tomaszkozlowski1
04.07.11, 23:22
No to Bachula mnie zmobilizowała
Zaczynam podrzucać trochę wrażeń

- w razie błędów w kwestiach lokalnych, będę wdzięczny za korektę
Zaczynam w punktach

- i od kwestii bardziej ogólnych i praktycznych.
METSOVO ( Μέτσοβο ).
Pisałem już, że świetnie skomunikowane z racji nowej autostrady,która biegnie dumnie kilka km od tej osady. Raz, że samo ma mnóstwo do zaoferowania, w praktyce jest ponadto znakomitą bazą wypadową dla takich okolicznych atrakcji jak: Janena, ruiny starożytnej Dodony, arcyzielony region Zagori z potężnymi górami, największym kanionem Europy (Vikos) i wioskami Zagorochoria; wioski Mastorochoria ("mastori" byli mistrzami kamieniarstwa- zbudowali, m.in. przepiękne kamienne mosty, które zdobią do dziś całą okolicę), Meteory, Konitsa i wioski ciekawego granicznego regionu Pogoni (m.in. ze słynnym w regionie klasztorem Molivdoskiepasti i żywą tradycją muzyczną), Kastoria, Valia Kalda, Parga, Sivota i wybrzeże jońskie, Arta... Jeśli jedzie się z Salonik i ma się więcej czasu, po drodze znajdują się ruiny macedońskiej Verginy, Veria a niedaleko także święty klasztor Greków pontyjskich - Panajia Sumela ("replika" tego pozostawionego przez Pontów w Azji Mniejszej). Autostrada Egnatija ma przy tym oznaczone zjazdy do tych miejsc, więc trafić łatwo

Mnie tym razem nie starczyło oczywiście czasu, żeby odwiedzić aż tyle miejsc ale jak na kilka dni program i tak był solidny. Ale to co chcę podkreślić w odniesieniu do Metsova jako bazy wypadowej: piękno Epiru jest tak porażające a ciekawych miejsc tak wiele, że aby poznać choć trochę to bogactwo- z łatwością można potraktować Metsovo jako miejsce powrotów cyklicznych

(oby i dla mnie takim się stało

)
Co do samego Metsova- od samego początku zaskakiwało mnie tylko na plus:
1. Przepięknie położone na stokach dość pokaźnej góry ( w najwyższym punkcie ma około 1200 m n.p.m.) - zwiedzając, trzeba wziąć pod uwagę, że będzie się i dużo schodzić i dużo wchodzić

A dookoła góry majestatyczne i bardzo lesiste. Różnica wysokości powoduje też, że w Metsovie śpi się wybornie!
2. Tradycyjne ale przygotowane na obsługę turystów (których przyjeżdża tu wielu, zdaje się, że zimą nawet więcej), nie "mizdrzy się" jednak do nich za wszelką cenę. Mimo rozwiniętej turystyki Metsovo (całe szczęście!) nie pozwoliło sobie na wtargnięcie plastiku. W tej miejscowości wszystko utrzymane jest w lokalnym góralskim stylu - od domów (jak mówiła mi Bachula, przynajmniej jedna kondygnacja musi być biała, schody prowadzą do poziomu "zero", ponad którym może być jeszcze tylko jedno piętro, dom obłożony jest kamieniem) przez miejscowe produkty (np.słynne sery, rękodzieło, drewniane ozdoby) po turystyczne pamiątki, znacznie bardziej wysmakowane niż "chińszczyzna" na niejednej wyspie (przy czym broń Boże nie chcę tu wprowadzić antagonizmu wyspy- góry

). Co ważne, pamiątki te sprzedaje się w rozsądnych cenach- także pod tym względem mieszkańcy Metsova "den kavalisane to kalami" ( δεν καβαλήσανε το καλάμι )- "nie dosiedli trzciny" jak mawia urocze greckie powiedzenie- czyli po naszemu nie uderzyła im do głowy woda sodowa

(co działałoby na pewno zniechęcająco). Lokalnych pamiątek nie brakuje np. w sklepach na głównym placu i głównej ulicy Tositsa a w pyszny ser (metsovone- o serach kawałek dalej) zaopatrzyłem się w sklepie „Piji” ( Πηγή ), także przy głównej ulicy. Z codziennymi zakupami także nie ma problemu – w Metsovie działa „bardzo-mini-supermarket” – malutki a z bardzo bogatym asortymentem

Cotygodniowy targ ("laiki") odbywa się w sobotę obok placu i jak każdy targ, jest kolorowym, zachwycającym miejscem nie tylko zakupów ale też spotkań mieszkańców.
Podsumowując ten wątek, Metsovo to żywa tradycja zręcznie wpisująca się we współczesność, daleko od cepelii...

