Dodaj do ulubionych

Grudniowe "Dzień Dobry"

04.12.04, 19:12
Witam nieobecnych i miłego wieczoru życzę...

anaiss
Obserwuj wątek
    • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 04.12.04, 21:42
      Witaj Anaiss, pewnie jak wieczorkiem to i przy kominku z lampka wina. Powiedz
      mi jak tam wyglada ta Brodnica, czy sie miasto rozbudowalo i w jakim kierunku.
      Ja znam stara Brodnice, stary Rynek, most na Drewcy gdzie zawsze obserwowalem
      lawice roznych ryb. Czy Drweca to wciaz czysta rzeka, czy sciek? O ile sie
      niemyle to byly niedaleko Brodnice takie rekreacyjne miejsca jak Zbiczno i
      Bachotek. Niedlugo swieta, wiec jak je sobie planujesz? Pozdrowionka. Niko
      • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 04.12.04, 21:56
        Cześć Niko. Niestety z niczym nie trafiłeś ;-)
        Ani kominka, ani wina (przy herbacie z cytryną) siedzę, a w ogóle to mieszkam w Bydgoszczy i w Brodnicy byłam zaledwie kilka razy :-)) Okolice Zbiczna i Cichego też znam tylko pobieżnie, co nie przeszkadza mi zachwycać się pięknem tych okolic. Bachotek to chyba zarówno miejscowość jak i nazwa jeziora. Jak zjawi się Soter, to z pewnością odpowie na wszystkie Twoje pytania :-)
        Serdeczności
        anaiss
        • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 04.12.04, 22:00
          Może ta stronka w czymś Ci pomoże:
          www.brodnica.net/
          • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 04.12.04, 23:31
            Witaj anaiss, jakos skojarzylem sobie Ciebie jako faceta i juz takiego
            wyobrazales sobie wlasnie przy kominku ale to mile zaskoczenie. Z facetami tez
            sie dobrze rozmawia ale z kobietami jeszcze lepiej ha ha ha. A w Bydgoszczy tez
            bywalem ale to juz sporo lat i pamietam, ze na rogu w centrum byla taka
            restauracj Savoy, jak rowniez i szpital na Kapuszciskach. Jednak Bydgoscz
            pewnie, jak i inne miasta Polski, sie rozbudowala. Nie wiem ale jakos Bydgoszcz
            wydawala mi sie ponurym dosyc miastem. Chodzilem do Szkoly Morskiej w
            Szczecinie z chlopakem z Bydgoszczy, ktory nazywal sie Chleb-Koszanski,jednak
            po czasie Chleb-k zrezygnowal z tej uczelni bo jakos nie lubil perspektywy
            plywania i zycia z dala od kraju. Badziej niz Bydgoszcz lubilem Torun a
            zwlaszcza jakos zawsze pociagal mnie obraz wielkiej wody tj. Wisly, no i
            Uniwerek i nawet bylem tam, jeszcze bedac w liceum, na drzwiach otwartych.
            Jednak to juz kawal czasu. Bez wzgledu wspomnienia zawsze pozostaja. Wlasnie
            sie pytalem kogos na brodnickim forum-ogole o spotkaniu z Korwinem Nikke, ktore
            sie odbylo w brodnickim Domu Kultury. Nawet nie wiedzialem, ze takie nazwy
            wciaz, jak, za prl-u, istnieja. Dom Kultury wrzegze nie ma zlej konnotacji,
            kultura to kultura i juz. Pamietam rowniez Zamek w Golubiu-Dobrzyniu, podobno
            obecnie sie latem tam odbywaja rozne turnieje sredniowiczne no i huczny jak co
            roku Sylwester. A gdzie Ty sie bedziesz bawila na Sylwestra? Masz jakies plany,
            upatrzona sukienke, upatrzonego chlopaka, moze meza. Nie trzeba sie ociagac a
            tylko z zycia jak najbardziej korzystac czyli zyc w pelni ha ha ha....Dzieki za
            zyczliwe slowa. Pozdrawiam Ci Serdecznie. Niko
            • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 05.12.04, 00:26
              Wydawało mi się, że anaiss to typowo kobiece imię :-), ale widać, że skojarzenia są różne.
              Ciekawy rozrzut: od restauracji (teraz tam jest jakiś klub) do szpitala :-)
              Hmm... Bydgoszcz nie jest zbyt piękna, nie będę się upierać, że jest inaczej, ale jak mieszka się tu całe życie, to można się przyzwyczaić. W Bydgoszczy też jest jakiś Dom Kultury - "Modraczek" - jeśli się nie mylę.
              Planów na wieczór sylwestrowy jeszcze nie mam.
              Pozdrawiam ciepło
              anaiss
              • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 05.12.04, 03:13
                Nieee,... nie bylo tak zle z ta Bydgoszcza, tylko pamietam te ponure zimy i
                chlapawine brudnego przewaznie sniegu i ten tramwaj napchany ludzmi od dworca i
                skrecal wlasnie zgrzytajac gdzies przy Orbisie, czy jakos tak brzmiacej
                restauracji o lepszym, tradycyjnym wnetrzu. Jednak lata byly tam ladne nad
                rzeka byl ladny park, tez w srodmiesciu, moze i nie nad rzeka ale juz
                niepamietam gdzie. Kazde miasto ma cos w sobie wiec ja zawsze zauwaze jakas
                ciekawa architektore czesto w zielonej, naturalnej oprawie. Moim miastem byl
                Szczecin. Zawsze go mile wspominam o ladnej zabytkowej archiekturze gdzie mase
                roznych parkow, rozlewisk, raj dla wedkarzy i dla grzybiarzy bo lasow i jezior
                sporo bylo w okolicach. Piekny widok z Walow Chrobrego na port, stocznie i
                Zalew Szczecinski i z okien akademika Szkoly Morskiej tez. Trasa Zamkowa no i
                sam Zmek Ksiazat Pomorskich a na podzamczu teraz pobudowane nowe w starym stylu
                miasteczko, lub pewna, swoista enklawa. Ale znam ja tylko juz ze zdjec, ktore
                mi koledzy przysla via e-mail, albo sobie wchodze do miasta Szczecina jak do
                Brodnicy poprzez www.strony I te wypady do Miedzyzdrojow gdzie przepiekna
                trasa wsrod lasow i zajazdy z dobrym jedzeniem. Albo do Swinoujscia na
                uroczystosci studenckie rodzaj Zakinnady. No i Baltyk, opalone dziewczyny
                poruszajace sie leniwie w sloncu z okraglutkimi pupciami ha ha ha. Hormony
                wtedy wrzaly a krew sie gotowala ooo....i juz sie gotuje na samo wspomnienie he
                he he... Byl taki moment kiedy sie za dzikie wydmy schowalem z dziewczyna,
                ubrana w kuse i niebesciutkie jak niebo bikini, blisko juz drzew sosnowego lasu
                oboje zupelnie niecierpoliwi i w szalonych objeciach i scieraniu sie cial kiedy
                to nagle zaatakowaly nas miliardy komarow brrrrr..bzzzzzzzzzz.......,,,,, wiec
                sie z tego Nieba Wzajemnych Oddan obydwoje poderwalismy w szalonym biegu
                wydawalo sie, ze o zycie, szybciej, szybciej ciagnalem ja za reke az z hukiem
                zanurzylismy sie w chlodnych i wzburzonych falami wodach Baltyku... Co to byla
                za wspania hydroterapia dla naszych cial pokasanych mossssssqitami ha ha ha
                ha....Zupelnie masz ladny nik anaiss, jednak nigdy takiego nie widzialem
                przedtem wiec dlatego to skojarzenie bo ja Twoich inny wpisow nie czytalem aby
                sie zorientowac, ze Ty to rodzaj zenski. Dzieki i tym razem za Twoja reakcje na
                moj wpis. Ja rowniez pozdrawiam. Niko dem
                • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 06.12.04, 20:47
                  "[...] Nieba Wzajemnych Oddan [...]"
                  "[...] wspania hydroterapia dla naszych cial pokasanych [...]"

                  Niko, Ty poetą powinieneś być :-))),
                  a może już jesteś...

                  Miłego wieczoru
                  anaiss
                  • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 07.12.04, 00:44
                    Witaj Anaiss. Dziekuje za Twoja pozytywna recenzje ale nigdy nie bralem sie za
                    pisanie poezji, czujac zem bez talentu do tego. A i owszem lubie sobie poczytac
                    dobra poezje jednak nie wiele. Ostatnio wpadl mi zbior dobrj poezji pt. The
                    Best of Berton Braley, wlasnie selekcja i aranzacja kilkunastu utworow
                    Braley'go przez Linde Tanie Abrams. Podoba mi sie bo autor stawia czlowieka na
                    najwyzszym piedestale i nie watpi w jego mozliwosci. Nie sadze aby jego poezja
                    zostala przetlumaczona na jez. polski. A z autorow powiesci to lubilem zawsze
                    Victora Hugo. Kiedys sie zabralem za Nabokowa ale przeczytalem tylko do polowy.
                    Nabokow to wspanialy stylista, pisze pieknie ale jego przedmiot, sens zycia, a
                    zwlaszcza mniemanie o czlowieku sa tak zle, ze zadna ilosc artystycznego
                    kunsztu takiego mniemania nie potrafi usprawiedliwic. Generalnie to lubie
                    powiesci, nawet i te kryminalne, gdzie jest wyrazna roznica miedzy zlem a
                    dobrem, gdzie nie ma tej, jak u wspolczesnych autorow, nudnej szarzyzny tj.
                    mieszaniny dobra ze zlem bo jak powiedziala moja ulubiona, amerykanska
                    autorka "w kompromisie jadla z trucizna tylko smierc zwyciezy". Troszke to
                    inaczej brzmi w angielskim ale sens ten sam. Bylo tez i takie nasze powiedzenie
                    "z kim przestajesz takim sie stajesz" tylko, ze w lzejszym, towarzyskim
                    wymiarze a autorka miala na mysli bohatera niezdolnego do kompromisow tzn.
                    pryncypialnego, jednak nie nieomylnego ale zdolnego do korekcji bledow. I gdzie
                    tu znalezc takich ludzi Anaiss ha ha ha....? Ja takim nie jestem. Owszem lubie
                    o takich czytac, lubie takich ogladac w kinie ale sam bywam od czasu do czasu
                    nierozsadny, popelniam bledy, poprawiam, znow popelniam, albo oddaje sie
                    nieusprawiedliwionej orgii wydawania pieniedzy i dopiero sie opamietuje jak mam
                    puste kieszenie. Ale taki juz jestem i to mnie mobilizuje do szybkiego brania
                    sie za siebie, do angazowania sie w rozne przedsiewziecia wlaczajac w to i
                    spekulacje gieldowe. Czyzby to bylo zycie na krawedzi? Moze, moze... ale takie
                    zycie mi odpowiada. Do milego Anaiss. Niko
                    • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 07.12.04, 01:36
                      Miło, że na FB ktoś jeszcze zagląda :-)

                      >Podoba mi sie bo autor stawia czlowieka na
                      > najwyzszym piedestale i nie watpi w jego mozliwosci [...]

                      hmm... to mnie by się raczej nie spodobał :)
                      bardziej cenię pokorę wobec własnych niedoskonałości i wydaje mi się, że kondycja współczesnego człowieka pozostawia wiele do życzenia, niestety...

                      "orgia wydawania pieniędzy"
                      "spekulacje giełdowe"
                      hmm... to zdecydowanie nie dla mnie...
                      brak mi żyłki hazardzisty i...
                      środków :-)
                      • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 07.12.04, 03:48
                        Ja bym to raczej powiedzial "zdaje sobie sprawe z wlasnych niedoskonaloscia ale
                        skoro mi zyje sie z nimi dobrze albo ich doskonalenie zupelnie nieprzydatne i
                        jezeli moje niedoskonalosci nie wyrzadzaja nikomu krzywdy, to juz zupelnie
                        osobista sprawa. Generalnie, czy ja wiem, to zalezy chyba od otoczenia. Ja
                        spotykam sporo ludzi ciekawych ludzi na codzien i wlasciwie to ich wszedzie
                        odnajduje; w pracy, w ksiegarni w kawiarence, na ulicy, w czasie marszobiegow,
                        w parku, na roznych seminariach (prelekcjach), na wakacjach, na polowaniach, i
                        na roznych imprezach. I wcale to nie sa jakies tam fikcyjne postacie filmowe,
                        lecz normalni, przyziemni ludzie, z ktorych prominiuje optymizm zycia i nie sa
                        oni wolni od codziennych trosk czy tez od zmagania sie zyciem; biedniejsi,
                        sredniozamozni, czy nawet bardzo zamozni. Co ich wszystkich laczy to zyczliwosc
                        do innego czlowieka i ciekawosc swiata. Moze to jest jakis magnes, albo
                        wartosci, ktore powoduja, ze czlowiek szuka pewnych miejsc, ulic, dzielnic,
                        chociaz nie powiedzialbym nawet i tego, moze ja mam takie szczescie ale prawie
                        zawsze znajduje z ludzmi wspolny jezyk.
                        A jezeli chodzi o spekulacje gieldowe to niestety nie hazard. Jezeli sie liczy
                        tylko i wylacznie na szczescie to uwierz mi, ze nie ma takich na gieldzie. Sa
                        ale bardzo krotko i z calkowita strata. Handlowanie udzialami albo pochodnymi
                        od tych udzialow, czyli opcjami w ktorych to ja sie specjalizuje to business
                        jak kazdy inny. Oczywiscie trzeb
                      • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 07.12.04, 04:29
                        Ja bym to raczej powiedzial "zdaje sobie sprawe z wlasnych niedoskonaloscia ale
                        skoro mi zyje sie z nimi dobrze albo ich doskonalenie zupelnie nieprzydatne i
                        jezeli moje niedoskonalosci nie wyrzadzaja nikomu krzywdy, to juz zupelnie
                        osobista i nieszkodliwa sprawa". Generalnie, czy ja wiem, to zalezy chyba od
                        otoczenia. Ja spotykam sporo ludzi ciekawych ludzi na codzien i wlasciwie to
                        ich wszedzie odnajduje; w pracy, w ksiegarni w kawiarence, na ulicy, w czasie
                        marszobiegow, w parku, na roznych seminariach (prelekcjach), na wakacjach, na
                        polowaniach, i na roznych imprezach, na czatach, na forums, na silowni..... I
                        wcale to nie sa jakies tam fikcyjne postacie filmowe, lecz normalni, przyziemni
                        ludzie, z ktorych prominiuje optymizm zycia i nie sa oni wolni od codziennych
                        trosk czy tez od zmagania sie zyciem; biedniejsi, sredniozamozni, czy nawet
                        bardzo zamozni. Co ich wszystkich laczy to zyczliwosc do innego czlowieka i
                        ciekawosc swiata. Moze to jest jakis magnes, albo wartosci, ktore powoduja, ze
                        czlowiek szuka pewnych miejsc, ulic, dzielnic, chociaz nie powiedzialbym nawet
                        i tego, moze ja mam takie szczescie ale prawie zawsze znajduje z ludzmi wspolny
                        jezyk.
                        A jezeli chodzi o spekulacje gieldowe to niestety nie hazard. Jezeli sie liczy
                        tylko i wylacznie na szczescie to uwierz mi, ze nie ma takich na gieldzie. Sa
                        ale bardzo krotko i z calkowita strata. Handlowanie udzialami albo pochodnymi
                        od tych udzialow, czyli opcjami w ktorych to ja sie specjalizuje to business
                        jak kazdy inny. Oczywiscie trzeba byc przygotowanym, oczytanym,osluchanym i nie
                        liczyc na 100% oczywistosc(trafnosc decyzji) a tylko na prawdopodobienstwo co
                        jest przeciez duza przewaga. Spekulacje sa bardzo bezpieczne a zwlaszcza
                        opcjami bo zarabia sie mniej poniewaz za kazdym razem kupuje sie ubezpieczenie,
                        czyli inna, czesto przeciwna opcje w ukladzie. A jezeli ma sie szanse popatrzec
                        na wykresy w ciagu dnia to zawsze mozna szybko reagowac stuknieciem kilku
                        klawiszy. Mozna to robic z domu, czytajac ksiazke czy pitraszac frutti de mare
                        (owoce morza)- uwielbiam wszystko co z morza, od skorupiakow do ryb. Wiec nie
                        jest to slepy i ryzykowny hazard a wrecz przeciwnie znajomosc finansowych
                        fundamentow korporacji, czesto ich produktu, nowosci w prasie no a przede
                        wszystkim, wlasnie w krotkoterminowych spekulacjach (nie lubie tego slowa, ale
                        nie znam innego w Polskim bo w angielskim to sie mowi 'spreads',chyba 'uklady'
                        by lepiej brzmialo, albo instrumenty finansowe). I mozna to porownac do
                        przechodzenia przez ruchliwa ulice. Dla tego co sie obejrzy w lewo w prawo,
                        jeszcze raz sprawdzi czy jest bezpiecznie, to prawdopodobienstwo wypadku
                        znikome. Natomiast dla beztroskiego pewniaka, ktory nie dba o taka ostroznosc
                        to prawdopodobienstwo kolizji z samochodem wczesniej czy pozniej bardzo wysokie
                        a powiedzialbym iz wrecz nieuchronne. Gdy ja zaczynalem to przez dlugi czas
                        uzywalem fikcyjnego konta. Czyli zalozylem sobie(w wyobrazni), ze mam do
                        dyspozycji pewna niezbyt wielka sume pieniedzy na koncie u brokera no i
                        hanlowalem, jak to sie mowi "na papierze". Ciezko mi to szlo bo mialem same
                        straty, tez fikcyjne. Jednak to chronilo mnie od strat prawdziwej gotowki a
                        jednoczesnie pozwalalo na praktyczna nauke, na bledy, na sukces, na studiowanie
                        bo napotykalem sytuacje-pulapki z ktorych nie wiedzialem jak wyjsc. Wiec znow
                        nowe seminaria, obkladanie sie literatura, odplatna prenumerata czesto
                        niepotrzebnych doradcow finansowych, ktorzy jak sie zorientowalem malo wiedza
                        bo gdyby w tym byli tak dobrzy to nigdy nie pracowaliby jako doradcy finansowi -
                        czesto dlugie godziny za marne pieniadze. Jak sie juz cos pojmie i spraktykuje
                        to zasadniczo prawdopodobienstwo zyskow jest spore. Mozna miec piec pozycji i
                        miec straty(ubezpieczone/zabepzpieczone wiec niewielkie w trzech ukladach
                        (pozycjach). Przewaznie duze prawdopodobienstwo, ze zyski z dwoch pozostalych
                        ale pomyslnych pozycji pokryja straty tych trzech wraz ze sporym zyskiem.
                        Jeszcze lepiej gdy sie obstawi np. 10 pozycji. No tak trzeba miec jakis kapital
                        ale nie az tak wielki, ja zaczynalem od $2000 w co trudno wielkim rekinom
                        uwierzyc, ale mnie nie stac bylo wtedy na takie straty na jakie oni moga sobie
                        pozwalac ha ha ha. Zegnam i do nastepnego milego Anaiss.Niko
                        • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 07.12.04, 12:02
                          > Ja spotykam sporo ludzi ciekawych ludzi na codzien i wlasciwie to
                          > ich wszedzie odnajduje; w pracy, w ksiegarni w kawiarence, na ulicy, w czasie
                          > marszobiegow, w parku [...]

                          tylko pozazdrościć :-)

                          > na
                          > polowaniach,

                          nie jestem żadnym nawiedzonym ekologiem (ekolożką?), ale jednak polowania to zabawa (o ile można to nazwać zabawą) to zdecydowanie nie dla mnie.

                          Miłego dnia
                          a.
          • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 05.12.04, 00:24
            To jeszcze raz ja Anaiss. Otoz widzialem na stronie wpis "ktoska", ktora
            poszukuje Mariuszka Talkiewicza. I tak sie przypadkowo sklada iz znam tego
            chlopaka o niezwykle burzliwy zyciu jak i znam jego miejsce pobytu, ktore moge
            jej zdradzic, jednak nie bedzie to chyba dla Ktoski zbyt przyjemne. Ale skoro
            go szuka to ewentualnie moge podac. Zbieg okolicznosci rzeczywiscie bardzo
            intrygujacy, ze sie przepadkowo na wpis Ktoski natknalem. Bede tu wpadal od
            czasu do czasu, wiec moze Ona zauwazy moj wpis. Ja przewaznie bywam na roznych
            anglojezycznych forums ale jakos ostatnio zaczalem sie wpisywac na forums
            gazeta.pl i debatuje z roznymi oponentami na temat swiatowych wydarzen a
            ostatnio sie zaangazowalem tutaj na forum gdzie pisze sporo ludzi z Australii a
            zwlaszcza debatuje z jednym, profesorem z tamtejszego uniwerku Polakiem, ktory
            ma bardzo lewicowe poglady jak kazda swiatowa uniwersytecka elita intelktualna
            co to buja w platonskich oblokach nadrzeczywistosci he he he. Ale lubie
            argumentowac chociaz z nimi to jest ciezko bo pochlania ich emocjonalizm. To
            prawda, ze emocje sa czescia nas jednak nie moga byc narzedziami poznania jak
            sugierowali Romantycy a tylko kara lub nagroda za zle lub dobre wybory w zyciu
            i to wszystko. Dlatego tez pamietam w liceum zawsze Mickiewicza przekrecalem na
            odwrot i kiedy napisalem w wypracowaniu, ze chcialbym byc w zyciu Sam sobie
            Sterem Zeglarzem Okretem to zrobila sie juz dobra z tego zadyma i omalo ze
            szkoly nie wylecialem. Zawolali moja matke no bo podwazylem cala wtedy
            altruistyczna moralnosc PRL-wska gdzie wszyscy mieli byc kolektywistycznymi
            towarzyszami a nie zgnilymi, samodzielnymi Indywidualistami ha ha ha... A ja
            sie uparlem i nie chcialem niczego zmieniac. Jakos jednak wladze licealne o tym
            incydencie szybko zapomnialy. Jednak pamietam jak sie rowniez troszczyli o moja
            nie dozaakceptowania etyke i moralnosc, lokalni ksieza no bo religijny altruizm
            bliski komunistycznemu. Slowa inne ale sedno takie same; predzej wielblad
            przejdzie przez ucho igielne niz bogaty dostanie sie do nieba. Albo, ze nikt
            nie jest samotna wyspa, czy kochaj blizniego swego jak siebie samego, jestesmy
            sobie nawzajem dluzni, jak cie ktos wyrznie w jeden policzek to nadstaw mu
            drugiego jestesmy sobie bracmi... ha ha ha i takie inne narodowe moraly. A ja
            zawsze uwazalem, ze jak czlowiek sam siebie szanuje to bedzie rowniez szanowal
            innego czlowieka, skoro sobie ten czlowiek na taki szacunek zasluzyl no bo jak
            mozna szanowac przegranca w rynsztoku? A i owsze i taki moj bohater ale jak sie
            zastanowi, z rynsztoku sie otrzasnie i wezmie sie za samego siebie. I takie
            przyklady wazne tylko jednak w odpowiednim kontekscie. Jednak mam odpowiednie
            kryteria wawrtosci w/g ktorych oceniam dorobek indywidualnych ludzi. Temu,
            ktory wiecej tworzy a zarazem sie bardziej bogaci,,, oddaje wiekszy podziw.
            Jednak generalnie to uwazam, ze ludzie staraja sie dbac i polepszac wlasne
            zycie. Nie zawsze to im sie udaje i nie zawsze znajduja sie w odpowiednim
            miejscu i w odpowiednich warunkach, jednak wazne zeby nie rezygnowac. Wiec
            wydaje mi sie potrzeba nam zmiane narodowej moralnosci i etyki ale jak to
            zrobic? No wlasnie... Trzeba powiesci a w nich prawdziwych, silnie
            indywidualistycznych charakterow i odpowiedniego scenariusza dla takich,
            mlodych rezyserow jak np. Jarka Zamojdy z Bydgoszczy? A propos wejdz sobie na
            strone wwww.rhplusfilm.com to zobaczysz fragmenty reklamowe nowego filmu
            Zamojdy pt. RH(+). Premiera tego filmu odbedzie sie najpierw w Warszawie w
            styczniu a zaraz po tym w Chicago w Copernicis Center, jako ze producentami sa
            mlodzi chicagowianie polskiego pochodzenia Krzysztof i Iwona Karbowscy. Zycze
            Ci przyjemnej niedzieli i dzieki za info o Brodnicy. Niko(dem)
            • naata Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 07.12.04, 18:19
              Dzień dobry forumkom z Brodnicy, An, zawsze na posterunku, a gdzie reszta? ;)
              Cmoki dla An ;-)

              Witaj Niko, ładnie i ciekawie piszesz.

              Pozdrawiam miło

              nata
              • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 07.12.04, 23:13
                Witaj nata. Dzieki za Twoj wpis. Jestem w tej chwili zajety i wyglada, ze bede
                caly dzien do poznego wieczora zajety. Wiesz, nigdy tutaj na tej stronie nie
                bywalem przedtem ale widac, ze Brodnica byla kiedys dosyc aktywna. I sie
                zastanawiam skad ta nazwa Brodnica. Najprawdopodobniej chodzilo o przekraczanie
                rzeki, ze moze byly jakies plytkie brody gdzie konie i wozy mogly przekracac
                Drwece brodzac. A moze sie zupeeeelnie myle. Pozdrawiam nate i do milego
                zobaczenia w okienku.niko
                • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 08.12.04, 19:59
                  Dzień Dobry wszystkim zaglądającym. To ja - pilnuję z wrodzonej sumienności, aby ognisko tego forum zupełnie nie zgasło ;-))))
                  Pozdrówka
                  anaiss
                  • anaiss Re: Dla Niko 08.12.04, 20:03
                    Skąd wzięła się nazwa Brodnica wyjaśnione jest tutaj:
                    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=328&w=15597872
                    • Gość: niko Re: Dla Niko IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 08.12.04, 22:08
                      Dziekuje Anaiss za nastepne info. Z pewnoscia tam wpadne i zerkne aby sie
                      dowiedziec o nazwie Brodnica. Nie wiem dlaczego ale lubilem jezdzic do
                      Brodnicy. Lubilem Drwece, lubilem zawsze patrzec na zabytki i o ile sie nie
                      myle to byla tam jakas baszta i chyba resztki muru obronnego z czasow
                      sredniowiecznych. No tak, nie lubisz polowan i nie popierasz zabijania
                      zwierzat. To normalny ludzki odruch. I jest to doprawdy dziwne, bo prawie kazdy
                      mysliwy polujacy w scisle okreslonych sezonach do polowania jednoczesnie gdyby
                      widzial, ze zwierzyna sie zaplatala w jakies sidla, czy wpadla do glebokiego
                      rowu lub w inne tarapaty to taki mysliwy by wszystko robil aby zwierze z
                      tarapatow wydostac. Czesto obserwuje sie relacjie filmowe np. z Kanady czy z
                      Alaski kiedy to np. Los idzie po cienkim lodzie, lod sie zalamuje los pada do
                      wody i nie moze sie sam wydostac tak skazany na powolna i nieuchronna smierc.
                      Jednak zaraz ludzie, przewaznie mezczyzni i nie tylko reaguja gwaltownie
                      roznymi urzadzeniami, zakladaja zwierzeciu liny i tak go wyciagajac z zimnej
                      wody, a nawet i uzyja do tego celu helikoptera. W sezonie jednak chetnie jada
                      do lasu na polowanie. Kiedys spotkalem sie z grupa mlodych ludzi, zawzietych
                      wlasnie przeciwnikow polowan i wogole jak to Ty ladnie
                      powiedzialas "nawiedzonych" ekologow. Spotkanie odbylo sie w restauracji i
                      kazdy zaczal sobie zamawiac pozny obiad. Wiec byly i kotlety schabowe i
                      cielencinka, wolowinka a ja sobie zamowilem kaczke przepysznie upieczona. I tak
                      dyskusja zeszla na tory polowan, ze jakie to okrutne, ze zabijanie boli, ze
                      niemoralne, nieetyczne a kilku nawet proponowalo polowanie na mysliwych, zeby
                      sie w koncu poczuli jak ta zwierzyna. I tak gryzac, trawiac popijajac a to
                      biale lub czerwone winko czy piwko, mlodziez miala wypelnione nie tylko buzie
                      ale i sumienie tez, do momentu dopuki nie zwrocilem im uwage, ze ktos w koncu
                      krowe, cielaka, prosiaka, czy kaczke musial zabic aby trafila na restaracyjne
                      stoly. Mlodziezy mina zrzedla, apetyty pospadaly a zuchwy posuwaly sie w coraz
                      to mniejszym tempie. Byly rozne reakcjie a to ze to co innego itp. itd. No ale
                      taka jest niestety prawda od zarania ludzkosci hmm.....

                      Kiedys przed laty napisalem list, moze pamietnik i tak naprawde to do nikogo,
                      nigdy go nikomu nie wysylalem ani nie pokazywalem a tylko wlozylem do biurka do
                      segregatora. Wczoraj wlasnie odnalazlem te moje
                      "Wspomnienia z jesieni"
                      Lasy powiatu Menomenee w stanie Michigen nad rzeka o indianskiej nazwie
                      Menomenee gdzie kiedys rowniez jezdzilem aby lowic jesiotry jesienia.

                      Siedzac na konarze czerwonego debu, wsluchiwalem sie w odglosy budzacej sie
                      kniei w otoczeniu kolorowych wiazow i grabow, poporzeplatanych sporadycznie
                      wysokimi swierkami i jodlami. Poszycie lasu pode mna zaslane bylo dojrzalymi
                      zoledziami debow - przysmakiem wielu zwierzat polnocnoych Stanow i Kanady a
                      zwlaszcza bialo-ogoniastych jeleni.

                      Moj dab do polowan z aparatem fotograficznym wybralem nie przypadkowo.
                      Krzyzowaly sie pod nim jelenie sciezki z wyraznymi odciskami tropow na
                      gdzieniegdzie wilgotnej ziemi. Opary porannych mgiel unosily sie z wolna i jak
                      gdyby odplywaly rozrzedone pazdziernikowym sloncem, wciaz intensywnie
                      promieniujacym w kierunku ziemi. Pode mna dwoje pasiastych chipmonks -
                      zwierzatka podobne ksztaltem do wiewiorek lecz duzo mniejsze, agresywnie
                      walczyly o terytorium przy akompaniamencie skrzekliwych glosow. Siegnalem po
                      mojego Nikona ze zmienna ogniskowa gdy cos sie zmienilo w zachowaniu
                      szalejacych czipmonks. Nagle,... wiewiorki stanely na tylnych lapkach,
                      wpatrujac sie w otchlan wciaz zamglonego lasu. Ja rowniez uslyszalem coraz to
                      wyrazniejszy trzask lamiacych sie galezi z wrastajaca inwazja niepokoju,
                      ogarniajacego gwaltownie najblizsza faune i flore....

