luzikarbuzik
03.08.21, 12:31
Witam,
jestem miesiac po rozstaniu z kobieta ktora podejrzewam, ze ma BPD lub inne zaburzenia. Chcialbym opisac swoja historie, zeby wyrzucic to z siebie, pojac autorefleksje i przeczytac opinie kogos innego.
Moja ex spotkalem poltora roku temu. Byla przepiekna i bardzo inteligentna. Od razu sie zakochalem i zaczelismy sie spotykec. Dziewczyna poruszyla we mie bardzo silne ucucia. Zwariowalem na jej pukcie. Gadalismy godzinami. Byla spelnieniem wszystkich moich marzen. I tak samo mowila o mie. Ja po pol roku po rozwodzie i z dziecmi na karku, myslelem, ze juz nikdy niespotkam nikogo, kto bedzie chcial rozwiedzionego chlopa z dziecmi.
Ona po przejsciach. Zyla pare lat w spolnocie. Z niewyjasnionego mi powodu powiedzieli jej, niech sobie sproboje znaleszcz meza. Miala pare chlopakow, ale wedlug niej to byli sami debile. Mowila, ze myslala, ze juz nikogo niespotka. Ze czekala na mie...Wiec bylo pieknie zpoczatku tyle namietnosci i porozumienia w zyciu niezaznalem. Codziennie pisalem do niej wiersze, dlugie spacery, tanczylismy wieczorami. To bylo zycie jak w bajce. Nikdy nie czulem sie tak sczeszliwy. Mowila do mie, ze jestem taki swietny, taki mezczyzna o ktorym nawet nie marzyla. A ja myszlaem, ze ona jest moim aniolem i ze to jest dar z nieba za te wszystkie trudnosci, ktore przezylem.
Szybko wyczulem, ze jest bardzo wrazliwa i musze sie do niej odzywac w rekawiczkach. Staralem sie byc czulym i milym. Spokojnym i zrozumialym. Po paru tygodniach zaprosilem ja do swojego domu, chociaz wachalem sie. Napisalem, ze musze to przemyszlec. I wtedy chyba pierwszy raz poniosly jej emocje i nagrala mi troche agresywna wiadomosc glosowa, bo niebylem wedlug niej zdecydowany i ze to ona juz nie jest malym dzieckiem, zeby sie z nia tak bawic, ze niby pojdziemy na wesole miasteczko a pozniej zmieniam decyzje. Wtedy pierwszy raz ustapilem, i pol zartem pol serio powiedzialem, ze jest dominancyjna po czym przeprosila mie i powiedziala, ze czasami potrzebuje troche dostac klapsa, co pdoniecilo moja wyobraznie. Pozniej takie sytuacje zdarzali sie czesciej. Jak cos niebylo zgodnie z jej wyobrazenia, to robila od razu awanture a ja spokojny, mily chlopak, staralem sie ja uspokoic i znalesc zawsze jakies rozwiazanie problemow. Najwiekszym z nich pokazalo sie moje dziecko (6 lat), ktore starala sie w pierwszych miesiacach przyjac i zaprzyjaznic sie. Ale pozniej zaczela z tym miec ciezki problem. Mowila, ze miewa depresje z tego powodu i powracaja do niej checi siebiekaleczenia. Przyznala, ze byla na antydepresantach dawno temu (jak byla w szkole podstawowej), ale wysadzila, bo pila alko. Pozniej brala stabilizatory emocji jakis czas. Tez przyznala sie, ze miala duzo szybkich zwiazkow, niektore z probami gwaltu. Ciezke dziecinstwo (ojciec alko) i tak ogolnie - stawiala sie w role ofiary. A mi jej bylo zac i staralem sie jej pomoc tym, ze bede dla niej wparciem. Bardzo podobne schematy do tego co czytalem w necie o BPD.
Dziewczyna chodzila na terapie co tydzien do pani psycholog, ktora poznala zanim mie spotkala. Efekty terapi niebyly moim zdaniem wielkie, ale zachecalem do kontynuacji. Pozniej dodalismy do tego terapie parowa, z ktorej po rozstaniu ze mna zrezygnowala. Ja zostalem. Na terapiach staralismy sie rozwiazac tylko jej problemy, wiec pani dr. psycholog niewiedziala o naglych atakach agresji, lub wachaniach nastroju, ktore byli coraz czesciej. Zdarzalo sie prawie co drugi tydzien, ze uciekala ode mie, lub chciala zerwac ze mna. Mowilem jej, jak bardzo mie to rani i zeby niemowila do mie w taki sposob. Ciagle miala jakis problem. W pracy, z rodzicami i z kolezankami. Zawsze jej cos dolegalo. Mowila, ze czuje sie zle w moim domu, bo mieszkalem tam nie tak dawno z inna kobieta. Staralem sie sprzedac meble a kupilem nowe, zeby bylo inaczej. Drugi nawiekszy problem mielismy w lozku, bo pomimo pieknych pierwszych tygodni, to pozniej szybko to ustapilo i ja zaczalem byc tym, ktory chcial bardziej. No czesto jak do niej sie chcialem przytulic, to ona odmawiala mi bliskosci. Po roce czasu mialem juz tej niepewnosci dosyc i postanowilem sie z nia zareczyc, bo myslalem, ze wtedy bedzie normalniej. Wrocil miesiac miodowy i bylo znowu fajnie. Planowalismy slub i wpolne mieszkanie w moim domku. Ale po paru miesiacach znowu zaczala zrywac ze mna i widziwac. Powiedziala mi, ze nie potrafi sobie wyobrazic zamieszkac ze mna i moim dzieciem. Wiekszosnaszych rozmow krecila sie wokol mojej dcorki. Czasami byla wsciekla i mowila o niej przykre rzeczy jak i o mojej bylej - jej matce. To byla moja granica, powiedzialem jej, ze wole odejsc, jak nie przestanie mie ponizac z powodu tego, ze mam dziecko z inna kobieta.
