plumek6
21.06.11, 01:45
Jestem nowa na tym forum i potrzebuje pomocy....Zwą mnie Śliwka i mam 23 lata. Jestem w beznadziejnej stuacji ponieważ moja mama jest osobą mało odpowiedzialną...NO ale cóż mama to mama kocham ją i muszę jej pomóc. Prócz tego mam jeszcze 11 letnią siostrę która z nią jest. ( nie jestem zbyt dobra w pisaniu....)
Zaczne może od początku...Mama przez dlugi czas nie była u żadnych lekarzy nie badała się ponieważ nigdy nie było na to czasu. Zawsze była praca jak jakąś podłapała i to żeby utrzymać Julkę(siostrę). Od ok. roku zaczęly jej się bóle w okolicach macicy i pojawiła sie na poszątku żółtawo brązowa wydzielina z pochwy a później już tylko żółta no i bóle nadal były. Moja mama oczywiście jako bardzo uparta osoba i mało odpowiedzialna co do 11 letniego dziecka stwierdziła że nie idzie do lekarza i że jej przejdzie... Ketonal połknęła i w drogę do roboty....(niestety praca na czarno od wielu wielu lat:/) Zaczęła strasznie tracić wagę ale najgorzej było przez ostatnie 2 tyg. które spędziła u mnie, prawie przestała jeść.....Co zjadła to miała rozwolnienie i strasznie ją jelita skręcały (nadal twierdziła że jej się poprawi i w żadnym wypadku do lekarza....- przecież nie wezmę jej na ręce i nie zaniosę) Byłam bezradna....Ale w ost. pt w końcu powiedziała że idzie na pogotowie bo doszło do tego że prawie chodzić nie mogła z powodu uraty wagi, nie jedzenia rzecz jasna i strasznie ją bolał jak twierdziła jajnik i że czuja tam jakiegoś guza....Na izbie przyjęć zrobiono jej USG gdzie jedyne co było nie tak to coś w macicy na wynikach było napisane 10cm narośl... czy cos w tym stylu tylko jeżykiem lekarskim i niestety nie pamiętam....Potem wysłano ją na oddział ginekologiczny pobrano jej próbkę do badania z szyjki macicy no i zrobiono jeszcze morfoligię gdzie żelaza we krwi było 6 jednostej zamiast 36(norma). Z tego co słyszłam podejrzenie raka szyjki macicy i to że wygląda strasznie. Wyniki będą za 10dni. Zostawiono ją na weekend i miała toczenie krwi. Wyniki krwi się troche poprawiły i w pn do domu. Teraz czekamy na wyniki i musi się zgłosić do ośrodka onkologicznego. Więc ja już wiem że to najgorsze....Spać nie moge, a jak mam chwilę wolną od siostry i mamy którymi się opiekuje to tylko ryczę.....Próbowałam wyczytać coś na ten temat (chociażby jake to stadium i jak będą ją leczyć??)w necie ale mam taki mętlik ze nic z tego nie rozumiem....
Lista pytań - rozumiem że odpowiedzi mogą być niejednoznaczne ponieważ nie ma wszystkich danych:) Wiek mamy 42lata.
1. Jeżeli ta 10 cm narośl która była w wynikach USG to to jest rak szyjki to jakie to stadium i w jaki sposób będą ją leczyć???
2. Jeżeli mama nie ma zatrudnienia jest zarejestrowana w Urzędzie Pracy, ma tylko zaświadczenie do lekarza że jest tam zapisana a będą ją leczyć w ośrodku onkologicznym czy to wystarczy?? to zaświadczenie??
3. Czy nie powinna mieć dodatkowego ubezpieczenia na życie, (którego oczywiście nie ma...:/) w którym powinno być przedewszystkim leczenie szpitalne....Czy mogłabym ją "podpiąć" pod moje ubezpieczenie grupowe na życie w pracy?? (i czy nie będzie się liczył okres karencji ppo tym jak ja podłączę do tego ubezpieczenia?)
4. Czy powinnam wytłumaczyć dziecku (siostrze)co dolega mamie i na czym to polega???? I czy zabierać ją na wizyty na onkologie?? - Szczeże myślę że jak bym jej powiedziała o co chodzi to i tak nie będzie sobie zdawała sprawy i nie dotrze to do niej....A jeżeli chodzi o wizyty wolałabym jej nie brać żeby nie patrzyła na tych wszystkich chorych ludzi i to jak cierpią. Nie wiem czy to jej sie nie wryje w psychikę....:/
Jak narazie tyle tych pytań mam nadzieje że troche mi się rozjaśni.....
Ciągle myśle.... najgorsze jest to że nie pozytywnie......wręcz przeciwnie do mojej mamy.....Może dlatego że jak sie coś pitoli w moij życiu to pocałości i jestem pesymistką...
Czekam na odpowiedzi i wierze że mi pomogą w jakimś stopniu....
Pozdrawiam:*