undo_31
05.10.05, 07:05
HEHE
Ten post nie ma być kolejnym anonsem, lecz chciałbym w ten sposób podzielić
się z Wami moimi
obserwacjami.
Uważam się za faceta inteligentnego, wyższe wykształcenie, kierownicze
stanowisko jeszcze
przed trzydziestką, sporo przeczytanych książek itd. Żadną miarą nie jestem
jednak snobem.
Unikam uroczystych bankietów, nie lubie np teatru i nie chodzę tam bo tak wypada.
Rozumiecie.
Ale do rzeczy. Mój problem związany jest z kobietami. W tych wszystkich
relacjach jakie
miałem zawsze z czasem odkrywałem tę intelektualną pustkę. Nie chodzi mi tu
nawet o brak
erudycji ale w ogóle niezdolność do pogłębionej analizy rzeczywistości myślenia
abstrakcyjnego
. Był taki wiersz Herberta, że autor z nią leżał już po.... ona spała obok
niego.... on
próbuje zajrzeć w jej duszę .... a tam widzi tylko nowe rajstopy. Czy tak musi
być ? Może
źle szukam ??
Oczywiście nie czepiajcie się, że stawiam zarzuty tylko kobietom, z facetami
nie poszukuję
bliższych relacji, od facetów w ogóle nic nie oczekuję i wystarcza mi że nie
jest chamem i
burakiem.
Pozdrawiam