Wtedy bylo na jakis czas spokoj, chociaz miala probe samokaleczenia. Pozniej przyznala sie, ze zrobila to dla tego, zebym sobie uswiadomil, jak ona cierpi. Wtedy prosilem ja, zeby poszla na bardziej intensywna terapie. Bo widzialem w tym duzy problem. Ona obiecywala, ze przemysli to, miala nawet jakies pomysly gdzie szukac pomocy, ale nic niedowiodla do konca. Na naszej wspolnej terapii powiedziala, ze to ja jestem jej najwiekszym problemem a konkretnie to jak razem komunikujemy. Chcialem sie nauczyc dla niej lepszej formy komunikacji, myszlalem, ze to ja jestem dziwny. Widziala coraz wiecej wad u mie i wytykala mi coraz wiecej rzeczy. Jak dluzej sie nieodezwalem, to mowia do mie, ze nie wie czemu sie tak zachowuje. A ja bylem coraz bardzie rozpaczony z tego powodu. A im miej pisala do mie, tym wiecej ja chcialem jej bliskosci. Wkoncu ostrzegla mie, ze jak nieprzestane sie dopraszac, ze wszystko znisczcze. Pewnego dnia, po calym dniu kiedy sie nieodezywala a mielismy sie spotkac na zawodach, na ktorych podchodzilem do niej a ona mie olewala i bawila sie z kolega poklocilismy sie i juz wiecej sie niespotklismy. Dwa dni pozniej mialem urodziny i myslalem ze przyjedzie, ale powiedziala, ze nieprzyjedzie po czym bylem troche zazdrosny i zalamany i dzwonilem do niej a ona powiedziala, ze ma juz tego dosyc i ze konczy ten zwiazek. Poznije napisala, ze jej przykro, ze mozemy napisac do siebie za pare tygodni, ale ze nieda rade byc w takim zwiazku. Po czym odpisalem, ze mi tez przykro, ale ze nie zrobie nic z tym i ze poczekam jakis okreszlony czas. Napisala, ze nietrzeba czekac i zerwala kontakt calkiem.
Zyczylem jej, zeby byla szczesliwa i tez przestalem sie odzywac.
Wiem, ze jest dobrym czlowiekiem, ma tyle pieknych cech za ktore kochalem ja. Wiare w Boga, urode, intelignecje, serdecznosc..Pomaga ludziom w jej otoczeniu - chorym dzieciom. Stara sie leczyc, wiem, ze to dla niej bardzo trudne, ale niemoze przes to kaleczyc innych. A ja choc czuje straszny bol i pustke, jestem swiadomy tego, ze w takim zwiazku mogl bym cierpiec cale zyciebez konca. Wiec staram sie o niej zapomiec i modle sie tylko, zeby wyzdrowiala. Bo wiara czyni cuda a u Pana wszystko jest mozliwe.
Jej siostra tez ma podobne problemy, depresja - samokaleczenie itp - ale jest taka pomala, bardzo zmeczona, na antydepresantach i jakos jej sie wiedzie z mezem, moja mole dziecko i wyglada na to, ze daja rade. Jej mama tez miewa wachanie nastrojow, przes co mieli wczesniej w domu klotnie, ale tez sie jakos z mezem uspokojili.
Moja mama tez jest bardzo chora psychicznie - moj ojciec niewytrzymal i odszedl kiedys, powiesil sie.
Dlatego mam moze strach z rozstania i toleruje duzo dziwnych zachowan, ktore inny juz by sie wczesniej rozstal. Tez po rozwodzie balem sie, ze juz nigdy niebedzie zadna wierzaca dziewczyna chciala ze mna byc.
Niechce skonczyc ja moj ojciec. Kocham ja ponad zycie, ale tu niechodzi tylko o mie, ale tez o moje dziecko.
Wiec dopoki sie niewyleczy, niemoge sie z nia spotykac. Chociaz pragne jej kazda czastka swojego ciala.
Czytalem duzo na tematy toxycznych zwiazkow. Ale teoria co innego a w praktyce jest bardzo, bardzo ciezko wytrzymac bez tego rollercoastera i fantazji o miesiacu miodowym. Zastanawiam sie - co w tym jest, ze te dziewczyny tak uzalezniaja, to jest jak narkotyk, jak j