                      Najpierw zobaczylem masyw rozlozystych rogow, plynacych ponad krzewami i
                      leszczynami, chwile pozniej wylonilo sie cale zwierze w pelnym jak gdyby
                      ropaczliwym biegu o zycie. Kilkanascie metrow dalelej rogacz potknal sie na
                      prawa przednia noge, pozniej obydwie konczyny ugiely sie pod jego ciezarem,
                      lamiac galezie mlodniakow i prujac trzciny inercja masy i hakami rogow. Przez
                      moment probowal sie uniesc, jednak po kilku szybkich i nieregularnych oddechach
                      slabl wyraznie az po chwili znieruchomial zupelnie. Nie mogac zrozumiec toku
                      wydarzen, zadawalem sobie pytanie; Przeciez sezon polowan na jelenie jeszcze
                      sie nie rozpoczal? Klusownictwo chyba nie? Nieslyszalem zadnego wystrzalu? W
                      tym momencie spostrzeglem, ze cos sie dzieje w miejscu gdzie po raz pierwszy
                      zobaczylem korone rogacza... Cos sie posuwalo... Po chwili zauwazylem sylwetke
                      czlowieka badajacego uwaznie poszycie lesne. Czlowiek ten powoli wyprostowal
                      sie patrzac w kierunku rogacza. Opalona sloncem twarz pokryla sie usmiechem
                      zadowolenia.

                      Byl to mezsczyzna w wieku okolo czterdziestu lat lub wiecej, sredniego
                      wzrostu z dlugimmi blad wlosami opadajacymi na ramion. Na plecach mial skorzany
                      kolczan a w nim okolo tuzin drewnianych strzal z piorami dzikiego indyka a moze
                      i sokola. W lewym reku trzymal luk o ksztalcie polksiezyca z czerwonozoltawego
                      drzewa z pleciona bialoczarna cieciwa. Prawa reke, pomiedzy nadgarstkiem a
                      lokciem, owinieta mial rodzajem skorzanego rekawa lub ochraniacza. Luk byl
                      prawie tak dlugi jak lucznik. Mysliwy ow ostroznie podszedl do jelenia i koncem
                      piora luku dotknal jego galki ocznej, po czym momentalnie sie rozluznil,
                      przekonawszy sie, ze zwierze jest rzeczywiscie niezywe. Oparl luk o drzewo,
                      zdjal kolczan z plecow, wyciagnal noz ze skorzannej pochwy i sprawnymi ruchami
                      zabral sie do patroszenia. Po tym krwawym zabiegu wytarl noz o trawe, zarzucil
                      kolczan na plecy, w lewa reke uchwycil luk i ciagnac jelenia za rogi zniknal po
                      chwili w kierunku z ktorego nadszedl.

                      Cale to wydarzenie trwalo moze dziesiec lub pietnascie minut. Lucznik nie
                      byl swiadom mojej obecnosci na drzewie a mnie sie wydawalo, ze wysnilem sobie
                      ta sreniowieczna przygode z lukiem, strzalami i jeleniem. Majac jednak poczucie
                      ziemskiej rzeczywistosci, ostroznie zszedlem z drzewa, podazajac w kierunku
                      gdzie zniknal niezwykly mysliwy.

                      Slady byly wyrazne i po dwustu a moze metrach, doszedlem do leniwie plynacej
                      rzeki Menomenee. Tutaj widac bylo, ze mysliwy mial lodz. Poszedlem w dol rzeki
                      pol kilometra, pozniej w gore i tam poczulem swad dymu i zapach smazonego
                      boczku z cebula, wyraznie z drugiego brzegu rzeki. Trzymajac kamere i spodnie
                      nad glowa, przeszedlem rzeke na drugi brzeg. Dalej kierujac sie juz nosem
                      dotarlem do skraju lasu a raczej polany na ktorej stal nieduzy domek z
                      polokraglakow. Nie ujawniajac sie obserwowalem mieszkancow lesnej polany. Moj
                      lucznik juz wciagal jelenia za tylne konczyny na bloczka i linie zamocowanych
                      do drewniaje poprzeczki pomiedzy dwoma swierkami. Obok rudowlosa kobieta w
                      wieku okolo trzydziestu lat przygotowywala poranny posilek przy akompaniamencie
                      wron okupujacych uschniety konar pochylonego wiazu. Po przedstawieniu sie i
                      wymianie grzecznosciowych zwrotow dalem wyraz mojemu zainteresowanij sie ta
                      niezwykla, wydawaloby sie nieistniejaca juz forma lowow.

                      Zapraszajac do stolu na smazona watrobe z jelenia moi gospodarze, Nancy i Ro
                      LeClaire z entuzjazmiem wprowadzili mnie w romantyczh swiat polowania z luku na
                      wszelka zwierzyne od krolikow, dzikich indykow, gesi i kaczek po kojoty,
                      jelenie, losie i niedzwiedzie. Od tego jesiennego wydarzenia rozpoczela sie
                      moja zyciowa pasja lucznictwa tradycyjnego do ktorej chcialbym zachecic moich
                      rodakow mieszkajacych w kraju i zagranica a zwlaszcza, ze historia Polski jest
                      tak mocno zwiazana z tradycja lucznictwa co jest udokumentowane wykopaliskami
                      archeologicznymi, zapiskami kronikarzy i zbiorami muzealnymi w kraju.
                      Pozdrawiam Anaiss i Nate. serdecznie. Niko
                      • Gość: toja Re: Dla Niko IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 08.12.04, 22:28
                        Witam Forumki FB ! ale wam sie ciekawy gosc trafil, i do tego lubi Brodnice, a
                        jak ciekawie i dluuugo pisze. !!! Gratulacje i pozdrowienia. An, dbaj, moze
                        jeszcze ktos wroci :-)
                        • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 08.12.04, 22:57
                          Niko, dziękuję, że zechciałeś podzielić się z nami tą historią.
                          Potrafię odróżnić zabijanie zwierząt hodowlanych celem zaspokojenia potrzeb żywieniowych człowieka od zabijania zwierząt traktowanego jako forma rozrywki. Jestem przekonana, że i Ty dostrzegasz różnicę.

                          anaiss
                          • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 08.12.04, 23:17
                            A jeśli chodzi o Nikona...

                            to moje marzenie :-))
                            www.foto.e-cyfrowe.pl/produkt.php?id=1133
                            • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 08.12.04, 23:38
                              Niko, ja już chyba wiem skąd Twoje zamiłowanie do polowań. Nie wiem czy dobrze sobie przypominam, ale czy to nie Ty proponowałeś wprowadzenie do polskiego kodeksu karnego kary odjęcia dłoni? Wyprowadź mnie z błędu jeśli się mylę.
                              Serdeczności
                              anaiss
                              • Gość: niko O odejmowaniu dloni...... IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 09.12.04, 22:02
                                Ha ha ha,,.. Witaj An. Jakos niezauwazylem Twojego wpisu. Nie jestem za
                                ujmowaniem rak a zwlaszcza za ucinaniem glow w czym to sie Arabowie
                                specjalizuja. Ucinalem glowy tylko rybom, jak je zlowilem a nawet je
                                patroszylem i filetowalem. A pozniej te panierowane juz fileciki torturowalem
                                na goracym oleju, tak jak kiedys w Sochaczewie kat warszawski oblewal Zydow
                                gotujaca sie smola a dziewczynie, ktora podejrzewano o diabelskie konszchty z
                                tymi Zydami, kat ucial toporem nogi i rece i to wszystko na oczach owczesnych
                                Sochaczewian. Skoro zaczelas o ewentualnej propozycji ucinania dloni, to
                                chcialem Ci, przedstawic fakt historyczny z owczesnych zapiskow do czego to
                                moze doprowadzic. Wiesz, ogladalem z przerazeniem gdzies na necie ceremonie
                                arabskich terrorystow, ktorzy uzynali glowe czlowiekowi. Cos potwornego do
                                czego czlowiek moze sie znizyc powolujac sie na religie. Zreszta i
                                chrzescijanie nie byli lepsi w czasach wypraw krzyzowych. Tam tez sie lala krew
                                i scinano glowy. Jednak chrzesciajenie sie ze sredniowiecznej mentalnosci
                                wyzwolili przez takich arystotelsowskich myslicieli jak np. Tomasz z Akwinu, a
                                islam pozostal do dzisiaj Ciemnogrodem.... Pozdrawiam. Niko
                                • anaiss Re: O odejmowaniu dloni...... 09.12.04, 22:22
                                  Miałam wrażenie, że już widziałam gdzieś Twój nick :-), widocznie się pomyliłam.

                                  anaiss
                                  • anaiss Re: O odejmowaniu dloni...... 09.12.04, 22:27
                                    Niko, pamięć moja mnie czasami zawodzi, ale wspomagam się wyszukiwarką :-)))

                                    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=28&w=10637853&a=10637934
                                    ? Znaczny procent polskich sedziow to kretyni... IP: *.dsl.bltnin.ameritech.net

                                    Przeczytaj komentowany artykuł ?
                                    Gość: Niko P., usa 09.02.2004 03:51 zarchiwizowany


                                    ...w USA taki przestepca dostalby jakies 40 lat wiezienia, bez mozliwosci
                                    warunkowego zwolnienia. Ale w Polsce idioci na stolkach sadowniczych
                                    uwielbiaja skazywac na krotko - albo w zawieszeniu. Nalezy:
                                    1. zlikwidowac przymus korporacji zawodowych - w tym adwokackich i
                                    sedziowskich,
                                    2. wprowadzic zasade rotacyjnosci i anonimowosci sedziow - aby nie byli
                                    zastraszani,
                                    3. zlikwidowac warunkowe zwalnianie za dobre sprawowanie oraz przepustki dla
                                    wyjatkowo groznych przestepcow,
                                    4. wprowadzic do kodeksu karnego np. kare uciecia reki - oczywiscie czerwona
                                    holota z rozmaitych partyj socjalistycznych bedzie tu protestowac (a moze i w
                                    ich szeregach sa tacy?)
                                    4.

                                    Chyba, że to nie byłeś Ty...
                                    • anaiss Re: O odejmowaniu dloni...... 09.12.04, 22:32
                                      Aha, zajrzałam na stronę filmu RH (+), co prawda nie mogłam obejrzeć zwiastunu (stronka nie wyświetla mi się poprawnie), ale film zapowiada się interesująco. Polskie kino nie należy do moich ulubionych, więc tym bardziej mogę zostać mile zaskoczona :-)
                                      Miłego wieczoru
                                      anaiss
                                    • Gość: niko Re: O odejmowaniu dloni..To nie byl moj wpis.... IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 10.12.04, 05:29
                                      Witaj anaiss, to nie byl moj wpis "niko usa" o odejmowaniu dloni. Ja na tej
                                      stronie Kraj, jeszcze nie bylem i niewiele moglbym powiedziec o kraju w ktorym
                                      juz od kilkunstu lat nie mieszkam wiec i rozeznania nie mam. Jezeli dyskutuje o
                                      Polsce to w ogolach i unikam szczegolow bo malo wiem, wiec raczej slucham,
                                      Polska polityka mnie juz nie az tak bardzo interesuje, a zwlaszcza rozne
                                      klotnie i posadzania wzajemne ale zawsze sie ciesze jak cos pozytywnego o
                                      starym kraju przeczytam czy uslysze. Od dziecka jednak zawsze mnie nurtowaly
                                      takie tematy jak pojecie wolnosci,wolny rynek,prawo do wyrazania opini,
                                      ekonomia i polityka z wolnorynkowego punktu widzenia, prawa czlowieka a prawo
                                      do wlasnosci,, czesciowo prawo generalnie i takie zagadnienia jak
                                      opodatkowanie, Sens zycia, romantyzm ( jednak nie okres Romantyzmu)a zwlaszcza
                                      w literaturze i sztuce gdzie wyrazne oddzielenie zla od dobra. Rowniez
                                      arystotelowskie pojecie rzeczywistosci w odroznieniu od platonskiego.
                                      Epistemologia czyli nauka w jaki sposob czlowiek zdobywa wiedze, inaczej
                                      process uczenia sie, ktora to nauke uwazam iz jest jeszcze w powijakach tak jak
                                      psychologia. Ale to jest wrecz podniecajace ile jest dziedzin nauki do pelnego
                                      rozwiniecia. I wciaz uwazam, ze zyjemy w niezwykle ciekawych czasach gdzie
                                      dlugosc i jakosc zycia ciagle sie zmienia na lepsze. Pewnie, ze nie wszedzie
                                      jednakowo, ale przeciez i Polske nowoczesna technologia nie pomija. Kto by za
                                      moich licealnych lat pomyslal, ze bedziemy sie mogli komunikowac blyskawicznie
                                      w cyberprzestrzeni? Bylo to nie dopomyslenia. Dlugosc zycia w USA byla w latach
                                      1920 tych tylko 47 lat a teraz nikt nie mysli o umieraniu w wieku 70 ciu lat.
                                      Coraz wiecej ludzi dozywa do 90 ciu i wiecej lat. Uwaza sie, ze w tym
                                      dziesiecioleciu przecietna dlugosc zycia bedzie okolo 145 lat, przy dobrym
                                      zdrowiu i dobrym wygladzie i uwaza sie, ze bedzie tez juz niewielka ilosc
                                      ludzi, ktorzy dozyja do 200 lat bo podobno czlowiek jest zaprojetkowany aby
                                      mogl zyc 800 do 1000 lat. Zaczna sie niedlugo technologie wymiany organow na
                                      nowowychodowane z wlasnego materialu genetycznego i wiele, wiele innych
                                      technologi, ktore jezeli juz beda powszechnie stosowane to sie bedzie je
                                      uwazalo za normalne, za oczywiste. Ja obserwuje rynek medycznych innowacji i
                                      widze, ze niedlugo lekarz rodzinny czyli ogolny bedzie juz historia. Kiedys
                                      uzywalo sie maszyn EKG do badania serca a lekarz musial interpretowac wykres.
                                      Teraz robia to lepiej od lekarza juz stosunkowo niedrogie maszyny EKG
                                      samointerpretujace. Domowy- lekarz tj. komputer stawiajacy diagnoze i leczenie
                                      to juz dosyc bliska przyszlosc. Wiec Anaiss wcale sie nie zdziwie gdy dostane
                                      z Twojego implantu do mojego blyskawicznie, podlaczonych do naszego systemu
                                      nerwowego i mozgowia, ze sie w wieku 100 lat wybierasz do Miedzyzdrojow latem
                                      i chcialabys sie ze mna spotkac w stroju bikini w bardzo okreslonym przez
                                      minikomputer
                                      zacisznym miejscu ha ha ha..... Wydaje sie to teraaz fantazja. Jednak fantazje
                                      poprzedzaja wynalazki. Pozdrawiam i zycze milego, kreatywnego dzionka i ach ta
                                      fotografiaaa, te jesienne kasztany ktorych tu nie ma a ile one sprawialy
                                      radosci jak spadaly, jak sie rozlupywaly, jak je sie zbieralo ale w koncu mialy
                                      tylko sentymentalny albo artystyczny wydzwiek bo praktycznie nic nie znaczyly.
                                      Kochany, kochany, leca z drzew jak dawniej kasztany.... nie pamietam juz
                                      dokladnie slow ale lubie usiasc do fortepianu i parafrazowac barokowo ta
                                      piosenke, ta melodie ktorej jesien co roku sprzyja. Niko
                            • naata Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 09.12.04, 00:14
                              An,nie podejrzewałam Cię o ciągoty do techniki, wydajesz się być taką "krucha"
                              istotką ;-) Przyznam się, że od najmłodszych lat ciągnęło mnie do fotografii,
                              miałam juz nawet komplet podręczników, i jako uczennica pozyczyłam młodemu
                              nauczycielowi, do dziś ich nie widzę, no i być może dlatego nie nauczyłam się
                              fotografować? he he he Moją platoniczną "miłość" zostawiłam sobie na teraz,
                              ale ucze sie od początku, mam maleńkiego cannon-ka, i oglądam jak Ty, stronki
                              ze sprzętem ;D Ceny, obecnie, nie na moja kieszeń..niestety ;] A aparacik
                              Nicon ...eeech pomarzyć ;)
                              Pozdrawiam, milutka An i do brej nocy zarazem życzę ;-)
                              • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 09.12.04, 01:09
                                Naato, ten Nikonik to pewnie będzie moje marzenie do końca życia :-) Jak tylko o nim przeczytałam, to do razu zapragnęłam go mieć. Powiedziałam sobie: "Ten, albo żadnen inny". No i oczywiście musiałam zderzyć się boleśnie z rzeczywistością. Mało z krzesła nie spadłam jak zobaczyłam tą cenę ;-) Ja właśnie od paru lat mam kryzys zdjęciowy, sprzedałam aparaty, bo stwierdziłam, że to za drogie hobby i tylko oglądam sobie sprzęcik. Jestem jednak przekonana, że gdyby jakimś cudem udało mi się sprawić sobie tego Nikona, to chyba bym się z nim nie rozstawała :-)))
                                Udanego focenia
                                anaiss
                                • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 09.12.04, 05:59
                                  Jakos nie zauwazylem tego tutaj Twojego anaiss wpisu i nie wiem dlaczego. Ja
                                  tez lubie cacka firmy Nikon, kiedys byly rzeczywiscie nadrzednoscia foto swiata
                                  a zwlaszcza dziennikarzy a i ja mam wciaz tego F4 niewiele uzywanego z kilkoma
                                  obiektywami. Jednak czasy i swiat sie zmieniaja. Weszla fotografia cyfrowa, z
                                  poczatku kiepska ale teraz coraz bardziej udoskonalana i nie Nikonik prowadzi
                                  ale bodajze juz Fuji, chociaz roznice zanikaja, bo w tym konkurencyjnym swiecie
                                  co stoi w miejscu to sie cofa wiec firmy zawziecie konkuruja ze soba ku chwale
                                  konsumenta. Kiedys Mercedes i brytyjski Jaguar krolami drog a teraz wiele
                                  innych firm produkuje lepsze od Merca i Jaguara samochody i na tym polega
                                  postep bez wzgledu jakie sentymenty do starego, porzadnego aparatu
                                  fotograficznego firmy Laica. Przypomina to mi zmagania sie o najlepszych
                                  systemy steorofonicznych od ktorych to zmagan mozna bylo wtedy popasc w
                                  depresje bo wychodzily coraz to nowsze modele. Jednak nie sztuka w kupowaniu
                                  coraz to nowszego a sztuka w sluchaniu coraz lepszego. Najlepsze wtedy plyty
                                  winylowe nie dorownuja obecnym, taniutkim plytkom CD odtwarzanym na taniutkim
                                  sprzecie.Czasy sie nie zmieniaja... Jeszcze niedawno PC komputer byl nie do
                                  pomyslenia a juz zachwycano sie wtedy nad skomputerowana maszyna do pisania z
                                  malenkim ekranem co jest teraz pospolitym zlomem prawie wszedzie na swiecie.
                                  Tak wiec marzenie do konca zycia o Nikoniku moze byc marzeniem juz nie
                                  aktualnym ha ha ha. Bez wzgledu, marzenia, marzenia i jak tu bez nich zyc? Niko
                              • Gość: Niko Re: O Fotografii, Nikony, Laica, dawne skrzyneczki IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 09.12.04, 22:47
                                To nas wszystkich cos tutaj laczy. Pamietam, ze w latach licealnych mialem,
                                stara 36mm Laice i tez jak naata marzylem o karierze slawnego fotografa. Mialem
                                rowniez stare, przedwojenne albo wojenne skrzyneczki, ktore robily niezle
                                zdjecia. Moj pierwszy powiekszalnik zrobilem sobie ze starego rosyjskiego
                                aparatu z miechem, harmonijka chyba gdzies z lat 1915 tych. No i sie za budowe
                                tego powiekszalnika zabralem. Podstawa, suwnica, ale ze zrodlem swiatla byla
                                mleczna zarowka poprzez matowkie i kondensor, czyli bardzo slabe zrodlo swiatla
                                i dlatego, ze ogniskowa z miechem-harmonijka byla dluga to musialem trzymac
                                duza odleglosc soczewki aparatu(powiekszalnika) od foto-papieru aby otrzymac
                                odpowiednia ostrosc obrazu. Dlatego tez naswietlenie jednego zdjecia zabieralo
                                do 20 minut w ciemni. A dalej wywolacze, utrwalacze i cala ta fajna zabawa.
                                Pozniej mialem NRD-owski wcale niezly i zreczny aparat. Na emigracji kupilem
                                sobie kilka nowoczesnych Olympusow. Pewnego razu jechalem na zawody lucznictwa
                                tradycyjnego w lasy stanu Michgen w piekielnie upalne lato. Bylo pieknie i
                                kolorowo nad jeziorem gdzie pelno najprzerozniejszych przyczep kampingowych,
                                wigwamow i innych namiotow. Pelno lucznikow, straganow cedrowymi patykami,
                                grotami, indianskimi,angielskimi i tureckimi lukami, kolczanami muzyka coutnry,
                                pieczone prosie na roznie, wesole towarzystwo, spotkania z przyjaciolmi,
                                wieczorem ogniska, wybuchy smiechow itp, itd. A ja, zeby uchronic mojego
                                Olumpusa OM 4 chyba, wsadzilem do chlodziarki skrzynki wypelnionej lodem i
                                troche prowiantem a przede wszystkim napojami. No i sie przez upalny dzien i
                                noc lod roztopil a moj najnowszy Olympusik, razem z filmem na ktorym mialem te
                                wymarzone zdjecia w wodzie utopil. I po powrocie zamiast zaniesc aparat gdzies
                                do technika to czekalem ze 3 miesiace ale juz sie Olypmusika nie dalo
                                odratowac. Jakies 3 lata temu przychodzi do mnie do biura lekarz, ktory sie
                                zainteresowal starym, zabytkowym juz prawie zeissowskim (niemieckim)
                                mikroskopem, nie wartym wiecej niz 300 dolarow. Widac bylo od razu, ze sie na
                                ten mikroskop napalil a ze wiedzial iz lubie fotografie, wiec mi zaproponowal
                                wymiane na nowego w pudelku Nikona F4 z kilkoma obiektywami w tym
                                szerokokatnymi. Dosyc ciezka maszyna wszystko wtedy wartosci okolo $3000. Wiec
                                sie zgodzilem a ten lekarz jak zlapal ten mikroskop i zaraz sie pozegnal z
                                obawy abym sie nie rozmyslil. I tak bawilem sie tym moim nowym nabytkiem,
                                kupilem specjalna do niego lampe blyskowa skomputeryzowana az sie F4 zestarzal
                                chociaz w dobrej kondycji bo nastala era aparatow cyfrowych ha ha ha. A lekarz
                                ten mial fijola na punkcie nowego sprzetu Nikona i do dzisiaj ciagle kupuje
                                najnowsze i te najdrozsze Nikony, teraz to juz cyfrowe. Wtedy kupowal zawsze
                                dwa egzemplarze i nie wiem dlaczego ale ludzkiej psychiki sie nie odgadnie
                                jezeli chodzi o hobby ha ha ha. Niko
                                • Gość: niko Re:Lubie rozmawiac o fotografi IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 11.12.04, 07:21
                                  Male mam o fotografi pojecie, ale lubie fotografowac i wydawaloby sie, ze jest
                                  to proste
                        • naata Re: Dla Niko 08.12.04, 23:14
                          Witajcie wierne Forumki ;-) Dzień dobry wieczór i już tradycyjnie, Cmoki! ;-)))
                          Pozdrowienia dla dobrego duszka FB, An ;))

                          Witaj Niko ;-)
                          Doprawdy jestem pod wrażeniem, wspaniale piszesz, mówisz, że nie masz talentu do poezji, cóż to znaczy dla posiadacza talentu w ogóle? ;-)

                          "I gdzie tu znalezc takich ludzi Anaiss ha ha ha....? Ja takim nie jestem. Owszem lubie
                          o takich czytac, lubie takich ogladac w kinie ale sam bywam od czasu do czasu
                          nierozsadny, popelniam bledy, poprawiam, znow popelniam, albo oddaje sie
                          nieusprawiedliwionej orgii wydawania pieniedzy i dopiero sie opamietuje jak mam
                          puste kieszenie. Ale taki juz jestem..."

                          Czyli jesteś, całkiem sympatycznym Facetem o zdrowych poglądach, i bardzo dobrze, z ideałami, których z reszta nie ma, trudno wytrzymać nietylko w związkach, ale i w życiu na codzień, w pracy, szkole czy gdziekolwiek by to było... ;)

                          Pozdrawiam równiez cieplutko, jak An i Toja. No i pisz, Niko, przyjemnie czytać i gawędzić z Tobą. Jak już Toja zauważyła, Ciekawy Gość zawitał do Brodnicy, wartej z resztą takiego Talentu ;-)

                          nata
                          • Gość: niko Re: Dla Niko IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 09.12.04, 04:20
                            Dziekuje nata za mile slowa.Takie wlasnie dochodza mnie wiesci, ze ludzie
                            czesto w Polsce sobie nawzajem niezyczliwi. Bylem dzisiaj u znajomych Polakow i
                            tam przypadkowo posluchalem sobie polonijnego radia bo u siebie nie slucham a
                            tylko anglojezyczne "rozmowy na radiu" albo Fox News Channel od godziny 7-mej
                            wieczorem, czy tez kanal historyczny. No wiec siedzie i slucham i uszom nie
                            wierze. Pani Lucja, wlascicielka stacji wywolala temat o nowoprzyjezdnych jak
                            sie czuja, jak sie adaptuja... No i zaczelo sie. Zglaszaly sie osoby, ktore
                            bardzo narzekaly i to byla spora tego ilosc. Dobrze, ze telefonowalo kilka osob
                            z pozytywnymi wiadomosciami bo juz mozna bylo by sobie pomyslec, ze w Polsce
                            nie ma pozytywnych ludzi a tylko negatywni w co nie wierze. Ale glownie
                            skarzylo sie wielu, ze sprowadzilo na wizyte kogos z rodziny albo z dawnych
                            przyjaciol bo bardzo prosili, ze maja 4 dzieci i nie sa w stanie na utrzymanie
                            ich zarobic. Kilku zglosilo sie, ze maz przyjechal, kazal zonie sprzedac dom i
                            szykowac sie z dobytkiem na przyjad. Co sie okazalo, ze jak faceci
                            poczuli "wolnosc" od obowiazkow rodzinnych to sytuacja sie zmienila. Szybko
                            poznajdowali sobie nowe "narzeczone" i nie ma mowy aby kto ich do Polski
                            spowrotem wyprawil. Do tego nie placa wogole alimentow i sie wszyscy sluchacze,
                            czy raczej telefonujacy do radia zastanawiali co z tym fantem zrobic. Inni
                            narzekali, ze pozalatwiali sprowadzonym jakies prace i zaczely sie w tej pracy
                            kradzieze. Jeden gosc dzwonil, ze byl w takiej sytuacji, ze gwizdniete $5000
                            musial sam za kuzyna zaplacic bo mu wstyd bylo przed pracodawca, ktory tego
                            kuzyna zatrudnil. Wiec powtarzal i powtarzal "prosze pani co za wstyd, co za
                            wstyd. Juz nie chcialem tego wszystkiego sluchac wiecej i wyszedlem od tych
                            moich znajomych a oni do mnie "cos ty taki wrazliwy", nie sluchasz tego radia
                            czy co?" "Tutaj w srode to zawsze ludzie opowiadaja niesamowite numery". I
                            wydawaloby sie, ze to tylko w Polsce ha ha ha...hmmm...

                            Przed jakie pieciu laty poznalem takiego starszego bo 70 cioletniego pana z
                            ktorym prowadzilem interesy a ktorego codziennie prawie spotykam bo sobie u nas
                            wynajal niewielkie laboratorium w ktorym robi zastrzyki w ampulkach dla koni
                            wyscigowych a ktore to ampulki dystrybutor w N.Jorku wysyla na caly swiat.
                            Okazalo sie, ze John jest pochodzenia polskiego ale zna tylko kilka slow jak "
                            cholera jasna, psia krew, czy gorolka i co to jest". Nic poza tym. Jego starsi
                            bracia wladaja swobodnie polskim ale Janek sie polskiego nie chcial uczyc a
                            tylko uwijal sie w pogoni za sexem ha ha ha... Ta rodzina byla dosyc biedna i
                            wielodzietna. Matka gdzies z gor a ojciec z Warszawy. Ciezko im bylo bo akurat
                            byly to lata depresji. Jednak John sie wyksztalcil na uniwerku i zdobyl dyplom
                            farmaceuty. W czasie nauki wszyscy dorabiali sobie na roznych pracach tak, ze
                            wszyscy sie dobrze pourzadzali. Ostatnio zmarl najstarszy brat Mateusz i
                            zostawil fortune 50 milionow dolarow i nigdy bym go o to nie posadzal bo zyl
                            jak przecietniak. A i owszem mieszkal w kilkumilionowej willi, dzieci poposylal
                            do dobrych szkol ale sam od zycia mial wyjatkowo skromne wymagania. Ale nie o
                            tym chcialem pisac.

                            Otoz siedze sobie,ktoregos dnia w domu i ogladam telewizje. Jest taki program
                            niezwykle przystojnego Billa Curtisa, ktory prowadzi audycje o nierozwiazanych
                            do konca kryminalach albo zagadkach kryminalnych. Wiec slysze wyraznie historie
                            sprzed gdzies 20 lat gdzie glowny zloczynca to John. Borowik. Wiec historia
                            byla taka, ze John Borowik chodzil na studia medyczne a jednoczesnie byl
                            trenerem koszykowki z zamilowania i robil niezle pieniadze. Jednak zakochal sie
                            w przepieknej brunetce Debbie (czytaj Debi), zonie lokalnego businessmana,
                            ktory prowadzil siec sklepow z elektronicznymi urzadzeniami. Okazalo sie, ze
                            Debbie to uprzednia prostytutka ale w koncu zrezygnowala z zawodu i wyszla za
                            maz. Utrzymanie Debbie kosztowalo Johna Borowika sporo pieniedzy. I okazalo
                            sie, ze w tej kryminalnej audycji pomylono imiona i zamiast Scotta Borowika to
                            przekrecono imie na Johna Korabika. Scott Borowik byl wlasnie synem Johna. Wiec
                            Debbie zaczela namawiac Scotta aby zamordowal jej meza bo on byl ubezpieczony
                            na przeszlo milion dolarow na zycie. I rzeczywiscie po jakims czasie jej meza
                            znaleziono w domu przeszytego seria kul z automatu. Sprawca nie zostal wykryty.

