, ze lekarz odmawia badania, bo nie daj Boze moglby wykryc objawy
                    > jakiejs choroby ? hmmm ... chyba przestaje Was rozumiec ...

                    Raczej to ostatnie. Slav wszedł w rolę advocatus diaboli, albo jeszcze inaczej -
                    w argumentacji dyskutując z absurdalnym poglądem jeśli nie możemy kogoś prostą
                    drogą przekonać do zrozumienia błędności sądu, zakładamy, że jest tak jak mówi
                    adwersarz (choć na pewno tak nie jest) i wykazujemy jasno i czytelnie że to
                    założenie prowadzi wprost do absurdu. Quod erat demonstrandum.



                    > Ty w swoim poscie porownujesz
                    > szpital do warsztatu, a pacjenta do zapsutego samochodu - no i teraz sie
                    > zastanawiam, ktory z Was ma racje, bo obaj jej miec nie mozecie ...

                    Paczula! Odmienne ujęcie tematu nie musi automatycznie oznaczać sprzeczności!
                    Zastanów się! Chodzi o odmienny cel takich porównań. Leczenia ludzi nie można
                    porównywać z leczeniem zwierząt (i systemów leczenia, czy systemów pracy
                    lekarza i weterynarza). Ale np. system ogranizacji miejsca pracy można
                    porównywać bo są czasami ciekawe analogie. Zatem czasami można a czasami nie
                    można porównać gabinetu z warsztatem, nie ma tu żadnej sprzeczności czy
                    niekonsekwencji.

                    > i jeszcze drugie;) kiedy "przyprowadzam" niesprawny samochod do warsztatu, to
                    > mechanik przynajmniej rzuca na niego okiem i mowi co nie dziala

                    A propos mechaników. To świetny przykład.
                    Kiedy zdarza nam się spóźnić na umowiony termin czy to naprawy, czy przeglądu,
                    musimy konfrontować się z niechętnymi spojrzeniami, utyskiwaniem, nierzadko
                    trzeba się postarać by uzyskać usługę, przepraszając za spóźnienie. Taką
                    obserwację mam ja, taką obserwację ma wielu znajomych.
                    I teraz popatrzcie ci którzy mają za złe lekarzom nietolerowanie spóźnień
                    pacjentów i pacjentów dodatkowych. Mówię o zakładach samochodowych, które
                    czerpią bezpośrednie zyski z pojawienia się klientów. Mowa o Krakowie, gdzie
                    tych zakładów są dziesiątki i teoretycznie działa potężna konkurencja. Mowa o
                    sytuacji przynoszenia przez klienta żywej gotówki. A jednak - pan Edziu od
                    zmiany opon się szanuje, bo moje spóźnienie powoduje dyskomfort innych
                    klientów, lepiej już nie przyjąć klienta który się spóźnił, lepiej już nawet go
                    stracić na zawsze - ważniejszy jest porządek czasowy do końca dnia i warunki do
                    pracy (nie da się zmienić opon w 10 minut w standardowych warunkach, skoro było
                    umówione to na 30 minut, to moja wina że się spóźniłem, proszę przyjść za
                    tydzień - pierwszy wolny termin).
                    Nie mówię że zmiana opon jest ważniejsza od przyjęcia dziecka z gorączką.
                    Ale- przykład pokazuje, że w miejscach gdzie jest proste przełożenie pracy na
                    kasę priotytet jest jednak inny - porządek rzeczy. Nie można przyjąć jeszcze
                    jednego klienta, bo mu się źle zmieni opony i za drugim zakrętem gość się
                    zabije.

