kornel-1
25.11.22, 11:49
W artykule Sztuczne chmury, lustra w kosmosie Strzałkowski, nowy ekspert od geoinżynierii, pisze:
"...działanie miałoby polegać na sztucznym uwalnianiu aerozoli w wysokich partiach atmosfery. Trzeba by wykorzystać taką substancję, która nie pochłania, a odbija światło słoneczne - np. związki siarki. Właśnie dwutlenek siarki odpowiadał za chłodzący efekt erupcji wulkanu Pinatubo. Te drobiny pozostawałyby w atmosferze przez jakiś czas, odbijając światło słoneczne i tym samym schładzając Ziemię. Efekt byłby natychmiastowy, ale jego utrzymanie wymagałoby to stałego dostarczania nowych aerozoli do atmosfery (np. przez specjalne samoloty)."
Odnoszę wrażenie, że naukowcy trochę się pogubili. Czyż nie wciskali nam przez kilkadziesiąt lat, że emisja SO2 powoduje kwaśne deszcze? Czy konsekwencją nie było opracowanie kosztownych technologii odsiarczania spalin?
Ktoś powie, że to co innego. Że w projekcie amerykańskim jest mowa o rozpylaniu aerozolu w "wysokich" [górnych] warstwach atmosfery, a emisja z przemysłu jest niska. Ponieważ pułap samolotów to 15 km, to ta "wysokość" atmosfery jest bardzo umiarkowana (stratosfera kończy się na wysokości 50 km). To ja się zapytam: czy nie dlatego trzeba uzupełniać aerozol z SO2, że ten agreguje i tworzy opad? Czy ten opad w postaci kwaśnego deszczu zyska nową nazwę - deszczu antycieplarnianego?
Drugą kwestią jest technologia i środowiskowy koszt rozpylania takiego aerozolu. Aerozol musi być produkowany in situ, w samolocie, co oznacza nie tylko wynoszenie na dużą wysokość wielu ton wody i utrzymywanie samolotu w powietrzu przez wiele godzin, aby równomiernie i na dużej powierzchni wytworzyć aerozol. Zakładam, że będzie to aerozol stabilizowany związkami organicznymi.
Flotylla samolotów spali zapewne wiele ton paliwa "orząc" niebo niczym pług rolę. Teoretycznie, alternatywą mogłyby być wystrzeliwane z pokładu (ewentualnie z ziemi) pociski rozpraszające ciekły ładunek.
Zastanawiam się, czy koncepcja 2 w 1 tj. rozpraszanie odbijającego aerozolu przez zwykłe samoloty pasażerskie nie byłaby wystarczająca i ekonomiczne uzasadniona. Niebo nad Europą i USA pokryte jest gęsto korytarzami powietrznymi, a moje zastrzeżenia co do konieczności równomiernego pokrywania nieba mogą być przesadzone (czyli: rozwiane przez wiatry).
Co sądzicie o chłodzeniu Ziemi przy pomocy aerozoli?
Kornel