                            Jan Korabik, ojciec Scotta byl w tym czasie wlascielem kilku sklepow z bronia
                            ale zatrudnial ekspedientow wiec nie czesto wpadal do tych sklepow bo jego
                            pasja byla farmacja a raczej produkcja medykamentow w jego dosyc wtedy sporej
                            fabryce. John to tytan pracy i rozmilowany w tym co robi a robi to zawsze
                            dobrze. Pewnego razu do jednego z jego sklepow przychodzi FBI w zupelnie innej
                            sprawie. Rozgladaja sie po sklepie, ogladaja bron, bo chcieli zidentyfikowac
                            pociski czy cos w tym rodzaju. Wchodza do piwnicznego magazynu, albo magazynu w
                            depresji ha ha ha, (tak sie podobno w Polsce okresla teraz najnizsze
                            kondygnacje w domach ponizej poziomu ziemi). Jeden z nich zobaczyl jakas dziure
                            w sufitowym bardzo grubym drewnianym stropie i pyta sie co to jest a ekspedient
                            mowi, ze to syn wlasciciela Scott nieostroznie sposcil spust i wystrzelil mala
                            serie z automatu. Jeden z agentow zaczal ta kule wydlubywac mozolnie az ja w
                            koncu wydobyl, wsadzil do plastikowego woreczka i tak po chwili panowie agenci
                            wyszli ze sklepu. Co sie okazalo to to, ze wydlubana kula zostala wystrzelona z
                            tege samego automatu z ktorego zostal zastrzelony maz Debbie. Aresztowano
                            Scotta, aresztowano i Debbie bo doszli do tego, ze Debbie dostala z
                            ubezpieczenia odszkodowanie za smierc meza. Sprawa sie podobno dlugo ciagnela a
                            ojciec Scotta John Borowik walil grube pieniadze na najlepszych adwokatow bo
                            sam wcale nie wierzyl, ze syn jest morderca.

                            John na poczatku nie bardzo chcial mi sie przyznac jak wlasciwie bylo ale
                            wyciagnal mnie kiedys do takiej przytulnej i restauracji i w kaciku tej knajpki
                            zaczal mi opowiadac cala historie jak bylo. Sprawa sie zakonczyla Debbie
                            dostala dozywocie a Scott 15 lat i jakies 4 lata temu wyszedl na wolnosc. Pytam
                            sie Johna, dlaczego nie chce sie widziec z synem. On zwlekal, zwlekal az mi
                            opowiedzial pelna historie burzliwego zycia Scotta.

                            John mial w bankowym sejfie okolo 2 mln. dolarow w zlotych monetach i w
                            zabytkowej bardzo cennej broni. Do sejfu mial dostep tylko John i jego syn
                            Scott. John sie sejfem nie interesowal a Scott wszystkie pieniadze z sejfu
                            wyprowadzil a bron posprzedawal za dosyc duze pieniadze. W tym samym czasie
                            ciagnela sie sprawa i Johna Borowika. Otoz inna firma farmautyczna zkarzyla
                            firme Johna o jakies tam kopiowanie lekow. Sprawa tak dlugo sie ciagnela a
                            adwokaci doprowadzili Johna do bankructwa tak ze zostal prawie bez grosza.

                            John mial zone, pochodzenia irlandzkiego i corke z tego malzenwtwa jak i
                            Scotta. Rodzina posiadala 4 domy zapisane na corke i na zone czy jakies takie
                            inne kombinacje. Okazalo sie, ze trzy domu pokryjomu corka z matka sprzedaly i
                            pieniadze przebalowaly. John zmeczony wleczeniem sie sprawy zwierzal sie
                            swojemu sasiadowi pochodzenia wloskiego jaka przechodzi gehenne a sasiad
                            namowil go na przejazdzke do pobliskiego rezerwatu przyrody wieczorkiem. Wiec
                            John byl kierowca a sasiad pasazerem z prawej strony w czasie gdy Cadillac
                            wjezdzal powoli na pusty parking w czasie ulewy i letnich grzmotow, sasiad
                            nagle wyciaga pistolet i mowi Johnowi, ze zyje z jego zona, ze on na
                            przeszkodzie, ze "ja cie skur ....synie tera zabije". John jednak byl dosyc
                            dziarskim facetem i nikomu w zyciu nie dal sobie w kasze dmuchac, wiec wyrzna
                            faceta piescia w gebe ten wystrzelil ale John wyciagnal go z samochodu, zaczal
                            bic i kopac az go prawie nieprzytomnego zostawil w rowie. Po tym niepohamowanym
                            szale wybuchu zlosci zauwazyl, ze z prawej nogi saczy sie krew i sie
                            zorientowal, ze go
                            • Gość: niko Re: Dla Niko IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 09.12.04, 04:47
                              Wiec sie text urwal. Widocznie jest limitowana ilosc slow ale dokoncze innym
                              razem bo ta historia jest dosyc ciekawa chociaz sie w koncu dla Johna dosyc
                              dobrze zakonczyla. I przepraszam Nata za chaotycznosc moich mysli i za
                              ewentualnne bledy, ale mysle, ze mnie jakos rozszyfrujesz ha ha ha.
                              Pozdrawiam. Niko
                              • Gość: niko Sprostowanie - errata IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 09.12.04, 05:20
                                Przecztalem w koncu ten moj text i jest tam troche niescislosci caly czas
                                chodzi o tego samego goscia tj. Johna Borowika, o tego starszego 70
                                siecioletniego pana farmaceute,ktorego poznalem przed pieciu laty a ktory
                                obecnie zajmuje sie produkcja injekcji, czyli lekarstw w zastrzykach dla
                                wyscigowych koni.
                                • Gość: niko Wlasnie czytam cieka wywiad IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 09.12.04, 20:06
                                  Wlasnie czytam ciekawy wywiad, niezyjacej juz pisarki amerykanskiej Ayn Rand.
                                  Wywiad przeprowadzal dziennikarz z Playboy'a. Pytanie dziennikarza
                                  Mrs. Rand. Jaki jest twoj stosunek do hedonizmu?
                                  Rand; Jestem calkowicie przeciwna filizofii hedonizmu. Hedonizm jest doktryna,
                                  ktora utrzymuje, ze Dobro jest tym wszystkim co sprawia przyjemnosci, dlatego
                                  tez przyjemnosc jest standartem wartosci. Objektywizm (Rand jest tworczynia
                                  amerykanskiej filozofii Objektywizmu) utrzymuje, ze Dobro mysi byc zdefiniowane
                                  poprzez racjonalny standart wartosci i ze przyjemnosc nie jest pierwsza
                                  przyczyna, a tylko konsekwencja, ze tylko przyjemnosc, ktora wynika z
                                  rozmumnych ocen wartosci mozna uwazac za moralna, ze sama przyjemnosc nie jest
                                  drogowskazem ani standartem (miara) wartosci.Utrzymywanie, ze przyjemnosc
                                  powinna byc standartem moralnosci znaczy po prostu, ze jakakolwiek wartosc sie
                                  wybierze, swiadomie lub podswiadomie, racjonalnie lub bezmyslnie, jest wlasciwe
                                  i moralne. Znaczy to,ze jest sie kierowanym przez przypadkowe odczucia, emocje
                                  lub kaprysy, a nie przez rozsadek. Moja filozofia jest przeciwienstwem
                                  hedonizmu. Utrzymuje ona, ze nie mozna osiagnac szczescia przypadkowo,
                                  arbitralnie czy tez subjektywnie. Mozna jedynie osiagnac szczescie( szczesliwe
                                  zycie) tylko na podstawie rozsadnych wartosci. Za rozsadne (rozumne) wartosci
                                  nie uwazam wszystko co czlowiek sobie arbitralnie i slepo zadeklaruje jako
                                  rozsadne.. Jest to sfera moralnosci, sfera Etyki jako dziedziny nauki po to
                                  zeby zdefiniowac co jest dla czlowieka racjonalnym standartem i jakie sa
                                  racjone wartosci mozliwe do osiagania.

                                  PLAYBOY; Powiedzia pani kiedys, ze taki rodzaj mezszczyzny, ktory spedza czas
                                  uganiajac sie za kobietami, to mezszczyzna ktory "pogardza soba". Czy moglaby
                                  pani wyjasnic?
                                  RAND: Taki typ meszczyzny chce odwroci to naturalne prawo Przyczyny i Skutku,
                                  jezeli chodzi o sex.. Sex jest wyrazeniemi mezszczyzny wlasnej oceny siebie i
                                  wlasnych wartosci.. Jednak mezszczyzna , ktory ma mizerne mniemanie o sobie
                                  probuje odwrocic ten proces. Probuje ratowac wlasna wartosc iloscia podbitych
                                  sexualnie kobiet czego nie da sie zrobic.. Nie moze on przeciez nabyc, uzyskac
                                  wlasna wartosc poprzez ilosc "zaliczonych" kobiet ktore uwazaja go
                                  za "wartosciowego". A jednak jest to kobieciarza beznadziejne "marzenie", ktore
                                  probuje realizowac.
                                  PLAYBOY; Atakuje pani idee, ze sex jest "odporny na rozsadek", a czy sex nie
                                  jest przypadkiem irracjonalnym biologicznym instynktem?
                                  RAND: Nie. Przede wszystkim czlowiek nie posiada zadnego instynktu. Fizycznie
                                  biorac to sex jest tylko Pojemnoscia. Ale jak czlowiek uzyje ta Pojemnosc i
                                  kogo znajdzie atrakcyjnym zalezy od standartu jego wartosci. Zalezy to od jego
                                  przeslanek, ktore moze utrzymywac swiadomie lub nieswiadomie, ktore to
                                  zadecyduja o jego wyborze. To wlasnie w taki sposob jego filozofia bedzie
                                  kierowala jego seksualnym zyciem.
                                  PLABOY: Czy czlowiek nie jest wyposazony w niezwykle silna, irracjonalna
                                  biologiczna sile.
                                  RAND: I tutaj Rand bardzo ciekawie odpowiada na pytania Playboya i nie ma tam
                                  nic z graficznej pornografi a tylko z ciekawym podejscie do kwesti sexu do
                                  kwesti ktora zadmemu czlowiekowi nie jest chyba obojetna... Jednak moze to byc
                                  zupelnie nudny dla Was tutaj temat, wiec moze tutaj zastopuje.
                                  Pozdrawiam Was Serdecznie. Niko
                                  • Gość: naata Re: Wlasnie czytam cieka wywiad IP: *.internetdsl.tpnet.pl 10.12.04, 13:33
                                    Dzień dobry FB, Witam serdecznie An i Niko! ;-) A gdzie jest Soterek? Ma
                                    dłuższy urlop??? Pozdrawiam i Cmoki duże!! ;-)

                                    Niko, wczoraj nie mogłam odpowiedzieć, bo nie wpuścili mnie na portal ;-) Nie
                                    wiem jak długo trwała przerwa, było juz bardzo późno.. więc musiałam
                                    zrezygnować z "dyskusji" z Tobą. Dzisiaj widzę juz nowy, bardzo obszerny i
                                    ciekawy temat. Chyba nie zdążę rozwinąć w tej chwili, myśli, bo jak każda
                                    kobitka mam trochę obowiazków :) Do wieczora zatem i serdecznie Pozdrawiam.
                                    nata
                                    • Gość: naata Re: Wlasnie czytam cieka wywiad IP: *.internetdsl.tpnet.pl 10.12.04, 13:49
                                      Dopiero teraz Waszą wymianę mysli ;-) Kiedy żeście pisali? Wczoraj wydawało
                                      się, że nie było tylu postów? No nie wiem, nie wiem, czy nadążę za Wami? ;-)
                                      Tyle na raz różnorodnych, a przy tym bardzo ciekawych tematów! Nie lada
                                      wyzwanie dla gaduły, za jaką się do tej pory uważałam ;-))
                                      Niko, jestes bezkonkurencyjny, jak do tej pory, mądry z Ciebie Facet! he
                                      he he
                                      Pozdrawiam raz jeszcze i spadam.
                                      • Gość: niko Re: Wlasnie czytam ciekawy wywiad - ciag dalszy. IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 10.12.04, 19:36
                                        Tlumacze ten wywiad tak w biegu , wiec moge robic bledy, jednak tresc zgodna z
                                        orginalem.
                                        PLAYBOY.Miss Rand, pani nowele i powiesci, a zwlaszcza Atlas Shrugged, pokazuja
                                        ostroznie skonstruowane, wewnetrznie zwiezle spojrzenie na swiat. Sa one
                                        rzeczywiscie ekspresja tworzaca calosci filozoficznego systemu. Co pani chce
                                        osiagnac ta nowa filozofia?
                                        RAND:Chce wyposazyc czlowieka - tych, ktorym zalezy na mysleniu - w
                                        zintegrowane, zwiezle i racjonalne spojrzenie na zycie.
                                        PLAYBOY; Jakie sa podstawowe przeslanki Objektywizmu? Od czego sie zaczyna pani
                                        filozofia.
                                        RAND; Zaczyna sie od aksjomatu (stwierdzenia), ze byt istnieje co znaczy, ze
                                        objektywna rzeczywistosc (byt) istnieje niezaleznie od postrzegacza
                                        (obserwatora, patrzacego, odbierajacego wzrokowe wrazenie - moj przypis), lub
                                        tez niezaleznie od jego odczuc, uczuc, zyczen, nadziei czy obaw.
                                        Moja filozofia utrzymuje, ze rozum jest czlowieka jedynym srodkiem postrzegania
                                        rzeczywistosci i jedynym przewodnikiem do dzialan (przedsiewziec). Mam na mysli
                                        rozum jako fakultet (zdolnosc), ktory identyfikuje i integruje (scala) material
                                        dostarczony przez ludzkie zmysly.
                                        PLAYBOY; W pani powiesci Atlas Shrugged (Atlas Niewzruszony, moze lepiej,
                                        Nieugiety) bohater John Galt, delaruje " Przysiegam- na moje zycie i na milosc
                                        do zycia - ze nigdy nie bede zyl dla dobra innego czlowieka, ani prosil innego,
                                        zeby zyl dla mnie". Jak to stwierdzenie odnosi sie do pani fundamentalnych
                                        zasad?
                                        RAND; Stwierdzenie Galta jest dramatycznym podsumowaniem Obiektywistycznej
                                        Etyki.Kazdy Etyczny system spoczywa i sie bierze, jasno wyrazony lub nie, z
                                        metafizyki. Etyka czerpiaca z metafizycznych podstaw Objektywizmu utrzymuje, ze
                                        skoro umysl jest czlowieka podstawowym narzedziem przetrwania, wiec
                                        racjonalnosc jest jego najwyzsza cnota (wartoscia). Tak wiec poslugiwanie sie
                                        umyslem, postrzeganie rzeczywistosci i zgodne z nimi akcje (dzialanie) jest
                                        czlowieka moralnym imperatywem (nakazem). Standartem wartosci Etyki
                                        Objektywizmu jest; zycie czlowieka (jego przetrwanie jako czlowieka) lub to co
                                        natura rozumnego stworzenia wymaga dla jego odpowiedniego przetrwania. Etyka
                                        Objektywizmu w jej tresci, utrzymuje, ze czlowiek zyje dla samego siebie, ze
                                        dazenie do jego osobistego szczescia jest jego najwyzszym, moralnym celem i ze
                                        nie wolno mu poswiecac sie dla innych ani on sam nie moze poswiecac innych dla
                                        siebie. To wlasnie to ostatnie, co oswiadczenie Galta streszcza.
                                        PLAYBOY; Jaki rodzaj moralnosci wynika z tego, jezeli chodzi o indywidualne
                                        zachowania.
                                        RAND; To jest przedstawione w detalach w powiesci Atlas Shrugged.
                                        PLAYBOY; Bohaterka w Atlas Shrugged byla, pani slowami, "kompletnie niezdolna
                                        do doswiadczenia poczucia fundamentalnej winy". Czy kazdy system moralny jest
                                        mozliwy bez poczucia winy?
                                        RAND: Wazne slowo w tym stwierdzeniu jest "fundamentalnej". Fundamentalna wina
                                        nie znaczy zdolnosc oceny wlasnych czynow i zalowanie zlych poczynan(dzialan,
                                        akcji), jezeli sie je popelni. Fundamentalna wina znaczy, ze czlowie jest Zlem
                                        z natury.
                                        PLAYBOY: Czy ma pani na mysli grzech pierworodny?
                                        RAND; Dokladnie. To wlasnie koncept grzechu pierworodnego moja bohaterka, czy
                                        ja lub kazdy objektywista nie jest w stanie zaakceptowac czy tez doswiadczac
                                        emocjonalnie. To wlasnie koncept grzechu pierworodnego neguje moralnosc..
                                        Jezeli czlowiek jest winny z natury, to nie ma on innego wyboru. Jezeli nie ma
                                        wyboru, wiec zagadnienie to nie lezy w sferze moralnosci. Moralnosc dotyczny
                                        tylko sfery czlowieka wolnej woli - tylko takie przedsiewziecia w ktore so
                                        dostepne dla jego wyborow. Czlowiek winny z natury to sprzecznosc w
                                        okresleniach. Moja bohaterka moze byc w stanie doswiadczac poczucie winy jednak
                                        w specyficznych zachowaniach i dzialaniach. Tylko, ze kobieta o wysokiej
                                        postawie moralnej i wysokim mniemaniu o sobie zdaje sobie sprawe, ze nie
                                        zdobedzie sie na czyn za ktory bedzie zalowala.. Bedzie ona zachowywala sie w
                                        zupelnie moralny sposob i dlatego nie zaakceptuje wine na ktora nie zasluguje.
                                        PLAYBOY; W Atlas Shrugged, pytano sie jednego z pani glownych charakterow "
                                        jaki jest najbardzie zdeprawowany ty ludzkiej istoty?" Jego odpowiedz byla
                                        zdumiewajaca; Nie odpowiedzial, ze sadysta, czy morderca lub sex maniak,czy tez
                                        dyktator; odpowiedzial, Czlowiek bez celu." A przeciez wiekszosc ludzi idzie
                                        przez zycie bez jasno zdefiniowanego celu. Czy uwaza pani ich za zdeprawowanych?
                                        RAND; Tak, do pewnego stopnia.
                                        PLAYBOY; Dlaczego?
                                        RAND; Dlatego, ze aspekt ich charakterow lezy u podstaw, ktore to powoduja Zlo,
                                        o ktorym wspomina pan w pytaniu. Sadyzm, dyktatura, jakakolwiek forma Zla, jest
                                        konsekwencja unikania przez czlowieka rzeczywistosci, jego konsekwencje
                                        unikania myslenia. Czlowiek bez celu jest czlowiekiem, ktory dryfuje na lasce
                                        przypadkowych odczuc lub na lasce nieokreslonych impulsow i dlatego jest zdolny
                                        do kazdego Zla poniewaz jest on zupelnie bez kontroli swojego zycia. Aby moc
                                        kontrolowac swoje zycie, czlowiek musie miec cel - produktywny cel.
                                        PLAYBOY; Czy tacy tyrani jak Hitler i Stalin nie kontrolowali swego zycia, czy
                                        nie mieli oni jasno wytyczonego celu?
                                        RAND: Z pewnoscia nie. Prosze zauwazyc, ze obydwoje oni skonczyli jako
                                        psychopaci. Byly to osoby, ktorzy nie posiadali dobrego mniemania o sobie
                                        (wysokiej oceny samych siebie) i dlatego nienawidzili rzeczywistosci.. Ich stan
                                        psychiczny, w samej rzeczy jest streszczony w Atlas Shrugged przez charakter
                                        Jamesa Taggarta. Czlowiek, ktory nie ma celu, ale ktory musi dzialac bedzie
                                        dzialal zeby niszczyc.. Nie jest to wiec to samo co produktywny, kreatywny
                                        cel.....
                                        • naata Re: Wlasnie czytam ciekawy wywiad - ciag dalszy. 10.12.04, 22:26
                                          Świetny wywiad/wykład, filozofia w "pigułce". Nie ze wszystkim się jednak
                                          zgadzam, byłoby to "morze" dyskusji, ze względu na brak czasu przytoczę tylko
                                          fragment,w którym dziwi mnie stwierdzenie Miss Rand,a mianowicie, że Hitler i
                                          Stalin nie mieli celu?

                                          "RAND: Z pewnoscia nie. Prosze zauwazyc, ze obydwoje oni skonczyli jako
                                          psychopaci. Byly to osoby, ktorzy nie posiadali dobrego mniemania o sobie
                                          (wysokiej oceny samych siebie) i dlatego nienawidzili rzeczywistosci.. Ich stan
                                          psychiczny, w samej rzeczy jest streszczony w Atlas Shrugged przez charakter
                                          Jamesa Taggarta. Czlowiek, ktory nie ma celu, ale ktory musi dzialac bedzie
                                          dzialal zeby niszczyc.. Nie jest to wiec to samo co produktywny, kreatywny
                                          cel....."

                                          Narodowy socjalizm, jak i komunizm w swym założeniu miał przyczynić sie do
                                          wyzwolenia jednostki, do wprowadzenia równości, sprawiedliwości dla wszystkich,
                                          eliminujac wszelką władzę ograniczającą wolność.hehe Dążenia w/w, były wielkim
                                          wyznaniem,/w/g mnie wielka manipulacja/ a więc celem, który mimo swej
                                          utopijności, był zarazem kreatywnym..celem, bo...
                                          W ostatecznym rachunku, działanie "twórców" przyczyniło się do nowych
                                          kierunków myślenia, poszukiwań, tworząc następny cel w dążeniu do wiecznego
                                          ulepszania bytu cywilizacji. A więc wieczne zmiany w "kosmosie" naszej
                                          rzeczywistości...Czasami wydaje się, że KTOŚ steruje naszymi poczynaniami,
                                          dając nam możliwość doświadczeń, bez których nie wiedzielibyśmy co zanczy
                                          dobro, ale też i zło. Wynika więc, że zło może być impulsem pobudzającym do
                                          czynienia dobra. Jesteśmy cząstką Wszechświata, Natury, wszystko więc ma swój
                                          sens i CEL.
                                          Moim zdaniem, nie ma ludzi tylko ZŁYCH, nawet, jeżeli nie maja oni określonego
                                          celu tu i teraz. Twierdzenie, pani Rand jest zbyt wielkim uproszczeniem w
                                          odniesieniu do niezbadanych możliwości ludzkiego istnienia, niosącego wciąż
                                          nowe odkrycia, poddawanemu wiecznym poszukiwaniom, badanio np. mózgu...
                                          Nie jestem religijna, ale zgadzam sie z kilkoma cytatami z Biblii, przytocze z
                                          pamięci, więc nieprecyzyjnie; " Wasz rozum jest cząstkowy"... "Jesteście, jak
                                          ziarnka piasku na plaży, których nie można policzyc" " Wszystko juz było, nie
                                          ma nic nowego pod słońcem"...Oczywiście, każdy cytat może być początkiem
                                          ciekawych dyskusji.

                                          To w wielkim skrócie mój pogląd, troche chaotycznie/ na sprawę "celu"
                                          Obawiam się Niko, że należy sie dobrze przygotować by podejmować z Toba
                                          dyskusję, he he Ale swietnie, że poruszasz ciekawe tematy, nawet bardzo ciekawe.
                                          Szkoda, że mało wiem, może sie coś jeszcze przypomni? albo nauczy ;-))
                                          Z braku czasu,już tylko Pozdrawiam na dzisiaj, "do usłyszenia".

                                          PS.. wspomniałeś we wcześniejszym poście, że nie mieszkasz w kraju, czy możesz
                                          zdradzić gdzie, mieszkasz za granica? Pytam, bo i ja mam bliska rodzinę w
                                          Stanach.
                                          nata
                                          • Gość: niko Re: Wlasnie czytam ciekawy wywiad - ciag dalszy. IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 11.12.04, 00:08
                                            Dzieki za ciekawa reakcje naata. Nie mam na razie czasu bo juz wychodzilem z
                                            pracy do domu. Generalnie to nie stalin i nie Hitler ideologicznymi
                                            (folozoficznymi) tworcami komunizju/socjalizmu. Te idee zapoczatkowal Platon,
                                            wzmocnil Kant. Hegel, przetlumaczyl Kanta na jezyk polityczy(na filozofie
                                            polityczna) w ktorej stworzyl wizje panstwa posluszenstwa, czy calkowitego
                                            zamordyzmu, byc moze ze w celach rwonosci, czyli rzekomej sprawiedliwosci.
                                            Nawet Jauqe Russoau twierdzil, ze " Czlowieka mozna zmusic do wolnosci". Na
                                            biurku Kanta w pruskim Krolewcu zawsze stal wizerunek Russoau (nie pamietam
                                            pisowni). Russoau uwielbial PolPot od Czerwonych Kmerow,Russoau dokonczyl
                                            zywota, o ile sie nie myle, tez jako psychpata. Generalnie to nie bylo roznicy
                                            pomiedzy Narodowym Socjalizmem a leninowsko-stalinowskim komunizmem bo cel byl
                                            ten sam czyli dyktatura. Tylko srodki do tego celu byly inne. Pozdrawiam. niko

                                            Szacuje sie, ze wszystkie komunizmy tj. sowiecki, chinski, azjatycki, kubanski,
                                            wymordowaly ponad 100 milionow istnien ludzkich, jak stwierdzaja francuscy
                                            profesorowie autorzy udokumentowanej ksiazki. Dzieki za taki wklad do
                                            cywilizacji.Przyjemnego dzionka Naaata. Czeeee.....Niko
                                          • Gość: niko Re: ciekawy wywiad - ciag dalszy, Odpowiedz . IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 11.12.04, 05:17
                                            Widzisz naata jakim ja niezdara. Jak Ty to robisz, ze rozbijasz text i sie pod
                                            myslaami wpisujesz? Probowalem ale mi cos niewychodzi, wiec poinstruluj mnie
                                            prosze. I rzeczywiscie jest to prawie cala randowska filozofia w pigulce, bo na
                                            temat filozofii napisano tluste, dlugie tomiska pod ktorymi uginaja sie pietra
                                            swiatowych bibliotek, nie mowiac juz o katolickich czy wogole o religijnych
                                            metafizykach, ktore sie wziely glownie z platonskiej. Metafizyka Miss Rand jest
                                            w zasadzie prosta tak jak u Arystotelesa "byt istnieje" i to wszystko.
                                            Natomiast metafizyka zaswiatow moze na tyle byc rozbudowywana na ile ludziom
                                            starczy fantazji jak w bajkach. Przecie nawet Marx powiedzial, ze "byt
                                            istnieje" i wydawaloby sie, ze nie ma miedzy nimi roznicy. Jednak byt Marxa,
                                            jest subiektywnym bytem odbieranym nie przez zmysly ale przez kolektywne
                                            imperatywy (nakazy) tj. klase robotnicza. Byt istnieje(realny swiat) i zadne
                                            odczucia, zadne pragnienia, zadne modlitwy, zadna dialektyka otaczajacej nas
                                            rzeczywistosci nie potrafi zmienic, jak twierdzi Rand. Jej filozofie "w
                                            pigulce", jak to Naata trafnie ujelas, ignoruje zadufany w sobie, wspolczesny,
                                            filozoficzny establishment (panujaca nam milosciwie i w drazana, akademicka
                                            filozofia).
                                            "Narodowy socjalizm, jak i komunizm w swych zalozeniach mial przyczynic sie do
                                            wyzwolenia jednostki, wprowadzenia rownosci, sprawiedliwosci dla wszystkich". O
                                            jakiej Ty Naata Sprawiedliwosci mowisz? Czy istnieje kolektywna tj.
                                            sprawiedliwosc grupy, czy moze istnieje obiejktywna sprawiedliwosc? Kolektywna,
                                            dzieli owoce pracy wszystkich rzekomo po rowno, zabierajac tym np.
                                            podatkami,ktorzy sie o swoje zycie bardziej troszcza tzn. mysla, pracuja dlugie
                                            godziny, ryzykuja- zadluzajac sie w bankach. Ale owoce ich ryzyka, owoce ich
                                            pracy, wykalkulowane zyski maja teraz byc sprawiedliwie podzielone posrod tych
                                            co prace i myslenie maja gdzies- ewentualne straty wciaz na barkach ryzykanta,
                                            tego niepoprawnego burzuja-kapitalisty.

