Gość: CGN
IP: *.rzeszow.sdi.tpnet.pl
26.02.04, 18:12
A wiec zaczynam jako pierwszy dyskutant. No coz, Pan Profesor broni
habilitacji, czyli zwyczaju sowiecko-germanskiego, bo sam ja pewnie ma i
mysli, ze jest "lepszym: doktorem niz ci bez owego "magicznego" hab...
Ale czemu np. doktor z dobrej uczelni anglosaskiej, czyli z PhD (dosl. doktor
filozofii) ma w tym PRL-bis, czyli dzisiejszej Polsce takie klopoty z
nostryfikacja dyplomu? Przeciez ow PhD to dowod, ze delikwent potrafi
samodzielnie prowadzic badania, a co wiecej trzeba, aby byc naukowcem i to
samodzielnym? Zreszta w RFN PhD=Habilitation! Czemu sie mafia doktorow (re)
habilitowanych z czasow komuny tak broni przed konkurencja Polakow z
dyplomami PhD czyli najwyzszym tytulem naukowym w krajach anglosaskich,
tytulem, ktory wystarcza w USA czy W. Brytanii do objecia stanowiska pelnego
profesora?
Prosze o ew. komentarze na ljkel2@netscape.net.