elka.net
04.03.08, 14:31
Jestem "kochanka" faceta z 10 letnim stazem malzenskim- w tym ostatnie 4 lata
malzenstwa byl On w separacji.Przez te 4 lata nie utrzymywal stosunkow z zona,
dla calej rodziny i znajomych to malzenstwo juz nie istnialo- no oprocz
tego,ze na papierze.
Jestesmy ze soba juz 5 rok- mamy rocznego synka , wspolny dom, prace i
normalne zycie rodzinne.
Jestesmy szczesliwi.
Wiec zadam pytanie skad u Ludzi strach przed takimi jak My, dlaczego nie widza
tego co jest naprawde?
Czy lepiej udawac i tkwic w zwiazku bez zadnych uczuc- nawet tych obojetnych
czy lepiej jednak zawalczyc o siebie na te "stare" lata i sie zaczac w koncu
usmiechac?
Dlaczego ludzie kiwajacy glowa na to "byle" malzenstwo glaskali Go po glowce i
litowali sie nad Nim wspolczujac zony i traktowania (odeszla do wieloletniego
kochanka).
A dzis Ci sami odwracaja glowe z obrzydzeniem bo sobie zycie normalne
ulozyl,bo ma wakacje pod palmami i slicznego synka z kreconymi wloskami?
Powiedzcie mi dlaczego- bo czasem wysiadam i dosc mam ich wszystkich.
I Bog mi swiadkiem nie czuje sie dziwka,bo malzenstwa nie rozbilam- tego
malzenstwa juz dawno nie bylo, wiec czemu moje dziecko bekartem nazywaja?
Ludzie sa wstretni....
Wiec prosze co niektorych,zanim ponizycie kogos, zanim zniszczycie komus zycie
dowiedzcie sie prawdy o tych ludziach, jak stali sie rodzina , co bylo
przyczyna rozpadu poprzednich zwiazkow a pozniej oceniajcie..