                                            " W ostatecznym rachunku(100 milionow pomordowanych) dzialanie tworcow
                                            przyczynilo sie do nowych kierunkow myslenia, poszukiwan, twarzac nastepny cel
                                            w dazeniu do wiecznego ulepszania bytu cywilizacji". Hmm... Naata.. oszczedz
                                            nas od podobnych, nastepnych, rzekomo nowych kierunkow myslenia, poszukiwan i
                                            nastepnych celow w dazeniu do wiecznego ulepszania byltu cywilizacji. Czyli
                                            nastepny eksperyment i perspektywy nastepnych 100 milionow pomordowanych
                                            w "Laboratoriach Wieeeelikich Idei Zycia". Mozna sobie wyobrazic jak slodko i z
                                            czystym sumieniem bez wyobrazni sie sypia.Pozdrawiam Niko
                                        • Gość: niko Re: Gdzie sie te wszystkie laski..... IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 10.12.04, 23:39
                                          Witam Wszystkich tj. Naate,anaiss, tojaN i kazdego kto tutaj zaglada.
                                          Rzeczywiscie malo kto tutaj wpada, nawet Sotar tez zrezygnowal. Wprawdze to u
                                          Was juz pozny wieczor ale ja sam uwielbiam wieczory, pozne nawet wieczory a
                                          zwlaszcza gdy w sobote albo w niedziele nie musze wczesnie wstawac do pracy. A
                                          ciekawe co sie w Brodnicy zmienilo? Z pewnoscia powstalo duzo nowych domow,
                                          nowych ulicy, nowy przyrost naturalny, niewatpliwe bo wiem, ze Brodniczczanki i
                                          Brodniczanie to goraca krew. Zapewne sporo prywatnych sklepow. Lubilem jezdzic
                                          do Brodnicy bo tam bylo juz kilka prywatnych sklepow za prl-u przy glownym
                                          rynku i nawet przed upadkiem prlu- jezdzilem aby tam kupowac sprzet wedkarski
                                          tj. rozne zylki haczyki, splawiki tip. Czyli juz wtedy byly pierwsze zaczatki
                                          kapitalizmu w Polsce poczawszy od Brodnicy. Wiec niech zyje Brodnica, niech
                                          zyje, niech zyje. Czytam rowniez ze i tam partia wolnorynkowa aktywna a nawet
                                          i Korwin Mikke zaglada. Dziwny czlowiek z tego Korwina. Kiedys lubilem go
                                          czytac a zwlaszcza jego obnazanie i obalanie narodowych mitow. Ten to walil i
                                          chyba wciaz wali no i ma ta odwage. Slyszalem rowniez o slawnym adwokacie
                                          mecenasie Marku Kusztalu, a moze mi sie pomylilo z Golubiem Dobrzyniem albo z
                                          Toruniem. Jezdzilem rowniez nad Drwece na polowy takich sporych ryb ktore sie
                                          nazywaly brzany. Braly najlepiej na ser topiony no i zawziecie walczyly na
                                          wedce. Nie bylo jednak wtedy zadnych w Brodnicy dyskotek. Wyobrazam sobie ile
                                          tam teraz tego wszystkiego i ktos mi powiedzial, ze bydkoskie Zuki (The
                                          Beatles) wywodza sie z Brodnicy. Jezeli tak to moze i jakas imitacja zespolu
                                          BG'sow, ktory to zespol lubie sobie czasami posluchac. Bez wzgledu na czas i
                                          przemijanie lubie w muzyce okres ragtimu z lat wczesnych 1900 tnych a nawet i
                                          pod koniec lat 1800. Lubie rowniez wspolczesne filmy z tego okresu, ubiory,
                                          piekne dziewczyny w modnych stojach z tamtych lat, niezwykle sexxxxxxxyyyyyy.Te
                                          dlugie lufy cygarnice i te niebezpieczne spojrzenia, ktore kazdego faceta
                                          przeszywaly na wylot ha ha ha. Ta muzyka zaczyna sie robi spowrotem popularna.
                                          Uwielbiam stare ragtimy na piano-solo czy fortepian. Kilka miesiecy temu
                                          kupilem ciekawa CD Gershwina. Jednak na tej CD, plytce nie ma tam jego
                                          klasycznych utworow a tylko te pomniejsze z czasow Broadwayu na piano solo.
                                          Otoz Gershwin mial swoj business-produkcje perforowania takich rolek
                                          papierowych. On to robil, bardzo sprawnie i bardzo efektywnie. Te perforowane
                                          rolki (nacinane) wkladalo sie do takiego mechanizmu w pianinach. Mechanizm
                                          uruchamiano naciskajac stopami takie specjalne pedaly, zainstalowane w tym
                                          samym miejscu jak w normalnym pianinie. Mozna bylo szybciej pedalowac albo
                                          wolniej i wtedy pianino wygrywalo najrozniejsze melodie przewaznie ragtimy
                                          (regtajmy) uruchamiajac klawisze ktor uderzaly w struny w nadanym pedalami
                                          tempie. Jeszcze obecnie jest wielu zwolennikow tych "piano players_ odwarzaczy
                                          pianinowych i dosyc mocny rynek handlowania rolkami i piano-odtwarzaczami. Wiec
                                          znaleziono orginaly kompozycji Gershwina, tych mniejszych muzycznych kawalkow i
                                          zbudowano mechanizm ich odwarzania do duzego koncertowego fortepianu Yamaha.
                                          Nastepnie nagrano te utwory na plytki CD. Tak wiec mam u siebie "orginaly"
                                          muzyczne Gershwina i sobie je z przyjemnoscia przesluchuje, bardzo dobra
                                          jakosc. Jakie to niesamowite; stara technologia w fuzji z nowa. Bez wzgledu,
                                          najbardziej lubie ragtimy Scotta Joplina. W tym roku chyba sie znowu wybiore na
                                          festiwal ragtimowy do miejscowosci Peoria w Stanie Illinois. Duzo tam zawsze
                                          mlodych talentow szalejacych na starych pianinach, czesto na dwa pianina, czy
                                          fortepiany. Piano-ragtime pozniej ewoluowal do stride (straid) piano solo o
                                          niezwykle ciekawej rytmice. Taka rytmike synkopowania jednak nie moga opanowac
                                          klasyczni, europejscy pianisci bo to sie zupelnie sprzeciwia ich klsycznym
                                          nawykom. Zreszta niewielu jest stridzistow na swiecie. Paru jest w Niemczech w
                                          Australi, najwiecej jednak w USA a zwlaczcza Dick Hayman i moj przyjaciel Jon
                                          Weber. Jon'a odkryl woogie boogie pianista jazzowy Dave McKenna razem z Dick'em
                                          Buckly i go zaraz za dwa dni wyslali do Szwajcari i tam bez przygotowania i bez
                                          sekcji rytmicznej Jon podbijal widownie piano-solo w ktorejs z zabytkowych
                                          katedr. Wlasnie mam to orginalne nagranie i spontaniczne owacje publiki. Zycze
                                          Anaiss, Taate, Toja przyjemnego, slonecznego weekendu. niko
                                          • Gość: naata Re: Gdzie sie te wszystkie laski..... IP: *.internetdsl.tpnet.pl 11.12.04, 10:36
                                            • Gość: naata Re: Gdzie sie te wszystkie laski..... IP: *.internetdsl.tpnet.pl 11.12.04, 10:45
                                              ...coś mi sie wcisnęło ..

                                              Witam szybciutko ale serdecznie...;Cmoki ;-)

                                              Nie mam czasu na rozwinięcie tematu, bo muszę zaraz wyjść...
                                              Niko! Mie zrozumiałeś "sensu" mojej coprawda chaotycznej wypowiedzi,ale
                                              odnoszącej sie tylko do 'twierdzenia' miss Rand, a odnoszącej się do " sensu
                                              istnienia" w ogóle... Nie zdążyłam przeczytać całego postu, sygnalizuję tylko,
                                              że ABSOLUTNIE nie to, nie o tym pisałam...Nie do pomyślenia, jest abym
                                              popierała jakiekolwiek ideologie... Jestem WOLNYM człowiekiem, nooo ...kobieta
                                              he he he Pozdrawiam i do usłyszenia! nata
                                              • Gość: niko Re: Gdzie sie te wszystkie laski.....Wolne kobiety IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 11.12.04, 15:09
                                                Dzieki naata za post. Czy rzeczywiscie sa wolne kobiety w Polsce? Czasami
                                                odnosze wrazenie, ze zniewolone dyktatem mezow, obyczajow, religii i zabobonow.
                                                Dawno w kraju nie bylem i obawiam sie, ze gdy przyjade to zobacze w Bydgoszczy
                                                anaiss albo toja w islamskiej "burce", chociaz wydawalo mi sie zawsze, ze
                                                katolicyzm bardziej postepowy. A moze sie myle, wyprowadz wiec mnie z bledu i
                                                oswiec Naata prosze.niko
                                            • Gość: niko Gdzie sie te wszystkie laski.Naata..Wolna kobie? IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 11.12.04, 15:29
                                              No tak sobota, imieniny kota, a ja mialem sobie w sobote dluzej pospac. Okazuje
                                              sie, ze musze jechac do pani dentystki Theresy a pozniej na poludnie i wschod
                                              do sasiedniego stanu Indiana - za interesami Acanko, za interesami. Moze
                                              dzisiaj "bedzie lepszy dzien", na to wyglada. Jednak swieta za pasem wiec
                                              trzeba sie porozgladac za prezentami, choinke mala albo moze i duza w tym roku
                                              wstawic, dom tysiacami swiatelek ozdobic, optymizm wzmocnic, pojecie o swiecie
                                              i wszechswiecie uksztaltowac na obraz i podobienstwo swoje i oby nie dac sie
                                              akademickim metafizykom, oczarowac bo wciaz wmawiaja, ze to co sie widzi, co
                                              sie slyszy, co sie dotykiem czuje to nie to co tak naprawde jest. I gdyby im
                                              tak naprawde wierzyc, to to wszystko co bylo, nie bylo i nie jest. Nie bylo
                                              Brodnicy, nie bylo Drwecy, Bachotka i Gorzna, brzan na wedce, szalonych
                                              romansow. Tak wlasciwie w/g nich to nic nie ma bo wszystko mozliwe w
                                              nadrzednosci ich chorej swiadomosci ha ha ha.... Przyjemnego weekendu zycze
                                              Naata i nie przejmuj sie za bardzo swoimi wpisami. Przecie o dobra zabawe w
                                              koncu na Forumach chodzi, o nic wiecej przypuszczam. niko
                                              • anaiss Re: Gdzie sie te wszystkie laski.Naata..Wolna kob 11.12.04, 19:00
                                                Dzień Dobry forumki. Wczoraj wieczorem padły serwery w Gazecie i nie mogłam nic napisać :(, ale może to nawet lepiej, bo już bardzo późno było :).
                                                Niko, dziękuję za wywiad.

                                                [...]
                                                >Czy rzeczywiscie sa wolne kobiety w Polsce? Czasami
                                                >odnosze wrazenie, ze zniewolone dyktatem mezow, obyczajow, religii i zabobonow. [...]

                                                Niko, skąd takie przekonanie?
                                                Myślę, że Polska nie jest krajem tak zaściankowym, jakby wynikało na pierwszy rzut oka. Dyktat mężów i religii? Nie sądzę, żebyśmy odbiegali w tym względzie od średniej.
                                                Ja w każdym razie nie czuję się zniewolona ani przez męża (to proste, bo go nie posiadam), ani przez religię (nie wierzę w Boga), ani przez obyczaje (wydaje mi się, że należę do pokolenia, które nie przywiązuje nadmiernej wagi do obyczajowości).

                                                [...]
                                                >Dawno w kraju nie bylem i obawiam sie, ze gdy przyjade to zobacze w Bydgoszczy
                                                >anaiss albo toja w islamskiej "burce" [...]

                                                Wydaje mi się mało prawdopodobne, abyś zobaczył jakąkolwiek kobietę w Polsce w takim stroju.

                                                Serdeczności na sobotę
                                                anaiss
                                                • soter_mlodszy Re: Gdzie sie te wszystkie laski.Naata..Wolna kob 11.12.04, 19:10
                                                  wow!
                                                  kogo to my tu mamy!
                                                  niko!

                                                  drugi Jan Nowak Jeziorański!;-(((
                                                  • Gość: niko Re: Gdzie sie te wszystkie laski.Naata..Wolna kob IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 11.12.04, 20:38
                                                    Nie przesadzaj Soter, tak Slyszalem o Jezioranskim ale niczego jego
                                                    nieprzeczytalem z wyjakiem chyba za czasow prl-owskich natomiast kolega lekarz
                                                    weterynarii z Krakowa przeslal mi ciekawy zbior artykulow w ksiazce Macieja
                                                    Rybinskiego pt. "Jestem wiec pisze" i sie lapie czesto na wybuchach
                                                    spontaniczego smiechu czytajac Macieja. Te artykuly sa krotkie a sam autor
                                                    bardzo spostrzegawczy i przewaznie mocno dosadny. Pozdrawiam. Niko
                                                  • soter_mlodszy Re: Gdzie sie te wszystkie laski.Naata..Wolna kob 11.12.04, 20:45
                                                    cieszę się, że czytasz!;-)

                                                    pozdrawiam!
                                                • Gość: niko Re: Gdzie sie te wszystkie wolne, do Anaiss IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 11.12.04, 21:25
                                                  Dzieki Anaiss za delikatna reakcje na moj niezbyt w tresci delikatny wpis a
                                                  spodziewalem sie potoku dosyc ostrych slow jak np. "co ty tam zarozumialcu
                                                  wiesz o Polsce, myslisz,ze ci wszystko wolno i tutaj nawet nalezaloby mi sie
                                                  kilka bardziej dosadnych slow ha ha ha..... No tak ale kto nie ryzykuje ten nie
                                                  zyje. Oczywiscie, ze nie ma w Europie a zwlaszcza w Polsce czegos takiego bo my
                                                  przez renesans odrodzeni a przez oswiecenie oswieceni, co innego dalej na
                                                  wschod. Jednak nie do takiego stopnia o jakim pisalem. A wydawaloby sie, ze juz
                                                  niewolnictwa nie ma. W Sudanie wciaz, jak za sredniowiecznych czasow handluje
                                                  sie zywym towarem i wyobraz sobie, ze przedstawiciel Sudanu zajmuje powazne
                                                  stanowisko w ONZ w komisji do praw czlowiek. Jest jeszcze wiecej tam takich jak
                                                  np. Libia gdzie dyktatura Kadafiego w pelni. Wogole to dla mnie ONZ to istny
                                                  cyrk a Kofi Anan i jego synek w mieszani w przewalke ponad 20 miliardow
                                                  dolarow. Sa dosyc mocne glosy w USA aby sie z ONZ-tu wycofac i nie przysylac
                                                  skladek. Wtedy by sie ta organizacja najprawdopodobniej rozleciala. Wlasciwie
                                                  to tam kupa pasozytow i smieszylo mnie jak zabiegali o globalne upolitycznienie
                                                  Ocieplania sie planety a jako dowody mieli prace "naukowcow" z krajow trzeciego
                                                  swiata, ktorzy sa na onz-etowskim utrzymaniu i napisza co tylko sobie ONZ-et
                                                  ubzdura bo od ONZ-tu ich egzystencja zalezy. Wiec zarzucilem wedke widac z
                                                  odpowiednia przyneta Anaiss he he he... Ciesze sie, ze Cie ten wywia z Rand
                                                  zaciekawil. Tlumaczac go wcale nie mam na mysli, ze trzeba sie z Rand czy tez
                                                  ze mna zgadzac. Jeszcze zostalo tam na jakies trzy razy, a zwlaszcza niezwykle
                                                  ciekawe podejscie Rand to kwestii milosci. Juz Naata zakwestionowala ja i
                                                  dobrze bo przecie wszystko jest tam u niej tak wyidealizowane i jak sie
                                                  czlowiek na siebie samego popatrzy to porownawczo znajduje wiele u siebie wad.
                                                  A moze wlasnie o to autorce Atlas Shrugged wlasnie chodzi aby czytelnik zrobil -
                                                  jak to sie teraz w tej kognitywnej psychologii mowi od niewielu lat -
                                                  introspekcje samego siebie, czyli wewnetrzna analize samego siebie,
                                                  przemyslenie itp. Wiesz, ja posiadam w mojej kolekcji spory zbior tych
                                                  niefikchyjnych prac Rand oprocz dwoch powiesci, ktore w latach 60 tych ruszyly
                                                  swiat. W tych latach USA przechodzily, przez trudne czasy, wiec ci mocno
                                                  politycznie na prawo uwielbiali jej prace chociaz religijna prawica nie mogla
                                                  jej wybaczyc ateizmu. Natomiast lewica nienawidzila ja bo byla brutalnie dla
                                                  nich logiczna, obnazajac lewicy irracjonalnego, emocjonalnego ducha. Z kolei
                                                  akademia, a zwlaszcza wydzialy filozoficzne staraja sie ja "ponizac", ze niby
                                                  ma za prosty jezyk i za to przypuszczam, ze jest latwo rozumiana. Natomiast
                                                  platonisci, kantysci, heglisci, marxisci pisza cale dlugie i ciezkie tomu
                                                  o "bujaniu w oblokach". A tu nagle wylonila sie jakas nieznana pisarka i smiala
                                                  jednym krotkim zdaniem powiedziec, ze te ich grube tomiska to ZERO, ze
                                                  otaczajaca nas rzeczywistosc istnieje i nic poza tym, jak rowniez zdementowala
                                                  zupelnie heglowska dialektyke. Jakies 5 lat temu czytalem w wiadomosciach z
                                                  Instytutu Ayn Rand w Los Angeles, ze papiez Jan otrzymal prace Rand i byl w
                                                  trakcie czytania, jednak nigdzie nie znalazlem zadnych papieza komentarzy i
                                                  opini. Zycze przyjemnego weekendu. Niko
                                                  • anaiss Re: Gdzie sie te wszystkie wolne, do Anaiss 11.12.04, 23:02
                                                    Niko, staram się zawsze parę razy przemyśleć, to co chcę powiedzieć, niż odruchowo powiedzieć/napisać to, co pierwsze mi na myśl przychodzi. I zazwyczaj okazuje się, że jest to droga właściwa. W internecie łatwo o nieporozumienia, nie można zobaczyć twarzy "rozmówcy", jego tonu głosu, gestów, intonacji, trudno dostrzec ironię. Ja z reguły nie daję się sprowokować, a nerwy staram się trzymać na wodzy. Nie ma sensu ponadprzeciętnie się emocjonować dyskusjami w sieci, choć na początku mojego bywania na różnych forach irytował mnie do granic niemożliwości ich poziom, była tutaj kiedyś nawet polemika na ten temat.

                                                    Jeśli chodzi zaś o oświecenie...
                                                    Hmmm...
                                                    Nie będę uparcie twierdzić, że Polska to kraj otwarty i tolerancyjny. Na pewno wielu z nas spotkało się z różnymi przejawami dyskryminacji. Jesteśmy społeczeństwem mało zróżnicowanym kulturowo i to co inne budzi lęk. Wystarczy spojrzeć na dyskusje, chociażby na temat mniejszości seksualnych toczone na forach GW - włos się jeży na głowie, gdy czyta się te wszystkie wypowiedzi ziejące jadem i nienawiścią. Myślę, że jest jeszcze wiele obszarów, w których mamy dużo do poprawienia. Dochodzi to tego wciąż silna pozycja kościoła katolickiego, który jak wiadomo nie jest oazą postępu.

                                                    Jeśli chodzi o ONZ, no cóż, cały świat się zmienia, a ONZ ciągle jest tą samą biurokratyczną, mało elastyczną i wolno reagującą machiną, a jej autorytet jest coraz mniejszy. Wydaje mi się, że w kwestiach międzynarodowych, mają i powinny mieć coraz większe znaczenie organizacje o zasięgu regionalnym, które lepiej znają specyfikę danego regionu i są bardziej mobilne.
                                                    Tyle ode mnie
                                                    Pozdrawiam cieplutko
                                                    anaiss
                                                  • Gość: niko Re: Gdzie sie te wszystkie wolne, do Anaissnr2 IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 12.12.04, 00:20
                                                    Przyjemnie sie Ciebie czyta Anasis, musze przyznac i musze rowniez przyznac Ci
                                                    racje.Juz w tamtych czasach bylem swiadkiem nie tylko nietoleranstwa ale i
                                                    pospolitego koltunstwa jak i zajadliwej nienawisci niektorych moich rodakow.
                                                    Otoz bylem oficerem na statkach. Dlugie rejsy z dala od kraju powodowaly posrod
                                                    zalog frustracje, ktore sie to najepiej wylewaly na kucharzu bo ten byl zawsze
                                                    bardzo narazony, ze wzgledu, ze byl sam i nie nalezal zazwyczaj do ogolnego
                                                    kolektywu. I on mial te swoje sposoby zemsty na takich i to czesto
                                                    wyrafinowane. Biedny Franciszek sp. byl zawsze maltretowany i deptany przez
                                                    zaloge bo i fizycznie niezbyt wygladal ale byl czystym szefem kuchni. W
                                                    powrotnej drodze do kraju, po przejsciu prze Kanal Kilonski z Morza Polnocnego
                                                    na Baltyk w ktorym to Kanale zalogi zawsze zamawialy ogromne ilosci taniutkich
                                                    bezclowych wodek, koniakow, whiskeys i zaczynalo sie pospolite pijanstwo i
                                                    narodowe jednoczenie, obcalowywania, wybaczania itp. Wlasnie zaloga juz zdrowo
                                                    podpita wybrala sie pod drzwi kabiny kucharza z wodkami rzucajac sie sobie
                                                    nawzajem w objecia. Kucharz sie rozplakal ze wzgledu na dobre serce zalogi
                                                    jednak z tego pojednania biedaczysko wyszedl w oplakanym stanie. Tak sie to
                                                    towarzystwo spilo, ze zaczeli znowu sie przymilac prostemu Franciszkowi,
                                                    sciskac rece, obcalowywac Franciszka a Franciszek zaloge. W koncu tak sie
                                                    Franciszek narznal i sie jeszcze bardziej rozplakal powiadajac zalodze, ze juz
                                                    wiecej im swojego moczu do ich talezy z zupach nie bedzie dolewal i w tym
                                                    momencie zrobilo sie podobno cicho, dech zaparlo dopoki ktos nie siegnal po
                                                    butelke i wyrzna Franciszka w twarda glowa; zemsty, przezwiska kopanie, walenie
                                                    po twarzy po golwie az ich bosman grubym wezem z morska zimna woda nie
                                                    uspokoil. Opuchnietego, pokaleczonego, potluczonego wymylem, odkazylem,
                                                    plastrami pozalepialem ale dwoch zebow juz mu nie potrafilem odratowac.

                                                    Czestym narzedziem do brutalnej dyskryminacji bylo rzucanie na kogos kogo sie
                                                    nielubilo, ze jest "pedalem", taki to juz mial przegrane zycie bo wystarczylo
                                                    tylko powiedziec a dzielni marynarze od razu to podejrzenie uwazali za fakt bo
                                                    w dlugich rejsach bez chlopca do bicia trudno rodakom bylo wytrzymac. Juz
                                                    dochodzilo do tego, ze delikwent chcial sie wieszac, skakac za burte,
                                                    przewaznie bedac w podlym psychicznym stanie, bo nich z nim juz nie chcial
                                                    rozmawiac, udzielac sie towarzysko, no i te drwiace usmieszki, spojrzenia... W
                                                    takich sytuacjach zawsze dobrze funkcjonowal pewien schemat. Zawsze ktos byl w
                                                    znecaniu sie nad takim facetem inicjatorem i prowodyrem. Jak sie zaloga zebrala
                                                    po pracy w messie, czy na pokladzie albo w porcie zagranicznym wtedy mialem
                                                    okazje sobie z nimi pogadac i tak niby od niczego o tym o tamtym a pozniej, ze
                                                    jest udowodnione przez slawnych psychologow, psychoanalitykow ( i tu strzelilem
                                                    jakies niemieckie nazwiska) ze ludzie, ktorzy posadzaja nagminnie kogos innego
                                                    o homosexualizm chca tymi podejrzeniami zamaskowac wlasny homosexualizm. Od
                                                    razu ktos wykrzyknal "Heniek, jak to prawda to ty pedal". I tutaj trzeba bylo
                                                    byc bardzo ostroznym i tylko takie schematy stosowac na najbardziej zlosliwego
                                                    i bezlitosnego pajaca, ktory cierpial nie tylko do konca rejsu, ale czesto do
                                                    konca jego pobytu we firmie a byc moze i zycia. I jakos skojarzyl mi sie ten
                                                    schemat z bodajze Kamiennymi Tablicami, gdzie komunistyczny oficer przesluchuje
                                                    delikwenta, ktory byl bogu ducha winien a ktorego UB chcialo "zalatwic".
                                                    Maglowal go oficer sledczy, zeby sie przyznal, ktoremu to agentowi CIA dawal
                                                    tajne informacje w kinie. Wiec ten podejrzany wpadl w koncu na pomysl i
                                                    stwierdzil, ze tym agentem byl przesluchujacy go oficer sledczy, pod ktorym sie
                                                    nogi ugiely bo wiedzial co go moze czekac, ze moze byc sam w skorze
                                                    podejrzanego i nieuchronnie skazanego na smierc.
                                                  • anaiss Re: Gdzie sie te wszystkie wolne, do Anaissnr2 12.12.04, 01:40
                                                    Dziękuję Niko za ten cytat o ateizmie. Wierzę, że są rzeczy, których nie można udowodnić i szanuję wszystkich, którzy w religii odnajdują oparcie. Nie znoszę tylko wiary na pokaz, nie znoszę tych rozmodlonych osób, które uważają siebie za lepsze od innych, a w rzeczywitości są niejednokrotnie bezlitosne.
                                                    Bynajmniej nie uważam siebie za chodzący ideał. Wiem, że muszę ciągle uczyć się tolerancji, która ani nie jest łatwa, ani prosta. I wiem, że trzeba mieć w sobie dużo pokory i samozaparcia, aby przestać z lekkością ferować wyroki, wydawać sądy, które nie dopuszczają krytyki i przestać w końcu wiedzieć wszystko najlepiej. To jest chyba zadanie na całe życie. Przynjamniej w moim przypadku.
                                                    Zmykamm już do łóżka, bo padam na klawiaturę :-)
                                                    anaiss
                                                  • Gość: Niko profesor Leonard Peikoff IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 12.12.04, 03:09
                                                    Przytoczylem Ci Anaiss Peikoffa, ktory jako niewzruszony ateista,jednoczesnie
                                                    twierdzil, ze najlepiej przygotowani studenci na uniwersytecie na ktorym
                                                    wykladal, jak i w/g opini jego kolegow po fachu, to studenci z katolickich
                                                    prywatnych szkol parafialnych w USA do ktorych uczeszcza wiele polonijnej
                                                    mlodziezy i dlatego po studiach chetnie przyjmowani sa do dobrych prac, jednak
                                                    to nie regula. Leonard Peikoff ( czytaj Lenart Pikoff) jest autorem chyba
                                                    najlepiej opracowanej ksiazki na temat zrodel hitlerowskiego nacjonalizmu i
                                                    siega w tej ksiazce az do filozofii greckiego Platona a juz Kanta to skazuje na
                                                    zupelne potepienie. Tak on jak i Rand bardzo sobie cenia sw. Tomasza z Akwinu,
                                                    ktory ich zdaniem zakonczyl sredniowiecze i otworzyl bramy do Odrodzenia Rozumu
                                                    i zupelnie sie z nimi pod tym wzgledem zgadzam, gdyz przecie to Tomasz
                                                    przedstawil na nowo do kultury europejskiej Arystotelesa (Atlasa) na ktorego
                                                    barkach ( logice) rozwinelo sie Oswiecenie i rozpoczela sie Rewolucja
                                                    Przemyslowa i wogole na ktorej to logice spoczywa cala Zachodnia Cywilizacja.
                                                    Tytul tej ksiazki to The Ominous Parallels, co w wolnym tlumaczeniu moze
                                                    znaczyc Zlowieszcza Rownolegla. Rownolegla gdyz w czasie kiedy Peikoff
                                                    pracowal na ta ksiazka to USA byly pod silnymi, wydawaloby sie nie do
                                                    odwrocenia ideami lewicowymi promieniujacymi te idee z najwiekszych
                                                    amerykanskich uniwerkow bo tam cala powielarnia tych idei, ktorych zrodlem nie
                                                    Ameryka i wcale nie ZSRR a filozoficznie to Niemcy i Anglia. Przyjechal
                                                    emigrant z Europy, czy z jakiejkolwiek czesci swiata w 19 wieku, bez
                                                    wyksztalcenia jak np. mlody Staiway, tworca wspanialych fortepianow, ktory nie
                                                    umial pisac ani czytac. Przyjechal za chlebem bo gospodarka niemiecka juz wtedy
                                                    byla tak regulowana i zbiurokratyzowana, ze w wieku 21 lat byl juz w/g
                                                    przepisow za stary aby sie uczyc zawodu stolarza. Tutaj, Stainway pracowol u
                                                    kogos, obserwowal, uczyl sie na wlasna reke, oszczedzial, pozyczyl z banku,
                                                    zaryzykowal i otworzyl wlasna firme i osiagnal wcale przez nikogo
                                                    niegwarantowany sukces razem z synami. Podobnych ludzi sukcesu wtedy bylo dosyc
                                                    duzo i jak ci przedsiebiorcy podorabiali sie majatkow to ich ambicjami bylo
                                                    wysylanie na dwuletnie pouczelniane, dodatkowe studia wlasnie do Niemiec i do
                                                    Angli swoje dzieci gdzie lewica intelektualna, uniwersytecka prala mlode mozgi
                                                    bardzo wytrwale i skutecznie. Po powrocie do USA, dzieci tych tytanow pracy i
                                                    pomyslow dostawaly stanowiska na znanych uniwersytetach i te kolektywistyczne
                                                    zarazy dalej propagowaly a zwlaszcza, ze stac ich bylo nawet i na budowanie
                                                    Uniwersytetow za tatusia odziedziczone pieniadze. Tak bylo z rodzina Kennedych,
                                                    Rockeffelerow. Pierwszy Rockeffeler, ten od Standard Oil, to byl niezwykly
                                                    umysl. Lewica go do dzisiaj go potepia a przecie to on "Oswiecil" Ameryke.
                                                    Przed nim wydobycie ropy i rafineria byly bardzo zle zorganizowane i
                                                    niewydajne. Wciaz oswiecano co zamozniejsze domu olejem z wieloryba w kaganku.
                                                    Reszta ameryki zamierala o zmierzchu. Rafinerie Rockeffelera byly tak wydajne,
                                                    ze cena nafty z 10 dolarow spadla do 25 centow. 10 dolarow wtedy to bylo sporo
                                                    grosza. Jednak tej konsekwencji jego dzialalnosci jak i tej, ze zaczal sie
                                                    przemysl samochodowy wogole sie nie bierze pod uwage. Pod uwage sie bierze, ze
                                                    to Kapitalista, ktory zrobil wielki majatek. Dzieki zawsze za Twoje Cieplutkie
                                                    pozdrowienia i nawzajem. niko
                                                  • Gość: niko Do Anaiss/ sprawa ateizmu IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 11.12.04, 23:03
                                                    Pisalas Anaiss o ateizmie. Wlasie znalazlem ciekawa i niedluga uwage profesora
                                                    filozofii Leonarda Peikoffa. Tylko nie wiem czy uda mi sie wiernie odworzyc go
                                                    w polskim, jednak sprobuje. Atheism. Kazdy argument na istnienie Boga i kazdy
                                                    atrybut przypisany Jemu spoczywa na blednej metafizycznej przeslance. Zaden nie
                                                    potrafi przetrwac nawet moment na wlasciwej metafizyce...... Rzczeczywistosc
                                                    istnieje, i tylko rzeczywistosc istnieje. Rzeczywistosc, warunek podstawowy;
                                                    jest ona niestworzona, niezniszczalna, wieczna. Tak wiec jezeli chce sie
                                                    postulowac cos poza rzeczywistoscia - jakas nadprzyrodzona realnosc (realm) -
                                                    to trzeba to zrobic otwarcie zaprzecajac rozum, uwalniajac sie od definicji,
                                                    dowodow, argumentow, i mowiac po prostu "do diabla z argumentem, Ja Wierze". To
                                                    oczywiscie jest manifestacja odrzucenia rozumu. Rozum jako jako jedyny fakultet
                                                    wiedzy i dlatego rozum zaprzecza istnieniu nadprzyrodzonych wymiarow
                                                    (kosmicznych agencji, jak sie Peikoff czesto o nich wyraza), ktore sa
                                                    zaprzeczeniem natury (bytu, rzeczywistosci). To sie odnosi nie tylko do Boga
                                                    ale rowniez do kazdego innego nadprzyrodzonego wariantu ktorego istnienie sie
                                                    zapewnia i ktore sie bedzie zapewnialo. Tak wiec istnieje otaczajaca nas
                                                    rzeczywistosc i nic wiecej.
                                                    (jest to fragment prelekcji profesora Peikoffa z ktoregos z nowojorskich
                                                    uniwersytetow, wedlug transkryptu, ktory gdzies w calosci chyba wciaz posiadam)
                                                  • Gość: niko Rand, dalszy ciag wywiadu z Playboy'em IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 12.12.04, 02:21
                                                    PLAYBOY; Jezeli osoba organizuje swoje zycie wokol, jednego, zrecznie
                                                    zdefiniowanego celu, czy nie bedzie ta osoba w niebezpieczenstwie ekstremalnie
                                                    zawezonych horyzontow?
                                                    RAND;Wrecz przeciwnie. Centralny cel sluzy aby zcalic wszystkie inne aspekty
                                                    dotycznace zycia czlowieka.Ustanowi to herarchie, relatywna waznosc jego
                                                    wartosci, zabezpieczy go przed banalnym wewnetrznym konfliktem, pozwoli mu
                                                    cieszyc sie zyciem na szersza skale i pozwoli przeniesc radosc zycia do kazdego
                                                    rejonu dostepnego dla jego umyslu; gdzie czlowiek bez celu zatraci sie w
                                                    chaosie bo nie wie jakimi sie wartosciami kierowac. Nie jest w stanie osadzac.
                                                    Nie moze powiedziec co jest wazna dla niego i dlatego bedzie dryfowal
                                                    beznadziejnie na lasce przypadkowych bodzcow lub bedzie pod wplywami roznych
                                                    kaprysow pod wplywem chwili. Nic go nie bedzie cieszylo. Spedzi zycie na
                                                    poszukiwaniu wartosci, ktorych nigdy nie znajdzie.
                                                    PLAYBOY;Czy wyeleminowanie kaprysow z zycia i dzialanie w totalnie racjonalny
                                                    sposob nie doprowadzie do dretwego, smentnego egzystowania?
                                                    RAND; Szczerze stwierdzam, ze nie wiem o co panu chodzi. Zdefiniujmy nasze
                                                    okreslenia. Rozum jest czlowieka narzedziem wiedzy, fakultetem, ktory umozliwia
                                                    mu postrzegac fakty z rzeczywistosci. Poczynac racjonalnie znaczy poczynac
                                                    (dzialac) zgodnie z faktamy rzeczywistosci. Uczucia nie sa kognitywnymi
                                                    narzedziami poznania tak wiec to co sie czuje nic nie powie o faktach; powie
                                                    tylko cos o ocenie faktow. Uczucia sa rezultatem oceny wartowsci i powodowane
                                                    sa czlowieka podstawowymi przeslankami, ktore to mozna posiadac swiadomie lub
                                                    podswiadomie a ktore moga byc nieprawdziwe lub prawdziwe. Kaprys to stan
                                                    emocjonalny, ktorego przyczyn sie nie zna i nie zalezy aby znac. A teraz, co
                                                    to znaczy dzialanie pod wplywem kaprysu? Znaczy ze czlowiek dziala jak chodzacy
                                                    trup.( tu uzyla innego zwrotu 'jak Zombie') bez wiedzy z czym ma do sie
                                                    czynienie, czego chce i co chce sie osiagnac lub co motywuje. Znaczy to, ze
                                                    taki Zombie jest w stanie tymczasowego obledu. Czy jest to pelnia zycia? A ja
                                                    uwazam ze z takiej "pelni" moze wyplynac krew.
                                                    PLAYBOY; Czy nalezy ignorowac wszystkie uczucia, emocje i wydalic je z zycia?
                                                    RAND; Oczywiscie, ze nie. Jednak nalezy je umiejscowic w ich nalezytym
                                                    przedziale. Uczucia (emocje, odczucia) sa automatyczna reakcja, automatycznym
                                                    skutkiem czlowieka przeslanek wartosci. Skutkiem jednak nie przyczyna. Nie
                                                    koniecznie musi nastapic starcie sie ani dichotomia (rozdzwiek) pomiedzy
                                                    czlowieka umyslem a jego uczuciami - pod warunkiem, ze zachowa odpowiednia
                                                    relacje. Rozumny czlowiek wie - lub postara sie odkryc - zrodla jego stanu
                                                    emocjonalnego ich podstawowe przeslanki z ktorych pochodza. Jezeli jego
                                                    przeslanki sa zle to je skoryguje. Nigdy on nie bedzie dzialal pod wplywem
                                                    emocji, ktorych zrodel nie zna, znaczenia ktorych nie rozumie. Oceniajac
                                                    sytuacje wie dlaczego reaguje tak a nie inaczej i czy ma racje. Nie ma wiec
                                                    wewnetrznego konfliktu bo jego umysl i jego stan emocjonalny sa zintegrowane,
                                                    jego swiadomosc w doskonalej harmoni. Jego emocje nie sa jego wrogami, sa one
                                                    srodkiem do cieszenia sie zyciem. Jednak jego uczucia nie sa drogowskazem
                                                    (przewodnikiem); drogowskazem jest jego rozum. Ta wspolzaleznosc nie moze byc
                                                    jednak odwrocona. Jezeli czlowiek uzyje emocje jako przyczyne a umysl jako
                                                    pasywny skutek, jezeli bedzie sie kierowal emocjonalnymi stanami i uzyje umysl
                                                    tylko do racjonalizowania czy tez do usprawiedliwiania jakos - wtedy taki
                                                    czlowiek dziala niemoralnie, i skazuje siebie na mizerne zycie, na
                                                    niepowodzenia, na porazki i nic nie osiagnie jak tylko destrukcje - jego wlasna
                                                    i innych.
                                                  • soter_mlodszy Dzień dobry rankiem... 12.12.04, 08:44
                                                    niedziela będzie dla Nas?
                                                  • toja50 Re: Dzień dobry rankiem... 12.12.04, 10:04
                                                    Pozdrawiam serdecznie i niedzielnie, powroconych szczegolnie, przyjemnosci na
                                                    spacerku i do jutra, paaaa!!!
                                                  • naata Re: Dzień dobry rankiem... 12.12.04, 12:34
                                                    Dzień dobry miła F. Brodnico! Pozdrawiam Was serdecznie! ;-)
                                                  • Gość: Niko Re: Dzień dobry rankiem...Dla Toja IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 13.12.04, 00:01
                                                    A ja mowie Toja, ze ziemia brodnicka frajerow i frajerek nie rodzi ha ha ha.
                                                    Zawsze takie odnosilem wrazenie kiedykolwiek bylem w towarzystwie brodniczan.
                                                    Jednak to byly dawne, licealne czasy, bez wzgledu, mile je zawsze wspomninam;
                                                    ciekawi ludzie, ciekawe miasto, ciekawe okolice a zwlaszcza Bachotek, Zbiczno i
                                                    Gorzno. To ostatnie chyba pokrecilem. No i do stolicy niedaleko. Niedaleko do
                                                    Torunia. Niedaleko do Szafarni gdzie Chopin przyjezdzal do wojostwa na wakacje.
                                                    Ciekawe czy tam wciaz odbywaja sie coroczne koncerty? Z Brodnicy niedaleko na
                                                    Mazury, do Gdanska, Gdyni i do Sopotu, do Sierpca do Wabrzezna, do Rypina,
                                                    Lipna i Wloclawka, do Golubia-Dobrzynia gdzie stare zamczysko na wzniesieniu
                                                    stoi. Podobno tam o polnocy straszszszszy. Gdzie odbywaja sie huczne Sylwestry,
                                                    gdzie turnieje rycerskie. Przecie z Brodnicy i do Grudziadza tez niedaleko. Tak
                                                    wiec widze, ze Brodnica moze postulowac o kandydature do Stolicy Polski. A
                                                    dlaczego ma nia byc ciagle ta skorumpowana przez politykow Warszawa? Hmm... A
                                                    ja juz na drzewkach przed domem pozakladalem malenkie, swiateczne swiatelka,
                                                    jest wiec juz ciemno ale swiatelka wywoluja niezwykle przyjemny nastroj.
                                                    Pozdrawiam Toja i zycze przyjemnego tygodnia pracy. Niko
                                                  • naata Re: Dzień dobry rankiem...Dla Niko 15.12.04, 10:40
                                                    No bądź sprawiedliwy Niko, frajerzy i frajerki rodzą się pod każdą szerokością
                                                    geograficzną. Pewnie i w Brodnicy znajda sie jacyś/jakieś he he he he
                                                    Pozdro
                                                  • naata Re: Podręcznikowa wiedza a życie... 12.12.04, 12:29
                                                    Dzięki,Niko, za dalsze tłumaczenie ciekawego wywiadu.

