rima
06.03.06, 11:05
Niestety 25.02.2006 o godznie 22.25 moja mama odeszła. Nie mogę się
spozbierać, że choroba wygrała. Zawsze się bałam tego momentu, gdy choroba
zaatakuje z taką siłą tak mocno, że nic nie będzie można już zrobić. Tak też
było w naszym przypadku, kryzys przyszedł nagle i trwał dobę i zabrał nam
mamę. Ja wiem że wiele osób może pomyśleć, że można ją było zabrać z
paliatywnego oddziału i jeszcze ją wozić po Polsce, tylko że mama była za
słaba, ledwo sama trzymała się na nogach i była w pozycji leżącej. My długo
stosowaliśmy dobrą dietę, makrobiotyczną, po której się wszyscy dobrze
czuliśmy, ale przychodzi taki moment że chorobie już nic nie przeszkadza. Mam
jedynie ogromny żal do lekarzy niektorych że tak nie potrafili walczyc i
odbierali nam nadzieję.
Pozdrawiam i życzę wszystkim dużo siły w walce z chorobą.
Iza