(starsze kobiety w miasteczku często nadal na co dzień chodzą w strojach ludowych i jest to normalność a nie pokaz!).
3. Gościnne. Ludzie w tych stronach są niezwykle gościnni i przyjaźni i bardzo mnie to ujęło. Całkiem często sami zaciekawieni "zaczepiają", podpytują i jest to przemiłe. Nawiązanie kontaktu z mieszkańcami zarówno Metsova jak i innych miejscowości regionu, jest znacznie łatwiejsze niż w wielu zalanych masową turystyką nadmorskich kurortach. Jeszcze o tym parę słów więcej napiszę
A dodajmy jeszcze do tego świetną góralską kuchnię – dwie knajpy, które bardzo polecam (przy głównej ulicy schodzącej w kierunku placu) – „Paradosiako” pana Vasilisa (Bachula namówiła mnie abym spróbował tam, np. sałatki pasterskiej – i zdecydowanie warto!) oraz „Kutuki tu Nikola” (bardzo miła obsługa i również palce lizać- faszerowana cukinia w „rosołku” avgolemono- ach, niebo w gębie!…

.
4. Żywe

To co mnie zachwyciło, to pulsujące życie w miasteczku. Podczas gdy bardzo wiele czy to górskich czy wyspiarskich miejscowości to już bardziej "wioski duchów" (ewentualnie ateńskich i salonickich emerytów, powracających na lato do domów dzieciństwa), Metsovo żyje! Nie spodziewałem się, że zobaczę tam tyle dzieci! Ich radosny harmider, gry na wielkim pięknym placu miasteczka czy wokół potężnych platanów przy historycznym kościele Ajia Paraskievi, wprowadzają radosne ożywienie. Starszyzna wołoska również nie chowa się po domach, tylko rano- a jeszcze bardziej wieczorem- wylega na ławeczki wokół placu, żywo dyskutując i omawiając miejscowe sprawy. "Parlament" starszych dziadków na placu zobaczyłem już pierwszego wieczora i stał się dla mnie miłym motywem przewodnim tej przepięknej platii
5. Otwarte na świat. I tym Metsovo bardzo mile mnie zaskoczyło, choć to co przeczytałem przed przyjazdem zaczęło mnie nastawiać na to, że w przeciwieństwie do wielu zagubionych w górach wsi i miasteczek, tu czuje się powiew świata! Metsovo zawdzięcza to swym światłym obywatelom! Takim rodzinom jak Tositsas, Averof, Sturnaris (niezwykle zasłużonym dla całej Grecji!)...W czasach niedoli opuszczali oni swe górskie gniazdo ale o nim nie zapomnieli...Już jako znani w świecie handlowcy i politycy oddali swej małej ojczyźnie wspaniały hołd , służąc jej swym wykształceniem i finansami...W pozornie zagubionym wśród gór Metsovie znajdziemy jedną z cenniejszych w Grecji galerii malarstwa (Pinakothiki Averof; z dziełami "śmietanki" malarstwa greckiego- Moralisa, Gizisa, Parthenisa, Volanakisa itp.)- a także piękne muzeum z lokalnymi arcydziełami w archondiko (wspaniałej zrekonstruowanej "willi") rodziny Averof; znakomitą wytwórnię win - jeden z największych (jeśli nie największy) mężów Metsova- Evangielos Averof przemycił tu (podobno jako pierwszy w Grecji) szczepy cabernet sauvignon, które poradziły sobie w górskim klimacie, dając znakomite, rozchwytywane w Grecji wina marki Katoji ( Κατώγι ) (wykupywane tak szybko, że na eksport udaje się wysłać tylko do 20% produkcji rocznie- i nie do Polski niestety...); należące do Fundacji Barona Michaila Tositsasa (innego z wielkich darczyńców Metsova który podarował kiedyś rodzinnej miejscowości 2 miliony dolarów!-inwestując je w rozwój miasteczka i jego mieszkańców) wytwórnie wybornych serów, takich jak metsovone (z krowiego mleka z niewielką domieszką koziego), metsovella (80% mleka krowiego, 10% koziego i 10% owczego), pojawiający się w maju kozi sevr czy miejscowy parmezan; centrum kongresowe "Diaselo" w zgrabnym tradycyjnym budynku; wyciąg narciarski...Jest tu także hala sportowa. Jedno z największych wrażeń zrobił jednak na mnie park (z widokiem na górę Mavrovuni) - także inicjatywa rodziny Averof , zadbany jak nie w Grecji

-pełen dzieci bawiących się na huśtawkach i biegających po trawnikach. Zupełnie nie byłem przygotowany na to, że tak zadbany park znajdę w tak niedużej przecież miejscowości