                                                    Trudno o dyskusję w "streszczeniu", temat rzeka, ale chce odnieść się do
                                                    poniższego cytatu;

                                                    ""..Rozumny czlowiek wie - lub postara sie odkryc - zrodla jego stanu
                                                    emocjonalnego ich podstawowe przeslanki z ktorych pochodza. Jezeli jego
                                                    przeslanki sa zle to je skoryguje. Nigdy on nie bedzie dzialal pod wplywem
                                                    emocji, ktorych zrodel nie zna, znaczenia ktorych nie rozumie. Oceniajac
                                                    sytuacje wie dlaczego reaguje tak a nie inaczej i czy ma racje. Nie ma wiec
                                                    wewnetrznego konfliktu bo jego umysl i jego stan emocjonalny sa zintegrowane,
                                                    jego swiadomosc w doskonalej harmoni. Jego emocje nie sa jego wrogami, sa one
                                                    srodkiem do cieszenia sie zyciem. Jednak jego uczucia nie sa drogowskazem
                                                    (przewodnikiem); drogowskazem jest jego rozum. Ta wspolzaleznosc nie moze byc
                                                    jednak odwrocona. Jezeli czlowiek uzyje emocje jako przyczyne a umysl jako
                                                    pasywny skutek, jezeli bedzie sie kierowal emocjonalnymi stanami i uzyje umysl
                                                    tylko do racjonalizowania czy tez do usprawiedliwiania jakos - wtedy taki
                                                    czlowiek dziala niemoralnie, i skazuje siebie na mizerne zycie, na
                                                    niepowodzenia, na porazki i nic nie osiagnie jak tylko destrukcje - jego wlasna
                                                    i innych.""

                                                    Oczywiśćie, zgadzam się z powyższym, ale pozwolę sobie zastosować "wzór" do
                                                    rzeczywistośći...
                                                    Z twierdzenia pani Rand wynika, że wszyscy ludzie powyżej przeciętnej,
                                                    wykształceni, kierujący się logiką i zasadami, powinni byc "normalni" czyli nie
                                                    powinnno być z nimi "kłopotów", ujmując to w wielkim skócie...
                                                    A co mamy? Otóż, najwięcej biedy wyrządza nam głupota tych nieprzeciętnych,
                                                    którym udało się dojść na szczyty, np. władzy. Osiągnęli cel, władzę na d nami
                                                    ale .. nie nad swoimi słabośćiami, skrywanymi dewiacjami w mrocznych
                                                    zakamarkach dusz. Przykłady można monożyć, ale nie o tym teraz,bo chodzi o
                                                    definicję, która przeważnie zawsze nie ma odzwierciedlenia w zwyczajnym życiu.
                                                    Stąd pewnie przekonywujace powiedzenie; "ideałów nie ma"...nawet wśród
                                                    wybitnych jednostek.
                                                    Nie gniewaj się Niko, że wzniosłą dysputę filozoficzna, sprowadzam do poziomu
                                                    gleby, ale to nie moja ignorancja jest przyczyną, to realizm życia, w którym
                                                    biorę czynny udział -jeszcze ;-) Nadzieja jest w przyszłych pokoleniach, które
                                                    w procesie ewolucji poprawią statystyki normalności, byc może przez
                                                    eliminowanie jednostek "nieprzydatnych" do życia nie odpowiadajacych normom i
                                                    definicjom "super ludzi".
                                                    Z natury jestem osoba pogodna i wesołą, ale tez bardzo przekorną... ;]]]
                                                    Pozdrawiam serdecznie, Niko, życze miłej niedzieli.


                                                  • Gość: niko Re: Podręcznikowa wiedza a życie..Niko odpow. IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 12.12.04, 18:55
                                                    Witaj Naata, dzieki za zyczenia, rzeczywiscie niedziela zapowiada sie
                                                    przyjemnie. Bede wyciagal reszte swiatelek i okrecal je na drzewkach/choinkach
                                                    i krzakach przed domem... Boze jak jak lubie nastroj swiateczny w miescie, w
                                                    radiu w TV, miliardy swiatelek na domach, w instytucjach, wszedobylskie reklamy
                                                    a zwlaszcza niezwykle zyczliwa, benewolentna myzka. Niby swiateczna ale wcale
                                                    nie o nastroju koled, komercjalna raczej i pelna radosci. Chrystusa z cierniami
                                                    na glowie zlanej krwia przybitego brutalnie do krzyza, wcale sie nie widzi co
                                                    zauwazyl przyjezdny ksiadz z Polski i nad tym lamentowal na polonijnym radiu,
                                                    ze to ciezki grzech bo zamiast ludzie cierpiec wraz z Chrystusem droge
                                                    krzyzowa to oddaja sie poganskiemu szalowi zakupow, smiechow i wydawaniu
                                                    pieniedzy. Wiec zatelefonowalem do ksiedza po audycji i powiedzialem mu, ze
                                                    wlasciwie Boze Narodzenie to poganskie swieto starozytnego Rzymu, tak silnie
                                                    tkwiace w tradycjach Rzymian, ze nawet juz w chrzescijanskim Rzymie ciagle to
                                                    swieto hucznie obchodzono. Dlatego tez kosciol wiedzial, ze tej tradycji sie
                                                    nie wykorzeni wiec przesunal date ukrzyzowania do tego poganskiego swieta.
                                                    Jednak najbardziej sie Boze Narodzenie zaczelo komercjalizowac w 19 wieku, w
                                                    czasie Rewolucji Przemyslowej, kiedy to sie jakosc i dlugosc zycia zaczely
                                                    polepszac a dobra zaczely zalewac rynki..... Ale nie o tym chcialem pisac.
                                                    Mowisz o wyksztalconych, ktorzy rzadza polskim krajem. Gdyby wyksztalcenie
                                                    gwartantowalo kondukt postepowan to ZSRR bylobo kraina mlekiem i miodem plynaca
                                                    i przykladem prawdziwej wolnosci. A zobacz do czego ten narod doszedl. Bogaty w
                                                    zasoby naturalne kraj doprowadzili najpierw do moralnej a co za tym do
                                                    materialnej ruiny, doprowadzil ich do tego system, ideologia, ktora spoczywala
                                                    na zupelnie zlych przyslankach, ktorych nikt nie staral sie sprawdzic, no moze
                                                    bylo kilku a moze i wiecej ale podostawali wyroki albo spedzili zywot na
                                                    syberii. To samo bylo z Nazistami, przeciez Hitler mial do dyspozycji
                                                    najbardziej wysksztalconych ludzi a obozami zaglady zarzadali czesto Niemcy z
                                                    doktoranckimi tytulami. Jeszcze jeden przyklad Albert Einstein, wybitny
                                                    naukowiec, ktory uciekl z Niemiec do USA i tu wypisywal to co praktykowali
                                                    komunisci "ekonomiczna anarchia kapitalitycznego spoleczenstwa jest, moim
                                                    zdaniem, prawdziwym zrodlem, zla", dalej "Ta okaleczona
                                                    jednostke uwazam z najwieksze zlo kapitalizmu". "Jestem przekonany, ze istnieje
                                                    tylko jeden sposob na wyelinowanie tego smiertelnego zla tj. poprzez
                                                    ustanowienie Socjalistycznej ekonomi wraz z systemem edukacyjnym o orientacji w
                                                    kierunku socjalnych celow" itd.itp Jest to fragment z jego prelekcji na
                                                    uniwerkach amerykanskich zebrany w ksiazce pt. "Idee i opinie" Albert Enstein
                                                    (orginalny tytul Ideas and Opinions). Co nam te slowa Alberta przypominaja????
                                                    Tak wiec Naata, wyksztalcony czlowiek moze miec jeszcze bardziej porabane w
                                                    glowie, jak mieli Chinczycy, Rosjanie, polskie elity rzadowe rowniez, ktore to
                                                    wyksztalcenia moga doprowadzic do jeszcze wiekszej dewastacji kraju. Wiec
                                                    watpie, czy slepe posylanie dzieci na polskie uniwerki wplynie na inny tok
                                                    myslenia. Wiem ze np. bardzo modna jest w Polsce ekonomia brytyjskiego Johna
                                                    Meynarda Keynesa. Ta ekonomia rowniez sie zachwycali sie Amerykanie w latach 60
                                                    i 70 siatych a zwlaszcza pod egida prezydenta Cartera, kompletnego socjalisty.
                                                    Publikacje i podreczniki Keynesa trudno sie czyta bo nafaszerowane
                                                    najrozniejszymi, malo zrozumianymi schematami a zwlaszcza statystykami. Wiec
                                                    ekonomista ten uwazal, ze wojny i znieszczenia prowadza do zrywu ekonomicznego.
                                                    Rewolucje bolszewicka okreslal jako "prawdziwe laboratorium zycia" Hitlera tez
                                                    podziwial i twierdzil, ze jego ekonomia najlepiej sie sprawdzilaby w
                                                    Nacjonalistycznych Niemczech. Wiem, ze Keynes mial ladna wille i jakos jej nie
                                                    niszczyl aby mu sie zycie polepszylo. Iflacja w/g niego prowadzi rowniez do
                                                    rozkwitu gospodarczego i tych bzdur ucza tera na polskich uczelniach.
                                                    Amerykanska gospodarka w latach 60 tych zaczela upadac a za Cartera byl zupelny
                                                    zastoj, dopuki tych Keynesowsich szalenstw w gospodarce nie powyplenial
                                                    prezydent Reagan tj. po prostu obnizal podatki, likwidowal inflacje wraz z
                                                    deregulowaniem gospodarki jednoczesnie zwiekszyl wydatki na zbrojenie. W silne,
                                                    gotowe do obrony i gotowe do obronnego ataku panstwo swiatowy kapital zaczal
                                                    inwestowac. I zawsze tak jest jak sie w historie spojrzy. Slaba militarnie
                                                    Ameryka, jak za Cartera - kapital swiatowy z USA odplywal, co prowadzilo do
                                                    jeszcze gorszej sytuacji gospodarczej. Efekty polityki Reagana oddziedziczyl
                                                    Bill Clinton, ktory zaczal demoralizowac i zmiejszal wydatki na nowoczesne
                                                    zbrojenia, zwiekszac podatki i wprawadzac nowe regulacji. Juz pod koniec jego
                                                    drugiej kadencji gospodarka upadala i taka odziedziczyl Bush. Clinton zaniedbal
                                                    zupelnie CIA i FBI rowniez, dlatego tez za jego rzadow zaczely sie rozne
                                                    terrorystyczne przedsiewziecia na a pozniej juz za Busha najwiekszy
                                                    terrorystyczny atak. Tak wiec wszedzie mozna sie dopatrzyc jak prawo Naturalne
                                                    prawo przyczyny i skutku funkcjonuje na dobr lub na zle. Wysylajac mlodziez na
                                                    studia trzeba sie dobrze zastanowic nad programami uczelni, jezeli, jak
                                                    piszesz, w nich ma byc nadzieja. I nawet tutaj w USA slysze czeste wciaz te
                                                    tradycyjne polonijnych cioc i babc "pamietaj tylko mi sie ucz" albo "bo prosze
                                                    pana nauka, nauka jeszcze raz nauka" ale jaka nauka? " no jak to jaka? Nauka i
                                                    juz" Pozdrowionka Naatka dla Ciebie jak i dla reszty Forumowiczow i nie wiem
                                                    ale jaks ciagle kojarzy mi sie naatka z nitka ha ha ha. Do milego. Niko
                                                  • soter_mlodszy Re: Podręcznikowa wiedza a życie..Niko odpow. 12.12.04, 19:12
                                                    Gość portalu: niko napisał(a):

                                                    [...] Wysylajac mlodziez na studia trzeba sie dobrze zastanowic [...] nad
                                                    programami uczelni, [...] ale jaka nauka? [...]

                                                    oczywiście ta!, jak najbardziej idealistyczna!;-)))
                                                  • Gość: niko Re: Idealizm/Sotar/Niko IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 12.12.04, 21:52
                                                    To za lezy soter co sie rozumie przez idealizm, Rand byla raczej realistka,
                                                    owszem miala te swoje wypracowane , wzorce jak to ona mowi generalnie do zycia
                                                    opartego na sprawdzonych przeslankach. Jednak ona unikala pojecia Idealizm w
                                                    kontekscie zycia, sama tez w zyciu popelniala bledy, jednak starala sie je
                                                    korygowac i wlasnie jej o to chodzi, zeby bledy poprawiac i dalej cieszyc sie
                                                    zyciem bo w sumie te bledne decyzje uderzaja najbardziej bolesnie w tego, ktory
                                                    je popelnia. A "idealna" nauka wlasnie zeby byla praktyczna i oparta na na
                                                    prawie przyczyny is kutku. Wlasnie historia tak powinna byc nauczana.
                                                    Przewaznie to uczono nas najrozniejszych dat no i to ze kapitalizm nic nie
                                                    warty a komunizm idealem raju na ziemi. I wydawaloby sie, ze te przegrane nauki
                                                    ogolnego dobra jak sie nie sprawdzily to sie je powinno eleminowac i unikac.
                                                    Alez gdziez tam. I ruscy znow szukaja tego zbiorowego szescia, czyli
                                                    posozytowania jednych na drugich a i w Polsce ile socjallistow. I znow wydaje
                                                    mi sie, ze jak wyjdzie kandydat na nowego prezydenta Polski i jak zacznie
                                                    obiecywac, ze nam sie wszystko za darmo nalezy jak np. edukacja, obowiazkowe
                                                    wakacje, rozne zasilki, darmowy komputer pod strzechy, telewizor plazmowy to
                                                    gwarantuje Ci sotar, ze facet ma wygrane na bank wybory. A ze niespelni
                                                    obietnic, to juz nie wazne, wazne ze ma wladze, chyba, ze wybory wygra wybitny
                                                    maz stanu, laureat nagrody Nobla Lech Walesa to wtedy nasz kraj bedzie rosl w
                                                    sile co zjedna nasz narod w jedna braterska sile a wtedy bedziem spiewac nasz
                                                    hymn narodowy " bo wszyscy Polacy to jedna rodzina" tam tam taaam, tam tam
                                                    taaaam. Wtedy na Lechu wyprawi kazdemu po Uniwersytecie a i prelekcje bedzie w
                                                    nich wyglaszal, jak wyglaszal na amerykanskich. Wspomnialem o Rand i o
                                                    idealizmie. Jednak jak sie mowi o idealizmie to przewaznie ma sie Soter na
                                                    mysli w kategoriach filozoficznych a przewaznie o idealizmie platonskim i
                                                    kantowskim. Bo wszagze to Platon twierdzil, ze czlowiek nie jest w stanie
                                                    zobaczyc idealnego trojkata, kwadratu, idealnego drzewa kamienia idealnego
                                                    czlowieka, generalnie idealnych form bo do tego potrzene jest w/g Platona
                                                    wyzsze umyslowego wtajemniczenie. A i owszem bedzie sie dazylo do tych
                                                    wtajemniczen studiujac w seminariach i bedzie sie tym bardziej wtajemniczonym
                                                    im wyzsze religijne stanowiska bedzie sie otrzymywalo. Tak wiec najwyzsze
                                                    wtajemniczenie jezeli chodzi o tajemnice idealnego czlowieka - Boga posiada
                                                    jedyna swieta osoba na tej planecie tj. papiez. Na platonskiej filozofi
                                                    spoczywa cala filozofia chrzescijanska. Trzeba jednak zdawac sobie sprawe, ze
                                                    Platon tworzyl i zyl w okresie greckiego Kultu Rozumu i tez musial sie liczyc z
                                                    atmosfera ciaglege argumentowania, dyskusji, dialogow, dowodow itp. Natomist
                                                    Emanuel Kant skazal rozum na manowce. Jego idealizm byl niezwykle wyrafinowany.
                                                    Kant byl profesorem filozofi na uniwersytecie w pruskim Krolewcu i kiedy
                                                    Amerykanie celebrowali zwyciestwo nad Anglikami 4 Lipca
                                                  • Gość: Niko Re: Idealizm/Sotar/Niko CDalszy IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 12.12.04, 22:54
                                                    I kiedy Amerykanie celebrowali zwyciestwo nad Anglikami 4 Lipca 1776 roku w tym
                                                    czasie mieszkancy pruskiego Krolewstwa z napieciem spogladali na drzwi domu w
                                                    ktorym mieszkal Emanuel Kant. Dokladnie co do minuty profesor Kant otwieral
                                                    drzwi i udawal sie na uczelnie gdzie wykladal filozofie. Na wykladach miedzy
                                                    innymi omawial arhitekture Londynu i Paryza z super dokladnoscia. Kiedy sie
                                                    jeden ze studentow zapytal profesora; "Mistrzu jak Mistrz moze znac tak
                                                    dokladnie Paryz i Londyn jak przeciez Mistrz nie wyjezdzal dalej od Krolewca
                                                    jak 15 kilometrow?" Na to profesor " Tak, wlasnie tak jest. Nie wyjezdzalem
                                                    niegdy aby sobie niezaklocic idealnego porzadku swiata, porzadku Londynu, czy
                                                    Paryza. Czyli platonska i kantowska nadswiadomosc nie ma nic wspolnego z
                                                    otaczajaca nas rzeczywistosc. Generalnie to na tym Sotar polega platonski i
                                                    kantowski Idealizm, jednak doradzam, niewarto czasu poswiecac obydwom. Kant
                                                    pisze strasznie zawile, tak jak by chcial wykantowac i wykantowal bo dal
                                                    podstawy do "do nowych rzeczywistosci" tj. do faszystowski nadrzeczywistosci
                                                    Narodowego Socjalizmu jak i do nadrzeczywistosci Komunizmu. Zajrzyj na programy
                                                    polskich uniwerkow to zobaczysz jak tam Kant jest wciaz czczony, nauczany,
                                                    studiowany. A kiedys czytalem w gazecie Wprost, przed laty jak satyryk
                                                    Majewski napisal wierszyk, ktorego tylko fragmenty pamietam: Niby Niebo
                                                    gwiazdziste nad nami........ I sie pytam z glupia franta czy w polskiej
                                                    konstytucji Prawo czy Kant? Z pozdrowieniami. niko
                                                  • Gość: niko Mniejszosci sexualne- do anaiss IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 12.12.04, 23:07
                                                    Wyobrazam sobie anaiss jaka jest wciaz nietolerancyjna sytuacja w kraju,
                                                    chociaz widze rozne polskie czaty gdzie te mniejszosci sie towarzysko
                                                    udzielaja. Tutaj w USA moze nie chodzi o tolerancji jak o "dbanie o swoj wlasny
                                                    interes", jak to sie z amerykanska mowi, " Mind your own business. Tylko
                                                    widzisz anaiss, ze jak mniejszosci organizuja sie w dosyc znaczna sile to
                                                    zaczynaja sie przeginac to zagadnienie do przesadnym rozmiarow. Domagaja sie w
                                                    programach i podrecznikach szkolnych, zeby nauczano, ze homosexualizm jest
                                                    normalnym i zdrowym zachowaniem a nawet zaczeto nauczac nastolatow i mlodszych,
                                                    ze stosunki ludzi ze zwierzetami trzeba tez akceptowac jako normalne. Z
                                                    pewnosci i mniejszosci sexualne zachowuja sie czesto przyzwoiciej od
                                                    wiekszosci. Jednak niezawsze. Geje pografia robic istne dosyc wulgarne
                                                    ekspresje i to sie rodzicom niepodoba. Sluby, i domaganie sie malzenskich
                                                    przywilejow, czyli znow doli od panstwa. Dlatego ja tak zawsze bylem
                                                    zwolennikiem limitowanego rzadu, ograniczajacego sie do obronnosci kraju jak i
                                                    obywatela czyli silna, nowoczesna armia jak i silny, sprawny aparat policyjny
                                                    oraz obiektywne sady. Tak wiec najbardziej odpowiada mi org
                                                  • Gość: Niko Re: Mniejszosci sexualne- do anaiss IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 12.12.04, 23:40
                                                    Tak wiec najbardziej odpowiada mi orginalna intencja amerykanskiej Konstytucji
                                                    gdzie rzad ma scisle okreslona role bez ingerowania w sprawy gospdarki jak i w
                                                    sprawy osobiste obywateli. Rowniez jestm zwolennikie prywatnej edukacji jednak
                                                    posylajac dziecko do prywatnej szkoly rodzice nie powinni jednoczesnie placic
                                                    podatkow na publiczna edukacje i wybiora sobie taka szkole gdzie program
                                                    bedzie dla nich odpowiedni. Takie sa nastroje w USA i coraz wiecej powstaje
                                                    prywatnych szkol a zwlaszcza tzw. Home Schooling, czyli Domowych Szkol. Polega
                                                    to na tym, ze rodzice wynajmuja sale, wynajmuja nauczycieli a nauczyciele
                                                    korzystaja z doskonalych programow komputerowych dla kazdego przedmiotu.
                                                    Okazuje sie, ze dzieci po szkolach domowych dostaja sie na uczelnie o duzych
                                                    wymaganiach i sobie tam dobrze daja rade. Co wiecej, roczna edukacja takiego
                                                    ucznia wynosi w granicach 5-6 tysiecy dolarow a publiczna edukacja kosztuje
                                                    panstwo, co ja mowie, przeciez podatnika, juz przeszlo 15 tysiecy dolarow w
                                                    Stanach. Dzieki za cieple pozdrowionka a i nawzajem. Niko
                                                  • Gość: Niko Playboy- wywiad CD/praca-romatnyczna milosc IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 13.12.04, 05:49
                                                    PLAYBOY;Zgodnie z pani filozofia, praca i osiagniecia sa najwazniejszym celem
                                                    zycia. Czy uwaza pani amoralnych tych ktorzy znajduja wieksze wypelnienie i
                                                    cieplo przyjazni i rodzinnych powiazaniach.
                                                    RAND:Jezeli umieszczaja przyjazn i rodzinne powiazania ponad ich produktywna
                                                    prace, tak,wtedy sa amoralni. Przyjazn, zycie rodzinne i ludzkie stosunki nie
                                                    sa pierwszenstwem w zyciu czlowieka. Czlowiek, ktory umiesci innych przed jego
                                                    wlasna tworcza praca, jest emocjonalnym pasozytem; ale jezeli umiesci jego
                                                    prace jako w pierwszej kolejnosci to nie nastapi konflikt pomiedzy jego praca a
                                                    jego cieszeniem sie ludzkimi stosunkami (towarzyskim zyciem)
                                                    PLAYBOY;Czy uwaza pani,ze kobieta i mezszczyzna powinni organizowac ich zycie
                                                    wokol pracy- a jezeli tak, to wokol jakiej pracy?
                                                    RAND; Oczywiscie. Uwazam, ze kobieta jest rodzajem ludzkim.To co jest
                                                    odpowiednie dla mezszczyzny jest odpowiednie tez dla kobiety. Podstawowe
                                                    pryncypia sa takie same. Nie bede tu probowala przypisac jaki rodzaj pracy ma
                                                    kobieta wykonywac ani tez jaki mezszczyzna.. Nie ma szczegolnych prac, ktore
                                                    sa specjalnie feministyczne. Kobiety moga wybrac prace zgodnie z ich celami i
                                                    przeslankami w taki sam sposob jak mezszczyzni.
                                                    PLAYBOY; Czy pani zdaniem kobieta jest amoralna, ktora wybierze poswiecanie sie
                                                    dla domu i rodziny zamiast dla kariery?
                                                    RAND; Nie amoralna- powiedzialabym, niepraktyczna, poniewaz dom niemoze byc
                                                    praca na caly etat z wyjatkiem kiedy sa dzieci. Jednakze, jezeli ona chce
                                                    zalozyc rodzine i chce aby to bylo jej kariera, przynajmniej na jakis czas, to
                                                    bedzie odpowiednim - jezeli ona podejdzie do tego jako do kariery, to jest,
                                                    jezeli bedzie studiowala ten przedmiot, jezeli zdefiniuje pryncypia i
                                                    dyscypline za pomoca ktorych wychowa dzieci, jezeli podejdzie do tego w
                                                    intelektualny sposob.Jest to bardzo odpowiedzialne zadanie i bardzo wazne, ale
                                                    tylko kiedy podejdzie sie do tego naukowo nie tylko jako emocjonalne
                                                    zaangazowanie.
                                                    PLAYBOY;Gdzie, powiedzialaby pani, powinna romantyczna milosc miescic sie w
                                                    zyciu osoby racjonalnej, ktorej jedyna napedowa pasja jest praca?
                                                    RAND;Jest to jego najwieksza nagroda. Jedynym czlowiekiem, ktory jest w stanie
                                                    doswiadcznyc glebokiej,romantycznej milosci jest czlowiek motywowany pasja jego
                                                    pracy - poniewaz milosc jest wyrazem samooceny, naglebszych wartosci
                                                    charakterow kobiety i mezczyzny. Zakochujemy sie w osobie,ktora podzila te
                                                    wartosci. Jezeli czlowiek nie ma wyraznie zdefiniowanych wartosci i nie ma
                                                    moralnego charakteru, nie bedzie w stanie docenic innej osoby. W tym wzgledzie
                                                    chcialabym zacytowac zdanie z mojej ksiazki "The Fountainhead" "Aby
                                                    powiedziec 'ja kocham cie'najpierw trzeba umiec wypowiedziec Ja"
                                                    Niko uffffffffff... Z tego wynika, ze chyba jeszcze nikt z nas nie przezyl
                                                    prawdziwie glebokiej milosci, wiec przyszlosc wciaz przed nami ha ha ha.
                                                    Pozdrawiam. Niko
                                                  • Gość: naata Re: Playboy- wywiad CD/praca-romatnyczna milosc IP: *.internetdsl.tpnet.pl 13.12.04, 12:52
                                                    Witam słonecznie Forumków! Pozdrawiam serdecznie, ja zawsze ;)