                    Tak samo NIE MOŻNA przyjmować dodatkowych pacjentów (poza super pilnymi
                    sprawami), bo popełni się błąd, który może skutkować tak samo jak źle założona
                    opona. Na koniec dodam, że skoro lekarz jest płacony za godzinę pracy, w której
                    ma zaplanowaną określoną ilość pacjentów, to każdy dodatkowy pacjent w tej
                    godzinie poza stwarzaniem zagrożenia błędem (dla wszystkich, których czasowo
                    dotknie pojawienie się kolejnego pacjenta, czyli w praktyce- dla dobrych kilku
                    kolejnych pacjentów)- stwarza sytuację pracy lekarza za darmo, bo jest
                    ponadplanowy - w końcu lekarz nie po to umawiał się na 3 pacjentów na godzinę,
                    żeby notorycznie przyjmować więcej za te same pieniądze.
                    POwtórzę kolejny raz - są wyjątki, są nagłe sytuacje, wtedy w ogóle nie myślę o
                    kwestiach finansowych i skupiam się dodatkowo by uniknąć błędów, ale to muszą
                    BYĆ wyjątki. Gorączka do nich NIE NALEŻY!
                  • slav_ Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 10:12
                    Ej, paczula, paczula. Kogo jak kogo ale Ciebie nigdy bym nie podejrzewał o
                    czytanie bez refleksji i zrozumienia...
                    Przecież piszę że lekarz ma OBOWIĄZEK zlecić to badanie gdy poweźmie podejrzenie
                    i zauważy taką konieczność - co powoduje że nawet jeśli wykona "gratis" swoją
                    pracę to może ona pociągnąć w efekcie koszty (płatne z jego kieszeni - DOPŁACI
                    do swojej pracy) - których nie będzie mógł uniknąć.
                    A przykład z samochodem i warsztatem. Był użyty do ilustracji KONKRETNEGO
                    problemu (gwaranta wykonania usługi) a nie stanowił alegorii całego systemu
                    opieki zdrowotnej...
                    Tragedia.
                    Jeśli Ty nie zrozumiałaś to jak mam liczyć że "szlachcic" zrozumie?
                    Czy to na prawdę takie skomplikowane ?
                    • paczula8 Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 13:24
                      slav_ napisał:

                      > Ej, paczula, paczula. Kogo jak kogo ale Ciebie nigdy bym nie podejrzewał o
                      > czytanie bez refleksji i zrozumienia...

                      Alez ja to wszystko rozumiem, ale tak zwyczajnie i po ludzku szkoda mi tego
                      dziecka. Coz ono jest winne , ze mamy taki popieprzony system, ktory powoduje,
                      ze lekarz "chcialby, ale nie moze" udzelic pomocy?


                      > Przecież piszę że lekarz ma OBOWIĄZEK zlecić to badanie gdy poweźmie
                      podejrzenie
                      > i zauważy taką konieczność - co powoduje że nawet jeśli wykona "gratis" swoją
                      > pracę to może ona pociągnąć w efekcie koszty (płatne z jego kieszeni - DOPŁACI
                      > do swojej pracy) - których nie będzie mógł uniknąć.

                      a co w sytuacji, kiedy przechodzac korytarzem zobaczy dziecko i juz na pierwszy
                      rzut oka zauwazy koniecznosc badania? zamknie oczy i pojdzie dalej? ja wiem, to
                      sa trudne dylematy moralne, i wiem, ze wszystkim nie da sie pomoc, ale system
                      ktory mamy jest po prostu nieludzki(!) to zwierzeta i samochody maja juz
                      lepsza "opieke" bo tam przynajmniej nikt nikogo nie oszukuje (nikt nie musi
                      oczu zamykac).


                      Slav, ja wiem , ze pacjenci sa trudni, ja wiem , ze im sie wydaje ... ale
                      uwierz mi , to nie jest ich wina (nie calkiem), pacjenci po prostu czesto nie
                      wiedza czego moga oczekiwac od panstwowej sluzby zdrowia, a okazywanie
                      niecheci, zniecierpliwienia, wyzszosci czy robienie laski nic tu nie pomoze.

                      Wg mnie budowanie muru miedzy pacjentami a lekarzami (bardzo to widac na
                      forum), to zla droga. Wspolnie powinnismy dazyc do tego, zeby jak najszybciej
                      zostala przeprowadzona reforma systemu. Czyli postulaty placowe tak, ale
                      rownolegle powinny isc postulaty naprawy systemu ...

                      > A przykład z samochodem i warsztatem. Był użyty do ilustracji KONKRETNEGO
                      > problemu (gwaranta wykonania usługi) a nie stanowił alegorii całego systemu
                      > opieki zdrowotnej...

                      Tak wiem, uzyles, bo akurat Ci w tym momencie pasowal;) swoja droga
                      zastanawia mnie co by bylo, gdyby pan Edzio z postu Lohengrina notorycznie
                      spoznial sie do pracy? myslisz, ze dlugo popracowalby w swojej firmie? w mojej
                      na pewno nie ... :)



                      > Czy to na prawdę takie skomplikowane ?

