3bsp
16.06.12, 01:38
Jeden temat, który przewija się przez forum to partnerzy BPD i ich słabość wewnętrzna wynikająca z niskiej samooceny, braku miłości własnej i związanych z tym skłonności do uzależnień.
Partnerzy BPD to ludzie na swój sposób też zaburzeni jak chcieli by to widzieć wszyscy, którzy chcieliby z różnych powodów tak to postrzegać.
Hmm….
Nie pozostaje mi nic innego, jak walnąć się w piersi i przyznać, że ja też tak kiedyś sądziłem generalizując problem nie zagłębiając się w niego zbytnio.
Nie przeczę, że na takie stwierdzenie miały ogromny wpływ wieloletnie relację z partnerkami BPD.
Dziś z dystansu zadaję sobie pytanie na ile owo przedmiotowe zaburzenie to przyczyna wejścia w ową relację i zaakceptowanie warunków początkowych a na ile efekt trwania w niej i owoc owej relacji.
Tu liczę na „forumowiczów”, że zabiorą głos.
Analizując postawy mężczyzn, partnerów BPD zauważyłem jeden charakterystyczny element; – to ludzie o dużej witalności, ludzie przebojowi, śmiało sięgający po owoce życia, inteligentni, nie tuzinkowi i bynajmniej nie dupki - używając formy dosadnej.
Jeśli chodzi o Panie, to na podstawie obserwacji i korespondencji, która miałem i mam przyjemność prowadzić, to widzę wiele analogii i tylko mam mały problem, jakiej formy dosadnej użyć by nie obrazić Pań, jako że tę płeć darzę atencją szczególną.
Nie c..py, chyba nie byłoby obraźliwe jako że dodatkowo jest przeczeniem.
Z góry proszę o wybaczenie.
Zastanawiam się czy owa witalność nie jest aby jedną z przynęt?
A może to co w nas piękne staje się w tej relacji przekleństwem?.