                                                    Z nieukrywana ciekawością przybywam poczytać FB ;) Nie zawiodłam się, Niko
                                                    znowu porusza arcyciekawy temat. ;-)

                                                    Tym razem zgadzam się z panią Rand i z podsumowaniem Nika ;-)
                                                    Bardzo rzadko ludzie dobierają się świadomie i szczęśliwie, szczególnie ci
                                                    zawiązujący związki w bardzo młodym wieku, kiedy to, nie ma się doświadczenia w
                                                    subiektywnej ocenie partnera,i najczęściej najważniejsze są płomienne uczucia,
                                                    czego? No każdy wie he he he Pewnie dlatego tyle rozczarowań, rozwodów i
                                                    wiecznych poszukiwań "prawdziwej miłości" i mądrego partnera/ki... której, tak
                                                    naprawdę, chyba nie ma..a i z mądrością tez jest różnie, jak wiemy i dyplomy
                                                    nie są gwarancją, czasem nawet, zdrowego rozsądku .. No tak, ale to już inna
                                                    bajka lub beczka ;))
                                                    Wrócę do temaów, Niko, mam trochę mało czasu na spokojne pisanie, szczególnie o
                                                    tej porze ;-) Do wieczora zatem. Pozdrówki i miłego dnia!
                                                  • toja50 Re: Playboy- wywiad CD/praca-romatnyczna milosc 13.12.04, 17:56
                                                    Pozdrawiam w ten pamietny dzien i sie ciesze, ze tutaj jest jak jest,
                                                    poprostuuuuuu!
                                                  • Gość: niko Witaj Toja IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 13.12.04, 18:52
                                                    Witaj Toja. No w koncu chyba zaczyna sie prawdziwa zima. Wczoraj wieczorem
                                                    wichura zimnego wiatru a dzisiaj siarczysty mrozny poranek. I tylko wygladac
                                                    kiedy spadnie nam puszysty sniezek. W sklepach szal zakupow, swiateczna, wesola
                                                    muzyczka a miasta i przedmiescia ozdobione miliardami swiatelek. Co roku, coraz
                                                    wiecej. Te wszystkie ozdoby choinkowe sa tak taniutki i sie zastanawialem komu
                                                    by sie oplacalo tutaj robic swiatelka po 3 dolary za jeden zestaw? No tak ale
                                                    tam wszedzie na pudelkach made in China, albo Thailand, czy tez Mexico. I kto
                                                    tutaj traci? A no nikt kazden zadowolony bo i konsumer ma tani produkt a i
                                                    Chinczyk, czy Meksykanin sie cieszy, ze ma prace. Amerykanin sie cieszy, ze ma
                                                    dobre produkty spozywcze made in Poland i wcale nie tansze od made in USA bo
                                                    jakoscia dorownuja, czesto przewyzszaja a jak nie to sa po prostu o innym
                                                    mniam, mniam smaku. Nawet widac juz sporo paprykarzu szczesinskiego w puszkach,
                                                    czyli makreli w ostrym, pomidorowym, afrykanskim sosie wszystko wymieszane z
                                                    ryzem a przyprawa do tego to ostry afrykanski pieprz, zupelnie podobny do,
                                                    czerwonej papryki. Jednak najbardziej z Polski pamietam lina. Zidentyfikowalem
                                                    chyba wszystkie istniejace ryby na kontynecie amerykanskim i odpowiedzniki ich
                                                    nazw w jezyku polskim. Jednak lina tutaj nie ma. A takie smacznie serwowano
                                                    flaczki z lina w bydgowskiej Orbisowej, tak sie chyba nazywal ten stary hotel,
                                                    gdzie tramwaj od dworca skrecal pod ostrym katem w prawo. Smazony lin, albo
                                                    karas, ktorego tutaj tez nie ma, smakowaly wyjatkowo dobrze. Jest wiele innych
                                                    ryb jak tlusta sieja, ktora wyglada jak duza, dwukilowa ploc, albo wedzone
                                                    sielawki, jak z Rucianego na Mazurach. Hodowlany catfish, czyli sumik zalewa
                                                    rynki podobny w smaku do wegorza ale duzo smaczniejszy, mozna go kupic jako
                                                    fileta bez skory i osci, albo w calosci, albo tez pokrojonego w dzwonkach. A
                                                    poniewaz w hodowlach karmiony jest kukurydziana pasza wiec wogole nie pachnie
                                                    ryba w czasie smazenia czy gotowania. Mozna kawalki filetow dodawac do
                                                    warzywnej zupki, do roznych zup, grzybowych, rosolow, gularzy, piec go na grylu
                                                    bo jest tlusty, mozna z sumika hodowlanego cuda kulinarne wyprawiac. No i ta
                                                    zlocista Sieja z Jeziora Supperior. Jedyna w swoim rodzaju, tlusta, panierowana
                                                    w rozbitym jajku i w bulce tartej. Sieja z kanadyjskich rzek jest inna, chuda,
                                                    mniejsza i nie smakuja az tak dobrze. Albo filety z okonia, czy tez z sandacza.
                                                    Szczupaka uwaza sie tutaj za chwast rybi jak i dzikiego karpia. Wedzony albo
                                                    swiezy losos hodowlany w fiordach norweskich, ktory napewno i do Polski jest
                                                    tez exportowany i tylko, aby pieniedzy wystarczylo na te wszystkie lakocie a do
                                                    tego kalifornijskie winka, lub australijskie, wloskie, czy nawet niemieckie
                                                    reslingi. Otwarte dla exportu/importu granice dla ludzi, dla ludzi moja mosci
                                                    Wacpanno a nie zamykanie tych granic dla nadrzednych, politycznie idealow. No
                                                    tak... Polska niedlugo bedzie czescia EU. Sam nie wiem czy bedzie rodakom
                                                    lepiej w Uni Europejskiej czy tez lepiej oddzielnie. Sa rozne glosy, rozne
                                                    zapatrywania, poglady. Przewaznie mlodziez wypowiada sie za. Starsze pokolenie
                                                    trapia obawy, ze Polska juz nie bedzie Polska, ze nam Niemiec ziemie pozabiera,
                                                    albo ze sasiadem moze byc Niemiec Holender czy Francuz. A przecie w historii
                                                    polskiej nieraz juz tak bywalo a zwlaszcza gdy Polska byla potega gospodarczo-
                                                    militarna, chetnie sie w Polsce osiedlali kupcy z roznych krajow, jak i wyzsza
                                                    klasa. Kiedys czytalem w starych zapiskach angielskich, ze przez port W Rewalu
                                                    eksportowano do Angli material militarny gdzies w 1500 tnym roku. Byly to z
                                                    grubsza wstrugane drzewce (staves) z tatrzanskich drzew cisow, ktore obecnie
                                                    pod ochrona a z ktorych to angielscy rzemieslnicy wyrabiali slynne bojowe luki
                                                    dlugie dla angielskiej armi, angielskich lucznikow tzw yewmen (lucznicy) jew
                                                    (cis). Zycze przyjemnych i owocnych zakupow swiatecznych. Niko
                                                  • Gość: niko Playboy- wywiad CD/praca-romatnyczna milosc nr.2 IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 14.12.04, 01:42
                                                    PLAYBOY;Utrzymuje pani, ze wlasne, osobiste szczescie jest najwazniejszym celem
                                                    i ze poswiecanie sie jest amoralne. Czy to dotyczy rowniez milosci jak dotyczy
                                                    pracy?
                                                    RAND;Dotyczy to milosci bardziej niz czegokolwiek, to znaczy ze osoba ktora sie
                                                    kocha jest wielka, osobista, egoistyczny waznoscia dla pelni zycia. Gdyby sie
                                                    bylo nieegoistycznym to by znaczylo, ze sie nie czerpie zadnej osobistej
                                                    przyjemnosci lub szczescia z towarzystwa i obecnosci osoby, ktora sie kocha, i
                                                    ze tylko jest sie motywowanym przez altruistyczne wspolczucie dla osoby, ktora
                                                    pragnie byc kochana. Nie musze tu podkreslac, ze nikt niebylby zadowolony, czy
                                                    zaakceptowal koncept tego rodzaju. Milosc nie jest samoposwiecaniem sie, ale
                                                    glebokim zapewnieniem wlasnych potrzeb i wartosci. Kocha sie kogos dla potrzeb
                                                    wlasnego szczescia i to jest wlasnie najwiekszym komplementem, najwiekszym
                                                    atrybutem jakim obdaza sie ukochana osobe.
                                                    PLAYBOY; Odrzucila pani purytsnkie pojecie, ze milosc fizyczna jest brzydka lub
                                                    Zlem; a jednoczesnie pisala pani,ze "Slepe pragnienie, niewybiorcze pograzanie
                                                    sie sa mozliwe tylko dla tych, kotrzy uwazaja sex i siebie samych jako Zlo."
                                                    Czy ma to znaczyc, ze wybiorcze, selektywne pograzanie sie w sex praktykach
                                                    jest moralne?
                                                    RAND; Powiedzialabym, ze selektywne i wybiorcze zycie seksualne nie jest
                                                    pograzaniem sie. Okreslenie "pograzac sie" odnosi sie do przedsiwziec branych
                                                    lekko i przypadkowo. Uwazam, ze sex jest jednym z najbardziej waznych aspektow
                                                    zycia i dlatego nie wolno traktowac sexu trywialnie i przypadkowo. Stosunki
                                                    sexualne sa nalezyte(odpowiednie) tylko na gruncie najwyzszch wartosci jakie w
                                                    czlowieku mozna znalezc. Sex nie powinien byc niczym innym jak tylko reakcja na
                                                    wartosci. I dlatego wlasnie uwazam kontakty sexualne przypadkowe jako
                                                    niemoralne.
                                                    PLAYBOY; Czy to znaczy, pani zdaniem, ze stosunki seksualne powinny dotyczyc
                                                    tylko malzonkow?
                                                    RAND; Nie koniecznie. Sex powinien angazowac tylko powazne stosunki. ....Ale o
                                                    tym nastepnym razem. Z pozdrowieniami. niko
                                                  • Gość: niko Playboy- wywiad cd/romatnyczna milosc nr 3 IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 14.12.04, 05:22
                                                    PLAYBOY;Czy uwaza pani, ze w sex powinny sie angazowac tylko malzonkowie?
                                                    RAND: Niekoniecznie.Sex powinien angazowac tylko powazne zwiazki. A czy te
                                                    zwiazki sa malzenstkie czy nie to juz zalezy od kwesti, ktora zalezy od
                                                    okolicznosci i kontekstu zycia dwojga kochajacych sie. Uwazam malzenstwo jako
                                                    bardzo wazna instytucje, ale wtedy jest wazna gdy dwoje ludzi zalazly osobe z
                                                    ktora pragna spedzic reszte ich zycia. - kwestia ktorej ani kobieta ani
                                                    mezszczyzna nie moga byc automatycznie pewni. Kiedy jest sie pewnym, ze wybor
                                                    jest ostateczny, wtedy malzenstwo, oczywiscie, jest pozadanym stanem. Jednak to
                                                    nie znaczy, ze kazde zwiazki oparte na mniej niz calokowitej pewnosci sa
                                                    niewlasciwe. Mysle, ze kwestia stosunkow malzenskich, czy tez niemalzenskich
                                                    zalezy od wiedzy i pozycji dwojga ludzi zaangazowancyh i powinna byc
                                                    pozostawiona im samym. Obydwa sa moralne pod warunkiem, ze sa powaznie
                                                    traktowane i na zasadzie wartosci.STOP To tyle wywiadu na dzisiejszy wieczor
                                                    do poczytania sobie juterkiem. Mam nadzieje, ze sie Wam wszystkim smacznie spi
                                                    kiedy ja zaczynam wieczorowe zycie i tylko sie obawiam, czy tym wywiadem nie
                                                    robie wiecej zla niz dobra. No bo moze byc i taki scenariusz, ze nagle slodkie
                                                    brodniczanki, po przeczytaniu Miss Rand wypowiedzi, zastanowily sie, zrobily
                                                    manicury pedicury oko, wlos, puderek, bizuteria,zapachy modne szpileczki, biust
                                                    do gory, sylwetka jak nalezy, obejrzaly sie w domowym zwierciadle i nagle
                                                    zrozumialy..... O Qurnaaaaa, przecie jam naprawde warta grzechu jako kobieta
                                                    fizycznie o dobrym wygladzie, intelektualnie o przyzwoitej inteligencji,
                                                    niezaleznym charakterze a ten,.... ten,.... przez tyle lat traktowal mnie jak
                                                    g......To ja tyralam przez tyle lat sie dla niego poswiecalam a ten nawet mi
                                                    zadnego komplementu przyzwoitego niekupil a tylko dozyna tego starego
                                                    volswagena, gniezdzi mnie i dzieci w dwoch pokojach z kuchnia a gdyby mnie
                                                    naprawde kochal to zrobil wszystko, inaczej by zycie i prace zaplanowal, dalby
                                                    z siebie wszystko abysmy zyli na wyzszym materialnie poziomie. Uffff... I tak
                                                    moze byc. Jednak trzeba na brodniczan patrzec tez pod innym katem, przecie i
                                                    ich sytuacja w obecnych po prl-owskich realiach nie jest latwa. Czasami muru
                                                    glowa nieprzebijesz, jak to sie mowi, a prawdziwa milosc powinna trwac, bez
                                                    wzgledu na ups and downs, czyli bez wzgledu na dobre i bez wzgledu na zle
                                                    czasy. Zycie to nie je bajka, zycie to niezwykle kompleksowa sprawa a moze
                                                    lepiej, zlozona sprawa. Zawsze w chwilach zwatpienia najlepiej cofnac sie do
                                                    wspomnien, pewnie ze one materialnie nie pomoga ale z pewnoscia duchowo pomoga
                                                    odnalezc dawne te dobre wartosci na dobrych przeslankach od ktorych zaczelo sie
                                                    nie tylko zycie we dwoje ale tez i przybylo zycia, jednego dwoje a moze i
                                                    wiecej. Czy nie sa to najslodsze konsekwencje tego co bylo a nie jest a moze
                                                    wciaz jest, tylko, ze wlozene do zachowanka na przetrwanie he he he. I o
                                                    qurnaaaaa...., lapie sie na tym, ze gadam do Was juz tera jak troskliwy ksiadz
                                                    z brodnickiej ambony ha ha ha. Nie wiem czemu ale zawsze lubie gadac z
                                                    duchownymi i to niezaleznie jakiego wyznania mojzeszowego, islamskiego,
                                                    katolickiego albo protestanckiego. Zycze przyjemnego polowania za prezencikami
                                                    dla najdrozszych. Niko
                                                  • soter_mlodszy Nauka/Kant...odpowiedź koledze Niko............... 13.12.04, 18:51
                                                    Witam w grudniu...
                                                    Hm..., co do nauk, to jest jedna moja faworyta matematyka.
                                                    Nie interesują mnie nauki spekulatywne, ani inne i o mglistych walorach
                                                    poznawczych, gdzie empiria jest sprawdzana na żywym organiźmie świata bądź
                                                    człowieka. Wiem, ze takowe istnieć muszą, ale od nich stronię!;-)
                                                    Co do Kanta...! Akurat dażę go sympatią! Dobrze, że wywołałeś go do tablicy, bo
                                                    akurat w tym roku przypada 200-setna rocznica jego śmierci!...Tytuł rozprawy
                                                    magisterskiej dotyczyła "Natury ognia"..., a liczba przdmiotów przez niego
                                                    wykladanych byla imponujaca: matematyka, fizyka, logika, metafizyka, etyka,
                                                    geografia, antropologia, mineralogia. Po 40-stce, zmienia swój charakter. Po
                                                    towarzyskim okresie życia, podąża drogą maksym. Stwarza je tylko li wyłącznie
                                                    dla siebie, jest w nich nieugięty. Samodyscyplina charakteryzuje jego jestestwo!
                                                    Wstawał o 5 rano. Wypijał filiżankę kawy. Palił jedną fajkę i przez godzinę
                                                    przygotowywał się do zajęć! 7-11 praca na uniwersytecie, potem jeszcze godzina
                                                    na pracę nad pismami. Południe obiad i spotkanie z przyjaciółmi, głównie z
                                                    kupcem Greenem. Znanym z punktualności. Razu pewnego umówił się z Kantem na
                                                    spotkanie, ten nie czekając dłużej wsiadł do bryczki i odjechał. Kant spóżnił
                                                    się minutę, Green odjechał mimo machania rękoma Kanta! Przyjaźń była ich tak
                                                    wielka, że z Greenem dyskutował poprawki do Krytyki Czystego Rozumu, a po jego
                                                    śmierci na wyraz hołdu, rezygnuje z jedzenia kolacji!!!
                                                    A co do filozofii to " niebo gwiażdziste nademną, a prawo moralne we mnie"!


                                                    pozdrwiam sznownego kolegę i bywalca forum...miło gościć Ciebie u Nas!:-)
                                                  • Gość: Niko Re: Nauka/Kant...odpowiedź koledze Niko.......... IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 13.12.04, 19:13
                                                    Dzieki za wpis. Ciekawe obserwacje. No wlasnie byl tak punktualny, ze sobie
                                                    krolewczanie nastawiali zegary w/g jego wyjscia z domu na uczelnie. To prawda,
                                                    ze byl tytanem pracy. Kant pochodzil z rodziny pietystow, czyli odlamu religii
                                                    i niezwykle surowych zasadach. Pietysci nie lubili postepu, uwazali generalnie,
                                                    ze dusza uwieziona jest w ludzkim ciele i dopiero uwolnia sie po smierci. Wiec
                                                    wydaje sie, ze jednak ta religia miala wplyw na kierunek filozoficzny Kanta, o
                                                    ktorym mowi sie, ze wykonczyl Oswiecenie, ktore bylo zagrozeniem dla religii.
                                                    Niektorzy uwazaja, ze gdyby nie Kant to prawdopodobnie do dzisiaj po religiach
                                                    niewiele by pozostalo. I nie bylo wtedy obrony na kantowskie ataki na Rozum a
                                                    tak wlasciwie to na zmysly, ktore to niby w/g Kanta sa zwodnicze i dlatego
                                                    umysl przetwarza nieprawdziwe dane przeto i wyniki tego przetwarzania nie moga
                                                    byc prawdziwe i dlatego czlowiek nie jest w stanie poznac otaczajacej nas
                                                    rzeczywistosci. W sumie Kant dal podwaliny do innych religi poprzez Hegla,
                                                    neokantystow, Marksa itp. Nie bylo obrony na kantowskie argumenty gdyz taka
                                                    nauka jak epistemologia (jaka sie zdobywa wiedze, process uczenia) wtedy
                                                    nieistniala z czego Kant dobrze sobie zdawal sprawe... Matematyka, to
                                                    rzeczywiscie konkretna dziedzina nauki, jednak i na nia filozofia miala ciekawy
                                                    wplyw juz od czasow starozytnych. Kiedys przed laty sluchalem ciekawej
                                                    prelekcji profesora matematyki Markusa. Gdzies musze miec jakies z tej
                                                    prelekcji zapiski, jak znajde to sie z Toba sotar i z forumowiczami podziele.
                                                    Tylko musze pogrzebac w tym moim balaganie. Przyjemnego dzionka sotar.Niko
                                                    Tak, Krytyka Czystego Rozumu (Critiqe of Pure Reason). Niebo gwiazdziste nade
                                                    mna, prawo moralne we mnie - tak to ujal w swoich satyrycznych wersetach
                                                    Majewski o polskiej konstytucji.
                                                  • Gość: niko Gdzies zgubilem Anaiss, a moze czyms urazilem. IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 14.12.04, 05:47
                                                    Gdzies zgubilem anaiss a tak ciekawie reagowala, tak szczerze sie
                                                    wypowiadala.Nawet nie wiem z jakiego jej nick imienia pochodzenia... Moze
                                                    norweskiego, moze hiszpanskiego. Anaiss, chyba z akcentem na iss. Moze
                                                    zapracowana, bydgoskim zyciem zaangazowana, moze walczy z nietolerancja a moze
                                                    po prostu ugania sie za prezentami. A moze gwiazdziste niebo nad nia, moralne
                                                    prawo pod nia, jak to sotar przytoczyl ciekawie i filozoficznie..hmmm....Dajmy
                                                    Anaiss spokoj bo jak nie to nas zignoruje (chcialem uzyc oleje, ale wydawal mi
                                                    sie ten idiom w okolicznosciach niestosowny, nawet go nie znalem ale na
                                                    polskich czatach stosowanie zauwazylem). Pozdrowionka i do zobaczyska, a raczej
                                                    do zobaczonka tutaj juterkiem. Czeeeee. niko
                                                  • Gość: niko Re: Nauka/Kant...do sotara IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 14.12.04, 06:28
                                                    Witaj sotar. Ja nie jestem ekspertem od Kanta z wyjatkiem tego, ze mi wogole
                                                    jego fiozoficzna etyka nieodpowiada, tj. etyka samoposwiecen, czyli etyka
                                                    calkowitego altruizmu, zreszta wynikajaca zupelnie z jego altruistycznej
                                                    moralnosci. Ale calosci filozofii Kanta nie przestudiowalem zupelnie co
                                                    zabraloby mi chyba z 10 lat aby zrobic doktorat. Moze i bym sie skusil ale
                                                    zrazila mnie wlasnie kantowska moralnosc jak i wyplywajaca z niej etyka.
                                                    Zreszta jezyk Kanta jest niezwykle skomplikowany a moze i niepotrzebnie
                                                    wyrafinowany, powiedzialbym. I nie wiem kto zapodal stwierdzenie, ze " jezeli
                                                    geniusz okresla wyjatkowa zdolnosc to Kant moze byc nazwany geniuszem w jego
                                                    pojemnosci wzbudzania, grania i powielania ludzkimi obawami, irracjonalizmami a
                                                    przede wszystkim ignorancjami i ze jego wplywy nie wywodza sie z filozoficznych
                                                    a tylko z psychologicznych wzgledow. Niezwykle ciezkie oskarzenie w kierunku
                                                    Kanta. Ale kim jestem aby osadzac? niko
                                                  • Gość: niko Re: Nauka/Kant...do sotara IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 14.12.04, 06:47
                                                    Z drugiej znow strony soltar, mialem niezwykle ciekawego,starszego
                                                    przyjaciela, ktory posiadal inne mniemanie o Kancie a ktorego to zycie sie
                                                    tragicznie zakonczylo.E.G.Ross byl w sile wieku, dziennikarz, psycholog,
                                                    ekonomista,wysportowany, autor fikcyjnych powiesci, ktory zostawil ciekawa
                                                    literacka sposcizne. Odszedl zdrowy i ze wspanialymi projektami i wizjami
                                                    zycia, doznajac wylewu krwi do mozgu. Przez dwadziescia lat prowadzil "rozmowy
                                                    na radiu" a z w koncu osiadl na sporej farmie w dzikim dosyc zalesionym stanie
                                                    Oregon gdzie razem z zona prowadzil hodowle wyscigowych koni. A prowadzil
                                                    dzialalnosc na wciaz chyba istniejacej stronie www.objectiveamerican.com
                                                    Pozdrowionka.niko
                                                  • soter_mlodszy Nauka/Kant...do niko 14.12.04, 20:09
                                                    Witam,

                                                    niko...nie martw się tym, że czasami długo czekasz za odpowiedzią!
                                                    to forum odwiedzają ludzie i to ludzie nie z Brodnicy...
                                                    an! miewa przestoje w nadawaniu...ale nie wynika to z jej charakteru, że się
                                                    obraża czy grymasi...po prostu zalatwia sprawy biezace, pielegnuje ogrod, szuka
                                                    pracy, tak było dotychczas...nie jest to dziewcze, ktore tak latwo mozna
                                                    wyprowadzic z rownowagi!:-)

                                                    co do dysputy na tematy filozofii, matematyki i przyrody sa bardzo ciekawe, a
                                                    Ty dajesz nam duzo nowych spostrzeżeń!, bynajmniej ja z ciekawoscia Ciebie
                                                    czytam, słucham, i ciesze sie ze piszesz tu u Nas!;-)

                                                    powiem Ci niko, ze czasem odnosze wrazenie, iz filozofowie wytmyslali swe
                                                    systemy, budowali teorie po to by siebie usprawiedliwic! co nie przeszkadza,
                                                    czerpac soki z ich sposcizny!

                                                    chetnie poczytam zapiski z wykladow tego matematyka Markusa! nie zapomnij dodac
                                                    jakiej specjalnosci byl kontynuatorem, jaka go dziedzina badan frapowala,
                                                    wiem, ze matematyka wspolczesna, niektore z jej galezi to sztuka dla sztuki, ze
                                                    sa tacy co maja matryce do produkowania prac, ze robia to tylko, bo coraz
                                                    bardziej teoretyzują!...a wspolistnienie z innymi galeziami to tylko maly
                                                    procent!...nie miej jednak...jak mawiaja Pitagorejczycy...liczba to podstawa
                                                    wszystkiego!...i trudno sie z tym nie zgodzic!

                                                    A co opanowania filozofii Kanta!
                                                    Slyszano, że po wydaniu jego Krytyki..., jeden ze studentow popadl w obled, a
                                                    drugi wyzwal innego na pojedynke, za to, iz tamten li tylko zazucil mu iz
                                                    przestudiowanie tego dziela zajmie mu 30 lat, a kolejne 30 lat dojdzie przy
                                                    jego interpretacji!

                                                    lubie wywody filozoficzne, lubie czerpac z nich ozywcze soki, by jak to sam
                                                    stwierdzilem, usprawiedliwic siebie, swiat przed...no wlasnie czy
                                                    slusznie?...ale kazdy szuka oparcia...mnie daje to filozofia i nie tylko!


