stefan4
15.09.11, 11:42
W ostatni weekend zmuszony byłem przejechać samochodem (cóż, człowiek nie zawsze ma wybór...) ok. 1200 km po Polsce. I stwierdziłem, że byłem jedynym kierowcą, stosującym się do nakazu zwolnienia do 50km/h w mijanych wsiach. Może gdzieś na drugim końcu Polski był jeszcze jeden taki, ale ja go nie spotkałem. Mówię, co widziałem: normą jest ok. 100km/h poza wsiami (oczywiście ,,szybcy i bezpieczni'' znacznie więcej) i ok. 70-80km/h we wsiach. Jeśli jakaś stara landara nie wyciąga na szosie więcej niż 80, to we wsiach w ogóle nie zwalnia.
Zwalniając do 50km/h we wsiach, stawałem się zawalidrogą. Tworzyła się za mną długa kolejka pojazdów, a przy pierwszej okazji byłem wyprzedzany bez względu na wszelkie zakazy.
Nie wiem, czy to powszechne łamanie prawa przez kierowców zwiększa liczbę wypadków, nie znam odpowiednich statystyk, ale na pewno stanowi wielką uciążliwość dla mieszkańców wsi, przez które przechodzą drogi. Ale kierowca samochodu nie zwykł przejmować się wygodą i bezpieczeństwem kogokolwiek, prócz innych kierowców samochodów.
Proszę mi więc nie zawracać głowy tym, że czasem jakiś rowerzysta w jakiejś Warszawie przejedzie jakąś ciągłą linię. Nie zasłaniajcie prawdziwych problemów duperelami.
- Stefan