                      Tak ;)
                      • slav_ Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 13:42
                        O Boże !
                        Paczula !
                        Przecież ja NIE polemizuję z zasadnością przyjęcia chorego dziecka tylko z
                        poglądami (chorymi) "szlachcica" i jemu podobnych na zasady funkcjonowania
                        systemu i rozkład odpowiedzialności za takie czy inne niedostatki.
                        Te poglądy (niestety, szeroko rozpowszechnione) są jednym z powodów dla których
                        system ten ten jest tak fatalny bo w części to one również uniemożliwiają jego
                        poprawę.
                        Czy Ty tez sądzisz że przyjecie dziecka przez lekarza nie rodzi żadnych kosztów
                        ??? Że jest to ot, tak, z powietrza ?
                        Ze lekarz ma obowiązek przyjąć dowolną, nieskończoną ilość pacjentów (nawet
                        jeśli nfz nie zapłaci za tę poradę) "bo siedzi w poradni" i "nic to nie
                        kosztuje" ???
                        • alergenzb Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 14:41
                          slav_ napisał
                          > Czy Ty tez sądzisz że przyjecie dziecka przez lekarza nie rodzi żadnych
                          kosztów
                          > ??? Że jest to ot, tak, z powietrza ?

                          slav, nie wierzę, że ty, bys nie udzielił pomocy???? :-) a oglądał się na system
                          • slav_ Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 14:58
                            > slav, nie wierzę, że ty, bys nie udzielił pomocy???? :-) a oglądał się na syste
                            > m

                            Dziad swoje a baba swoje.
                            Już mi ręce opadają...

                            Przecież ja NIE O TYM !!! piszę

                            Rozumiem, aron, niech będzie "szlachcic", ale WY ???
                            • alergenzb Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 15:01
                              slav to jest zapytanie, a nie odpowiedz:-)))
                              Spokojnie:-))
                            • alergenzb Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 15:10
                              Slav, jeżeli nadal osoby podające się na forum za lekarzy, będą "glosić" takie
                              teorie o pacjentach, to cale spoleczenstwo bedzie nazywane aronami, a malutka
                              grupa lekarzy pozostanie jako spoleczeństwo Polskie. Czyż nie o to chodzi???
                              Naród Polski to arony, bez względu na wyksztalcenie, a lekarze to nie naród
                              Polski tylko lekarze:-)))
                              Jezeli tak wszyscy wolicie, mogę być aronem czy szlacicem, a wy pozostańcie
                              lekarzami.
                              Nie będzie już naród Polski tylko Aroński:-))) ponieważ, Polski już niedlugo
                              wyginie:-)))
                              • alergenzb Re: Slav, sorry, ze sie wcinam ... 26.02.07, 15:15
                                I mam nadzieję że naród Aronski, wyksztalci sobie lekarzy Arońskich, godnych
                                pełnego szacunku narodu Aronskiego:-)))
                                Będą tak dobrze wykształceni, ze nawet im do glowy nie przyjdzie zabijać ptaki
                                czy inne zwierzeta. Strzelanie do kaczek jest także nie humanitarne, więc nikt
                                tego nie będzie robił:-)))
                                Zero przemocy w narodzie Arońskim:-)))
                            • p.atryk Zapominacie o jednym... 26.02.07, 15:12
                              Rozwazacie b.hipotetyczny przypadek (i malo prawdopodobny),ale niech wam
                              bedzie,zalozmy ze:
                              -pacjent nie wymaga dodatkowych badan
                              -przyjecie pacjenta nie spowodowalo wydluzenia czasu pracy lekarza
                              ew. "wygospodarowania" tego czasu kosztem innych pacjentow (ciekawe jak?)

                              W dalszym ciagu zostala wykonana konkretna dodatkowa PRACA lekarza ,za ktora
                              jakos nikt sie nie poczuwa by zaplacic. Dodam,ze koszt tej PRACY jest wlasnie
                              kosztem o ktory dopytuje sie nick szlachcic. Tyle tylko,ze nie uregulowanym
                              przez nikogo.
                              • alergenzb Re: Zapominacie o jednym... 26.02.07, 15:19
                                p.atryk napisał:
                                > W dalszym ciagu zostala wykonana konkretna dodatkowa PRACA lekarza ,za ktora
                                > jakos nikt sie nie poczuwa by zaplacic. Dodam,ze koszt tej PRACY jest wlasnie
                                > kosztem o ktory dopytuje sie nick szlachcic. Tyle tylko,ze nie uregulowanym
                                > przez nikogo.