                                                    czołem do nastepnego widzenia niko!
                                                  • anaiss Re: Nauka/Kant...do niko 14.12.04, 21:15
                                                    Witajcie forumki.
                                                    Ja mam tylko krótkotrwałe przestoje w pisaniu :-) Nie będę już wypominać, że przez tydzień, albo i dłużej sama tu byłam, a soterix nawet "cześć" nie powiedział. Zresztą tu nie fabryka, że trzeba wyrobić swoją normę.
                                                    Tym wszystkim, na których padł cień zaniepokojenia o moje losy, wyjaśniam, iż w dobrym zdrowiu przebywam, a moja chwilowa nieobecność spowodowana była przdświątecznymi porządkami i zwykłym zmęczeniem (ale i tak uważam, że jestem uzależniona od forum :-))
                                                    Pochodzenie mojego nicku nie jest zbyt zawiłe. Pochodzi on od Anais Nin - pisarki i przyjaciółki Henry'ego Millera. Anais urodziła się w Paryżu, ojciec był Katalończykiem, a matka - Dunką.

                                                    Cmoki
                                                    anaiss
                                                  • hrabia_potocki Re: Nauka/Kant...do niko 14.12.04, 21:19
                                                    Soter to przedziwny człowiek!
                                                  • anaiss Re: Nauka/Kant...do niko 14.12.04, 21:38
                                                    O, kto tu do nas zawitał :-)
                                                    Pozdrówka dla pana hrabiego :-)
                                                  • toja50 Re: Nauka/Kant...do niko 14.12.04, 22:23
                                                    To i ja sie przywitam, ale uciekam, bo za madrze sie tu dla mnie zrobilo
                                                    hehe,ale pozdrawiam, jak zawsze!
                                                  • Gość: niko Re: Nauka/Kant...do niko IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 15.12.04, 06:13
                                                    Alez Toja, zawsze lubie jak tutaj zagladasz i napisz jak wyglada
                                                    przedswiateczna atmosfera w miejscu gdzie mieszkasz. Pozdrawiam Serdecznie Cie
                                                    Toja. niko
                                                  • naata Re: Dzień dobry .. 15.12.04, 09:47
                                                    Wszystkim sympatycznym Forumowiczom ;-) Pozdrawiam jak zawsze... ;-)

                                                  • Gość: niko Re: Nauka/Kant...do niko IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 14.12.04, 23:09
                                                    Witaj Anaiss. Tak pamietam, ze jakies 10 lat temu ogladalem film pt. Henry and
                                                    June gdzie chyba taka ladna dziewcznyna ciemnowlosa wlasnie zaangazowala sie w
                                                    milosna afere z zona Millera, June. Wydaje mi sie, ze to Miller pisal te
                                                    pamietniki, chociaz pisal rzekomo reka swej zony June, czy cos w tym rodzaju.
                                                    Ale juz szczegolow nie pamietam. Widzisz pamietam, jak kazdy pewnie samiec,
                                                    najbardziej ta erotyczna scene i tak sie zastanawialem sam dlaczego samce az
                                                    sie gotuja do ogladania scen jak sie same laski z soba kochaja. I zdradze Ci
                                                    anaiss tajemnice o ktorych samce nie zdaja sobie sprawy. Chodzi o to, ze
                                                    marzeniem samca jest byc czescia takiego trojkata i czesto samcow o takim
                                                    trojkacie nawiedzaja fantazje ha ha ha....Pozdrawiam. Niko
                                                  • naata Re: Nauka/Kant + sex...do niko 15.12.04, 10:34
                                                    "Henry Miller w rozmowie z Anais Nin:
                                                    -Zawsze fascynowało mnie zjawisko zła. Dobroć jest rzeczą trywialną. Ale
                                                    niestety nie ma na świecie ludzi całkowicie złych. ZŁO mnie inspiruje. I
                                                    fascynuje mnie, podobnie jak fascynowało Dostojewskiego.”.
                                                    Nin: „
                                                    -Nie mogłam się zdobyć na to, żeby przyznać, że i ja często czuję pokusę
                                                    zerwania z moją stateczną egzystencją, rzucenia na wiatr dobroci i wierności,
                                                    że chciałabym - -podobnie jak oni – żyć ciekawszym życiem, bardziej
                                                    interesującym, wypełnionym przygodami, doświadczeniami, wciąż nowymi ludźmi.”

                                                    he he Nico, wszyscy gdzieś tam w głębi duszy mają mniejsze lub większe
                                                    pragnienia, których nie chcieliby uzewnętrznić, powodowani wstydem,
                                                    pruderią,lub zwykłym strachem przed samym sobą, przed złamaniem stereotypów
                                                    wyniesionych z kulury obyczajowośći, tradycji(?) religijnoości? Stąd też pewnie
                                                    wielkie "zdziwienie", kiedy ktoś wyłamuje się z "ustalonego porządku". Np.
                                                    ksiądz gej, pani profesor lesbijka, lub "wielobarwny" fetyszyzm. Znowu
                                                    poruszyłes temat, który w zasadzie nie ma końca, tak jak nie ma granic w
                                                    poznawaniu człowieka.
                                                    Życze miłego dnia i ... fantazji cha cha cha... Pozdrawiam.
                                                    nata
                                                  • Gość: Niko Nauka/Kant + sex+.do Naatki + Sotar + who ever IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 16.12.04, 03:37
                                                    No tak temat rzeka bez konca bo zycie jak milosierdzie Boze nie zna granic. I
                                                    nie ma nic ciekawszego jak eksploatacja zycia. Wciaz uwazam coraz bardziej sie
                                                    te horyzonty zycia poszerzaja bo jeszcze przecie nie tak dawn zdani bylismy na
                                                    wezsze horyzonty lokalnej prasy, na telefony, nawet do faxu nie bylo dostepu,
                                                    nie mowiac juz o maszynie do pisania, ktora musiala byc pod rejestrowana
                                                    kontrola. A tera to przecie istna rewolucja a elity dziennikarskie musza sie
                                                    naprawde nauganiac, aby byl popyt na ich slowo pisane bo jak nie to bankructwo
                                                    na bank. A czasy szykuja sie jeszcze ciekawsze. Procesory juz nieglugo beda 25
                                                    razy szybsze co znaczy, ze i przetwarzanie danych ekonomicznych bedzie 25 razy
                                                    szybsze. Juz kilka lat temu czytalem, ze bodajze amerykanie maja projekt
                                                    procesora o wielkosci krysztalku soli i o szybkosc domowego PC. Cos sie mowi o
                                                    niesmowitych, nieograniczonych pamieciach zawartych w electronach atomu (czy
                                                    moze w ich orbitach. Nie chce sie na ne temat wypowiadac bo nie wiem za wiele
                                                    ale Sotar byc moze jest z postepem technicznym processorow na biezaco.
                                                  • Gość: niko Re: Nauka/Kant...do niko IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 14.12.04, 22:33
                                                    Dzieki soter za ciekawy post. Wlasnie profesor Markus bardzo krykowal
                                                    wspoczesna matematyke, ktora jest zupelnie niepraktyczna, jego zdaniem. Ale
                                                    napisze wiecej jak znajde jakies notatki. A co do Kanta to mowi sie, ze od
                                                    niego zaczela sie taka choroba psychiczna jak rozne odmiany schizofremi, czyli
                                                    zupelne oderwanie sie od rzeczywistosci. Przypuszcza sie, ze schizofreniakow
                                                    prawie, ze nie bylo w czasach przed opublikowaniem filozofii Kanta. Istnialy
                                                    inne psychiczne choroby ale nie schizofrenie co czesto nawiedzaja tych
                                                    przeuczonych. Wiec moze i socjalistycznych ekonomistow mozna by tez do tej
                                                    kategorii zaliczyc ha ha ha. No nie chce tutaj nikogo urazic, chodzi tu o
                                                    calkowita utrate kontaktu delikweta ze swiatem jaki jest. Mnie tez chyba meczy
                                                    ta choroba bo lubie czytac o ludziach, ktorych nie ma a ktorzy mogliby byc i
                                                    powinni byc, wiec tez sobie jak widzisz fikcja a nie rzeczywistoscia glowe
                                                    zawracam. A moze i po to zeby nie byc pasywnym odbiorca swiata a raczej
                                                    zmuszac glowe do myslenia?. Nie mam dzisiaj za wiele czasu. Pozdrawiam. Niko
                                                  • naata Re: Święta, piekna tradycja... do Niko 15.12.04, 11:12
                                                    Niko, i ja lubię kolorowe święta, choinka, swiatełka, drobiazgi zdobiące
                                                    wnętrza i od kilku lat też w Polsce obejścia domów. Pięknie wyglądaja rynki,
                                                    ryneczki miast, ulice migocące kolorowymi światełkami, przyjemnie pospacerować
                                                    wieczorem i pogapić się na otaczającą radość ;-) Nie do końca, jednak z tą
                                                    radością, wystarczy popatrzeć gdzieś w bok by zobaczyć szukających w
                                                    kontenerach na śmieci, biedaków, najczęściej zbierają puszki, bo aluminium
                                                    można sprzedać i zarobić kilka groszy. Obecna bieda, to produkt uboczny naszego
                                                    kapitalizmu, pogłębiająca sie przepaśc między bogatymi a coraz to biedniejsza
                                                    częścią społeczeństwa. Ideologia nie ma tu nic do rzeczy, bo jakby nie było w
                                                    Polsce obecnie rządzi lewica... he he Niedługo do rządu dojdzie prawica, ale
                                                    czy się zmieni - polepszy? Wracając do świąt, nie dla wszystkich, więc, będą
                                                    one radosne, niestety.
                                                    Osobiście, od czasu kiedy nie mam juz dzieci w domu, nie mam choinki, równiez
                                                    uważam to jako tradycję nie majacą nic wspólnego z religią chrześcijańską. Ale
                                                    tradycja została. No i niech sobie jest ;)
                                                    Tak to pokrótce,choć miło się tu "gawędzi", muszę lecieć, obowiązki wzywają.
                                                    Do następnego razu, Niko! Pozdrawiam raz jeszcze i cześć! Acha, dalczego
                                                    kojarzy sie Tobie nata z nitką? ;-))

                                                  • Gość: niko Re: Święta, piekna tradycja sex... do Niko IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 15.12.04, 16:10
                                                    Witaj Natko/nitko. Tak to juz jest w przejsciach z systemow kolektywnych do
                                                    systemu wolnorynkowego. W Polsce jest nadzieja, na lepsze choc powolne zmiany,
                                                    natomiast w Rosji jest duzo gorzej, jak mi opowiadal dyrektor organizacji
                                                    charytatywnej ze stanu Michigen a ktory ma baze w Petersburgu. Tam, jego
                                                    zdaniem, duze ilosci bezdomnych, chorych dzieci wykorzystywanych sexualnie. I
                                                    gdy Polska ewentualnie osiagnie pelny kapitalizmi tz. stopa zyciowa sie kazdemu
                                                    polepszy nawet i temu co zbiera na wysypiskach smieci to wciaz beda glosy i
                                                    narzekania o nierownosci. My tutaj w USA tez odczuwamy takie nierownosci no bo
                                                    Gates ma miliardy a moj sasiad kupil sobie trzeci samochod, zolciotkiego,
                                                    sportowego Lamborgini Murcielago za 300 tysiecy dolarow i dotego buduje sobie
                                                    ogromny palac na wzor wilanowskich..hmmmmm. Co za niesprawiedliwosc. Mialem
                                                    kolege, ktory jeszcze za prl-u plywal na statkach zagranicznych i mu sie dobrze
                                                    powodzilo;dom, samochod,rodzina no i nie musial sie liczyc z pieniedzmi.. Ale
                                                    ten to juz na zycie narzekal. Jak choinke swiateczna przyniosl do domu to sie
                                                    niemal rozplakal bo nie byla idealna jak teraz te sztuczne. Jak pojechalismy
                                                    cala watacha na ryby rozesmiani to on zasmucony no bo nie mial idealnego
                                                    sprzetu do polowow. Na rybach byl tez nieszczesliwy bo nie zlowil tyle ile
                                                    zaplanowal a wogole to w zyciu dostrzegal same zlo. W sklepie warzywnym nie
                                                    cieszyl sie czerwioniutkimi pomidorkami a tylko znalazl gdzie lekko robaczywe
                                                    jablko i nad tym jablkiem biadolil. Mialem go dosyc bo kiedykolwiek sie z nim
                                                    spotkalem to zawsze mi przypominal jakies moje potkniecia o ktorych ja
                                                    zapamnialem "a pamietasz jak ty.... itd, itp. Gdy ja zauwazylem piekna,
                                                    rozesmiana dziewczyne to on zauwazyl u niej jakich drobiazg do krytyki. I
                                                    takich Millerow w Polsce do dzisiaj wielu. Czasami telefonuje do nich ale
                                                    zawsze rozmowa schodzi na negatywy czystego egzystencjonalizmu jak u Manna,
                                                    Sartra czy Millera. Z pewnoscia tacy jak ujrza piekna, pieknie ubrana w
                                                    wieczorowy stroj kobiete to ogniskowe ich mentalnych soczewek skieruja cala
                                                    uwage i ostrosc na niewielka opryszczke na ustach takiej bogini i beda
                                                    niezwykle precyzyjni w rozkladzie tej opryszczki na czynniki pierwsze, ktora to
                                                    normalna, o zdrowym sensie zycia osoba by pominela. Wielu jest takich artystow
                                                    malarzy, pisarzy o takim, skorumpowanym sensie zycia z atakiem na piekno, na
                                                    wartosci, na zycie. Niestety Sartr wlasnie lubil sie tarzac w ludzkim pomyjach.
                                                    I zalezy to tez od odbiorcy. Jeden z takim wlasnie sensem zycia bedzie sie czul
                                                    dobrze(u siebie) gdy zobaczy cmentarze, kosciotrupy przy akompaniamencie
                                                    wichury zimnego wiatry, deszczu, widelce drapakow jak chyba u Tetmajera. Inny
                                                    czlowiek z innym sensem zycia bedzie sie czul dobrze gdy zobaczy na filmie, na
                                                    obrazie w rzezbie ludzi o pieknych ksztaltach o harmoni ruchu, slowem sztuke z
                                                    ktorej promieniuje optymizm i wiara w dobro i w czlowieka. Wciaz pamietam z lat
                                                    dzieciecych choinke, prezenty, wesole swiatelka i dobrych skladajacych sobie
                                                    zyczenia ludzi, chociazby wtedy tylko, przed Bozym Narodzeniem, ale wlasnie o
                                                    dobrym sensie zycia czego wszystkim Forumowiczom zycze. Niko
                                                  • anaiss Re: Święta, piekna tradycja sex... do Niko 15.12.04, 20:39
                                                    Wpadam na moment powiedzieć "Dzień Dobry" i życzyć wszystkim dobrej nocy.

                                                    anaiss
                                                  • Gość: niko Święta, piekna tradycja sex..do Natki i nie tylko IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 15.12.04, 23:39
                                                    Zaczynasz byc moim osobistym "fetyszem" Naata, rodzaju zenskiego jak widze po
                                                    ilosci naszych tutaj kontaktow i bez wzgledu, ze znalem znaczenie tego slowa w
                                                    angielskim, ktore znaczy i brzmi zupelnie tak samo jak w angielskim, tylko z
                                                    lekka inna pisownia "fetish", to jednak zajrzalem do leksykonu PWN, ktory sie
                                                    jakos za mna na emigracje przywlokl i sprawdzilem dla pewnosci polska
                                                    konnotacje. Podroze tak jak i poszukiwania niewatpliwie ksztalca. Wyobraz
                                                    sobie, ze znalazlem tam koncepcje "fetyszyzmu towarowego, socjologicznego,
                                                    ekonomicznego", ktore powymyslal Marx. I tutaj cytuje teraz to juz bardziej dla
                                                    sotara niz dla Slodkiej i ciekawej w spostrzezenia Natki- tylko pozazdroscic
                                                    mezowi takiej ha ha ha.... Otoz ten kapitalistyczny fetyszyzm to "jeden z
                                                    aspektow alienacji, zjawisko odkryte i opisane przez Marksa, towarzyszace
                                                    rozwinietej kapitalistycznej gospodarce towarowej; polega na tym, ze
                                                    bezposredni producenci nie maja wplywu na sytuacje rynkowa ulegaja wrazeniu, ze
                                                    wymiara towarow decycuje o ich losach, a stosunki miedzy ludzmi przybieraja
                                                    postac stosunkow miedzy rzeczami; fetyszyzm towarowy moze byc przezwyciezony po
                                                    zniesieniu prywatnej wlasnosci srodkow produkcji i wiazacej sie z nia anarchia
                                                    rynkowa" - tak jak bym czytal slawnego Alberta Einsteina.
                                                    Nawet jest tez i fetyszym w medycznych pojeciach, na ktory nie jeden z nas w
                                                    licealnych latach cierpial, co leksykon PWN wyjasnia jako zaburzenia popedu
                                                    plciowego, osiaganie zaspokojenia seksualnego przez ogladanie lub dotykanie
                                                    czesci ciala lub garderoby osoby plci odmiennej." Wspominasz o ksiezach Naatka,
                                                    przypomina mi sie wlasnie taki starszy proboszcz z parafi, ktory jak zobaczyl
                                                    grupke chlopcow, wczesnych nastolatow czekajacych do mlodego ksiedza w kolejce
                                                    do spowiedzi to tego ksiedza wywolal, dal mu jakies inne zadanie i sam zaczal
                                                    wysluchiwan zwierzen i sie ciagle dopytywal o tak zenujaco intymne sprawy, ze
                                                    pamietam do dzisiaj te jego potchwytliwe slowa niby to celem calkowitego
                                                    oczyszczenia duszy (aby sie ewentualnie do stac do nieba). Nie tylko mnie sobie
                                                    upatrzyl ale okazalo sie, ze prawie kazdego chlopaka "intelekt" tak onanizowal
                                                    ha ha ha. Od tamtych czasow, zaczalem jawnie klamac, zaprzeczac a z czasem gdy
                                                    dojrzalem spowiadanie stalo sie dla mnie zupelnie smiesznym zjawiskiem, ktorego
                                                    kewstionowanie tez bylo cieeeeeezkim grzechem. Co innego anaiss - pogini
                                                    ognia,milosci, hedonizmu, wiecznego szczescia i pokoju ona z pewnoscia dla
                                                    podtrzymywania zupelnej czystosci duszy stuka co niedziela do koscielnego
                                                    konfesjonalu. No tak Wy juz pewie w loziach smaczne spicie. Do milego
                                                    nastepnego. Niko
                                                  • Gość: niko Playboy-Rand wyw cd.Smierc Chrystusa na Krzyzu nr4 IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 16.12.04, 02:09
                                                    PLAYBOY:W powiesci Atlas Shrugged (Atlas Niewzruszony) pisala pani, :Sa dwie
                                                    strony kazdego zagadnienia. Jena strona i prawdziwa a druga bledna, ale
                                                    centrum, pomiedzy nimi jest zawsze Zlem." Czy nie jest to raczej bialo czarny
                                                    zestaw wartosci?
                                                    RAND: Z pewnoscia tak. Jestem bezwglednie zwolenniczka czarno-bialego
                                                    spojrzenia na swiat. Zdefiniujmy to. Co sie uwaza przez wyrazenie "black and
                                                    wyhite?". Uwaza sie Zlo i Dobro. Zanim sie zacznie identyfikowac cos co jest
                                                    szare, jak srodek drogi, to trzeba wiedziec co jest czarne a co biale, poniewaz
                                                    szare jest po prostu mieszanina obydwu. Jezeli sie ustalilo, ze jedna
                                                    alternatywa jest Dobra a druga Zla to nie ma ustrawiedliwienia wyboru
                                                    mieszaniny. Nie ma wiec zadnego usprawiedliwienia aby wybrac jakakolwiek czesc
                                                    o ktorej sie wie, ze jest Zlem.
                                                    PLAYBOY: Wiec wierzy pani w Absolutyzm?
                                                    RAND: Z cala stanowczoscia.
                                                    PLAYBOY: A za tym czy pani filozofie Obiektywizmy nie nalezy nazwac Dogmatem?
                                                    RAND: Nie. Dogmat jest zbiorem wierzen akceptowanym na podstawie wiary; to
                                                    jest, bez racjonalnego usprawiedliwienia lub przeciwko racjonalnym dowodom.
                                                    Dogmat jest sprawa slepej wiary. Objektywizm jest zupelny przeciwienstwem.
                                                    Objektywizm mowi, ze nie wolno akceptowac zadnej idei lub przekonan dopoki sie
                                                    nie zademonstruje Prawdy za pomoca rozumu.
                                                    PLAYBOY: Jezeli szeroko zaakceptowany czy nie stwardnieje Objektywizm do
                                                    Dogmatu?
                                                    RAND: Nie. Stwierdzilam, ze Objektywizm jest sam w sobie protekcja przeciwko
                                                    ludziom, ktorzy beda probowali go uzywac jako Dogmatu. Poniewaz Objektywizm
                                                    wymaga uzycia umyslu to ktokolwiek bedzie sie staral wziac szerokie pryncypia i
                                                    zaaplikowac je bezmyslnie na oslep do konkretow wlasnego zycia zorientuje sie,
                                                    ze tego nie mozna dokonac. Tak wiec bedzie on zmuszony albo odrzucic
                                                    Objektywizm lub go aplikowac. Jezeli mowie "aplikowac" to mam na mysli, ze taka
                                                    osoba bedzie musiala uzyc wlasnego rozumu do myslenia, po to zeby wiedziec jak
                                                    aplikowac objektywistyczne pryncypia do specyficznego problemu w jego zyciu
                                                    PLAYBOY: Powiedziala pani, ze sie sprzeciwia wierze. Czy wierzy pani w Boga?
                                                    RAND: Z pewnoscia nie.
                                                    PLAYBOY: Cytuje sie pania,ze"Krzyz jest symbolem tortury, poswieceniem Idealu
                                                    dla nieidealu. Wole znak dolara." Czy rzeczywiscie uwaza pani, ze dwa tysiace
                                                    lat Chrzescijanstwa moze byc podsumowane slowem "tortur."
                                                    RAND: Po pierwsze, nigdy tego nie powiedzialam. To nie jest w moim stylu ani
                                                    doslownie ani intelektualnie. Nie mowie, ze wole znak dolara - jest to tani
                                                    nonsens i prosze nie mowic juz tego. Nie znam zrodla tego szczegolnego cytatu
                                                    jednak znaczenie symbolu dolara jest jasno okreslone w powiesci Atlas Shrugged.
                                                    Jest to symbol wyraznie wyjasniony w powisci jako wolny handel i jako wolny
                                                    umysl. Wolny umysl i wolna ekonomia sa nastepstwami - jedno nie moze istniec
                                                    bez drugiego.Symbol dolara, jako symbol waluty wolnego kraju, jest symbolem
                                                    wolnego umyslu. I wiecej niz to, jezeli chodzi o historyczne poczatki symbolu
                                                    dolara, chociaz nie bylo to nigdy udowodnione, na dosyc przypuszczalnej
                                                    hypotezie dolar moze oznaczac poczatki Stanow Zjednoczonych. To tyle o dolarze.
                                                    A teraz chce pan abym mowila o krzyzu. Co jest prawdziwym to to, ze uwazam
                                                    krzyz jako symbol poswiecania sie idealu dla nieidealu. Czy nie jest to co
                                                    wlasciwie znaczy? Chrystus w okresleniach filozofii chrzescijanskiej jest
                                                    ludzkim idealem. Uosabia do czego czlowiek powinien dazyc nasladujac. A jednak,
                                                    wedlug chrzescijanskiej mitologii, umarl na krzyzu nie za swoje wlasne grzechy
                                                    ale za grzechy nieidealnych ludzi. Innymi slowami, czlowiek najdoskonalszych
                                                    zaletach byl poswiecony dla ludzi zdeprawowanych, ktorzy powinni zaakceptowac
                                                    takie poswiecenie. Gdybym byla Chrzescijanka, nic nie mogloby mnie bardziej
                                                    oburzyc niz pojecie poswiecania idealu dla nieidealu, prawosci dla nieprawosci
                                                    (cnoty dla wady). I to wlasnie w imie tego symbolu wymaga sie od ludzi
                                                    poswiecania siebie samych dla moralnie nizszych. I wlasnie dokladnie i z
                                                    wyrafinowaniem jak sie symbolizmu uzywa. Tak, to jest tortura.
                                                    PLAYBOY; Czy wedlug pani oszacowan religia nigdy nie oferowala zadnych
                                                    konstruktywnych wartosci dla ludzkiego zycia? STOP.. I tutaj Rand zaznacza
                                                    pewna pozytywne role religii.. jako, ze trzeba pamietac iz byla to pierwsza,
                                                    prymitywna, filozofia i proby wyjasnienia wszechswiata... Ale o tym nastepnym
                                                    razem. Pozdrawiam. Niko
                                                  • Gość: niko No to ja tu Was dopiero odkrywam - co za talenty.. IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 16.12.04, 06:12
                                                    No to ja Was tutaj dopiero odkrywam bo jakos wpadlem na wasza strone Boju na
                                                    Rymy - niesamowiteeeee. Co za talenty Anaiss, Sotar, Naatka i inni. Wiem, ze
                                                    tego sie nie da nauczyc. Z tym sie trzeba urodzic i chyba tu zaprzeczam samemu
                                                    sobie twierdzeniem, ze Homo Sapiens rodzi sie Tabula Rasa. I wyglada mi na to
                                                    iz to jam, ubogi w talent, urodzony z Czysta Tabliczka a Wam Natura Wasze
                                                    tabliczki do matury zycia talentem zapisala i gdzie tu sprawiedliwosc Bogow
                                                    albo Natury?

                                                    I kim ja jestem aby pojac swiat
                                                    Wynaturzony czlowiekiem i bogami?
                                                    Ja pograzony w obcosci i leku
                                                    W swiecie, ktorego sam nie nie stworzylem

                                                    I sam nie wiem kto ten text po angielsku napisal, ale tylko pamietam te cztery
                                                    linijki, ktore przetlumaczylem ale zrymowac je to juz moglaby tylko Anaiss albo
                                                    Sotar. A moja odpowiedzia dla tego autora egzystencjonalisty byloby "A dlaczego
                                                    nie stworzyles sobie innego swiata? hmm....Witajcie rankiem z nadzieja na lesza
                                                    od przytoczonej, metafizyka istnej desperacji. Niko
                                                  • Gość: niko I natknalem sie na Kognistywike..Woow, ale tam lud IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 16.12.04, 06:56
                                                    I widac, ze cos w psychologi w ostatnich latach, drgnelo. Kognistyka popularna
                                                    w Polszczej. Mowi sie o teori poznania ( nie poznania miasta Poznan he he he).
                                                    Cos sie ruszylo, wwww jakto starozytni Grecy okreslali, - Epistemologii tj.
                                                    nauce w koncu na czym polega proces uczenia, proces myslenia....To dopiero
                                                    poczatek, powijaki, opinie decyzje, okreslenia, start, skok i przygotowywanie
                                                    do bazy wyjsciowej w oparciu o wlasciwe Pryncypia i oby w oparciu na
                                                    sprawdzonych przeslankach (informacjach). Niko
                                                  • soter_mlodszy Re: No to ja tu Was dopiero odkrywam - co za tale 16.12.04, 12:30
                                                    Witam!,

                                                    w nie samo poludnie...wieczorem napiszę odrobinę więcej, by dać odpowiedź no i
                                                    kontunuować pisanie z Wami, jakże widocznymi tego świata brylantami...!

                                                    ave.

                                                    p.s.
                                                    pozdrowienia specjalne dla wedrowaca niko!
                                                  • soter_mlodszy Dygresyje...czyli myśli niczyje!.................. 16.12.04, 19:44
                                                    otóż zgromadzę w tym watku swe mysli, napisze od poczatku, na poruszane sprawy
                                                    przez kolege niko...moze powiem dokladniej...napisze kilka swych refleksyj,
                                                    ktore pod wplywem jego tekstow dostalem...

                                                    piszesz o szalenczym tempie prac nad procesorami...nie wiem, zbyt dużo!,
                                                    korzystam z dobrodziejstwa internetu, komputera jako narzedzia i wiem, ze sa
                                                    coraz szybsze i znajduja kolejne przyblizenia liczby "pi" zwanej ludolfiną z
                                                    jeszcze wiekszą dokladnościa...chociaż tak naprawdę nie lubię ułamkow i wolę to
                                                    przyblizenie liczby "pi" z Biblii, znajdujace sie w II Księdze Królewskiej...!
                                                    i wynoszące dokladnie 3!...mam przyjaciela, ktory pracuje w firmie INTEL i
                                                    pewnie jak go spotkam przypadkiem na spacerze jak bedzie z rodzina w miescie B.
                                                    to zagadne go o tempo prac...!
                                                    Mimo, zem mlody...szalenie jestem konserwatywny w sprawach nauki i wolę czysty
                                                    empiryzm niż symulacje komputerowe, wole ołówek, papier i cyrkiel, to takie
                                                    klasyczne, proste i piekne...mimo, iz czasochlonne!
                                                    Wole, rowniez ksiazke niż film, wole wlasne podroze niz relacje w
                                                    Nationalgeogrpihc...odkrywam sam nowa przestrzen, nikt ani nic mi jej
                                                    niezamazuje, badz nie podaje jakis swoich interpretacji...
                                                    wole sam lamac zmysly nad wyobrazni oparem, niz byc zdanym na kogoś!

                                                    a dalej, te talenta o ktorych piszesz, te iskry Boże spadające na Nas, bedziemy
                                                    z nich rozliczeni...podobno tak!
                                                    kazdy ma coś, co może rozwijac, szlifowac, pielegnowac...posuwac do przodu...a
                                                    melancholia to normalne przy konfrontacji z innymi talentami osob obserwowanych!
                                                    Ale, Ty masz talent, co Ciebie wyroznia, Ty nie musisz rymowac, Ty nie musisz
                                                    wszystkim pasowac, Twoje powolanie z gola inne, zgola insze...odkryj, zanalizuj
                                                    i dopracuj...docen jego sile...i utrawalaj w swiecie...!


                                                    pozdraiwam dzisiaj chaotycznie i mgliscie...ale taki cały jestem!;-)))

                                                    pozdrawiam drucha niko...!
    • toja50 Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 16.12.04, 23:40
      Jeszcze czwartkowo pozdrawiam, jak zawsze!
      • Gość: naata Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.internetdsl.tpnet.pl 17.12.04, 00:37
        Z ledwością "dopchałam" się do Was,mam straszny dostęp do netu..
        Chcę życzyć Wszystkim DOBREJ NOCY... ;)Pozdrawiam, jak zawsze serdecznie!

