laemmchen79
12.06.15, 22:48
Muszę sie Wam wyżalić, bo dzisiaj dość mocno mną tąpnęło. Może ktoś pamięta, że ostro psioczyłam na przedszkole starszego syna, dlatego dla młodszego, obecnie 2 lata i 2 miesiące, szukałam czegoś innego, w domyśle lepszego. Znalazłam super małżeństwo, które prowadzi żłobek i przedszkole w jednym, łącznie mają 10 dzieci w przedziale wiekowym od 1,5 do 3 lat, mój syn świetnie im pasował pod względem wieku i płci - akurat mieli wakat. Oboje to wykształceni nauczyciele, którzy po studiach odkryli w sobie pasję do pracy z małymi dziećmi (po części spowodowanej doświadczeniami z publicznymi plasówkami), bardzo zaangażowani w opracowanie rewelacyjnych koncepcji edukacji przedszkolnej, w programie ich przedszkola są i wycieczki, i wspólne zakupy i gotowanie, śpiewanie, projekty teatralne, filmowe itd. Kilkakrotnie rozmawialiśmy o deficytach publicznych placówek, naszej wizji na kształcenie małych dzieci, spotkaliśmy się z nimi i u nich w przedszkolu i u nas w domu. I dziś przyszła do nas ich odpowiedź: nie przyjmą młodego.... ze względu na jego dwujęzyczność. Obawiają się o komunikację młodego z pozostałymi dziećmi i z nimi samymi, o to, że czuliby się zmuszeni do nauki języka polskiego, aby w razie kryzysowych sytuacji móc mu wszystko wytłumaczyć itd. I nie miało znaczenia, że Młody rozmawia z tatą po niemiecku, że jest już od pół roku u niemieckiej opiekunki, z która bez problemu sią porozumiewa, świetnie zintegrował się z pozostałymi, niemieckojęzycznymi dziećmi. Z mężem wychodzimy z założenia, że ten argument to tylko wymówka, pewnie coś innego im nie pasowało w naszej rodzinie i nie chcą nam tego wprost powiedzieć - ok, to ich prawo. Natomiast wstrząsnęło mną, że ludzie na ich poziomie intelektualnym uważają, że tego rodzaju wymówka jest ok. I był to kolejny przypadek, gdy moje dzieci, posiadające niemieckie obywatelstwo, ogarniające komunikację w języku niemieckiom w stopniu odpowiadającą ich wiekowi, są postrzegane głównie z perspektywy języka polskiego i jest to coś, co otoczeniu miałoby natręczać głównie trudności.
Przyznaję, że czuję się tą sytuacją cholernie rozbita, najchętniej zaprosiłabym cale forum na balkon do nas na porządne craftowe piwo, żeby się wyżalić - pocieszcie proszę, jak sobie radzić z taką sytuacją.