                                No dobra:-)))
                                Mamusi syneczka, nalezalo zapłacic nieoficjalnie i juz bylo by po problemie;-))
                                W koncu ktoś musi zaplacić, za ciężką prace lekarza, który się poswięcił dla
                                dziecka:-))
                                Tylko pamiętaj nie nagrywaj, nie wzywaj pracy i TV skoro sama zaplacilas:-))
                                Tak się nie robi:-)))
                                • alergenzb Re: Zapominacie o jednym... 26.02.07, 15:31

                                  No dobra:-)))
                                  Mamusiu syneczka, nalezało zapłacic nieoficjalnie i juz bylo by,
                                  po problemie;-))
                                  W koncu ktoś musi zaplacić, za ciężką prace lekarza, który się poswięcił dla
                                  dziecka:-))
                                  Tylko pamiętaj nie nagrywaj, nie wzywaj prasy i TV skoro sama zaplacilas,
                                  przecież to dla dobra twojego dziecka:-))
                                  Tak się nie robi, pamietaj!!!:-)))
                                  • connie1 Re: Zapominacie o jednym... 26.02.07, 15:36
                                    Ja jednej rzeczy nie rozumiem -konsukltacja lekarska opiera sie na jego wiedzy
                                    9mniejszej czy większej),ale wiedzy! , ktora nabyl kosztem (nie tylko
                                    finansowym). Dlaczego za tą wiedze (nie tylko za strzykawki czy igly , prad
                                    czy dlugopis ) nikt nie kwapi sie zaplacić ? Nie chodzi o poswiecenie , morale
                                    i inne wielkie slowa, ktorymi czesto szafujemy wzajemnie głownie wobec jednego
                                    srodowiska.
                                    • alergenzb Re: Zapominacie o jednym... 26.02.07, 15:43
                                      connie1 napisała:

                                      > Ja jednej rzeczy nie rozumiem -konsukltacja lekarska opiera sie na jego
                                      wiedzy
                                      > 9mniejszej czy większej),ale wiedzy! , ktora nabyl kosztem (nie tylko
                                      > finansowym). Dlaczego za tą wiedze (nie tylko za strzykawki czy igly , prad
                                      > czy dlugopis ) nikt nie kwapi sie zaplacić ? Nie chodzi o poswiecenie ,
                                      morale
                                      > i inne wielkie slowa, ktorymi czesto szafujemy wzajemnie głownie wobec
                                      jednego
                                      > srodowiska.

                                      connie1 masz racje, ale tylko nie oficjalnie, ponieważ oficjalnie nie mozna w
                                      przychodni placic, jak oplaca się skladki:-))
                                      Może urna przed drzwiami, dla tych trudnych malutkich pacjentow i nie będzie
                                      mowy o łapowkach:-)))
                                      lekarz będzie miał zapłacone, dziecko skonsultowane, jak myslisz:-))
                                      A mamuśka jak nie ma to do banku po kredyt:-)))
                                      proponuję duże URNY przed wejściem do gabinetu lekarskiego, kazdy lekarz będzie
                                      wystawiał swoją urnę.
                                      Zrzutka do urny nie jest karalna:-))
                                • slav_ Re: Zapominacie o jednym... 26.02.07, 15:36
                                  A nie prościej by było:
                                  - był pacjent który potrzebował porady - lekarz miał możliwości jej udzielić i
                                  zrobił to - lekarz wystawił za tę poradę rachunek nfz - a ten zapłacił za poradę.

                                  Ja wiem że to się nie mieści w głowie. Czysty surrealizm, ale co mi tam...
                                  • alergenzb Re: Zapominacie o jednym... 26.02.07, 15:46
                                    slav_ napisał:

                                    > A nie prościej by było:
                                    > - był pacjent który potrzebował porady - lekarz miał możliwości jej udzielić i
                                    > zrobił to - lekarz wystawił za tę poradę rachunek nfz - a ten zapłacił za
                                    porad
                                    > ę.
                                    >

                                    Jestem całkowicie za pomysłem.
                                    Ale Polskie prawo tego nie dopuszcza, jak to bylo pisane wczesniej(skladki).
                                    proponuję URNĘ przed drzwiami.
                                    Nie wrzucasz do urny, nie wchodzisz do gabinetu:-))
                                    Jasne i proste zasady z wyjasnieniem na URNIE:-))))
                                    • slav_ Re: Zapominacie o jednym... 26.02.07, 15:48
                                      Jak to nie dopuszcza ?

                                      Od kiedy to polskie prawo nie pozwala na finansowanie usług zdrowotnych przez nfz?