        Dzisiaj już jest za póżno na odpowiedź Niko,padam... ale jutro tez jest dzień.
        Soterku, jak wynika z Twojej wypowiedzi, jesteś bardzo poukładany, w młodym wieku zasługuje to na szczególne uznanie.
        • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 17.12.04, 05:29
          Witaj Naatko a wydawalo mi sie, ze w Polsce szybkie polaczenia internetowe tez
          sa. Mnie zalozyli tutaj taki szybki system laczenia sie z internetem, cyfrowy i
          mam tylko jedna linie telefoniczna na ktorej moge miec kilka jednoczesnie
          wlaczonych komputerow do internetu i w tym czasie moge tez uzywac telofon,
          wszystko za niewielka oplate miesieczna 28 dolarow. Polaczenia blyskawiczne i
          praktycznie komputer mam wlaczony 24 godziny na dobe. Slyszalem, ze i u Was tez
          takie uslugi oferuja, jak mi powiedzial moj kolega, lekarz weterynarii z
          Krakowa. Z czasem wszystko bedzie tak tanie, ze beda nam oferowali darmowe
          laczenie z nadzieja robienia pieniedzy na reklamach. I Polske tez to czeka,
          przewaznie z opoznieniem ale nieodzownie i tylko sie obawiam, ze jak na Naatke,
          czy Anaiss powiem Polka to zwroca mi uwage, ze sa Europejkami ha ha ha. Bez
          wzgledu, Brodnica bedzie Brodnica, Bydgoszcz Bydgoszcza, Torun Toruniem a Soter
          z dobrze poukladana glowa. I jak on zaczal opowiadac jak to lubi cyrkle i
          manualne obliczenia, raczej niz te komputerowe, czy kalkulatora to mi sie od
          razu przypomnialy cyrkle do nawigacji, suwnice, astronawigacja, nawigacja,
          sextanty, kompasy, Stavanery i Bushmille w rejonach Morza Polnocnego,
          Norweskiego, Kanalu La Manche, czyli radiowe nadajniki z radiowymi
          odbiornikami, ale te cudenka techniki to juz zabytki, chociaz pryncypia
          nawigacji w samej rzeczy takie same, tylko srodki do egzekwowania piekielnie
          szybkie i piekielnie dokladne a zwlaszcza w nawigacji satelitarnej, ktora to
          nawet i wedkarze teraz uzywaja na jeziorach, co ja gadam, przecie i w
          samochodach tez. Chociaz nie sadze aby do rekreacyjnej podrozy z Brodnicy do
          Golubia po Drwecy kajakiem, trza satelitarnej nawigacji do okreslania
          globalnej pozycji... he he he. Ale kto to wie, bo nastepne pokolenia maja juz
          inne jednak wymagania. Maja wymagania ale nie zawsze tym wymaganiom sprostaja.
          To tyle moich, troche chaotycznych mysli, na wieczor dzisiejszy. niko
          • Gość: naata Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.internetdsl.tpnet.pl 17.12.04, 12:47
            Dzień dobry miłemu FB, An, Soterkowi i reszczie Forumowiczów.



            Witaj Niko, i ja mam satelitarny dostęp do sieci, czasem jednak przesył jest
            tak słaby, że trudno o cierpliwość na czekanie aż się otworzy strona.
            Najcześciej dzieje się tak wieczorem. Co do techniki jestem jej wielka
            wielbicielka, choć i mi są dobrze znane tradycyjne "narzędzia", jak pędzel,
            ołówek, węgiel, gumka no i cyrkierl ;-)) Przyzwyczajenie jednak, staje się
            druga natura człowieka i trudno to zmienić. Mam dobrego znajomego
            geodetę,starszy pan, który przy komputerze, zabezpieczonym folia przed kurzem,
            posługuje się tradycyjna deską i ołówkiem he he Na pewno, gdyby kiedys na
            studiach poznał komputer, nie osłaniałby go teraz folią ;) W obronie narzędzi
            tradycyjnych, wypada jednak rzec słowo, czasem a nawet często nie jest w stanie
            zastapić ich maszyna, a i praca wykonana ręcznie ma swoje walory, coraz droższe
            i cenione na rynku. Dlatego też przy całej fascynacji techniką, mam nadal
            wielki szacunek dla zdolności manualnych, rękodzielnictwa, sztuki tradycyjnej.
            Tego nie zastapi, robot, komputer i całe szczęście, że w dziedzinie myślenia,
            jesteśmy, jeszcze panami nad maszyną. Ale, kto wie co przyniesie przyszłość,
            już teraz miejsca pracy człowieka zastępuja maszyny - roboty. Być może czekaja
            nas wieczne wakacje, czas na zwiedzanie kosmosu? No to ja chciałabym zwiedzić
            Casjpeję he he he No tak, rozgadałam się a mój najbliższy "kosmos" czeka na
            mnie,święta się zbliżają i roooooboty moc ;) do usłyszenia zatem, może
            wieczorkiem?

            Życzę Wszystkim miłego dnia i pozdrawiam.
            nata
            • soter_mlodszy Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 17.12.04, 16:25
              Witam towarzyszy na forum miasta B.
              niko, an, naata, toja50 i ...

              Dzisiaj w piatek mozna odetchnac po tygodniu ostrej pracy!;-)
              A co do ułożenia, to wymaga to silnej samodyscypliny!

              Tyle. Zmęczenie. Sen.
              • anaiss Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 17.12.04, 21:42
                Jestem tylko na moment, by dać znak życia, w weekend nabrobię forumowe zaległości,
                Serdeczności
                anaiss
                • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 18.12.04, 03:58
                  Bedziemy czekali na weekendowa anaiss.Wiadomo ile to kobiety musza sie
                  napracowac przed kazdymi Swietami no bo przecie rodzina, ciotki, babki,
                  dziadkowie, tesciowie, mamusie i tatusie odwiedzic racza. A kto bedzie robil
                  sledzie? Czy wogle ktos juz robi teraz w domu sledzie kiedy mozna w sklepie w
                  sloikach kupic, czy w puszkach korzenne matjasy. Kiedys sie za sledziami w
                  beczce w kolejce stalo, odmaczalo, zaprawa zalewalo octowa albo olejowa.... No
                  i te zywe karpie krolewskie lustrzenie, w galarecie. Cos tutaj sie zle
                  wyrazilem "zywy karp w galarecie ha ha ha". I przypomnialo mi sie jak gosc
                  koniecznie chcial sobie kupic "pol zywej swini", ale jemu chodzilo o swiezej
                  pol swini i uparcie powtarzal, ze chce pol zywej swini i koniec. No to do
                  zobaczonka w Sobote. Pozdrowionka Niko
              • Gość: niko Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 17.12.04, 22:09
                No wlasnie, tydzien pracy dobiega konca wydawaloby sie, ale zawsze jest cos do
                zrobienia a jak sie klijent trafi to co sie dla klijenta nie robi - przychodzi
                sie w sobote a nawet i w niedziele. W sobote lubie wpadac bo przychodzi do
                biura Peter - (czyt. Piter), czyli Piotrek, ktory nie zna Polskiego, ale uczy
                sie Greki no i na wiosne bedzie podchodzil do doktoratu. Jego marzeniem jest
                byc wykladowca na uczelni, najprawdopodobniej na uniwersytecie Loyola. Uczy tam
                dorywczo ale sie z tego jeszcze nie moze utrzymac wiec bierze dodatkowe prace,
                czesto tutaj. Mlody, wysportowany, o sprawnym intelekcie, pelen dowcipu no i
                podatny na dyskusje ze mna i nie tylko - umysl otwarty na kazdy temat. Peter
                jest niezwykle ciekawym obserwatorem i czlowiekiem, ktorego chyba nic i nikt
                nie potrafi wyprowadzic z rownwagi, juz ktos probowal ale on zawsze umiejetnie
                wybrnie i cala sprawe w dobry humor potrafi obrocic. Nie ma to nic wspolnego z
                jakas tam uniznoscia.. oooo nieeee, nie u Piotra. Mozna go do poznych godzin
                zastac w uczelnianych bibliotekach, duzych pietrowych ksiegarniach. Zawsze wiem
                gdzie Piotra zastac jak mam jakis naglacy temat. Czasami razem "obstawiamy"
                gielde pochodnych tj. ta opcyjna. Obczytany w codziennej prasie Investor's
                Business Daily (Codzienny Business Inwestora). Jest ardzo dobra gazeta nie
                tylko o firmach, korporacyjnym swiecie ale o wynalazkach, o polityce, ekonomi i
                dobrych obyczajach. Najbardziej mnie interesuja rozne nonsensy z wydzialow nauk
                humanistycznych i ta juz przechodzaca ludzkie pojecie, poprawnosc polityczna.
                Loyola, dobra i droga uczelnia katolicka skreca mocno na lewo a Piotr przynosi
                mi z roznych prelekcji bardzo ciekawe spostrzezenia. No wiec jak
                kazda "przyzwoita" uczelnia Loyola rowniez ma negatywne nastawienie do
                kapitalistycznego swiata no i marzy im sie kolektywna rownosc i szczescie wiec
                i tutaj dosyc skuteczna pralnia mozgow. Jednak po ukonczeniu uczelni i
                swiadomosc absolwenta tez sie zmienia no bo jak zarobi te $4000 na miesiac albo
                i wiecej a z tego mu odciagna 25% na podatki to absolwent juz teraz nie mysli
                kategoriami gornolotnych idei a tylko zastanawia sie gdzie te wszystkie
                pieniadze podatnika ida. No i odkrywa, ze na biednych, ktorzy wcale nie tacy
                biedni, a czesto im sie nie chce pracowac, na ONZ, na biurokracje, na
                edukacje, ,mimo ze za jego edukacje placili rodzice to wciaz on musi placic na
                edukowanie nieswoich dzieci itp. itd. I tu z lewicowego studenta powoli
                dojrzewa obywatel, ktory nie bedzie glosowal na prezydenta o lewicowych
                pogladach czyli na socjaldemokrate. Bedzie glosowan na ludzi do urzedu, ktorzy
                powiedza "pieniadze z podatkow to nie sa pieniadze panstwa, to sa wasze
                pieniadze a zabieranie ich podatkami, taryfami, inflacja, to pogwalcanie
                konstytucyjnych zasad". Chyba juz wspominalem o nowym polskim filmie produkcji
                mlodych chicagowian polskiego pochodzenia Krzysztofa i Ivony Karbowskich a
                fragmenty tego filmu rezyserii Jaroslawa Zamojdy (bydgoszczanina) mozna
                obejrzec na www.rhplusfilm.com W lewym gornym rogu nad plakatem kliknac na
                Trailer. Film wchodzi na ekrany na poczatku przyszlego roku. Premiera w
                styczniu w Warszawie jak rownie pozniej w styczniu aktorzy i rezyser
                przyjezdzaja na druga premiere do Stanow. Nie widzialem zadnego filmu Zamojdy
                ale slyszalem od dwuseryjnch Mlodych Wilkach. Zamojda chyba rowniez bral
                wspoludzial w rezyserowaniu Starej Basni, ale nie jestem tego pewien. Czy ktos
                ogladal Stara Basn? Powinienem sie chyba w koncu wybrac, albo CD gdzies dostac.
                Zawiodlem sie jednak na Ogniem i Mieczem, wprawdzie ogladalem tylko dosyc
                kepska kopie z tasmy VIDEO. Jeszcze raz sprobuje na CD. Zycze Wam przyjemnego
                weekendu. Niko ( i gadam juz jak ten prl-owski partyjny "Wy, wiecie, wezcie,
                dajcie, poluzcie, sztandar zatknijcie i moze juz niedlugo wypowie mi sie
                towarzysze zaspiewajmy Wyklety Powstan Ludu Ziemi ha ha ha, jezeli juz to z
                naatka toja i anaiss na cztery glosy a Sotar bedzie nam dyrygowal.Zaspiewamy to
                Korwinowi Mikke abu mu wieczor umilic)
                • Gość: naata Re: Grudniowe "Dzień Dobry" IP: *.internetdsl.tpnet.pl 18.12.04, 10:34
                  Dzień dobry Miłym z FB. Pozdrawiam!

                  Masz racje, Niko, kobietki nieczasowe przed swiętami, ale po robocie przy
                  sobocie można trochę poplotkować, a więc do wieczorka. Miłego dnia Wszystkim ;)
                  • soter_mlodszy Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 18.12.04, 11:54
                    Pytasz niko o śledzie,
                    ja uwielbiam ryby, jadlbym je tylko!...a śledzie goszczą u mnie co tydzień...i
                    robione samemu...z solonych platow!

                    ohne konserwante!

                    pozdrawiam sobotnio...bez batuty!

                    s.m.
                    • toja50 Re: Grudniowe "Dzień Dobry" 18.12.04, 13:38
                      Tos Ty zdolny Soter, mozesz rzucisz jakis przepis, jak sprawdzony a
                      nieklopotlwy. Pozdrawiam wszystkich forujacych na tym goscinnym forum i do
                      roboty, bo swieta tuz,tuz! Milego dnia zycze jak zawsze!
                      • Gość: niko Szlachetne Zdrowie IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 18.12.04, 16:19
                        Czesc Toja
                        Solone platy sledziowe, albo sledzie samemu wyfiletowac. Odsaczyc z wody,
                        sciagnac skore,przekroic na pol albo na mniejsze czesci i polozyc pierwsza
                        warstwe na polmisku. Cebule obrac jak rowniez i jablka. Cebule pokroic a z
                        jablek zrobic wiorki na tarce. Wymieszac razem z kwasna smietana i zalac
                        pierwsza warstwe sledzi. Na ta zalana warstwa klasc nastepne warstwy
                        pokrojonych filetow i przykrywac smietana z jablkami i cebula. Podawac z
                        gotowanymi w lupinie ziemniakami. Oczywiscie konsumowac po zdjeciu lupiny.
                        Trzeba jednak uwazac z tymi ziemniakami a ogolnie to z weglowodanami bo one nie
                        sluza zdrowiu czlowieka a uzywane przez dluzszy czas potrafia narobic sporego
                        balaganu w systemie krazenia bo powoduja zwapnienie tj. zawezenie zyl, jak
                        rowniez i sklonnosci do nowotworow. I zalezy to od wskaznika glikenicznego
                        weglowodanow. Najwiekszy wskaznik posiada miod, nastepnie laktoza, ktora sie
                        znajduje w piwie. Jednak butelka piwa posiada tylko 5g weglowodanu laktozy,
                        wiec niewiele. Zemniaki tez posiadaja sporo weglowodanow a zwlaszcza
                        skrobi.Cukry, skodkie owoce, biale pieczywka, ciasta, dzemy, soki - tych trzeba
                        unikac albo jadac w niewielkich ilosciach. Zamiast ziemniakow mozna do obiadu
                        warzywka jak kalafiora, czy tez brokuly, kapuste rozna, brukselke. Jednak tez w
                        umiarkowanych ilosciach bo to weglowodany ale o niskim wskazniku
                        glikenicznym.Weglowodany o niskim wskazniku glikenicznym wolno wchlaniaja sie
                        do krwi i nie robia balaganu, oranizm daje sobie z nimi dobrze rade.
                        Kiedys spotkalem faceta z Polski, dosyc otylego, ktory zalil sie, ze cierpi na
                        cukrzyce drugiego stopnia. Jakos go przekonalem, zeby zaczal zjadac mniej
                        chlebow, ziemniakow i zeby odstawil slodkie napoje, cukry, miody. Facet ten
                        mial poziom cukru we krwi ponad 250 w czasie gdy normalny poziom powinien
                        wynosic gdzies w granicach 80-90. Lekarka z Polski przypisala mu jakies leki no
                        i mial te pasemki do pomiaru cukru a pozniej tutaj sobie kupil taki maly aparat
                        do pomiaru, elektroniczny. Po dwoch tygodniach takiej niskoweglowodanowej diety
                        cukier spadl mu do 80-90. Facet zrzucil wage, zrzucil brzuch i taki pojechal
                        spowrotem po 6 miesiacach do Polski. Poszedl do lekarki i opowiedzial jej o
                        swoim zdrowotnym sukcesie. Jego radosc i dobre samopoczucie lekarka ochlodzila
                        mowiac bylemu pacjentowi, ze ta dieta mu na razie pomoze ale gdy ja bedzie
                        stosowal przez dluzszy czac to go rzekomo mialy okropne chorobska dreczyc. I
                        nie wiem co sie z Tadziem teraz dzieje. Wiem, ze slabego byl charakteru i
                        podobno slowa lekarki go dobrze wystraszyly. Rozmawialem z jego bratem gdzies w
                        Czerwcu, ktory wrocil z Polski o powiedzial mi, ze Tadek znow przytyl, ledwie
                        sie porusza, zrezygnowal zniskoweglowodanowej diety i jest pod stala opieka
                        lekarki, specjalistki od podtrzymywania cukrzycy az do grobowej deski.
                        Wpadlem kiedys do lekarza Johna Kane (Kejn), ktory praktykuje podiatrie, czyli
                        leczy wszystko od kostki w dol, jak rowniez jest hirurgiem stopy. John, okolo
                        45 facet, wyklada rowniez na wydziale medycznym uniwerku Loyola. Wiec chcac sie
                        pochwalic sukcesami operacji, zaczal mi pokazywac dosyc nieprzyjemne zdjecia
                        cyfrowe z komputera operacji stopy tj. amputowanie palcow jak i stop u swoich
                        starszych przewaznie wiekiem pacjentwo. Pytam sie Johna, co jest powodem tych
                        ran, tych zmian. A on mi na to, ze cukrzyca. Wiec mu powiedzialem o Tadku, jak
                        i zaczelismy sobie rozmawiac o tym jak cukier i weglowodany potrafia z
                        czlowieka zrobic czesto przyslowiowego wraka zdrowotnego. Na to John, ze on tez
                        sie musi za siebie wziac bo tyje i zadbac o zdrowie itp, itd. Mowie w koncu do
                        niego, czy nie lepiej byloby przekonac pacjentow, cukrzykow, zeby zmnienili
                        diete, ograniczyli cukry i weglowodany w ten sposob unikajac niepotrzebnych
                        powiklan, czyli likwidowac zrodla chorob a nie skutkow, amputacjami? Na to
                        John, niby zartem powiedzial mi a kurr....a to z czego ja bede zyl, jak
                        zarabial, kto mi zwroci za moje studia.....
                        Bez wzgledu na ten nieetycznczny przypadek to jednak konsumcja ryb samo
                        zdrowie. Tluszcz rybi, czyli tran zawiera w sobie niezbedne dla utrzymania
                        dobrego zdrowia kwasy tluszczowe omega3, ktorych w produktach zywnosciowych
                        jest coraz mniej. Kwasy tluszczowe omega3 utrzymuja caly uklad krazenia w
                        doskonalej kondycji. Mozna dodatkowo polykac tran w pigulkach (tak jak
                        filozofie ha ha ha). Oprocz ryb, dobrym zrodlem omega3 jest olej z siemienia
                        lnianego. Obniza poziom zlego cholesterolu a podwyzsza dobrego. Jednak
                        tradycyjnie ziarenka siemnienia gotowalo sie z woda otrzymujac kleik. Jednak w
                        czasie gotowania, wysokie temperatury powoduja obnizenie jakosci omega3.
                        Najlepiej siemie (dwie duze lyzki) wsypac do mlynka do mielenia kawy, zmielic,
                        wsypac do kubka i zalac zimna lub letnia woda, mozna dodac troche soku do
                        smaku - 3 razy dziennie. Siemie w takiej postaci nie tylko zachowa 100% kwasow
                        tluszczowych omega3 ale rowniez bedzie dzialalo w przewodzie pokarmowym jak
                        przyslowiowa milotla bo blonnik z siemnienia organizm nie trawi i musi go
                        wydalac. Jak twierdzi wielu specjalistow od medycyny alternatywnej blonnik z
                        grejfruta, ktory organizm trawi, potrafi oczyscic zyly w ukladzie krazenia z
                        osiadlego cholesterolu calkowicie w ciagu 2 lat. W zielarskich sklepach
                        powinien wystepowac pod nazwa Pectin albo Pektin z Grejfruta. Nie powinien byc
                        drogi bo material i produkcja dostepne i tanie. Wystepuje w tabletkach albo na
                        luzno w proszku. Wskazanym jest rowniez zjadanie pol do calego grejfruta
                        swiezego dziennie. I juz nie wiem co wam o zdrowiu jeszcze dzisiaj powiedziec.
                        Chyba to, ze weglowodany lepiej tolerua osoby z grupa krwi A. Najgorzej osoby z
                        grupa Zero.A to z tego wzgledu,ze Zerowka jest pierwsza (prymitywna) krwia
                        naszych praojcow-mysliwych. Tak wiec zerowki maja enzymy i kwasy do szybkiego
                        rozkladania miesa a zwlaszcza dziczyzny, wolowiny, drobiu. Po wedrowkach ludow,
                        czesc osiadla sie w krajach gdzie ze wzgledu na klimat latwiej bylo o bialka
                        roslinne jak i o weglowodowany. Tak wiec w krajach gdzie przez pokolenia
                        praktykuje sie wegetarianizm wystepuje tam przewaznie grupa krwi A - znow ze
                        wzgledu na inne enzymy, ktore musza dawac sobie rade z weglowodanami itp.
                        A teraz przepis na tatarka z surowego tunczyka. Tunczyka surowego (nie z
                        puszki) ktory wyglada jak czerwona wolowina zmielic na maszynce dodac cebuli,
                        oleju z oliwek, maggi, konserwowanego ogorka, grzybka konserwowanego w occie,
                        wszystko drobniutko pokrojone. Dodac dwa, trzy albo i wiecej zoltek,
                        popieprzyc, posolic, wymieszac no i zjadac ze swiezym pieczywkiem. Malo
                        pieczywka, sporo masla na pieczywku no i duzo tego tunczykowego tatara.
                        Smacznego. Niko
                        • Gość: niko Re: Szlachetne Zdrowie IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 18.12.04, 16:28
                          Toja50 - oczywiscie solone sledzie czy platy nazezy przedtem wymoczyc,
                          zmieniajac zimna wode.niko
                          • toja50 Re: Szlachetne Zdrowie 18.12.04, 18:53
                            Prawdziwa skarbnica wiedzy z Ciebie Niko, moge powiedziec, ze prawie na kazdy
                            temat. no,no,no! Bardzo dziekuje za rady, no i przepis sledziowy, ale taki
                            akurat znalam. Gorzej z ta dieta juz mnie zacheciles, ale potem los Tadzia mnie
                            ostudzil. Pozdrawiam ciekawego faceta!
                            • soter_mlodszy Re: Szlachetne Zdrowie 18.12.04, 19:55
                              Nie, no!
                              Taka dieta i życie wg niej jest mozliwe. Ja tak robię. I dodaję do tego jeszcze
                              pracę!;-)))

                              serdecznie
                            • Gość: niko Re: Szlachetne Zdrowie - Zupa Sygetynska IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 18.12.04, 20:34
                              Dzieki za komplement Toja, faceci tez to lubia a mnie zrobilo sie tak
                              przyjemnie,ze czuje sie jak w raju. Wlasnie co dotarlem do biura, wdalem sie w
                              rozmowe z Piotrem, posmialismy sie. Pytalem sie jaka jest jego metafizyka na
                              dzien dzisiejszy tz. czy uwaza ze swiat jest niedobry, niepewny a czlowiek w
                              nim podly, czy wrecz przeciwnie, swiat piekny, dobry, dajacy sie przewidziec w
                              ktorym spotkac mozna wiecej ludzi dobrych niz zlych ha ha. Ale stwierdzilem
                              jednak, ze od metafizyki wazniejszy jest glod i zamowilem hamburgery z
                              McDonnalda a sobie zielona salatke z mieskiem kurczaka na grillu, no i kilka
                              kaw. Ale nie o tym chcialem pisac jak tylko o pewnej potrawie, ktora mi jeszcze
                              zdradzil kucharz szczecinskiej rybnej restauracji, za dawnych lat a ktora to
                              zupe mozna robic w roznych wariantach. Czesto ja przygotowywalem na wedkarskich
                              wyprawach, nawet kiedys sie wybralem z kolega splywem kajakowym po Brdzie. Wiec
                              lowilismy sporo roznych ryb i grzybow bylo w brod jak i jagod tez.

                              Duzo wolowych kosci wlozyc do garnka z wloszczyzna jak do rosolu. W czasie gdy
                              wywar sie gotuje usmazyc w garnku teflonowym duuuuzo cebuli do tego dorzucic,
                              czerwona, zelona papryke, mozna brokuly, grzyby, pieczarki,drobno pokrojonej
                              marchwi albo wiorkow na tarce i inne warzywa, ktorych juz nie pamietam. Po
                              podsmazeniu sie tego calego balaganu warzywnego nalezy go zalac wywarem, dodac
                              maggi, czy jakiejs innej przyprawy, dodac pasty pomidorowej, podkrecic ogien az
                              sie mocno wszystko zagotuje pod koniec jak warzywka miekkie, podlac bialym
                              wytrawnym winem bez pokrywy tak aby z wina alkohol wyparowal, (szklanke lub
                              pol). Posmakowac, dosolic, dodac ostrej czerwonej papryki troche cukru, znow
                              posmakowac. Trzeba na boku miec jakies filety rybne, moga byc z ryb morskich
                              albo slodkowodnych, jak karp, okonie, filety z sandacza. Jednak najlepiej sie
                              do tego nadaja ryby tluste jak filety z hodowlanych sumikow a angielskiej
                              nazwie catfish. Sa to niezwykle smaczne ryby, zupelnie bez osci i skory, nie
                              powodujace rybnego zapachu bo hodowane sa w wielkich zbiornikach i karmione
                              pasza kukurydziana. Wiec na sam koniec pokroic ryby na kawalki i dodac do tej
                              wrzacej warzywnej zupy. Gotowac kilka minut az mieso bedzie biale. Zalac
                              smietana i sie delektowac.
                              Ja razem z rybami wrzucam na wrzatek granatowe omulki, jednak przedtem nalezy
                              je umyc, brody powycinac, mieso kraba, albo raczkow rzecznych, mieso homarow,
                              czyli wielkich rakow morskich, i rozne inne filety z ryb. Zreszta tutaj w/g
                              artystycznej wyobrazni tego kto sie do przyrzadzania tej Zupy Sygetynskiej
                              zabierze. Pozdrawiam wszystkich forumowiczow i do mielgo zobaczenia. Nik
                              Kalafior lub brokuly mozna uprzednio troche podgotowac ale niekoniecznie. Mozna
                              nawet to wszystko gotowac z kawalkami przytlustawej wolowiny np. tej od kosci
                              do wywaru.
                              • Gość: niko Re: Szlachetne Zdrowie - Zupa Sygetynska IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 18.12.04, 20:42
                                To ja jeszcze raz. Ja zawsze dosypuje do tej zupy sporo jugoslowianskiej
                                Vegety, nawet juz do wywaru z kosci.
                            • Gość: niko Re: Szlachetne Zdrowie Los Tadzia IP: *.dsl.chcgil.ameritech.net 19.12.04, 00:08
                              Wlasnie toja Tadziu przeszedl znow na diete wysokoweglowodanowa i cukrzyca mu
                              powrocila, bo go lekarka wystraszyla dieta nieskoweglowodanowa, i
                              wysokotluszczowa sredniobialkowa. Niektorzy uwazaja, ze tluszcze zwierzece nie
                              sa zle. A niektorzy uzywaja roznych olejow, zamiast tluszczow zwierzecych. Bez
                              wzgledu to jednak tluszcze konieczne do procesow zyciowych. Gdyby Tadziu
                              pozostal przy diecie niskoweglowodanowej to by mu sie cukier utrzymywal w
                              normie tj. 80-90 i prawdopodobnie by schodl. Ale poniewaz lekarka doradzila mu
                              inaczej to Tadziu ma cukrzyce spowrotem 250 - 300 i jest chorym otylym
                              czlowiekiem. Jednak niekoniecznie otyly musi byc zawsze niezdrowy, wcale tego
                              nie mowie. Konkluzja, ze Tadziu musi przychodzic na kontrolne badania, placi za
                              wizyty, za lekarstwa i to jest podobnie jak z tym hirurgem podiatra Johnem.
                              Gdyby szczerze wyjasnial pacjentom, ze musi im ujmowac palce u nog jak i cale
                              stop dlatego, ze jedza za duzo weglowodanow na stare lata i organizm sie
                              buntuje no bo sobie nie moze dawac rady z tak nienaturalna dieta dla czlowieka,
                              jaka jest dieta wysokoweglowodanowa. Zmiana diety na niskoweglowoda powoduje,
                              ze ludzie niechoruja na cukrzyce a wiec z tego powodu nie trzeba im ujmowac
                              czesci stopy, czy calej stopy. Tylko, ze John tracilby pacjentow a zatem i ich
                              pieniadze. Szlachetne Zdrowie nikt sie nie dowie .... a jednak dowiadujemy sie
                              o zdrowiu coraz wiecej i niekoniecznie to zdrowie musi sie zepsuc aby
                              dowiedziec sie, ze jest chore....No ale i Kochanowskiego trzeba oceniac w
                              kontekscie czasow. Co mi nieprzeszkadza sie napic za zdrowie Was tutaj
                              wszystkich. Jeden leciutki koktajl z kolegami z pracy z Okazji Swieta Bozego
                              Narodzenia. Koktajl mocno rozrzedzony jako, ze musze wracac do domu samochodem.
                              Niech nam wiec Gwiazda Pomyslnosci nigdy nie..........
                              • Gość: niko Szlachetne Zdrowie-watrobki kurze w boczku IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 19.12.04, 02:20
                                Watrobki kurze przekroic na pol, owinac w plasterki boczku, przekluc
                                wykalaczka. Smazyc na grylu albo w piekarniku. Mozna posolic i popieprzyc
                                lekko. Dobrze wygladaja na stole jako prosta przekaska przed glownym daniem.
                                Latwo sie sciaga ustami cala potrawke z wykalaczki nie brudzac rak. Niko
                                • Gość: marowit Re: Szlachetne Zdrowie-watrobki kurze w boczku IP: *.bro.tvknet.pl / 81.210.33.* 19.12.04, 02:33
                                  Nawet w nocy mi slinka cieknie na takie dania :)

                                  marowit
                                  • Gość: niko Re: Szlachetne Zdrowie-watrobki kurze w boczku IP: *.dsl.emhril.ameritech.net 19.12.04, 03:51