ykrastek
27.03.12, 16:35
Praktyczny (czasem dość drastyczny, ale czy aby nie prawdziwy?) opis osoby z BPD - według www.borderlinewaif.com. Pytanie brzmi : dlaczego w USA inaczej (bardziej brutalnie i po imieniu) postrzega się zaburzenie BPD oraz o wiele poważniej traktuje krzywdę osób blisko związanych z BPD, która stosuje wobec nich nadużycia, szantaże, groźby - niszcząc ich za życia - a jednocześnie radząc sobie doskonale w życiu w oparciu o manipulacje i oszustwa zamiast ponoszenia odpowidzialności ? Czy nie należy przestać obchodzić się z osobami BPD jak z jajami, a zacząć chronić ich ofiary (zwłaszcza ich dzieci), wobec których dopuszczają się przemocy i nadużyć w "białych rękawiczkach" zakłamania i manipulacji, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia ? Proszę o Wasze opinię na temat poniższego opisu - zarówno od partnerów i członków rodzin jak i od osób z BPD...
Ludzie z BPD są drapieżnikami, podobnie zresztą jak pedofile, którzy jednak nie szukają dzieci do swych nadużyć, lecz szukają dostrzeżonych „słabości” u ludzi dorosłych do własnych nadużyć. Stanowi to emocjonalną patologiczną pożywkę, niezbędną do ich codziennego życia. Dlaczego? Osoby z BPD, podobnie zresztą jak i pedofile, byli w jakiś sposób wykorzystywani psychicznie lub fizycznie albo doznali dotkliwej traumy, nie znajdując we wczesnym dzieciństwie właściwego oparcia emocjonalnego w swych opiekunach – lecz chłód, zastraszanie, krzyk, szantaż itp. W późniejszym życiu wyznają podświadomie realizowaną zasadę : „jeśli sama byłam nadużywana przez bliskich, to moi bliscy, z którymi byłam związana emocjonalnie, powinni za to zapłacić i cierpieć również”. Ludzie z BPD są jak pająki przędący kolejne wstęgi pajęczyny wokół swojej ofiary, czekając aż ta w nie wpadnie i można będzie wpić swe wygłodniałe trujące kły kolejnych nadużyć. Osoby te są zawsze głodne, aby uzyskać więcej cierpień od swych emocjonalnych ofiar – zwykle najbliższych im partnerów, a nawet własnych dzieci. Cierpienie najbliższej osoby to jedyna rzecz, która daje im złudzenie, że chwilowo ich „głód” został zaspokojony, ale trwa to bardzo krótko. Ten głód jednak nigdy nie będzie zaspokojony, nawet poprzez znalezienie następnej i kolejnej „ofiary”. Ludzie z BPD są trochę jak psychopaci, bo zawsze bardzo baczną uwagę zwracają na najdrobniejsze szczegóły i oznaki słabości u innych. Dzięki temu wiedzą dokładnie, jak dostać to, czego chcą i jak podłączyć innych ludzi dla swoich celów! Udają przy tym na zewnątrz (tworzą pozory, manipulują), że to wszystko jest tylko zbiegiem okoliczności albo jest zupełnie naturalne. Jednak oni doskonale wiedzą, co robią. Są mistrzami skutecznego oszustwa i manipulacji, ponieważ nauczyli się tego podświadomie od najlepszych : od sprawców nadużyć wobec siebie, z zapomnianej ale tkwiącej głęboko w podświadomości przeszłości wczesnego dzieciństwa. Osoby z BPD tak naprawdę NIE MAJĄ ŻADNYCH UCZUĆ DLA INNYCH! Widzą i odczuwają tylko własne emocje, nie dostrzegając tego jak bardzo są one niedojrzałe i egoistyczne oraz jak bardzo krzywdzą innych. Postrzegają każdą sytuację, w całkowitym oderwaniu od wszystkiego innego. Nie potrafią patrzeć i myśleć perspektywicznie tak jak inni. Nie ma w ich pojęciu związku między dwoma sytuacjami. Brakuje im oczywistych dla innych połączeń z drugim człowiekiem i z jego emocjami (brak empatii emocjonalnej). Dlatego dbają o innych (niekiedy nawet przesadnie bardzo – co jednak nie jest trwałą, stabilną sytuacją) – lecz tylko na tyle i tylko tak długo, na ile jest to niezbędne do własnych, wewnętrznych, uzasadnionych emocjonalnymi „potrzebami” celów. To zachowanie bardzo potrafi zmylić i znieczulić ofiarę BPD. Emocjonalny związek z drugą osobą BPD postrzegają wyłącznie przez pryzmat potrzeb swojego ego, a jest ono naprawdę dziecinnie niedojrzałe i niezmiernie egocentryczne. Kiedy potrzeby własnego ego, związane z daną osobą – obiektem, odpadają (nie spełnia ona niedojrzałych i egocentrycznych oczekiwań oraz potrzeb ego) – nie ma już co liczyć na dojrzałą relację i związek. Nieporozumieniem jest także oczekiwanie zwykłej empatii, zrozumienia czy nawet liczenia się przez BPD z wielbioną do niedawna osobą, ani powoływanie się na jakiekolwiek zdarzenia, odwoływanie do uczuć, empatii albo zwykłej logiki. Pojawiają się uczucia skrajnie negatywne, napędzane co rusz prymitywnymi mechanizmami obronnymi. Ludzie z BPD są przekonani, iż ich niedawnego, tak bliskiego i kochającego ich przecież szczerze partnera – powinna spotkać sroga, zasłużona kara. Osoba z BPD, bez emocjonalnego niedojrzałego i zawsze niestabilnego, krótkotrwałego uniesienia, PO PROSTU NIE CZUJE NIC, CZUJE ZNOWU SWOJĄ PUSTKĘ (za którą obwinia zawsze dotychczasowego partnera, a nie siebie), gdyż brakuje jej tych niedojrzałych intensywnych, ale jakże potem toksycznych i szkodliwych emocji w początkach „związku” z drugą osobą, która staje się w końcu potencjalną „ofiarą”. Osoba z BPD swe początkowe idealistyczne emocje do drugiej osoby postrzega często błędnie jako „miłość”. Niedojrzałe emocje BPD przypominają jednak bardziej prymitywne reakcje zwierząt niż ludzi. Najprawdopodobniej wzięły się one z konieczności znalezienia emocjonalnego sposobu na przetrwanie nadużyć z dzieciństwa. Nie widzą ludzi, widzą sytuacje, a każda sytuacja na nowo definiuje je same i osoby, z którymi wchodzą w interakcje. Jednego dnia można być ich bohaterem, który „chroni je”, a następnego dnia jest ich „oprawcą”. Patrząc powierzchownie z zewnątrz na osoby z BPD (abstrahując od ich relacji emocjonalnych) – są one postrzegane na ogół bardzo pozytywnie przez otoczenie zewnętrzne, często wręcz atrakcyjnie, oraz stanowią (ale tylko pozornie) bardzo funkcjonalne, dostosowane praktycznie zjawisko codziennego bytu. Funkcjonują, ale tylko w ujęciu społecznym i zawodowym, zdecydowanie najlepiej spośród wszystkich ofiar przeszłych nadużyć wobec dzieci, często nawet lepiej niż wiele osób bez zaburzeń. Z drugiej jednak strony są ludźmi szalenie niebezpiecznymi, którzy mogą spowodować wiele poważnych szkód innym ludziom, zwłaszcza najbliższym emocjonalnie a zwłaszcza własnym dzieciom - jeśli nie będą w porę leczeni. Bardziej niebezpiecznymi przypadkami zaburzeń osobowości są jedynie ludzie o skłonnościach pedofilskich, psychopaci, sadyści, a także czasem ludzie o antyspołecznym zaburzeniu osobowości. Najczęściej jednak osoby te nigdy nie podejmują prawdziwej i konsekwentnej terapii w sytuacji gdy mają już „na talerzu” swoją ofiarę (lub ofiary) w postaci byłych lub aktualnych partnerów, a nawet własnych dzieci. Robią wówczas wszystko aby trzymać się, dla własnych celów i wygody, swej rutyny bycia „ofiarą”. One nie chcą się zmieniać. Byłby to ich zdaniem zbyt wielki i obciążający wysiłek emocjonalny aby stać się kimś innym, „prawidłowym”, „non-BPD”. Będą za to zawsze chętniej próbować stać się pasożytem emocjonalnym w kolejnej, ich zdaniem „uzdrawiającej” relacji, aby tylko uniknąć konieczności zmiany i sprostać swym wielkim lękom : przed byciem samemu oraz koniecznością przejęcia kontroli nad własnym życiem oraz brania za wszystko odpowiedzialności. Są jak wiecznie małe dzieci w swej psychice i nie postrzegają siebie jako ludzie będący w stanie zarządzać własnym życiem samemu – co jest paradoksem w sytuacji gdy jednocześnie, podświadomie, potrafią tak silnie, choć toksycznie i niszcząco, wpływać na życie innych oraz sterować, a nawet zarządzać życiem innych ludzi, nigdy nie ponosząc za nic odpowiedzialności. Większość ludzi na świecie nawet nie zdaje sobie sprawy jak poważne zagrożenie może stanowić osoba z BPD dla innych, zwykle najbliższych ludzi, w tym zwłaszcza dla własnych dzieci, które po prostu nie mogą odejść, a najbardziej potrzebują akceptacji, ukojenia oraz oparcia emocjonalnego właśnie od swych rodziców.